14 marca 2019

Rozdział 20: Jeden z tych dni


  Mijały kolejne dni, w których to spadkobierca rodu Uchiha zdołał wykupić dom pozostawiony mu przez rodziców. Nie troszczył się jednak o jego wygląd zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny.
  Wyblakłe ściany, kurz na starych, popękanych meblach, jedyną nową rzeczą był materac w kącie pokoju, na którym leżało czarne prześcieradło oraz zwykły storczyk na parapecie.
  Na prośbę pewnej starszej kobiety Uchiha został wysłany na tygodniową misję. Hokage z podejrzliwością wyraziła swoją zgodę.
  W tym czasie sześć postaci stało przed drzwiami do rezydencji Uchihy. U stóp leżały torby, gdy rozmawiali.
 - Rany... Poważnie ta stara baba chce nas do tego zmusić?! - Odezwała się postać z biała chustką wiązana z tyłu głowy.
 - M-myślę... Że ma to na celu sprawienie, aby... Zasymilował się z nami... Poczuł, że jest... Chciany. - Odparła ciemnowłosa kobieta, poprawiając rękawiczki.
 - Tsk! Ten striptizer sam mógłby sobie prać gacie. - Burknęła albinoska, gdy weszli do środka.
 - No dokładnie!
 - I czemu nie robi tego jego drużyna tylko my!?
  Dwójka psiarzy wyrażała głośno swoje niezadowolenie, dźwigając przy tym wiadra z wodą czy farbą, którą wybrał ich robaczy przyjaciel. Było to poświęcenie z jego strony ze względu na to, że jego owady drażnił ten zapach, jednak jego kolegę z zespołu jeszcze bardziej. Nie mógł także pozwolić na to, aby ciężarna sensei nosiła 5l wiadereczka, gdy on może. Jego koleżanki z drużyny robiły natomiast zakupy tyczące się artykułów do sprzątania, o których on nawet nie zdawał sobie sprawy.
 - Przestań pieprzyć, bachorze i właź na dach! - Został wypchnięty laską przez samą wiedźmę klanu Hyuuga.
 - Ty stara jędzo! - Warknął pod nosem, stojąc pod drabiną na dach.
  Jego zadaniem była wymiana dachówek. Zaczął swoją małą misją, marudząc pod nosem o tym, że gołymi rękoma chętnie wykopie w ogródku dół dla Hyuugi.
 - Wszystko słyszę! - Starsza kobieta pogroziła mu najwspanialszą bronią, przed którą każdy klękał, laską.
 - Kiba-kun! Myślę, że Sasuke-san to doceni! - Atramentowłosa kobieta stała na oknie, aby dosięgnąć do rynny, którą sumiennie oczyszczała z liści.
 - Oby!
  W tym samym czasie jej dobrana siostra wraz z robaczym ninja z klanu Aburame ścierali starą farbę ze ścian. Hirako natomiast myła stare wachlarze wymalowane na ścianach, aby po ich wyschnięciu odmalować je na świeżo. Kurenai zajmowała się lekkimi pracami w ogródku, wyrywając chwasty.
  Powodem dla którego tu byli oni, a nie drużyna Uchihy było to, że nikt o tym nie wiedział. Mieli tydzień, aby doprowadzić główny dom, który zajmował Sasuke, do stanu użytywalności.
  Hirako została do tego namówiona przez własną wnuczkę, a z racji jej ważnego stanowiska mało kto mógł jej odmówić. Uśmiechnęła się pod nosem, zamaczajac szmatkę w letniej już wodzie, gdy popatrzyła na bladooką dziewczynę.
  Jako jedna z nielicznych dostrzegła w niej talent. Była dla niej nieoszlifowanym diamentem, który potrzebuje jedynie wykwalifikowanego nauczyciela, którym nie mógł być nikt z klanu, z racji ich... Metod.
 Po śmierci matki dziewczynka nie mogła znaleźć dla siebie miejsca z jej cichym charakterem. Do pewnego czasu nie mogła jej zrozumieć... Tego dlaczego wybrała mściciela z tragiczną przeszłością, aż zobaczyła to spojrzenie. Do tamtego wieczoru.

  Świerszcz grał swoje dobrze znane melodie, gdy starsza kobieta przelewała trunek do buteleczek ze znakiem Hyuuga na etykietce. Było to późne popołudnie, a zapach kwiatów unosił się z ogrodu. Wyjrzała przez okno, podziwiając krajobraz i rozmasowując swoje obolałe nadgarstki.
  Wtedy dostrzegła dziewczynę w białym kimonie, zwykłym, jakie ubierało się do spania. Długie włosy były spięte spinką bez ozdób. Wyglądała, jakby była zerwana z łóżka, co nie było prawdą, bo wstawała nawet wcześniej od własnego ojca.
  Kobieta z klanu Hyuuga, wpatrywała się w nią i westchnęła ciężko.
 - Hinatko! Ubierz sandały! - Uśmiechnęła się na widok wystraszonej dziewczyny.
 - Obaasan... Nie powinnaś odpoczywać? - Podeszła do okna, patrząc z troską.
 - A powinnam, powinnam. Jak modlitwa?
  To jest kolejna rzecz, której staruszka nie potrafiła zrozumieć. Hinata zawsze modli się w samotności w katakumbach głównej gałęzi klanu Hyuuga, a później w bocznej gałęzi. Jednak w czasie świąt jedynie stoi i milczy. Jakby jej wiara zanikała.
 - Poprosiłam przodków o zdrowie dla babci. - Uśmiechnęła się z czułością do dziewczyny na te słowa.
 - A może poproś o cierpliwość do narzeczonego? - Patrzyła na jej rumieniec i zdenerwowaną twarz. 
  Była zaskoczona, że jej drogi aniołek może być zdolny do takich emocji.
 - Mój narzeczony... Phi...!
 - Coś się stało, kwiatuszku? - Staruszka uśmiechnęła się, zakrecajac butelkę z alkoholem.
 - Przyniosłam mu dzisiaj kwiaty z ogródka, aby mógł postawić je w domu!
 - Wyrzucił je?
 - Nie, babciu. Mieszka w strasznych warunkach... Farba odchodzi od ścian, podłoga skrzypi... A w kącie jest wiaderko pełne wody! Chciałabym mu pomóc... Ale on nie chce.
 - Oj, Hinatko. Nie możesz kogoś zmusić...
 - Mam być jego żoną! Nie będę mieszkała w kartonie, bo dom się zawali na głowę!
  Z oburzeniem pokręciła głową, jednocześnie przeczesując włosy dłonią. Dla Hirako było to zrozumiałe. Hinata urodziła się w bogatej rodzinie, która potrafiła zapewnić poziom swoim dzieciom. Myślała nawet o tym, że może Uchihy nie stać na remont? Zaraz jednak to odrzuciła, wiedząc, że jego środki do życia na pewno zostały mu przyznane, a jeśli nie to upewni się, że porozmawia na ten temat z Hokage, aby ta wywarła nacisk na pewną grupę ludzi.
 - Hm... Myślę, że mam pewne rozwiązanie. - Uśmiechnęła się złośliwie niczym chochlik.

  Hirako dostrzegła zmianę Hinaty. Dziewczyna miała w oczach pewność siebie i wiedziała czego chciała. Od śmierci Hikari Hinata zatraciła tą część osobowości, ale przy nim? Może to on będzie jej ratunkiem, tak jak ona dla niego.
  W jego domostwie było dużo pracy. Dni zleciały im szybciej, a dzięki zaangażowaniu całej drużyny udało się wszystko wyremontować. W pierwszych dwóch dniach wszystko posprzątali, a w ciągu trzeciego dnia nałożyli nową podłogę i pomalowali ściany. W piątym poustawiali meble. Na szczęście łazienki i elektryki nie musieli naprawiać, bo nie wystarczyłoby im czasu. Zerwanie kilku nocy odcisnęło swoje piętno, bo cała drużyna wypoczywała w dniu szóstym.
  Teraz miała jakieś 3 godziny do powrotu Uchihy i odczuwała wielki stres. Szczególnie zdając sobie sprawę, że zapomniała uzupełnić jego lodówkę świeżymi warzywami.
  Hinata zaniosła ostatnie zakupy do mieszkania Uchihy, upewniając się, że wszystko jest wykończone, a okna pozamykane.
  Popatrzyła na naprawiony dach, czystą rynnę i odmalowane ściany z niekłamaną dumą. W środku mieszkanie wyglądało jeszcze lepiej. Salon i przedpokój miały ciemne drewniane podłogi, które zastąpiły stare, na schodach był dywan o kolorze ciemnej czerwieni, ściany w beżowych odcieniach. W korytarzyku przy drzwiach stanął wieszak na kurtki, tuz obok komoda, gdzie zostały poukładane buty.
  W salonie staneła na środku rozkładana kanapa, fotel oraz niski tradycyjny stolik. Przy ścianie stała biblioteczka na całej długości z wspaniałą kolekcją książek różnego rozmiaru i treści. Duża doniczka z liściastym kwiatem w drugim kącie pokoju znacznie rozjaśniła wnętrze, a dodatkowa lampka naścienna była jej wymogiem.
  Sypialni nie widziała z racji tego, że zarówno Kiba jak i Shino uznali, że kobiety nie mogą robić męskich sypialni. Więc nie mogła nawet wejść do środka!
  Kuchnia była jasna. Projekt należał do Hirako. Błękitne ściany zostały odmalowane, a nowością były blaty koloru czerni, a także nowa lodówka. Piecyk został oczyszczony i zyskał nowe kafelki koloru hebanu. Stół był większy i miał sześć krzeseł, na jego środku stał wazon z kwiatami od Ino.
  Jedno pomieszczenie było przeznaczone na sale treningową i była dumna, że mogła nazwać to swoją robotą. Ogromny wachlarz klanu Uchiha wisiał na ścianie pod którym znajdował się stojak na broń. Dwa obsydianowe daisho z wyrytymi czerwonymi słowami, które tak zafascynowały Sasuke w Nekogakure błyszczały w świetle świec. Jasna drewniana podłoga lsniła od czystości, a zbroja samuraja w kącie stała dumnie. Miała nadzieję, że Sasuke będzie im wdzięczny i nie będzie zły za naruszenie prywatności.
  Była sama, bo każdy miał inne zadanie. Kurenai miała niedługo termin i wolała odpocząć w domu, będąc pod opieką Kiby i Akamaru.
  Będąc samotnie w jego domu uświadomiła sobie jaki panuje tu spokój, jej myśli powędrowały dalej niż chciała. Wyobraziła sobie, jak szykuje obiad dla tego jedynegi, gdy ten wraca z misji, a w pustym pokoju na przeciwko sypialni w łóżeczku śpi ich małe ciemnowłose dziecko z czarnymi oczami, oczywiście to Uchiha wybierałby imię. Nie wiedzieć czemu ta krótka myśl nagle przestała być dla niej... Taka zła. Nawet uśmiechnęła się delikatnie. Chciała być matką i żoną, spełniać się w tej roli. Czy byłoby źle nosić nazwisko czarnookiego mściciela?
 - O czym Ty kobieto myślisz?! - Pokręciła zła na siebie głową. - Dasz mu potomka, ale nie oddasz serca! - Zamknęła szafkę z kubkami i skierowała się do wyjścia.
  Musi oddać klucze Kakashiemu, zanim wróci Sasuke. Niektórzy zostawiają je w specjalnej przechowalni gdy wychodzą poza wioskę albo oddają je swoim bliskim. Sasuke nie chciał dać kluczy Naruto czy Sakurze, więc postanowił oddać je swojemu mistrzowi na przechowanie.
  Szła właśnie w stronę bramy, gdy zobaczyła grupkę rozchichotanych dzieci. Nie potrafiła określić ich wieku, ale nie mogli by być starsi niż Konohamaru, kolega z klasy jej młodszej siostry.
  Chłopiec o czarnych włosach i zielonych oczach wyciągał z torby przegniłe jabłko wraz z innymi owocami i warzywami. Miał zwykłą koszulkę z symbolem mało znanego klanu ninja oraz zwykłe spodenki, na nogach buty ninja z ochraniaczami na łokciach.
 - Haha! Skąd to wziąłeś, Kurato? - Zapytał jego przyjaciel, podnosząc warzywo.
  Ten był rudy z szarą opaską na czole, utrzymujące jego szpiczaste włosy z dala od czoła, nosił bluzkę na długi rękaw i spodnie. Brązowe oczy patrzyły z odrazą na pomidora z białą pierzynką.
 - Matka chciała to wywalić, ale się zgłosiłem do pomocy. - Odparł przywódca.
 - Ch-chłopaki, dl-dlaczego to robimy? Przecież... to ulica Uchihów... - Ostatni z nich miał brązowe krótkie włosy i oczy członka klanu Hyuuga. Ubrany był z bluzę z kapturem i czarne spodnie do kostek, do tego zwykłe sandały i ochraniacz na kolanach. - Będziemy mieli kłopoty, jak nas ktoś tu zobaczy.
 - Przestań jęczeć, Hirotaka! I masz! Jeśli chcesz należeć do naszej paczki to musisz to zrobić! - Przywódca wepchnął mu pół zgniłego pomidora i odwrócił się do ściany z symbolem wachlarza. - To Uchiha. Nic nie znaczący zdrajca! Tak mówi mój tata, a on ma rację!
  Zamierzył się na ścianę z okrzykiem bojowym. Warzywo miało właśnie dotknąć muru, gdy zetknęło się z czyjąś piersią. Hinata stała przed symbolem klanu Uchiha, mierząc dzieci wzrokiem zirytowanej matki. Bluza, którą miała na sobie była zrujnowana, a zapach zmuszał do zwrócenia przepysznego śniadania, które jeszcze jadła rano.
 - Co tu się dzieje? - Zażądała odpowiedzi.
 - H-hinata-sama! - Chłopiec z klanu Hyuuga padł na kolana przed dziewczyną.
 - Hirotaka-kun. - Popatrzyła na chłopca z lekkim zaskoczeniem. -Chcieliście zniszczyć rodowy symbol szlacheckiego klanu, czy tak? Czy wiecie jakie są z tego konsekwencje?
 - Wiiaaaaać!!! - Zakrzyczał przywódca, biorąc nogi za pas.
  Rudowłosy pobiegł za nim, a przed nią pozostał jedynie biedny Hirotaka. Chłopiec drżał na myśl o konsekwencjach, jakie na niego spłyną. Bał się też, że gdy coś powie zostanie wyklęty z małej grupki, do której chciał należeć.
 - Hirotaka. Możesz mi to wyjaśnić? - Poprosiła dziewczyna, zdejmując swoją ukochaną fioletową bluzę, pozostając w czarnej podkoszulce.
 - J-ja... Hinata-sama! Nie mów moim rodzicom! Ja... wpadnę w kłopoty...
 - A na czyje życzenie? Nie, Hirotaka-kun. Tak być nie może, że członek klanu Hyuuga tak traktuje inne klany! Ludzi. Nie wolno w ten sposób postępować... Sasuke Uchiha może był przestępcą, ale powrócił do Konohy i nie powinien być tak traktowanym, zrozumiałeś mnie? - Chwyciła chłopca za ramię, stawiając go na prostych nogach. - Porozmawiam z twoimi rodzicami, ale nie tylko z nimi. To, co chcieliście zrobić... - Wskazała na mur otwartą ręką. - ...jest niedopuszczalne. Takie zachowania hańbią nas nie jako klan, ale jako ludzi. - Nie zabrała ręki z jego ramienia, zaczęła go tak wyprowadzać z związku Uchihów.
 - T-to... ja ty... Ty nic nie wiesz! - Krzyknął, wyszarpując się.
 Nie odwróciła się, czekała na jego wypowiedź.
 - Nikt mnie nie lubi w szkole! Nie chciałem mieć... tych oczu! Ty nie wiesz... jak to jest! Urodziłaś się w głównej gałęzi, my... my musimy... walczyć i znosić to! To niesprawiedliwe! Jeśli by mnie polubili... to by było mi łatwiej! - Krzyczał dwunastolatek.
 " Kiyoshi, daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę to to się źle skończy. " - Westchnęła do siebie w myślach dziewczyna.
 - Hirotaka. Hańbisz siebie. - Nienawidziła tego, tak bardzo nienawidziła tych słów, które słyszała już nie raz, ale innych nie potrafiła znaleźć.
  Zostawiła chłopca, idąc na przód. Dzieciak był młody, a dzieci potrafiły być okrutne zwłaszcza w stosunku do prestiżowych klanów czy wyglądu. Oczy Hyuugów były najbardziej niezwykłe, bo białe i pozbawione źrenic. Wiedziała, że przynoszą mieszane uczucia. Dla niektórych były puste. Dla innych niesamowite. Jeszcze inni się ich bali. Ale zdarzały się osoby, które po prostu uważały je za dziwne. Znała matkę Hirotaki, jak i ojca. Nie aprobowała kary, nie aprobowała jednak niesprawiedliwości bardziej.
 " Jeśli klan Uchiha ma być na powrót szanowanym trzeba coś zmienić. Postrzeganie ludzi. Zwłaszcza z mojego klanu. " - Pomyślała z nutą goryczy, gdy szła do Kakashiego.
  Dotarła na miejsce szybciej niż sądziła, ale jej to nie przeszkadzało. Odda klucze i pójdzie do swojego domu, aby wyprać bluzę.
  Jednak coś było nie w porządku.
  Po pierwsze drzwi były otwarte. Po drugie szczeniak wpadł jej pod nogi, gdy przekroczyła próg, którego oczywiście złapała. A po trzecie Hatake leżał nad Yasu, oboje byli mokrzy i zasapani.
 - C-co w-wy...?! - Zasłoniła sobie oczy, a jej skóra na twarzy do dekoltu stała się czerwona jak u dojrzałego pomidora.
 - T-to nie tak, Hinata-san! - Siwowłosy i białowłosa odskoczyli od siebie czerwieni prawie jak Hyuuga.
 - Nie!?! Yasu! Tata się wścieknie, czy wy...?! - Popatrzyła na jedno i drugie ze zażenowaniem i jakby strachem.
 - Aaa! Wcale! - Yasu była czerwona prawie jak jej oczy, gdy zasłaniała swoje policzki. - Hinato, koniec z tymi zbereźnymi książkami pod twoim łóżkiem! - Wystawiła język ze złośliwym uśmieszkiem.
 - To nie są...!
  Obrona Hyuugi prawie nic nie przyniosła. Jąkanie i czerwienienie się było tym, co można było zaobserwować.
 - Aha! Jasne! Erotyków ci się zachciewa! - Albinoska zaczęła się śmiać z miny dobranej siostry.
 - Zbereźne...? - Hatake uniósł brew z rozbawieniem.
 - No! Hinatka ma całą kolekcję! Nie znam autora, ale jeden tekst mi wystarczył. - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
 - To wcale nie tak, Kakashi-sensei! To zwykłe... romansidła.
 - Jak "Icha-icha paradise"? - Dopytała Yasu, biorąc szczeniaka na ręce.
 - Wcale, że nie tak!
  Cisza nastapiła. Nawet mucha nie wydała z siebie dźwięku. Hyuuga złapała oddech nagle. Yasu zamrugała po czym wybuchła śmiechem, a Hatake uśmiechnął się pobłażliwie.
 - Czyli je czytałaś? - Siwowłosy przychylił głowę z rozbawieniem.
 - Nie... Ja... Tylko pierwszy tom... - Poddała się dziewczyna, opuszczając ramiona.
 - Naprawdę?! - Oboje sapnęli z zaskoczenia, co jedynie pogłębiło rumieńce ciemnowłosej.
  Hinata lubi czytać książki o tematyce romantycznej. Zakochała się w historiach o miłości niespełnionej i nie widziała nic złego w czytaniu ich, ale nigdy nie odważyła się czytać książek o... Szemranej tematyce w miejscu publicznym. Wolała leżeć pod kocem i czytać.
 - Czego się o tobie dowiadujemy, Hinata-chan! - Yasu puściła siostrze oczko.
 - Ciekawych rzeczy. Hinato, może zostaniesz z nami i pomożesz wykąpać tą małą, podłą bestię? - Hatake stanął przy Yasu i wyciągnął rękę do psa.
 - Sensei. To niepoprawne. Yasu-chan sama umie trzymać gąbkę... Ale jeśli chcesz, sensei... To przyniosę ci jakaś linę. - Przegryzła dolną wargę, aby ukryć złośliwy uśmiech.
  Kakashi zamrugał raz, drugi po czym się uśmiechnął.
 - Zawsze to jakaś opcja~! Może przestanie sprawiać kłopoty~!
 - Yasu-nee i nie sprawianie kłopotów? Nigdy!
  Ich śmiech wypełnił pomieszczenie, a białowłosa nie mogła powstrzymać ciepłego uśmiechu jaki zagościł na jej wargach. Cieszyła się, że Hinata i Kakashi mimo wszystko potrafią złapać wspólny język.
 - Bo się na was obrażę! - Zagroziła przymrużając oczy.
 - Wybacz, Yasu. - Zaczął Hatake z uśmiecham. - Więc, Hinato? Zostaniesz i pomożesz?
 - Ja... Chętnie.
 - Odwieś sobie bluzę. To małe to bestia! - Yasu dała przed siebie szczeniaka, który zaczął ją lizać po nosie. - Oj Ty nie udawaj!
 - Jak możesz? Jest uroczy.
 - To że jest nie znaczy, że...
  Hinata zdjęła bluzę i powiesiła ją na wieszaku, odłożyła klucz na komodę, aby nie zapomnieć ich oddać. Upomniała siebie w myślach, że będzie musiała jeszcze dzisiaj porozmawiać z rodzicami Hirotaki.
  Powróciła do swojej siostry, sensei i szczeniaka nazywanego bestią.

  Czarnowłosy siedział w cieniu drzew i odpoczywał. Miał jakieś piętnaście minut drogi aż nie stanie przed bramą Konohy.
  Misja, którą dostał miała na celu przeniesienie ważnego zwoju do wioski na drugim końcu świata. Zauważył na nim pieczęć klanu Hyuuga.
  Nie mógł nic poradzić. Od razu w głowie stanął mu obraz dziewczyny. Pierwsze o czym pomyślał to długie włosy. Uwielbiał kobiety z długimi włosami. Ciemne jak niebo nocą, bardzo przypominały mu te, które miała jego matka.
  Oparł głowę o korę drzewa i zaczął rozmyślać. Co by było, gdyby nie doszło do masakry. Nadal byłby ninja, być może słabszym niż jest teraz, ale jego rodzina by żyła. Nie odszedłby do Orochimaru.
 - ... Ale byłbym jak przyszłym mężem. - Zamknął oczy.
 - Czy to coś złego? Zawsze jest miło, gdy wracasz do domu i ktoś tam na Ciebie czeka. - chwycił za kunai i rozejrzał się.
  Nie dostrzegł nikogo. Tylko leśna ścieżka, drzewa i krzewy.
 - Gdzie jesteś? - Zarządał odpowiedzi, ale nikt mu jej nie udzielił.
  Usprawiedliwił to brakiem snu i ciepłego łóżka. Musiał być po prostu przemęczony. Skinął sobie głową, wstając. Wróci do mieszkania i położy się na swoim materacu.
  Nie mógł dostrzec eterycznej postaci długowłosego ducha, stojącego pod drzewem, który wpatrywał się w jego oddalające się plecy.
  Nim się zorientował stał już przed bramą wioski. Strażnicy przepuścili go i ruszył do wieży Hokage.
  Skakał po dachach, aby zaoszczędzić sobie czasu. Musiał jeszcze pójść po klucze do domu, które pozostawił u swojego starego mistrza.
  Stanął przed drzwiami, z których dochodziły krzyki. Przez myśl mu przeszło, że ktoś zaatakował piątą. Ostrożnie otworzył drzwi, a to z czym się spotkał sprawiło, że nie wiedział czy się śmiać czy płakać.
  Tsunade leżała prawie na biurku, chichocząc, a znana mu staruszka polewała alkohol do kieliszków zachlapując dokumenty.
 - Hokage-sama? - Uniósł brew.
 - Tszo szczesz Ushiua...? Wrocził...! Osz... Kurna... Kurf... - Blondwłosa zasłoniła usta ręka, śmiejąc się.
 - Tsześć. Dziesiaku! - Hirako pomachała mu z uśmiechem.
 - Misja została... Wykonana.
 - Tsa? Szadnych głopotów? - Hokage wyprostowała się i próbowała mówić składnie i wyraźnie, co jak widać przynosiło jej wysiłek.
 - Absolutnie żadnych. Czy mogę zdać reszte raportu pisamnie? - Zaczął się zastanawiać gdzie wywiało Shizune.
 - A dopra...! Thym lepiej. Ale... Mam dla tsiebie kolejno misyje. - Hokage uśmiechnęła się promiennie, a w głowie Uchihy zapaliła się czerwona lampka.
  Tak oto szedł przez Konohę, prowadząc starszą kobietę z rumianymi policzkami. Dla gapiów wyglądało to tak, jakby zasłabła, a czarnowłosy ją prowadził. Czuł się zażenowany tym.
 - Tsej. Ushija... Uszija... - Niższa próbowała zwrócić jego uwagę, gdy szli w stronę głównej rezydencji klanu Hyuuga.
 - Co chcesz, starucho? - Syknął, czując już że zaczyna boleć go głowa.
 - Tsh... Wincyj... Szaszunku. Dho starczych.
 - Spiła się babcia i tyle.
 - Na babtsie tsza se zasłuszyć! - Uniknął ciosu z laski.
 - Niedługo będziemy rodziną. - Uśmiechnął się w nadziei, że wbił jej szpilkę.
 - Tah. Wiem! I sie tsiesze, sze snalasł się odpowiedni... Do Hinaci. Jesze tyho Yasuś, Hana-chan i Neji!
 - Nie... Nie jest Pani przeciwna? - Sam nie wiedział dlaczego rozmawia z pijaną staruchą.
 - Dlaszego? Jesztesz silny... A Hinatka.. Potrzebuje kohoś jak thy. Usumaki ją pszytłoczy.
 - Dobe? Ona go...
 - Tsa. Kiepski... Głust. Uchiha... Kaszdy potrzebuje światła w swoim życiu. Ty tesz. Ona tesz. Bądźcie dla siebie światłem. - Odsunęła się od młodego mężczyzny, gdy stali przed drzwiami.
  Oparła się o ścianę. Była mądra, przemawiały przez nią lata doświadczenia i nie mógł pomóc, ale widział w niej swoją babcie.
 " Choć ona nie nadużywała alkoholu. " - Przemknęło mu przez myśl.
 - Na szo czekasz? Puhaj. - Uniosła groźnie broń w postaci laski.
 " Dobra. I przemocy. " - Zatrzymał ręką drewniany kij nim ten mógł dosięgnąć jego głowy, a drugą zapukał w drzwi.
  Otworzył mu mały chłopiec z białymi oczami. Nosił ciemnoszary strój treningowy i bandaż na ręce. Na widok Sasuke cofnął, ale zaraz zrobił krok naprzód, jakby chciał pokazać swoją odwagę.
 - Hiro-chan! O-ha-you, chi-bi-chan! - Jak to mówiła klaskała w dłonie.
 - Obaasama! - Chłopiec pozieleniał na twarzy na widok staruszki wokół której mogłyby teraz latać motylki i różowe kwiatki.
 - Tho ja!
"Co za festiwal spierdolenia umysłowego." - Brew mu drgnęła.
 - L-lord Hiashi będzie zły!
 - Ts! Jakby mnie tho obchodziło! Na mamcie nie będzie.
 - Moja misja się tu kończy. Spadam. - Włożył ręce do kieszeni i zaczął się oddalać.
 - Uchiha. - Pijany ton głosu zatrzymał go, ale się nie odwrócił. - Ufaszaj na koty.
  Idąc uliczkami zastanawiał się nad tym. Już druga osoba go ostrzega. Najpierw Aiwa przed kotem, teraz stara baba przed kotem... Co jest nie tak z tym kotem? Oczywiście misję, jaką wykonał z Hyugą potraktował jako próbę żartu ze strony Hokage lub którejś z rady.
  Mijał wieżę piątej, z której dobiegały wściekłe krzyki, postanowił nie interweniować w to i szedł w stronę mieszkania mistrza. Otworzył drzwi.
 - Aaa! Łap go!
 - Cholera! Jestem cała mokra!
 - Ugh! Nie! Wracaj tu, mały potworze!
  Trzy głosy dochodziły z łazienki. Zamknął za sobą drzwi, zdjął buty i skierował się w ich stronę po cichu. Uchylił drzwi i zmarszczył brwi. Albinoska siedziała w wannie pełnej wody, trzymając małego psa, który wyrywał się coraz silniej, a przemoczeni Hatake i Hyuuga próbowali go umyć.
 - Co wy robicie? - Uniósł brew, pytająco.
 - Ślepyś?! Psa myjemy!
 - A, Sasuke, może nam pomożesz? - Siwowłosy uśmiechnął się zza maski.
  Podczas, gdy dwie dziewczyny popatrzyły na niego z nadzieją. Postanowił ją zgasić, jak płomień świecy.
 - Waszym przeznaczeniem jest samemu to zrobić. - Odwrócił się na pięcie i wrócił na korytarz. - Gdzie moje klucze?!
 - Weź poszukaj, bo nie wiem! - Okrzyknął sensei, a Sasuke drgnęła brew.
  Szybko je zlokalizował na komodzie i uciekł tak szybko, jak to było możliwe. Droga do domu nie zajęła mu długo. Już stał przed mieszkaniem, jakie zajmował i nie wierzył. Wszedł do środka i oniemiał. Rozejrzał się po odnowionym domu, nawet zapomniał zdjąć buty.
  Wszedł do kuchni, salonu, później na górę. Czuł się, jakby to nie było jego... Uwagę przykuły mu jeszcze jedne drzwi, były naprzeciwko jego sypialni. Rozsunął je i zamrugał. To pomieszczenie było używane jako sala treningowa. Chciał je wyremontować jako pierwsze. Szedł do herbu i broni pod nim. Uklęknął, dotknął ostrzy i uśmiechnął się, podnosząc je. Wypadła z nich karteczka z odręcznym pismem.
 " Sasuke Uchiha-san, mam być twoją żoną, więc chcę mieszkać na poziomie. Wybacz mi to, nie powinnam była aż tak ingerować w twoje życie. 
Twoja przyszła żona, Hinata Hyuuga-Kiyoshi"
 - Co za wstrętna baba... Jak mam się na nią złościć? - Pokręcił głową zirytowany.
  Nie był na nią zły. Był raczej zafascynowany jej działaniami. Myślał o remoncie domu, ale sam nie był pewien czy dziewczyna w ogóle będzie chciała z nim być. Poza tym... to nazwisko. Kiyoshi. Czy kobieta nie ma podwójnego nazwiska po wyjściu za mąż?

"PS: Widziałam, że spodobała ci się ten zestaw daisho, więc potraktuj to proszę jako rekompensatę za naruszenie prywatności. "
 - Jestem ci winny randkę, Hyuuga. - Kącik jego ust drgnął w uśmiechu. - Randkę i resztę życia.


Ten rozdział był tak... hm... wymuszony. Początkowo miał wyglądać całkowicie inaczej, ale w całości został mi usunięty (tak to jest gdy pisało się go na byciu offline xD)! Więc... przykro mi, macie to xD Pisane tak... hm... Jakoś. :D I po tak dłuuuugiej przerwie coś wam się ode mnie należy :) Przepraszam was za to!
  I pozdrawiam, Shan, miejcie dobry wieczór~!



4 komentarze:

  1. winy zostały wybaczone świetny rozdział bardzo mi się podoba oby tak dale

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka <3 Chciałam napisać jakiś dłuższy komentarz wcześniejszych rozdziałach, ale nie wiedziałam za bardzo co, a jest jeszcze za wcześnie dla mnie na ponowne przeczytanie całego opowiadania. Jestem już i już piszę o fabule.
    Rozdział lekki i przyjemny przeleciał mi migiem. Fajnie znowu zobaczyć obok siebie niektórych bohaterów :) Nie wiedziałam jak mi brakowało babuni dopóki nie wróciła. Jest świetna i mam nadzieję, że nie zabijesz jej za szybko XD Martwię się też o sypialnie Sasuke, została urządzona bez konsultacji z żadną z kobiet, więc może tam być praktycznie wszystko. Shino nie wydaje się typem kawalarza, ale wątpię, że pokój wygląda normalnie.
    Rozumiem, że w następnym wpisie możemy się spodziewać randki. Jestem strasznie ciekawa jak to rozwiążesz (w końcu nikt nie wie zaręczynach). Jak już jesteśmy przy tych zaręczynach to kiedy Sasuke wpadnie na to, ze przydałby się Hinie jakiś pierścionek? Niech chociaż znajdzie jakiegoś w płatkach śniadaniowych i jej da przy przypadkowym spotkaniu na ulicy. Ileż jeszcze dziewczyna ma czekać :P
    Co planują koty? Po raz drugi pada, żeby im nie ufać i szczerze powiedziawszy nie wiem jak o tym myśleć. Wydaje się, że Kiyoshi troszczy się o Hinatę, ale czy robi to bezinteresownie? Pewnie nie dowiem się odpowiedzi jeszcze przez pewien czas :/
    Kiedy zostanie poruszony temat pocałunków na imprezie?
    Mam nadzieję, że następny rozdzialik pojawi się troszkę szybciej i bez dodatkowych przygód :*


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierścionka to bardziej myślałam o takim z tymbarka xD
      Kiyoshi jest moją słodką tajemniczą kicią, która nie raz namiesza ^-^"
      Babci nie planuje jak na razie mordować, podoba mi się kreowanie takiej starej jędzy :D
      A temat pocałunków zostawiam na 21 rozdział :* Tyle ze spojlerów! :D

      Usuń