27 marca 2019

Rozdział 22: Wieczorne Spacery II

Wieczorne Spacery II

~~

  Czas mijał zbyt szybko. Hinata dostała wiadomość o pilnym wstawieniu się w wieży Hokage, jeszcze gdy trzymała na rękach małą dziewczynkę o imieniu Mirai, wychodząc obiecała swojej sensei, że przyjdzie ją odwiedzić jeszcze i pomoże przy dziecku.
  Szła przez korytarz, gdy wpadła na Ino. Blondynka miała rozpuszczone włosy z grzywką na oku, jej ubranie składało się z pomiętej bluzy i długich spodni w kratkę. Nie sądziła, że jej droga przyjaciółka może wyglądać tak... zwyczajnie.
 - Hej... Hina, idziesz do Hokage?
 - T-tak... Ty też? - Ino skrzywiła się na jej odpowiedzieć. - Rozumiem, że to jest tak.
 - Heh. Kto by pomyślał, że możesz być pyskata! - Roześmiała się błękitnooka z prawdziwym błyskiem w oczach. - Zastanawiam się skąd ta zmiana!
 - N-nie wiem o czym mówisz. - Speszyła się dziewczyna.
 - Jassssne! Pamiętaj, że się i tak dowiem, więc możesz już się przyznać!
 - Ino-chan!
  Krótka wymiana słów wystarczyła, aby obydwóm dziewczętom poprawił się humor. Ino była szczęśliwa widząc granatowowłosą, bo mogła ją namówić, aby wzięła wolny wieczór. Nie dawała wiary nocnym treningom, a jak już to pod okiem Hokage, bo to, że nagle zaczęła prosić o pomoc dziedziczkę było dla Yamanaki podejrzane. Kontakty Hyuugi z piątą były mocniejsze niż wtedy, kiedy się pojawiła... i zbyt nagłe. Nie uważała tego za nic złego, ale jej kobieca intuicja mówiła jej, że coś jest na rzeczy.
 - No dobra! Idę z tobą. Też mnie wzywa. - Złapała Hinatę pod ramię i zaczęły wychodzić ze szpitala. - Hina...? Co powiesz na gorące źródła w tą sobotę? Wiesz... babski wieczorek! Ja, ty... Yasu... Może Tenten i Sakura też?
 " Na ten weekend nie możesz. Masz trening z Kiyoshim! " - Dała sobie mentalne przypomnienie.
 - N-nie... m-muszę trenować.
 - A przyszły? - Nie odpuszczała blondynka, idąc obok Hyuugi.
 " Każdy weekend masz trening. " - Syknęła w myślach zdenerwowana.
 - Nie... Mam... inne plany.
 - Z kim?
 - Ja...
 - No z kim! Imię, nazwisko, zawód, wiek, charakter! Kolor włosów? Jest wysoki czy niski? Hmm... Myślę, że dobrze by z tobą wyglądał ktoś o parę centymetrów wyższy! Ale nie za, bo to śmieszne.
 - I-ino-chan! - Perłowo-oka westchnęła z rumieńcem.
 - Oj, wiesz, że prezencja jest ważna! - Uśmiechnęła się triumfalnie, czując, że dobrą szpilkę wbiła.
 - Dlatego masz na sobie pomięte spodnie i bluzkę? - Przechyliła głowę z uśmiechem.
 - Owwww! Taką Hinatkę lubię~! Ktoś ci dał charakterek? Nie spodziewałabym się!
Hyuuga roześmiała się lekko, naturalnie. Dziewczęta potrafiły sobie dopiec, ale w dużej mierze robiły to w ramach żartu, nigdy nie na serio.
  Zanim się zorientowały były już pod wieżą Hokage. Wtedy ich dobry nastrój prysł. Uśmiechy odwróciły się do góry nogami, roziskrzone oczy przygasły.
 - Ino... Słyszałam rozmowę... twoją i Hokage... Ja... dziękuje ci za to... ale myślę.... że dam radę. - Powiedziała zanim weszły do środka.
 - Nie mówiłam tego tylko ze względu na ciebie... Wiele osób chce o ciebie dbać. Jesteś słodka, dobroduszna, ale nie znasz słowa "nie". Musisz być asertywna, bo wszystkich stracisz. - Odparła blondynka, wchodząc do środka.
Hinata na moment zamilkła, ale nie odpowiedziała ani słowem. Weszła za blondynką.

~~Konoha, Biuro Hokage

  Hokage stała przy oknie, wpatrzone w pomarańczowe niebo, zwiastujące koniec dnia. Nie usłyszała pukania do drzwi tylko skrzypienie ich. Popatrzyła z surowością na dwie kobiece postaci i zatrzymała wszelkie rózgi.
 - Usiądźcie. Czeka nas długa rozmowa. - Stwierdziła, wskazując im kanapę w kącie pomieszczenia.
Zajęły wskazane miejsce, a ona fotel przy nim. Nalała im ciepłej herbaty do filiżanek, zdając sobie sprawę, że temperatura musiała je nieźle wyziębić.
 - Hokage-sama... Dlaczego nas wezwałaś? - Hinata zerknęła półokiem na zegarek, mając nadzieję, że zdąży jeszcze wstąpić do domu, aby się przebrać.
 - Ino spotkała wilki, co pewnie wiesz. - Hyuga drgnęła. Wiedziała o co chodzi piątej. Wyczuła ją. - Hinato, tylko nie wykwalifikowany ninja nie wyczuje czakry. Później porozmawiamy o tym kłamstwie. Na razie. - Zrobiła pauzę podczas której dziewczęta wzięły kubki z parującym płynem. - Hinato. Znasz sytuację. Co możesz nam powiedzieć?
  Hyuuga powąchała herbatę, zanim upiła łyk. Czuła, jak sam zapach ją pobudza.
 - Nie za wiele, Hokage-sama. Sama czcigodna wie, jak działa jej umysł. Czasem... sobie przypomni, ale...
 - Wszystko dobrze. Jednakże... Hinato. Wydaje mi się... że ktoś z jej rodziny tu jest. To tylko domysły, przypuszczenia...
 - Jest do niej zbyt podobny. - Wtrąciła się Ino. - Różnica jest tylko w oczach. On ma je złote, ale włosy, kolor skóry, nawet nos! Hinata, to musi być jakiś jej brat, który poszedł jej szukać!
 - Jednakże. - Hokage uniosła dłoń.
 - Jeśli się spotkają... Może dojść do szoku. Yasu nie jest na to gotowa.
 - Ona nie jest, czy ty nie jesteś? - Hokage popatrzyła z surowością na Hinatę, która zamilkła. - Tak myślałam. Hinato, to jej prawdziwa rodzina. Ty i klan Hyuuga mieliście tylko jej pilnować, nie rozumiesz? Yasu nie jest zagubionym szczeniaczkiem, którego sobie przygarnęłaś.
Te słowa zraniły ciemnowłosą, łzy zaszczypały jej oczy, a blizna na plecach zaszczypała mocniej, dając o sobie znać. To nie uszło uwadze blondynki o błękitnych oczach. Czuła złość do Hokage i wyrzut za słowa, jakich użyła. Wiedziała o więzi między Hinatą, a Yasu, ba! Sama Ino była przywiązana do albinoski i nie wyobrażała sobie, że ta może odejść z jakimś nieznajomym! Może było to samolubne z jej strony, ale miała nadzieję, że nie rozpozna w nim swojego krewnego.
 - Jeśli ten chłopiec okaże się jej krewnym... Dasz im odejść, rozumiesz? W razie gdyby nie. Oboje tu zostaną dopóki nie wymyślimy czegoś. Chłopak będzie pod opieką Ino.
 - Czy to wszystko? - Zapytała nieco niegrzecznie dziewczyna z klanu Yamanaka.
 - Nie. Hinato, Ino. Musicie dostać się do umysłu tego mężczyzny. Jeśli ma jakieś informacje, wyciągniecie to z niego. Jutro w nocy się tym zajmiecie.
Hinata czuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Czuła, jak jej serce boleśnie odbija się od klatki piersiowej. Ino natomiast zaczęła się zastanawiać jakim sposobem Hinata miałaby się dostać do umysłu mężczyzny.
 - H-hokage-s-sama... - Zająkała się dziewczyna z klanu Hyuuga.
 - Wiem, co myślisz, Hinato. Ale Ino nalega, abyś miała przerwę. Musi zrozumieć, co się dzieje.
 - Ale... ja nie... nie! Ona nie może...!
 - Hinata, z czasem to wyjdzie. Nie chcesz tego, ale prawda musi wreszcie wyjść na jaw.
 - Nie w taki sposób! - Krzyknęła Hyuga głośniej niż wcześniej, czując się zdradzona.
Ufała swojej Hokage bardziej niż powinna, prosiła ją, aby nie mówiła nikomu o jej zdolnościach, o Kiyoshich i o wszystkim co ją otaczało. A teraz? Teraz musi stawić temu czoło!
 - Hina...? - Ino popatrzyła na dziewczynę z zamyśleniem.
 - Pokaż jej, Hinato. Musisz to zrobić. Rozumiesz?
Po jej policzkach spłynęły łzy. Oczywiście wiedziała, że piąta robi to dla jej dobra, ale nie mogła zrozumieć dlaczego nie poczekała.
 - Ro... nie! Nie, Hokage.
 - Oh, doprawdy! Teraz rozumiem, co Hirako mówiła o twoim charakterku! Hyuuga Hinato, jeśli nie powiesz Yamanace Ino o swoich... przywilejach, zostanę oskarżona o faworyzację! - Uśmiechnęła się blondwłosa, obserwując coraz bardziej zirytowane twarze dziewcząt.
  Ino z powodu tajemnicy i zmartwienia, Hinaty z bólu i zdrady. Hokage chciała jak najlepiej dla dziedziczki i wiedziała, że to jej sprawia ból. Chciała dla niej kogoś więcej, aby zrozumiał. A kto był lepszy niż droga przyjaciółka?
 - I tak faworyzujesz Sakurę, więc co za różnica? - Warknęła Ino, wstając. - Nie wiem o co chodzi, ale Hinata powinna powiedzieć cokolwiek w swoim czasie! Nie może pani tak naciskać na kogoś! Hinata... jeśli będzie chciała to mi powie. - Odłożyła filiżankę z nietkniętym płynem na stolik - Zajmę się tym facetem, ale nie mieszaj w to Hinaty, SENSEI.
  Tsunade mrugnęła z niedowierzaniem na bezczelność młodej Yamanaki. Nie spodziewała się tego po swojej drugiej uczennicy. Ten wybuch był jednak wyrazem przyjaźni i zaufania, jakim darzyła dziewczynę o perłowych oczach. Hinata była wdzięczna za to Ino, mimo że wiedziała, że będzie musiała powiedzieć jej w jakie ciernie się zaplątała.
 - Ino. - Zaczęła kobieta, wstając.
 - Nie. Nie "Inuj" mi tu! Hinata jest zmęczona, ma do tego prawo. Jest kunoichi, ale i człowiekiem. Nie możesz jej co wieczór wzywać, rozumiesz, HOKAGE? - Dała nacisk na ostatnie słowo, czując w sobie dziwną moc.
  Nigdy nie sprzeciwiłaby się swojej mistrzyni, ale w tym momencie chodziło o dziewczynę z klanu, która była zbyt dobra dla własnego szczęścia.
 - Hm. Rozumiem. W porządku. Możecie odejść. - Tsunade tą bitwę przegrała.

~~Konoha, 20 godzina

  Mijały powoli zamykające się sklepy. Ino szła obok szlochającej dziewczyny, postanowiła dać jej chwilę na pozbieranie się. Nie rozumiała działań Tsunade. Od przeszło czterech lat widzi z okna swojego pokoju, jak Hinata idzie nocnymi ścieżkami w kierunku wieży Hokage. Tamtą drogą szła też, gdy wymykała się z przyjęcia albo z nocowania u niej w domu.
 - No dobra! Przestań już płakać, bekso! - Ino chwyciła Hinatę za ramię i przytrzymała ją. Trzymała dziewczynę za ramiona i objęła. - Nie wiem, co jesteś winna tej starej zołzie, ale upewnia mnie to, że w czymś na pewno. Nie musisz mi mówić nic, Hina, naprawdę... Ale nie daj siebie wykorzystywać, bo padniesz. Wszyscy widzą twoją izolację, no może poza tym głośnoustym bałwanem! Ale... Shino, Kiba, Kurenai-sensei... martwimy się o ciebie. Wtedy... jak byłaś w tej wiosce psycho-kotów... Bałam się, że... że nie wrócisz... - Ino zawahała się przez moment.
  Wiedziała, że z czasem Hinata powie jej, co jej leży na wątrobie. Bardzo chciała wiedzieć, co się stało z jej przyjaciółką.
 - Ino-chan... - Wyszeptała łamanym szeptem Hyuuga, obejmując przyjaciółkę w pasie.
 - Za każdym razem, gdy jesteś na misji... Boję się... Boję się, że postanowisz uciec z Konohy. Hinata, cokolwiek się stało... Możesz mi zaufać. Powiedz co się stało przez te cztery lata! Obiecuje! Przysięgam na wszystko, że nikomu nie powiem, jeśli sobie tego nie życzysz! Tylko mi zaufaj... Wiem... wiem, że jestem plotkarą... ale tego nie powiem, przysięgam!
  Dziewczyna z klanu Hyuuga milczała, czując jak serce Yamanaki mocno bije.
 - Ino-chan, ja... chodź ze mną... - Chwyciła blondynkę za rękę i zaczęła biec w kierunku znanym sobie zbyt dobrze.
 - Co? Dokąd!? Hinata!
 - Shh! Po prostu... chodź ze mną! - Uciszyła dziewczynę, zanim ta zwróciłaby uwagę dwóch mężczyzn siedzących przy barze Ichiraku. Jeden miał blond włosy, a drugi czarne jak smoła. Blondyn żywo o czymś mówił kompanowi, który cicho mu przytakiwał, niezainteresowany rozmową.
  Hinata przegryzła mocno usta, gdy biegła. Serce biło jej jak oszalałe. Wiedziała, że musi powiedzieć prawdę... Przynajmniej Ino. Nim się obejrzały były już przed przerażającymi bramami.
  Oplecione przez krzewy róż, które miały już skromne pąki nadal wyglądał przerażająco. Cmentarz Konohy. To było ostatnie miejsce. Hyuuga uchyliła bramy cmentarne z cichym skrzypnięciem. Mijała groby, a Ino wbrew sobie zaciskała dłoń na jej dłoni.
  Cmentarz nocą budził w niej niepokój. Nie bała się duchów, bo w nie nie wierzyła. Większy strach budzili w niej ludzie i chieny cmentarne. Słyszała, że nocą ktoś poluje na młode, piękne kobiety i tnie ich ciała na plasterki. Zadrżała, gdy sowa zaczęła huczeć i odleciała gdzieś.
  Dziewczyna o ciemnych włosach zatrzymała się dopiero przy ławce. Początkowo Ino zamierzała na niej usiąść, ale żelazny uścisk Hyuugi ją powstrzymał.
Wyciągnęła dłoń w kierunku ławki, na jej palcach rozbłysło słabiutkie światełko koloru ciemnego różu. Było to jakby ktoś wysypał na jej palce brokat.
 - Kiyoshi: Objawienie. - Wyszeptała, jedną ręką rysując w powietrzu dziwny symbol, przypominał nieco oko z zakręcony trzema rzęsami na górnej, a na dolnej dwoma, zamiast źrenicy jednak była trzy ramienna gwiazdka.
  Ino była zaintrygowana tym dziwnym spektaklem światła. Zastanawiała się czy to jej czakra zmienia kolor z błękitu na różowy, czy jak to się dzieje. I gdy miała się odezwać usłyszała głos.
 - Ino-kwiatuszku, czy to ty? - Obróciła się w stronę głosu i przetarła oczy z niedowierzenia.
Piękna dziewczyna o krótkich, kręconych blond włosach z warkoczykami, w które były wplątane białe stokrotki i błękitnych oczach otulonych czarnymi rzęsami, ubrana w białą zwiewną sukienkę zdobioną czerwonymi płatkami kwiatów u dołu siedziała na ławce i uśmiechała się delikatnie. Jej głos odbijał się echem w głowie Yamanaki. Wyglądała tak, jak wtedy, gdy wyjeżdżała z tym, że miała sine usta, oczy i palce także.
 - I-I... Izumi... To... to ty? - Izumi była kuzynką Ino.
Była cywilem, florystką. Zginęła na morzu podczas sztormu, a jej ciała nigdy nie odnaleziono. Rok szukania na zdradliwych wodach nie przyniósł nic poza łzami i zgubną nadzieją. Poszukiwania trwały dwa lata, ale w końcu... Zaprzestano ich. Po tym nastąpił pogrzeb z pustą trumną. Ino długo nie mogła się z tym pogodzić, ale w końcu jak każda rana staje się blizną tak i w jej przypadku nie było inaczej.
 - Zgadłaś, kuzyneczko. Matko... Jak ty wypiękniałaś! Żałuje, że nie mogę powiedzieć tego o sobie. Ino... Tak za tobą tęsknie... - Izumi podeszła do kuzynki, zostawiając za sobą mokre ślady.
 - Czy... czy to sen? Czy ty... Izumi! - Ino chciała rzucić się kuzynce na szyję, ale przeniknęła ją na wylot z rozszerzonymi do granic możliwości oczami patrzyła na kobietę.
 - Eh... Ino-chan... Jestem martwa... Długo mi zajęła podróż tutaj... Chciałam się z tobą pożegnać... i z rodzicami... ale... no duchy głosu nie mają, a raczej nie wszyscy je słyszą i widzą, ne Hinata? - Tu popatrzyła z nieco złośliwym błyskiem w oku na Hyugę.
 Dziewczyna opuściła głowę ze wstydem. Wiedziała o obecności Izumi i wielu innych duchach, ale nie mogła każdemu pomóc. Każdy z nich czegoś pragnął. Izumi chciała dwóch rzeczy - znalezienia ciała i pożegnania z rodziną. Hinata miała tylko nadzieję, że uda jej się choć po części zadowolić duszę.
 - Co... Ale... co?! - Ino patrzyła od ducha na przyjaciółkę. - Hinata! Wiedziałaś o niej?! Ile?! Dlaczego mi nic...!?!
 - Ino. Gdyby zaczęła o tym nadawać jak myślisz, co by się stało? Wszyscy by tego od niej chcieli. Hinata... jest widzącą i kroczącą klanu Kiyoshi, wymarłego klanu. Pomaga duszom przejść do życia po śmierci.
  Ino nie wstała z kolan i próbowała przyswoić jedynie informacje. Przymknęła oczy na moment, porządkując wszystko w głowie. Izumi usiadła z powrotem na ławkę z kamienia, a Hinata nie ruszyła się o nawet minimetr.
 - Widzisz duchy, Hinata? - Yamaka nie spuszczała z niej spojrzenia.
 Dziewczyna uporczywie milczała i jedynie pokiwała głową.
 - Widzę je... od czterech lat. Wiem, że... po lekcji o wymarłych... każdy się boi choćby wspomnienia o Kiyoshich... dlatego milczę o moim pokrewieństwie.
 - Bez jaj... Hinata! Ty głupia! - Ciężar blondynki przygniótł dziewczynę.
 - I-ino! Nie jesteś zła?! - Zakrzyczała, a głośny śmiech obu blondynek, żywej i martwej, odpowiedział jej.
  Śmiech wypełnił cmentarz. Gromki, wesoły, kobiecy, dźwięczny - każdy jego rodzaj. Izumi uśmiechała się promiennie, widząc rozmawiające żywe istoty. Czuła piekący ból w klatce piersiowej, a jej serce zabiło mocniej.

  Ino, Hinata i Izumi siedziały na trawie i słuchały melodii jaką grały im nocne owady. Ino oparła dłonie o kolana i uśmiechała się. Była szczęśliwa, że Hinata się przed nią otworzyła i powiedziała jej prawdę o sobie.
  Hinata natomiast poczuła ulgę, że mogła komuś jeszcze zaufać. To była ulga, ale i niepokój.
 - Nigdy nie mogłabym się ciebie bać, Hinata. - Wyznała jej z uśmiechem nawet szerszym niż wcześniej.
 - Co? Dlaczego?
 - Bo wiedziałam, że byś nawet pszczoły nie skrzywdziła! - Roześmiała się. - Nie umiesz być groźna i niebezpieczna!
 - Co?! To nie prawda! Umiem być groźna! Spójrz! Grrr! - Nadymała policzki przez co towarzyszące jej kobiety roześmiały się dźwięcznie.
 - Oh... będę za tym tęsknić. - Izumi popatrzyła w księżyc na niebie. Było już późno.
  Dostrzegła wory pod oczami panny Hyuuga, mimo, że śmiała się i rozmawiała z nimi normalnie. Ukrywała swoje zmęczenie tak długo, jak mogła, ale wiedziała, że to kwestia czasu..
 - Co? Idziesz gdzieś Izumi? Nie zostaniesz tu? Może przyprowadzę ciocię i wujka jutro!
 - Nie, Ino... Widzisz mnie dzięki Hinacie... 
 - Ale... - Wstała szybko. - Nie! Nie tak szybko! To... To tylko godzina! Izumi! Może... może chociaż pożegnasz się z rodzicami! Przyprowadzę ich!
 - Oj ty samolubna świnio! Nasza krocząca nie jest tak silna, aby utrzymać mnie tak długo. Moja wyjątkowość powala! - Roześmiała się krótkowłosa. - Poza tym... to mój czas, Ino. Myślę, że... potrzebowałam chwili życia, aby odejść. Mama i tata... oni się już pożegnali, Ino.
 " Chwili życia, aby móc odejść... Czy tego też potrzebuje? " - Przeszło przez myśl Hinacie, gdy popatrzyła w niebo. I wtedy uderzyło ją jak grom z jasnego nieba.
 - Musisz... musisz odejść? - Zająkała się blondynka.
 - Tak... Życie ducha jest ciężkie, Ino-chan... Każdy z nas zazdrości żywym. Nie chcę być mrokiem, wiesz? Chcę być światłem i móc się odrodzić jako światło. Uważaj na wilki wokół siebie, Ino... Są okropnymi bestiami, ale nie wszystkie. Dbaj o siebie... ah, i słuchaj czasem Shikamaru! Może nudziarz, ale dobrze gadający! - Roześmiała się, machając na pożegnanie.
 - Żałuje... że nie mogłyśmy spędzić więcej czasu razem... - Wyznała dziewczyna, patrząc za znikającą kuzynką.
  Dziewczyna o krótkich włosach zamrugała, po czym się uśmiechnęła i posłała jej pocałunek. Ino chwyciła go w obie ręce, przyłożyła do swojej klatki piersiowej i padła na kolana, płacząc.
  To koniec. Izumi zniknęła. Hinata objęła płaczącą przyjaciółkę. Dzisiaj strasznie dużo się przytulały.

~~

  Sasuke siedział na ławce pod murem rezydencji Hyuuga. Minęła już druga godzina, popatrzył na lilie z nienawiścią w oczach. Wstał rzucając kwiaty do śmietnika, skierował się do swojego mieszkania.
 - Cholerna Hyuuga. - Syknął wściekłym tonem głosu, zło wróżąc na dziewczynę.


I na tym pozwolę sobie zakończyć :) Hinata nie zjawiła się na randce, biedny Uchiha, hm? Nie ma to jak wymuszać na prawie narzeczonej randki! :D Do zobaczenia w rozdziale 23~!

Rozdział 21: Wieczorne spacery I

Wieczorne Spacery I

~~Konoha
  Świergot ptaków wyrwał czarnowłosego ze snu. Spojrzał przez okno, z którego przedzierały się nieśmiało promienie słoneczne. Pierwsze dni wiosny były co prawda pochmurne, ale teraz miał wrażenie, że obudził się w środku lata.
  Wstał z łóżka, rozglądając się po swoim pokoju. Wciąż dziwnie było zobaczyć tak urządzony pokój. Jego łóżko było czymś co mu się spodobało od razu. Nie była to sama mata tatami, jak w większości domów. Właściwie ich nienawidził, miał długie nogi przez co było mu niewygodnie wstawać, a rozwiązanie było aż zbyt proste i wygodne. Podwyższona podłoga. Tylko tam gdzie jest materac, dzięki temu nie było upierdliwego skrzypienia i mógł dobrze zacząć dzień.
  Ciemno-szare ściany dały co prawda trochę mroku, ale białe meble idealnie z nimi współgrały. W ścianie naprzeciw jego łóżka była biblioteczka wypełniona książkami i zwojami, oczywiście znalazł się tam jakiś liściasty chwast. Obok zaraz znalazła się komoda, gdzie dostrzegł równo poukładane w kosteczkę ubrania. Dodatkowym meblem w kącie pokoju przy oknie był duży fotel ze stojącą lampą. Przy królewskim łóżku stały dwie półki nocne na obu stały te same liściaste roślinki z lampami. Gdzieniegdzie wisiały także obrazy gór, kwiatów wiśni, ale znalazł też jeden, który szczególnie go zainteresował - smoka z ośmioma głowami i ogonami, który przepływa przez oszalałe od burzy niebo. Ktokolwiek urządzał pokój wiedział, że lubi elegancje i nowoczesne rozwiązania.
  Mimo, że wątpił, aby utrzymał rośliny przy życiu dłużej niż miesiąc. Nie miał ręki do kwiatów, a jedynym co przeżyło u niego pod opieką był kaktus, dopóki nie usechł.
  Przetarł rękami oczy i ziewnął. Postanowił pójść dzisiaj do Hyuugi i podziękować jej za to, co zrobiła. Teraz wszystko ułożyło się dla niego w logiczną całość. Misja od Hokage, dotycząca przeniesienia dokumentów rodziny Hyuuga i czemu Hokage napierała, aby nie było go aż tydzień. Spokojnie mógł załatwić to w jeden dzień.
  Skierował się do łazienki po zebraniu ubrań. Czas rozpocząć ten dzień, a co jest lepszego od małej przebieżki?
  Dla Hinaty była to modlitwa za przodków. Klęczała przed grobami i zmawiała modlitwę. Prosiła o długie życie, szczęście i miłość dla chorych, biednych i samotnych. Poczuła czyjąś chłodną dłoń na ramieniu, odwróciła w jego kierunku wzrok i uśmiechnęła się słabo.
 - Ohayou, hime. - Ciepły ton głosu Shirou odbił się echem w skromnej świątyni.
 - Hej, Seishin-kun. - Odpowiedziała szeptem.
 - Dlaczego się tyle modlisz? Twoje poprzedniczki tego nie robiły... 
 - Naprawdę? Pamiętam, że mama często się modliła.
 - Więc... chcesz być jak twoja matka? - Przechylił głowę, gdy klękał obok niej.
 - Nie chcę umierać, jeśli o to pytasz. - Odparła z chłodem, poprawiając śnieżne kimono.
 - Czy dzisiaj wieczorem też idziesz na schadzkę?
 - Jak zawsze, Seishin-kun... - Westchnęła smętnie.
  Początkowo cieszyła się, że mogła pomagać swojej wiosce i duszą, które nie mogły zaznać ukojenia. Jednak z czasem zaczęło być to męczące. Gdy wieczorami jej przyjaciółki wychodziły na przyjęcia, nocowania czy randki ona musiała iść do podziemi i wysłuchiwać duchów, które opowiadały o przyczynach swojej śmierci, bólu... Często były zagubione, przerażone i w szoku. Bolało ją zjawisko samego odejścia, bo kilku z nich znała osobiście. Byli dobrymi ludźmi, ale właśnie tacy znikają najwcześniej. Śmierć zrywa najpiękniejsze kwiaty.
 - A może zrobisz sobie dzisiaj wolne? - Uśmiechnął się zachęcająco.
 - Przerwę od bycia Kiyoshi...? Wątpię, aby było to możliwe.
 - Wiesz o czym mówię. Porozmawiam z Hokage i...
 - Shirou. Ty nie żyjesz. Bez mojej obecności nie będziesz mógł z nikim porozmawiać! Nikt cię nawet nie usłyszy, nie zda sobie sprawy z twojej obecności. Jesteś martwy. - Przerwała mu ostro.
  Przez twarz mężczyzny przebiegło zaskoczenie i smutek, ale te dwie emocje zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Zmrużył oczy w złości, a Hinata poczuła mrożący chłód z jego osoby.
 - Powinieneś odejść. Zaznać już ukojenia. Wiesz o tym... Wiesz, co może ci się stać. A jednak zostajesz!
  Bała się o swojego przyjaciela. Cienie są złymi duchami, które polują w stadach na te dobre - te nieskalane - i je pożerają, przez co nabierają na sile.
 - Hmpf. Przynajmniej żyję po śmierci. Ty umierasz za życia. - Po tych słowach zniknął.
  Hyuuga poczuła ból w klatce piersiowej i kujące łzy w perłowych oczach.
~~Las
  Yamanaka Ino przebiegała przez lasek. Zanosiła leki do pobliskiej wioski, gdzie wybuchła groźna epidemia, a dzięki szczepionkom mogli zmniejszyć ryzyko zgonów. Na szczęście nie musiała zostawać tam długo, bo na miejscu był już lekarz. Była tam tylko jako kurier. Była to nocna misja, więc ranną porą mogła spokojnie wracać.
  Teraz wracała do Konohy, gdy natknęła się na grupę przedziwnych stworzeń. Wyciągnęła kunai, spodziewając się ataku i obserwowała ich z gałęzi drzewa.
  Były to ogromne wilki, które okrążały ciało białowłosej postaci. Drgnęła i rzuciła na nie trzema sześcioramiennymi shuriken. Odskoczyły od ciała, korzystając z tej okazji skoczyła przed postać, wykonała odpowiednie pieczęci i przyłożyła dłonie do ziemi.
 - Doton: Renga no jutsu. - Ściana z ziemi skutecznie osłoniła ich przed kolejnym atakiem.
  Ino skorzystała z okazji i zerknęła na postać. Zauważyła rany szarpane i kute na jego ciele. Wykrwawiał się. Sprawa była przegrana już z góry. Wiedziała to, ale nie mogła zostawić bezbronnej osoby samej sobie. Nie wiedziała kim jest osobnik, ale wiedziała, co jej to przypomina. Jej dwie drogie przyjaciółki, które kiedyś miały zbyt podobne doświadczenie. 
 " Skup się, Ino! Musisz się skupić! " - Krzyczała do siebie w myślach. Ponad ścianą ziemi w tym momencie wyskoczyły cztery postaci. Cztery czarne humanoidalne wilki. Ogromne, z ostrymi szponami i z pianą toczącą się z pyska. Leciały prosto na nią, a ona czuła dziwny strach. Jedna jej część chciała brać nogi za pas, ale ta druga kazała jej stać. Stała nie z powodu strachu, ale z powodu osoby za jej plecami. Jeśli ona się ruszy dla człowieka za nią będzie to koniec. Nie mogła na to pozwolić. Nie tylko jako medyk, ale i jako ninja. 
  Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zniknął w nich strach. Mocnym kopnięciem odrzuciła jednego z wrogów. Jedną ręką wyciągnęła już ostry kunai i rzuciła w kolejną postać. Musi walczyć, aby uratować tego człowieka. Słyszała o atakach na podróżnych, ale jeszcze nigdy się z nim nie spotkała. W rozmowach mówiła, że nie boi się przerośniętych piesków... Teraz zaczęła, ale nie da się tak łatwo pokonać.
~~Konoha
  Yasu rozpoczęła swój dzień od wyciągnięcia Kakashiego z domu na spacer z psem. Podczas gdy ona biegała na przedzie ze szczeniakiem, siwowłosy szedł ze spokojnym uśmiechem.
 - Uważaj. - Ostrzegł, gdy prawie wpadła na jakieś spóźnione do akademii dziecko.
 - E... Ta, ta! Chodź! Pójdziemy do księgarni! 
 - Ciaf! Ciaf! - Zawtórował jej psiak, gdy skakał między jego nogami.
 - Aż tak chcesz odkupić mi książkę? Wiesz, że nie musisz... - Przechylił głowę w bok z szerszym uśmiechem.
 - Muszę. - Odparła z determinacją.
  Już otwierał usta, aby odpowiedzieć jej, że wcale nic nie musi, ale przerwał mu leniwy ton głosu.
 - Sensei? - Odwrócił głowę, zerkając na najleniwszego studenta, który wyszedł z akademii.
 - Shikamaru. Witaj. Zmierzasz do Kurenai i jej szkraba?
 - Tak, urodziła w nocy. A wy....? Jesteście na randce? - Na jego usta wpełzł leniwy uśmieszek, gdy zobaczył krwisty rumieniec na policzkach albinoski.
  Oboje wyglądali teraz na zakłopotanych całą sytuacją ku uciesze cienistego ninja. Geniusz uśmiechnął się tym szerzej, gdy zaczęli się mieszać w wypowiedziach.
 - B-bardzo śmieszne, Shika-chan. Kakashi i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi!
 - To prawda. A Yasu-chan wisi mi książkę. - Nara mógł się założyć, że pod maską Hatake jest rumieniec.
 - Tak się teraz nazywa randkowanie...? - Uniósł brew, zerknął na psa między nimi i uśmiechnął się. - I macie już dziecko.
 - To nie jest...!
  Parsknął śmiechem i zaczął iść w sobie znanym kierunku.
 - Miłej zabawy!
  Yasu i Kakashi stali jeszcze chwilę nie wiedząc, co mają sobie powiedzieć. Cała ta sytuacja była dla nich niezręczna. Yasu nie czuła się tak pewnie, jak chwilę temu. Czy to dlatego, że młody geniusz powiedział to, co chciała aby się stało? Kakashi natomiast czuł się nieco... zawiedziony, choć sam do końca nie potrafił powiedzieć dlaczego.
 - T-to... idziemy do księgarni? - Przeklęła się za jąkanie w myślach.
 - Hm... Jasne. Nie mogę się doczekać naszej wcale-nie-randki. - Uśmiechnął się zza maski.

~~Las
  Wyciągnęła trzy igły z kabury. Zacisnęła na nich drżące ręce i szykowała się do obrony. Szybko jak błyskawica ktoś stanął przed nią. Wodospad długich białych włosów osłonił jej widoczność. Kosmyki białych włosów połaskotały ją po nosie. Czuła ten dziwny zapach krwi zmieszany z zapachem cynamonu z jaśminem, jej pierwszą myślą było wspomnienie o pewnej albinosce...
 - Ludzie... są... warci ocalenia. - Warknęła osoba przed nią.
 - C-co...? Jak ty...! - Obejrzała się za siebie, ale zobaczyła tam tylko kałuże krwi. 
  Postać wstała, mimo krwawiących ran. Trzask łamanych kości i skamlenie ją obudziło z chwilowego zamroczenia. Białowłosy kopnął w jednego wilka, posyłając go na korę drzewa. Drugiego uderzył mocno w szczękę, sprawiając, że ta zwisała, a on turlał się po trawie, wyjąc z bólu. Trzeci zdołał go dosięgnąć, gryząc w ramię to w tym momencie blondynka rzuciła swoją bronią w jego głowę, trafiając idealnie.
 - Uciekaj stąd! Musisz zanieść wiadomość o lykan-... - Odwrócił do niej głowę, ale czwarty w tym czasie się na niego rzucił.
  Ino dostrzegła jego oczy. Były koloru złota tak czystego, że zastanawiała się przez moment, czy jest to prawdziwy kolor.
 - Uważaj! - Krzyknęła, tworząc nowe pieczęci.
  Przez chwilę nieuwagi nieznajomy został uwięziony między ziemią, a rozszalałym zwierzęciem.
 - Kurw... - Syknął, trzymając wilka obiema rękoma za pysk.
  Wilk leżał nad nim i próbował przegryźć tętnice szyjną. Człowiek coraz bardziej i bardziej się wykrwawiał, ale wiedział, że musi przeżyć i jedynie ta wola go utrzymywała przy życiu. Błękitnooka skończyła z pieczęcią i jej ciało padło nieprzytomne na trawę. 
  Jej dusza znalazła się w ciele wilka nad mężczyzną o białych włosach. W ciele wilka zeskoczyła z niego i rzuciła na pozostałe. Postanowiła wykorzystać ostre zęby i zakrwawione szpony. Poczuła w sobie dziwną moc. Krew w jej żyłach zawrzała. Dziwna satysfakcja uderzyła w jej duszę, gdy szponami przejechała o pysk drugiego zwierzęcia. Czuła, że to niebezpieczne, że to złe... ale nie mogła się wycofać. 
Chciała więcej,
widziała więcej,
czuła więcej!
 - Jesteś... człowiekiem! Wynoś się! - Krzyknęła jej myśl nieznanym głosem i w tym momencie znalazła się w swoim ciele. Usiadła, łapiąc oddech. Rozejrzała się i prawie pisnęła. Wszędzie była krew. Więcej krwi. Popatrzyła na swoje dłonie, na nich nie było. Zwierzęta leżały martwe, poza jednym, który biegł w przeciwnym do niej kierunku.
  Klęczała, dysząc ciężko w desperackiej próbie łapania oddechu. Mocno bijące serce, a krew jeszcze parzyła w jej żyłach. Czuła mocne zawroty głowy, ale to było jak uzależniające uczucie... Chciała znów to poczuć, ale... wiedziała, że było w tym coś... złego. Mrocznego.
 - Co to było...? - Zapytała samej siebie i wtedy usłyszała jęk bólu.
  Stanęła na równe nogi i mimo drżenia podbiegła do mężczyzny.
~~Konoha
  Uchiha stał przed bramą do majątku Hyuuga i poczuł się dziwnie nerwowy. Strażnicy przed bramą obserwowali go tymi upiornymi oczami. Nie wiedział dlaczego czuje się tak... nie pewny. Przecież już tu był. Co może być nie tak?
 - Panna Hyuuga nie może teraz podejść. Prosi się pana Uchihę o odejście. - Służący z białymi oczami patrzył na niego nieprzychylnie.
 - Co?
 - Panna Hyuuga ni-...
 - Słyszałem! Co ona robi niby?! Wącha sobie kwiatki, włosy układa?! - Czuł pieczenie od sharingana w oczach.
  W tym czasie dwóch strażników stanęło w pozycjach obronnych, a przy oczach służącego nabrzmiały żyły. Byli gotowi do obrony majątku.
 - To już nie twoja sprawa, panie UCHIHA. - Wypluł jego imię jeden ze strażników.
 - Otóż jest to mo-...
 - Uchiha. - W bramie obok strażnika stanął długowłosy Hyuuga, strażnik Hinaty, we własnej osobie. - Czego tu chcesz?
  Sasuke popatrzył najpierw na strażników, dezaktywując swój limit krwi.
 - Przyszedłem do Hyuugi.
 - Której? - Neji przechylił głowę w bok z rozbawieniem.
 - Wiesz której. Twojej kuzynki.
 - Mam właściwie trzy. Którą masz na myśli? - Jego usta wygięły się w złośliwym uśmieszku.
 - ... Hinata. Chcę z nią mówić.
 - Ona najwidoczniej nie chce. Zaakceptuj jej decyzje. Jest zajętą osobą i nie ma czasu na takich jak ty. Zostaw ją w spokoju. Wystarczy, że prawie każdą misję z tobą spędza.
 " Niedługo będzie spędzała całe życie, dupku. " - Warknął w myślach.
 - Neji-baka. - Hanabi stała z wiklinowym koszyczkiem w rękach. - Idziesz z nami, czy nie?
 - Idę.
  Sasuke popatrzył na mini-Hyuugę, która obdarzyła go spojrzeniem mówiącym "Jesteś gównem", które oczywiście jej zwrócił. Jedno spotkanie z "genialną" młodszą córeczką Hiashiego wystarczyło, aby tak o niej myślał. 
 - Oneechan zaraz do nas dołączy. Rozmawia z rodzicami Hirotaki. - Zwróciła się do kuzyna, poprawiając koszyk. - Czego tu chcesz, Uchiha?
 - Już niczego. - Odwarknął Neji, widocznie zły, że Hanabi udzieliła jakiejkolwiek informacji Sasuke.
  Brązowowłosa wzruszyła ramionami i skinęła Sasuke w prawo, wyglądało to jak tik nerwowy.
 - Tsa. Niczego. Powiedzcie Hinacie, że chcę z nią pogadać wieczorem. - I odszedł z rękami w kieszeniach.
  Gdy zniknął z oczu dwóm Hyuugom, Neji odetchnął z ulgą, a Hanabi zaśmiała się.
 - Co jest? Co cię bawi?
 - Jesteś jak pies ogrodnika. Chodź. Hinata dołączy do nas, tak mówiła. - I odeszli w kierunku strumienia, aby w spokoju zjeść przygotowany lunch.
  Sasuke postanowił nie naruszać prywatności Hinaty do samego końca. Przynajmniej przez dwie minuty. Później przeskoczył przez mur i wdrapał się do okna jej sypialni. Przymknął okno i obniżył swój poziom chakry. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
  Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy to ilość roślin. W kącie pokoju, na szafkach, a także na półce nad łóżkiem. Później książki porozwalane na podłodze i wielka biblioteczka oraz specjalnie zamawiana półka na zwoje. Zdjęcia porozwieszane na ścianie przy łóżku oraz jedno rodzinne stojące na półce z kwiatami. Dostrzegł na tej półce także osobne zdjęcie przewieszone czarną wstążką. Nie mógł jednak dostrzec dokładnej postaci poza tym, że ma atramentowe włosy.
 - C-co ty tu robisz?! - Usłyszał zaskoczony głos Hinaty, gdy szybko zamknęła drzwi.
 - Przyszedłem do ciebie.
  Zrobił krok w jej stronę. Zauważył podpuchnięte, czerwone oczy, które przecierała rękawem.
 " Płakała. Dlaczego? " - Patrzył na nią podejrzliwie, zastanawiając się kto mógł ją skrzywdzić.
 - Nie mogłeś normalnie? Musiałeś się włamywać?! Mój ojciec będzie zły, jeśli zobaczy cię ze mną w pokoju! - Syknęła ostatnią część, przecierając oczy.
 - Strażnicy mnie nie wpuścili. Mówili, że jesteś zajęta. Co ci się stało? - Stał teraz przed nią.
  Pokręciła głową i uśmiechnęła się słabo.
 - Nic takiego, Sasuke-san. Powinieneś iść. Muszę iść do mojej imouto i Neji-nii.
 - Tsk! Widzę, że płakałaś. Dlaczego? Chcę wiedzieć!
  Drgnęła na jego podniesiony ton głosu i cofnęła się, zaciskając usta w wąską linię. Uchiha pokręcił głową, wiedząc już, że daleko tak nie zajdzie.
 - To... Nic takiego. Naprawdę. Idź już. Tata będzie zły, gdy Cię tu zobaczy. - Przegryzła dolną wargę, obawiając się gniewu swojego ojca.
  Sasuke zmrużył oczy poirytowany, minął ją i usiadł na parapecie.
 - Nie wyjdę stąd póki nie zgodzisz się na randkę dzisiaj wieczorem. - Skrzyżował ramiona na piersi, obserwując jej reakcję.
 - N-nie możesz mnie tak szantażować, Sas-...
 - Hinata? Co robisz jeszcze w domu? Twoja siostra i Neji już wyszli. - Za drzwiami stał nikt inny jak powód strachu Hinaty, jej dziadek. Ojciec jej zmarłej matki, który przez lata woli ukrywać się w ciemnościach.
  Mężczyzna był nazywany tchórzem przez większość swojego życia. Stracił jedno oko podczas misji. Widział tylko na lewe, a i z niego mógł korzystać z byakugana. Od tego czasu nie wychodził na misje, ani w ogóle z rezydencji. Dziwnym było, że w ogóle opuścił swoją sypialnię. Hinata bała się bardziej o jego zdrowie i samopoczucie niż o to, co sobie pomyśli na widok mężczyzny w jej pokoju. Jej dziadek był kochający, pomagał jej i to on nauczył ją robić wianki z kwiatów, a gdy była jeszcze małą dziewczynką czytała mu z ksiąg. Większość osób z klanu wolała unikać starca lub posyłać mu spojrzenie pełne pogardy, bo w końcu... tylko dlatego, że oddał ich krew w ręce wroga był wedle nich kimś nic nie wartym. Mówi się, że lord Hiashi pozwolił mu żyć tylko dlatego, że jego wtedy jeszcze żywa żona go przebłagała. 
 - C-chciałam z-zabrać koc! Za chwilę... Będę szła! - Miała nadzieję, że ta wymówka wystarczy.
 - Nie każ im długo czekać. Sam też się wybieram. Pójdę z Tobą.
 " Będzie gorzej niż jakby to był Tata. " - Stwierdziła, czując w sercu rosnące uczucie strachu, ale jednocześnie była szczęśliwa, że jej kochany dziadek postanowił opuścić widmowy pokój. 
  Popatrzyła na Sasuke, jakby błagając go o odejście. Widocznie zapomniała już o ich obietnicy.
 - Więc, Hyuga? Jaka decyzja? - Zniżył głos do szeptu.
 - Nie. Nie mogę. - Odszeptała mu, marszcząc czoło.
 - Dobra. - Zaczął iść w kierunku drzwi ze złośliwym uśmieszkiem. Odliczał w głowie od pięciu w tył.
  Hinata chwyciła go za ramię z proszącym spojrzeniem, ale on jedynie spojrzał na nią wzrokiem mówiącym sarkastyczne "Tak?", jakby nie wiedział o co może jej chodzić, co jedynie wydawało się złościć dziewczynę.
 - Pójdę... Ale proszę... Wyjdź oknem. Nie chce... Aby cię... widział.
  Teraz on zmarszczył brwi, ale wiedział o co chodziło dziewczynie. Wiedział, że nie jest gościem, którego jej klan chce widzieć. Trochę go to nawet zabolało, ale szybko odgonił to. Wolał nie przejmować się nimi i zająć sobą. 
 - Jasne. - Syknął. - Dzisiaj o dwudziestej. Bądź przed bramą.
  Drgnęła aż zbyt widocznie. 
 - Co? Wieczorynkę przegapisz?
 - N-nie... ja... nie mogę... ja... do-dobrze, ale tylko godzinka. -  W głowie szukała już usprawiedliwienia dla Hokage.
 - Na razie. - I wyszedł przez okno.
  Hinata patrzyła za jego postacią. Odbił się od dachu na murek i stamtąd na kolejny dach, po czym zniknął. Oparła dłonie o parapet, czując na swoich barkach ciężar. Sasuke był dla niej człowiekiem zagadką. Nie wiedziała co mysleć, czuć i czy cokolwiek powinna. Gorące łzy bezsilności napłynęły do jej perłowych oczu. Przyłożyła dłoń do nich, ocierając jak najszybciej mogła.
 - N-nie... nie wiem co mam robić... gubię się... - Wyszeptała do siebie.
 - Hinata! - Usłyszała zza drzwi głos dziadka.
 - I-idę! - Sapnęła, łapiąc za koc i wyszła z pokoju.
~~Brama Konohy
Blondwłosa piękność trzymała w pasie mężczyznę o białych włosach. Samiec był nieprzytomny lub spał. Nie była pewna. Zatamowała krwawienie, ale nadal jego stan był poważny. Dziewczyna z klanu Yamanaka czuła, jak jej bluzka nasiąka od jego ran krwią. Jedną rękę miała przewieszoną przez swoje ramię, gdy go niosła.
  Nie mogła znaleźć w sobie sił, straciła większość czakry na walkę z bandytami czy tamtymi wilkami, a droga... mimo, że nie była tak daleka, nadal ją wyczerpywała. Była tylko człowiekiem pozbawionym snu, głodnym i zmęczonym, nie była nawet do końca pewna, jak udało jej się dotrzeć do wioski.
 - O matko! - Usłyszała znany jej za dobrze ton głosu.
 - Okaasan... - Szepnęła.
Jej droga matka zazwyczaj wychodziła jej na spotkanie i czekała na nią przed bramą. Inari Yamanaka była opiekuńczą matką i w tym momencie Ino zaczęła doceniać jej osobę. Kobieta była zwykłym cywilem, ale gdy trzeba było była groźniejsza od najbardziej wykwalifikowanego ninja, jak lubił mawiać ojciec błękitnookiej dziewczyny.
 - Ino! Ino, co się stało?! - Inari stanęła przy córce, podtrzymując ją i mężczyznę obok.
  Nastolatka wtuliła głowę w pierś matki i świat wydawał się być już gdzieś daleko, zamazany. Słyszała krzyki matki jak szepty w ciemności, ale wtedy... rozmazany świat zniknął w mroku.
~~Centrum Konohy, księgarnia
Yasu czuła się, jak mężczyzna w sklepie obuwniczym z kobietą w czasie przeceny. Kakashi łaził od półki do półki, szukając książki dla siebie, a ona prawie leżała na fotelu. Była wdzięczna, że właściciel przybytku je ma, bo musiałaby stać i stać.
  Widok Kakashiego, który wydawał się podekscytowany wyborem książki jednak nie był dla niej taki zły. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, widząc jego roziskrzone z radości oko. 
  Szukając dla siebie zajęcia dostrzegła kolorowe zakładki i okładki. Wpadła na pewien pomysł i od razu podeszła do miłego sprzedawcy i uśmiechnęła się, zaczynając swoje zamówienie.
  Kakashi nie zwrócił uwagi na nią, gdy wybierał tytuły. Miał zamiar iść na misję nie dawno i chciał poprosić sprzedawce o zachowanie mu tych książek do przyszłego tygodnia. Decydując się na tytuł, który już co prawda przeczytał, ale miał do niego wyjątkową słabość.
  Dostrzegł Yasu, gdy usłyszał jej śmiech ze strony lady. Opierała się o nią, rozmawiając z właścicielem o wyższości twardej okładki nad miękką. Hatake podziwiał tą cechę jej osobowości, że potrafi dogadać się z każdym i większość ludzi z nią. Pomimo tego, że czasem wydawała się wyciszona i odizolowana to potrafiła z drugiej strony głośno rozmawiać i śmiać się. Jakby były w niej dwie osoby. Jedna poważna i izolująca siebie, a druga będąca wulkanem energii. To go fascynowało w jej osobie. Wybuchowość, zmienność, wydawało mu się, że z nią życie nie jest nudne w czym się nie pomylił.
  Miała co prawda problemy z psychiką, ale potrafił to zrozumieć i uspokoić ją. Czasem zdawało mu się, że może jej pomóc, jak ona może pomóc jemu. Łapał się na tym, że przestaje widzieć w niej zagubioną nastolatkę, a prawdziwą kobietę, która mogłaby nosić jego nazwisko i...
 " Być może dziecko...? Miałoby jej oczy i szare włosy? Czy może czarne oczy i białe... Cholera! Przestań! " - Warknął do siebie w myślach.
 - Hej! Kakashi! Wybrałeś już?
 - A, tak. Znalazłem. 
 - Świetnie! Bo zabierasz mnie na obiad. - Uśmiechnęła się promiennie, co zaowocowało jego rumieńcem. Był wdzięczny za swoją maskę, bo ta dziewczyna była zbyt urocza jego zdaniem.
 - Jasne, Yasu. 
Dziewczyna uśmiechnęła się tym szerzej.
~~Konoha, szpital
Było już południe. Hinata wraz z rodziną najadła się na pikniku i w drodze powrotnej poszła odwiedzić swoją zmęczoną porodem mistrzynie. Była bardzo ciekawa jak się ma jej małe dzieciątko. 
  Neji postanowił eskortować dziadka młodych dziewcząt do rezydencji. Hanabi poszła do koleżanki, mimo sprzeciwów Hinaty, że powinna powiadomić o tym wcześniej ojca. Niestety najmłodsza Hyuuga miała za nic ostrzeżenia i skierowała się do domu przyjaciółki.
  Hinata stała w kolejce do miłej kobiety o siwych już ze starości włosach upiętych w elegancką bułeczkę z dwoma kosmykami po obu stronach twarzy. Pielęgniarka pełniąca dyżur miała już zmęczony wyraz twarzy, ale nadal utrzymywała uprzejmy uśmiech. Mimo lat spędzonych na patrzeniu, na ludzki ból, cierpienie, bezsilność i łzy utrzymywała przyjemny, współczujący wyraz. Uczucia, o których wielu ludzi w tym zawodzie zapomina, zostawiając miejsce na rutynę.
 - Panienka Hyuuga, dzień dobry! - Przywitała się z tym samym uśmiechem, jakim żegnała parę przed nią.
 - Dzień dobry, pani Okiyakawa. Może mi pani powiedzieć, gdzie leży Kurenai Yuuhi-sensei? - Poprawiła papierową torbę w dłoniach.
  Zostało im z pikniku soku i kanapek, więc postanowiła przynieść je swojej, zapewne zmęczonej porodem sensei.
 - Ah, tak! Leży już w pokoju. W dziesiątce. 
 - Dziękuje!
  I zrobiła miejsce dla kolejnej osoby w kolejce. Szła spokojnym krokiem, zerkając na numerki umieszczone na drzwiach. 
  Zatrzymał ją głos znanej osoby. Zerknęła na drzwi oznaczone numerem czwartym i zbliżyła się do nich. Żyły przy jej oczach uwydatniły się, dzięki czemu mogła dostrzec trzy postacie, z czego jedna leżała na łóżku. Po głosach rozpoznała te osoby, skupiła się na słabo wykształconym systemie czakry.
 " Jak u cywila, który dopiero zaczyna trening... " - Przeszło jej przez myśl.
 - Co się wydarzyło? - Głos piątej wyrwał ją z zamyślenia.
Hokage przesłuchiwała Ino w sprawie tego, którego przyprowadziła do wioski, a raczej przyniosła. Usłyszała o tym od strażnika bramy, a sama popędziła do szpitala, aby sprawdzić stan swojej drugiej uczennicy. Tam zajęła się ranami mężczyzny, kiedy zrozumiała, że obrażenia Ino są spowodowane jej własnym jutsu.
 - Nie... Nie wiem, Hokage. Atakowały go te... wilki. Te, które kiedyś Yasu... Hokage-sama... ja... nie wiem, co to było... ale gdy zamieniłam się umysłem z nim... Boże to było tak dziwne, że nie wiem, co powiedzieć! - Stanęła przy ścianie.
  Stała i wsłuchiwała się w zeznanie przyjaciółki, wiedziała o jej misji, ale nie sądziła, że coś może pójść nie tak. 
 - Myślisz, że jest niebezpieczny? - Mogła wyobrazić sobie, jak Hokage marszczy brwi.
 - Nie. Mówił coś, o ostrzeżeniu dla nas... ale nie zdążyłam wyłapać kiedy i od kogo. Mógł majaczyć z powodu ran. - Odpowiedziała jej przyjaciółka.
 - To nie brzmi dobrze... Możesz się nim zająć, Ino? Muszę pomówić z Hinatą na ten temat. 
 - Co? Ale Hokage-sensei! Hinata ma dzisiaj wolne! Powinna z niego korzystać. Poza tym nie dawno Kurenai-sensei urodziła i... - Atramentowo-włosa dziewczyna posmutniała, wiedząc, że może z oddali już pomachać swojej sensei i jej nowo-narodzonemu dziecku.
  Słowo Hokage było dla niej rozkazem. Musiała się zastosować.
 - Ino. Proszę. Hinata miała styczność z tymi... wilkami, o których jest tak głośno. A skoro został zaatakowany cywil... Musimy chronić ludzi. 
 - Wiem... chodziło mi tylko o to, że... Hinata wydaje się... osłabiona już, Hokage-sensei. Jej oczy są... przygaszone. Proszę dać jej... odpoczynek. Jutro z nią porozmawiać?
 - Ino! Hinata jest...!
 - Wiem! Wiem, że jest ważna! Nie wiem dlaczego co wieczór znika! Nawet wtedy, gdy u mnie nocowała wyszła! Proszę... proszę zrozumieć... że ona także...
 - Ino. Jeśli Hinata będzie miała coś przeciwko powie mi o tym. A teraz odpoczywaj. Spotkamy się dzisiaj o osiemnastej w sprawie tego mężczyzny i zagrożenia. Ty, Hinata i ja. Zero świadków. Zrozumiałaś? 
 - Ja... Tak. Rozumiem.
Hinata poczuła się źle. Ludzie wokół niej zauważali jej zniknięcia. Długo nie mogła tego zwalczać, a Ino? Już wiedziała, że jej nocne treningi nie są nocnymi treningami. Co dalej? Ilu ludzi ją znienawidzi? Ilu się od niej odwróci? Ino, Seishin, miała wrażenie, że nawet Sasuke zaczyna coś podejrzewać.
 - Jak długo jeszcze chcesz kłamać, dziedziczko? - Zadrżała słysząc złośliwy ton głosu obok jej ucha.
  Zasłoniła sobie uszy, zaciskając mocno oczy, tłumacząc to sobie więzią duchową i nadużywaniem jej. Usłyszała, jak ktoś naciska dłonią na klamkę i popędziła przez korytarz z obawy, że ktoś złapie ją na podsłuchiwaniu.
  Stanęła przed drzwiami pokoju numer dziesięć, nacisnęła klamkę, zaciskając dłoń na koszyczku i siląc się na uśmiech.
 - Ohayou, sensei! - Przywitała się i zamknęła za sobą drzwi.
~~
  Yamanaka wybudziła się piętnaście minut temu i od razu złożyła słowny raport Hokage, która po obejrzeniu ran chłopaka obok niej ją przesłuchała. Czuła się dziwnie nie ufnie wokół blond kobiety, a gdy temat zszedł na Hinatę, poczuła potrzebę ochrony dziewczyny.
  Mimo to nie mogła się sprzeciwić wyraźnemu rozkazowi. Nie wiedziała, co robić, więc oparła się na poduszkach i spojrzała na śpiącą postać mężczyzny na łóżku obok niej.
  Miała się nim zajmować, jak Hinata Yasu? A co jeśli on też stracił pamięć? A jeśli nie? Czy miał rodzinę, do której mógł się zwrócić? Narzeczoną, która czeka na niego z obiadem w ciepłym domku w głębi lasu?
  Ino pomyślała, że na pewno musi ją mieć. Dobrze ubrany mężczyzna o szlachetnej urodzie ze złotymi oczami? Która by go nie chciała! 
 " Strasznie dużo osób ostatnio ma białe włosy... chociaż może nie? To tylko dwie osoby... Yasu i on... Kim on właściwie jest? Czy jest jak Yasu? Czy wszystko będzie z nim dobrze? " - Zadawała sobie pytania, śledząc jego profil.
  Prosty nos, blade policzki, długie czarne rzęsy, delikatne brwi, blade wąskie usta i uszy, w których był jeden kolczyk w kształcie krzyża. Był zakryty kołdrą po ramiona, ale wiedziała, że są dobrze zbudowane, gdy go niosła.
  Poczuła się senna, ale jednocześnie czuła, że nie może spać. Było to dziwne uczucie, że gdy zaśnie ominie ją coś bardzo ważnego, a nie chciała zostać pominięta.
  Poza tym wiedziała, że musi wypocząć do rozmowy jaka miała nadejść wieczorem.

Ciąg dalszy nastąpi~!

Po długiej nieobecności postanowiłam napisał nie jeden długi rozdział, a rozdzielić go na dwa! :D 
Mam nadzieję, że wam się podoba (i nikt się nie pogubił)! Tak, wszystko jest zaplanowane i każda nowo otwarta ścieżka dokądś prowadzi! ;)

14 marca 2019

Rozdział 20: Jeden z tych dni


  Mijały kolejne dni, w których to spadkobierca rodu Uchiha zdołał wykupić dom pozostawiony mu przez rodziców. Nie troszczył się jednak o jego wygląd zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny.
  Wyblakłe ściany, kurz na starych, popękanych meblach, jedyną nową rzeczą był materac w kącie pokoju, na którym leżało czarne prześcieradło oraz zwykły storczyk na parapecie.
  Na prośbę pewnej starszej kobiety Uchiha został wysłany na tygodniową misję. Hokage z podejrzliwością wyraziła swoją zgodę.
  W tym czasie sześć postaci stało przed drzwiami do rezydencji Uchihy. U stóp leżały torby, gdy rozmawiali.
 - Rany... Poważnie ta stara baba chce nas do tego zmusić?! - Odezwała się postać z biała chustką wiązana z tyłu głowy.
 - M-myślę... Że ma to na celu sprawienie, aby... Zasymilował się z nami... Poczuł, że jest... Chciany. - Odparła ciemnowłosa kobieta, poprawiając rękawiczki.
 - Tsk! Ten striptizer sam mógłby sobie prać gacie. - Burknęła albinoska, gdy weszli do środka.
 - No dokładnie!
 - I czemu nie robi tego jego drużyna tylko my!?
  Dwójka psiarzy wyrażała głośno swoje niezadowolenie, dźwigając przy tym wiadra z wodą czy farbą, którą wybrał ich robaczy przyjaciel. Było to poświęcenie z jego strony ze względu na to, że jego owady drażnił ten zapach, jednak jego kolegę z zespołu jeszcze bardziej. Nie mógł także pozwolić na to, aby ciężarna sensei nosiła 5l wiadereczka, gdy on może. Jego koleżanki z drużyny robiły natomiast zakupy tyczące się artykułów do sprzątania, o których on nawet nie zdawał sobie sprawy.
 - Przestań pieprzyć, bachorze i właź na dach! - Został wypchnięty laską przez samą wiedźmę klanu Hyuuga.
 - Ty stara jędzo! - Warknął pod nosem, stojąc pod drabiną na dach.
  Jego zadaniem była wymiana dachówek. Zaczął swoją małą misją, marudząc pod nosem o tym, że gołymi rękoma chętnie wykopie w ogródku dół dla Hyuugi.
 - Wszystko słyszę! - Starsza kobieta pogroziła mu najwspanialszą bronią, przed którą każdy klękał, laską.
 - Kiba-kun! Myślę, że Sasuke-san to doceni! - Atramentowłosa kobieta stała na oknie, aby dosięgnąć do rynny, którą sumiennie oczyszczała z liści.
 - Oby!
  W tym samym czasie jej dobrana siostra wraz z robaczym ninja z klanu Aburame ścierali starą farbę ze ścian. Hirako natomiast myła stare wachlarze wymalowane na ścianach, aby po ich wyschnięciu odmalować je na świeżo. Kurenai zajmowała się lekkimi pracami w ogródku, wyrywając chwasty.
  Powodem dla którego tu byli oni, a nie drużyna Uchihy było to, że nikt o tym nie wiedział. Mieli tydzień, aby doprowadzić główny dom, który zajmował Sasuke, do stanu użytywalności.
  Hirako została do tego namówiona przez własną wnuczkę, a z racji jej ważnego stanowiska mało kto mógł jej odmówić. Uśmiechnęła się pod nosem, zamaczajac szmatkę w letniej już wodzie, gdy popatrzyła na bladooką dziewczynę.
  Jako jedna z nielicznych dostrzegła w niej talent. Była dla niej nieoszlifowanym diamentem, który potrzebuje jedynie wykwalifikowanego nauczyciela, którym nie mógł być nikt z klanu, z racji ich... Metod.
 Po śmierci matki dziewczynka nie mogła znaleźć dla siebie miejsca z jej cichym charakterem. Do pewnego czasu nie mogła jej zrozumieć... Tego dlaczego wybrała mściciela z tragiczną przeszłością, aż zobaczyła to spojrzenie. Do tamtego wieczoru.

  Świerszcz grał swoje dobrze znane melodie, gdy starsza kobieta przelewała trunek do buteleczek ze znakiem Hyuuga na etykietce. Było to późne popołudnie, a zapach kwiatów unosił się z ogrodu. Wyjrzała przez okno, podziwiając krajobraz i rozmasowując swoje obolałe nadgarstki.
  Wtedy dostrzegła dziewczynę w białym kimonie, zwykłym, jakie ubierało się do spania. Długie włosy były spięte spinką bez ozdób. Wyglądała, jakby była zerwana z łóżka, co nie było prawdą, bo wstawała nawet wcześniej od własnego ojca.
  Kobieta z klanu Hyuuga, wpatrywała się w nią i westchnęła ciężko.
 - Hinatko! Ubierz sandały! - Uśmiechnęła się na widok wystraszonej dziewczyny.
 - Obaasan... Nie powinnaś odpoczywać? - Podeszła do okna, patrząc z troską.
 - A powinnam, powinnam. Jak modlitwa?
  To jest kolejna rzecz, której staruszka nie potrafiła zrozumieć. Hinata zawsze modli się w samotności w katakumbach głównej gałęzi klanu Hyuuga, a później w bocznej gałęzi. Jednak w czasie świąt jedynie stoi i milczy. Jakby jej wiara zanikała.
 - Poprosiłam przodków o zdrowie dla babci. - Uśmiechnęła się z czułością do dziewczyny na te słowa.
 - A może poproś o cierpliwość do narzeczonego? - Patrzyła na jej rumieniec i zdenerwowaną twarz. 
  Była zaskoczona, że jej drogi aniołek może być zdolny do takich emocji.
 - Mój narzeczony... Phi...!
 - Coś się stało, kwiatuszku? - Staruszka uśmiechnęła się, zakrecajac butelkę z alkoholem.
 - Przyniosłam mu dzisiaj kwiaty z ogródka, aby mógł postawić je w domu!
 - Wyrzucił je?
 - Nie, babciu. Mieszka w strasznych warunkach... Farba odchodzi od ścian, podłoga skrzypi... A w kącie jest wiaderko pełne wody! Chciałabym mu pomóc... Ale on nie chce.
 - Oj, Hinatko. Nie możesz kogoś zmusić...
 - Mam być jego żoną! Nie będę mieszkała w kartonie, bo dom się zawali na głowę!
  Z oburzeniem pokręciła głową, jednocześnie przeczesując włosy dłonią. Dla Hirako było to zrozumiałe. Hinata urodziła się w bogatej rodzinie, która potrafiła zapewnić poziom swoim dzieciom. Myślała nawet o tym, że może Uchihy nie stać na remont? Zaraz jednak to odrzuciła, wiedząc, że jego środki do życia na pewno zostały mu przyznane, a jeśli nie to upewni się, że porozmawia na ten temat z Hokage, aby ta wywarła nacisk na pewną grupę ludzi.
 - Hm... Myślę, że mam pewne rozwiązanie. - Uśmiechnęła się złośliwie niczym chochlik.

  Hirako dostrzegła zmianę Hinaty. Dziewczyna miała w oczach pewność siebie i wiedziała czego chciała. Od śmierci Hikari Hinata zatraciła tą część osobowości, ale przy nim? Może to on będzie jej ratunkiem, tak jak ona dla niego.
  W jego domostwie było dużo pracy. Dni zleciały im szybciej, a dzięki zaangażowaniu całej drużyny udało się wszystko wyremontować. W pierwszych dwóch dniach wszystko posprzątali, a w ciągu trzeciego dnia nałożyli nową podłogę i pomalowali ściany. W piątym poustawiali meble. Na szczęście łazienki i elektryki nie musieli naprawiać, bo nie wystarczyłoby im czasu. Zerwanie kilku nocy odcisnęło swoje piętno, bo cała drużyna wypoczywała w dniu szóstym.
  Teraz miała jakieś 3 godziny do powrotu Uchihy i odczuwała wielki stres. Szczególnie zdając sobie sprawę, że zapomniała uzupełnić jego lodówkę świeżymi warzywami.
  Hinata zaniosła ostatnie zakupy do mieszkania Uchihy, upewniając się, że wszystko jest wykończone, a okna pozamykane.
  Popatrzyła na naprawiony dach, czystą rynnę i odmalowane ściany z niekłamaną dumą. W środku mieszkanie wyglądało jeszcze lepiej. Salon i przedpokój miały ciemne drewniane podłogi, które zastąpiły stare, na schodach był dywan o kolorze ciemnej czerwieni, ściany w beżowych odcieniach. W korytarzyku przy drzwiach stanął wieszak na kurtki, tuz obok komoda, gdzie zostały poukładane buty.
  W salonie staneła na środku rozkładana kanapa, fotel oraz niski tradycyjny stolik. Przy ścianie stała biblioteczka na całej długości z wspaniałą kolekcją książek różnego rozmiaru i treści. Duża doniczka z liściastym kwiatem w drugim kącie pokoju znacznie rozjaśniła wnętrze, a dodatkowa lampka naścienna była jej wymogiem.
  Sypialni nie widziała z racji tego, że zarówno Kiba jak i Shino uznali, że kobiety nie mogą robić męskich sypialni. Więc nie mogła nawet wejść do środka!
  Kuchnia była jasna. Projekt należał do Hirako. Błękitne ściany zostały odmalowane, a nowością były blaty koloru czerni, a także nowa lodówka. Piecyk został oczyszczony i zyskał nowe kafelki koloru hebanu. Stół był większy i miał sześć krzeseł, na jego środku stał wazon z kwiatami od Ino.
  Jedno pomieszczenie było przeznaczone na sale treningową i była dumna, że mogła nazwać to swoją robotą. Ogromny wachlarz klanu Uchiha wisiał na ścianie pod którym znajdował się stojak na broń. Dwa obsydianowe daisho z wyrytymi czerwonymi słowami, które tak zafascynowały Sasuke w Nekogakure błyszczały w świetle świec. Jasna drewniana podłoga lsniła od czystości, a zbroja samuraja w kącie stała dumnie. Miała nadzieję, że Sasuke będzie im wdzięczny i nie będzie zły za naruszenie prywatności.
  Była sama, bo każdy miał inne zadanie. Kurenai miała niedługo termin i wolała odpocząć w domu, będąc pod opieką Kiby i Akamaru.
  Będąc samotnie w jego domu uświadomiła sobie jaki panuje tu spokój, jej myśli powędrowały dalej niż chciała. Wyobraziła sobie, jak szykuje obiad dla tego jedynegi, gdy ten wraca z misji, a w pustym pokoju na przeciwko sypialni w łóżeczku śpi ich małe ciemnowłose dziecko z czarnymi oczami, oczywiście to Uchiha wybierałby imię. Nie wiedzieć czemu ta krótka myśl nagle przestała być dla niej... Taka zła. Nawet uśmiechnęła się delikatnie. Chciała być matką i żoną, spełniać się w tej roli. Czy byłoby źle nosić nazwisko czarnookiego mściciela?
 - O czym Ty kobieto myślisz?! - Pokręciła zła na siebie głową. - Dasz mu potomka, ale nie oddasz serca! - Zamknęła szafkę z kubkami i skierowała się do wyjścia.
  Musi oddać klucze Kakashiemu, zanim wróci Sasuke. Niektórzy zostawiają je w specjalnej przechowalni gdy wychodzą poza wioskę albo oddają je swoim bliskim. Sasuke nie chciał dać kluczy Naruto czy Sakurze, więc postanowił oddać je swojemu mistrzowi na przechowanie.
  Szła właśnie w stronę bramy, gdy zobaczyła grupkę rozchichotanych dzieci. Nie potrafiła określić ich wieku, ale nie mogli by być starsi niż Konohamaru, kolega z klasy jej młodszej siostry.
  Chłopiec o czarnych włosach i zielonych oczach wyciągał z torby przegniłe jabłko wraz z innymi owocami i warzywami. Miał zwykłą koszulkę z symbolem mało znanego klanu ninja oraz zwykłe spodenki, na nogach buty ninja z ochraniaczami na łokciach.
 - Haha! Skąd to wziąłeś, Kurato? - Zapytał jego przyjaciel, podnosząc warzywo.
  Ten był rudy z szarą opaską na czole, utrzymujące jego szpiczaste włosy z dala od czoła, nosił bluzkę na długi rękaw i spodnie. Brązowe oczy patrzyły z odrazą na pomidora z białą pierzynką.
 - Matka chciała to wywalić, ale się zgłosiłem do pomocy. - Odparł przywódca.
 - Ch-chłopaki, dl-dlaczego to robimy? Przecież... to ulica Uchihów... - Ostatni z nich miał brązowe krótkie włosy i oczy członka klanu Hyuuga. Ubrany był z bluzę z kapturem i czarne spodnie do kostek, do tego zwykłe sandały i ochraniacz na kolanach. - Będziemy mieli kłopoty, jak nas ktoś tu zobaczy.
 - Przestań jęczeć, Hirotaka! I masz! Jeśli chcesz należeć do naszej paczki to musisz to zrobić! - Przywódca wepchnął mu pół zgniłego pomidora i odwrócił się do ściany z symbolem wachlarza. - To Uchiha. Nic nie znaczący zdrajca! Tak mówi mój tata, a on ma rację!
  Zamierzył się na ścianę z okrzykiem bojowym. Warzywo miało właśnie dotknąć muru, gdy zetknęło się z czyjąś piersią. Hinata stała przed symbolem klanu Uchiha, mierząc dzieci wzrokiem zirytowanej matki. Bluza, którą miała na sobie była zrujnowana, a zapach zmuszał do zwrócenia przepysznego śniadania, które jeszcze jadła rano.
 - Co tu się dzieje? - Zażądała odpowiedzi.
 - H-hinata-sama! - Chłopiec z klanu Hyuuga padł na kolana przed dziewczyną.
 - Hirotaka-kun. - Popatrzyła na chłopca z lekkim zaskoczeniem. -Chcieliście zniszczyć rodowy symbol szlacheckiego klanu, czy tak? Czy wiecie jakie są z tego konsekwencje?
 - Wiiaaaaać!!! - Zakrzyczał przywódca, biorąc nogi za pas.
  Rudowłosy pobiegł za nim, a przed nią pozostał jedynie biedny Hirotaka. Chłopiec drżał na myśl o konsekwencjach, jakie na niego spłyną. Bał się też, że gdy coś powie zostanie wyklęty z małej grupki, do której chciał należeć.
 - Hirotaka. Możesz mi to wyjaśnić? - Poprosiła dziewczyna, zdejmując swoją ukochaną fioletową bluzę, pozostając w czarnej podkoszulce.
 - J-ja... Hinata-sama! Nie mów moim rodzicom! Ja... wpadnę w kłopoty...
 - A na czyje życzenie? Nie, Hirotaka-kun. Tak być nie może, że członek klanu Hyuuga tak traktuje inne klany! Ludzi. Nie wolno w ten sposób postępować... Sasuke Uchiha może był przestępcą, ale powrócił do Konohy i nie powinien być tak traktowanym, zrozumiałeś mnie? - Chwyciła chłopca za ramię, stawiając go na prostych nogach. - Porozmawiam z twoimi rodzicami, ale nie tylko z nimi. To, co chcieliście zrobić... - Wskazała na mur otwartą ręką. - ...jest niedopuszczalne. Takie zachowania hańbią nas nie jako klan, ale jako ludzi. - Nie zabrała ręki z jego ramienia, zaczęła go tak wyprowadzać z związku Uchihów.
 - T-to... ja ty... Ty nic nie wiesz! - Krzyknął, wyszarpując się.
 Nie odwróciła się, czekała na jego wypowiedź.
 - Nikt mnie nie lubi w szkole! Nie chciałem mieć... tych oczu! Ty nie wiesz... jak to jest! Urodziłaś się w głównej gałęzi, my... my musimy... walczyć i znosić to! To niesprawiedliwe! Jeśli by mnie polubili... to by było mi łatwiej! - Krzyczał dwunastolatek.
 " Kiyoshi, daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę to to się źle skończy. " - Westchnęła do siebie w myślach dziewczyna.
 - Hirotaka. Hańbisz siebie. - Nienawidziła tego, tak bardzo nienawidziła tych słów, które słyszała już nie raz, ale innych nie potrafiła znaleźć.
  Zostawiła chłopca, idąc na przód. Dzieciak był młody, a dzieci potrafiły być okrutne zwłaszcza w stosunku do prestiżowych klanów czy wyglądu. Oczy Hyuugów były najbardziej niezwykłe, bo białe i pozbawione źrenic. Wiedziała, że przynoszą mieszane uczucia. Dla niektórych były puste. Dla innych niesamowite. Jeszcze inni się ich bali. Ale zdarzały się osoby, które po prostu uważały je za dziwne. Znała matkę Hirotaki, jak i ojca. Nie aprobowała kary, nie aprobowała jednak niesprawiedliwości bardziej.
 " Jeśli klan Uchiha ma być na powrót szanowanym trzeba coś zmienić. Postrzeganie ludzi. Zwłaszcza z mojego klanu. " - Pomyślała z nutą goryczy, gdy szła do Kakashiego.
  Dotarła na miejsce szybciej niż sądziła, ale jej to nie przeszkadzało. Odda klucze i pójdzie do swojego domu, aby wyprać bluzę.
  Jednak coś było nie w porządku.
  Po pierwsze drzwi były otwarte. Po drugie szczeniak wpadł jej pod nogi, gdy przekroczyła próg, którego oczywiście złapała. A po trzecie Hatake leżał nad Yasu, oboje byli mokrzy i zasapani.
 - C-co w-wy...?! - Zasłoniła sobie oczy, a jej skóra na twarzy do dekoltu stała się czerwona jak u dojrzałego pomidora.
 - T-to nie tak, Hinata-san! - Siwowłosy i białowłosa odskoczyli od siebie czerwieni prawie jak Hyuuga.
 - Nie!?! Yasu! Tata się wścieknie, czy wy...?! - Popatrzyła na jedno i drugie ze zażenowaniem i jakby strachem.
 - Aaa! Wcale! - Yasu była czerwona prawie jak jej oczy, gdy zasłaniała swoje policzki. - Hinato, koniec z tymi zbereźnymi książkami pod twoim łóżkiem! - Wystawiła język ze złośliwym uśmieszkiem.
 - To nie są...!
  Obrona Hyuugi prawie nic nie przyniosła. Jąkanie i czerwienienie się było tym, co można było zaobserwować.
 - Aha! Jasne! Erotyków ci się zachciewa! - Albinoska zaczęła się śmiać z miny dobranej siostry.
 - Zbereźne...? - Hatake uniósł brew z rozbawieniem.
 - No! Hinatka ma całą kolekcję! Nie znam autora, ale jeden tekst mi wystarczył. - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
 - To wcale nie tak, Kakashi-sensei! To zwykłe... romansidła.
 - Jak "Icha-icha paradise"? - Dopytała Yasu, biorąc szczeniaka na ręce.
 - Wcale, że nie tak!
  Cisza nastapiła. Nawet mucha nie wydała z siebie dźwięku. Hyuuga złapała oddech nagle. Yasu zamrugała po czym wybuchła śmiechem, a Hatake uśmiechnął się pobłażliwie.
 - Czyli je czytałaś? - Siwowłosy przychylił głowę z rozbawieniem.
 - Nie... Ja... Tylko pierwszy tom... - Poddała się dziewczyna, opuszczając ramiona.
 - Naprawdę?! - Oboje sapnęli z zaskoczenia, co jedynie pogłębiło rumieńce ciemnowłosej.
  Hinata lubi czytać książki o tematyce romantycznej. Zakochała się w historiach o miłości niespełnionej i nie widziała nic złego w czytaniu ich, ale nigdy nie odważyła się czytać książek o... Szemranej tematyce w miejscu publicznym. Wolała leżeć pod kocem i czytać.
 - Czego się o tobie dowiadujemy, Hinata-chan! - Yasu puściła siostrze oczko.
 - Ciekawych rzeczy. Hinato, może zostaniesz z nami i pomożesz wykąpać tą małą, podłą bestię? - Hatake stanął przy Yasu i wyciągnął rękę do psa.
 - Sensei. To niepoprawne. Yasu-chan sama umie trzymać gąbkę... Ale jeśli chcesz, sensei... To przyniosę ci jakaś linę. - Przegryzła dolną wargę, aby ukryć złośliwy uśmiech.
  Kakashi zamrugał raz, drugi po czym się uśmiechnął.
 - Zawsze to jakaś opcja~! Może przestanie sprawiać kłopoty~!
 - Yasu-nee i nie sprawianie kłopotów? Nigdy!
  Ich śmiech wypełnił pomieszczenie, a białowłosa nie mogła powstrzymać ciepłego uśmiechu jaki zagościł na jej wargach. Cieszyła się, że Hinata i Kakashi mimo wszystko potrafią złapać wspólny język.
 - Bo się na was obrażę! - Zagroziła przymrużając oczy.
 - Wybacz, Yasu. - Zaczął Hatake z uśmiecham. - Więc, Hinato? Zostaniesz i pomożesz?
 - Ja... Chętnie.
 - Odwieś sobie bluzę. To małe to bestia! - Yasu dała przed siebie szczeniaka, który zaczął ją lizać po nosie. - Oj Ty nie udawaj!
 - Jak możesz? Jest uroczy.
 - To że jest nie znaczy, że...
  Hinata zdjęła bluzę i powiesiła ją na wieszaku, odłożyła klucz na komodę, aby nie zapomnieć ich oddać. Upomniała siebie w myślach, że będzie musiała jeszcze dzisiaj porozmawiać z rodzicami Hirotaki.
  Powróciła do swojej siostry, sensei i szczeniaka nazywanego bestią.

  Czarnowłosy siedział w cieniu drzew i odpoczywał. Miał jakieś piętnaście minut drogi aż nie stanie przed bramą Konohy.
  Misja, którą dostał miała na celu przeniesienie ważnego zwoju do wioski na drugim końcu świata. Zauważył na nim pieczęć klanu Hyuuga.
  Nie mógł nic poradzić. Od razu w głowie stanął mu obraz dziewczyny. Pierwsze o czym pomyślał to długie włosy. Uwielbiał kobiety z długimi włosami. Ciemne jak niebo nocą, bardzo przypominały mu te, które miała jego matka.
  Oparł głowę o korę drzewa i zaczął rozmyślać. Co by było, gdyby nie doszło do masakry. Nadal byłby ninja, być może słabszym niż jest teraz, ale jego rodzina by żyła. Nie odszedłby do Orochimaru.
 - ... Ale byłbym jak przyszłym mężem. - Zamknął oczy.
 - Czy to coś złego? Zawsze jest miło, gdy wracasz do domu i ktoś tam na Ciebie czeka. - chwycił za kunai i rozejrzał się.
  Nie dostrzegł nikogo. Tylko leśna ścieżka, drzewa i krzewy.
 - Gdzie jesteś? - Zarządał odpowiedzi, ale nikt mu jej nie udzielił.
  Usprawiedliwił to brakiem snu i ciepłego łóżka. Musiał być po prostu przemęczony. Skinął sobie głową, wstając. Wróci do mieszkania i położy się na swoim materacu.
  Nie mógł dostrzec eterycznej postaci długowłosego ducha, stojącego pod drzewem, który wpatrywał się w jego oddalające się plecy.
  Nim się zorientował stał już przed bramą wioski. Strażnicy przepuścili go i ruszył do wieży Hokage.
  Skakał po dachach, aby zaoszczędzić sobie czasu. Musiał jeszcze pójść po klucze do domu, które pozostawił u swojego starego mistrza.
  Stanął przed drzwiami, z których dochodziły krzyki. Przez myśl mu przeszło, że ktoś zaatakował piątą. Ostrożnie otworzył drzwi, a to z czym się spotkał sprawiło, że nie wiedział czy się śmiać czy płakać.
  Tsunade leżała prawie na biurku, chichocząc, a znana mu staruszka polewała alkohol do kieliszków zachlapując dokumenty.
 - Hokage-sama? - Uniósł brew.
 - Tszo szczesz Ushiua...? Wrocził...! Osz... Kurna... Kurf... - Blondwłosa zasłoniła usta ręka, śmiejąc się.
 - Tsześć. Dziesiaku! - Hirako pomachała mu z uśmiechem.
 - Misja została... Wykonana.
 - Tsa? Szadnych głopotów? - Hokage wyprostowała się i próbowała mówić składnie i wyraźnie, co jak widać przynosiło jej wysiłek.
 - Absolutnie żadnych. Czy mogę zdać reszte raportu pisamnie? - Zaczął się zastanawiać gdzie wywiało Shizune.
 - A dopra...! Thym lepiej. Ale... Mam dla tsiebie kolejno misyje. - Hokage uśmiechnęła się promiennie, a w głowie Uchihy zapaliła się czerwona lampka.
  Tak oto szedł przez Konohę, prowadząc starszą kobietę z rumianymi policzkami. Dla gapiów wyglądało to tak, jakby zasłabła, a czarnowłosy ją prowadził. Czuł się zażenowany tym.
 - Tsej. Ushija... Uszija... - Niższa próbowała zwrócić jego uwagę, gdy szli w stronę głównej rezydencji klanu Hyuuga.
 - Co chcesz, starucho? - Syknął, czując już że zaczyna boleć go głowa.
 - Tsh... Wincyj... Szaszunku. Dho starczych.
 - Spiła się babcia i tyle.
 - Na babtsie tsza se zasłuszyć! - Uniknął ciosu z laski.
 - Niedługo będziemy rodziną. - Uśmiechnął się w nadziei, że wbił jej szpilkę.
 - Tah. Wiem! I sie tsiesze, sze snalasł się odpowiedni... Do Hinaci. Jesze tyho Yasuś, Hana-chan i Neji!
 - Nie... Nie jest Pani przeciwna? - Sam nie wiedział dlaczego rozmawia z pijaną staruchą.
 - Dlaszego? Jesztesz silny... A Hinatka.. Potrzebuje kohoś jak thy. Usumaki ją pszytłoczy.
 - Dobe? Ona go...
 - Tsa. Kiepski... Głust. Uchiha... Kaszdy potrzebuje światła w swoim życiu. Ty tesz. Ona tesz. Bądźcie dla siebie światłem. - Odsunęła się od młodego mężczyzny, gdy stali przed drzwiami.
  Oparła się o ścianę. Była mądra, przemawiały przez nią lata doświadczenia i nie mógł pomóc, ale widział w niej swoją babcie.
 " Choć ona nie nadużywała alkoholu. " - Przemknęło mu przez myśl.
 - Na szo czekasz? Puhaj. - Uniosła groźnie broń w postaci laski.
 " Dobra. I przemocy. " - Zatrzymał ręką drewniany kij nim ten mógł dosięgnąć jego głowy, a drugą zapukał w drzwi.
  Otworzył mu mały chłopiec z białymi oczami. Nosił ciemnoszary strój treningowy i bandaż na ręce. Na widok Sasuke cofnął, ale zaraz zrobił krok naprzód, jakby chciał pokazać swoją odwagę.
 - Hiro-chan! O-ha-you, chi-bi-chan! - Jak to mówiła klaskała w dłonie.
 - Obaasama! - Chłopiec pozieleniał na twarzy na widok staruszki wokół której mogłyby teraz latać motylki i różowe kwiatki.
 - Tho ja!
"Co za festiwal spierdolenia umysłowego." - Brew mu drgnęła.
 - L-lord Hiashi będzie zły!
 - Ts! Jakby mnie tho obchodziło! Na mamcie nie będzie.
 - Moja misja się tu kończy. Spadam. - Włożył ręce do kieszeni i zaczął się oddalać.
 - Uchiha. - Pijany ton głosu zatrzymał go, ale się nie odwrócił. - Ufaszaj na koty.
  Idąc uliczkami zastanawiał się nad tym. Już druga osoba go ostrzega. Najpierw Aiwa przed kotem, teraz stara baba przed kotem... Co jest nie tak z tym kotem? Oczywiście misję, jaką wykonał z Hyugą potraktował jako próbę żartu ze strony Hokage lub którejś z rady.
  Mijał wieżę piątej, z której dobiegały wściekłe krzyki, postanowił nie interweniować w to i szedł w stronę mieszkania mistrza. Otworzył drzwi.
 - Aaa! Łap go!
 - Cholera! Jestem cała mokra!
 - Ugh! Nie! Wracaj tu, mały potworze!
  Trzy głosy dochodziły z łazienki. Zamknął za sobą drzwi, zdjął buty i skierował się w ich stronę po cichu. Uchylił drzwi i zmarszczył brwi. Albinoska siedziała w wannie pełnej wody, trzymając małego psa, który wyrywał się coraz silniej, a przemoczeni Hatake i Hyuuga próbowali go umyć.
 - Co wy robicie? - Uniósł brew, pytająco.
 - Ślepyś?! Psa myjemy!
 - A, Sasuke, może nam pomożesz? - Siwowłosy uśmiechnął się zza maski.
  Podczas, gdy dwie dziewczyny popatrzyły na niego z nadzieją. Postanowił ją zgasić, jak płomień świecy.
 - Waszym przeznaczeniem jest samemu to zrobić. - Odwrócił się na pięcie i wrócił na korytarz. - Gdzie moje klucze?!
 - Weź poszukaj, bo nie wiem! - Okrzyknął sensei, a Sasuke drgnęła brew.
  Szybko je zlokalizował na komodzie i uciekł tak szybko, jak to było możliwe. Droga do domu nie zajęła mu długo. Już stał przed mieszkaniem, jakie zajmował i nie wierzył. Wszedł do środka i oniemiał. Rozejrzał się po odnowionym domu, nawet zapomniał zdjąć buty.
  Wszedł do kuchni, salonu, później na górę. Czuł się, jakby to nie było jego... Uwagę przykuły mu jeszcze jedne drzwi, były naprzeciwko jego sypialni. Rozsunął je i zamrugał. To pomieszczenie było używane jako sala treningowa. Chciał je wyremontować jako pierwsze. Szedł do herbu i broni pod nim. Uklęknął, dotknął ostrzy i uśmiechnął się, podnosząc je. Wypadła z nich karteczka z odręcznym pismem.
 " Sasuke Uchiha-san, mam być twoją żoną, więc chcę mieszkać na poziomie. Wybacz mi to, nie powinnam była aż tak ingerować w twoje życie. 
Twoja przyszła żona, Hinata Hyuuga-Kiyoshi"
 - Co za wstrętna baba... Jak mam się na nią złościć? - Pokręcił głową zirytowany.
  Nie był na nią zły. Był raczej zafascynowany jej działaniami. Myślał o remoncie domu, ale sam nie był pewien czy dziewczyna w ogóle będzie chciała z nim być. Poza tym... to nazwisko. Kiyoshi. Czy kobieta nie ma podwójnego nazwiska po wyjściu za mąż?

"PS: Widziałam, że spodobała ci się ten zestaw daisho, więc potraktuj to proszę jako rekompensatę za naruszenie prywatności. "
 - Jestem ci winny randkę, Hyuuga. - Kącik jego ust drgnął w uśmiechu. - Randkę i resztę życia.


Ten rozdział był tak... hm... wymuszony. Początkowo miał wyglądać całkowicie inaczej, ale w całości został mi usunięty (tak to jest gdy pisało się go na byciu offline xD)! Więc... przykro mi, macie to xD Pisane tak... hm... Jakoś. :D I po tak dłuuuugiej przerwie coś wam się ode mnie należy :) Przepraszam was za to!
  I pozdrawiam, Shan, miejcie dobry wieczór~!