08 listopada 2019

Rozdział 34: Czerwień ich oczu


  Wokół panował mrok, wokół zebrał się szmer. Nie potrafiła rozpoznać słów, ale były gorączkowe, jakby ktoś debatował nad jej życiem. Był to męski głos i kobiecy, do kogo należały głosy? Kto tam jest?
  Wtedy zobaczyła światło, zaczęła ku niemu biec, ile miała sił w nogach i zobaczyła... krew. Setki ciał rozłożonych na ulicach w makabrycznych pozycjach, jakby ktoś je układał w nienaturalny sposób. 
  Zadrżała.
  Wśród ciał dostrzegła swoich cennych przyjaciół. Wskazali na nią palcami, a raczej za nią, odwróciła się i ujrzała cienistą postać z koroną z cierni na głowie, miał znane jej oczy.
 - Uch...- Nie mogła dokończyć zdania, bo mężczyzna uniósł ostrze i zaraz poczuła ostry ból, jak ją przedzierało na pół.

  Aiwa obudziła się z krzykiem i spadła z łóżka, na którym jeszcze chwilę temu leżała.
 - Nie śpisz. - Usłyszała spokojny ton głosu, należał on do głowy klanu Hyuga.
  Hiashi położył tacę z herbatą na stoliczku nocnym. Zauważyła na nim świeżą bułeczkę i jajko w pojemniczku, skrzywiła się, kręcąc głową.
 - Tak... Wiesz co z Hinatą? - Przyjęła rękę, którą jej podał ojciec jej drogiej, młodszej przyjaciółki.
 - Zamartwia się o narzeczonego. - Zacisnął dłoń na jej bladej, szukając czegoś w rodzaju zrozumienia.
  Mądre, białe oczy obserwowały nagie ramiona dziewczyny. Hiashi zmartwił się ilością blizn, jakie nosiła dziewczyna. Była młoda, niewiele starsza od Hinaty, a nosiła rany nie gorsze od niejednego wojownika. Zauważając jego wzrok oderwała ręce od niego i zakryła nagie ramiona.
 - Te blizny... kto ci je zrobił? - Nawet głowa klanu Hyuga nie mógł pohamować swojej ciekawości.
  Popatrzyła na podłogę, a grzywka ukryła jej oczy, zacisnęła dłonie na ramionach i pokręciła głową, śmiejąc się gorzko, przez co długowłosy starszy od niej mężczyzna zamrugał.
 - Nazywam to... pamiątką. - Uśmiechnęła się smętnie. - Po czasach, które już nie wrócą.
 - Ktoś cię skrzywdził. - Stwierdził bladooki mężczyzna.
 - Ludzie zawsze krzywdzą, panie Hyuga. Sam pewnie to wiesz. - Wzięła oddech. - Ci, którzy zadali mi to... - Zabrała ręce z ramion. - ... Już nie są w stanie o tym mówić.
  Hiashi przyjrzał się twarzy młodej kobiety przed nim. Była spokojna, ale widział kiełkujący w jej oczach ból, ale i chęć zemsty. Dziwną, chorą fascynację. Oczy te bardzo przypominały mu oczy pewnego mściciela, który chciej nie chciej był jego zięciem.
 - O Stwórco, ale masz minę. Serio, musisz czasem wyluzować. - Roześmiała się. - Przeszłości się nie zmieni, choćby nie wiem, jak się próbowało. Chie-sensei zawsze mówi, że z przeszłości wyciąga się lekcje na przyszłość, ale trzeba żyć tym, co jest teraz.
 - Masz mądrą nauczycielkę. - Uśmiechnął się, choć bardziej przypominało to malutki ruch jednego kącika ust. - Zjedz coś i odpocznij. Twój przyjaciel, Isamu obudził się w końcu. Teraz jest pod opieką medyków klanu Hyuga.
 - Szczęście. A gdzie Hinata-chan?
 - Wyszła potrenować na pola treningowe. Może później do niej dołączysz?
 - Zobaczę. Chcę jeszcze potrenować z twoją młodszą córką, to nie problem prawda?
 - Hanabi jest trenowana wedle stylu Hyuga, nie zapomnij o tym.
 - Wiem, ale dobrze jest walczyć z kimś, kto nie ma wyuczonych formułek.
  Zgodził się z niebieskowłosą i powrócił do swoich codziennych zajęć. Aiwa w tym czasie zarzuciła na ramiona kimono i luźno je zawiązała wokół pasa. Zastanawiała się nad swoją nową wizją i jaki ma ona związek z nią.

~~

  Hinata uderzała słup treningowy, gdy zawiał mocniejszy wiatr, rozwiewając jej granatowe włosy, zagubiony kosmyk opadł jej na oczy, ale wydawała się tym nie przejmować, skupiona na małym sparingu z nieruchomym przeciwnikiem.
  Była to jej mała ucieczka przed myślami. Miała nadzieję, że wszystko się ułoży, a teraz gdy Isamu się ocknął mogła odetchnąć z ulgą, prawda? Ale tego nie czuła. Uchiha jeszcze nie wrócił. Była sama, nie wiedziała, co robić, poza tym, że ma bezgraniczną wiarę w swego narzeczonego. Czuła ból, że nie może mu pomóc w zemście, której tak pragnął, ale lata kontaktów z duchami sprawiał, że nie widziała w niej sensu.
  Miliony dusz, tak zagubionych jej pragnęli. Pomagała im dostrzec prawdę, ale nie wiedziała, jak sobie poradzić z Sasuke. Jak pomóc komuś, kto nie chce pomocy? Kto odrzuca przyjaciół, kto ją zostawił tak nagle? Jednakże... Widziała, jak wskoczył na arenę, jak sprzeciwił się jej rozkazowi, znając konsekwencje. Chciał mnie ocalić. Uratować. - Pomyślała, przy kolejnym ciosie.
  Nagle mocniejszy podmuch sprawił, że piasek zawędrował w jej oczy. Stanęła prosto, przecierając oczy i nie mogła skupić się na nadchodzącym zagrożeniu.
  Ktoś położył dłoń na jej plecach, a nagła słabość w nogach sprawiła, że opadła na nie. Zamglonymi oczami popatrzyła za siebie, jak za mgłą dostrzegła parę czerwonych oczu, złapała gwałtownie powietrze.
 - Sas... - Nie dokończyła, czując ból w głowie.
  Słyszała jakby szepty, przeradzające się w krzyki. Zakopała palce w brudnej ziemi, wyrywając trawę, walcząc z sennością i chęcią uderzania głową w manekin. To były tortury! Taki ból, jakby ktoś wwiercał się tobie w mózg, nie do wytrzymania.
  Jedno spojrzenie wystarczyło, aby straciła kontakt z rzeczywistością, a po tej chwili... Już była tylko ciemność. Zero dźwięku, tylko mrok, z którym próbowała walczyć, ale poległa.
  
~~

  Walka z sanninem trwała bardzo długo, ale odnieśli zwycięstwo. Połączone siły Hebi z drużyną z Konohy były niezrównane.
  Yasu leżała na trawie i łapała oddech. Dawno nie czuła tej mieszanki strachu i żądzy zwycięstwa, uśmiechała się, czując lepiej po osiągnięciu go. Osteme wydawał się niewzruszony, podobnie jak jego czarnowłosy przyjaciel, żaden z nich nie okazywał swojego zmęczenia byli na to zbyt dumni, w odróżnieniu od drużyny Hebi, która słaniała się na nogach i nie próbowała tego w jakikolwiek sposób ukrywać. Kakashi bandażował swoje udo, które coraz silniej krwawiło.
 - Więc... Chyba czas wrócić. - Cisza została przerwana przez głęboki głos białowłosego.
 - Co? Mamy iść z wami?! - Karin poprawiła okulary, lustrując wzrokiem samuraja.
  Osteme zignorował jej mordercze spojrzenie, przez co wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana. Popatrzyła na Uchihę, jakby oczekując tego, że razem uciekną. On i reszta zespołu Hebi. Sasuke poprawił swój pas i oczyścił katanę z krwi Orochimaru.
 - Jaka decyzja, Sasuke? - Juugo zabrał głos po raz pierwszy od walki.
 - Wracam z nimi. Teraz jesteście wolni i sami możecie decydować, co robicie.
 - Yay! Czas wrócić! - Yasu podbiegła do Kakashiego, rzucając się na szyję jounina.
 - Yas-! Czeka-! - Nie mógł dokończyć, gdyż dziewczyna przyszpiliła go do ziemi, śmiejąc się wesoło.
  Uchiha popatrzył na swoją drużynę. Osteme, odchrząknął w zaciśniętą pięść i skinął im głową. Był czas, aby wyleczyć rany i wrócić do domu. Dom był odległy, ale perspektywa ciepłego łóżka bardzo mu się podobała.
  Czy będzie na mnie czekać? - Zastanowił się białowłosy, a jego oczy powróciły do barwy błękitu.
  Wybaczy mi? Czy wybaczy mi, że ją opuściłem? - Mimowolnie Sasuke zmarszczył brwi, rozmyślając o bladookiej dziewczynie z klanu Hyuga.
 - Hm. Skoro jesteśmy wolni... To będę trenował dalej.. - Zadecydował Suigetsu. - Idę z tobą, kostko lodu. Znajdę sposób aby cię pokonać!
  Juugo nie wiedział, gdzie ma się udać. Czy powinien udać się z Uchihą? Czy wyruszyć w podróż? A może zostać? Popatrzył na zrujnowaną kryjówkę i odrzucił ostatnią z myśli, jakby była wstrętna. Nie czuł złości do drużyny z Konohy. W jakiś sposób dali mu wolność, której pragnął.
 - Sasuke. Wyruszam z tobą. - Skinął głową dowódcy drużyny.
 - Ja też. Chcę wiedzieć kim jest ta dziewczyna. - Czerwonowłosa skrzywiła się mimowolnie na myśl, że jej kochany Sasuke jest z kimś innym!
 - Heh. Dobra. Ruszamy.

~~

  Pierwszym, co zarejestrowała po odzyskaniu przytomności było to, że jest skrępowana szorstkimi linami oraz wszechogarniająca ją ciemność, miała związane oczy szorstkim materiałem. Poruszyła dłońmi, aby poluźnić swoje więzy, ale na nic jej to przyszło.
 Gdzie jestem?! - Syknęła w myślach, gdy z trudem próbowała wykorzystać swój limit krwi, ale na nic jej się to zdało. Ta opaska... ona mnie blokuje! - Stwierdziła, próbowała przelać czakrę do swoich dłoni, aby się uwolnić, ale ostre igiełki wbiły się w jej nadgarstki, przynajmniej tak to wyczuła. Liny także... Niemożliwe... Łowcy ninja?!
  Łowcy Ninja byli grupą wykwalifikowanych morderców. Tworzyli coś w rodzaju sekt, byli najemnikami, opłacanymi przez tych, którym ktoś się "nie spodobał". Ilu jest ludzi, tyle jest sprzeczek. Na ziemi nie będzie pokoju, chyba że zostanie jeden człowiek - To był okrutny fakt, ale jednak nigdy się nie spodziewała, że ktoś może ją tak obezwładnić.
  Leżała na mokrej, zimnej podłodze i od razu rozpoznała, że jest w jaskini, ale której? Czy wciąż znajduje się w kraju ognia? Gdzie się znalazła?
  Próbowała skupić energię duszy, aby zlokalizować swoje miejsce pobytu, ale wtedy zrozumiała. Wśród niej nie ma dusz, z których może skorzystać. Ani jednej martwej duszy, którą mogłaby wykorzystać, a nie może skorzystać z własnej wraz ze swoim osłabieniem. Nie uda się do Sognare po moc. Nikt nie wie gdzie jest, ona nie wie gdzie jest, ale wierzyła, że jej przyjaciele zdołają ją odnaleźć.

~~

  Powrót do Konohy nie był łatwy, ale Hokage zgodziła się dać kredyt zaufania dziwnej grupce. Oczywistym było, że pozostaną jakiś czas pod kuratelą ANBU, ale także sam Kiyoshi wyraził aprobatę i chęć do obserwacji ich. Uważał, że powinien wziąć Uchihę pod swoje kocie łapki w sprawie treningu, czy zachowania, jak łatwo się domyślić nie spodobało się to czarnookiemu.
  Sasuke powinien stanąć przed sądem, ale dzięki wsparciu Kiyoshiego go uniknął. Co dziwne kocur przestał się ukrywać ze swoją postacią dumnie stojąc po prawicy Hokage. Czyżby naprawdę uaktywnił swój klan? Czyżby skończył z kryciem się pod żałosną kocią postacią? Było to zastanawiające dla Uchihy dlaczego wybrał akurat ten moment.
  Osteme udał się do szpitala z Yasu i Kakashim, aby zająć się ranami na ciele oraz obrażeniami wewnętrznymi. Oczywiście jego niesamowite zdolności regeneracyjne zawdzięczane lykańskiej krwi szybko wyleczyły wszelkie rany, ale wolał iść niż pisać raport ze szczegółami, który postanowił odwlekać jak najdalej.
  Sasuke stał w ciszy przy Bóstwie Dusz, który dawał informacje jego zespołowi. Gdzie będą mieszkać, jak będzie wyglądał ich plan dnia, niemożność wychodzenia poza granice związku Uchiha oraz parę innych. Kiyoshi nałożył na Juugo, Karin i Suigetsu swoją osobistą pieczęć, dzięki której będzie wiedział o ich obecności i w razie sprzeciwu ich zabije. Bóstwo nie życzyło sobie sprzeciwu, a wymogiem Hokage była pieczęć przywiązania.
  Z rozmyślań wyrwał go głos niebieskowłosej starszej od niego dziewczyny, która stając na palcach pstryknęła go w czoło, jakby dając znać o swojej obecności. Była od niego niższa, sięgała mu zaledwie do klatki piersiowej i równie dobrze mogłaby mu służyć za podłokietnik, ale... Ten podłokietnik mógł mu spokojnie złamać każdą kość w ciele. Widział jej umiejętności na arenie i sam musiał przyznać, że ciężko byłoby mu stanąć przeciw Nyarien w walce.
  - Aiwa... - Odezwał się, skiwając jej głową na powitanie.
  Niebieskooka westchnęła ostentacyjnie, przykładając dłoń do czoła. Była wyraźnie zirytowana jego podejściem.
 - No przynajmniej tyle wyłapujesz. Gdzieś ty, kurwa, był!?! - Krzyknęła ostatnią część i dała nacisk na przekleństwo.
 - Próbowałem...
 - Zginąć? Byłeś na dobrej drodze. Nie zapominaj, że masz z Hinatą umowę, baka!
 - Hinata... Gdzie ona jest? - Rozejrzał się, jakby oczekując, że stoi gdzieś za starszą, ale nie mógł jej dostrzec.
 - Nie wiem. Szukam jej od rana. Przeczesałam całą wioskę, pytałam wszystkich, nikt jej nie widział, więc nie wiem. Idę teraz do waszej Hokage, a wy... cóż. Nie obchodzi mnie to, co zrobicie.
 - Myślisz, że zaginęła?
 - Teraz cię to obchodzi, U-chi-ha? - Minęła go, trącając go ramieniem. - Ustal sobie priorytety, zanim powiesz sakramentalne "tak".
  Czarnowłosy obejrzał się za Aiwą, rozumiejąc jej chłodną i wrogą postawę.
 - Kto to? To ona? Czy to ona, Sasuke?! Jest strasznie brzydka! I te paskudne blizny! Phi! Myślałam, że masz lepszy gust. - Syknęła urażona "rywalką" Karin.
  Uchiha nie odpowiedział. Patrzył za oddalającą się niebieskowłosą, dopóki Kiyoshi nie odchrząknął, zabierając pełnię uwagi. Czyżby wiedział, gdzie przebywa Hinata? Nie. Raczej by powiedział, zamiast patrzeć na ich męczarnie.
 - To jest uczennica Chie, droga Karin. - Odezwało się bóstwo. - Narzeczona Sasuke... Hm. Dobre pytanie.
 - Nie wiesz gdzie jest? - Białowłosy shinobi przechylił głowę w bok.
 - Postanowiła trenować, pewnie wróci do Hokage, aby wypełnić swoje zadania. Na razie powinniście się rozgościć.
  Uchiha to nie odpowiadało - Chciał się z nią od razu spotkać, ale rozumiał, że Hinata nie będzie chciała na niego patrzeć i najpewniej w ogóle nie wie, że powrócił. Więc po co wrócił? Obiecała mu nowe życie, a on jej swoją lojalność. Chciał ją przeprosić bardziej niż cokolwiek innego, aby mu wybaczyła, ale zdawał sobie sprawę, że to nie będzie łatwe.
  Na razie jednak musi zająć się zespołem. Jeszcze zdąży porozmawiać z Hinatą.

~~

  Jest zimno i ciemno wokół. Czuje się, jakby pętla zaciskała się wokół mojej szyi. Głód, dziwny głód w moim żołądku... Co to za uczucie? Czy to strach? Nie, nie byłabym wtedy głodna. - Próbowała skupić się na czymś innym. Czuła, że zaczyna szaleć w ciszy, ale tylko ona ją otaczała. Nic. Jakby była w próżni. Zero światła, zero dźwięku - jedynie zimne skały i cisza, z chwili na chwilę coraz bardziej drażniąca.
  Próbowała liczyć czas i naliczyła już trzy godziny od odzyskania przytomności. Godzina to mało, ale teraz wydawało jej się to wiecznością. Ale trzy? Trzy godziny leżenia, czuła, jak mięśnie jej drętwieją. Musi zebrać siły i wymyślić sposób na ucieczkę z tego nieznanego terenu.
  Wbrew jej, jej myśli powędrowały własnymi drogami. Tworzyły dziwne scenariusze, niektóre smętne, kończące się jej śmiercią, a inne wesołe. Musi się skupić na czymś innym niż ta cisza.

~~
 
  Uchiha, szukając Hinaty udał się we wszystkie miejsca, gdzie mogła przebywać. Zaczął od jej pokoju - włamując się do majątku Hyuga, bo nie chciał korzystać z bram - ogródka z kwiatami, które tak ubóstwiała, pola treningowe, zaczepił kilka kawiarni, ale nie mógł jej odszukać.
  Gdzieś zniknęła? - Przeszło mu przez myśl, gdy skakał po dachach wioski. Ściemniało się, a nie było po niej śladu. Zaczął się martwić coraz bardziej i bardziej.
  Jeśli poszła mnie szukać to się minęliśmy. - Powiedziała mu kolejna myśl. Stanął na polu treningowym, gdzie ostatnio ją widziano. Było to z sześć może siedem godzin temu, ale mogła przecież zasnąć w cieniach drzew, racja?
  Spróbował wyczuć jej czakrę, ale... nic nie wyczuł. Jakby jej tu nie było, a nie mogła się zapaść pod ziemię. Strażnicy przy bramach i robiący obchód nie mówili nic o opuszczaniu wioski żadnej z Hyugów, przynajmniej nie z głównej gałęzi. Zacisnął mocno dłonie w pięści, aż kostki mu pobielały.
  Przy manekinie dostrzegł coś dziwnego. Trawa była udeptana, jakby ktoś w niej się położył. Zbliżył się do niej i uklęknął. Dostrzegł to od razu, ale coś jeszcze. Krew. Jej zapach unosił się w powietrzu, od razu spojrzał na pień i dostrzegł na nim parę plamek. W ziemi także się znajdowała.
 - Nie... - Wstał szybko, rozglądając się za jeszcze większą ilością śladów, ale już wiedział. - Dlaczego się spóźniłem?!
  Gdybym był na miejscu. Gdybym jej nie zostawił! - Myślał, przemierzając okolicę, szukając jej, jakiegokolwiek śladu po porywaczu, nie znalazł nic.
  Biegł w stronę wieży Hokage, aby zgłosić porwanie Hyugi. Nie miał zamiaru czekać, musiał wyruszać natychmiast. W głowie słyszał kotłujące się myśli, obwiniał się i chciał to naprawić. Musiał to naprawić.

~~

  Wieczór nastał szybko. Po wyleczeniu ran zostali przetrzymani w szpitalu, przynajmniej sensei drużyny 7 oraz członkini zespołu 8. Osteme wyruszył złożyć szczegółowy raport i do Ino, czekającej na jego powrót.
  Yasu siedziała przy łóżku, na którym leżał Hatake i uśmiechała się delikatnie, ciesząc z wypełnionego zadania.
 - Jestem już na to za stary. - Odetchnął siwowłosy, śmiejąc się, gdy podała mu miseczkę z ryżem, zabierając z tacy herbatę.
 - Nie aż tak chyba. - Puściła mu perskie oczko - Niezły byłeś, zapewne nie tylko w tym.
 Czy ona... flirtuje ze mną? - Myśl była szybka i przeszła przez niego, jak błyskawica, ale dostrzegł ciepłe iskierki w jej oczach, usta drgały w miękkim uśmiechu, ale z tonu jej głosu wykrył to. Delikatny, nieco ochrypły, niemalże szept gładził jego uszy, jak aksamit.
 - A może się mylisz? A może faktycznie jestem zbyt stary? - Pochylił się ku niej lekko.
 - Nie na wszystko jesteś za stary, Kakashi. - Nie cofnęła się ani o minimetr, gdy się do niej nachylał.
  Sięgnął do swojej wiecznej maski, zsuwając materiał ze swojej twarzy. Yasu zmrużyła lekko oczy i uśmiechnęła się zachęcająco.
 - Na co na przykład nie jestem za stary, Yasu-chan? - Maska została do połowy zdjęta, ukazując jego kości policzkowe i nos.
  Adopcyjna córka Hyuga Hiashiego, Hyuga bez Byakugana, Wilczyca z drużyny 8 przybliżyła się do niego, czując rosnącą ekscytację. Serce biło jej szybciej, bardziej rytmicznie. Czy to jest właśnie to uczucie? Kakashi miał nadzieję, że nie odrzuci go, nie zamieni tego w żart... a tym bardziej miał nadzieję, że to nie jest jedna z jego chorych fantazji.
  Teraz widział jej roziskrzone, czerwone oczy, które teraz wydawały mu się bardziej żywe, ale ich kolor nieco się zmienił. Czuł, że może się w nie wpatrywać i nie znudzi mu się to, choćby miał na nie patrzeć przez tysiące lat. Ich twarze zbliżały się do siebie nieuchronnie, jakby były dwoma wolno przyciągającymi się magnesami zbyt długo będącymi nie połączonymi razem.
  Uśmiechała się do niego sennie, leniwie, delikatnie. Teraz dostrzegł, że nie są całkowicie blade, ale mają tą delikatnie różową barwę, czy smakują tak, jak sobie wyobrażał w bezsenne noce? Czy tego pragnie tak, jak on? Czy nie przeraża jej różnica wieku?
  Yasu natomiast miała nadzieję, że Hatake nie usłyszy jej głośno bijącego serca. Badum! Badum! Badum! - Czy tylko ona to słyszy w swoich uszach, w swojej głowie? Czy to bezpieczne? Nie znała go długo w końcu! Na litość boską, mieli kontakt zaledwie od roku! A jednak czuła się dziwnie spokojna w jego towarzystwie, choć też nie! Czasem nie, a czasem tak! To było dla niej tak zagmatwane. W umyśle szalała burza, gdy jego twarz zbliżała się do niej, czuła, że nie może się odsunąć, pragnęła jego ust na swoich. Pragnęła go posmakować, chciała go tak, jak kobieta potrafi zapragnąć mężczyzny, ale czy to właściwe? Na tą chwilę odtrąciła tą myśl.
  Gdy ich usta miały się spotkać, gdy już ich jedna wspólna fantazja miała się spełnić drzwi się otworzyli z głośnym hukiem, uderzając o ścianę. Odskoczyli od siebie od razu rozpoznając Aiwę, Ichigena i Sasuke.
 - Hinata zniknęła! - Poinformował ich fioletowowłosy.
  Przez twarz Yasu przebiegł prawdziwy horror. JEJ siostra, JEJ Hinata by ich nigdy nie porzuciła, aby samodzielnie szukać Uchihy, nie zostawiłaby sierściucha. JEJ  Hinata nie uczyniłaby tego, choćby nie wiadomo co. Odpowiedź jest jedna.
 - Została porwana. - Karmazynowe oczy spotkały się i jakby zapytały siebie o zatwierdzenie.
  Plan był prosty. Odzyskać Hinatę.


 No no! Uwierzycie, że to już listopad?! Ja nie. Ten czas szybko leci, nie? ^^
 Nieco inaczej planowałam napisać końcówkę, ale postanowiłam nie dać mojej Yasuś first kiss ;)  Mam nadzieję, że rozdział się podobał! 
  Trzymajcie się cieplutko! Pozdrowionka z herbatką, pod kołderką~!  Do zobaczenia, Shan~! :D