19 lutego 2019

Rozdział 19: Prezenty


Popołudnie, Konoha

  Yasu ranną porą wróciła do majątku Hyuga. Hiashi był zajęty trenowaniem Neijego, gdy Hanabi jadła przygotowane przez nianię śniadanie. Albinoska właściwie nie wiedziała, jak spokojni są, gdy Hinata naraża swoje życie poza granicami Konohy.
  Po wykonaniu porannych obowiązków w końcu mogła znaleźć chwilę dla siebie.
  Dziewczyna rozplątywała warkocz ze swoich włosów i próbowała je rozczesać, gdy zobaczyła, jak pojemniczek na puder unosi się.
 - Weź coś do pisania, jak chcesz pogadać. Nie jestem Hiną, aby cię ogarnąć... - Westchnęła cicho.
  Czasami żałowała, że nie ma mocy ducha, aby zobaczyć Seishina. Była ciekawa jego wyglądu. Popatrzyła w lustro i zaczęła się zastanawiać dlaczego Hinata się ich nie boi. Oczywiście wiedziała, że Shirou jest dobrą duszą, ale wykonuje rozkazy od kota!
  Nie wiedziała dlaczego, ale coś nie pozwalało jej ufać Kiyoshiemu - może dlatego, że jest kotem? Uważała, że jego moc jest jak przekleństwo, a on sam pogańskim reliktem dawno zapomnianych czasów. Nie ufała mu. Nawet się go trochę obawiała. Bała się w tym wszystkim jednak najbardziej o swoją dobraną siostrę.
  Pół okiem dostrzegła, że Shirou bierze pióro i macza je w atramencie, aby po chwili napisać jedno zdanie.
  Stanęła obok, aby je przeczytać. Poczerwieniała ze złości i uderzyła miejsce, w którym miała nadzieję, że stoi mężczyzna!
 - Wrrr! - Zawarczała w złości, ubierając bluzę Hinaty i wychodząc - Cholerny szczyl! Bękart!
  Wyklinała pod nosem, przemierzając korytarz. Rumieniec na jej policzkach był o wiele bardziej widoczny ze względu na brak pigmentu w skórze.
 -Yasuś? - Hanabi patrzyła za albinoską, która szła ciężkim, gniewnym krokiem.
  Najmłodsza Hyuga zastanawiała się, nad tym co mogło doprowadzić Yasu do złości. W końcu nie opuszczała swojego pokoju od powrotu od Ino.
  Ciekawski wulkan energii skierował się w kierunku stryszku, wyremontowanego jeszcze za czasów gdy Hinata była zaledwie geninnem.
  Jak najciszej otworzyła drzwi i poczuła chłód na ramionach, potarła je, chcąc je rozgrzać.
  Dziewczyna nie mogła zrozumieć dlaczego w pokoju jej rodzeństwa i czasem ojca jest tak zimno. W całym domu mogło być zimno, że można chodzić w samej bieliźnie, a tu tak, że kości zamarzają.
 - A przecież Hinacia i Yasuś uwielbiają ciepło... - Wymamrotała, powstrzymując szczekanie zębami.
  Weszła głębiej do pokoju, rozglądając się. Yasu nie była typem czyścioszka. Wszędzie walały się ubrania, czy też zwoje, jedynie broń leżała na swoim miejscu. To było coś do czego albinoska miała szacunek i potrafiła oddać temu hołd.
  Nad komodą wisiała katana z czerwonymi frędzelkami na rączce. Po bokach były dwie ramki. Jedna ze zdjęciem drużyny ósmej wraz z Yasu o parę lat młodszą niż teraz. Ubrana była w czarny top, którego dół był z siateczki, włożony w granatowe spodnie z ochraniaczami, opaska była przyczepiona do paska, a całości strojowi dopełniała rozpięta kremowa bluza z kapturem, obszytym futerkiem.
 - Pamiętam, że Hinata wraz z Yasu i Ino wtedy poszły razem na zakupy... - Przypomniała sobie młoda Hyuga, przyglądając się uważnie zdjęciu.
  Na wspomnienie o siostrze popatrzyła na kolejne zdjęcie. Przedstawiało ją, ubraną w letnią yukatę o kolorach zachodzącego słońca, głowę klanu Hyuga w białej obok którego znajdował się Neji, który wydawał się odpowiadać na coś, gdy zdjęcie było robione. Yasu w biało-czerwonym kimonie z włosami uwiązanymi w kok, uwiesiła się na jego ramieniu, a ona na drugim. Hinata stała przy nich w niebiesko-błękitnej trzymając w ręce maskę, jakby chciała się nią osłonić nim fotograf złapie jej twarz. Było to wesołe zdjęcie z okazji nowego roku.
 - Ciekawe co będzie w tym... - przyjechała wzrokiem po jeszcze kilku zdjęciach, ale nie koncentrowała na nich pełnej uwagi. Było ich naprawdę dużo, prawie cała ściana i na każdej półce co najmniej jedno. - Yasuś uwielbia zbierać wspomnienia.
  Stwierdziła oczywistość, przeglądając kartki. Były to listy z okazji dnia zakochanych, które dostała mlecznoskóra. Dla niej nie było to niczym dziwnym. Uważała swoją dobraną siostrę za piękną i wyjątkową. Czerwonooka Hyuga, która przynosi uśmiech. Fiołkowooka Hyuga, która ociepla serca. I ona, białooka Hyuga, która niczym fajerwerki pokazuje swoje własne barwy.
  Zacisnęła usta w wąską linię, gdy zobaczyła zdjęcie matki, której nie dane było jej poznać. Było w albumie, pośród wielu innych. Pewnie Yasu ogląda je z tęsknoty za Hinatą. Czasem zazdrościła albinosce więzi, która narodziła się między Hinatą, a nią. Czuła się momentami wykluczona z towarzystwa z tego powodu.
  Kostki zbielały jej od zaciskania dłoni na kartce, do której była przyklejona pożółkła fotografia, przedstawiająca matkę. Długie czarne włosy spływające po jej plecach niczym wodospad, takie sam kolor włosów miała Hinata.
  Kujące pieczenie w jej oczach uświadomiło jej, że zaczęła płakać. Pamiętała, że słyszała, jak służki szepczą za plecami. Zawsze szepczą. Po śmierci Hikari starszyzna miała większy wpływ na ojca dziewczyn. Hanabi jednak chciała pokazać, że jest silniejsza, aby zająć miejsce swojej siostry. Po co? Aby ją chronić. Nie mogła wiedzieć, że Hinata w tym samym czasie nie uderza jej ze względu na to, że nie chciała skrzywdzić swojej drogiej siostry. Zawsze jej ciosy były słabsze, zawsze gdy już miała zadać go w jej młode ciało. Młodsza Hyuga nie zdawała sobie z tego sprawy. Wygrywała.
  Poczuła chłód wokół siebie, ale go zignorowała. Chciała sobie pozwolić na chwilę łez, jakby prosząc swoją nieżyjącą matkę o zadbanie o bezpieczeństwo swojej starszej siostrze. Nie słyszała także szeptu Seishina, który obejmował jej małe ciało.
 - Nie płacz, chibi-hime. Hina-hime wróci cała i zdrowa.

  Yasu zamierzała iść prosto do Ichiraku aby przekąsić coś strawnego i w miarę taniego. Może skusi się na miso ramen? Albo z dodatkowym jajkiem?
  Wybrała krótszą trasę, aby zaoszczędzić czas. Była daleko od majątku Hyuga, idąc przez most w kierunku dzielnicy Uchiha mogła sobie skrócić drogę. Później idąc na lewo i cały czas prosto.
  Zobaczyła, że niebo nagle się zachmurzyło.
 Szła przez most, gdy usłyszała ciche skamlenie. Miała bardzo czuły słuch. Nie było to typowe, słyszeć taki dźwięk i niemal zagłuszone przez szum wody, ale było. Normalnie rzeka nie była tak rwąca, ale jedną z misją genninów było zniszczenie tamy zbudowanej przez bobry. Nie sądziła jednak, że tak porywisty może być prąd.
   Stanęła w miejscu, dając kosmyk za ucho, wsłuchując się. Skamlenie stało się głośniejsze!
 - Szczeniaczek! - Sapnęła.
  Dziewczyna przywarła do barierki, chroniącej ludzi przed upadkiem. Rzeka nie była głęboka, ale prąd był bardzo porywisty. Czarny worek zaczepił się o stary korzeń. Nie mogła uwierzyć w to co widzą jej karmazynowe oczy. Nie myśląc wiele zdjęła buty i ograniczającą bluzę, po czym wskoczyła do rzeki.
  Drzewo było stare, a gałąź ledwie utrzymywała zaczepiony worek, ponadto pod wpływem emocji nie pomyślała trzeźwo. Zaczęła płynąć ku zniewolonemu zwierzęciu.
  Zimna woda na jej skórze sprawiała, że czuła jak drętwieją jej palce. W końcu chwyciła za czarny, materiałowy worek i otworzyła go, jedną ręką trzymając się gałęzi. Gdy wydostała zwierzę z niewoli zobaczyła parę błękitnych oczu, nie mogła się jednak tym długo nacieszyć.
  Trzask!
  Gałąź zaczęła pękać, zadziałała szybko rzucając psinę na brzeg. W tym samym czasie potężniejsza fala zakryła ją. Uderzając o dno wypuściła powietrze z płuc. Poczuła nagłą słabość, miała wrażenie, że ta woda nie jest zwyczajna. Czuła, jak ją dusi. Mgiełka ogarnęła jej widok, szum w głowie pośród krzyków.
 - Już idziesz spać, imouto? - Dziwnie wyraźny głos odbijał się echem w jej głowie.
  Otworzyła szerzej karmazynowe oczy, rozglądając się na boki, była pewna, że gdzieś słyszała ten głos. Sama próba przypomnienia sobie o tym sprawiała, że zaczęła boleć ją głowa. Czuła się senna.
  Nie skończy tak!
  Odbiła się stopami od dna. Musi przeżyć! Nie umrze w ten sposób. Dłońmi szybko przebierała, aby być bliżej światła. I je zobaczyła. Było coraz bliżej!
  Nad powierzchnią ledwie zdołała złapać oddech, gdy kolejna silna fala ją ogarnęła usłyszała jedynie miękkie szczekanie psa i kogoś kto wołał jej imię, zanim poszła na dno.
  Kakashi szedł zaczytany w swoją ulubioną książkę, gdy usłyszał szum wody. To było jak sztorm na morzu. Głośny. Groźny. To nie było naturalne. Później szczekanie psa, jakby spanikowanego i osłabionego.
  Wyjrzał zza swojej książki i zobaczył połyskującą chakrą wodę. Zaczął biec w kierunku z którego pochodziła.
  I zobaczył białe włosy pośród wód rzeki. Nie szukał przyczyny, po prostu rzucił się w kierunku brzegu. Kładąc się na trawie, chwycił ją w talii. Zaczął ciągnąć ją do siebie, jednocześnie czując jakby coś mu się przeciwstawiało. Siłował się z nieznaną mu siłą przez chwilę, aż wyciągnął ją z wody.
  Leżała na jego brzuchu, gdy łapał oddech, trzymając ciasno wokół jej talii ramiona. Zsunął maskę z twarzy, aby było mu łatwiej oddychać. Koszula nasiąkała mu wodą, ale to co go martwiło to to, że czuł senność. Jedynie lizanie mokrego języka w policzek sprawiło, że powróciła mu świadomość.
 - Yasu. Oi! Yasu! - Brak odpowiedzi.
  Przewrócił dziewczynę na bok. Obserwował jej klatkę piersiową, czekając na uniesienie się po pół minucie. Nic. Zerknął na szczeniaka, jakby oczekując od niego opowieści życia. Nie otrzymał nic poza spojrzeniem wystraszonych psich oczu.
  Ułożył dziewczynę i przystąpił do masażu serca. Przyłożył wargi do jej, wpuszczając powietrze do jej ust. Brak reakcji. Znowu. I znowu.
 - No dalej, maleńka! Musisz żyć! - Wysapał, nie przerywając masażu, nachylił się do jej sinych ust, gdy usłyszał bulgotanie z jej gardła.
  Odwróciła się na bok, wymiotując wodą. Hatake odetchnął z ulgą. Rozejrzał się po okolicy szukając winnego, jednocześnie zobaczył, że jeszcze chwilę temu szalejący żywioł uspokoił się. Jakby nic się nie wydarzyło. Na drugiej stronie stał olbrzymi pies. Był dwa razy większy od Akamaru, ale zaraz jak skrzyżowały się ich spojrzenia olbrzym zniknął w lesie.
 - K... A... Shi... - Jej głos był ochrypły i przytłumiony.
 - Shhh. Nic nie mów. - Wziął ją na ręce, ale zaczęła się miotać. - No co jest?
  Zamiast niej odpowiedziało mu szczeknięcie u jego stóp. Uklęknął, a albinoska osłabionymi dłońmi chwyciła psa. Trzymała go mocno na tyle ile miała sił.
  Wiedział że powinien od razu biec do szpitala, ale trasa była zbyt daleka. Czuł się ociężały, wzrok zachodził mu mgłą. Zdawał sobie sprawę że to z powodu trucizny. Nie wiedział dlaczego, ale wiedział, że musi się udać do speców od trutek. Klanu Aburame. Nie ważne jaka to trucizna, wiedział, że ich oddział, dzięki robakom zdoła sobie z nią poradzić.

Popołudnie, Nekogakure

  Powrót do swoich ciał przyniósł ulgę wszystkim w pobliżu zarówno Hinaty, jak i Sasuke. Hyuga była wdzięczna, że nie spędziła w ciele Uchihy. Zrozumiała to lepiej, ale jednocześnie obawiała się, że "jutsu sognare" byłoby dla niego zbyt ciekawe.
  Sognare było jej azylem, do którego sięgała, jeśli chciała mocy Kiyoshiego. Wejście tam osoby, która była z poza klanu było bardzo niewskazane.
  To nie było jednak jej jedyne zmartwienie. Czuła się dziwnie. Miała wrażenie, że coś stało się jak drogim siostrom.
  Chcąc oderwać myśli leżała na trawie i wpatrywała się w chmury. Było to relaksujące i dawało jej oczom zasłużony odpoczynek. Wolała skupić się na chmurach i błękitnym niebie zamiast na swoich problemach. Taka chwila oderwania się od trudach rzeczywistości.
  Niedaleko niej Aiwa czytała zwój, popijając herbatę czarną jakby była to kawa. Obserwowała Sasuke sparingującego się z fioletowowłosym młodzieńcem. Choć ciężko było to nazwać.
  Uchiha górował nad nim w oczywisty sposób. Unikał lub blokował ciosy, jakby nie chciał skrzywdzić młodszego od siebie chłopaka. Ichigen nie należał do najsłabszych, mimo że miał spore braki. Jego przepływ chakry był chaotyczny, ale ciosy niezwykle precyzyjne, jednak nawet to nie mogło równać się z latami treningu. Chłopak uderzył z całych sił kolanem w bok Uchihy, ale spotkał się z zablokowaniem i siarczystym policzkiem.
 - Aaaaałłłł! - Krzyknął z bólu, turlając się po trawie z bólu.
  Hyuga otworzyła fiołkowe oczy i usiadła prosto, patrząc z oczywistym niepokojem.
 - Wygrałem. - Czarnowłosy uśmiechnął się zwycięsko, idąc w kierunku dziewcząt.
 - Nie!
  Uderzenie w tył głowy go zaskoczyło, ale przedmiot, którego użył dzieciak jeszcze bardziej. Był to klapek. Brudny. Śmierdzący potem klapek! Żyłka na czole Uchihy urosła i to znacznie.
 - Ty mały cholerny... - Już szykował niezwykle niepochlebną wiązankę, gdy przerwał mu śmiech Hinaty.
  Początkowo myślał, że to z powodu tego, co zrobił Ichigen, ale szybko zbył to, widząc, jak Hinata robi palcem wskazującym ósemkę, a kolorowy motyl lata za jej palcem, jak ćma za światłem.
 - Tobą też tak manipuluje? - Syknął chłopak, siadając prosto.
 - Nikt mną nie...!
 - Jasne. Inaczej byście nie skończyli w innych ciałach. - Fioletowe włosy zawiały delikatnie na wietrze, gdy zaczął je wiązać w kucyk, który puścił sobie przez ramię.
  Przez myśl Sasuke przeszło, że wygląda strasznie dziewczęco, ale zaraz to zbył, uświadamiając sobie, że chłopiec jest jedynym, który mu o czymś mówi. " To moja szansa, aby się dowiedzieć, co ukrywa Hyuga. " - Uśmiechnął się w myślach.
 - Co to znaczy? - Uniósł brew, patrząc pytająco.
 Fioletowy nastolatek uśmiechnął się zwycięsko, szczęśliwy, że wreszcie zdołał zainteresować Uchihę.
 - Myślisz, że ci powiem? Blleee! - Wystawił mu język, jednocześnie pociągając dolną powiekę w dół.
  Brew Sasuke drgnęła, podciągnął rękawy, aby sprać dzieciaka na kwaśne jabłko, ale przerwał mu donośny głos Aiwy.
 - Hej! Idziemy do gorących źródeł z Hiną, idziecie z nami?
 - Nie. - Pomyślał chwilę ciemnowłosy. - Albo tak. Idziemy.
 - Co?! Nie chcę iść z oneesan. - Isamu skrzyżował ramiona na piersi, odwracając głowę w bok.
  Kobiety już poszły szykować się do drogi.
 - Nikt cię nie prosi. - Odparł Uchiha, otwierając już bramkę, aby opuścić grobową rezydencję.
 - Ale nasze ćwiczenia!
 - Wygrałem z tobą, po co mam dalej marnować na ciebie czas? - I po tym odszedł.
  Stał oparty o mur i czekał na nich. Myślał o swojej misji, o rodzinie, o tym, co się dzieję z Hyugą, a przede wszystkim o tym dziwnym miejscu, zwanym "Sognare". Czym było? Jak się tam dostał? Kto je stworzył? Gdzie się znajduje? - Te i wiele innych pytań kłębiło się w jego głowie.
  Skierował wzrok na czubek dachu, gdzie stał jeden z mnichów czy ktokolwiek to jest i czyścił dachówki. Wszystko tu wydawało mu się zbyt... sterylne. Idealne. Stare. Takie, że zastanawiał się czy powinien tu być. Myśląc o tym usłyszał kolejny dziwny głos, ale wokół niego nikt nie stał.
 " Pewnie mały frajer robi sobie żarty. " - Usprawiedliwił dziwne dudnienie w uszach.
 - Jesteśmy! I idziemy!
  Aiwa miała na sobie zwykłą szarą yukatę, podczas gdy Hinata nie zmieniła stroju niosła jedynie torbę.
 - Świetnie. - Stwierdził, ale westchnął, gdy zobaczył Isamu.
  Do samego końca liczył, że dzieciak zrezygnuje. Nie miał wyjścia i musiał go znieść. Wciąż nie rozumiał tej misji. Czy Hokage zaplanowała im tą zmianę ciał? Po co? Paranoja zaczęła go dosięgać i wiedział, że jedyną osobą, która może rozwiać jego wątpliwości to pewna granatowowłosa dziewczyna.

Konoha, wieczór

  Trzy godziny. Tyle trwało pozbycie się toksyn z ich ciał. Samo ich wydobycie nie było specjalnie trudne, gorzej ze znalezieniem odtrutki. Robaki ginęły niemal natychmiast po kontakcie, co było bardzo dziwne.
  Głowa klanu Aburame uznała, że stosownym będzie zaproszenie Hokage i prośba o jej zdanie w temacie trutki. Odpowiedź była zaskoczeniem dla wszystkich.
 - Trucizna została stworzona z płatków konwalii, pyłku grążela żółtego i korzeni czerńca gronkowego.
 - Ależ to... Hokage-sama, daruj, że się ośmielę, ale niektóre z tych ziół są stosowane w medycynie. - Zdziwiła się matka Shino, żona głowy klanu Aburame.
  Kobieta miała na nosie ciemne okulary, włosy miała długie szpiczaste i rozczochrane, częściowo związane w kucyk, była wysoka i ukryta w czarnym płaszczu, podobnym do jej syna z tym, że sięgającym do ciężkich butów, prócz tego nie było widać nic z jej stroju. Nazywała się Tonbo i wielu uważało ją za "najbardziej żywą" członkinie klanu Aburame. Bardzo dbała o swego syna i klan, roztaczała opieką każdego, kto zawitał w jej progi i była bardziej niż szczęśliwa, widząc swojego syna z przyjaciółmi, z drużyny na obiadach czy wspólnych treningach. Kochająca matka, oddana żona i silna kunoichi - tak można było ją określić.
 - Co nie wyklucza, że są niebezpieczne, Aburame-san. - Piąta pokręciła głową. - Całe szczęście udało się bez większych urazów.
 -  Ale kto by chciał polować na Yasu-chan? - Dociekała niecierpliwie.
 - To dobre pytanie. Ktoś z jej przeszłości?
 - Trzeba będzie wzmocnić ochronę. Wysłać ludzi na sprawdzenie okolicy. Jestem pewna, że klany...
 - Klany nie mogą o tym wiedzieć. Musimy zawęzić pole. Im więcej osób będzie wiedzieć, tym mniej prawdopodobne, że złapiemy sprawcę. - Zastanawiała się Hokage. - Wylecz ją do końca i dopilnuj, aby sama nie wracała do majątku Hyuga, Aburame-san. I jeszcze jedno. Nikt nie może o tym wiedzieć. Poczekamy.
 - O-oczywiście. - Mimo, że nie podobało jej się to postanowiła dać zaufanie w drogiej Hokage.
  Tsunade obawiała się o bezpieczeństwo krwistookiej i postanowiła poprosić kapitana ANBU o zapewnienie jej ochrony, obserwowanie dziewczyny.
  Dwie kobiety rozmawiały w holu, gdy Hatake siedział na krześle. W tym czasie albinoska zdążyła się obudzić z niezdrowego snu. Leżała i wpatrywała się w sufit, przypominając sobie fragmenty tego, co się wydarzyło. Była pewna, że słyszała ten dziwnie delikatny głos. Męski, aksamitny, ale jednocześnie z wrodzoną władczością. Jak u mentora, nauczyciela. Skąd zna ten głos? Kim jest jego właściciel?
 - Yo! - Przywitał się siwowłosy, czując ulgę na widok karmazynowego spojrzenia jej oczu.
 - Hej. - Odparła, siląc się, aby podnieść głowę.
  Nie udało jej się. Rozejrzała się po nieznanym jej pokoju.
 - Nie przemęczaj się. Hokage mówiła, że możesz czuć jeszcze zmęczenie, zawroty głowy i powinnaś dużo odpoczywać.
 - Oh... Gdzie psiak...?
  Zamrugał z zaskoczeniem. Obudziła się po tym, jak nagle zemdlała na jego rękach i to jest jej pierwsze pytanie?!
 - T-to jest pierwsze o co pytasz?! - Krzyknął, ale po chwili zaczął kaszleć.
  Wtedy albinoska poczuła się winna. Hatake ryzykował własnym życiem, aby ją uratować. Uczucie wstydu nie opuściło jej i objęło ją całkowicie.
 - Przepraszam. Nie powinienem krzyczeć. - Siwowłosy pokręcił głową i uśmiechnął się słabo. - Jesteś mi winna nową książkę.
 - I maskę. - Uśmiechnęła się zaczepnie. - Czemu ją nosisz? Jesteś przystojny.
 - Oh. To... - Czuł się ciut nieswojo.
 " Uspokój się, Kakashi! To tylko komplement. "- Stwierdził w myślach, ale po chwili dodał - " Od ślicznej dziewczyny. Zaraz! Przystopuj. Jesteś dla niej jak nauczyciel. " Nawet zapomniał o tym, aby ją nasunąć na twarz. Wtedy skupił się na ratowaniu jej życia, nie myśląc o zapewnieniu go sobie.
 - No dobra, rozumiem. Wrażliwy temat. Nie będę naciskać. - Uśmiechnęła się szerzej.
 - Dziękuję.
 - To ja powinnam dziękować, Kakashi. Gdyby nie Ty byłabym... Na dnie. - Dokończyła zadziwiająco cicho, patrząc na siwowłosego ninja z rumieńcem. Przez myśl Hatake przeszło, że wygląda z nim jeszcze ładniej. Tak niewinnie.
  Chciał coś powiedzieć, ale rozległo się pukanie, a po chwili do pomieszczenia wkroczył Kiba z małym psem na rękach. Piesek był kolorowy, miał brązowe, szare, białe i gdzieniegdzie rude futerko. Na łapce miał bandaż i wenflon. Szczekał radośnie i machnął ogonem na widok swojej wybawicielki.
 - Hej, Yasu-chan! Spójrz kogo przyprowadziłem! - Inuzuka położył psinę na łóżku. - Jest zdrowy. Ma tylko lekkie zadrapania. Rany... Wskoczyłaś za nim!
  Brunet usiadł na łóżku z wielkim uśmiechem, a jego oczy zdawały się krzyczeć "Jesteś niesamowita!".
 - Tak... - Albinoska pogłaskała szczeniaka. - Niezły farciarz z niego.
  Szczeniak polizał dziewczynę po rękach, która w ogóle nie odmówiła mu pieszczot. Kiba natomiast patrzył w nią, jak w obrazek.
 - Szczęściarz. - Hatake nie wiedział dlaczego jego głos stał się nagle tak... Obojętny.
  Nie wiedział dlaczego, ale myśl o tym, że Yasu jest tak bacznie obserwowana przez psiego ninja sprawiła, że poczuł się nieswojo. Zirytowany można powiedzieć.
 - He? Co pan tu robi, Kakashi-sensei? - Inuzuka popatrzył na mistrza jakby teraz zdał sobie sprawę, że tu jest.
 " To oczywiste, że mnie ignoruje! On lubi Yasu! Co za szczeniak! " - Zacisnął dłonie w pięści.
 - Właśnie wychodzę. - Wstał ze swojego miejsca.
 - Już? - Zdziwiła się Yasu, przerywając głaskanie zwierzęcia.
 - Tak. Do zobaczenia. - Odparł chłodno i zaczął zmierzać do drzwi, powstrzymały go jej słowa.
 - Haaai! Może jutro? Pójdziemy do księgarni i odkupie Ci książkę. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Może w południe?
  Kopiujący ninja uśmiechnął się i skinął głową. Wyszedł z pomieszczenia.
 - Yasu....? Lubisz starszych? - Kiba uśmiechnął się ukazując kły.
  Uśmiech Inuzuki rozszerzył się tylko, gdy na bladych policzkach dziewczyny wstąpił krwisty rumieniec i z cichym piskiem ukryła się pod kołdrą. Brunet zaczął się donośnie śmiać.

Nekogakure, późne popołudnie

  Właśnie wracali z gorących źródeł. Po wspólnie spędzonym dniu czwórka dziedziców pakowała się na podróż powrotną.
  Kiyoshi zarządził, że spędzą czas do wieczora, a później wyruszą. Oczywiście według tych dziwnych "mnichów". Przynajmniej taka była wersja dla Sasuke. Z powodu tego postanowili pójść na festiwal pożegnalny.
 Czarnowłosy nie mógł tego zrozumieć. Po co urządzać z tego aż festyn? Jak kot mógł być tak ważny? A mieszkańcy wydali mu się strasznie ksenofobiczni, przynajmniej do niego. Do Hinaty zwracali się z szacunkiem należnej dziedziczce klanu Hyuga.
 - Ne, Sasuke-sensei. - Isamu zawiązał pasek od kimona wokół siebie. - Lubisz Hyugę?
  Uchiha westchnął. Odkąd wyszli z gorących źródeł dzieciak nazywa go "sensei", Uchiha nie przywiązywał do tego żadnej uwagi. Sądził, że to po prostu irytujące, że od czasu, gdy mu przyłożył ten staje się tak... nadgorliwy. Choć nadal nie potrafił zrozumieć niechęci Isamu do granatowowłosej, myślał, że każdy ją uwielbia.
 - Będzie matką moich dzieci. - Odparł, przywiązując do paska swój cenny miecz, kusanagi. Wolał się z nim nie rozstawać.
 - Co?! Czemu ona?! Wiesz ile dziewczyn się za tobą ogląda!?!
  Uchiha skrzywił się na głośny ton głosu chłopaka. Nie obchodziło go to. Nie chciał żadnej słabej dziewczyny, czy cywila. Przyszła pani Uchiha musi mieć w sobie coś więcej. Musi być silna. Musi być obyta. Musi mieć maniery. Musi jednym spojrzeniem rozgromić przeciwnika. Uspokoić ocean słowem. Przynajmniej tak mu mówiono, gdy był jeszcze dzieckiem. I do tego dąży. Stwierdził, że Hyuga spełnia te warunki, a jak nie to sam zadba o to, aby je spełniła.
 - Ponieważ wolę kobiety takie jak ona. Nie interesujesz mnie, dzieciaku.
 - Ja!?! Nie rób sobie ze mnie jaj. - Syknął, ale po chwili westchnął, rozsuwając drzwi. - Rany... chyba pół wioski. Nawet pani Airena, choć jest gejszą. Nie powiem, że siostrzyczka Aiwa też. - Wyszli z pokoju i skierowali się do wyjścia. Woleli już mieć to za sobą.
 - Mówiłem. Nikt poza Hyugą mnie nie interesuje. - Chłód w jego słowach sprawił, że Isamu zamilkł, choć może jest to ktoś za jego plecami?
 Usłyszał gwizd i klaskanie zza siebie. Odwrócił się z zamiarem rozgromienia dziewczyny wzrokiem, ale przerwał, widząc jak ładnie im. Po raz pierwszy Uchiha stracił zdolność mowy.
  Obie były zniewalająco piękne. Aiwa miała rozpuszczone włosy, w które wpięła kryształową spinkę, jej furisode miało błękitno-białe kolory. Furisode miało ozdobione jakby pianą morską rękawy i część dołu, a pas wydawał się o jeden odcień ciemniejszy, na nogach miała zwykłe sandały z białymi skarpetkami, ukrywała część twarzy za kolorowym wachlarzem, który znacznie się wyróżniał od jej niebieskiego stroju czy włosów. Był czerwony niczym krew, kaduceusz po środku był jakby wynurzony z krwawego oceanu.
  Hinata zarumieniona opuściła głowę, czując się speszona powachlowała się wachlarzem uchiwa, na którym widniał nieznany mu symbol. Był to jakby wąż morski z wąsami, który patrzy wprost na oglądającego, oplatający przy tym kaduceusz. Nie mógł się jednak dostatecznie skupić przez piękne, acz skromne kimono, jakie miała na sobie dziewczyna. Długie rękawy, na których wyhaftowano piękne kwiaty, wydawały się być jak prawdziwe, dół miał na sobie zarówno delikatne kwiaty, jak i motyle, które chciały na nim przysiąść. Wydawało się jakby to była łąka, a ten który uszył to kimono był prawdziwym geniuszem. Na ramieniu Hinaty dostrzegł znany mu symbol klanu Hyuga.
 - Dobra, skoro Sasuke wyznał swoją miłość do Hinatki to możemy już iść się zabawić! Isamu, założę się, że zjem więcej dango! - Aiwa klasnęła w dłonie, chowając za obi swój własny wachlarz.
 Uchiha parsknął, ale nie zdążył nic odpowiedzieć starszej dziewczynie, bo już zaczęła się wykłócać z Ichigenem. Nie rozumiał dlaczego, ale ta dwójka bardzo przypominała mu pewną różowowłosą i blondyna z jego zespołu. Czyżby to była tęsknota?
  Przechadzali się między stoiskami. Nyarien szybko znalazła zainteresowanie próbując złapać rybkę z baseniku, Ichigen postanowił pokazać swoją siłę jakimś dziewczynom zrzucając wszystkie puszki i wygrać główną nagrodę. Hinata skupiła swoją uwagę na maskach, a on sam nie wiedząc, co ma z sobą zrobić podszedł do stoiska z bronią.
 - Witaj, młodzieńcze! - Przywitał się podsiwiały sprzedawca z miłym uśmiechem.
  Sasuke skinął mu uprzejmie głową i skupił swoją uwagę na ostrzach. Metal, metal, żelazo, żelazo. Materiały z jakich je stworzono można było rozpoznać od razu, gdy nagle zauważył coś dziwnego. Czarny zestaw daisho. Leżał dumnie na krwistej poduszce, zapierając dech każdemu miłośnikowi broni. Przyjrzał się mu uważnie. Zauważył na nim zapis kanji, ale nie mógł go odczytać z powodu nałożonej na niego szklanej płyty i odbijającego się światła.
 - Interesuje cię, hm? To była rodzinna pamiątka, jeszcze z czasów, gdy trzy Bóstwa kroczyły wśród nas. Ah, wspaniały klan Kiyoshich... Lata temu wyrżnięty do nogi bestialsko, ale kiedyś! O tak! Wrócimy. - Okoliczni zatrzymywali się i przysłuchiwali straganiarza, który opowiadał z ogniem o utraconej chwale.
  Dawno, dawno temu, gdy jego rodzice jeszcze żyli nie potrafił sobie przypomnieć o zapiskach, dotyczących rodziny Kiyoshi, kim byli? Poczuł dziwną sympatię, jakby zrozumienie. On także stracił swoją rodzinę, przynależność.
 - Więc czemu go sprzedajesz? - Zdziwił się Sasuke, przyglądając się broni.
 - Ah, czemu...? Każdy tu jest członkiem mojej rodziny, chłopcze. Ostrza nie wpadną w niepowołane ręce. Wszyscy jesteśmy połączeni niewidzialnymi więziami, rozumiesz, co mam na myśli? - Pokręcił głową. - Ajajajaj. Ciężki z ciebie przypadek, co? Inaczej. To jak czerwona nić przeznaczenia. Każdy ją ma, ale nikt jej nie widzi. Jesteśmy z daną osobą powiązani, to ta osoba będzie naszą drugą połową duszy. Uzupełni nas. Rozświetli nam drogę i wskaże właściwy kierunek, gdy zbłądzimy.
  Pomimo, że słowa starca były piękne, nie potrafiły przekonać Sasuke. Nie wierzył w coś takiego, jak rozłączona dusza, która się połączy i będzie szczęśliwy. Nie potrafił być odkąd stracił rodzinę.
 - Ile za ostrza? - Zapytał z chłodem.
 - Są bardzo, bardzo cenne. 28896229 jenów. - Sasuke omal nie omdlał po usłyszeniu tego.
  " Czego się spodziewałem? " - Popatrzył tęsknie za bronią i odszedł, dziękując sprzedawcy.
  Stanął obok Hyugii, która przymierzała właśnie spinkę dla dzieci. Była to słodka, królicza główka z marcheweczką w buzi, sam widok sprawiał, że nawet największy gbur się krzywił jeszcze bardziej! Słodkość tej rzeczy sprawiła, że grymas na twarzy Sasuke się pogłębił.
 - Sasuke-san, jak się bawisz? - Zapytała ciemnowłosa, odkładając z powrotem rzecz.
 - Ujdzie. A ty? Gotowa do powrotu do wioski? - Odeszli od straganu z biżuterią do włosów.
  Szli razem, mijając ludzi. Hinata wydawała się zachwycona ilością osób mieszkających w Nekogakure. Nie było ich tak dużo, jak w Konoha, ale nadal wioska była duża. Czarnooki myślał przez chwilę, że to po prostu szaleńcy.
 - Tak, nie mogę się doczekać, aż zobaczę się z Yasu, mam jej tyle do opowiedzenia!
 - Ta, kolejny powód do przyprawienia mi rogów, Hyuga? - Uśmiechnął się widząc jej rumieniec.
 - P-przy-przypominam ci, że to ty miałeś moją... bieliznę w kieszeni! - Starsza parka, która ich mijała posłała im karcące, pełne odrazy spojrzenie.
  Hinata zaczęła się tłumaczyć przed parą, a Sasuke uśmiechnął zadowolony z siebie. Nawet nie starał się jej pogrążyć. Sama robiła to doskonale! To zachowanie było do przewidzenia, ale nadal wydawało się bawić Uchihę.
 - T-to nie śmieszne.. Co oni sobie pomyśleli..!
 - Nie obchodzi mnie to. Ciebie też nie powinno. Nie sprawisz, aby wszyscy cię kochali.
 - Nie zależy mi na tym!
 - A tak się zachowujesz.
  Drgnęła na ten zarzut. Byli już w centrum festynu, przy scenie, gdzie aktorzy grali jakąś historię. Miała odpowiedzieć, gdy jej ciekawski wzrok spoczął na nich właśnie. Znała tą opowieść, zacisnęła mocno dłonie w pięści. Przypowieść o wojnie żywiołów.
     Czterej aktorzy.
  Pierwszą była aktorka, grająca księżniczkę. Czerwona suknia była wyzywająca, czerwona niczym ogień z przydobieniami ze złota. Miała blond włosy, na których trwała złota korona, jakby owiązana wokół z kryształkiem opadającym na środek czoła. Suknia miała osobne rękawy, które zamiatały podłogę sceny. Naszyjnik ozdobiony czerwonymi rubinami połyskiwał dumnie na jej chudej szyi, a pasek ozdobiony złotymi nitkami z błękitnym akcentem wydawał się owijać jak wąż wokół jej bioder, utrzymując osobne półprzeźroczyste materiały. Suknia przywodziła na myśl czerwonego karpia koi.
  Drugi aktor, który grał księcia, ubranego w pomarańczowe kimono było o wiele prostsze, z tym, że na plecach miało wyszyte słońce, otoczone przez chmury. Włosy miał długie i brązowe, bardzo podobne do tych, jak nosi się jej drogi kuzyn, z tym, że na głowie miał spinkę. Sasuke uznał to za dziwne, bo spinka była kobieca.
  Trzeci aktor ubrany w ciemną bluzkę, na którą narzucony został niebiesko-biały płaszcz z ozdobami ze srebra i czarnym pasem miał potargane ciemne włosy, upięte w kucyk puszczony luzem na plecach. Trzymał w rękach kaduceusz przyzdobiony kwiatami.
  Czwarty z nich wydawał się spokojny, ale miał karykaturalny uśmieszek na ustach, namalowany czarną farbą. Długie zielone kimono nie wyróżniało się specjalnie, no może poza tym, że na ramieniu miał jakby smoka wyszytego czarną nicią.
 - Dawno, dawno temu, gdy państwa dopiero zaczęły się tworzyć na czele stały cztery narody. Toczyły między sobą wojny, ale wszystko miało się zakończyć! Księżniczka imperium ognia miała wyjść za księcia narodu Wiatru. - Mówił narrator z podwyższenia., a aktorka, ubrana w czerwoną szatę zawirowała w tańcu wraz z aktorem ubranym w pomarańczowy kostium. - Jednak jej serce skradł kto inny. - Aktorka puściła dłonie księcia Wiatru i odwróciła się od niego plecami. - Książę Imperium Wody. - Na scenę wszedł mężczyzna ubrany w niebieski kostium, który wyciągał ku niej dłoń.
  Pobiegła w jego kierunku przystojnego mężczyzny.
 - Na wieść o tym, król zakazał jej spotkań z nim! Zrozpaczona błagała swego ojca o zrozumienie, nie dostała go. - Kolejną sceną było to, jak pada na kolana i prosi ojca o wolność. - "Nie zgadzam się!" ryknął władca do swej córki, nakazał jej poślubić księcia wiatru i przeprosić go za swoje haniebne zachowanie. Księżniczka nie mogła tego uczynić. Nie mogła, bo jej miłość do księcia wody była zbyt głęboka! - Książę wody i księżniczka ognia pocałowali się, skryci w mroku, gdy król ognia popijał sake z księciem wiatru. - Król szukał oczywistych sojuszy, a jak najlepiej je zawrzeć, jak nie przez małżeństwo? Księżniczka nie zgadzała się jednak z tym! I co noc wymykała się na spotkania z ukochanym. W tym czasie książę ziemi, będąc doskonałym łucznikiem knuł spisek za plecami. Mimo pokoju z wiatrem postanowił zadziałać. W noc, gdy księżniczka wymknęła się podstępem nakłonił wietrznego księcia do wyjścia na balkon, zdając sobie sprawę, że młoda para tam właśnie jest, a gdy ich zobaczył poczuł się upokorzony i zdradzony! Pokój został zerwany. Rozszalała się dzika wojna, która zniszczyła mocarstwa.
  W tej scenie błyskały światła na kurtynę. Była widoczna walka na miecze księcia wody i wiatru, podczas gdy księżniczka zamknięta w pałacu, śpiewała samotną pieśń, mając nadzieję, że jej modły zostaną wysłuchane i ocali swego ukochanego nimi.
 - W wojnie nie było zwycięzców. Trwała lata! Tylko ranni. - Padł aktor-żołnierz. - Głodni! - Kobieta-aktorka w pomarańczowym kimonie wyciągała do ludzi ręce, wskazując na brzuch. - I umierający. - Dwoje dzieci-aktorów zakrywało twarz nad ciałem żołnierza.- Królestwo wody przegrało, tracąc przy tym następce tronu. Rozżalona księżniczka przeklinała Bogów za swą stratę. - Księżniczka krzyczała, a bębny rozbrzmiewały.
 - I wreszcie. - Cisza. Światło padało na księżniczkę, która łkała. - "Nie płacz me dziecię. Obiecaj mi swą służbę, a sprawię, że znów ujrzysz swego ukochanego." Przemówił do niej sam Kiyoshi. Zgodziła się bez względu na cenę. I tak się stało. Ujrzała swego ukochanego. - Książę wody, nad którego głową znajdowała się aureolka z drutu kleknął przed swoją wybranką i podchwycił jej ręce. Uśmiechnął się do niej słabo. - "Ja i moje rodzeństwo przywrócimy ci go, jeśli obiecasz zakończyć wojnę.", mówił Kiyoshi, objawiając się kobiecie pod postacią kota. - Na scenę zostały wrzucone trzy koty, które zaczęły miauczeć. - Księżniczka długo nie myślała, zgodziła się! - I wtedy ze sceny zniknęło światło. Pobłyskiwało co jakiś czas nad księciem, który odrzucił aureolę i białą narzutkę. - Para królewska chwyciła mocno swoje dłonie i odeszła, chcąc spełnić swoją obietnicę. I tak się stało. - Zakończył narrator, a aktorzy ukłonili się publiczności. Obrzuceni zostali płatkami kwiatów i złotymi wstęgami.
  Dziewczyna także rzuciła wstążkę z wesołym spojrzeniem. Sasuke wpatrywał się w aktorów, nigdy nie lubił sztuki, choć historia wydawała mu się ciekawa.
 - W księdze brzmi to lepiej. - Stwierdziła szeptem Hinata, uśmiechając się.
 - Tak? Znasz to?
 - To była ulubiona historia mojej mamy. - Wyznała Hyuga. - Jest piękna, prawda?
 - I nieco tragiczna.- Dodał Sasuke, gdy ciemnowłosa spojrzała na niego. - Chodźmy, poszukamy tych kretynów.
 - Znasz ich ledwie dwa dni, a już ich obrażasz! - Roześmiała się dziewczyna, idąc w stronę, gdzie miała nadzieję zobaczyć wybrańców Bóstw.
 - Cóż mogę powiedzieć, księżniczko? Taki już mój urok.
 - Pff. Urok. Ch-chyba przekleństwo! - Hinata uśmiechnęła się delikatnie, widząc grymas Uchihy.
 - Czyli go dostrzegasz? - Odparował i uśmiechnął się połowicznie, widząc zawstydzenie na twarzy Hyugii.
 - Hinata! Sasuke! - Zawołała ich Aiwa, machając.
   Za nią było dość spore wiaderko z wodą. Stała przy straganie z wstęgami o różnych kolorach.
 - Ileś ty tego złowiła, kobieto?! Rekord pobijasz?! - Sasuke podszedł do niej pierwszy.
 - No zgadłeś! - Uśmiechnęła się szeroko. - Idę je zanieść do stawu, ale obejrzymy razem fajerwerki! Isa łazi z rówieśnikami, więc miłego zwiedzania!
 - Nawet nie spędziliśmy chwili... - Hinata stanęła po prawej stronie Sasuke.
 - Więc spędźcie ją razem. - Aiwa wzięła czerwoną wstążkę na nadgarstku dziewczyny, a drugi koniec na Sasuke. - Teraz nie macie wyjścia! Jesteście dosłownie uwiązani!
  Nyarien odeszła, łapiąc wiadro i śmiejąc się.
 - Spiła się. Jak nic. - Ramiona Sasuke opadły, gdy to stwierdzenie rozbawiło Hinatę.
 - Być może... Chciałam kupić spinkę do włosów... idziesz ze mną?
 - Tsk... No jesteśmy uwiązani przecież prawda? - Zakpił i szarpnął za wstążkę, przyciągając granatowowłosą do siebie. - Czy nie?
 - S-sasuke-san! - Rumieniec na jej policzkach sprawił, że Sasuke poczuł się dziwnie zadowolony.
  Trzymał ją w ramionach, a czas wydawał się płynąć wolniej i wolniej. Radosne okrzyki, głośne rozmowy czy zachęty straganiarzy - nic wydawało się nie psuć im tej chwili. Już nachylał się aby coś powiedzieć jej na ucho, gdy...
 - Senseeei! Boooli! - Jęk Isamu od jego prawej sprawił, że zarówno Hyuga, jak i on odskoczyli od siebie, jak oparzeni!
  Isamu miał siniaka pod okiem wielkości co najmniej pomarańczy, ale Sasuke czuł, że z chęcią pomoże mu pobić ten rekord.
 - S-sasuke-san, może zaprowadzisz Isamu na ławkę, a ja skoczę po coś na tą opuchliznę?
 - Chyba sobie żartu... - Przerwał, gdy zobaczył już odchodzące plecy Hinaty. Popatrzył z wrogością na Ichigena.
 - No co? - Zapytał nieświadomy.
 - Idź do jakiejś nory i tam zdychaj. - Syknął idąc na ławkę.

Konoha, późne popołudnie

Yasu wyszła z rezydencji głównej z psem, wspominając rozmowę z Hiashim i się krzywiąc. Głowa klanu Hyuga kategorycznie nie zgodziła się na posiadanie psa. Jego sroga mina i pulsująca żyłka na czole sprawiały, że albinoska parsknęła śmiechem.
 - Yasu? - Głos Kakashiego tuż przed nią sprawił, że drgnęła - Powinnaś odpoczywać! Gdzie ty się szwendasz? Mało ci akcji w życiu?
 - Oj po wcześniej? Tylko ramen mi brakuje! - Zażartowała dziewczyna, a piesek na jej rękach zawtórował szczeknięciem.
 - Tylko? To ci mogę zapewnić, ale zaraz po tym odprowadzam cię do domu i masz leżeć w łóżku. - Uśmiechnął się przez maskę mężczyzna.
 - A położysz mnie w nim? - Przechyliła głowę w bok z uśmiechem, obserwując jego reakcje.
  W tym momencie jounin był wdzięczny, że nosi maskę na twarzy, bo był pewien, że rumieniec na jego policzkach go zdradzi. Czytanie erotyków było jednym, ale bezwstydny flirt z młodszą dziewczyną? To był dopiero materiał na dobrą książkę!
 - Jeśli będziesz grzeczna.
 - Oh, to wolę nie, Kakashi. - Stwierdziła mijając go, przez co zamrugał w zaskoczeniu. - Idziesz?
  To było nie do pomyślenia, ale sam nie wiedział dlaczego postanowił pójść z dziewczyną (i szczeniaczkiem!) do budki z jedzeniem. Młody mężczyzna zsunął maskę, aby zjeść, gdy Yasu popijała zieloną herbatę i wpatrując się w niego.
 - Więc czytasz hentai?
 - Z fabułą. - Nie krył się z tym.
 - Publicznie?
 - Sama widziałaś.
 - No nie, nie dałeś mi poczytać.
 - A chcesz? Mam całą kolekcję.
 - Jasne!
  Zdziwiło go to. Młoda dziewczyna, która wychowywała się właściwie przy Hyuugach... Myślał, że będzie bardziej zawstydzona tym tematem. Zastanawiał się, jak bardzo się pomylił i jak daleko może się posunąć z nią.
 " Lekko licząc mamy zaplanowane już jedno spotkanie w księgarni. Drugie na herbacie... I to... Hm. Jak to rozumieć? " - Zastanowił się, gdy ta dokarmiała psa mięsem z kurczaka, wyciągając je z jego miski.
  Pacnął jej rękę, przez co uroczo się skrzywiła.
 - Neee... Żałujesz głodnemu i bezdomnemu? - Pokazała mu pieska, który robił smutne oczka i zaskamlał.
 - Głodny może, ale bezdomny? - Zdziwił się, opierając brodę na dłoni.
 - Tatusiek się nie zgodził. Połączona moc oczu moich i Hanabi-chan nie dała rady, rozumiesz to? Ten to umie się oprzeć.
 - Twoim oczom?
 - Niemożliwe, nie?!
 - Myślę, że jest to możliwe.
 - Ah tak?
 - Ah tak. - Uśmiechnął się na jej minę.
  Posadziła psa na krześle i nachyliła się ku niemu nad stołem. Zmarszczyła lekko brwi, usta ściągnęła w podkówkę, a błyszczące oczy utkwiły w jego.
 - Proszę, Kakashi... Weź pieska do siebie. - Oparła dłonie przy jego, przez co miał doskonały widok na jej piersi.
 " Jeśli tak przekonywała Hiashiego to się mu dziwię, że się nie zgodził. Zaraz! Jest dla niego córką. To niepoprawne, ale w jakiś sposób też ciekawe! " - Stwierdził w myślach, kierując wzrok ku jej dekoltowi, mimo, że walczył z sobą, aby nie sprawdzić tego. " Jak dojrzałe jabłka... "
 - Kakashi... kun... Proszę? Zaopiekujesz się nim? - Popatrzył w jej czerwone oczy i skinął głową. - Naprawdę?!
 - Tak.
 - A będę mogła go odwiedzać? Nazwałam go Shiawase, ale w skrócie Shi-chan! Bardzo dziękuje! Muszę już iść, bo obiecałam Nejiemu trening! Pa!
  Po chwili miał już w ramionach psa, rachunek za ramen i jej szminkę na policzku. Uśmiechnął się głupio sam do siebie i zaczął iść w kierunku mieszkania z nowym psim towarzyszem na rękach. Nie mógł wiedzieć, że z naprzeciwka obserwuje go pewne trio ninja.

Nekogakure, późny wieczór

  Ludzie pożegnali ich z hukiem fajerwerek. Jedynie Aiwa i Isamu ich odprowadzili. Hinata niosła na rękach Kiyoshiego.
 - Czy sierściuch załatwił swoje kocie sprawy przed drogą? - Zapytał Sasuke, poprawiając plecak na ramionach. - Był w kuwecie?
 " Jest strasznie kąśliwy. To pewnie przez powrót. " - Stwierdziła w myślach, ale nic nie odpowiedziała, bo Kiyoshi zaczął pomrukiwać groźnie na Uchihę, który wydawał się już go olewać.
 - Rajciu, rajciu. Powodzenia z tym gburem, bo normalnie na następne spotkanie uszykuje się trumnę zamiast łóżka! Umrzeć przy nim z nudów można. - Aiwa uśmiechnęła się do Hinaty, zapinając na jej włosach króliczą spineczkę.
 - Hah! Może masz rację... Dziękuje, Aiwa, za wszystko.
 - Hej, jesteśmy w tym razem prawda? Do zobaczenia kiedyś.
 - Mam nadzieję... Chciałabym spędzić z tobą więcej czasu. Przyjedź kiedyś do Konohy!
 - Skorzystam, Hinata-chan! Trzymaj się!
  Hyuga podeszła do Isamu, który jedynie parsknął i odwrócił głowę z urażeniem. Dziewczyna westchnęła.
 - Tobie też do zobaczenia, Isamu-san. - I odeszła parę kroków.
 Zatrzymała się trochę dalej, aby poczekać na Sasuke, gdy była poza zasięgiem słuchu. Aiwa popatrzyła znacząco na czarnowłosego.
 - Powodzenia i uważajcie na siebie w drodze powrotnej. Będziesz ją chronił, prawda?
 Isamu machnął niedbale ręką swojemu "sensei" poszedł w kierunku wejścia do wioski.
 - Będę.
 - I... jeszcze jedno. Nie ufaj Kiyoshiemu. Za nic w świecie.
 - To cholerny mały sierściuch.
 - Zgadza się...? - Zdziwiła się, że ktoś tak mówi o bóstwie, ale sama nie miała o nich najlepszego zdania, więc nie negowała tego. - Jeszcze jedno. Widziałam, jak patrzysz na te ostrza. Uznaj to za prezent pożegnalny. - Podała mu paczkę, którą trzymała obok siebie cały czas.
  Paczka została owinięta przez materiał i obwiązana czerwoną wstęgą, którą mieli z Hyugą na nadgarstkach.
 - Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał ich używać. Do zobaczenia, Uchiha.
 - Do zobaczenia, Nyarien. - Wziął paczkę i zaczął iść do Hyugii.
  Aiwa długo patrzyła za nimi, jak powoli znikają w kierunku, gdzie nigdy nie mogła pójść.


 Trwało to dłużej niż planowałam na samym początku, ale znacznie wydłużyłam ten rozdział ^^" Część może zawierać błędy z powodu, że część jest pisana na telefonie, a druga na laptopie! :D Mam nadzieję, że wam się podobało. Szczególnie pewnej osóbce :)
Do zobaczenia w rozdziale 20~!

18 lutego 2019

To koniec. (Mojego zdrowia psychicznego)

Witajcie wszyscy, którzy tu zaglądają.
  Chciałabym was o czymś poinformować.
  Hahaha! Kto miał mikro-zawał gdy zobaczył tytuł? Sorki :) Nie zamierzam kończyć. Mam conajmniej jeszcze parę wątków do napisania ;)
  Ale chciałam odpisać pewnej osobie. 
  Pisałaś/eś do mnie na e-mail i nie odpowiedziałeś. Z racji, że pisałaś/eś zarówno w męskiej jak i żeńskiej formie nie chce Ci narzucać płci. Więc nazwę Cię rzodkiewka.
  Droga rzodkiewko, uwielbiam krytykę, ale nie wytykanie błędów pomieszane z obrzucaniem błotem. Tu Ci odpowiem na wszelkie zarzuty względem opowiadania.
  Czy jestem hintaradem? - Nie spotkałam się z tym określeniem jeszcze, ale lubię Hinatę, co nie znaczy, że przez to nie cierpię Sakury. Ją też znoszę. Nie będę obrzucała błotem czy innym shitem postaci.
  Sasuke x Sakura mają córkę inie powinnam dawać mu innych shippów - tak w skrócie. Odpowiedź: nie. Wolę SasuHina.
  Czemu moja OC jest brzydka, a obrazek z Internetu? Lubię albinizm. Obrazek według mnie jest śliczny. Każdy ma inny gust i nie będę się spierała z tym.
  Dlaczego Sakura nie jest główną bohaterką opowiadania, przecież mogłam ją dać jako Kiyoshi. - Nie, nie mogłam. Rodzice Sakury żyją, są narysowani czy coś. O matce Hinaty jest wiele nie wiadomych, a mało kto o niej wspomina lub po prostu ją pomija.
  Dlaczego Hinata ma tak przerażająca moc i w ogóle jest tak silna! - Bo taka jest fabuła. Poprzednia była moim zdaniem straszniejsza, a nie wiem czy czytelniczy życzą sobie czytać gore, choć dzięki temu oznacze wieczorem bloga z informacja o możliwej przemocy i "patologii", jak mi droga rzodkieweczko, wytknęłaś wcześniej, gdy pisałam o wrzuceniu kota do wody.
 Czemu pomijam tak Naruto? - Ah. Nie przepadam za nim. Za jego "potęgą", ale to mój prywatny ból.
  Dlaczego OC ma silniejszą więź od Hinaty i Hanabi/czy innej Hyugii? Ponieważ jest moją OC i mogę robić z nią co tylko chce.
  Po co wprowadziłam postaci, jak Aiwa/SeishiN/Isamu, są zbędne. - Nie aż tak. Może w przyszłości zobaczę dla nich większą rolę.
  Odpowiedz na jakieś pytania, a nie ciągle dajesz nowe tajemnice. - O ludzie, ludzie. A co z tajemnicami? Wszystko ma się wyjaśnić w odpowiednim czasie. Nie wcześniej niż w 22-25 rozdziale, choć nawet tego nie jestem pewna!
  Seishi powinien być z Sakura. - Oh God no! Please no! Ten mem idealnie tu pasuje. Seishin jest DUCHEM. Nie planuje mu w ogóle dawać shippu XD
  Dlaczego Ino jest bardziej pokazana od Sakury? - Bo ją bardziej lubię. Poza tym pasowała mi na przyjaciółkę Yasu i Hinaty. Nie wiem czy miały interakcję między sobą czy nie. Fikcja literacka jest fajna, no nie?
  Dlaczego seksualizuje Hinatę? - what tha Fuck? Kiedy? Oj ludzkości.
  Rzodkiewko z racji RODO nie wkleję tutaj e-maila od Ciebie. Pytania także zadałam bardziej do siebie niż od Ciebie. Nie oczekuje nawet odpowiedzi na to. Oskarżasz mnie O to, co prawie każdy fan Sakury.
  Sakura jest śliczna, mądra, ale przy tym krzykliwa, jak jej włosy. Lubię ją, ale nie mam zamiaru robić z niej zaraz głównej bohaterki, bo już nią jest. O "Naruto" wiem tyle ile wyczytam z fanficow, czy wikipedii. Może wtedy powinnam przestać pisać, ale każdy ma prawo do wyrażania opinii.
  Ten blog powstał z myślą o SasuHina, bo to mój ulubiony ship, nie o SasuSaku, NaruHina czy SasuNaru. Proszę was o rozejrzeniu się lub zwróceniu uwagę na obrazek.
 
  A Tak z ciekawszych newsów. Dzisiaj wstawię po 22 wstawiam notkę. I specjalnie dla Ciebie go w całości zedytuje, uprawniając się, że jest w nim od groma SasuHina, braku więzi między Hinata, a Hanabi oraz duuużo Yasu z Kakashi'm :* 
  Pozdrawiam, ShanBlood, Dawniej Amishia Blood, jeszcze przez jakiś czas Eveleen13 i ShyleFairy.

13 lutego 2019

(Przed)Walentynkowa niespodzianka!

Walentynki!

To już jutro, prawda? Wspaniały czas, kiedy to zakochani celebrują wspólne chwilę. Wiedzieliście, że jest to także dzień osób chorych na padaczkę? 
Myśląc o tym dniu, zastanawiam się, ile osób tego dnia celebruje. Ile osób się smuci i rozmyśla "Czy zawsze będę samotny?". 
Walentynki są wspaniałym czasem dla ludzi, którzy szykują się do wspólnie spędzonego wieczoru. Długo myślałam, jak je celebrować! (Więc postanawiam kupić sobie słodkie wino z Biedry, czekoladki i obejrzeć jakąś komedię!)
  Dlatego postanowiłam napisać krótkie opowiadanie, abyście cieszyli się przez chwilkę przed-Walentynkowym wieczorem!
  Miłej lektury~!


  Yasu leżała w łóżku swojego przyszłego męża i bawiła się obrączką na palcu. Uśmiechała się delikatnie, w głowie odtwarzając moment, gdy się jej oświadczył. Popatrzyła na jego śpiącą twarz. Niedługo będzie Yasu Hatake. Wtuliła się w jego ramię, ciesząc się chwilą.

 Była w drogiej restauracji. Czekała na swojego chłopaka, który po prostu wysłał jej adres, na który miała się udać. Często to robił. Wysyłał jej adresy miejsca, gdzie będzie ich spotkanie. Uznała to za słodkie i w jakiś sposób romantyczne. 
  Znacznie wyróżniała się z tłumu elegancko ubranych dam i dżentelmenów. Była w dziurawych jeansach i czerwonej koszuli w kratę, odpiętej pokazującej czarną pod, zwykłe podarte i stare trampki. W głowie karciła się za taki dobór stroju, ale spodziewała się, że w walentynkowy wieczór zabierze ją do burger restaurant, a nie czterogwiazdkowej na dachu!
  Do stolika poprowadził ją przystojny kelner, zamówiła wodę mineralną. Czuła się trochę jak wieśniak w takim miejscu.
  Zignorowała to, przeglądając wiadomości od swojego ukochanego i swojej drogiej siostry, która aktualnie była w domu i jadła lody. Nie każdy lubił walentynki, spędzać w tak zaludnionych miejscach.
 * Użytkownik Hinacia weszła do czatu
Hinacia: Jak wieczór?
Kidog: E, weź przestań... Ludzie poszaleli. Pies jako prezent! Co za kretynizm.*
 "Bez żartów, ludzie to idioci." - Pokręciła zirytowana głową, zgadzając się z Inuzuką, przyszłym weterynarzem.
 * Wyświetlone przez YasuQueen, Hinacia, Narukage, Sakumedic, ShinoAbu, UchihaS, Kasensei
 Narukage: Chill, przecież to normalne. 
 Kidog: Aha. AHA! Żartujesz stary?! Wiesz ile później będzie bezdomnych psów przez ludzi takich jak oni?! Nie wezmą ze schroniska czy fundacji! Biorą szczeniaka, bo słodki! Bo puci-puci! A później się znudzi i co?! Tylko do selfie i później bye, bye!
 YasuQeen: Ludzie nie doceniają tego, co mają.
 Narukage: Nie mówię, że to dobre! >.<!
 Kidog: Tsk!
 Narukage: Nie rób "tsk" na mnie! Jesteś jak Sasuke!
 UchihaS: ... Chyba sobie żartujesz. NIe porównuj mnie do tego psa.
 Kidog: Grr. Nie waż się mnie tak nazywać, korposzczurze!* 
  Dziewczyna roześmiała się cicho, zerkając na zegar. Była ledwie osiemnasta, gdy postanowili pisać o tym, jak są traktowane zwierzęta w okresie świątecznym lub o tym jak spędzają ten czas.
 *ShinoAbu: Czasami jesteście niemożliwi.
 Użytkownik Narukage zmienił nick użytkownikowi UchihaS na "Sasubastard"
 Sasubastard: Zmień mi to z powrotem!
 Narukage: Sam się naucz ƪ(⁰o⁰;)ʃ
 Hinacia: Naruto-kun to nie miłe. Wiesz, że Sasuke-kun nie radzi sobie z tym czatem.
 Narukage: Wiem~
 Użytkownik Sasubastard opuścił czat.*
 - Oho. Ktoś się tu wkurzył. - Zakręciła kosmyk włosów wokół swojego palca, rozglądając się za Kakashim. Minęło już piętnaście minut odkąd tu siedzi i wisi na telefonie.
 *Sakumedic: Mój wieczór jest spędzany nad książkami, a twój Hina?
 Hinacia: Mogło być lepiej. Nadal nie rozumiem niektórych zagadnień. Chyba je na razie odpuszczę i skoczę po drugie pudełko lodów! :)
 Kasensei: To może się na tym skup? Yasu, niedługo będę.
 YasuQueen: Czekam~!
 Sakumedic: A gdzie jesteś? :D
 YasuQueen: W restauracji! Nie mogę się doczekać, aby ci skopac tyłek, Kakashi! Mogłeś uprzedzić!
 Kasensei: Czyżbyś miała swoje ulubione szorty i bluzkę z napisem "I love pizza"? ^^
 YasuQueen: Nie, ale jesteś blisko.
  Kakashi stał w korku przez pół godziny, więc nie mógł być na czas. Wreszcie minęło kolejne piętnaście minut, a czas w internecie dłużył się dla Yasu. Pisali teraz o wyższości romantyczności spontanicznej, gdy nagle...
 *Hinacia: Sorry, ale księżniczka spada.
 Narukage: Chwila! Sasuke, nie tykaj Hinaci! 
 Hinacia: Ups.
 Użytkownik Hinacia opuścił czat.
 Narukage: O-o...
 Sakumedic: No widzisz, co zrobiłeś?
 YasuQueen: No nie! Moja siostrzyczka będzie zdeprawowana przez pana striptizera! 
  Sasuke musiał po prostu jechać do Hinaty. Uśmiechnęła się delikatnie. 
 - Więc jestem wyrzucona z domu na noc. 
 - Zawsze możesz przyjść do mnie. - Usłyszała nad głową i zauważyła przystojną twarz swojego chłopaka, który stał w eleganckim garniturze z bukietem czerwonych tulipanów, ulubionych kwiatów albinoski. Wyłączyła telefon, aby nie przeszkadzał im na wieczór i schowała go w torebce.
 - Chętnie. - Przyjęła kwiaty, jednocześnie obejmując go na powitanie.
  Pocałował ją w usta delikatnie. Za każdym razem, jak to robił czuła motylki w brzuchu. Pocałunek był delikatny, słodki.
 - Przepraszam, że musiałaś czekać. Korki...
 - Najważniejsze, że dotarłeś. Ale mogłeś mnie uprzedzić, to ubrałabym się odpowiednio...
  Odsunął dla niej krzesło, zajęła miejsce i przysunął ją do stołu. Zajął miejsce naprzeciwko niej.
 - Wyglądasz pięknie i tak. 
 - Eh, i tak się strasznie wyróżniam... Teraz jeszcze bardziej.
 - Uwielbiam to, jak całą ciebie.
 - No mam nadzieję. - Uśmiechnęła się znad menu.
  Zamówili sobie najbardziej typowe danie. Spaghetti i czerwone wino. Rozmawiali o studentach Kakashiego i pracy Yasu w nowym butiku. Zabrzmiały nagle skrzypce w utworze Elvisa Presleya "Can't help falling in love", wtedy to Kakashi odłożył wino.
 - Yasu. Gdy się poznaliśmy nie sądziłem, że będziemy tutaj siedzieć razem. Byłaś dla mnie zwykłą przelotną znajomością, ale dzięki Hinacie przestałaś nią być. Stałaś się moją codziennością, której nie chciałem zmieniać. Gdy przyniosłaś mi wtedy kawę z kawiarni na rogu, uświadomiłem sobie, że uwielbiam tą paskudną kawę i chcę ją pić do końca życia, jeśli ty będziesz ją piła razem ze mną. - Wstał od stołu, sięgając po pudełeczko w kieszeni marynarki.
  Uklęknął na jedno kolano, a oczy wszystkich zwróciły się ku nim. Yasu poczuła jak jej serce gwałtownie przyśpiesza, a oddech się zatrzymał. Czuła łzy szczęścia w oczach.
 - Uwielbiam związek z tobą, ale chciałbym czegoś więcej. Wiem, że nie znamy się tak długo, ale tego jestem pewny. Yasu Hyuga, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - Popatrzył głęboko w czerwone oczy dziewczyny.
 - T-tak! Jak możesz jeszcze pytać?! - Rzuciła się na jego szyję, sprawiając, że prawie upadli.
  Gdyby nie siła nauczyciela na pewno by do tego doszło. Reszta sali zaczęła klaskać i wydawać okrzyki radości, ale to nadal nic w porównaniu ze szczęściem, jakie odczuwała młoda para.

  Hinata przygotowywała śniadanie na następny dzień. Postanowiła zrobić naleśniki z pomidorami, ulubioną potrawę swojego chłopaka. Nigdy jakoś nie celebrowała specjalnie walentynek z powodu pracy chłopaka. Sasuke był w firmie ojca do późnego wieczoru. Nie przeszkadzało jej to. Była wyrozumiałą dziewczyną i nie była przesadnie zazdrosną osobą, ponieważ wiedziała, że jeśli Sasuke mówi jej, że ją kocha to kocha tylko ją.
  Poczuła silne ramiona owijające się wokół jej pasa i przyciągające ją do twardej klatki piersiowej.
 - Ah! Sasuke-kun, przypale śniadanie. 
 - Mhm... - Mruknął, ukrywając twarz w jej szyi, całując ją i lekko skubiąc szyję zębami.
  Intensywny rumieniec na jej policzkach sprawiły, że wydawała mu się jeszcze bardziej urocza.
 - N-nie masz dość po wczoraj? - Obróciła wzrok w jego stronę.
 - Ciebie? Nigdy.
  Wbrew pozorom nie czekali do ślubu z życiem łóżkowym. Mimo, że nikt by nie posądził o to Hinaty to nie odmawiała czarnowłosemu, to on był tym, który skradł jej wianuszek niewinności. Byli dość namiętną parą ku rozpaczy Yasu, która co drugi weekend nocowała u Kakashiego ku jego radości. 
 - Jesteś niemożliwy. - Odparła, zdejmując patelnię z kuchenki.
 - Uwielbiasz mnie. - Wyłączył palnik, gdy nakładała na talerz naleśniki.
 - Hm... być może. Znajdujesz się na liście moich ulubionych.
  Przy nim nie czuła się nieśmiało, czuła się naturalnie. Byli dość uszczypliwą parą dla siebie, ale to był właśnie symbol tego, że czuli się ze sobą bezpiecznie. Sasuke był kimś komu ufała, a Hinata dla niego kimś w kim miał oparcie.
  Oparł dłonie o blat, zagradzając jej drogę ucieczki.
 - Na którym miejscu? - Nachylił się ku jej ustom.
 - Trzecie.
 - Trzecie? - Zmrużył oczy w udawanej złości.
 - Tak. Yasuś i czekolada cię przewyższają. - Uśmiechnęła się, widząc jego zaborcze spojrzenie.
 - A może awansuje?
 - Jak chcesz to zrob-... - Przerwał jej wypowiedź brutalny atak na jej usta.
  Gorące pocałunki, plątanina rąk na ciele. Chwycił ją pod udami i zmusił, aby owinęła nogi na jego biodrach. Był wystarczająco silny, aby ją utrzymać. Owinęła ramiona wokół jego szyi, całując. Udali się do salonu, gdzie położył ją na kanapie, tworząc dróżkę z pocałunków na jej szyi.
  Po namiętnym poranku, leżała na jego torsie, okryta kocem. Głaskał ją delikatnie po plecach, przez co zamknęła oczy z przyjemnością.
 - Hinata... Ucieknijmy stąd.
 - C-co?! - Otworzyła nagle oczy, siadając, dając mu pełen widok na jej nagą postać.
 - Nie chcesz studiować. Chcesz zwiedzać świat, tak samo jak ja. Podróżujmy przez rok lub całe życie.
  Znali siebie bardzo dobrze. Hinata nie chciała być studentką, ani przejmować rodzinnego interesu. Wolała zająć się kwiatami, olejkami czy też poznaniem innych kultur. Ale nie mogła tego zrobić ze względu na swoją rodzinę. 
 - Wiesz, że mam rację... ale nie chcę cię zmuszać.
 - Nie, nie. To nie o to chodzi. Ja po prostu... jestem zaskoczona, że teraz z tym... wychodzisz.
 - Bo wcześniej już wszedłem i jakoś tak... Ał! Dobra, dobra! Ał! Hyuga! - Uderzyła go poduszką, która wcześniej spadła z kanapy. - Ej! To boli!
 - Oh?! Naprawdę?! - Roześmiała się, ale przestała uderzać swojego chłopaka.
 - Tak. Więc... chcesz ze mną uciec, księżniczko? - Zniżył głos, zbliżając się do niej.
 - Hm. Dobrze. Ucieknijmy razem. - Pocałowała go.

Wieczór.

  Wszystkie bajki zaczynają się od słów "Dawno, dawno temu...", ale nie w tym wypadku. Wszystko stało się bardzo szybko, ku przerażeniu głowy klanu Hyuga. Jego drogie dzieci szybko dorastały. Hanabi miała teraz lat szesnaście i z trudem skupiała się na czymś innym niż swoi koledzy z klasy. Neji trzymał na kolanach swoją córeczkę, którą próbował przekonać do zjedzenia zielonej papki z brokuł i piersi kurczaka, gdy jego żona mogła w spokoju zjeść własny posiłek. Yasu i Hinata posyłały sobie nerwowe spojrzenia odkąd weszły do mieszkania. Hirako popijała wino, patrząc na nie z uśmiechem politowania, gdy rozmawiała ze swoim drogim mężem o sytuacji politycznej na świecie.
  Siedzieli przy rodzinnej kolacji, śmiejąc się i rozmawiając, w asyście wspaniałej melodii skrzypiec. Hiashi upił łyk herbaty, zaserwowany przez jego córkę, Hinatę. Był wdzięczny losowi za tak wspaniałe dzieci. Yasu została im właściwie podrzucona jeszcze gdy miała sześć lat, jego czteroletnia córka przyprowadziła ją brudną i głodną do domu i powiedziała do swoich rodziców "Skolo nie ścieliście mi dać śtalsiej siostri to siama ją siobie śnalasłam!". Zaadoptowali Yasu po roku, a jego droga żona niedługo po tym urodziła Hanabi.
  Jego brat śmiał się, że los pokarał go taką ilością córek. On sam się z tym momentami zgadzał, zwłaszcza, gdy musiał odganiać młodych chłopców z dala od nich. Szczególnie, że los nie poskąpił im urody. 
  Pierwsza z córek była adoptowana i najbardziej wyróżniająca się ze względu na jej niezwykle białą skórę i czerwone oczy. Długie białe włosy upięte w luźną kitkę, puszczoną przez ramię, w gumce był biały kwiat, dzięki czemu wyglądała elegancko i delikatnie zarazem. Krwiście czerwone usta były zbliżone do koloru jej oczu, rzęsy, które zazwyczaj są białe przez jej albinizm zostały potraktowane czarnym tuszem, a brązowy cień na powiekach dodawał jej piękna. Niebieska koszulka była włożona w czarną ołówkową spódnice, całości stroju dopełniały wysokie obcasy i ciemne rajstopy. 
  Druga z nich miała niezwykle prostą urodę. Włosy koloru nocnego nieba, blade oczy zabarwione lawendową nutką i wiecznie rumiane policzki. Teraz była w klasycznej czarnej sukience na długi rękaw, która sięgała nieco powyżej kolana, odsłaniając przy tym jej długie nogi, za którymi oglądają się jej współpracownicy. Długie włosy były w eleganckim koku, a ciemny makijaż wieczorowy dodawał jej elegancji. Czarne szpilki były spinane na kostce.
 Trzecia, najmłodsza miała długie brązowe włosy, które miały słodkie kokardki z przodu. Pomarańczowa sukienka była podobna do tej, którą nosiła jej starsza siostra, ale bardziej obcisła z dekoltem w kształcie "v". Eleganckie buciki były na małym obcasie, a zastosowała delikatny makijaż, dzięki czemu wyróżniła się od swoich sióstr. 
  Cała trójka była utrapieniem dla Hyugi.
  Yasu odchrząknęła. Zastukała łyżeczką w szklankę, zdobywając przy tym uwagę całej rodziny w jadalni. Hinata wydała się bledsza i oblizała usta, które jej zaschły, pozbywając się resztek szminki. Wiedziała już co się święci.
 - Wychodzę za mąż.
  Cisza zaczęła być już nie znośna, a niektóre szepty dotarły do uszu Hiashiego. Hikari drgnęła, patrząc na córki, jakby pytała "Jak to?!".
 - Za kogo? - Zapytał rzeczowym tonem, sądząc w pierwszej chwili, że to żart.
  Każdy kto znał Hiashiego dłużej niż rok wiedział o jego... opiekuńczości. Cudem zgodził się, aby jego dwie starsze córki wyprowadziły się z rezydencji do centrum, ale gdy w grę wchodziła edukacja to nie miał szans. Yasu miała bliżej do pracy, a Hinata do uczelni. Plus jego kochana żona nie dała mu wyboru. Wybrał dla nich odpowiednie mieszkanie z najnowszym systemem bezpieczeństwa, upewnił się także, że mają przy sobie gaz pieprzowy lub paralizator. On sam odwiedzał je raz na miesiąc. Na te warunki musiały przystać!
 - Kakashi, otousan. - Odparła albinoska.
  Hiashi był zazwyczaj spokojnym człowiekiem. Opanowanym i poważnym, zdystansowanym. Postanowił przyjąć to jak dorosły człowiek i zaakceptować każdą decyzję, którą podejmą jego córki. Jednak sprawa małżeństwa nie była taka łatwa. Szczególnie, że Kakashi z opowieści jest wykładowcą na uniwersytecie Hinaty. Jak on spotkał się z albinoską?!
 - No dobrze. Więc... jak się poznaliście?
 - Przyszedł oddać książkę dla Hiny i jakoś tak został... Nie jesteś zły, otousan? - Yasu podrapała się nerwowo w nadgarstek.
 - Nie, nie. Ale najpierw chcę go poznać. - Poczuł kopnięcie ze strony swojej żony, co skutecznie powstrzymało go przed inną odpowiedzią niż ta, której udzielił.
 - Hai. Może w przyszłym tygodniu? - Białowłosą zdziwiło to, że tak łatwo udało mu się to przekazać.
 - Dobrze, wszystko dobrze. - Odetchnął, próbując zebrać myśli.
   Poprosił służbę o kieliszek do wina, a gdy służący nalał do połowy, przechylił butelkę, tak że napełnił kielich całkowicie.
 - A-ano... Otousan, ja też chcę coś... powiedzieć. - Odezwała się ciemnowłosa z jego lewej.
  Popatrzył na nią z miękkością. Jego mała księżniczka, która zawsze przynosi mu do biura herbatę, gdy jest przepracowany. Cóż jego słodki promyczek słońca chciał mu przekazać?
 - Słuchamy cię, Hinatko. - Hikari uśmiechnęła się zachęcająco do córki.
 - Ty też bierzesz ślub, oneechan? - Hanabi oderwała wzrok od córeczki Nejiego.
 - Hanabi! Daj siostrze dojść do słowa. - żona Nejiego skarciła młodszą z córek Hyugi.
 - Hai, hai.
  Hinata wzięła uspokajający oddech i wypuściła go powoli. To było dla niej dość normalne. Była nieśmiała, a otrzymała właśnie pełną uwagę ze strony swojej rodziny.
 - Ja... rzucam studia i wyjeżdżam ze swoim chłopakiem! - Wykrzyczała prawie.
 ...
 ...
 ...
  Cisza ogarnęła pomieszczenie. Nerwowy kaszel przyszedł ze strony dziadka dziewcząt.
 - Jak to? - Głos Hikari był niczym piskliwej myszy z niedowierzania.
 - Masz chłopaka?! - Krzyknął Hiashi, wstając i wylewając wino z kieliszka.
 - Wuju! - Neji przytulił swoją małą córeczkę, która na tak gwałtowny ruch ze strony dziadka zaczęła płakać.
 - A, przepraszam! Miyu-chan, dziadziuś nie chciał! - Próbował uspokoić dziecko, jednocześnie patrząc na swoje córki, żądając wyjaśnień. Tym razem od obu.
  Miyuki płakała tak bardzo, że ukochana Nejiego zabrała ją do innego pokoju, aby dorośli mogli porozmawiać w spokoju.
  Hiashi czuł się winny, ale postanowił skupić swoją uwagę z powrotem na córkach.
 - T-tak, tato... Ma na imię Sasuke i pracuje w firmie państwa Uchiha... Ale planujemy razem wyjechać do Suny. Spotykamy się od początku studiów...
 - Dwa lata? - Zaśmiała się Hirako, czując nagłe rozbawienie tą sytuacją.
 - A ty, Yasuś? - Hideaki, dziadek dziewcząt próbował ukryć swój wesoły uśmieszek, popijając czerwone wino.
 - Ah... ja? Heh... Znam go jakoś już... trzy lata... Postanowiliśmy wziąć ślub, dwa tygodnie temu, gdy mi się oświadczył na kolacji. 
 - Oh to takie słodkie i romantyczne! - Zachwycała się żona głowy klanu.
  W trakcie gdy kobiety rozmawiały o ślubie, przyszłości zarówno Hinaty, jak i Yasu, Hiashi był myślami gdzie indziej. 
  Przypomniał sobie czas, w którym to on był "pierwszą miłością" swoich córeczek. Ideałem, o który "wykłócały się" z jego wspaniałą żoną. Pamiętał pierwsze kroki każdej z nich, słowa jakie wypowiedziały, czy jak krzywił się, gdy musiał je przewinąć. Albo moment kiedy Yasu po raz pierwszy nazwała go tatą, gdy nauczył ją jeździć na łyżwach. Lub moment, gdy Hanabi ubrudziła go swoimi pierwszymi lodami o smaku brzoskwiniowym, bo chciała się z nim podzielić. Jak Hinata wystąpiła w szkolnym przedstawieniu jako księżniczka i wypowiedziała całą kwestię bez zająknięcia klaskał najgłośniej z całego tłumu.
  Patrzył na swoje córki, które z uśmiechem opowiadają o swoich przyszłych mężach. Widział szczęście w ich oczach, na które ciepło się uśmiechnął.
 "Dorosły." - Pomyślał z pewną nostalgią. Słuchał ich rozmów. "Ufam im. A jeśli którykolwiek z nich którąś skrzywdzi... urżnę mu łeb." - Przeszło mu przez myśl, gdy żegnał się z swoimi córeczkami.
  Przytuliły go mocno i poszły w swoją stronę.
  Dopiero, gdy zniknęły mu z oczu krzyknął:
 - Czekaj! Jak to rzucasz studia!?!

 Znalezione obrazy dla zapytania sasuhina valentine
SZCZĘŚLIWYCH WALENTYNEK!!!
  Początkowo historia miała mieć inne zakończenie, ale zrezygnowałam. Nie jest długie, bo nie miało być takie. Mam nadzieję, że wam się podobało~! Do następnej notki~!