25 października 2019

Rozdział 33: Nie mów mi żegnaj. Część II-II


  Gdyby Yasu miała wybór między gonieniem za Uchihą, a zabiciem go na pewno pomyślałaby o tej drugiej opcji nie po raz pierwszy.
  Szukali go już trzy dni w tajemnicy. Oficjalnie ona i Kakashi poszli sprawdzić pobliskie lasy w poszukiwaniu wielkich wilków, ale żadne z nich nie zajęło się tą sprawą, zostawiając ją Ino i Osteme.
  Nikt w Konoha, kto nie znał tajemnicy jego i Hinaty nie wiedział, gdzie jest Uchiha. Puszczono mieszkańcom plotkę, że młody Uchiha został w Nekogakure, aby się doskonalić i dla sojuszu z Konohą. Oczywiście wiadomym było, że ta tajemnica szybko ujrzy światło dzienne.
  Teraz liczył się dla nich czas, a mięli go zbyt mało.
  Hinata wraz z Aiwą przebywała przy łóżku Ichigena, choć myślami była daleko. Nie mogła się skupić na młodzieńcu, choć wierzyła, że Uchiha ma swój powód i ot tak by jej nie porzucił.
  Wyszła poza szpital, aby uspokoić swoje serce, siedząc pod drzewem nie chciała żadnego towarzystwa, a już na pewno nie znanego jej samuraja.
 - Hinata-sama. - Przywitał się, skiwając jej głową.
  Popatrzyła w jego dziwnie złote oczy, które mogła przysiąc, że dwa dni temu były niebieskie. Wyrażały pewien rodzaj współczucia dla jej sytuacji.
 - Czy mogę ci jakoś pomóc, Osteme-sama? - Popatrzyła na swoje dłonie, nie będąc w stanie patrzeć mu w oczy.
 - Eh. - Odetchnął. - Rano wróciłem z misji z Ino-san. - Uklęknął, złączając razem palce, patrzył na nią badawczo. - Żadnych śladów wilków... Ani Sasuke. - Drgnęła, mrugając. - Widząco, powiedz mi, co się wydarzyło? Z tobą, z klanami, z Uchihą.
 - S-skąd...?!
 - Wiem różne rzeczy, znam najstraszniejsze z tajemnic... I nie jest trudno poznać, że nie potrafisz doskonale ukrywać emocji. Unikasz ludzi, twoje oczy straciły blask, a uśmiech zniknął. Jesteś jak... ryba bez wody czy ptak bez skrzydeł. Opowiedz mi, co się wydarzyło, Hinata-sama.
  Nie wiedząc dlaczego, ale poczuła, że jemu może zaufać. Podał jej dłoń, aby mogli udać się w bardziej dyskretne miejsce. Trafili na pola treningowe, gdzie Hyuga otworzyła się na młodego mężczyznę. Słuchał dziewczyny w ciszy i wyczekując.
 - Moja matka należała do klanu Trzech Bóstw. Zanim jednak zdążyła przekazać mi potrzebną wiedzę umarła na wskutek choroby, gdy byłam młoda. Od trzynastego roku życia kształcę się pod okiem samego Kiyoshiego. Dążę do tego, aby Trzy Bóstwa znów stały się ważne, chcę... odbudować klan Kiyoshich. Uważam, za niesprawiedliwe wybicie ich. Nie można mordować całego klanu, aby innym żyło się wygodniej. Z powodu strachu czy nie, to niesprawiedliwe i niegodne. - Osteme nie wyraził emocji, ale zamknął oczy na moment, zaraz je otworzył. - Sasuke-san znałam długo przed pójściem do akademii ninja. Na mocy starego traktatu pokojowego miałam zostać mu obiecana jako narzeczona, przez moją matkę. Później zostało to zapomniane i rzucone w odmęty przeszłości. Jakiś czas temu miałam misję z zespołem siódmym, gdzie... Złożyłam sobie z Sasuke-san przysięgę. Mam mu pomóc odbudować klan, a on jest... na moich rozkazach. Jeśli się nie wywiąże... Duchy jego przodków go zabiorą ze sobą. - Wzięła oddech, po czym go wypuściła. - W Nekogakure... ważyły się losy świata. Cienie mogły się wydostać na ten świat i go w całości spustoszyć. Razem z Aiwa-chan i Ichigen-san... dostaliśmy się po walce do Sognare, miejsca, gdzie bariera jest najsłabsza, skąd bierzemy siły. Udało nam się utrzymać barierę na kolejne lata, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć na ile.
 - Rozumiem. - Popatrzył jej w oczy, położył dłoń na jej ramieniu. - Nosisz ciężkie brzemię. Jakie to uczucie widzieć i móc porozmawiać z umarłymi?
 - Początkowo... było okropne. Chciałam uciekać, płakać i się kryć... Ale zrozumiałam, że potrzebują mnie w przejściu. Chciałam im pomóc, jak najszybciej i aby nie cierpieli. Teraz... Działam jako ktoś w rodzaju przesłuchiwacza trupów. Dzięki temu wiele przestępstw jest rozwiązywanych.
 - Nie męczy cię to?
 - Męczy, ale chcę im pomóc. Mimo, że to jest... ciężkie. Znaleźć siły...
 - Zawsze jest. - Zacisnął lekko dłoń. - Nie będę obiecywał, że sprowadzę Uchihę, ale chcę mu przemówić do rozsądku. Spędź czas relaksując się, Hinata-sama.
  Skinęli sobie głowami i rozeszli się w swoje strony. Hyuga potrzebowała chwili wygadania się, a Osteme chciał wiedzieć, czy zagrozi w jego misji, jak niegdyś Trzy Bóstwa.

~~Noc

  Niebo było koloru brudnej smoły i wydawało się pochłaniać całkowicie gwiazdy. Uchiha opierał się o drzewo, łapiąc oddech. Nie docenił białowłosej postaci stojącej przed nim. Dziewczyna o dziwnie czerwonych, teraz roziskrzonych w złości oczach właśnie rozerwała przywołanego przez niego węża na pół.
  Krew obryzgała jej twarz, gdy wolnym krokiem zbliżała się do Sasuke. Patrzył na zbliżającą się kobiecą postać, która wręcz kipiała ze złości, gdy już unosiła rękę, aby zadać mu potężny cios, został osłonięty przez czerwonowłosą koleżankę z drużyny.
 - Zostaw Sasuke-kun, ty dziwko! - Krzyknęła, tworząc znak "x" z rąk.
   Pole bitwy było jałowe. Kakashi walczył z Juugo, podczas gdy Suigetsu leżał nieprzytomny przy drzewie. Walka z Yasu i doświadczonym jouninem była wyczerpująca, a na domiar złego na scenę wkroczył - a raczej wskoczył - Osteme, gdzieś w środku bitwy. Karin wymknęła mu się w ostatnim momencie.
 - Nie mów do mnie, suko. Nie mam zamiaru znosić kłapania twojego dziobu. Twój głos jest irytujący. - Przybrana siostra Hinaty miała zadziwiająco spokojny ton głosu, jak na kogoś kto chciał ich powyrzynać.
 - Sasuke, porozmawiajmy. - Poprosił Osteme ze swoim odwiecznym spokojem.
  Zadziwiające było też to, jak mimo oczywistego podobieństwa się różnili. Yasu była niczym ogień, dziki i szalejący podczas bitwy, gdy Osteme był zimny i morderczy niczym lód. Gdyby współpracowali od początku walki... Nie był pewien, czy byłoby coś drzew.
  Potyczka trwała od południa i wszyscy byli wycieńczeni.
 - O czym tu rozmawiać? Zdradził, a teraz go zabiję za skrzywdzenie Hinaty.
 - Phi! Kolejna łatwa zdobycz i durna fanka. - Parsknęła śmiechem czerwonowłosa, za co dostała siarczystego policzka od albinoski.
  Osteme odetchnął ciężko, przykładając dłoń do wypielęgnowanych włosów, gdy czerwonowłosa odleciała ładnych parę metrów w drzewo obok Suigetsu. Błędem było to, że wstała, bo to dało krwistookiej na rozpoczęcie walki. Przejechał dłonią w nich, patrząc w błękitne niebo.
 - Nie wrócę do Konohy. - Sasuke stanął prosto.
 - Nie mogę ci tego kazać, nikt nie może. Jednakże... powinieneś wrócić do swojej narzeczonej. Ona na ciebie czeka.
 - Przez nią zapomniałem o zemście na bracie. Za rodzinę. Nie zrozumiesz tego... Nikt nie zrozumie. - Zacisnął mocno szczękę.
 - A może dzięki niej? - Przechylił głowę. - Jeśli chcesz walczyć niech i tak będzie, ale zastanów się, czy czegoś nie tracisz? - Patrzył w oczy swojemu przyjacielowi.
 - Co... co z twoimi oczami...? Co to za jutsu? - Uchiha chwycił mocniej rękojeść.
  Krótki, okrutny uśmiech wygiął jego wargi. Jego oczy, jak każdego z jego rodziny zmieniały barwę pod wpływem emocji. Nie dało się ukryć gniewu, bólu czy smutku, oczy to ukazywały - były prawdziwym zwierciadłem duszy. Urodził się z oczami barwy oceanu, które przechodziły w czerwień, ilekroć odczuwał wściekłość. Były złote, gdy czuł ból, a zielone gdy się smucił. Mogły mieć miliony barw, ukazującymi każdą najmniejszą emocję, ale teraz? Teraz były tak krwiste, jak oczy Yasu.
 - Pamiątka rodzinna. - Stanął prosto. - Mówiłem, że nie należę do kraju ognia. To nie ważne. Powiedz, czy jesteś w stanie nie wrócić do osoby, która jest twoją narzeczoną i ma niezachwianą wiarę w ciebie?
 - Mój brat zabił tych, którzy we mnie wierzyli. - Może zabić i ją.
 - Bez powodu? Sasuke. Nie chcesz mi powiedzieć, że wierzysz w bajeczkę, że twój cenny starszy brat stał się mordercą, aby się sprawdzić. Myślę, że prawda leży gdzieś głębiej i czas, aby ujrzała światło dzienne, ale bez Hinaty nie będziesz mógł jej dostrzec.
 - Ona nie żyje. - Syknął.
  Białowłosemu drgnęła brew, nie mógł powstrzymać już swojej własnej ręki, gdy uderzył czarnowłosego w tył głowy.
 - Matole. Ona żyje. Czeka na ciebie. Jest ranna, ale żywa. Dobijasz mnie, nie słuchasz. Jesteś bezczelnym, samolubnym...
  Sasuke zmrużył oczy w złości, ocierając tył głowy.
 - ...egoistycznym, cholernym... - Kontynuował, licząc na palcach.
 - Skończyłeś? - Walki zostały przerwane i wszyscy właściwie słuchali wymiany zdań.
 - ... Nie... zimnym, irytującym, zarozumiałym dupkiem. Ah! Zapomniałem dodać, że sam nie wiesz czego chcesz, jesteś niezdecydowanym dzieckiem we mgle. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - Teraz skończyłem.
  Sasuke zmrużył ciemne oczy i uraczył przyjaciela mocnym ciosem w głowę, takim jak on jego.
 - A ty zarozumiałym, przemądrzałym, irytującym wrzodem na tyłku.
 - Mało tych moich wad. Wracasz z nami?
 - Po tym jak mnie obraziłeś? Dajesz mi powody do odejścia, czy do powrotu, młotku? - Zacisnął mocno zęby.
  Osteme widział po swoim przyjacielu. Czuł jego ból, smutek, ale i wiele innych emocji, które dla jego wilczej krwi były niezrozumiałe.
  Zamknął oczy i wyciągnął rękę, kładąc ją na ramieniu czarnowłosego. Przez Uchihę przepłynęła fala energii.
 - Alium se orbem terrarum.* - Wypowiedział tajemne słowa, otwierając teraz krwiste oczy.
  Uchiha w pierwszej chwili pomyślał, że jego towarzysz ma sharingana, tak jak i on, ale nic bardziej mylnego. Przyglądał się im i nie dostrzegł żadnych czarnych tomoe. Czuł, jak coś go przytłacza, jakaś nieznana mu siła. Jednak... Nie był zaniepokojony, nie odczuwał strachu, a dziwny spokój.
 - C-co? - Nie była to najbardziej inteligentna z odpowiedzi jaką w życiu dał.
 - Ego ostendam tibi futurum.* - Nie był w stanie zrozumieć ani słowa, ale potężna energia przepłynęła przez jego żyły. Była coraz bardziej silna.
  Osteme wyszeptał słowo, które było nieznane wszystkim poza jedną osobą.
 - Silva. - Osteme przytrzymał przyjaciela, gdy ten opadł.
 - Sasuke-kuuuun! - Krzyknęła Karin, próbując przedostać się do obiektu swoich westchnień, ale jedyne, co udało jej się zrobić to tylko parę kroków, zanim nie opadła na kolana. Moc ją przytłoczyła.
  Yasu patrzyła w zaskoczeniu równym, co Sasuke. Nagle w jej głowie pojawiło się wspomnienie, dawne i sprawiające ból. Uklęknęła, łapiąc się za głowę. Hatake wiedząc, co będzie się działo dalej podskoczył do dziewczyny, łapiąc ją w pasie, przyciągnął do swojej klatki piersiowej.
 - Nie rób mi tego teraz! - Syknął przez maskę.
 - N... na... tak... Hat... ake... - Mamrotała niewyraźnie, a głowa opadła jej na tors Kakashiego.
 Białowłosy położył czarnookiego na trawie i uklęknął pod drzewem.
 - Osteme. Z Yasu jest gorzej. Zabieram ją do wioski. - Hatake wewnętrznie toczył walkę.
  Nie chciał zostawiać samuraja na pastwę losu, ale osoba w jego ramionach chybotała się, jak zwiędły listek w czasie huraganu.
 - W porządku. Dam sobie z nimi radę.
 - N-nie... Zostaje. - Upierała się dziewczyna, zaciskając rękę na koszuli szarowłosego.
 - Nie czas na zgrywanie niezwyciężonej! Jest źle!
 - Nie... nie... Obiecałam Hinacie. - Syknęła, patrząc w jego oko z determinacją.
  Kakashi widział w tych oczach ogień, ale i błaganie. Rozumiał więź Hinaty i Yasu, widział, jak obok siebie są naturalne, nie boją się, tworzą niezrównany duet... I nie miał wyjścia. Uległ wilczycy.
 - Co mu zrobiłeś? - Karin, drżała, klęcząc na trawie.
 - To stara technika z mojego klanu.
 - Co ma na celu? Czy coś mu będzie?
 - To zależy od niego... - I stworzeń.

~~Silva

  Sasuke otworzył swoje oczy w dziwnym świecie. Ostatnim co pamiętał to polana i słowa Osteme. Rozejrzał się po okolicy. Okolica była zadziwiająco piękna, niemal zapierała dech. Było cicho, spokojnie. Leżał na świeżej, zielonej trawie, pachniała ostro, ale przyjemnie. Usiadł, obserwując odległe góry i wspaniały las. Nie mógł tu zostać. Miał jeden cel - Zabicie Itachiego.
 - Czy na pewno? - Słyszał niewyraźnie głos przyjaciela.
 - Osteme. Gdzie mnie wysłałeś?! - Warknął Uchiha, wstając i otrzepując się z trawy.
 - W pewne miejsce. Może je zwiedzisz?
 - Nie jestem tu na wycieczce. Wypuść mnie stąd. Chcesz mnie tu uwięzić?!
 - Za kogo mnie masz? Nie. Na pewno tu nie zostaniesz.
  Czarnowłosy syknął podirytowany, gdy głos przyjaciela zniknął. Spróbował wyrwać się, korzystając ze znaków anulacji genjutsu, ale to nic nie przyniosło.
 To musi być świat podobny do Sognare. - Przemknęło mu przez myśl, gdy przemierzał okolicę, która wydawała mu się zbyt podobna do wioski, w której się urodził. Różnica była jedna - Nie było tu ludzi.
  Odczuwał złość na swojego przyjaciela, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że robi to dla niego. Jest jak Naruto. - Prychnął. Choć bardziej radykalny...
  Dostrzegł w oddali domek, nie myśląc wiele ruszył ku niemu.
  Cały z drewna, zadbany i ogrodzony płotem, dostrzegł dużą ilość kwiatów przy bramie i ścieżki wysypane kolorowymi kamyczkami. Wydawał się, jak z obrazka, nieco osłonięty przez pobliskie gałęzie i cienie. Miał jednak w sobie jakiś czar, który go wzywał.
  Stanął przed domem, nieco bardziej w cieniu. Czuł się trochę, jak zboczeniec lub kryminalista, naruszając czyjąś prywatność.
  Z domu wybiegło dziecko, a za nim białowłosa kobieta, łapiąc je, roześmiała się dźwięcznie, radośnie.
 - Po co mi to pokazujesz? - Rozpoznał nieco starszą wersję Yasu, która trzymała w ramionach czarnowłosego chłopca.
 - Nie myśl, że to twoja wersja przyszłości. Ja jej nie dostrzegam i nie ukazuje. To moja matka, a ten chłopiec to ja. - Głos Osteme stał się wyraźny. - Chcę cię nauczyć, pokazać, że nie tylko ty, mój przyjacielu, wiele straciłeś. - Rozległ się pisk radości, przerywając i ucinając głos białowłosego.
  Uchiha obserwował, jak matka bawi się z dzieckiem. Wtedy dostrzegł różnice między Yasu, a nią. Ta miała na sobie elegancką, białą togę i powpinane w warkocz kwiaty. Nie dało się ukryć ciąży.
 - Jak chcesz ją nazwać, Osteme? - Kobieta usiadła na ganku, gdy syn przytulał głowę do niej, słuchając dziecka.
 - Hm. Otso. Tak ją nazwijmy, mamusiu. - Uśmiechnął się.
 - Imię królowej lasu...? Dlaczego tak? - Zaciekawiła się kobieta, głaszcząc go po włosach.
 - Mówiłaś, że kiedyś lykanie ze sobą walczyli... a córka jednego z alf ich połączyła. Moja siostra będzie wielką wojowniczką, będzie rządzić sprawiedliwie i mądrze. Poprowadzi nas ku światłu. - Patrzył w jej brzuch intensywnie z niezachwianą wiarą.
 - Ale to ty będziesz kolejnym alfą. Nie chcesz nim być?
 - Jeśli bym nim był... Oddałbym władzę kobiecie. - Popatrzył z uśmiechem w oczy matki, ale to z czym się spotkał to jedynie szok zmieszany z wyrzutem.
  Poczuł pieczenie na policzku, gdy matka go spoliczkowała. Sasuke zrobił krok, czując w sobie naturalną złość, za uderzenie niewinnego dziecka.
 - Nie możesz! Kobiety nie służą władzy! Nigdy nie będą! Dam jej imię Otso, ale TY, MÓJ SYNU, będziesz władcą! To TY masz obowiązek chronienia rodziny! To TY masz za zadanie prowadzenia watahy! Nie oddasz NIKOMU należnego ci miejsca! Rozumiesz?! TY MASZ BYĆ ALFĄ i nim będziesz, chcesz tego czy nie! - Kobieta wróciła do domku.
  Sasuke popatrzył na chłopca, który kulił się ze strachu, a w jego kolana wbiły się kamyczki. Ramiona mu drżały, gdy cicho łkał.
 - Dlaczego chciałeś zrzucić to na barki siostry, Osteme? - Sasuke popatrzył beznamiętnie na chłopca.
 - Bo nie chciałem władzy. Nienawidziłem ludzi u niej. Omamionych idiotów. Wierzyłem, że kobieca natura jest inna. Bardzo się myliłem. - Przyszedł jego głos, gdy zawiał wiatr zmieniając scenerię.
  To, co zobaczył czarnowłosy wstrząsnęło nim. Młodsza wersja jego przyjaciela, dygotała w klatce, a jego włosy zaczęły siwieć z powodu stresu, jaki odczuwało dziecko. Przy klatce stała matka, patrząca z odrazą na własne dziecko, jej brzuch wydawał się większy. Bardziej zaawansowana ciąża, bardziej niebezpieczna i niestabilna.
  Dzieciak miał krwawiącą ranę na policzku przechodzącą przez oko, sztylet leżał u stóp ciężarnej. Zakrwawiony, jak jej ręce.
 - Zawiodłeś mnie, Osteme. Mnie, ojca i Otso. - Pokręciła głową, zamykając za sobą drzwi, a jedyne światło zniknęło wraz z nią.
 - Mylisz się, mamo... Otso nie jest mną zawiedziona... Na pewno nie jest.
  Mijały dni, a potężny wilk wszedł do pomieszczenia. Otworzył klatkę Osteme i odsunął się, na miękkich nogach, niepewnie zaczął wychodzić ze swojego więzienia.
 - Wybacz, synu, że mnie tyle nie było. - Wilk z hebanową sierścią stał dumnie, patrzył na swoje dziecko. - Wojna mnie pochłonęła. Niebawem się skończy. Czas, abyś udał się ze mną w podróż. Musisz zobaczyć ziemie, którymi będziesz w przyszłości władać.
  Chłopiec pokiwał głową i udał się za wilkiem ku światłu, za którym tak bardzo tęsknił.
 - Byłeś katowany przez rodziców? - Uchiha wydyszał te słowa, zaciskając dłonie w pięści.
 - Nikomu nie podobała się moja ideologia, że samice powinny być u władzy. Od pokoleń mężczyźni rządzili, a kobiety służyły jako przedłużenie rodu. Chciałem to zmienić, dać im władzę. - Pokiwał głową, rozumiejąc. - Moja matka... nie uważała, że powinienem. Ojciec zabrał mnie ze sobą na trening. Przeżyłem z nim około dwóch lat, a gdy powróciliśmy... Otso już chodziła i mówiła. 
 - Otso, to twoja siostra. Jak ona była traktowana?
 - Matka wychowywała ją na posłuszną, ale wiedziałem, że nie będzie. Ojciec też to wiedział. 
  Sasuke zamyślił się, popatrzył na klatkę, na zaschniętą krew i w kierunku światła.
 - Ojciec wskazał mi drogę, gdy zacząłem żyć nienawiścią. Chciałem śmierci matki. Chciałem, aby zdychała i konała u moich stóp... Ale wtedy nauczył mnie, jak wiele mogę zrobić dla świata. Dał mi siłę, wysłuchiwał moich rad. Towarzyszyłem mu na spotkaniach rodzinnych i w godzinie jego morderstwa. 
 - Morderstwa?
 - Zabił go jego własny brat, Sasuke. Nowy alfa. Nie należę do waszej rasy, jak widzisz. Jestem lykanem pełni krwi. Ojciec... wiedział o swojej śmierci, przeczuwał to od lat, a gdy nadarzyła się okazja... Ostrzegł mnie, abym zebrał tylu ile będę mógł i ruszył przeciw wujowi.  
 - Więc co robisz tutaj?
 - Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wuj miał inne plany. Mój świat jest przez niego zrujnowany, a natura bez mojej matki tam umiera. Kazałem mej siostrze uciekać i zanieść wam ostrzeżenie, ludziom. Moja matka zbiegła do was.
 - Co? Chcesz powiedzieć, że lykanie nas zaatakują.
 - Już to robią, Sasuke. To moje ostrzeżenie dla tego świata. Zbierzcie siły, wróg jest u bram, a ty chcesz zabić swego brata. Musisz wiedzieć... - Usłyszał głos Osteme zewsząd. - Lykanie zostali wygnani z tego świata przez Trzy Bóstwa, a Varulv nie odpuści twojej narzeczonej. Może ci nie zależeć na niej, ale gdy Klan Trzech Bóstw zniknie całkowicie... Cienie i wiele innych złowrogich stworzeń zniszczą świat. To jest prawda, która została zapomniana.
  Sasuke drgnął. Oczami wyobraźni widział konającą Hinatę, a widok ten wyrył mu się w pamięci. Na pewno nie pozwoli jej odejść... W końcu mają umowę.
 - Osteme. Czemu nie powiedziałeś od razu?
 - Nie byłem pewny, czy mogę wam zaufać. Ale teraz wiem, że mogę i nie mam wyjścia. Będę musiał zniknąć na pewien czas, wtedy musi być ktoś, kto będzie w stanie ochronić wioskę i zebrać lud. To musisz być Ty. Wróć do Konohy, do Hinaty, do swojego domu. I nie mów im żegnaj.
 Uchiha zamknął oczy i skinął głową.
  - Najpierw musimy pozbyć się węża. Nie pozwoli odejść bez pożegnania.

*alium se orbem terrarum - inny świat
*Ego ostendam tibi futurum - Pokażę wam przyszłość

Łooo ile mnie tu nie było! Mam nadzieję, że nie czekaliście aż tak długo ^^" Ale oto i jest! Druga część!
Przepisywałam ją trzy razy stąd niezła zwłoka.
Jestem z niej dość zadowolona, bo zależy mi na wojnie lykańsko-ludzkiej i właśnie do niej zmierzam, ALEEE nie liczcie, że na niej się skończy.
Mamy dużo niewyjaśnionych spraw:
1. Lykanie.
2. Trzy Bóstwa.
3. Cienie.
4. Tajemnice klanowe.
5. Same duchy.
Do następnego razu~! Trzymajcie się ciepło w te chłodne dni~!
  Pozdrawiam, Shan~!