Zmiany i Koszmary
- KIYOSHIIIII!!! - Chie była na pozór spokojną kotką o czarnej sierści." Jesteś cholerną oazą spokoju na pieprzonym oceanie cierpliwości, Chie! " - Mówiła do siebie w myślach, wbijając pazury w szyję kocura. Czuła krew, buzującą w jego ciele, jej krwiste oczy rozbłysnęły.
- C-ch-chie-chaaan... - Wysyczał, nie mógł już złapać oddechu.
Czarna kotka nie mogła uwierzyć, że ktoś tak potężny, jak Kiyoshi może być takim idiotą. Była wściekła do tego stopnia, że prawie zaczęła toczyć pianę z pyszczka.
- Chie-sama. - Spokojny głos jej wybranki przywrócił ją do porządku.
Aiwy Nyarien stała obok Isamu Ichigen, między którymi siedział Azura i ze spokojem popijał sake z kieliszka. Isamu był młodzieńcem o fioletowych włosach i ciemnych fioletowych oczach był bardzo wysokim chłopakiem, ale przy tym bardzo chudym, ubrany w czarne kimono samuraja wydawał się jeszcze chudszy u boku miał katanę z przywieszką z czerwonych sznureczków. Jego towarzyszka miała chłodny wyraz twarzy i długie niebieskie włosy, luźno puszczone na jej bladych pełnych blizn ramionach, jak jej towarzysz nosiła kimono, z tym, że jej zsuwało się z drobnych ramion.
- Ne, ne. Przyjaciele. To się da cofnąć! Muszą tylko zrozumieć sieb-...! - Wściekłe spojrzenie dwójki kocich bóstw przerwało wypowiedź Azury.
- To nie jakaś opowiastka, Azura! To życie! To ich życie! Zezwoliłeś na to, więc się nie wykręcaj! Idioci! Czemu na moje słowa nigdy nie czekacie!?! - Chie kipiała ze złości, jak czajnik z wrzątkiem.
- Bo... przewaga głosów na za. - Odparł Azura, wyszczerzając kiełki w uśmiechu.
Wszyscy znajdowali się w wielkiej świątyni na wzgórzu, niedaleko było równie potężne domostwo, które zamieszkiwali mnisi świątyni, a jednocześnie członkowie trzech, niegdyś wielkich boskich klanów. Cała wioska nie była największą, liczyła może ze 100 osób, a wszyscy z nich byli członkami któregoś z klanu, Chie lub Azury. W całej wiosce była tylko jedna z klanu Kiyoshi i ona dopiero, co przybyła. Przez działania bóstwa była... niedysponowana.
- Przez to co uczyniłeś, Kiyoshi, moja słodka Aiwa-chan nie będzie mogła przejść rytuału! Nie tylko ona! Podopieczny Azury także nie będzie mógł ruszyć się! I do tego ten... człowiek! Jak mogłeś go tu sprowadzić?! Czy ty myślisz?! Nie! Nie myślisz! - Chie chodziła w tą i z powrotem, machając wściekle ogonem.
Isamu oparł się o ścianę, wzdychając. Był wybrańcem Azury odkąd był w brzuchu swej matki, przed narodzinami został powołany do roli, chciał tego. Życie jako wybrańca było proste - służyć swemu panu i wykonywać jego rozkazy. Isamu nigdy nie sprzeczał się z panem Azurą, słuchał jego poleceń i uczył się pilnie sztuki władania kośćmi, ucząc się o klanach, które kiedyś miały podobną moc do niego. Zafascynował go klan Kaguya w pewnym okresie życia, ale uznawał ich metody za barbarzyństwo i marnowanie potencjału mocy nadanej niektórym z nich przez Azurę. Moc miał podobną do nich, manipulował kośćmi, ale nie miał ograniczeń. Potrafił manipulować nie tylko swoimi kośćmi, ale i przeciwników. Nie miał litości dla ludzi, którzy stają przeciwko niemu w czasie walki na śmierć i życie... ale miał ją dla zwierząt. Szanował życie, jak i śmierć, podobnie do każdego z trójki klanów.
- Isamu, nie jesteś ich ciekaw? - Zerknął na kobietę obok niego.
Aiwa została przyprowadzona do świątyni Nekogakure, gdy on ledwie umiał poprawnie stanąć o własnych siłach na nogach. Stała się dla niego kimś w rodzaju starszej siostry, z którą dzielił smutki i radości. Dziewczyna była inna. Bardziej buntownicza niż powinna, ale to z powodu jej charakteru została wybrana przez Chie. Chie uwielbiała swoją podopieczną, która potrafiła jej się postawić, wyrazić swoje niezadowolenie czy też wątpliwości. Zamknął oczy z westchnieniem. Wyraźnym rozkazem było nie opuszczanie komnaty do czasu wyjaśnienia sprawy, ale czym szkodzi zerknięcie na nich?
- Szybko, zanim przestaną się kłócić. - I po tych słowach oddalili się.
Przemierzali komnaty, aż wyszli na ogród, a stamtąd do domu jego rodziców, którzy opiekowali się świątynią i samymi kocimi bóstwami. Przypominając sobie o tym, co się wydarzyło.
~~Parę godzin wcześniej
Isamu dotarł na miejsce jako ostatni i ledwie zdążył dobiec na miejsce, aby powiadomić o możliwych efektach ubocznych, o których poinformowała go Chie.
- Aiwa! Czy oni już zaczęli!?! - Zapytał fioletowowłosy, patrząc na dziewczynę, która zdejmowała właśnie kocią maskę.
- Tak. Wstrzyknęłam im właśnie substancję, o której mówił Kiyoshi-sama.
" Jest źle! " - Krzyknął w myślach, rozglądając się za białym kocurem. Siedział na namiocie i popijał alkohol ryżowy, a potomek Azury pragnął go rozszarpać.
- Kiyoshi-samaaa! - Podbiegł do kocura, klęcząc przed nim. - Jestźle!Chie-samajestwściekła,żewykorzystaliścieeliksirbezinformowanianiaajeeeej! - Mówił bez ładu i składu, szybko, na koniec wypuścił długi oddech.
Złotooki samiec mrugnął raz, drugi i popił z kieliszka.
- Kiyoshi-sama, może powinieneś go wysłuchać? - Przechyliła głowę dziewczyna, sprawdzając igłę przyczepioną do paska przy kostce.
- Mógłbym, ale go nie rozumiem. Jestem bóstwem, ale nie mówię po histerycznemu. Przetłumaczysz?
- Nie. Isa-nii, mów wyraźnie i się uspokój. Oddech.- Kobieta wstała, dając dłonie na kark.
Chłopak pokiwał głową z rumieńcem zawstydzenia.
- Użyliście eliksiru z korzenia mandragory z liśćmi szałwii... tak?
- No tak. Dzięki temu możemy przenosić się do cudzego umysłu po wstrzyknięciu. - Kocur pokręcił ogonem na ton chłopaka.
" Czy on podważa moje kwalifikacje?! Oczywiście, że wiem czego się używa i w jakich dawkach! Mogę nie mieć kciuków, ale mózg mam! " - Fuknął ze złością.
- W księdze jest błąd. Trzeba użyć liści mandragory i korzeni szałwii.
" Nosz kurna... Otrułem ich. " - Wstał, nie dając po sobie znaków paniki i podbiegł do ciała Hinaty.
- I mówisz to po tym jak im wstrzyknęłam tego końską dawkę!?! - Ryknęła Aiwa, siadając obok chłopaka o czarnych włosach i uderzając go po policzkach - Obudź się! Obudź do cholery!
- To nic nie da... Muszą się wybudzić... Mam antidotum, ale... Nie wiemy czy zadziała. - Fioletowowłosy uklęknął obok dziedzica Uchihów i wstrzyknął mu zawartość strzykawki w ramię, to samo uczynił z Hinatą.
- Aiwa-neesan, Chie-sama chcę cię widzieć. Kiyoshi-sama, ja i reszta zostaniemy tutaj, aby zapewnić ci bezpieczeństwo.
Dziewczyna zniknęła w kłębach dymu, a chłopak został przy znerwicowanym kocie.
~~Teraźniejszość
Później dwójka z Konohy się obudziła, ale zaraz po zorientowaniu się w sytuacji... zemdlała. Zostali zabrani do Nekogakure, gdzie dostali opiekę medyczną. Teraz Bóstwa szukały rozwiązania na to, co się stało. Było to niezwykle ciężkie, szczególnie, że dwójka z nich nie chciała zdradzać swojej obecności człowiekowi spoza wioski. Ksenofobia była czymś normalnym dla ludzi z Neko.
Teraz Hinata leżała w ciele Sasuke i wpatrywała się w swoje za duże dłonie. Miała nadzieję, że gdy się obudzi to ten koszmar zniknie. Wciąż liczyła na pomoc od Kiyoshiego, ale mocne pieczenie na policzku ją powstrzymywało od wstania i poszukania swego kociego sensei.
Obróciła głowę w kierunku łóżka obok. Widziała tam swoje ciało, otwarte białe oczy wpatrzone w sufit były... zimne. Była pewna, że to on tam siedzi.
Oboje usiedli, jak trafieni przez piorun, gdy usłyszeli szmer szeptów.
- Nie, ja wejdę pierwsza. - Mówił kobiecy ton głosu.
- Ciszej, nie bo ja! - Odpowiadał męski.
Sasuke w ciele Hinaty zaczął wstawać, szukając po ciele jakiegokolwiek śladu broni.
- C-co robisz? - Wyjąkała Hyuga, a Sasuke skrzywił się, słysząc swój głos jąkający się. - N-nie dotykaj tak mojego ciała!
Rozmawiali prawie szeptem, ale Uchiha był pewien, że osoby zza drzwi ich usłyszeli.
- To twoje ręce, Hy-... - W tym momencie drzwi zostały otwarte i wpadli do nich, dosłownie, wpadli dwaj osobnicy. Chłopak i dziewczyna.
- Obudziliście się! - Krzyknęli, siadając.
- T-tak, my... - Hinata uśmiechnęła się łagodnie, a będąc w ciele Uchihy było to jeszcze bardziej dziwne.
Sasuke poczuł przypływ irytacji. " Co za chora akcja. To się nie dzieje. Ta dziewczyna... ona niszczy moje ciało! " - Spojrzał na nieznajomych, próbując aktywować swój limit krwi myślą, ale... nie mógł!
- Kiyoshi-sama się ucieszy! Czeka na waszą pobudkę wraz z Chie-sama i Azura-sama. - Chłopak miał prawie gwiazdki w oczach, które spotkały się z piorunami w oczach Uchihy.
Hinata zmarszczyła brwi, widząc zachowanie Sasuke. Hyuga podała rękę niebieskowłosej kobiecie i podnosząc ją. Zdziwiła się, jak lekka była, ale może to była jego siła?
- Czy jesteśmy w Nekogakure? - Przechyliła głowę w bok, a raczej przechyliło głowę ciało Sasuke.
- Yep! Witajcie! Jestem Aiwa Nyarien z klanu Chie, to jest mój młodszy brat, Isamu Ichigen z klanu Azura. Miło was powitać w Nekogakure.
~~ Konoha
Yasu leżała na plecach, patrząc w chmury, myślała o swojej przeszłości, o tej zapomnianej. Kim była? Skąd się wzięła? Czy miała rodzinę? Czy rodzina została zabita, pojmana, czy gdzieś żyją jeszcze?
Przysnęła pod cieniem drzewa, aby słońce jej nie spaliło. Delikatna skóra dotknięta albinizmem była jak przekleństwo w słoneczne lub zbyt mroźne dni. W snach była w obcym jej miejscu...
Bujne lasy, kwieciste łąki, rzeki z najczystszymi z wód - To wszystko było dla niej niczym raj. Nie wiele myśląc wbiegła na polanę i sturlała się z niej. Rozciągnęła z oddechem ulgi, rozkoszując się ciepłem trawy.
Przejeżdżała palcami po ciepłej powierzchni, gdy poczuła coś mokrego. Zabrała szybko rękę i popatrzyła w tamtym kierunku, siadając. Wtedy zobaczyła ciało ciemnowłosej kobiety, wykrzywione w bólu. Wykrwawiła się, miała setki ran na ciele i podarte ubranie, jakby ktoś ją rozszarpywał. Podskoczyła do dziewczyny, czując jak uciska ją w sercu.
- Zawsze będziemy przyjaciółkami, prawda? - Rozchyliły się wargi z których wydostał się ten skrzekliwy ton głosu. Jakby coś uciskało jej na tchawicy i nie mogła złapać oddechu, wypowiadając te słowa.
- Zawsze, ne? Yasu-chan... Nie ocaliłaś mnie, ne? "Będę cię chronić, Hinata-chan!" K-Ł-A-M-A-Ł-A-Ś! - Chwyciła ręce dziewczyny, wyszczerzając zęby w uśmiechu, nie miała jednego oka, ktoś jej je wydłubał. - Nie ocaliłaś mnie!!! - Jej krzyk przeszył polanę zamieniając ją w wyjałowiałe pustkowie.
- Hinata! Przepraszam! Hinata! - Płakała, próbując objąć przyjaciółkę, która kręciła głową.
- Ne... Yasu... Zginęłam przez ciebie... - Martwa kobieta zaczęła się rozpadać, zamieniać w pył na oczach albinoski.
Białowłosa próbowała ją chwycić, ale na nic! Nie mogła. Popatrzyła w przód i wtedy zobaczyła... zwłoki, rozsiane po polanie. Wstała, rozglądając się. Piękna polana była niemal brązowa. W oddali ujrzała samotne drzewo, na którym wisiał człowiek... Zaczęła się trząść, odwracając wzrok i krzyczeć...
Przyłożyła dłoń do swojego spoconego czoła. Piekące łzy znów groziły upadkiem po bladych policzkach. Ukrywała twarz w dłoniach, czując jednocześnie ich drżenie.
- To był sen... To tylko sen... Sen... - Powtarzała sobie, kołysząc głową, jakby to miało ją utwierdzić w tym.
Dla pewności rozejrzała się po polanie, na której była, szukała wzrokiem jakichkolwiek zwłok, ale jedyne co dostrzegła to ciemną postać stojącą przy drzewie, która wolnym krokiem zbliżała się do niej. Chwyciła z kabury kunai i ruszyła na "wroga". " To ON chce zabić Hinatę! Muszę ją ochronić! " - Ze strachu człowiek robi różne głupoty, prawda? Oto i jedna z nich.
Gdy już miała poderżnąć mu gardło, ten zniknął z jej pola widzenia, podhaczył jej nogi i jednym sprawnym ruchem położył na trawie. Zamierzała wstać, ale silne dłonie przytrzymały jej nadgarstki tak mocno, że musiała wypuścić broń. Wiła się pod siłą swojego przeciwnika, aby wydostać się z więzi.
- Yasu, uspokój się! - Warknął męski ton głosu.
Wtedy młoda dziewczyna popatrzyła w ciemne oko mężczyzny nad nią. Jounin nad nią był nikim innym, jak Kakashim Hatake we własnej osobie. Musiał iść na trening lub szukać spokojnego miejsca, aby poczytać, druga z opcji wydawała się bardziej prawdopodobna.
Przestała na moment się poruszać, a nawet oddychać. Siwowłosy odsunął się od niej, wiedząc, że narusza jej przestrzeń osobistą.
- Co się stało? - Znał jej zachowanie na tyle, aby wiedzieć, że obwinianie jej w tym stanie nie pomoże nikomu.
- J-ja... - Złapała oddech, przysuwając kolana do klatki piersiowej i owijając je rękoma popatrzyła na swoje palce u stóp, które było widać przez jej buty ninja. - Boję się.
- Czego? - Zajął miejsce przed nią.
Czuł się w obowiązku zadbania o nią. Pod nieobecność Hinaty była nieco znerwicowana, on sam o tym wiedział, jak prawie każdy jounin. Środków ostrożności nigdy nie było za mało, nie w Konoha. Białowłosa uporczywie milczała, nie odrywając wzroku od swoich palców.
" Czasami jest wulkanem energii, a czasami taką cichą myszką, że trudno poznać, że to jedna i ta sama osoba. " - Przeszło mu przez myśl, gdy położył dłonie na jej ramionach, zwracając przy tym jej uwagę. Chciał, aby na niego popatrzyła.
- Czego? Tych wilków? Już ich nie ma. Rozumiesz? Nie ma.
Dziewczyna pokręciła głową, a łzy znów jej spłynęły po policzkach.
- Były... były podobne do tych, co mnie gonią... goniły... ale nadal gonią, Kakashi... - Popatrzyła w mu oczy, a raczej to nie zakryte po raz pierwszy.
Drgnął z kilku powodów. Między innymi dlatego, że po raz pierwszy nie dopowiedziała "-sensei", jak miała w zwyczaju.
- Przypomniałaś coś sobie? - Skupił się na ważniejszych sprawach.
- Nie... Ale ten wilk... z wtedy... on-on mnie znał... tak myślę...
- Chodźmy do Hokage. - Zaczął wstawać.
- Nie! - Wyrwała się i wycofała.
- Yasu...! - Chciał chwycić ją za rękę, ale na widok jej sarnich oczu powstrzymał się.
Przypomniała mu zwierzę zapędzone w kozi róg przez drapieżnika. " W tym wypadku ja nim jestem? Świetnie. " - Pomyślał sarkastycznie, klęcząc przed nią. Patrzyła na niego ostrożnie, drgając z powodu nerwów.
- A może odprowadzę cię do domu, hm? Albo pójdziemy na herbatę, co ty na to...? - Musi teraz odzyskać jej zaufanie.
- D-dobrze... Herbata...
" Małe kroczki... Kto by pomyślał, że dziewczyna zdolna oderwać mięso od kości człowieka jest w stanie być tak delikatną istotą... Uro-... Przestań. " - Upomniał siebie w myślach, podając jej dłoń, ale jej nie przyjęła. Zamiast tego wstała sama i skierowali się do herbaciarni...
~~Nekogakure
- Gdzie ten cholerny sierściuch? - Warknął Uchiha w ciele Hyugi, odpinając bluzę.
- Aa! Zapnij się! - Hinata podskoczyła do niego, łapiąc za bluzę i próbując ją połączyć, jednocześnie odwracając wzrok.
- Żartujesz?! Tu jest jak w piekle! Gorąco jak chu...
- Nie! Nie klnij! To moje ciało i...!
- To oddaj mi moje!
- Chciałabym!
Ich krótką wymianę zdań przerwał moment, w którym usłyszeli cichy chichot z ust niebieskowłosej. Aiwę bawiła ta sytuacja, choć nie powinna, ale idąc przez całą wioskę, mijając dziwiących się członków klanu. Nie codziennym widokiem było ujrzenie tak dziwnej pary. Białe oczy nie były powszechnie znane tu, a wachlarz wyhaftowany na plecach ubioru Sasuke sprawiał, że spotykali się z niechętnymi spojrzeniami i zaniepokojonymi szeptami.
- Co cię bawi? - Burknął Uchiha, krzyżując ramiona na piersi.
- Aktualnie? Wy. Właźcie do tego domu. Azura-sama i Chie-sama was oczekują. - Aiwa wzruszyła ramionami, wchodząc pierwsza.
- Aiwa-san, z całym szacunkiem, ale tu nie ma nic śmiesznego! - Hyuga niemal pisnęła.
Straciła całą pewność siebie, będąc w ciele Sasuke, bała się, że już z niego nie wyjdzie! " Jak ja to wyjaśnię ojcu?! Umowa to jedno, ale bycie w nim?! " - Jednego była pewna, gdy Hiashi zobaczy ją w ciele Uchihy wścieknie się.
Nyarien i Ichigen odprowadzili dwójkę shinobi z Konohy do głównego domu klanów, oazy, gdzie zazwyczaj odbywają się narady klanów... Na przykład wcześniejsze dotyczące właśnie pewnej obietnicy.
Bóstwa zorientowały się, co do ich zamiarów w porę i wskoczyły za ciemną kotarę, aby ich kocia tożsamość nie została odkryta! Weszli do pokoju, gdzie byli ukryci.
Isamu uklęknął przed kotarą, trzymając zaciśniętą pięść przed sobą. Aiwa po prostu stała oparta o kamienną ścianę budynku. Hinata i Sasuke stali obok siebie w drzwiach.
- Chie-sama, Azura-sama, Kiyoshi-sama... Hyuga-san i Uchiha-san przybyli, jak prosiliście.
- Zaiste to wspaniałe wieści! - Usłyszano męski ton głosu, na który Hinacie drgnęła brew ze złości.
Uchiha na jej szczęście tego nie usłyszał zbyt zajęty własną złością!
- WSPANIAŁE?! Jestem w ciele płaksy! - Warknął, podchodząc bliżej, ale został zatrzymany przez... własne ciało.
Hinata, a raczej Sasuke... (to są minusy pisania zamian!dop.aut.) Jeszcze raz. Ciało Sasuke stanęło przed nim i patrzyło pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Uchiha w ciele Hyugi poczuł się całkiem nieswojo.
- Chie-sama, czy możesz im pomóc? - Głos niebieskowłosej rozległ się w pokoju.
Cisza była odpowiedzią. Wydawało się, że trwa wiecznie.
- Nie znam antidotum na zamianę dusz. W całym moim życiu nie wydarzyło się nic podobnego. Musi-...
- A to dziwne, bo jesteś starsza od węgla. - Głośne trzask i łamane drewno było niedopowiedzeniem, a plask uderzenia dłoni o czoło przyszło zaraz za tym. Isamu czuł, że jego mistrz i mistrz Hinaty nie wyjdą z tego żywi.
- Jak mówiłam, zanim pewien kretyn mi przerwał. Musimy być bardzo ostrożni. Nie chcemy was skrzywdzić, ale myślę, że oboje musicie przez jakiś czas pobyć w takich...
- Chyba sobie żartujesz!?! Mam być w ciele Hyugii?!
- Aaa! Jak długo?!
- Pomijając wszystko inne jesteśmy bezbronni w tych ciałach!
I tak zaczęła się wielka kłótnia. Dwaj dziedzice byli wzburzeni brakiem pomocy, informacji i czegokolwiek użytecznego.
Taka tam niespodzianka. Ostrzegam o błędach z powodu pisania na telefonie! Publikuje teraz, bo jest w sumie późno, a mi się nudzi~
Druga sprawa, jakby ktoś zauważył. Zmieniłam wybranka Chie na wybrankę. Fabularnie mi to bardziej pasowało ^^"
Parę słów. Aiwa i Isamu pojawią się tylko tu jako mieszkańcy Nekogakure, niestety nie przewidziałam dla nich większej roli może z czasem coś mi wpadnie do głowy, ale na to trzeba czasu! :D
Co jeszcze? Co do wieku Yasu... myślałam, aby dać ją nie wiele starszą od Hinaty, jakoś tak... hm... z trzema latami może czterema różnicy ;)
Shan Blood całuje i tuli ciepło spod ciepłej kołderki! Gorączka jest zaiste mym wrogiem, a herbata nałogiem!
cudowny rozdział i taki śmieszny czekam na następne również tak ciekawe i wciągające jak dotychczas
OdpowiedzUsuńShan: Wstawię nowy rozdział po 12.01
OdpowiedzUsuńShan 5 godzin później:*wstawia nowy rozdział*
Ja: ^ ^
0.0
o
SERIO?!
Jak napisałaś o specjalnej niespodziance dla mnie myślałam o jakimś specialu wyjaśniającym scenę buzi buzi. Naprawdę,nowy rozdział tak szybko? LOL! Nawet nie wiem co więcej napisać...
Życzę zdrówka :P
PS. Zrobiłam zdziwionego Pikachu, ale zniknęły mi spacje :(
UsuńObwiniam za to moją wenę ^^"
UsuńBo jak się skończy to cóż... Powiedzmy, że ta przerwa długa to mój brak weny ^^"
Emotki właśnie średnio działają na bloggerze ;-;
Usuń