02 października 2022

Rozdział 39: "Witamy wśród żywych"

    Kolejne zebranie rodziny Hyuga było jak zawsze nudne i sprawiało, że żołądek przyszłej dziedziczki przewracał się do góry nogami. Normalnie Shirou dotrzymywałby jej towarzystwa w swojej duchowej formie, ale ze względu na jego obecne ciało nie było to możliwe. 

    Trzy dni temu odbył się pogrzeb kapitana ANBU i przyjęcie "Shirou Seishin'a", cudem ocalałego z rodu Senshin. Wspomnienie przeszło przez jej głowę, gdy z nudzeniem słuchała o nowych szlakach handlowych z jakąś pomniejszą wioską...

Wspomnienie

    Hokage przywołała Hinatę w ciągu dnia do katakumb Konoha, aby zajęła się sprawą niecierpiącą włosy. Dziedziczka szła właśnie krętymi, mrocznymi korytarzami oddziałów ANBU z opaską na oczach, jakby to miało powstrzymać jej byakugan przed ujrzeniem drogi. Choć szanowała oddziały, wiedziała, że nie mają dobrego sposobu na oczy członków jej klanu. 

    Wreszcie dotarli do pomieszczenia, gdzie znajdowała się Tsunade, kapitan oddziału ANBU oraz jej duchowy przyjaciel.

 - Wybacz, za ściągnięcie w tym trudnym dla ciebie czasie, Hinato, ale... - Zaczęła blondynka z wahaniem i współczuciem w oczach. - Sprawa jest naprawdę poważna.

 - Jest? - Prychnęła Hinata, gdy zdjęła opaskę i wtedy zobaczyła mężczyznę patrzącego na nich mglistym spojrzeniem.

    Mężczyzna przed nią był chudy, blady, z jego ust toczyła się ślina. Był chory. Chory z powodu ciągłego opętywania. Znała takie przypadki, ale jedynie spisywane we zwojach, jakie czytywała. Osoba przed nią sprawiała, że Hyudze chciało się wymiotować i wyjść od razu z pomieszczenia. Opętanie było najgorszym, co może uczynić ci duch. Mężczyzna kiwał się z powodu osłabienia, liczne siniaki na rękach, obwisłe mięśnie sprawiały, że niegdyś zdrowy i silny człowiek był teraz wrakiem. Pachniał, jak śmierć - stwierdziła oczywisty fakt Hyuga w głowie. Ciemnowłosa obserwowała każdy oddech człowieka przed nią.

 - Zostało mu bardzo mało czasu. Chcieliśmy mu pomóc, ale...

 - ... nie ma lekarstwa na śmierć. On umiera.

 - Pomyślałam, że może ty będziesz potrafiła mu pomóc. To ceniony kapitan ANBU, jeden z lepszych. Nie mogę ukarać Kiyoshi'ego, za to, co uczynił, bo jest poza Konohą. - To też nie była nowość dla Hinaty. 

    Trzy klany miały swoje problemy w Nekogakure, którymi musieli się zająć.

 - Nie potrafię ożywiać, Hokage-sama. - Podeszła do 5-tej. - Jego dusza jest zaledwie skrawkiem. Odbudowanie jej... jest możliwe, ale bardzo dotkliwe. Musiałabym oddać część swojej duszy.

 - Na to nie mogę pozwolić. Musimy wymyślić coś innego. - Westchnęła Tsunade, patrząc na ciało. - Ale nie mam pojęcia co możemy zrobić. Nie możemy go tu trzymać. Jego oddział zadaje niewygodne pytanie. Śmierć z dnia na dzień jest normalna, ale to... 

 - Dobry ninja. Rozumiem... - Wzięła głęboki oddech. - Wszystko to jest z powodu Shirou, Hokage-sama, i tego, że chciał mi pomóc. Winnym jest mój sensei, więc powinnam spróbować znaleźć sposób, aby...

 - Nie, nie. Nie możesz brać wszystkiego na swoje barki. Mam... inne pytanie. Shirou jako kapitan byłby... bardziej użyteczny dla wioski niż nad wyraz agresywny kapitan chcący wszystkich zabić.

 - Chcesz, aby Shirou-kun opętywał jego zwłoki? To nie może się wydarzyć, gdy dusza kapitana wciąż istnieje.

 - To prawda... - Popatrzyła na Hyugę - Wiem, że rodzina Kiyoshi pomagała odejść na drugą stronę, zastanawiałam się tylko...

 - Czy mogę to zrobić i bezpiecznie przenieść duszę Shirou-kun? Tak... Jest to możliwe, ale musimy odprawić rytuał, a do tego potrzebuje więcej niż jednej osoby. To znaczy...

 - Kogo masz na myśli? - Zadała pytanie, na które obawiała się znać odpowiedź.

 - Ino-chan. Potrzebuję jej asysty, wiem, że Yasu będzie na misji sprawdzającej jej umiejętności na jounina. Ino Yamanaka będzie odpowiednia. Widziała już ducha i... na pewno się zgodzi.

    Po niecałej godzinie Ino stanęła obok Hinaty, która pomagała jej zdjąć z oczu opaskę. Hokage po tym opuściła pomieszczenie.

 - Więc będę mogła zobaczyć, jak pracujesz, Hina-chan? - Zapytała blondynka z rodu Yamanaka, pomagając Hinacie, rozkładając szałwię w pomieszczeniu, gdy granatowowłosa kreśliła kredą symbole po środku.

 - Tak. Pomożesz mi do tego. - Uśmiechnęła się dziewczyna do przyjaciółki.

 - Co mam robić? Znaczy, na pewno nie będzie to polegało jedynie na rozkładaniu ziółek. - Roześmiała się druga.

 - Mogę cię zapewnić, że nie. Na początek... Muszę cię ostrzec. Rytuał, który wykonamy jest niebezpieczny. Obydwie będziemy musiały być skupione i pamiętać, kto jest żywy, a kto martwy. I kto ma być martwy.

 - Chcesz... powiedzieć, że ten gość na łóżku jest wciąż żywy? 

 - Mimo, że nie wygląda to tak. Jak najbardziej. 

 - Co mu się stało? - Ino patrzyła na mężczyznę, który zdawał się nucić coś dziwnego, jakby kołysankę.

 - Opętanie, Ino-chan... To są skutki opętania ciała przez silnego ducha. Jako członkini klanu Kiyoshi muszę... zrobić coś niebezpiecznego. Jego dusza... nie wyślemy jej do reinkarnacji, aby Shirou mógł przejąć ciało.

 - Więc... co zrobimy? - Yamanaka poczuła dziwny chłód wzdłuż kręgosłupa, to był strach, bała się usłyszeć tego zdania, choć nie wiedziała jeszcze jakiego.

 - Zniszczymy jego duszę, aby Shirou mógł przejąć ciało. Musimy do tego poświęcić pomieszczenie, uświęcić ciało. Wszystko, co zrobimy będę ci wyjaśniała.

    Ino nie znała tego człowieka, ale bała się o swoją delikatną przyjaciółkę. Zniszczenie czyjejś duszy wydawało jej się okropnym brzemieniem, ale... przecież jako kunoichi ona także kogoś zabijała, racja? Sprawiała, że nie mógł dłużej zobaczyć się z przyjaciółmi, rodziną. Zabicie i zniszczenie jest tak samo złe.

    Czas mijał na rozkładaniu świec, które miały dziwny odcień błękitu. Hinata wyjaśniła blondynce, że to ma sprawić, że cienie będą widoczne dla oczu tych, co są w pomieszczeniu. Cienie będą starały się zabrać ciało, które będzie przez chwilę "bez właściciela", więc muszą widzieć i ochronić ciało. Talizmany wisiały na sznurkach przyczepionych do sufitu, jak lampiony, a w pomieszczeniu przestało czuć smród zgnilizny przez lawendę i szałwię. Teraz Ino zrozumiała, dlaczego jej przyjaciółka w ten sposób pachnie. Lawenda była wyrazista i ukrywała okropny fetor, z którym dziedziczka nie raz miała do czynienia. W końcu skończyły, gdy Hinata dała Ino dziwną bransoletkę wykonaną z czarnego turmalinu, proste kuleczki połyskiwały w świetle świec, ale dziewczyna miała wrażenie, że krąży tam chakra jej drogiej przyjaciółki.

 - Ta bransoletka będzie cię chroniła przed cieniami. Dzięki niej będą trzymały się z daleka od twojego ciała. - Wyjaśniała Hinata, odpowiadając na nieme pytanie. - Przyda ci się, uwierz mi. Sama noszę podobną, ale jest z innego kamienia.

 - Oh? Jakiego? - Przechyliła głowę w bok.

    Hinata zdjęła bluzę, ukazując w ten sposób białą bransoletkę z kamieni księżycowych. Ino nie zwróciła jednak na biżuterię o dziwo uwagi, gdy zobaczyła znaki w kształcie cierni rozciągających się od palców po ramiona przyjaciółki, dostrzegając jej spojrzenie uśmiechnęła się słabo.

 - Bez obaw... To... normalne dla kroczącej.

 - Kroczącej? - Przechyliła głowę w bok. - Wciąż się gubię w twoich tytułach, Hina-chan! 

 - Sama się zaczynam w nich gubić, bez obaw! - Roześmiały się krótko.

 - Hina... Przykro mi, że tyle lat... Byłaś w tym sama. - Ino objęła niższą dziewczynę mocno. - Ale teraz nie jesteś i nie będziesz. Gdy przywrócimy Shirou nie będzie cię już podglądał zbok!

    Hinata roześmiała się cicho, tuląc przyjaciółkę, a po chwili były gotowe. Yamanaka ubrała prezent od przyjaciółki i zajęła miejsce obok niej. Hyuga miała wyraz spokoju na twarzy, gdy siedziała z zamkniętymi oczami. Ino wcześniej została przez nią poinstruowana, że może obserwować, ale musi zachować ciszę bez względu na to, co się wydarzy. Nie może wydać ani jednego, najmniejszego dźwięku ani się poruszyć bez jej pozwolenia.

 - Ty, któryś przebywasz w tym ciele. Przyzywam cię przed siebie. Przybądź, wyjdź z fizycznego ciała. Stań przede mną. Wyjdź przede nas... - W pomieszczeniu zrobiło się wręcz lodowato i dało się słyszeć szepty wokół. Ino obserwowała każdy kąt i zobaczyła obrzydliwe, cieniste postaci, szczerzące kły, przeszedł ją dreszcz, gdy ujrzała, jak jedna z odważniejszych zakrada się do jej przyjaciółki i przyczepia się do niej, owijając wokół ciała, ale ta niewzruszona nie przerwała ani nie zająknęła się. - Tyś, który uczynił grzech zabijania, tyś, który skazał na śmierć setki osób. Wyjdź z ciała i stań przed sądem na ziemi! 

    Głos Hinaty odbijał się echem, a światło świec rozbłysnęło niczym ogień piekielny. Cień, który owinął ciemnowłosą dosłownie spłonął, gdy znaki na ziemi uprzednio nakreślone z dokładnością rozświetliły się. Hinata siedziała na kolanach nadal, gdy ciało uniosło się samoistnie i wydało nieprzyjemny dla ucha zgrzyt. Wykrzywiło głowę w tył, szeroko otwarte usta wypluły małą, roziskrzoną kulkę, która zdawała się ocieplać pomieszczenie. Kulka była popękana, jak marmur i mniejsza od zaciśniętej ręki Hinaty. Ino obserwowała to z zaskoczeniem, jakby bała się, że coś przegapi, gdy zamknie oczy.

 - Witaj... - Odezwała się już spokojniej Hinata. - Nie krzycz. To bez znaczenia, jakie masz wyjaśnienia na swój stan... Oh? Broniłeś wioski? Nie... Oh, ależ skąd. Nie, nie. Chciałeś skazać na śmierć Uchihę... I nie tylko... Tak. Mam dowody na to, że to ty jesteś odpowiedzialny za to, co się stało panience Haname. To, co jej uczyniłeś popchnęło ją ku skokowi w przepaść. I za to cię skazuje... - Ino nie mogła usłyszeć ducha, poza jękami i stękami uciemiężonej duszy. 

    W następnej chwili Hinata wstała i Ino rozpoznała posturę delikatnej pięści, ale ta wydawała się czymś innym. Na dłoniach jej przyjaciółki rozbłysły te dziwne znaki, a chakra zebrała się na koniuszkach palców. Dziewczyna skinęła do Ino, a blondynka, jakby kierowana przeczuciem podeszła do ciała, które leżało bezwładnie na zimnej podłodze. Uniosła je, trzymając za ramiona i unosząc głowę nieboszczka. Czuła obrzydzenie, ale jednocześnie coś w rodzaju fascynacji poczynaniami jej przyjaciółki. A gdy Hinata zebrała wystarczająco dużo energii i uderzyła w kulkę, która zniknęła zaraz po ciosie w pokoju zawrzało. Płonące świecie zgasły, a blondynka chciała w pierwszym momencie krzyknąć, ale w głowie usłyszała gromiący głos przyjaciółki, nakazujący jej ciszę.

    Słyszała dziwne kroki, jakby ktoś wychodził właśnie z wody. Zamknęła oczy na moment, a gdy je otworzyła w pokoju było już jasno od błękitnych świec. Hinata stała twarzą w twarz przed mroczną postacią w cierniowej koronie. Blady niczym śmierć, długie, czarne niczym nocne niebo włosy, piękne, choć chude lico wydawało się być wyrzeźbione przez anioły. Mężczyzna jak mogła przypuszczać Ino był niebezpiecznie piękny, choć odziany w ciemne szaty, które wydawały się pływać.

 - Król Cieni. - Sapnęła Hinata.

 - Widząca Kiyoshiego. - Skinął jej głową. Uniósł rękę, odzianą w czarną jakby metalową rękawicę i dotknął policzka dziedziczki. - Ponownie się spotykamy.

    Męski głos był mocny, chłodny, ale i dziwnie pociągający. W pomieszczeniu dało się wyczuwać coś w rodzaju oczekiwania, dziwnej chemii. Ino czuła się nie komfortowo przez to spotkanie, a nawet, gdyby chciała krzyknąć to czuła, jakby coś wiązało jej słowa w supeł.

 - Hai. Dusza jego jest twa.

 - Jak i twych kuzynek. Rytuały są niebezpieczne, zdajesz sobie z tego sprawę?

 - Hai. To jest konieczność. - Ciemnowłosa odsunęła twarz od osoby, którą nazywała królem.

 - Z konieczności... przyjmuje dar. Niebawem... zobaczymy się w płonącym świecie. - I jak to powiedział, odszedł w ciemność wraz z resztą cieni. 

    Dziedziczka padła na kolana po tym spotkaniu, a Ino sapnęła głośno, rzucając bezwiedne ciało. 

 - Zawsze tak jest?!

 - Tylko spotkania z królem cieni... są takie. - Odparła dziedziczka. - Ehem. Wróćmy do rytuału.

 - Matko... Dlaczego miałam milczeć? Znaczy już mogę coś mówić nie?

 - Tak. Shirou-kun... - Hinata podała dłoń w nicość, a gdy ręka na wpół przeźroczysta ujęła jej Ino po raz pierwszy mogła zobaczyć mężczyznę, z którym jej przyjaciółka często rozmawia.

    Hinata poprowadziła szermierza do ciała, które Yamanaka szybko uniosła. Dziewczyna splotła ich dłonie, a na oczach blondynki, rozegrał się dużo spokojniejszy spektakl. Shirou połyskiwał w świetle, gdy wpływał w ciało nieboszczka. Niebieskooka odsunęła się od ciała i stanęła obok przyjaciółki. Ciało wyginało się i przyjmowało nowego lokatora. Widoczne były zmiany w kościach, ciele - jakby kształtowało się na nowo.

 - Udało się? - Zapytała Ino na koniec, gdy uklęknęła obok przyjaciółki.

 - Tak. Przebiegło to sprawnie... - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Shirou Seishin... Witamy wśród żywych.

    Shirou otworzył swoje oczy i uśmiechnął się do przyjaciółki. Usiadł słabo, a Ino pomogła mu wstać i obydwie poprowadziły go na łóżko.

 - Jestem... żywy. - Mężczyzna załkał, aby zaraz wybuchnąć płaczem przepełnionym radością.

Koniec wspomnienia

    Wyczerpujące doświadczenie miało swoje skutki w zmęczeniu zarówno Hinaty, jak i Ino, o którą dbał Osteme. Dziedziczka kojarzyła fakt tego, że kapitan miał pochówek z zamkniętą trumną, a i nie umknęła jej także informacja o "chorobie", jaka została wpisana w jego akta medyczne. 

Powinnam jeszcze pomówić z Ino o Królu Cieni. - Przeszło jej przez myśl, gdy słuchała, jak ojciec wypowiada się na temat umowy handlowej. Ile jeszcze to będzie trwało? Siedzimy nad tym od rana. 

    Po godzinie nastąpiła ku uciesze Hinaty przerwa. Niestety było to zaledwie piętnaście minut, które spędziła na wypiciu herbaty wraz ze swoją babcią, która ciągle mówiła o warunkach umowy. Czuła, że cały dzień będzie dla niej nudny i uciążliwy. W takiej chwili chciała się wyrwać, choć była to dla niej miła odskocznia.

    W bramach Konoha natomiast stała młoda albinoska, przytulając Hatake z szczęśliwym uśmiechem, wyginającym jej usta.

 - Yasu, nie powinniśmy.

 - Kto by pomyślał, że jesteś nieśmiały, Kakashi? - Roześmiała się dziewczyna.

 - Powinnaś się skupić na teście. Przypominam ci, że to nie będzie łatwa misja i muszę cię ocenić. - Yasu wydawała się teraz mu jak smutny szczeniaczek, który właśnie został zrugany przez właściciela za wskakiwanie na łóżko. - Nie dąsaj się... Mam coś dla ciebie.

    Prawie Hyuga przechyliła ciekawsko głowę w bok, gdy Hatake wyciągnął zza siebie czerwoną różę.

    Przyjęła ją z miękkim uśmiechem i ucałowała zadziwionego mężczyznę w policzek. Wpięła piękny kwiat w wsuwkę we włosach.
 - Jest przepiękna.
 - Pasuje ci. Choć... pięknemu we wszystkim ładnie.
 - Więc... uważasz mnie za piękną?
 - Gdybym nie uważał... Byśmy nie rozmawiali.
 - Oh ty! - Roześmiała się. - Chodźmy. Zanim zrezygnuje z misji całkowicie i pójdziemy za przykładem z twoich książeczek!
 - Nie kuś. - Uśmiechnął się zza maski i opuścili we dwójkę Konohę.
    Pomimo początkowych obaw sensei postanowili się związać. Byli razem szczęśliwi, wspierali się, chociaż uwielbiali wspólne wygłupy, ale na misjach byli prawdziwymi profesjonalistami. Choć... martwił się, że coś jej się stanie. Szczególnie teraz...
    Drużyna Hatake pojawiła się około 2 godzin później w bramach i od razu udali się do wieży Hokage. Po zdaniu raportu Uzumaki postanowił zaprosić Sasuke i Sakurę na ramen do Ichiraku, jak mieli w zwyczaju robić to za czasów akademii. Wszystko wydawało się na pozór normalne i takie... idealne.
    Sasuke, jedząc makaron rozmyślał o Hinacie. Czy wróciła? Czy jest bezpieczna? Na pewno jest... Musi być. Aiwa nie zostawiłaby go bez informacji. Dawny on wyruszyłby za dziedziczką, ale czas spędzony z Osteme, uświadomił mu, że musi zachowywać się spokojniej i bardziej opanowanie. Osteme uczył go o klanie Kiyoshi, o wszystkim, co wiedział i że w związku musi postawić na zaufanie, którego naprawdę potrzebuje Hyuga.
 - O! Sasuke-kun! Hej! - Ino usiadła przy stoliku obok nich z uśmiechem.
 - My też tu jesteśmy, świnko Ino! - Warknęła Sakura, prowokując blond włosą piękność.
 - Uwierz mi. Trudno nie zauważyć twojego czoła, jak bilbord. - Uśmiechnęła się złośliwie niebieskooka.
 - Witaj, Naruto, Sasuke. - Przywitał się ze spokojem Osteme ze swojego miejsca.
    Uzumaki machnął mu pałeczkami, gdy Sasuke skinął głową. 
 - Siema, stary! Jak w wiosce? Jakieś ciekawe rzeczy się pojawiły? - Zapytał entuzjastycznie blondyn.
 - Z tego, co wiem... Yasu ma dzisiaj egzamin praktyczny na jouninkę, a Hinata zajmuje się szkoleniem na przyszłą głowę klanu. 
 - Wróciła?! - Uchiha zerwał się z krzesła przy barku, rozlewając zupę niebieskookiego, na co ten zawył z rozpaczy.
 - Hmm... z kilka dni temu? - Zamyślił się białowłosy. - Ino, nie lubię ci przerywać kłótni, ale kiedy Hinata wróciła? 
 - Ty głupku. Wróciła kilka tygodni po ich wyruszeniu do Suny. I wiem, że lubisz przerywać mi kłótnie. - Blondynka obdarzyła Sasuke spojrzeniem pełnym zrozumienia. - Bez obaw. Zobaczysz niebawem swoją narzeczoną!
 - Pytanie kiedy stare pryki ją wypuszczą. - Odetchnął Osteme.
 - Mówiła mi rano przed zebraniem, że po południu skończą obrady i przyjdzie do nas. Powinna być za kilka minut.
    Czarne oczy Sasuke się rozszerzyły. Poczuł coś, czego nigdy nie czuł z powodu kobiety. Nie spał całe dwa dni i noce, aby być jak najszybciej w Konoha, nie brał też kąpieli poza tą w rzece, ubranie było gdzieniegdzie podarte i niechlujne... To był stres. Z powodu wyglądu? Kto jak kto, ale Uchiha przejmujący się wyglądem był czymś jak śnieg w lecie! To się nie zdarzało!
 - Rany... Gdyby ktoś mi powiedział, że zobaczę kiedykolwiek zestresowanego Uchihę Sasuke to powiedziałabym, żeby poszedł się leczyć! - Roześmiała się Yamanaka, za co rzucił jej mordercze spojrzenie.
    Zanim jednak zdążył jej odpowiedzieć do Ichiraku weszła Hinata w ciemnym kimono, niosąc kolorową piłeczkę w asyście swojej dawnej sensei. Uśmiechała się wesoło do dziecka w ramionach Kurenai i podrzucała piłkę.
 - Hinata-chan! Wyglądasz pięknie! - Zachwyciła się Yamanaka, lustrując wzrokiem eleganckie, drogie kimono, jakie dziedziczka miała na sobie.
 - Ino-chan! Dobrze cię widzieć. - Hinata teraz sprawdziła kto, jeszcze jest w pomieszczeniu. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Sasuke.
    Czarnooki obserwował ją bacznie, jakby nie wiedzieć, co powiedzieć. Fala gniewu jeszcze sprzed kilku tygodni uleciała z niego. A teraz? Sam nie wiedział, jak ma zacząć dialog z narzeczoną. Sakura obdarzyła parę nieprzyjaznym spojrzeniem i wróciła do swojego zapomnianego ramen. 
    Cisza przerywana śmiechem dziecka wypełniła Ichiraku. Kurenai zajęła miejsce w kącie ze swoim dzieckiem, gdy Sasuke odchrząknął.
 - Hinato... Przejdziemy się? - Czuł się nieco skrępowany, podobnie jak Hyuga.
 - A-ano... ja... - Popatrzyła na Ino, z którą przecież umówiła się na zakupy zestresowanym wzrokiem.
 - Leć, Hina. Osteme mi pomoże targać ubrania! - Uśmiechnęła się blondynka, zerkając na Osteme, którego głowa z hukiem opadła na stół. Zachichotała na wydziwy współlokatora.
    Para opuściła Ichiraku i szli w niewygodnej o dziwo dla nich ciszy w stronę parku Konoha. Jednego z mniejszych i mniej uczęszczanych ze względu na obrzeża.
 - Więc... Jak minęła misja...? - Zaczęła niepewnie Hinata, przerywając ciszę. Czuła, jak pocą jej się dłonie.
 - Sprawnie... Jak... się masz, Hinata? Wiem, że minęło sporo czasu... 
 - Ja... Chciałabym powiedzieć, że jest dobrze, Sasuke... naprawdę. Ale... - Westchnęła cicho - Nienawidzę i brzydzę się kłamstwa. 
 - Co się wydarzyło w Nekogakure? Co z tobą? Co z... moim bratem? - Zadawał nurtujące go pytania, które mu ciążyły odkąd zniknęła.
 - Twój brat... - zniżyła głos do szeptu. - Jest teraz obywatelem Nekogakure. Nekogakure szykuje się do wojny... a ja... nie wiem... Ja... naprawdę nie wiem, Sasuke...
    Patrzył w jej perłowe oczy i zauważył w nich smutek, niemal żal. Odetchnął ciężko.
 - Kamisama, jesteś okropną narzeczoną. - Hinata zamrugała zaskoczona.
    Spodziewała się wypowiedzenia zawartego związku za moment, ale Uchiha nachylił się do niej i... pstryknął ją w czoło dwoma palcami.
 - Wbij sobie do głowy, Hinata. Utknęłaś ze mną. Nie możesz mi znikać. Jasne? Jestem twoim przekleństwem. A ty... moją obietnicą odtworzenia klanu. - W oczach Sasuke było coś jednak ciepłego, mimo chłodu, jaki zabarwiał jego ton głosu.
    Dla niektórych te słowa mogły być okrutne, ale dla dziedziczki, kogoś kto bezprzecznie rozumiał zachowanie Uchihy były w przetłumaczeniu czymś "Nie zostawiaj mnie bez słowa, głupia. Martwiłem się." - przynajmniej tak uważała.
 - W porządku. Więc... nadal jestem twoją przyszłą żoną?
 - O to się martwiłaś cały czas? - Zapytał odsuwając się i unosząc brew.
 - Nie tylko. Miałam... sporo na głowie.
 - Jako Hyuuga, czy jako Kiyoshi?
 - Niestety obydwa.
 - Hm. Mogę ci jakoś pomóc? - Zapytał, unosząc brew.
 - Jeśli nie jesteś mistrzem w rozdzielaniu sporów handlowych umów i walki z cieniami... to nie. - Usiedli wspólnie na ławce, obserwując kaczki, pływające na małym stawie.
 - Hm. Cienie gorzej, ale mogę pomóc z rozmowami z handlarzami. - Wzruszył ramionami Uchiha.
 - Nie możemy nikogo zabić, Sasuke-kun.
 - Szkoda. To by wiele ułatwiło. - Usłyszał jej dźwięczny śmiech, przez co przeszło mu przez myśl, że chciałby słyszeć go częściej. - Jednak... Mówię poważnie. Znam się trochę na tym. Sam muszę też się podszkolić. W końcu będę głową klanu Uchiha, a ty matriarcha. Stworzymy własny klan, Hinata.
    Hinata teraz popatrzyła na niego i zdała sobie sprawę z powagi tego zdania. Jakby ktoś wylał na nią wiadro zimnej wody... Uchiha, widząc to, chwycił jej rękę i delikatnie pogłaskał wierzch.
 - Ja... to... naprawdę tak...
 - I stąd moje pytanie. Czy twój klan bierze to na poważnie, wciąż cię szkoląc na dowódce klanu Hyuuga?
    Uświadomienie sobie tego sprawiło, że Hinata zadygotała ze złości. Właśnie w tym momencie poczuła palącą wściekłość. Kaczki zerwały się z tafli, wydając przy tym typowe dla nich dźwięki. Wstała, trzymając mocno dłoń Sasuke i zaczęła iść twardo w kierunku związku Hyuga.
 - Hej, hej! Hime. Nie żebym nie chciał wparować do tych nadętych dupków, ale nie potraktują nas poważnie.
 - Masz rację. Musisz się wykąpać i przebrać. Do wieczora mamy czas, aby wejść na spotkanie całej rady i zakomunikować im, że jestem twoją narzeczoną i przyszłą Uchiha! - Byakugan był aktywny w oczach dziewczyny, gdy patrzyła w oczy Sasuke z nową determinacją.
 - Lubię ten ogień w twoich oczach. - Na to wyznanie z kolei dziewczyna spłonęła rumieńcem. - Ale masz rację. Czas pokazać tym starym prykom, że nie warto dokładać ci obowiązków. Później idziemy do starej kurw...
 - Sasuke! Mówisz o moich dziadkach, ciociach i mam nadzieję, że ostatnie zdanie nie tyczy się HOKAGE! - Roześmiał się, gdy widział jej przekomiczny wyraz twarzy, gdy krzyczała.
    Oh tak. Zdecydowanie za tym tęsknił. Za nutką normalności w ich przedziwnej relacji.




Hej, witam, witam <3

Tu kolejny rozdzialik! Mam nadzieję, że wam się podoba. Staram się na bieżąco tłumaczyć pewne rzeczy, choć pisanie tego od 23 do tej 2 nieco nadszarpnęło mój sen, choć wena wtedy jest najlepsza haha!

Rozdziały planuje dłuższe niż te ostatnie, ale muszę jeszcze "wpaść w dryg" i zastanawiam się, czy nie założyć blokady na blok +18, bo nie przeczę, że przekleństwa, nieco horror, jak i "hentai" mogą się pojawić. 

Jeśli macie jakieś pomysły na usprawnienie bloga, aby był bardziej "przyjazny" dla czytelniczych oczu to zachęcam do dania znać w komentarzu uwu