25 grudnia 2018

Rozdział 15: Zmiany i Koszmary

Zmiany i Koszmary

 - KIYOSHIIIII!!! - Chie była na pozór spokojną kotką o czarnej sierści.
  " Jesteś cholerną oazą spokoju na pieprzonym oceanie cierpliwości, Chie! " - Mówiła do siebie w myślach, wbijając pazury w szyję kocura. Czuła krew, buzującą w jego ciele, jej krwiste oczy rozbłysnęły.
 - C-ch-chie-chaaan... - Wysyczał, nie mógł już złapać oddechu.
  Czarna kotka nie mogła uwierzyć, że ktoś tak potężny, jak Kiyoshi może być takim idiotą. Była wściekła do tego stopnia, że prawie zaczęła toczyć pianę z pyszczka.
 - Chie-sama. - Spokojny głos jej wybranki przywrócił ją do porządku.
  Aiwy Nyarien stała obok Isamu Ichigen, między którymi siedział Azura i ze spokojem popijał sake z kieliszka. Isamu był młodzieńcem o fioletowych włosach i ciemnych fioletowych oczach był bardzo wysokim chłopakiem, ale przy tym bardzo chudym, ubrany w czarne kimono samuraja wydawał się jeszcze chudszy u boku miał katanę z przywieszką z czerwonych sznureczków. Jego towarzyszka miała chłodny wyraz twarzy i  długie niebieskie włosy, luźno puszczone na jej bladych pełnych blizn ramionach, jak jej towarzysz nosiła kimono, z tym, że jej zsuwało się z drobnych ramion.
 - Ne, ne. Przyjaciele. To się da cofnąć! Muszą tylko zrozumieć sieb-...! - Wściekłe spojrzenie dwójki kocich bóstw przerwało wypowiedź Azury.
 - To nie jakaś opowiastka, Azura! To życie! To ich życie! Zezwoliłeś na to, więc się nie wykręcaj! Idioci! Czemu na moje słowa nigdy nie czekacie!?! - Chie kipiała ze złości, jak czajnik z wrzątkiem.
 - Bo... przewaga głosów na za. - Odparł Azura, wyszczerzając kiełki w uśmiechu.
  Wszyscy znajdowali się w wielkiej świątyni na wzgórzu, niedaleko było równie potężne domostwo, które zamieszkiwali mnisi świątyni, a jednocześnie członkowie trzech, niegdyś wielkich boskich klanów. Cała wioska nie była największą, liczyła może ze 100 osób, a wszyscy z nich byli członkami któregoś z klanu, Chie lub Azury. W całej wiosce była tylko jedna z klanu Kiyoshi i ona dopiero, co przybyła. Przez działania bóstwa była... niedysponowana.
 - Przez to co uczyniłeś, Kiyoshi, moja słodka Aiwa-chan nie będzie mogła przejść rytuału! Nie tylko ona! Podopieczny Azury także nie będzie mógł ruszyć się! I do tego ten... człowiek! Jak mogłeś go tu sprowadzić?! Czy ty myślisz?! Nie! Nie myślisz! - Chie chodziła w tą i z powrotem, machając wściekle ogonem.
  Isamu oparł się o ścianę, wzdychając. Był wybrańcem Azury odkąd był w brzuchu swej matki, przed narodzinami został powołany do roli, chciał tego. Życie jako wybrańca było proste - służyć swemu panu i wykonywać jego rozkazy. Isamu nigdy nie sprzeczał się z panem Azurą, słuchał jego poleceń i uczył się pilnie sztuki władania kośćmi, ucząc się o klanach, które kiedyś miały podobną moc do niego. Zafascynował go klan Kaguya w pewnym okresie życia, ale uznawał ich metody za barbarzyństwo i marnowanie potencjału mocy nadanej niektórym z nich przez Azurę. Moc miał podobną do nich, manipulował kośćmi, ale nie miał ograniczeń. Potrafił manipulować nie tylko swoimi kośćmi, ale i przeciwników. Nie miał litości dla ludzi, którzy stają przeciwko niemu w czasie walki na śmierć i życie... ale miał ją dla zwierząt. Szanował życie, jak i śmierć, podobnie do każdego z trójki klanów.
 - Isamu, nie jesteś ich ciekaw? - Zerknął na kobietę obok niego.
  Aiwa została przyprowadzona do świątyni Nekogakure, gdy on ledwie umiał poprawnie stanąć o własnych siłach na nogach. Stała się dla niego kimś w rodzaju starszej siostry, z którą dzielił smutki i radości. Dziewczyna była inna. Bardziej buntownicza niż powinna, ale to z powodu jej charakteru została wybrana przez Chie. Chie uwielbiała swoją podopieczną, która potrafiła jej się postawić, wyrazić swoje niezadowolenie czy też wątpliwości. Zamknął oczy z westchnieniem. Wyraźnym rozkazem było nie opuszczanie komnaty do czasu wyjaśnienia sprawy, ale czym szkodzi zerknięcie na nich?
 - Szybko, zanim przestaną się kłócić. - I po tych słowach oddalili się.
  Przemierzali komnaty, aż wyszli na ogród, a stamtąd do domu jego rodziców, którzy opiekowali się świątynią i samymi kocimi bóstwami. Przypominając sobie o tym, co się wydarzyło.

~~Parę godzin wcześniej

  Isamu dotarł na miejsce jako ostatni i ledwie zdążył dobiec na miejsce, aby powiadomić o możliwych efektach ubocznych, o których poinformowała go Chie.
 - Aiwa! Czy oni już zaczęli!?! - Zapytał fioletowowłosy, patrząc na dziewczynę, która zdejmowała właśnie kocią maskę.
 - Tak. Wstrzyknęłam im właśnie substancję, o której mówił Kiyoshi-sama.
  " Jest źle! " - Krzyknął w myślach, rozglądając się za białym kocurem. Siedział na namiocie i popijał alkohol ryżowy, a potomek Azury pragnął go rozszarpać.
 - Kiyoshi-samaaa! - Podbiegł do kocura, klęcząc przed nim. - Jestźle!Chie-samajestwściekła,żewykorzystaliścieeliksirbezinformowanianiaajeeeej! - Mówił bez ładu i składu, szybko, na koniec wypuścił długi oddech.
  Złotooki samiec mrugnął raz, drugi i popił z kieliszka.
 - Kiyoshi-sama, może powinieneś go wysłuchać? - Przechyliła głowę dziewczyna, sprawdzając igłę przyczepioną do paska przy kostce.
 - Mógłbym, ale go nie rozumiem. Jestem bóstwem, ale nie mówię po histerycznemu. Przetłumaczysz?
 - Nie. Isa-nii, mów wyraźnie i się uspokój. Oddech.- Kobieta wstała, dając dłonie na kark.
  Chłopak pokiwał głową z rumieńcem zawstydzenia.
 - Użyliście eliksiru z korzenia mandragory z liśćmi szałwii... tak?
 - No tak. Dzięki temu możemy przenosić się do cudzego umysłu po wstrzyknięciu. - Kocur pokręcił ogonem na ton chłopaka.
 " Czy on podważa moje kwalifikacje?! Oczywiście, że wiem czego się używa i w jakich dawkach! Mogę nie mieć kciuków, ale mózg mam! " - Fuknął ze złością.
 - W księdze jest błąd. Trzeba użyć liści mandragory i korzeni szałwii.
 " Nosz kurna... Otrułem ich. " - Wstał, nie dając po sobie znaków paniki i podbiegł do ciała Hinaty.
 - I mówisz to po tym jak im wstrzyknęłam tego końską dawkę!?! - Ryknęła Aiwa, siadając obok chłopaka o czarnych włosach i uderzając go po policzkach - Obudź się! Obudź do cholery!
 - To nic nie da... Muszą się wybudzić... Mam antidotum, ale... Nie wiemy czy zadziała. - Fioletowowłosy uklęknął obok dziedzica Uchihów i wstrzyknął mu zawartość strzykawki w ramię, to samo uczynił z Hinatą.
 - Aiwa-neesan, Chie-sama chcę cię widzieć. Kiyoshi-sama, ja i reszta zostaniemy tutaj, aby zapewnić ci bezpieczeństwo.
  Dziewczyna zniknęła w kłębach dymu, a chłopak został przy znerwicowanym kocie.

~~Teraźniejszość

  Później dwójka z Konohy się obudziła, ale zaraz po zorientowaniu się w sytuacji... zemdlała. Zostali zabrani do Nekogakure, gdzie dostali opiekę medyczną. Teraz Bóstwa szukały rozwiązania na to, co się stało. Było to niezwykle ciężkie, szczególnie, że dwójka z nich nie chciała zdradzać swojej obecności człowiekowi spoza wioski. Ksenofobia była czymś normalnym dla ludzi z Neko.
  Teraz Hinata leżała w ciele Sasuke i wpatrywała się w swoje za duże dłonie. Miała nadzieję, że gdy się obudzi to ten koszmar zniknie. Wciąż liczyła na pomoc od Kiyoshiego, ale mocne pieczenie na policzku ją powstrzymywało od wstania i poszukania swego kociego sensei.
  Obróciła głowę w kierunku łóżka obok. Widziała tam swoje ciało, otwarte białe oczy wpatrzone w sufit były... zimne. Była pewna, że to on tam siedzi.
  Oboje usiedli, jak trafieni przez piorun, gdy usłyszeli szmer szeptów.
 - Nie, ja wejdę pierwsza. - Mówił kobiecy ton głosu.
 - Ciszej, nie bo ja! - Odpowiadał męski.
  Sasuke w ciele Hinaty zaczął wstawać, szukając po ciele jakiegokolwiek śladu broni.
 - C-co robisz? - Wyjąkała Hyuga, a Sasuke skrzywił się, słysząc swój głos jąkający się. - N-nie dotykaj tak mojego ciała!
  Rozmawiali prawie szeptem, ale Uchiha był pewien, że osoby zza drzwi ich usłyszeli.
 - To twoje ręce, Hy-... - W tym momencie drzwi zostały otwarte i wpadli do nich, dosłownie, wpadli dwaj osobnicy. Chłopak i dziewczyna.
 - Obudziliście się! - Krzyknęli, siadając.
 - T-tak, my... - Hinata uśmiechnęła się łagodnie, a będąc w ciele Uchihy było to jeszcze bardziej dziwne.
  Sasuke poczuł przypływ irytacji. " Co za chora akcja. To się nie dzieje. Ta dziewczyna... ona niszczy moje ciało! " - Spojrzał na nieznajomych, próbując aktywować swój limit krwi myślą, ale... nie mógł!
 - Kiyoshi-sama się ucieszy! Czeka na waszą pobudkę wraz z Chie-sama i Azura-sama. - Chłopak miał prawie gwiazdki w oczach, które spotkały się z piorunami w oczach Uchihy.
  Hinata zmarszczyła brwi, widząc zachowanie Sasuke. Hyuga podała rękę niebieskowłosej kobiecie i podnosząc ją. Zdziwiła się, jak lekka była, ale może to była jego siła?
 - Czy jesteśmy w Nekogakure? - Przechyliła głowę w bok, a raczej przechyliło głowę ciało Sasuke.
 - Yep! Witajcie! Jestem Aiwa Nyarien z klanu Chie, to jest mój młodszy brat, Isamu Ichigen z klanu Azura. Miło was powitać w Nekogakure.

~~ Konoha

  Yasu leżała na plecach, patrząc w chmury, myślała o swojej przeszłości, o tej zapomnianej. Kim była? Skąd się wzięła? Czy miała rodzinę? Czy rodzina została zabita, pojmana, czy gdzieś żyją jeszcze?
  Przysnęła pod cieniem drzewa, aby słońce jej nie spaliło. Delikatna skóra dotknięta albinizmem była jak przekleństwo w słoneczne lub zbyt mroźne dni. W snach była w obcym jej miejscu...

  Bujne lasy, kwieciste łąki, rzeki z najczystszymi z wód - To wszystko było dla niej niczym raj. Nie wiele myśląc wbiegła na polanę i sturlała się z niej. Rozciągnęła z oddechem ulgi, rozkoszując się ciepłem trawy. 
  Przejeżdżała palcami po ciepłej powierzchni, gdy poczuła coś mokrego. Zabrała szybko rękę i popatrzyła w tamtym kierunku, siadając. Wtedy zobaczyła ciało ciemnowłosej kobiety, wykrzywione w bólu. Wykrwawiła się, miała setki ran na ciele i podarte ubranie, jakby ktoś ją rozszarpywał. Podskoczyła do dziewczyny, czując jak uciska ją w sercu.
 - Zawsze będziemy przyjaciółkami, prawda? - Rozchyliły się wargi z których wydostał się ten skrzekliwy ton głosu. Jakby coś uciskało jej na tchawicy i nie mogła złapać oddechu, wypowiadając te słowa.
 - Zawsze, ne? Yasu-chan... Nie ocaliłaś mnie, ne? "Będę cię chronić, Hinata-chan!" K-Ł-A-M-A-Ł-A-Ś! - Chwyciła ręce dziewczyny, wyszczerzając zęby w uśmiechu, nie miała jednego oka, ktoś jej je wydłubał. - Nie ocaliłaś mnie!!! - Jej krzyk przeszył polanę zamieniając ją w wyjałowiałe pustkowie.
 - Hinata! Przepraszam! Hinata! - Płakała, próbując objąć przyjaciółkę, która kręciła głową. 
 - Ne... Yasu... Zginęłam przez ciebie... - Martwa kobieta zaczęła się rozpadać, zamieniać w pył na oczach albinoski.
  Białowłosa próbowała ją chwycić, ale na nic! Nie mogła. Popatrzyła w przód i wtedy zobaczyła... zwłoki, rozsiane po polanie. Wstała, rozglądając się. Piękna polana była niemal brązowa. W oddali ujrzała samotne drzewo, na którym wisiał człowiek... Zaczęła się trząść, odwracając wzrok i krzyczeć...

  Przyłożyła dłoń do swojego spoconego czoła. Piekące łzy znów groziły upadkiem po bladych policzkach. Ukrywała twarz w dłoniach, czując jednocześnie ich drżenie.
 - To był sen... To tylko sen... Sen... - Powtarzała sobie, kołysząc głową, jakby to miało ją utwierdzić w tym.
  Dla pewności rozejrzała się po polanie, na której była, szukała wzrokiem jakichkolwiek zwłok, ale jedyne co dostrzegła to ciemną postać stojącą przy drzewie, która wolnym krokiem zbliżała się do niej. Chwyciła z kabury kunai i ruszyła na "wroga". " To ON chce zabić Hinatę! Muszę ją ochronić! " - Ze strachu człowiek robi różne głupoty, prawda? Oto i jedna z nich.
  Gdy już miała poderżnąć mu gardło, ten zniknął z jej pola widzenia, podhaczył jej nogi i jednym sprawnym ruchem położył na trawie. Zamierzała wstać, ale silne dłonie przytrzymały jej nadgarstki tak mocno, że musiała wypuścić broń. Wiła się pod siłą swojego przeciwnika, aby wydostać się z więzi.
 - Yasu, uspokój się! - Warknął męski ton głosu.
  Wtedy młoda dziewczyna popatrzyła w ciemne oko mężczyzny nad nią. Jounin nad nią był nikim innym, jak Kakashim Hatake we własnej osobie. Musiał iść na trening lub szukać spokojnego miejsca, aby poczytać, druga z opcji wydawała się bardziej prawdopodobna.
  Przestała na moment się poruszać, a nawet oddychać. Siwowłosy odsunął się od niej, wiedząc, że narusza jej przestrzeń osobistą.
 - Co się stało? - Znał jej zachowanie na tyle, aby wiedzieć, że obwinianie jej w tym stanie nie pomoże nikomu.
 - J-ja... - Złapała oddech, przysuwając kolana do klatki piersiowej i owijając je rękoma popatrzyła na swoje palce u stóp, które było widać przez jej buty ninja. - Boję się.
 - Czego? - Zajął miejsce przed nią.
  Czuł się w obowiązku zadbania o nią. Pod nieobecność Hinaty była nieco znerwicowana, on sam o tym wiedział, jak prawie każdy jounin. Środków ostrożności nigdy nie było za mało, nie w Konoha. Białowłosa uporczywie milczała, nie odrywając wzroku od swoich palców.
  " Czasami jest wulkanem energii, a czasami taką cichą myszką, że trudno poznać, że to jedna i ta sama osoba. " - Przeszło mu przez myśl, gdy położył dłonie na jej ramionach, zwracając przy tym jej uwagę. Chciał, aby na niego popatrzyła.
 - Czego? Tych wilków? Już ich nie ma. Rozumiesz? Nie ma.
  Dziewczyna pokręciła głową, a łzy znów jej spłynęły po policzkach.
 - Były... były podobne do tych, co mnie gonią... goniły... ale nadal gonią, Kakashi... - Popatrzyła w mu oczy, a raczej to nie zakryte po raz pierwszy.
  Drgnął z kilku powodów. Między innymi dlatego, że po raz pierwszy nie dopowiedziała "-sensei", jak miała w zwyczaju.
 - Przypomniałaś coś sobie? - Skupił się na ważniejszych sprawach.
 - Nie... Ale ten wilk... z wtedy... on-on mnie znał... tak myślę...
 - Chodźmy do Hokage. - Zaczął wstawać.
 - Nie! - Wyrwała się i wycofała.
 - Yasu...! - Chciał chwycić ją za rękę, ale na widok jej sarnich oczu powstrzymał się.
  Przypomniała mu zwierzę zapędzone w kozi róg przez drapieżnika. " W tym wypadku ja nim jestem? Świetnie. " - Pomyślał sarkastycznie, klęcząc przed nią. Patrzyła na niego ostrożnie, drgając z powodu nerwów.
 - A może odprowadzę cię do domu, hm? Albo pójdziemy na herbatę, co ty na to...? - Musi teraz odzyskać jej zaufanie.
 - D-dobrze... Herbata...
  " Małe kroczki... Kto by pomyślał, że dziewczyna zdolna oderwać mięso od kości człowieka jest w stanie być tak delikatną istotą... Uro-... Przestań. " - Upomniał siebie w myślach, podając jej dłoń, ale jej nie przyjęła. Zamiast tego wstała sama i skierowali się do herbaciarni...

~~Nekogakure

 - Gdzie ten cholerny sierściuch? - Warknął Uchiha w ciele Hyugi, odpinając bluzę.
 - Aa! Zapnij się! - Hinata podskoczyła do niego, łapiąc za bluzę i próbując ją połączyć, jednocześnie odwracając wzrok.
 - Żartujesz?! Tu jest jak w piekle! Gorąco jak chu...
 - Nie! Nie klnij! To moje ciało i...!
 - To oddaj mi moje!
 - Chciałabym!
  Ich krótką wymianę zdań przerwał moment, w którym usłyszeli cichy chichot z ust niebieskowłosej. Aiwę bawiła ta sytuacja, choć nie powinna, ale idąc przez całą wioskę, mijając dziwiących się członków klanu. Nie codziennym widokiem było ujrzenie tak dziwnej pary. Białe oczy nie były powszechnie znane tu, a wachlarz wyhaftowany na plecach ubioru Sasuke sprawiał, że spotykali się z niechętnymi spojrzeniami i zaniepokojonymi szeptami.
 - Co cię bawi? - Burknął Uchiha, krzyżując ramiona na piersi.
 - Aktualnie? Wy. Właźcie do tego domu. Azura-sama i Chie-sama was oczekują. - Aiwa wzruszyła ramionami, wchodząc pierwsza.
 - Aiwa-san, z całym szacunkiem, ale tu nie ma nic śmiesznego! - Hyuga niemal pisnęła.
  Straciła całą pewność siebie, będąc w ciele Sasuke, bała się, że już z niego nie wyjdzie! " Jak ja to wyjaśnię ojcu?! Umowa to jedno, ale bycie w nim?! " - Jednego była pewna, gdy Hiashi zobaczy ją w ciele Uchihy wścieknie się.
  Nyarien i Ichigen odprowadzili dwójkę shinobi z Konohy do głównego domu klanów, oazy, gdzie zazwyczaj odbywają się narady klanów... Na przykład wcześniejsze dotyczące właśnie pewnej obietnicy.
  Bóstwa zorientowały się, co do ich zamiarów w porę i wskoczyły za ciemną kotarę, aby ich kocia tożsamość nie została odkryta! Weszli do pokoju, gdzie byli ukryci.
  Isamu uklęknął przed kotarą, trzymając zaciśniętą pięść przed sobą. Aiwa po prostu stała oparta o kamienną ścianę budynku. Hinata i Sasuke stali obok siebie w drzwiach.
 - Chie-sama, Azura-sama, Kiyoshi-sama... Hyuga-san i Uchiha-san przybyli, jak prosiliście.
 - Zaiste to wspaniałe wieści! - Usłyszano męski ton głosu, na który Hinacie drgnęła brew ze złości.
  Uchiha na jej szczęście tego nie usłyszał zbyt zajęty własną złością!
 - WSPANIAŁE?! Jestem w ciele płaksy! - Warknął, podchodząc bliżej, ale został zatrzymany przez... własne ciało.
  Hinata, a raczej Sasuke... (to są minusy pisania zamian!dop.aut.) Jeszcze raz. Ciało Sasuke stanęło przed nim i patrzyło pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Uchiha w ciele Hyugi poczuł się całkiem nieswojo.
 - Chie-sama, czy możesz im pomóc? - Głos niebieskowłosej rozległ się w pokoju.
  Cisza była odpowiedzią. Wydawało się, że trwa wiecznie.
 - Nie znam antidotum na zamianę dusz. W całym moim życiu nie wydarzyło się nic podobnego. Musi-...
 - A to dziwne, bo jesteś starsza od węgla. - Głośne trzask i łamane drewno było niedopowiedzeniem, a plask uderzenia dłoni o czoło przyszło zaraz za tym. Isamu czuł, że jego mistrz i mistrz Hinaty nie wyjdą z tego żywi.
 - Jak mówiłam, zanim pewien kretyn mi przerwał. Musimy być bardzo ostrożni. Nie chcemy was skrzywdzić, ale myślę, że oboje musicie przez jakiś czas pobyć w takich...
 - Chyba sobie żartujesz!?! Mam być w ciele Hyugii?!
 - Aaa! Jak długo?!
 - Pomijając wszystko inne jesteśmy bezbronni w tych ciałach!
  I tak zaczęła się wielka kłótnia. Dwaj dziedzice byli wzburzeni brakiem pomocy, informacji i czegokolwiek użytecznego.


 Taka tam niespodzianka. Ostrzegam o błędach z powodu pisania na telefonie! Publikuje teraz, bo jest w sumie późno, a mi się nudzi~
Druga sprawa, jakby ktoś zauważył. Zmieniłam wybranka Chie na wybrankę. Fabularnie mi to bardziej pasowało ^^"
  Parę słów. Aiwa i Isamu pojawią się tylko tu jako mieszkańcy Nekogakure, niestety nie przewidziałam dla nich większej roli może z czasem coś mi wpadnie do głowy, ale na to trzeba czasu! :D 
  Co jeszcze? Co do wieku Yasu... myślałam, aby dać ją nie wiele starszą od Hinaty, jakoś tak... hm... z trzema latami może czterema różnicy ;)
  Shan Blood całuje i tuli ciepło spod ciepłej kołderki! Gorączka jest zaiste mym wrogiem, a herbata nałogiem! 

24 grudnia 2018

"Najlepsze prezenty ukryte są w sercach"

Wesołe niech będą Święta i Nowy Rok też~!

Są święta, racja? 
Z tego powodu chcę wam życzyć wesołych, pełnych ciepła i miłości świąt w gronie najbliższych. Pamiętajmy o uśmiechu, dobru i skupmy się na pozytywnych emocjach. Od siebie jeszcze chcę wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku! Planowałam napisać dokończyć rozdział 15 i rozpocząć 16, jako prezent-niespodziankę, ale po namyśle zrobię to po 12.01.2019r. (choć pewna osóbka teraz wywraca oczami i myśli sobie "Wstawi wcześniej" ^^)

Przeprowadzam małą ankietę, dotyczącą par i liczę na wasze odpowiedzi (ostatnio natknęłam się na niezbyt pochlebny artykuł o Hinacie Hyuga, co mi się niekoniecznie spodobało, ale każdy ma swoje zdanie). 


Oto i pytania:
 1. Ulubiona para (wiadomo z czego ;))
 2. Dlaczego lubicie tą parę?
 3. Jakie pary byście tu (w sensie opowiadaniu) chętnie zobaczyli?
 4. A jakich byście nie chcieli?
 5. Jaką byście dali piosenkę dla SasuHina?
 6. Co byście dodali od siebie do opowiadania?
 7. Co myślicie o postaciach OC?
8. Czy powinny mieć związek z kimkolwiek?

Więc to tyle! Trzymajcie się cieplutko!
Znalezione obrazy dla zapytania sasuhina christmas
Znalezione obrazy dla zapytania narusaku christmas
Znalezione obrazy dla zapytania kakashi christmas
Znalezione obrazy dla zapytania anime girl christmas white hair



20 grudnia 2018

Rozdział 14: Droga

Droga

  Byli w połowie drogi, gdy z plecaka Hyugii rozległo się miauczenie.
 - Powinniśmy się zatrzymać. Może coś mu jest...- Zadecydowała dziewczyna, przystając na gałęzi drzewa.
  Otworzyła torbę, a na świat znudzonym wzrokiem wyjrzały złote oczy, ziewnął, rozejrzał się i... Schował z powrotem do torby.
 - Co mówiłaś? - Ciemnooki oparł się o drzewo, gdy Hinata sprawdzała kocurka.
 - Uh... Nie ważne!
  Uchiha walczył z sobą, aby nie wyrzucić kocura do rzeki. O ile pierwsze pół drogi minęło im w spokoju teraz była to katorga i droga przez mękę! Cholerny sierściuch wydzierał się tak głośno, że zmarłych by pobudził!
  Została im jedynie godzina drogi, ale oboje mieli już dosyć miauczenie kota, więc zadecydowali o postoju.
  Hinata rozkładała namiot, gdy Sasuke rozpalał ognisko. Kiyoshi-sama w tym momencie postanowił wyjść z ciepłych ubrań dziewczyny zainteresowany ogniem na palcach Sasuke.
 - Psik! - Chciał go odsunąć, ale zauważył coś na jego łebku.
  Poczerwieniał, widząc białą, koronkową tkaninę z fiołkową kokardką na środku. " Mogła go trzymać na rękach..." - Przeszło mu przez myśl, gdy sięgnął po bieliznę.
 - Ehh! - Zatrzymał rękę tuż nad głową kota, który również zastygł, spojrzał na Hyugę, która próbowała wbić śledzia w ziemię, ale ten stale wypadał.
  Chwycił za materiał, porywając go z głowy kota, który czmychnął szybko do namiotu! Hinata była na jego szczęście zbyt zajęta uporczywym śledziem. Nie bał się Hyugii, ani nic... Po prostu nie chciał oberwać z miękkiej dłoni i dostać przypomnę zboczeńca. Skierował się do jej plecaka, zaciskając w dłoni dowód na jego winę, gdy usłyszał trzask gałęzi zza krzaków.
  " No jeszcze tego trzeba. " - Warknął do siebie w myślach.
 Zerknął pół okiem na Hyugę, która nie zwróciła uwagi na hałas. Schował miękką tkaninę do kabury, myśląc o tym że musi pamiętać oddać je właścicielce zanim ona zacznie ich szukać... Lub je znajdzie. Minął jej plecak i ostrzem katany odsunął krzaki, aby sprawdzić kto się za nimi kryje. " To nie był nikt doświadczony. Doświadczony ninja nie popełnia takich błędów... Chyba że..."
 - Hyuga! To zasadz-...! - Poczuł ukłucie w z boku szyi. Lekkie. Jak od komara.
  Odwrócił się, ale Hyuga była trzymana przez kobietę, której twarzy nie mógł dostrzec z powodu białej maski z kocimi uszkami. Była ubrana w czarny płaszcz i procz tego nie mógł już nic dostrzec.
 - Hinata! - Zrobił krok w jej stronę, ale zaraz się zachwiał upadając na kolana.
  Pociemniało mu w oczach, czuł nieprzyjemny chłód rozciągający się w jego ciele i ostry ziołowy zapach. Słyszał zduszone krzyki Hyugii, ale jej nie widział. Nic nie widział. Padł na ziemię, nie mogąc się poruszyć.
 " Zabrali ją... " - Pomyślał, gdy drętwienie rozchodziło się w jego ciele od stóp do głowy.
  Wzrok był coraz bardziej za mgłą, nie miał sił... Tracił je z każdym oddechem. Wreszcie zapadł w sen.
  Hinata nie wiedziała co się dzieje. Sasuke nagle został przygwożdżony do ziemi przez niebieskowłosą kobietę, która zaczęła to dusić. Poczuła mocne uderzenie w tył głowy, zapach ziół zmieszanych z cynamonem, a później nastała ciemność.
  Kiyoshi z gracją przeszedł między nimi do torby Hinaty, skąd wyciągnął buteleczkę z alkoholem. Otworzył ją, trzymając łapkami mocno i zerknął w stronę nieprzytomnych, popijając alkohol.
  W jego złotych oczach krył się jednak smutek, który próbował ukryć za pomocą upicia się. Wiedział, że to co zrobił było czymś złym, ale koniecznym.

  Otworzył oczy, widząc jak związane, białe zwierzę wpada do wody z głośnym chlustem. Nie myśląc wiele ruszył aby mu pomóc, jednakże mocne kopniecie uderzenie w plecy mu przerwało.
  Obrócił głowę spotykając się z białymi oczami, niewątpliwie należały one do Hyugi, ale nie jego towarzyszki. Wykonał przewrót, unikając zetknięcia z delikatną pięścią. Atakująca popatrzyła za nim i uśmiechnęła się. Długie brązowe włosy były poplątane, w okolicach oczu powinny być kremowe żyłki, ale te były czarne. Miała parę ran i jej postać była bardziej przeźroczysta. Uchiha wykonał unik na kolejny atak, wyciągnął katane i czekał na szarżę.
 - Zginiesz tutaj. - Jej głos roznosił się echem w ciemnościach.
  Już sięgał po kunai, gdy usłyszał chlupotanie, jakby ktoś właśnie wyszedł z sadzawki. Wtedy ją zobaczył. Drobną dziewczynę, linie żył były widocznie zarysowane wokół jej oczu z których płynął chłód. Mokra koszula przykleiła się do jej szczupłego ciała, odłożyła białą, mokrą kulkę na ciemnej trawie, która od razu zaczęła go obejmować, niczym ośmiornica swoją ofiarę. Skoczył, aby go podchwycić, ale z cichym "plum!" zniknął. Popatrzył za mokrą dziewczynką, która aktualnie atakowała brunetkę.
  Coś w nim kazało je powstrzymać, ale drugi głos nakazał mu siedzieć i obserwować rozgrywającą się walkę. Przez chwilę wydawało mu się to dziwne. Pamiętał, że był gdzieś indziej. Na misji... wraz z...
 - Hinata! - Wiedział, że krzyknął, ale głos nie rozszedł się nigdzie.
  Przypomniał sobie tą drobną dziewczynę z akademii, która nieśmiało wpatrywała się w blond idiotę. Tą miękką istotę, która bała się skrzywdzić człowieka. Wtedy uznał, że nie nadawała się na kunoichi i nie wchodził z nią w interakcje.
  Teraz widział jej przeciwieństwo. Osobę, która kopnięciem posłała przeciwniczkę w dal, aby zaatakować z dziwną siłą, której kiedyś jej zabrakło.
  Druga Hyuga nie była wielce z tyłu. Uderzenia były precyzyjne, szybkie i wystarczająco silne, aby zablokować jej punkty czakry. Niestety posłała w nie dziwną energię, sprawiając, że są znów aktywne. Jej dłonie błyszczały bielą, nie mógł rozpoznać tej czakry, a gdy tylko uderzyła nastolatkę w ramię te zaczęło się rozpadać. Nie ustała w ataku, aż cała się nie rozpadła.
  Uchiha obserwował, jak krótkowłosa pada na kolana i zanosi się histerycznym płaczem.
 - Przepraszam! Przepraszam, Kisumi! Aoi! Przepraszam! - Krzyczała urywanie między szlochem.
  Sasuke rozejrzał się niepewnie. Podszedł do dziewczyny, jedną ręką trzymając kunai. Dziewczyna popatrzyła na niego zapłakana, a gdy dotknął jej ramienia wszystko prysnęło jak mydlana bańka. Teraz był w innym miejscu...
 " Więc Hinata zabiła dwie osoby ze swojego klanu. One zniknęły czy co im zrobiła? " - Rozejrzał się po pokoju. Zauważył na nim płaczącą dziewczynę, a przy niej długowłosego mężczyznę, początkowo myślał, że to jej kuzyn, ale biel jego włosów temu zaprzeczyła.
 - Hinato, zabiliśmy je razem...
 - To moja winaaa! - Płakała w dłonie, nie mogła nawet usiąść, gdy białowłosy głaskał jej ramię w próbie uspokojenia. - Zniszczyłam ich dusze! Przestały istnieć!
  Sasuke obserwował młodszą wersję Hinaty w milczeniu.
 " Więc nie jest taka niewinna. " - Przeszło mu przez myśl, gdy zajął miejsce w fotelu, nie spuszczając wzroku z niej i słuchając, nieznanych mu faktów o niej. Jednak coś mu w tej historii nie pasowało... Był zbyt pewny, że to wszystko jest jedynie ułudą i musi odnaleźć prawdziwą Hinatę.

  Gdy Hinata otworzyła oczy zorientowała się, że jest w zrujnowanym majątku Uchiha. Siedziała przy stole w pięknym, białym kimonie zdobionym na plecach znanym jej symbolem klanu bladookiego klanu na znaku yin&yang. Klęczała przy na wpół rozwalonym stoliczku, naprzeciwko niej siedziały dwa duchy. Rodzice Sasuke.
  Siedziały. Nie odzywały się. Tylko obserwowały jej każdy oddech, w którymś momencie dziewczyna zastanowiła się czy w ogóle oddycha.
  Chwyciła imbryk, który rozpadał się w jej dłoniach i nalała herbaty dawnej głowie klanu Uchiha, nie patrząc mu w oczy ani na moment, ale uśmiechając się lekko. Jak tylko nalała dla kobiety wróciła na miejsce.
  Mikoto uśmiechnęła się słabo, upiła jeden łyk, skiwając z szacunkiem do Hinaty, a jej mąż w milczeniu obserwował cichą kroczącą.
 - Miło cię znowu gościć, Hikari-chan! Wiesz, że nie musisz nam służyć. - Więc to myśleli, że jest swoją matką.
 Chciałaby nią być, uśmiechnęła się jedynie, gdy usłyszała echo głosu jej matki.
 - Nie, nie muszę. Ale nie przychodzę tu na wizytę. Hyuga by mnie najchętniej zamknęli, ale muszę coś wymyślić, aby ocalić Hinę i Hanę. - Hina i Hana, tak je nazywała.
 - Co masz na myśli? Coś im grozi? Jestem bardziej niż pewien, że Hiashi będzie potrafił zapewnić im bezpieczeństwo. - Chłodny głos Fugaku wypełnił pomieszczenie.
 - Tak, ale mój mąż nie widzi tego, co ja. 
  Czuła, że jej usta się poruszają, ale wiedziała, że to nie jest jej głos, ani ciało. Była pewna, że to genjutsu Kiyoshiego.
 - A co takiego widzisz, Hikari-chan? - Mikoto przechyliła głowę w bok.
 - Hinata jest za słaba, aby być głową klanu, a Hanabi nie będzie się do tego nadawała. Jest zbyt malutka, aby mieć taki ciężar.
 - Każde dziecko kiedyś go nosiło. Od wiek-... - Zaprzeczył Fugaku, ale urwał, widząc uniesioną dłoń przyjaciółki Uchihów.
 - Chcę wam coś zaproponować. Rękę mojej starszej córki. Możecie to potraktować jako... obietnice pokoju. - Podsunęła do nich zwój już podpisany przez co ważniejsze osoby z klanu Hyuga.
 - Wesprzecie nas...? - Zadał to pytanie, na które Hikari się roześmiała.
 - Macie wsparcie klanu Kiyoshi, pod warunkiem, że udzielicie nam miejsca w Konoha. Więc...? 
 - Którego syna masz na myśli? Itachi jest dość silny i...
 - Sasuke będzie odpowiedni. Jest w wieku Hinaty. Dogadają się i czasami bawią w parku.
  Po podpisaniu zwój został zabrany przez posłańca do Hiashiego, a kobieta zamierzała opuścić majątek Uchiha. Hinata widziała go swoimi oczami, ale była pewna, że kiedyś był piękny. Widziała zakrwawione ubrania głowy klanu i jego małżonka od chwili gdy podawała im herbatę. W czasie podpisywania żyli, ale byli bliscy śmierci. Jej matka to wiedziała, ale nie powstrzymała tego, co się działo! Chciała jak najszybciej opuścić jej ciało i znaleźć Uchihę.
  Wstała, gdy jej na to pozwolono. Przesunęła drzwi i wyszła z pokoju, prawie rozdeptując czarnowłosego chłopca w granatowej koszulce i białych spodenkach, gdy tylko ją zobaczył, zaczął się cofać. Hinata, a raczej Hikari przyłożyła do ust palec i puściła perskie oczko małemu chłopcu.
  Ciemnowłosa nie mogła powstrzymać uśmiechu, na widok młodego jeszcze tak niewinnego chłopca, z którym kiedyś się bawiła. Przez myśl jej przeszło, że tęskni za tymi czasami białego dzieciństwa.
  Usłyszała skrzypienie drzwi i obróciła się w kierunku źródła hałasu. Do domu wszedł długowłosy chłopak z czarnymi oczami.
 - Oniisan! Pobawimy się? - Mały Sasuke podskoczył do drzwi.
  Starszy z braci miał wzrok utkwiony w kobiecie z klanu Hyuga, a przez krótką chwilę to Hinacie się wydawało, że on ją widzi, ale przecież to było niemożliwe, prawa?
 - Później, Sasuke. - Lekko puknął go w czoło starszy, przez co rozległ się chichot Hikari. - Pani Hyuga, dobry wieczór...
 - Witaj, Itachi-kun! 
 - Dziękuje za maść. Pomogła na oparzenie. - Skinął z uprzejmością do pani Hyuga.
  Nie było tajemnicą, że matka Hinaty była dobrą zielarką i pomagała każdemu, miała wbrew pozorom dobre serce, o czym nie powiedziałaby Hirako.
 - Nie ma za co! Na następny raz po prostu miń strażnika. Jesteście mile widziani w klanie Hyuga!
  Rozległ się śmiech czarnowłosej z klanu Uchiha. Mikoto wraz z mężem opuścili salon, orientując się, że ich drogi starszy syn powrócił. Duma Klanu Uchiha, jak lubiono go nazywać.
 - Hiashi o tym wie?
 - Haha! O czym nie wie to go nie boli! - Wzięła oddech, a Hinata w duchu pokręciła głową.
 - Nie chciałbym, aby moja przyszła żona miała przede mną tajemnice. - Sasuke założył ręce na pierś, nadymając policzki.
 - Czasami... prościej jest je mieć, Sasuke-chan... Zrozumiesz, jak dorośniesz. - I po tych słowach wyszła, żegnając się.
  " Tyle ile ty miałaś, droga matko, żadna nie ma. " - Przeszło przez myśl Hinacie, gdy w ciele swej matki przemierzała ulice. Musi odnaleźć Sasuke...

  Kiyoshi opustoszył prawie buteleczkę z trunkiem, gdy obok niego pojawili się dwaj ninja.
 - Azura-sama pyta jak im idzie... - Rozległ się kobiecy głos zza kociej maski.
  Włosy koloru burgundowego rozwiał wiatr. Klęczała przed kotem na jednym kolanie i wpatrywała się oczekując odpowiedzi. Miała na sobie proste
 - Ah, pachniesz jak mój brat... czyżby to o tobie miaukał? - Kiyoshi miauknął i czknął jednocześnie.
 - Eh, tak... Matko, jesteś taki sam jak on. Przesadzasz z alkoholem, czy Chie-sama też tak ma?
 - Oj, siostrzyczka ma słabość do czekolady! - Zarechotał wstając i poczłapał do kobiety w masce. - Przekaż braciszkowi, że może szykować trzy złote talerze i sardynki, bo właśnie przegrywa.
  Zamaskowana kobieta rozpłynęła się w powietrzu.
  Kiyoshi spojrzał na swoją podopieczną z niekłamaną dumą, wiedział, że szybko rozgryzie to, co chciał jej pokazać, a Uchiha? Pokazał mu największy sukces, jak i porażkę Hinaty.

  Mijał czas. Majątek Hyuga był dla Sasuke jak labirynt ze ścian. Szukał wcześniejszego miejsca, ale go nie mógł odnaleźć. A ilekroć myślał że znalazł wyjście magicznym sposobem przenosił z powrotem do jej pokoju, a ilekroć to się działo wpadał w pętlę.
  Miał już dosyć jej płaczu! Okej, zabiła człowieka! To traumatyczne! No ale ile można?!
  Za którymś razem podszedł do niej z wyciągniętym mieczem i zamachnął się. Nic. Ostrze przeszło przez nią, ale nic się więcej nie stało. Oparł się o ścianę i wpatrywał w nią zirytowanym spojrzeniem.
 - Coś tu jest nie tak. Nie słyszy mnie. Nie widzi... Nawet nie mogę jej dotknąć! - Zacisnął mocniej szczęki.
  Popatrzył na zdjęcie obok jej łóżka. Przedstawiało jej kolegów z drużyny. Sięgnął po nie i dotknął. Wtedy pokój Hyugi się rozpłynął i pojawiła się piękna polana.
  Usłyszał śmiech ciemnowłosej i się odwrócił. Wyglądała na młodszą niż chwilę temu. Miała sukienkę w kwiaty i słomiany kapelusz. Była w towarzystwie Kiby i Shino, swoich przyjaciół z zespołu. Wyglądało na to że mają piknik. Wszyscy byli zrelaksowani i weseli.
 - Ne, Hinata! Jak twój trening? - Kiba zajadał się kanapką. - Od miesiąca cię nie możemy złapać! 
 - A-no... Bo ja...
 - Chyba nie zaczęłaś odprawiać krwawych rytuałów aby zdobyć moc hm? - Kiba roześmiał się, jednak jego towarzyszka nie podchwyciła żartu.
  Milczała uporczywie, gryząc wargę. Sasuke obserwował z oddali ich wymianę zdań. Od slowa do słowa zeszło na temat istoty paranormalne.
 - Duchy są okropnie smutnymi istotami.
 - O ile istnieją, Shino! Nie wierzę w stworzenia, których nie można zabić.
 - Nie wierzysz czy się ich boisz? - Zapytał Uchiha, ale wcale nie spodziewał się odpowiedzi.
  Zauważył smutne spojrzenie Hyugii i usłyszał jej miękki głos.
 - Kiedyś był klan, który potrafił się z nimi komunikować... - zaczęła nieśmiało dziewczyna.
 - A weź... Banda świrów! Kto by chciał w ogóle gadać z duchami?! - Krzyknął Inuzuka, a jego psi towarzysz zaszczekał w zgodzie.
 - Ponadto byli niebezpieczni. Podobno mogli jednym ciosem wyrzucić duszę z czyjegoś ciała. Osoba ta była rozrywana na strzępy! - Dodał Shino.
 - Nooo! Nie wiem czy mógłbym gadać spokojnie z kimś z tego klanu! Na szczęście nie istnieją.
  Kojarzył ten niebezpieczny klan, o którym mówili. Była o nim wzmianka w księgach wielkich klanów świata. O ile dobrze pamiętał klan miał dwóch silnych sojuszników. Klan Chie i klan Azura... Trzy klany zostały rozgromione w czasach wojny z obawy przed ich mocą. Ludzie mawiali O nich różne straszne rzeczy i jeszcze pamiętał jak jego matka zaszantazowala go, jak nie zje brukselki... Jak nie zjesz to Cię oddam do klanu Kiyoshi!
  Matka żartowała, ale omal się nie rozpłakał na to. Klan Kiyoshi wśród którego zjadało się ludzi, dziwnych rytuałów, a nawet oddawano dzieci w ofierze! Przynajmniej tak mówiono. O pozostałych dwóch także krążyły okropne historie. Jednak kage wiosek darzyli ich szacunkiem. Lud się bał i to lud był ich końcem.
  Uchiha zamknął oczy, próbując sobie przypomnieć co ma zrobić. Został uwięziony w genjutsu zmuszony oglądać wspomnienia Hyugii. Po co?
  Krajobraz zmienił się po raz kolejny. W białym pomieszczeniu stała ona... Długie białe kimono było podarte, dzięki czemu mógł zobaczyć jak czarne ciernie owijają się wokół jej stóp, nadgarstków i szyi. Oczy miała białe, żyłki wokół nich były widoczne - limit jej krwi był w pełni.
  Szedł do niej wolnym krokiem.
 - S-sasuke-san! - Zatrzymał się na dźwięk jej głosu. Dobiegał zza niego, przed niego, a nawet obok! Jakby wszędzie. - Sasuke-san! Słyszysz mnie?!
  Krzyki były głośne. Tak głośne, że zmusiły to do uklekniecia.
 - Słyszę. Drzesz się, jak stara szafa!
 - Całe szczęście... Jesteś. Posłuchaj mnie! Jesteś w moim umyśle, a ja w twoim!
  To się nazywa dopiero naruszanie cudzej prywatności.
 - Jak?
 - Teraz to nie ważne! Musimy się stąd wydostać! Inaczej zostaniemy tak!
  Umysł Hyugii był dla niego kłopotliwy. Tyle sprzecznych emocji... Kto ich zamienił i kiedy? Jak? Nie mógł się pohamować. Czuł rosnącą w nim złość.
 - Przerwiemy to! - Krzyknął do niej.

  Kiyoshi poruszył wibrysami, wyczuwając ich poruszająca się czakrę.
 - Tak szybko? - wskoczył na ciało swojej podopiecznej, która powoli otwierała swoje piękne, blade oczy. Uniosła rękę i zepchnęła kocura z piersi.
 " he... He...? Heeeeee?! " - Kiyoshi nie mógł nawet nic powiedzieć, gdy Hinata powoli usiadła w rozkroku, opierając rękę o kolano i rozgladając się.
 " Dlaczego leżę na namiocie?" - Przeszło przez myśl.
  W tym czasie Sasuke również się obudził. Rozejrzał się i usiadł, łącząc razem nogi.
 - Sasuke-san! Udało się...! - Krzyknęła, ale chwyciła się za gardło Hyuga.
 Siedzący na namiocie patrzył na nią w szoku.
 - Nosz kurwa... - Zaklął szpetnie Uchiha.
 - M... Moje... Ciało... - Hyuga omal nie zemdlała.
  Sasuke nie dowierzał. Spojrzał na swoją klatkę piersiową... I nadal nie wierzył. Udało im się wyjść z genjutsu... Ale nie wrócili do swoich ciał.


Taka tam przedświąteczna niespodzianka! ;) 
  Zamiana zawsze mnie poniekąd fascynowała, więc pomyślałam sobie "A czemu nie?" i oto jest! 
Mam nadzieję że objaśniłam trochę wam ;)

18 grudnia 2018

One Shot: Noc

Z racji tego, że dzisiaj są moje urodziny postanowiłam naskrobać coś nie coś! Jest to luźna historia, ale przestrzegę, że mogą się pojawić temat alkoholu i innych używek, a także podteksty.

One-Shot: Noc

 Uchiha Sasuke leżał w łóżku nie będąc pewnym, co ma ze sobą zrobić. Wczoraj były jego 25 urodziny i normalnie nie przejmowałby się tym, co się stało, gdyby nie pewna granatowowłosa dziewczyna w jego ramionach...
  Wspomnienia wczorajszego wieczoru uderzyły go, jak piorun. Jasne, przejrzyste, przebłysk chwili...

  Przyjęcie odbyło się w barze. Nie wynajmowali go dla siebie. Po prostu przyszli na miejsce, wcześniej ugadani. On i znajomi, z którymi utrzymywał kontakt. Ludzie tańczyli, gdy on palił przy otwartym oknie, podczas gdy barman dolewał mu do szklanki wcześniej zamówione whisky.
  Sakura rozmawiała z Ino o nowinkach modowych stolik dalej, a Naruto grał na dole w bilarda, choć co jakiś czas zerkał w kierunku różowowłosej.
  Bar był trzypiętrowy. Parter było miejscem, gdzie mieściły się dwa stoły bilardowe, duży telewizor, gdzie aktualnie było widać końcówkę meczu oraz kilka kanap, gdzie mogli rozluźnić się goście. Na pierwszym piętrze był on przy barze. Tutaj były stoły ustawione w taki sposób, aby klienci mogli także potańczyć. Na drugim był właściwie dach, gdzie ludzie wychodzili zapalić lub odetchnąć. 
  Właśnie zmierzał na dół, gdy na schodach wpadła na niego dziewczyna, chwycił ją za nadgarstek, aby nie spadła ze schodków. Zauważył mokre ślady na jej policzkach i spływające czarne od tuszu do rzęs łzy.
 - Naruto znów był dupkiem? - Zapytał tylko dziewczyny.
  Ostatnio Uzumakiemu zdarzało się to coraz częściej. Ilekroć miał alkohol we krwi bywał wprost chamski dla swojej dziewczyny, która to akceptowała.
  Znał ją. Pracowała jako kelnerka w tym przybytku, aby dorobić. Pogodziła się szybko z utratą majątku swojej rodziny. Powodem był właśnie blondyn. Ojciec dziewczyny wyraził się jasno co do jej związku z nim, ale ona wolała stracić bogactwo niż jego. Sasuke ją za to podziwiał, bo to Hiashi właśnie opłacał jej studia artystyczne. Samo przekonanie ojca do tego było nie lada sztuką, ale gdy związała się z Naruto... Kropla przelała czarę. Hyudze zależało na życiu córki i jej stabilizacji, a gdy wybrała Uzumakiego, zwykłego gościa, który dorabiał rozwożąc żarcie w Ichiraku Ramen postawiła na swojej przyszłości krzyżyk. Naruto nie był zły, ale czasem - zazwyczaj gdy wypił za dużo - bywał okrutny względem swojej dziewczyny. Nigdy jej nie uderzył, ani nie wyzwał, ale czasami stawiał ich związek pod znakiem zapytania. Praca kelnerki nie należy do najłatwiejszych. Trzeba być miłym, uśmiechać się i być miłą dla ludzi. Praca z ludźmi wiążę się właśnie z uprzejmością i "wchodzeniem" w cztery litery.
  Dla Sasuke było to zupełnie niezrozumiałe. Dziewczyna, która miała szansę zostania wyjątkowym architektem skończyła jako zwykła kelnerka. Przekreślić swoje szansę dla miłości? Brednie. Uchiha był człowiekiem biznesu i we wszystkim widział zysk, a w czym nie to nie wchodził w to.
 - N-nie. - Odparła, łamiącym się głosem.
 - Chodź. Zrobisz sobie przerwę. Aiwa nie będzie zła. - Skinął do swojej szwagierki głową, a ta machnęła jedynie ręką. 
  Aiwa była blondynką o pochmurnych niebieskich oczach i jasnej karnacji, miała pojedynczy kolczyk w dolnej wardze i w chrząstce, prócz tego miała połowę serduszka na piersi z inicjałami jej drogiego męża. Wyglądała jak bliźniaczka Uzumakiego, ale nią nie była. Nosiła dumne nazwisko Uchiha od czterech lat. Właścicielka baru a jednocześnie żona jego drogiego brata była mocno stąpającą po ziemi kobietą, ale jednocześnie była pełna wyrozumienia. Dała pracę Hinacie, gdy ta potrzebowała pomocy materialnej, pomogła jej również gdy ta szukała mieszkania. Teraz ex-dziedziczka rodzinnej fortuny mieszkała wraz ze swoim kotem w mieszkaniu Aiwy, która oddała jej je, gdy powiedziała sakramentalne "tak". Powód? Traktowała Hinatę jak młodszą siostrę i nie wyobrażała sobie zostawienia jej na lodzie, gdy właściciel mieszkania wynajmowanego przez Hinatę pokazał jej środkowy palec. Gdzie wtedy był Naruto? Gdzie był, gdy Hinata została wygnana z własnego domu? Oczywiście, że ją wspierał, ale sam miał wtedy trudności z utrzymaniem siebie, a jego skromne mieszkanie było za małe, aby mógł ją przyjąć.
 - N-nie mo-...
 - Możesz. Chodź. - Chwycił jej nadgarstek i zaprowadził na górę, na dach.
  Nie było prawie nikogo, co go nawet ucieszyło. Hinata była pokorną i skromną osobą, ale przy tym miała w sobie tyle przyzwoitości i naiwności, że nie powie złego słowa o Naruto, nawet gdyby ten dałby jej w twarz! Nie lubiła plotkować, ani zwierzać się ze swoich problemów.
  Usiedli na ławce. Sasuke podał jej chusteczkę, aby mogła się ogarnąć.
 - Więc...? O co chodziło? - Zapytał.
  Skąd u niego słabość do dziewczyny przyjaciela? Czasami myślał, że bardziej dba o ich związek niż jakikolwiek swój. Uwielbiał cichą dziewczynę swojego najlepszego przyjaciela, to on ich najczęściej godził. Powód? Sam nie wiedział jaki to powód, może żaden?
 - Naruto... nie spodobało się, jak... - Otarła materiałem oczy, uważając przy tym na makijaż. 
  Przez myśl Sasuke przeszło, że gdy ma je pomalowane wygląda jak ślepa panda.
 - No? Co mu się nie podoba? - Dopytywał.
 - Że... że Kiba-kun się do mnie uśmiechnął i życzył powodzenia w pracy na odchodne... - Popatrzyła na niego sarnimi oczami, widocznie nie rozumiejąc sytuacji. - Uchiha odetchnął ciężko, ale zaraz po tym roześmiał się. - Co-co cię tak śmieszy?! - Zapiszczała cicho, rumieniąc się z zażenowania.
 - Ty, Hyu... Hinata. - Złapał oddech. - Nie masz pojęcia, jak patrzą na ciebie faceci, nie?
 - Patrzą na mnie? - Zamrugała, a on poczuł że chce mu się znowu śmiać.
  Sasuke nie robił tego często, a nawet jego przyjaciele go pytali czy w ogóle potrafi. Hinata od czasów liceum i po nich była osobą, która potrafiła go rozbawić nawet głupim żartem w stylu "puk puk". Było to dziwne, ale potrafili się zrozumieć i czuć swobodnie przy sobie. Mieli w sobie tą uspokajającą aurę, której brakowało Sakurze czy Naruto. 
 - Tak, Hinata. Aż zbyt często. - Westchnął. Dziewczyna nigdy nie wykazywała zainteresowania kimkolwiek poza Naruto, był jej obsesją, ale to nie znaczyło, że inni nie próbowali. - Hinata, jesteś piękną dziewczyną i inni to widzą.
 - Ale mam chłopaka...
 - To coś zmienia myślisz? Nie masz na czole jego imienia, a naszyjnik z N wiele nie zmienia. To nie obroża, a obrączki też nie nosisz. 
 - Więc co mam robić...? Chciałabym, aby Naruto... zrozumiał, że kocham tylko jego... Nie chcę być z kimkolwiek innym... - Granatowowłosa spuściła wzrok, co nie było typowe. Zazwyczaj mówiąc o miłości, którą żywiła względem niego patrzyła w oczy rozmówcy.
 - Mówisz tak, ale czy tak czujesz? - Przechylił głowę w bok.
 - Ja... - Zamikła, patrząc na swoje przepracowane dłonie.
 - Chodź. - Chwycił ją za rękę i zaczął iść w kierunku drabinki.
  Drabinka była opuszczana i tworzyła drogę ucieczki w razie pożarów. A teraz była wyjątkowa sytuacja. Może to przez alkohol we krwi porwał księżniczkę od blond rycerza? Może był złym smokiem, który chciał ją dla siebie? A może był po prostu przyjacielem, którego zabrakło? 
 - Sasuke-san! Ja mam pracę! 
 - Aiwa ci daruje! Chodź! - Zszedł przodem i asekurował ją, aby nie spadła.
  Noga jej się omsknęła przy trzecim szczebelku i spadła wprost w jego ramiona. Sasuke wyczuł w jej włosach zapach dymu, alkoholu i kwiatów lawendy, ten ostatni zapadł mu w pamięć.

  Ostrożnie wstał z łóżka, aby jej nie obudzić. Patrzył chwilę na jej nagie ciało, okryte ciepłą, puchową kołdrą. Pokręcił głową sfrustrowany i poszedł do łazienki. Przemył twarz wodą.

  Chodzili bez celu po mieście. Nocne scenerie były miłe dla oka. Byli gdzieś w połowie drogi na drugi koniec miasta, gdy do Sasuke zadzwonił telefon, ale po zobaczeniu kto to wyrzucił go przez okno.
 - Dzisiaj nie przejmujemy się niczym, Hime. - I ruszyli dalej.
  Byli w zwykłym fast foodzie, zamówili sobie hamburgera na wynos i zjedli go na pół, siedząc na moście, rozmawiając o czasach liceum. 
 - Lub wtedy, gdy Shikamaru zasnął na lekcji i Asuma-sensei kazał mu przeprowadzić zajęcia! - Przypomniała sobie Hinata, śmiejąc i zlizując z palców keczup, o który wybłagała Sasuke, bo nie lubiła majonezu.
 - Mów, co chcesz, ale dzięki temu zrozumiałem funkcje kwadratową! - Uśmiechnął się, zabierając pomidora, którego wywaliła, aby on mógł go zjeść.
 - He? Ale jak zdałeś w takim razie skoro to było pod koniec roku...? 
  Uchiha nachylił się do niej, konspiracyjnie szepcząc.
 - Zawsze od ciebie ściągałem.
 - Osz ty! - Roześmiała się.
  Prawdę mówiąc tego potrzebowała. Chwili śmiechu. Nie pracy, nie monotonii. Potrzebowała chwili dla siebie, chwili z przyjacielem, a nie przyjaciółek, które mówiły jej, że tego chciała, że to miłość, że powinna wybaczyć i zapomnieć. Potrzebowała chwili relaksu i zapomnienia, które teraz dawał jej najlepszy przyjaciel jej męża.

  Uchiha patrzył na swoje odbicie, zastanawiając się, jak mogło do tego dojść. Jak mógł to zrobić swojemu przyjacielowi. Początkowo chciał uciec, ale wiedział, że to nie jest jego działanie. Musi wziąć odpowiedzialność za to, co zrobił.

  Kolejnym punktem był zwykły spożywczak, gdzie kupili alkohol. Hinata jako kelnerka nie mogła pić alkoholu, a że nadarzyła się okazja to czemu nie? Kupili więc wódkę i sok. Usiedli w parku przed stawem.
  Sasuke zarzucił jej swoją kurtkę na ramiona, aby nie zamarzła. 
 - Ugh... - Hinata upiła mały łyk i popiła szybko sokiem miętowo-jabłkowym, krzywiąc się na smak.
 - Wódka nie ma smakować, jak smakuje to zaczynasz mieć problem. - Zabrał przeźroczystą butelkę i upił spory łyk.
  Hinata pokręciła głową z uśmiechem, nawet podziwiając przystosowanie Uchihy do alkoholu. Ostry smak palił ją w gardle, rozgrzewając.
 - Co chcesz robić dalej? - Zapytała dziewczyna, zbierając włosy, aby je rozpuścić.
 - Hm. Dużo rzeczy. Może zaczniemy od prostej gry... "Nigdy nie..." kojarzysz? - Uśmiechnął się, widząc jej zmieszane spojrzenie. - Proste. Pijesz, gdy czegoś nie robiłaś lub robiłaś. Ja powiem, że nigdy nie farbowałem włosów, a ty farbowałaś to pijesz.
  Skinęła głowę, przegryzając wargę. Nie była pewną tej gry, bo jedyną szaloną rzeczą było pójście z Naruto, a nawet w związku z nim, nie miała czasu na zabawę, aby mieć jakieś... Szalone historie. To można powiedzieć, że jest jej pierwsza historia warta opowiedzenia.
 - Ja zacznę. Nigdy nie całowałem dziewczyny. - Upił łyk i podał jej, ale ta odmówiła. - He? Kogo całowałaś? Yasu?
 - Tak, to moja przybrana siostra... Mamę... Hanabi... i babcię! - Uśmiechnęła się wesoło, niewinnie patrząc na niego.
 - Nie nie! Nie ten rodzaj pocałunku... Chodzi mi o francuski pocałunek. - Przechyliła głowę w bok, gdy się do niej nachylił - Czy mam ci zaprezentować...? Czy ten bałwan nigdy nie całował cię, jak mężczyzna powinien pocałować kobietę? 
 Granatowowłosa spłonęła rumieńcem i odsunęła się natychmiast, a on poczuł w sobie rosnące rozbawienie, widząc, jak próbuje ukryć czerwone policzki. Chwycił ją za podbródek, zmuszając, aby powróciła na swoje miejsce. Złożył na jej ustach delikatny, słodki pocałunek, który pogłębił zanim zdążyła zareagować.

  Dotknął swoich ust. Czy to był sen? Czy on pocałował dziewczynę swojego przyjaciela? Ot tak?! Poczuł jak rośnie jego obrzydzenie względem siebie. Później były przebłyski.

  Leżał nad nią, obsypując pocałunkami szyję...

 - To się nie dzieje

  ...Cicho jęknęła, gdy przegryzł skórę na jej szyi...

 - To się nie mogło stać.

 ...Owinęła nogi wokół jego bioder, oddychając szybciej...

 - Ale stało. - Usłyszał cichy ton głosu.
  Stała, owinięta kołdrą, wpatrywała się niego. Widział na jej śnieżnej szyi posiniałe znaki.
 - Hinata, ja...
  Uniosła dłoń, uciszając go.
 - Nie. To nie ty... To również ja... - Wzięła oddech, a on patrzył z przerażeniem na jej twarz. Z jej oczu płynęły łzy wstydu. - Zdradziliśmy go obydwoje, Sasuke.
  Skinął wolno głową, nie był pewny, co ma robić. Podszedł do niej i objął. Chciał znów być dla niej przyjacielem, gdy ta płakała. Objęła go, czując, że gdy tego nie zrobi padnie.

  Minęła godzina. Oboje byli już ubrani. Siedzieli w eleganckim salonie ciemnowłosego i pili herbatę, choć ta tylko stała na stoliczku nietknięta i już zimna. Oboje wiedzieli, co będą musieli zrobić. Powiedzieć prawdę i prosić o przebaczenie, ale Hinata... Ona sama nie wiedziała, czy tego pragnie.
 - Skoro... nie wiesz, to co tu jeszcze robisz? - Nie chciał aby zabrzmiało to chłodno.
 - Co masz na myśli? - Jej głos przyszedł, choć był nie wiele cichszy od szeptu.
 - Jesteś młoda. Zostaw tego błazna. Wyjedź na jakiś czas i poukładaj sobie wszystko.
 - To nie jest takie proste... - Westchnęła cicho, przyciągając nogi do niego.
 - Nie jest, ale nie jest też niemożliwe. Hinata. Straciłaś wszystko dla tego błazna! A co on dla ciebie zrobił!?! Poza tym, że wymyślał ci zdrady?! Obwiniał o rzeczy, które nie miały miejsca?!
 - Ale to ja go zdradziłam! - Krzyknęła po raz pierwszy od kłótni z ojcem, gdy odchodziła. - Ja go zdradziłam...
 - Byłaś pijana. Ja też...
 - Co to zmienia? Co to zmienia? - Pytała, chowając twarz w dłoniach.
  Uklęknął przed nią, chwycił jej ręce.
 - To, że nie panowałaś nad sobą. To był alkohol, nie ty. Jesteś zbyt słodka, aby wiedzieć, co robić z ludźmi i... Co ludzie podczas tego mogą stracić. Nic się nie stało.
 - Straciłam z tobą dziewictwo, czy to nadal nic? - W tych słowach jednak nie wyszukał się tego, że go obwinia.
  Zamilkł, nie wiedząc... po raz pierwszy nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć. Zacisnął dłonie na jej dłoniach.
 - Ty i on... nie...?
 - Nie chciałam z nim tracić... nie przed ślubem... - Westchnęła ciężko, oddając uścisk.
 - Wy... planowaliście...
 - Nie, nie! Kiedyś o tym wspominaliśmy częściej... ale teraz...
 - Teraz nie.
 - Teraz nie... - Odparła ciężko, czując jakby spadł na nią kamień i przytłaczał ją, i rósł, i rósł.
 - Odwiozę cię do domu.
  Po pół godzinie była przed domem Naruto wraz z czarnowłosym. Zastała go tam. Spał na łóżku w bokserkach z telefonem komórkowym w ręce.
 Hinacie przeszło przez myśl, że musiał dzwonić do niej i jej znajomych przez całą noc, a przez to poczuła się jeszcze gorzej. Jej myśl jednak została przerwana, gdy zobaczyła sms'a...
 - Co jest kurwa...? - Uchiha stanął nad nią, gdy czytała niedokończoną wiadomość.
 Wstała gwałtownie, chwyciła za wazon, wyciągnęła z niego swoje ukochane kwiaty - lawendowo-różany bukiet i wylała zawartość na głowę Uzumakiego, wyrzuciła na jego kwiaty i wyszła z pomieszczenia, mijając Uchihę. Zatrzymała się przy nim, obejrzała z wyrzutem na Naruto.
 - Zdradziłam cię w nocy. Wyjeżdżam. Tak trudno to powiedzieć, NARUTO? - I odeszła.
  Naruto siedział z kwiatami na głowie i patrzył skołowany na swoją dziewczynę. Sasuke popatrzył za nią, na przyjaciela i nie wiedział co ma zrobić. Wyszedł za nią.

  Hinata szła w kierunku przystanku autobusowego. Szybko. Uchiha dogonił ją i chwycił za nadgarstek.
 - Co się stało?
 - Mnie pytasz? Zapytaj GO o wiadomość. Cztery lata... Kurwa cztery lata, rozumiesz?! - Wrzasnęła.
  Hyuga Hinata, ex-dziedziczka właśnie po raz pierwszy w życiu przeklnęła! Wzięła oddech, czując jednocześnie ból, jak i wstyd. Była zagubiona i nie wiedziała, co ma z tym zrobić. Popatrzyła na niego.
 - Wiedziałeś o tym?! Jesteś jego przyjacielem! Oczywiście, że wiedziałeś, a ja... - Chwycił ją za ramiona i potrząsnął.
 - O czym?!
 - Więc nie wiedziałeś... Jego zapytaj... Tak, zapytaj jego. Ja... ja idę. Idę do domu. - Wyswobodziła się z uścisku i odeszła.
  Uchiha stał jeszcze chwilę i nie wierzył.

  Minął miesiąc od jej odejścia. W tym czasie Naruto powiedział o swoim związku z Sakurą. Dlaczego? Związek z Hinatą był dla niego obowiązkiem, bo poświęciła dla niego tyle. Uchihę jednocześnie to brzydziło, a jednocześnie go rozumiał. Jednakże co do nocy... Blondyn nie wyglądał na przejętego, po prostu żałował, że to nie potoczyło się inaczej, że nie zdołał wyjaśnić Hinacie tego.
  Jednak Hyuga nie mogła ot tak sobie darować lat, które straciła. Rzeczy, z którymi się pożegnała dla faceta, który kochał ją... który właściwie jej nie kochał.
  Noc z Uchihą uświadomiła jej kilka rzeczy. Na początek to, że musi sobie wszystko poukładać i zniknąć. Po prostu któregoś dnia odeszła. Wypowiedziała umowę w barze i odeszła do Suny.
  Uchiha jednak nie wydawał się aż tak przybity, albo raczej nie pokazywał tego. Dlaczego? Bo teraz nic by nie zmienił. Rozumiał swoich przyjaciół. Żałował Hyugi, ale nie chciał jej zatrzymać w mieście, gdzie miała tyle wspomnień związanych z Uzumakim. Nie smucił się, że związek Hinaty padł. Był przez jakiś czas zły rzecz jasna na przyjaciela, który nie miał jaj, aby powiedzieć jej prawdę, ale jednocześnie wiedział, że nie wielu miało siłę spojrzeć w oczy kobiecie tak delikatnej, jak ona.
 - Hej, Sasuke. - Aiwa podała mu kieliszek z sake. - Jak się masz? Już niedługo wielki dzień, hm?
  Od czasu jego urodzin minął kolejny rok. Piękne, niesymetryczne dwadzieścia siedem. Nie świętował swoich urodzin.
 - No jestem zaproszony w każdym razie.
 - Idziesz? - Dopytywała kobieta, myjąc kufle.
 - Możliwe. A ty i Itachi? - Wypił na raz. - Czy darujecie sobie imprezę roku?
 - Wiesz... odkąd pewna kelnerka mnie zostawiła jest mi ciężko wyrwać się z baru... - To była półprawda. Aiwa, gdy tylko dowiedziała się prawdy zostawiła ślad pod okiem Naruto, ale także Sasuke. Nie powstrzymała się także przed uderzeniem Haruno.
  O ile Uchiha Sasuke był wyrozumiały, o tyle jego szwagierka nie. Brzydziła się zdrady, ale jeszcze bardziej kłamstwa. Sasuke oberwał za wykorzystanie Hinaty, Naruto za oszukiwanie, a Sakura za utrzymywanie kłamstwa. Rok to długo, ale nadal Uzumaki i Haruno nie mają wstępu do jej baru. Pogodzenie z młodszym bratem jej męża było prostsze z powodu więzów rodzinnych.
 - Dzień dobry! - Przywitała się z klientką, która zasiadała na stołku przy barze. - Co pod-... - Kobieta uśmiechała się przez łzy.
  Długie do pasa włosy koloru nocnego nieba były rozpuszczone, jasne księżycowe oczy błyszczały z powodu wzruszenia, a uśmiech cisnął się na jej usta. Skóra mimo że blada była muśnięta przez słońce. Krótkie spodenki z jeansu i koszulka z logo jakiegoś zespołu, torebka wisiała luźno na jej ramieniu, a na szyi aparat fotograficzny na smyczy.
  To była różnica od dziewczyny sprzed dwóch lat. Ta była zrelaksowana. Aiwa uśmiechnęła się i rzuciła na Hinatę, płacząc i wyklinając na czym świat stoi.
  Jego starszy brat zszedł z góry i uśmiechnął się na ten widok.
 - Witaj w domu, Hinata.
 - Wróciłam do domu. - Odpowiedziała, obejmując przyjaciółkę-szefową, skierowała białe kule do Sasuke, który uniósł kieliszek, pijąc na jej cześć.
 - Noc jeszcze młoda. Zatrzymasz się na czystą? - Zapytał.
  Nie liczył na nic więcej poza towarzystwem Hinaty.
 - Tak. Mamy przed sobą czas.

Taka tam urodzinowa niespodzianka ;)  Wpadłam na to, czytając fanficki i słuchając muzyki (swoją drogą polecam włączyć sobie składankę Carrie Underwood - Before He Cheats dała mi sporo weny na napisanie tego!)
Cóż... Nigdy nie byłam fanką  wielką  NaruHiny, no niestety. Jak pewnie możecie to odczuć nie za bardzo przepadam za bohaterem tytułowym. No niestety!
Co by tu jeszcze powiedzieć? Moje odczucia względem Sakury trochę opisałam za pomocą postaci Aiwy. Tu niestety zawiodę jej fanów. Staram się to zatuszować w niektórych momentach.
Zrobienie z Naruto gościa, który zdradza swoją dziewczynę? Oh tak, nie mam sobie za złe. To w końcu fikcja autorska! :D
Coś jeszcze...? Hm... Przypomni mi się zapewne jak opublikuje! A teraz wkleje kilka obrazków bo tak xD


Fanfic / Fanfiction de Naruto - Um pouco de caos

Fanfic / Fanfiction de Naruto - Entre Amor e Ódio - Capítulo 1 - Lembrança
bem eu nao shippo NaruSalu,( enho te raiva de quem shippa!) so to aqui por causa de SasuHina (que é o AMOR DA MINHA VIDA!!!)
Itachi and Sasuhina by Kohane-chan
Naruto - Sasuke Uchiha x Hinata Hyuuga - SasuHina
『ιмágeneѕ de eѕтe ѕнιpp тan нerмoѕo』  [ SasuHina'S este es su lugar, … #detodo De Todo #amreading #books #wattpad
(Czy tylko ja uważam to za całkiem słodkie....?)
Sasuke e Hinata (SasuHina) || Naruto #crackedskulldrawings
Como dije en la anterior pine solo le pongo por algunas personas que le gusta este shippeo(creo que estoi incluida jeje)
『ιмágeneѕ de eѕтe ѕнιpp тan нerмoѕo』 [ SasuHina'S este es su lugar, … #detodo # De Todo # amreading # books # wattpad


Na tym kończę! Po sylwestrze będzie dopiero kolejny rozdział~!
Pa, pa~!

17 grudnia 2018

Rozdział 13: Kolejna misja


  Sasuke podejmował się każdej misji jakiej mógł, aby zarobić uczciwą pracą na odremontowanie swojego domu w dzielnicy Uchiha. Niestety nie mógł się podjąć trudniejszych, lepiej opłacanych zadań z powodu zaufania Hokage i rady. Zastanawiał się jak długo jeszcze będzie musiał mieszkać u swojego byłego mistrza.
  Był rozdarty. Wspomnienia dzieciństwa odebrane mu w tak karygodny sposób dawały mu ból. Ilekroć mijał dzielnice widział ją... Zrujnowaną, zapomnianą i nawet pogardzaną.
  Właśnie zebrał ostatni owoc z drzewa i postawił ciężki kosz wypełniony soczystymi i słodkimi brzoskwiniami.
 - Oi, dziadku, skończyłem. - Podszedł do siwego pomarańczowego nieco zgarbionego starca.
 - Ah, dziękuję, chłopcze...! Może weźmiesz sobie kilka do zjedzenia? - Starzec uśmiechał się uprzejmie, oferując papierową torbę, aby mógł sobie włożyć do niej parę owoców.
  Sasuke nie chciał ich brać, w obawie że starzec to po prostu otruje. Z drugiej strony przecież sam zrywał owoce. Chwycił za torbę, kiwając starszemu głową. Wziął że skrzyni okrągłe owoce i zastanawiał się co ma z nimi zrobić. Nie lubi słodyczy, a sam ich zapach przyprawia go o chęć rzucenia o ścianę.
 - Ah i jak skończysz to Hokage przysłała do ciebie notkę. - Starzec podał mu kartkę z odręcznym pismem piątej.
  Przeczytał ją szybko. Ma się zjawić w biurze. Miał nadzieję że wreszcie jego okres próbny dobiega końca.
 - Dziękuję... Za owoce. I do widzenia. - Zaraz po tym z pakunkiem odszedł.
  Szedł od razu do siedziby Hokage, aby dowiedzieć się, co dla niego szykują. Mijał znane stragany z warzywami i przystanął przy tym z pomidorami. Zastanawiał się czy ma wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić. Obliczał w głowie sumę, czy aby później wystarczy mu na zakup mebli, gdy ktoś go uprzedził. Już odzywał się, aby poprosić sprzedawce o trzy jedyne, które zostały, gdy blada ręka chwyciła za zielony krzaczek, który je trzymał razem.
  Spojrzał na osobę z gniewem, ale zaraz mu przeszło na widok ogromnego brzucha kobiety. Długie, ciemne, pofalowane włosy zebrane zostały w niezgrabną kitkę.
 - Uchiha Sasuke... więc jesteś z powrotem. - Jej głos przerwał mu myślenie, patrzył na kobietę, która o dziwo uśmiechała się, dotykając delikatnie grubego brzucha. - Dobrze, że wróciłeś.
  Słyszał to już dosyć często od swoich przyjaciół, ale usłyszenie tego z ust kobiety ciężarnej, która ledwie może trzymać zakupy sprawiła, że to było... bardziej prawdziwe niż sztuczne. Wyciągnął dłoń po koszyk wiklinowy.
 - Ledwie pani chodzi, pani...
 - Kurenai Yuhi. - Uśmiechnęła się szerzej, oddając mu kosz.
 - Nie poznałem... Przepraszam. - Mgliście przypomniał sobie kobietę, która była sensei drużyny ósmej.
 - To pewnie przez mój apetyt. - Roześmiała się, widząc zaskoczony wzrok Uchihy. - Nie patrz tak, arbuza nie połknęłabym w całości.
  Uśmiechnął się ledwie widocznie. " Chyba próbuje przerwać niezręczność. " - Pomyślał, gdy szli do jej domu.
 - Uchiha-san... Chyba misje rangi D weszły ci w krew, co? Czy pomaganie ciężarnej to nie misja? - Zapytała w którymś momencie.
 - Wbrew pozorom odebrałem dobre wychowanie. - Odparł chłodno.
 - Ah, rozumiem. - Popatrzyła na niego nie zrażona tonem głosu. - Powoli przyzwyczajasz się do życia w wiosce, hm?
  Popatrzył na zakupy w koszu i zamyślił się, czy naprawdę tak było? Czy po prostu to jeden ze sposobów Hokage, aby zdobyć jego zaufanie? Popatrzył podejrzliwie na kobietę, na jej brzuch. " Nie wykorzystaliby ciężarnej, mimo, że jest ex-kunoichi. " - Nie wątpił w jej umiejętności, ale wolał myśleć, że Konoha ma w sobie jeszcze trochę empatii.
 - Tak... Choć to... ciężkie.
 - Hm... Może wejdziesz na herbatę i porozmawiamy? - Zaprosiła go, otwierając drzwi.
 - Nie mogę. Hokage nie może przecież czekać, ale kiedyś chętnie. Dziękuje. - Pokręcił głową, oddając zakupy.
 - No rozumiem... wpadnij, kiedy będziesz miał dosyć Kakashiego lub potrzebował kobiecej rady! - Uśmiechnęła się, odbierając swój koszyk.
 - Skorzystam, dziękuje. - I odszedł.
  Kurenai nawet nie zorientowała się, że zostawił jej parę słodkich, pomarańczowawych owoców. " To dobry dzieciak. " - Przeszło jej przez myśl, gdy wypakowywała zakupy. Spojrzała w kierunku zdjęcia na półce i uśmiechnęła się. Zdjęcie było stare. Była na nim ona i jej zespół, który przytulał albinoskę z opatrunkiem wokół głowy. " Hokage może być spokojna, gdy jej przekażę mój raport. "

  Hinata stała na środku i wpatrywała się, słuchając uważnie słów Tsunade. Jej nowa misja to nie tylko eskorta, ale i ocena Uchihy podczas tej misji. Rozumiała to, ale nie chciała. Czy nie powinien być to ktoś, kto go znał wcześniej? Kto by umiał sobie z tym poradzić? Dlaczego z całej Konohy musi być to ona? Zadawała sobie te pytania, ale jednocześnie znała odpowiedź.
  Do biura wkroczył czarnowłosy młody mężczyzna, nawet na nią nie zerkając.
 - Sasuke. No wreszcie. Jak misja u pana Jirou? - Piąta oparła łokcie o biurko, patrząc z udawanym zainteresowaniem.
 - Znośnie. Kiedy odebrać zapłatę? - Teraz półokiem zerknął w stronę Hinaty.
  " Gdzie wtedy zniknęłaś, hime? " Mgliście przypominał sobie przyjęcie, które zorganizowali dla niego przyjaciele, ale zaraz pomyślał sobie, że to nie jest jego sprawa. Przynajmniej jeszcze nie.
 - Po tej misji się rozliczymy. - " Kolejna, co? " - Dotyczy pana Azury. Mieszka w Nekogakure. Jest to mało znana wioska położona na wschodzie kraju ognia. Hinato, znasz drogę? - Zwróciła się do Hyugi, która skinęła krótko głową. - Oczekuje spotkania z panem Kiyoshim, którego macie eskortować.
  Osobiście Sasuke nigdy nie słyszał o wiosce ukrytej wśród cieni kotów. Nie był pewien, czy powinien znać i czy chciał. Plotki o tej wiosce mówią, że mieszkają tam kociarze i wariaci. Już się obawiał osoby, którą mają przeprowadzić.
  Do pomieszczenia wszedł - został wpuszczony - dumnie biały kocur ze złotymi oczami. Sasuke drgnęła brew.
 - To jest Kiyoshi, macie go eskortować do Nekogakure. - Hokage omal nie wybuchnęła śmiechem w twarz Uchihy, gdy patrzył z niedowierzaniem na puchatą kulkę, która właśnie myła sobie łapkę, siedząc na środku pomieszczenia.
 - Purpurrr!- Zamruczał, gdy Hinata wzięła go na ręce.
  Kocur wtulił się w jej klatkę piersiową.
 - Liczę, że misja przebiegnie sprawnie. Macie go zabrać do świątyni w wiosce i powrócić z nim po trzech dniach.
  Hokage dopowiadała szczegóły ich misji, a Sasuke czuł się, jakby ktoś oblał go zimną wodą. Misja została sklasyfikowana jako rangi A i była bardzo dobrze płatna, ale nie rozumiał. " Jak ten sierściuch może być tak ważny? Co on ma niby robić w tej świątyni? Nasrać na wycieraczkę?! " - Czuł się, jak w jakiejś komedii, a jego partnerka do misji wyglądała na jak najbardziej poważną!
 - Wyruszycie w nocy. Liczę, że wam się uda. Możecie wyjść. - I po tych słowach opuścili pomieszczenie.
  Gdy Hyuga zamierzała odejść. Sasuke chwycił jej ramię, zatrzymując.
 - To są żarty, Hyuga?!
  Ciemnowłosa nie kryła zażenowania całą sytuacją. Ona sama miała parę pytań do Kiyoshiego, dlaczego muszą iść do wioski kotów, gdzie jest największe stężenie duchowej energii zdolne nawet do tego, że zwykły człowiek dojrzy cienia lub samego ducha. Chciała na razie trzymać Sasuke z daleka od tego. Wiedziała, że kiedyś dowie się o jej umiejętnościach, jak nie sam to ona mu powie, ale obawiała się tego. Im mniej wiedział o świecie, który ją oplatał tym było dla niego lepiej. A teraz co? Kiyoshi na siłę pchał go w kierunku duchów!
 - Sama chciałabym to wiedzieć, Uchiha-san, ale to misja. Musimy ją wykonać, prawda? Wiem, że teraz potrzebujesz tego... pieniędzy w sensie.
 - To nie może być tak proste! Dlaczego jest to tak wysoko oceniane, co?
 - Może ktoś poluje na kota, hm? - I to ku rozpaczy Sasuke nie był sarkazm. Była jak najbardziej poważna.
 - Żartujesz. Hyuga, chodzi o KOTA. - Oburzenie na mordce Kiyoshiego było nie do opisania, syknął zły na Uchihę i prychnął. - Jak to może być ważne?!
 - Uchiha-san! M-może to po prostu prosta misja, abyś mógł się... odkuć?
  Westchnął ciężko, nieprzekonany. " Dziwny sposób, ale niech jej będzie. " - Skoro tak Hokage chce to ukryć to niech tak będzie. Przynajmniej wyremontuje sobie dom za dobrze płatną misję.
  Zaczęli iść w kierunku majątku Hyuga.
 - Twoja mistrzyni jest w ciąży? - Zaczął rozmowę Sasuke, poprawiając torbę z brzoskwiniami. Tak, nadal mu trochę zostało i zastanawiał się co z nimi zrobić.
 - Kurenai-sensei... no tak... jest. Skąd to wiesz? - Przechyliła głowę, patrząc zaciekawionym wzrokiem.
 - Widziałem ją dzisiaj. Dźwigała zakupy. - Zerknął na jej zaskoczoną twarz. - Czemu nikt jej nie pomaga? Co z ojcem dziecka?
  Smutek uderzył w Hyugę. Wpatrywała się w białe futerko kota w jej ramionach, czując potrzebę płaczu. Pamiętała ten czas, kiedy jej sensei rozpaczała. Nawet pomyślała o usunięciu dziecka z obawy, że je odtrąci. Wtedy drużyna ósma i Shikamaru obiecali jej pomóc i tak też było. Chłopaki szykowali pokój dziecięcy, Yasu i Hinata przynosiły zakupy. Robili wszystko, aby Kurenai wypoczęła psychicznie. Teraz ich droga mistrzyni była w ósmym miesiącu ciąży, ale najwidoczniej Kiba czy inni mieli misję, a ona odmówiła pomocy genninów.
 " Będę musiała z nią porozmawiać na ten temat, gdy tylko wrócę! " - Przeszło przez myśl Hinacie, bo wiedziała, że Kurenai chce im pokazać, że mimo wszystko potrafi o siebie zadbać.
 - Asuma-sensei... nie żyje, Sasuke-san. Zmarł parę miesięcy przed twoim powrotem, choć zmarł to złe określenie. Został zabity.
  Sasuke drgnął. Poczuł coś w rodzaju... skruchy. Nie odzywał się aż do bramy klanu Hyuga.
 - Dziękuje za odprowadzenie, Sasuke-san... - Westchnęła cicho. - I... nie denerwuj się. To nie ty go zabiłeś.
  Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Wyglądała tak spokojnie. Przez chwilę czuł od niej bijące światło. Wpatrywał się w jej blade oczy, jakby zobaczył w niej coś... innego. Jakby ciepło, które przyciągało go. Przy niej nie czuł się, jak morderca, przestępca i najgorszy człowiek tego świata. Jakby to, że był zdrajcą odeszło.
 - Ah! I te brzoskwinie. Mam pyszny przepis na ciasto, jeśli chcesz mogę ci go podać albo upiec! - Podał jej po prostu torbę.
 - Bierz je. Nie lubię słodyczy. - Zaczął odchodzić. - Spotkamy się pod bramą o dwudziestej. Nie spóźnij się!
  Hinata stała zamrożona w szoku. Nie spodziewała się tego. Przez chwilę wydawało jej się, że widzi w nim jakąś iskierkę dobra. Patrzyła na owoce, wzdychając. Wróciła do domu, czując, że musi poważnie porozmawiać z Kiyoshim.
  Sasuke prawie biegł do mieszkania swojego sensei, otworzył drzwi kluczem i oparł się o nie, zamykając. Zaczął czuć się winny...
 - Co jest ze mną nie tak? - Westchnął do siebie, opierając głowę o drewniane drzwi.

  Ciemny płaszcz zaczął okrywać niebo, a pojedyncze gwiazdki rozbłyskiwać nad nim, brakowało tylko księżyca, który mógłby rozbłysnąć, ale ten krył się za chmurami.
  Hinata poprawiła Kiyoshiego w plecaku, spał w najlepsze. Przypomniała sobie ich rozmowę w pokoju...

 - Oszalałeś?! - Rzuciła go na łóżko, czując rosnącą w sobie złość. - NEKOGAKURE!?! I UCHIHA!?! 
 Kocur miauknął słodko, rozkładając się na poduszce.
 - Czy ty wiesz, jak mnie narażasz!? Mnie, siebie! Wszystkich! - Chodziła po pokoju, krzycząc, co nie było dla niej typowe.
 - Nyan, nyan! - Machnął łapką, jakby nakazując jej ciszę. Usiadła przed łóżkiem, patrząc na niego wymagającym wzrokiem. - Muszę udać się na partyjkę shogi z Azurą.
  Opadła na podłogę, patrząc szerokimi z szoku oczami w swojego mistrza.
 - No co? To bardzo ważne dla nas, bóstw! Poza tym... słyszałem, że możesz znaleźć tam kogoś o podobnej mocy do twojej. A jak nie to może znajdziesz sposób na wyplątanie się z ożenku! Nyan~! - Zaczął rechotać, a Hinata poczuła w sobie złość.
  Robił sobie żarty z jej przyszłości!

  Rozmowa była krótka, a uświadomienie kocurowi o jego bezczelności i maczaniu łapek w jej życie, choć część jej była nawet wdzięczna Kiyoshiemu za to. Nie była mu tak obojętna, jak myślała. Uśmiechnęła się słabo, patrząc na śpiącą postać kota w jej plecaku. Na razie trzymała go z przodu, ale później założy go na plecy, miała nadzieję, że nikt nie zaatakuje.
 - Hinata. - Usłyszała głos Shirou tuż obok niej.
  Drgnęła, ale skinęła głową ledwie widocznie. Wiedziała, że w każdej chwili może pojawić się tu Uchiha, a wolała, aby nie spotkał jej, gdy gada sama do siebie.
 - Czuję się znacznie lepiej i jak mówiłaś obserwuje kapitana ANBU. Nie wykonał żadnego ruchu, nie rusza się, ale widocznie kuracje z Hokage pomagają. Jeszcze raz wybacz, za radykalność.
  I tu był minus. Ci, których opętały duchy kończyli, przez jakiś czas przynajmniej, jako "warzywa". Ten stan utrzymuje się im dłużej duch mieszka w twoim ciele. Dwie dusze nieraz walczą o ciało, a silniejsza wygrywa. Jednakże musi to być za pozwoleniem Kiyoshiego, ale wracając. Etapy opętania są różne, ale gdy przekracza jakiś czas to dzieje się tak, że ten, do którego ciało należy nie je, nie śpi, ledwie można wymusić na nim jakiekolwiek ludzkie odruchy. Osoba po opętaniu zachowuje się, jak zwłoki z powodu obcej duszy w nim. Zdaje sobie sprawę z tego, ale nie potrafi o tym komukolwiek powiedzieć, ale to mija. Zapomina o niej i myśli, że to był sen. Okrutne działanie, ale przynosiło skutek.
 - Rozumiem... Obserwuj dalej... - Wyszeptała, głaszcząc kota.
  Martwiła się o tego człowieka. Nie chciała, aby dłużej cierpiał, ale jednocześnie rozumiała działanie Kiyoshiego. Shirou zniknął z jej oczu, a wtedy zdała sobie sprawę z obecności czarnowłosego Uchihy.
 - Przyszłaś wcześniej. Z kim gadałaś? - Zapytał, obserwując każdy ruch kobiety.
  " Było mnie słychać?! " - Krzyknęła w głowie, czując w sobie strach.
 - Ah, ja... do kota. Czeka nas daleka podróż!
 - Tsk! Cokolwiek, chodź! - I zaczął iść, nie czekając na nią.
  Założyła plecak na plecy, nie komentując zachowania Sasuke słowem, choć przez myśl przeszło jej, że Uchiha ma w sobie więcej z kobiety niż ona! Na przykład pewien czas w miesiącu, w którym to kobiety są bardziej drażliwe.
  Droga była dosyć długa, ale dla wykwalifikowanych ninja mogła potrwać do czterech-pięciu godzin biegu.
 - O szóstej rano możemy być, jeśli liczymy się z postojami na sen. - Sasuke biegł na przedzie, a Hinata za nim.
 - Wziąłeś pod uwagę możliwe ataki w obliczeniach? - Zadała to pytanie, próbując go dogonić.
 - Proszę cię. Kto by atakował kota?
 - Psy! - Roześmiała się cicho, ale przestała, gdy Sasuke popatrzył na nią lekko zirytowanym okiem.
  " Chyba udziela mi się humor Kiby..." - Przeszło jej przez myśl, gdy się rumieniła zawstydzona. Bez przeszkód zaczęli biec dalej. Noce były niebezpieczne, a jednocześnie skracały im czas drogi. W ciągu dnia mogli natrafić na karawany czy inne przeszkody, a nocą jedynie na bandytów liczących na łatwy łup. Dla Sasuke byli oni płotkami, a Hinata mogła łatwo ochronić siebie i wstrętny worek na pchły.
  Podróż powinna przejść bez przeszkód.

Dzisiaj krótko, bo... jestem leniwa >...<" 
No ale każdego czasem trafi ta choroba, prawda?
W następnym rozdziale dopowiem trochę o niewyjaśnionych (tak, spojlery!)

11 grudnia 2018

Rozdział 12: Przyjęcie

Przyjęcie

  Uspokojenie Nejiego nie było szczególnie trudne i przebiegło gładko! ... Kogo oszukiwać? Sasuke miał limo wielkości piłki golfowej i rozciętą brew. Oczywiście Hyuga nie był wiele lepiej potraktowany, krew płynęła mu strużką z kącika ust, a na policzku było widać rosnącą już fioletową gule.
  Hinata natomiast oberwała rykoszetem w brzuch od kuzyna przez co klęczała na podłodze w łazience i prawie zwymiotowała wcześniejszy obiad. Dopiero interwencja reszty powstrzymała szarpaninę. Naruto wraz z Kibą próbowali bezskutecznie przytrzymać Sasuke, a Lee z Shikamaru zajęli się Nejim, który wręcz kipiał ze złości. Jednak to było nic w porównaniu do irytacji damskiej części towarzystwa.
 - Debile! Po prostu debile! - Yasu przypominała teraz wściekłego psa gotowego do mordu. - Ni-ni jak mogłeś?
  Neji poczerwieniał ze wstydu. Wiedział, że biało włosa ma rację, a karcące spojrzenia ze strony koleżanki z zespołu, Tenten nie pomagało w niczym.
 - A po tobie Sasuke nie spodziewałam się takiego szczeniackiego zachowania! Grrr!
  Była gotowa ich rozszarpać na strzępy, skleić i znów rozszarpać. Zresztą nie tylko ona. Ino siedziała przy Hinacie sprawdzając jej stan, a Sakura już masowała pięści aby obydwu wbić w ścianę lub podłogę, choć sufit też jest jakąś opcją!
 - Panie, Panie... No już, już... Jesteśmy tu aby się bawić, nie aby się bić.
 - Widocznie dla Nejiego i Sasuke to nie tak oczywiste, Kakashi-san - Burknęła albinoska, obdarzając ich spojrzeniem mówiącym "bachory".
 - Oj ponoszą ich hormony! - Roześmiał się mistrz drużyny 7.
 - Hmp. Marne wytłumaczenie ale lepsze to niż żadne. Przeproście się!
 - Chyba Cię coś boli. - Uchiha obrócił głowę w bok.


 - Żaden Hyuga nigdy nie przeprosi Uchihy! - A długowłosy w przeciwną, zaciskając dłoń w pięść.
" Z takimi nastrojami to można pomarzyć o dobrej imprezie. " - Westchnął do siebie Hatake. Sam nie był pewien jak zgodził się na przyjście na imprezę z nastolatkami. Czuł się nie na miejscu, ale z drugiej strony nie był wcale taki stary!
 - Draniu przeproś Nejiego i miejmy to już z głowy!
 - Nie mam zamiaru. - Odwarknął jedynie.
  Kakashi spostrzegł buteleczki z sake. Nie wiedział skąd je wzięli, ale nie miał im tego specjalnie za złe i postanowił nie brnąć w temat. Wiedział, że alkohol wyzwala w ludziach emocje, o których niektórzy woleliby milczeć. A może to by ich rozluźniło?

Dwie Godziny Później

  Impreza trwała w najlepsze. Byli wszyscy z roku Sasuke, a przynajmniej ci, których bardziej kojarzył. Lee z Naruto urządzili sobie zawody w piciu nawet! Tenten z Hinatą siedziały w kącie i rozmawiały, Ino z Sakurą plotkowały, co chwila zerkając w stronę młodego Uchihy. Choji jadł w towarzystwie Kiby, każdy znalazł sobie zajęcie, czy to picie czy to rozmowy czy choćby taniec.
 - Hej! - Uwagę wszystkich przykuła albinoska z zadziornym uśmieszkiem, machająca zwykłą butelką po napoju. - Zagramy!
 - Ooo! Chętnie! - Ino zaklaskała na pomysł Yasu.

Znalezione obrazy dla zapytania ino yamanaka smile

  Nikt nie chciał sprzeciwiać się pomysłowi jednak, bardziej obawiając się złości dwóch dziewcząt. Usiedli, więc w kole.
 - Ja passuje. - Uchiha machnął ręką, wstając i kierując się do wyjścia.
  Nie było mu to jednak dane, gdyż jego dwójka przyjaciół, Naruto i Sakura chwycili go pod ramię i siłą, której nie brakowało różowowłosej usadzili go i dla pewności usiedli po jego stronie.
 - Oj, Sasuke! Zostawisz tak przyjaciół? - Jego mistrz siedział jeszcze na kanapie, zerkając na nich znad książki.
  Białowłosa chwyciła pomarańczowe porno z fabułą z rąk szarowłosego i wyrzuciła za siebie, gdzie zniknęło w chmurce jasno-brązowego dymu!

 Znalezione obrazy dla zapytania kakashi hatake shocked

  Czarnowłosy uśmiechnął się, widząc bezcenne przerażenie w oczach mistrza.
 - Haha! Ja sobie odpuszczę... W końcu taki starzec jak j-... - Hatake nie mógł dokończyć zdania przez gromiące spojrzenie ze strony Uchihy, które wprost mówiło "pociągnę cię za sobą, staruchu!"
 - Nie odpuścisz. Zostałeś zaproszony, więc uczestniczysz w zabawie, a teraz siadaj w kręgu wzajemnej adoracji, bo nie otrzymasz tej książki!
  Pokonany przez kobietę zajął miejsce obok Naruto. Czuł się nie na miejscu, jak jakiś dziadek puszczony do zabaw z przedszkolakami, jednak nie miał szans przeciwko adoptowanej córce Hiashiego i to go jeszcze bardziej dobijało.
 - Dobra! Każdy zna zasady?! - Yasu zasiadła obok białookiej, ustawiając butelkę po środku.
 - Nie bardzo. - Odezwał się Sasuke, krzywiąc.
  W czasie treningu pod okiem wężowatego sannina nie miał za bardzo czasu na tak zbędne zabawy, wolał ich unikać, aby skupić się na swoim celu, ale teraz wyglądało na to, że nie ma wyjścia.
 - Ehhh! Ludzie! - Yasu westchnęła podłużnie - Są różne wersje tej gry! To się nazywa "piętnaście minut w niebie"! Ja zakręcę i wyląduje na przykład na Shikamaru-san to oboje idziemy do szafy i spędzamy tam piętnaście minut! - Puściła perskie oczko do Nary, który wzniósł oczy ku niebu.
 - Co się tam robi, Yasu-san? - Rock Lee podniósł rękę, jak w szkole, zadając to pytanie.
 - Ca-łu-je. - Roześmiała się wesoło, widząc miny przyjaciół. - Ale możemy to trochę ulepszyć. Ci, którzy nie chcą iść z kimś muszą powiedzieć tamtej osobie swoją tajemnice.
 - To dość... - Zaczął zmieszany Hatake
 - Tak, wiem! Genialne! Zaczynam! - Zakręciła butelką jako pierwsza i usiadła na swoim miejscu.
  Wszyscy wpatrywali się w przedmiot wyczekująco. Nikt nie był pewien na kim się zatrzyma... Jedno okrążenie, drugie... trzecie... Zatrzymało się! Na różowowłosej kunoichi, Sakurze.
 - A... Yasu, bo... - Zielonooka nie wiedziała jak ma zareagować.
  W końcu zachowała swoje usta dla Sasuke i teraz ma pocałować się z albinoską?! Kobietą?! To było dosyć... dla niej niepoprawne. Rumieniec wstąpił na policzki szarowłosego i był wdzięczny za maskę, mimo, że ciężko mu było ukryć dziwny uśmieszek, nie mógł nic poradzić perspektywa dwóch, całujących się kobiet wydała mu się dziwnie podniecająca, podobnie jak niektórym chłopcom... Prócz pewnego blondyna, który widocznie liczył, że to on jako pierwszy pocałuje Haruno.
 - Obiecuje być delikatna, Sakura-chaaan~! - Roześmiała się i skierowała do garderoby. Różyczka miała nadzieję, że dowie się czegoś o białowłosej nie do końca chcąc wiedzieć jak smakują jej usta!
  Gdy tylko zniknęły nastąpiła cisza. Naruto i Lee wsłuchiwali się w ciszę, aby usłyszeć cokolwiek! Hinata pokręciła głową, na ich zachowanie i odchrząknęła, zwracając uwagę osób w pokoju.
 - A-ano... Przepraszam, że musicie w tym uczestniczyć... Yasu-chan jest po-...
 - Zamknij się. - Ciemne oczy wpatrywały się w białe z widoczną irytacją. - To nie ty to wymyśliłaś tylko twoja szajbnięta siostrzyczka, więc nie waż się, kurwa, przepraszać. - Księżniczka Klanu Hyuga zasłoniła swoje uszy na przekleństwo z ust Uchihy, co wydało mu się nawet słodkie.
 - Poza tym wszyscy się na to zgodziliśmy, Hina-chan. - Uśmiechnął się pokrzepiająco Kiba.
 - Nie, żebyśmy mieli inny wybór. - Westchnął Shino i ledwie powstrzymał uderzenie w łokieć.
  Haruno wyszła zarumieniona z garderoby, a za nią wyszła roześmiana białowłosa. Zajęły swoje miejsca, a Sakura chwyciła za butelkę, ale oczekujące spojrzenia ją zatrzymały.
 - Cicho być. Teraz ja! - Rozkręciła butelkę, a Uzumaki wraz z Lee podlili się, aby to był on.
  I się zatrzymało... Na niebieskookim, który prawie podskoczył pod sam sufit! Hinata zacisnęła usta w wąską linię, ale nic nie odpowiedziała, opuściła głowę i uśmiechała się nieco smutno. Sakura dostrzegła to i zamierzała przywalić blondynowi, czując w sobie złość, ale ją pohamowała nie chcąc psuć przyjęcia. W końcu była tu dla Sasuke!
  Wstała i poszła do garderoby, wiedziała już, co zrobi. Naruto poszedł za nią, jak wierny piesek, a gdy drzwi się za nimi zamknęły Hyuga wstała.
 - Co jest, Hina? - Zadał to zbędne pytanie Inuzuka, przez co Ino uderzyła go w ramię - Ał!! Ty wstrętna...!
 - Ino-chan, nie bij Kiby-kun... - Odezwała się niemal szeptem i uśmiechnęła słabo. - Pójdę się przewietrzyć.
  Białowłosa już wstawała, aby towarzyszyć swojej siostrze, wyczuwając u niej smutek, ale ta uniosła rękę i zniknęła za drzwiami, prowadzącymi na dwór. Zamknęła je, wzięła głęboki oddech i oparła się o barierkę, obserwując pobliskie domy. Nie była to najładniejsza część Konohy, ale też nie najbardziej paskudna. Czasem zastanawiało ją, skąd Naruto ma to mieszkanie skoro był sierotą... Czy zostawili to dla niego jego rodzice? Jak się utrzymywał przez ten czas...? Naruto był dla niej wzorem, pierwszą miłością, która teraz... Teraz całuje się z Sakurą w garderobie.

Podobny obraz

" Naruto-kun bardzo lubi Sakurę-san. Nie dziwię się, jest bardzo ładna, miła, mądra... i bardzo silna. To oczywiste, że nie mam szans z kimś tak odważnym i pięknym... Kogo ja próbuje oszukać? Od początku było to oczywiste... Ale to... " - Zamrugała, dając dłonie na barierkę. " Co ja robię? Przecież to oczywiste, że nie mogę go mieć... Że to nie z nim stanę na ślubnym kobiercu... Ale.. to tak boli, widzieć go z kimś innym... Muszę przestać być samolubną. Małżeństwo z Sasuke nie tylko uratuje Hanabi przed pieczęcią, ale także i mnie... Ona zostanie głową klanu, a ja żoną Uchihy... " - Zacisnęła dłonie na barierce, czując kujące w oczy łzy, przegryzła dolną wargę, chcąc jak najbardziej ukryć to, że zaraz się rozpłaczę.
 - Hyuga, nie becz. - Westchnął Sasuke, opierając się niedaleko niej. - Przegapiasz imprezę, na której tak chciałaś być.
  Był znowu zimnym i stoickim sobą, popatrzyła na niego i zastanawiała się, jakie będzie życie z taką osobą. Naruto był słońcem, który rozjaśniał dzień i wywoływał uśmiech, był ciepły i miły dla wszystkich, a Sasuke? Był jak noc... Zimny i mroczny, nieprzewidywalny i mający w sobie pewnego rodzaju smutek. Chciała mu pomóc, ale sama nie wiedziała jak.
 - Z-zaraz tam przyjdę. A ty nie idziesz...? - Nie bardzo chciała teraz przebywać w jego towarzystwie. Bała się, że ją wyśmieje i na pewno to zrobi.
 - To ty nie powinnaś teraz zostawać sama. Odtrąciłaś swoją szajbniętą siostrzyczkę, która jest jak jakiś szczeniak usychający bez ciebie. - Oparł brodę na dłoni i zerknął na nią.
  Hinata przegryzła znowu usta, nie będąc pewną odpowiedzi. Miał rację, jest beztroska i odtrąca swoją przyjaciółkę, gdy ta chce ją wesprzeć. " Jestem taka egoistyczna! Myślę o sobie, a ona może cierpieć! "
 - Nie bądź dla siebie surowa. Samotność jest dobra, ale nie gdy masz kłopoty sercowe... - Zamrugała, biorąc powietrze, aby mu coś odpowiedzieć, ale powstrzymała się na kolejne słowa - Posłuchaj. Nie, żeby mnie to interesowało. Naprawdę, mam gdzieś tego blond-idiotę, ale nie trać na niego czasu. Mówię to... - Zbliżył twarz do jej twarzy, przypierając ją do ściany, chwycił jej podbródek w kciuk i palec wskazujący, zmuszając, aby spojrzała mu w oczy. - Jako twój przyszły mąż. Nie próbuj mnie zdradzać.


 - T-to... Zdrada raczej leży w twojej naturze... - Odsunęła się, a Sasuke poczuł jakby dostał mentalny policzek.
 - Ts... Skąd w tobie ta nagła odwaga, co? Wiesz, że mogę cię...
 - Hinata-chan! Chodź! Otwieramy wino! - Tenten przerwała jego wypowiedź, a gdy tylko się pojawiła ciemnowłosa dziewczyna odskoczyła od niego, jak oparzona. - Czemu byliście tak blisko...?
  Granatowowłosa podeszła szybko do przyjaciółki, a Sasuke oparł się łokciami o barierkę, obserwując dwie nastolatki.
 - B-bez powodu! Ch-chodźmy po wi-wino!
 - Oh! Wreszcie się napijesz? - Brunetka rozjaśniła się, ale odwróciła do Sasuke - Wybacz, Uchiha, ale ci ją porywam! - Chwyciła księżniczkę w pasie i roześmiała jeszcze bardziej.


 - Oddaj przed północą, bo zamieni się w mysz. - Odparł, obserwując je.
 - Ha! Jasne! - I zniknęły w mieszkaniu.
 " Może nie będzie tak źle, jak myślałem? " - Sasuke pomyślał do siebie, patrząc w księżyc.
  Wrócił więc do środka i usiadł w kręgu swoich przyjaciół. Kto wie? Może uda mu się choć trochę naprawić kontakty z nimi?

Nieokreślony czas później

  Uchiha zmrużył ciemne oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Czuł, że jego ciało jest trochę odrętwiałe i wzrok delikatnie zamglony, ale wiedział, że coś jest nie tak. Kogoś mu brakowało... Widział Yasu, która piła w towarzystwie psiarza i robaczego z klanu Aburame, Sakurę, która żywo rozmawiała z Ino, największego lenia jak i stratega Konohy, który właśnie ogrywa Uzumakiego z wszystkich wykałaczek jakie miał. Hatake prawie leżał na fotelu, popijając sake zaczytany w swoją pomarańczową książkę.
 - Teh, Uchija... -  Neji upił potężny łyk, opróżniając kieliszek zupełnie. - Czeho ty cesz...?
  Czarnooki nawet nie starał się zrozumieć, o czym mówi Hyuga, bo miał trudności z odróżnieniem słów. Generalnie teraz miał trudności z czymkolwiek! Wydawało mu się jednak, że kogoś tu nie ma. Kogoś ważnego! Kogoś, dla kogo opuścił mieszkanie...
 - Bho moja kusynka nikty cię nie polupi... - Wybełkotał, czkając pijacko.
  Dla długowłosego była to nowość. Nigdy nie pił, był w końcu nieletni, a dodatkowo obiecał wujowi, że przyprowadzi albinoskę i białooką Hyugę. Powód, dla którego się napił był głupi... Po prostu ktoś stale mu uzupełniał kieliszek, a on będąc dobrze wychowanym opróżniał go. I tak od jednego do drugiego, po trzeci, czwarty... I tak dalej. I teraz prawie leżał na stole i mówił do Sasuke.
 - Hinaha-sana nigdy tsie nhe pohupi... Odpuść sopie.
" Hina... Hinata!" - Wstał gwałtownie i się zachwiał, omiótł wzrokiem pomieszczenie w poszukiwaniu ciemnowłosej. Ignorując krzyki jej kuzyna zaczął przeszukiwać skromne mieszkanie, ale jej nigdzie nie było...
 - Sasuke-kun! - Zawołał go żeński głos różowowłosej koleżanki z zespołu.


  Na następny dzień wszyscy wydawali się bardziej rozluźnieni. Szczęściem dla Nejiego było to, że gdy wrócił z białowłosą Hinata spała w swoim łóżku, a Hanabi obiecała nie wspomnieć ojcu o stanie chłopaka.
  Uchiha wyglądał jak nie on. Bledszy, włosy miał brudne i zastanawiał się, dlaczego boli go tak głowa plus suchość w ustach.
 - Tsk... - Patrzył w swoje odbicie, włosy miał rozwiane i zastanawiał się, jak dotarł do mieszkania.
  Nie przypominał sobie, aby szedł, a teraz...?
 - Magia alkoholu, Sasuke. - Jego mistrz roześmiał się, podając mu białe kapsułki i szklankę wody.
 - Nie potrzebuje tego.
 - No jak wolisz, ale to ci pomoże. - I przez "przypadek" wywrócił nogą miotłę opartą o ścianę, która z cichym dźwiękiem uderzyła o podłogę, sprawiając, że Uchiha skrzywił się nie tylko zewnętrznie i zabrał z rąk mistrza lek z wodą.
 " Muszę się wyprowadzić i to jak najszybciej! " - Warknął do siebie w myślach.
  Po wzięciu prysznica postanowił iść do Hokage, prosząc o misję, aby zdobyć trochę pieniędzy na remont mieszkania w dzielnicy Uchiha lub choćby zakup mniejszego.
  Idąc przez Konohę zauważył, że wzbudza coraz mniejsze zainteresowanie, za co był nawet wdzięczny, mimo, że wyczuwał oddział ANBU skryty na dachu. Wiedział o ich obecności i wiedział także, że lepiej aby na razie nie wzbudzał ich wątpliwości.
 - Hej, Uchiha! - Podeszła do niego zgrabna białowłosa dziewczyna, ciągnąca za sobą granatowowłosą w kapturze.
  Od razu skierował na nią swój wzrok.
 - Gdzie wczoraj zniknęłaś? - Zapytał, patrząc na nią, całkowicie ignorując obecność albinoski.
 - J-ja? W-Byłam... cały czas na przyjęciu... - Próbowała się wyplątać z żelaznego uścisku dobieranej siostry, ale ta wyczuwając jej niepewność nie odpuściła.
 - Kłamiesz, Hyuga. Mów prawdę. - Upierał się czarnooki, krzyżując ramiona na piersi.
  Teraz przypominał jej bardzo jej ojca. Poważnego, wymagającego i surowego opiekuna, któremu mimo wszystko zależy na niej. Prawie się uśmiechnęła na tą myśl, że Sasuke się martwi o nią.
 - Wyszłam... n-na chwilkę się przejść.
 - Kretynka. Mógł cię ktoś napaść, idiotko. - I w tym momencie straciła uśmiech.
 - J-ja jestem kunoichi! Potrafię o siebie zadbać! - Nienawidziła, gdy ktoś zaniża jej umiejętności.
 - Tsk. Zobaczymy. Czego chcesz, białasko? - Zwrócił się do Yasu.
  Yasu prawie zawarczała na to okropne przezwisko, jakie jej nadał! Jak on w ogóle śmiał ją tak nazwać!?!
 - Teraz urżnąć ci łeb!
 - Ustaw się w kolejce. Cześć. - I zaczął się oddalać.
  Krwistooka wystawiła za nim język, gdy zniknął z ich pola widzenia, założyła ramiona na piersi i niemal wysyczała przez zęby parę nieprzychylnych nazw dla Uchihy.
 - ... Palant, nie ważne. Mówiłaś, że idziesz na misję, Hina-chan? - Zwróciła wzrok na dziewczynę.
 - Nie... mówiłam, że idę na trening z Seishin-kun. Choć teraz... Przydałoby mi się więcej pieniędzy... Może uda mi się, jeśli podejmę się trudniejszej misji?
 - Nie wiem czy powinnaś... W końcu po ostatniej misji... Jak się czujesz?
  Dziewczyna opuściła głowę. Poprzednia misja, gdy znaleźli Sasuke była co prawda uznana za udaną, bo pozbyli się problemu dzikich wilków, ale wielu tego dnia utraciło wtedy życie. Obwiniała się o to, że nie potrafiła określić, co dokładnie groziło synowi Heiwy. Bardzo zabolało ją to, że nawet przewieziony do lepszej opieki medycznej nie przeżył. Zmarł w drodze, wykrwawiając się i bardzo cierpiąc.
  Dowiedzieli się o tym już po misji od kuriera, który przyniósł im pieniądze za misję. Hinata była wtedy zdać swój raport i dowiedziała się dopiero, gdy zobaczyła eteryczną postać młodego mężczyzny, którego widziała na zdjęciu w biurze sołtysa wsi. Niemal wyzionęła wtedy ducha... Bardzo słabo znosiła utratę, a z myślą, że mogłaby komuś pomóc to się jedynie zaogniało.
 - Nie. Muszę. Może znajdę innych z klanu Kiyoshi?
 - O! To idę z tobą! Chętnie poznam innych z twojego klanu! - Podskoczyła w miejscu i już zamierzała udać się do wieży.
 - Nie, nie. Chcę iść sama. Poza tym masz trzy misje rangi D, prawda? Pani Okiyamoto czeka na zakupy, a pan Aoi chciałby pomocy w malowaniu płotu. - Warknęła w odpowiedzi w porażce - Poza tym... Najpierw muszę sprawdzić misje dostępne. Do później, Yasu-chan!
  I po tym zniknęła za rogiem. Yasu patrzyła długo za swoją siostrą w obawie, że ta kiedyś naprawdę zniknie i ona nie będzie mogła nic na to poradzić. Czuła, jak ciernie ją owijają i nie może nic na to poradzić, walczyć z tym, choćby bardzo chciała.
  Rozmyślając o przeszłości, która była dla niej nieznana zawędrowała do upadłego związku klanu Uchiha. Często tu przychodziła, mając nadzieję na spokój i ciszę, choć nie zawsze było po niej widać ten rodzaj smutku i izolacji.
 - Kim ja jestem...? Ten wilk... ja go znałam... znałam go...? - Westchnęła, siadając pod wachlarzem, przyciągnęła nogi do siebie i wpatrywała w piach.
  Nie ważne kim jesteś, Yasu-chan... Zawsze będę po twojej stronie! - Pamiętała, jak Hinata opatrzyła jej ranę na policzku po jednej z misji z Kibą i Shino, gdy pierwszy raz ją zastąpiła.
  Początkowo drużyna Hinaty była przeciwna jej obecności, ale po paru miesiącach przyzwyczaili się do tego. Kurenai pomogła im się zgrać dzięki czemu mogła w spokoju zająć się wychowywaniem dziecka swojego i Asumy. Drużyna 8 była składała się z Shino Aburame, Kiby Inuzuki, Hinaty Hyugi i... Yasu Hyuga.
 " Tak. Ja jestem Hyuga. Jedyna Hyuga bez Byakugana, ale jestem... Nie liczy się to, kim byłam wcześniej! Teraz jestem kunoichi z Konohy! " - uśmiechnęła się, ale łzy spływały po jej policzkach. Sama nie wiedziała po co tu przybyła, ale niepewność w jej sercu i strach z powodu utraty czegoś bardzo ją bolały. Musi odnaleźć siebie, aby być zgodna z tą sobą? Tyle pytań nią wstrząsało... A gdyby opuściła Konohę, aby poszukać wilków i wyjaśnić parę spraw? Czuła, że one odpowiedzą!
 Yasu-chan, kiedy będę brała ślub będziesz przy mnie, prawda? - Głos Hinaty sprawił, że się zatrzymała. Nie mogła jej zostawić. Wiedziała, że ta ją znajdzie...

Znalezione obrazy dla zapytania kakashi hatake smiling

 - Yo, Yasu. Jak kac? - Patrzyła w ciemne oczy Hatake z pewnym strachem, jakby w obawie, że zna jej myśli. - Co... co się stało? Dlaczego płaczesz?
 " Ja płaczę...? " - Dotknęła swojego mokrego policzka i zamrugała z lekkim strachem.
 - Hm... Chodź... Pospacerujemy, co? - Kopiujący ninja nie czuł się pewnie przy dziewczynie, która płakała.
  W odpowiedzi tylko wstała i skinęła niepewnie głową. Zaczęli iść z daleka od bramy Uchiha.

 Dawno mnie nie było, wiem! No cóż... Wena mnie na moment opuściła, ale wróciła! Wredna jest, prawda? No nic! Tu zakończę! 
 Mam nadzieję, że miło się wam to czytało! Z góry chcę przeprosić za jakiekolwiek błędne słowa, ale część pisałam na telefonie, a teraz część poprawiłam. Liczę, że nie ma ich zbyt wiele, ale wiadomo jak to bywa czasami!
 Do następnego rozdziału~!