29 listopada 2018

Rozdział 10: Pisma

Pisma

  Postawny dowódca siedział w swoim biurze, popijając herbatę. Szczerze nienawidził Uchihy za to, co zrobił i liczył, że Hokage skaże go na śmierć.
 - Po co tu ten zdrajca? Bachor. - Warczał, nalewając do filiżanki ciepły płyn.
  Wielkie było jego zaskoczenie, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie... ale nikt się nie pojawił. Chwycił za kunai, wyczuwając dziwny chłód. Mrożący krew w żyłach strach ogarnął go nagle. Coś przygwoździło go do ściany, nie mógł się poruszyć!
 - Nyan~
  Zamrugał w szoku, widząc białego kocura, który siedział na jego biurku. Wpatrywał się w niego z zaciekawieniem.
 - Weź go, Seishin-kunyan. - Miauknął kociak.
 - Rozkaz.
  Ton, przez który dowódca przesłuchań zaczął się trząść. Zaciskał swoje dłonie, próbując zlokalizować głos, odbijający się echem po pomieszczeniu. Nie potrafił go dostrzec.
  Shirou trzymał go swoją duchową dłonią. Nie podobało mu się to, ale wiedział, że jedynym sposobem, aby zacząć żyć było opętanie. Musiał opętać dowódcę, który sprawiał problemy. Ten człowiek był niebezpieczny i sprzeczny z planami Kiyoshiego, mógł zagrozić Hinacie. Od jego słów też zależało, czy Uchiha przeżyje. Słowem? Nie miał wyboru.

 Gdy Hinata odeszła z ojcem, Seishin został przywołany przez Kiyoshiego. Wyczuwał niepokój kociego przywódcy, ale postanowił czekać na jego słowa.
 Siedzieli w ogrodach, gdzie nikt nie miał prawa bytu poza głową klanu. Było to święte miejsce, azyl dla ojca Hinaty. Czasem pozwalał starszej córce przebywać tu z powodu głębokiej więzi tego miejsca ze światem duchów. Miejsce w jakim się znajdowali było spokojne, jakby odłączone od zła tego świata kopułą czasu. Była to mała wysepka w ogródku, na której stała malutka altanka porośnięta białymi różami, ulubionymi kwiatami żony Hiashiego. Hiashi nie ożenił się ponownie po śmierci Hikari. Po prostu nie potrafił kogoś pokochać drugi raz. Ojciec dziewcząt stał się lepszym ojcem z czasem.
  Kocur trzymał w łapce spodeczek z przeźroczystym alkoholem, ale nie miał umoczonej w nim mordki, jak zazwyczaj.
 - Wezwałem cię tu z ważnego powodu. - Zaczął, patrząc przenikliwie w ducha.
  Duch zerknął na niego znad motyla, który przysiadał na płatku róży.
 - Hinata-chan jest w tarapatach, jak pewnie wiesz, nyan!
 - Tak, obiło mi się o uszy. Podobno dostała w pakiecie narzeczonego.
 - Oj tak, tak. Nie byle jakiego. Największego zdrajce Konohy! - Tu zanurzył język we spodeczku - Jednakże... Wiem z pewnych źródeł, że może jej grozić niebezpieczeństwo. Nie ze strony Uchihy, on chce dziedzica. Sama Hinacia nie wie jak z tego wybrnąć. Musisz jej pomóc. Jednak w obecnej sytuacji będzie to dla ciebie zbyt ciężkie. Ochrona jej wymaga ciała, którego ci brak.
 - Co mam robić? Chcę ją chronić, ale obawiam się, że to niemożliwe.
 - Istnieje pewne wyjście. Musisz posiąść ciało. Oczywiście to krótkotrwałe. Dwie dusze w jednym ciele nigdy nie są dobrym pomysłem, ale...
 - Co mam robić, Kiyoshi-sama?
  Shirou nigdy nie był zapalony na punkcie powrotu do życia. Cieszył się będąc duchem, ale tęsknił za dotykiem metalu, pocałowaniem ust kobiet czy też zwykłym jedzeniem. Duchy nie potrzebują pożywienia. To pusta egzystencja i nuda! 
  Musi obronić Hinatę, zdobyć potrzebne informacje i ocalić jej przyszłego niedoszłego.

  Wejście w ciało Arate było proste. Było to jednak nie przyjemne. Musi zachowywać się, tak jak on, ale jednocześnie ocalić Sasuke od stryczka. Nie może jednocześnie dać się zawładnąć życiem i wspomnieniami mężczyzny. Musi...
 - Boże, jakiś ty brzydki! - Popatrzył na swoją twarz usianą bliznami, nierówno ścięte włosy i brak oka.
  Krytycznie patrzył na swoje ciało. Był dobrze zbudowany, ale strasznie wielki! "Jak on w ogóle może się szybko poruszać?!" - Gdyby Seishin miał ogon zacząłby nim poruszać w złości!
 - Nie czas na to, Shirou. Odzyskałeś ciało, więc teraz musisz dostać jeszcze parę informacji. Co oni wiedzą o Hinacie i Yasu. To ważne, nyan! - Upomniał go kocur, zeskakując ze stołu i wychodząc.
  Mężczyzna zaczął przeszukiwać szafki, wywalając z nich wszelkie dokumenty. Żałował, że nie ma żadnych krakersów do przegryzienia.
  Siedział wygodnie w krześle, opierając nogi o biurko i czytając informacje o Uchiha Sasuke.
 " Brak chęci do współpracy. Blablabla... Oczywisty sprzymierzeniec Orochimaru. Blablabla... Niezdolny do jakiejkolwiek egzystencji. Z takim pisemkiem to go nie przyjmą nawet na sprzedawcę kapusty. Chyba czas co nie co dodać od siebie." - Czytał pismo, a po skończeniu spalił je w dłoni. Wyciągnął czystą kartkę z szuflady i zaczął pisać.
  " Uchiha Sasuke. Teraz będziesz pełnoprawnym obywatelem Konohy. Dobra robota, Shirou-chan! Hinata się ucieszy! " - Hinata wcale się nie ucieszy.
  Przywołał ninja klikając dziwny guziczek, aby ten dał karteczkę Tsunade.
  Sam zainteresował się, co kapitan ANBU ma ma Hinatę. Oddał sie lekturze...

~~

  Sasuke został wprowadzony do gabinetu Tsunade około popołudnia, gdy udało się już uspokoić ojca Hinaty.
 - Moja córka jest nieletnia, on jest nieletni! - Krzyczała sfrustrowana głowa klanu Hyuga. - Nie zgadzam się! On ją zabije zaraz po tym jak urodzi mu bękarta!
 - Dlatego tu jesteśmy. Aby rozmawiać. - Hokage uniosła dłoń, chcąc uciszyć ojca dziewczyny, skinęła także na młodzież, aby zajęła miejsca przed nimi.
 " Jakbym nie miała więcej problemów! " - Burknęła do siebie w myślach, patrząc na grupkę. Hinata, Sasuke, Hiashi i Kakashi. Ten ostatni miał rękę w gipsie i mogła się domyślać z jakiego powodu.
  Uchiha czuł, że te "negocjacje" nie przyniosą mu żadnego zysku.
 - Twoja córka zgodziła się, starcze. Uszanuj jej decyzje. - Nie miał zamiaru pokazywać jej ojcu szacunku.
 - "Starcze"?! Osz ty...
 - Spokój! - Hokage, uderzyła pięścią w stół. - Eh. Ludzie. Jesteśmy tu, aby rozwiązać problemy, nie tworzyć kolejne.
 - A co z lojalnością do Konohy? Nie możesz mu oddać... ja mu nie oddam mojej córki! To zdrajca!
  Kłótnie. Kłótnie. Kłótnie! To było to, co rozgrywało się w gabinecie. Trwały już dosc długo. Minęły prawie dwie godziny, a Hiashi nie wyrażał aprobaty, jak zresztą każdy się spodziewał. Uważał Sasuke za niegodnego jej córki i miał rację.
 - Dosyć, synu! - Do pomieszczenia weszła najmniej spodziewana osoba. Posiwiała, pomarszczona staruszka z żelaznym spojrzeniem bladych oczu.
  Staruszka była ubrana w białe długie kimono, podpierała swoją słabowitą postać o lasce. Zakasłała słabo w dłoń.
 - Babciu! Nie powinnaś wstawać z łóżka! - Hinata podskoczyła jednym susem do starszej kobiety i podtrzymała jej bok. - Hokage-sama, czy mogę odprowadzić babcie do D-...!
  Pac! Uderzenie laski w głowę przetrwało wypowiedź Hyugii. Hinata przyłożyła chłodne dłonie do niewielkiego siniaka, tworzącego się na jej głowie.
 - Cisza dziecko! - Starsza kobieta podeszła bliżej Uchihy i uniosła jego podbródek za pomocą drewnianego narzędzia zbrodni.
  Uchiha odtrącił narzędzie przebijając starą kobietę zirytowanym spojrzeniem. Nie znał tej kobiety i wcale nie chciał jej poznawać. Kolejna Hyuga z za wysokim ego. Hirako Hyuga była matką Hiashiego, Hizashiego i ciotki Hinaty, która przebywała poza wioską. Staruszka była wykreślona z księgi ninja z powodu choroby dłoni, która ją dotknęła. Siwowłosa była kiedyś zdolną i potężną członkinią głównej gałęzi klanu Hyuga, jednak schorzenie, które ją dopadło przekreśliło jej szansę na bycie kunoichi i głowa klanu. Stała się żoną i matką, nieco zgorzkniałą staruchą, która nie potrafiła patrzeć łagodnym spojrzeniem na pozostałych członków rodziny.
  Klan Hyuga ukrywał ściśle jakiekolwiek badania medyczne, nie chcąc się osłabić wiadomością o chorobach. Mieli prywatnych medyków, aby nie doszło do skandalu.
 - Pani Hirako... Czy jest jakiś powód Pani przyjścia...? - Hokage mimo wszystko lubiła obecność Hirako z powodu pewnej rzeczy.
  Sake, które robiła starucha było jej ulubionym i chętnie je piła wieczorami. Oczywiście nigdy nie pozwoliła sobie na faworyzacje starszej kobiety względem innych. Hirako była wyniosła, dumna i sprytna. We wszystkim potrafiła dostrzec zysk, a w tym momencie widziała go w przyszłym mężu swojej starszej wnuczki.
 - Powodów jest wiele, ale odpowiedzi mniej. - Odparła tajemniczo.
 - Mamo. Powinnaś zostać w domu. Ta sprawa nie dotyczy ciebie i twoich bzdurnych... - I kolejne uderzenie. Potraktowała to jak dziecko które się sprzeciwia.
  Uchiha uśmiechnął się kpiąco w duchu.
 - Z szacunkiem do matki, wstrętny bachorze!
  Jeśli ktoś potrafił sprzeciwić się głowie klanu była to dawna głowa klanu, a nawet Hiashi nie miał dość siły psychicznej aby sprzeciwić się własnej matce. Babcia Hyugii była sprzymierzeńcem, którego Sasuke potrzebował, choć on sam tak nie uważał. Powody dla których Hirako postanowiła działać pozostają niejasnymi dla osób w pomieszczeniu.
  Kakashi podszedł do kobiety, chcąc ją wyprowadzić, ale groźna trzymana laska w dłoni go powstrzymywała skutecznie.
 - Pani Hyuga, kto Panią wpuścił? - Hokage próbowała sobie przypomnieć który z idiotów stoi na straży drzwi dzisiaj.
 - To nieistotne, Hokage-sama. Jestem tu w imieniu starszyzny wioski i starszych klanu Hyuga.
  Hiashi zmróżył oczy w złości. Nikt poza nim i Hinatą nie powinien o tym wiedzieć. Musi znaleźć sposób, aby jego córka wyszła z tego z twarzą, a jego matka i jej postanowienia nie wchodziły w to dziwne obliczenie - Sasuke plus Hinata nigdy nie będzie miało prawa bytu, jeśli o jego zdanie chodzi. Bez poparcia ojca Hinaty Sasuke nic nie zdziała.
 Hokage sposępniała skiwając starszej miejsce Hinaty, która stanęła przy swojej babci. Już wiedziała, że to spotkanie będzie jeszcze gorsze i jedna butelka sake nic nie zdziała.
 - Więc... Jaki masz pomysł? Chce znać twoje zdanie na ten temat. - Blondynka oparła łokcie na biurku, spotykając się z karcącym spojrzeniem babci Hyuga, od razu je zabrała.
 - Pomówmy najpierw o korzyściach jakie to przyniesie. Kekkei Genkai. Odzyskanie wspaniałego klanu Uchiha. Nowa generacja... Prosty sierpowy w nos starego węża.
  Nikt nie mógł nic poradzić. Stara zołza - To było przezwisko jakie młodsze pokolenie Hyugów nadało jej i mieli ku temu powody. Starucha była mieszanką najgorszych cech starszego człowieka! Uparta jak osioł, nadąsana, niezadowolona, surowa! Jednakże... Była ukochaną babcią Hinaty. Po śmierci matki zajmowała się granatowowłosą i jej młodszą siostrą, wspierając swego syna. Miała też zasługi, znała się osobiście z ważniejszymi daimyo i panami ziemskimi. Jej wpływy znacznie zasilały banki Konohy. Hirako Hyuga była wpływowa i niebezpieczna, mimo podeszłego wieku.
 - Ten układ, który zawiązał Sasuke z Hinatą miał kiedyś miejsce. - Hiashi drgnął, a czarnooki zmróżył oczy i utkwił je w ojcu dziewczyny. - Na mocy starego traktatu pokojowego między klanami Hyuga i Uchiha miał nastąpić ożenek Hinaty i Sasuke.
  Dwoje młodych spojrzało na siebie nawzajem. Zaangażowane małżeństwo nie było niczym dziwnym. Czasem jeszcze przed narodzinami klany podpisują umowy o małżeństwie. To czysty zysk i gwarancja pokoju między nimi.
 - Zwój został unieważniony przez wszystkich, którzy go podpisali po masakrze Uchiha. Matko. Nie przywołuj duchów zza grobu! - Hiashi zacisnął dłonie w pięści.
 - Ale co na to same duchy, hm? Klan Hyuga go unieważnił, ale dokument jeszcze istnieje. Póki ktoś z klanu Uchiha go nie podpisze będzie miał swoją ważność.
 - Nie będę nic podpisywał. Hyuga I ja mamy swój układ. Nie zależy mi na jej zgodzie. Wzięcie ślubu to czysta formalność i ugoda z mojej strony. - Odezwał się dotychczas milczący Sasuke.
  Dla niego była to błazenada i żart. Miał dość tej szopki. Chce jedynie to co mu się należy, a należy mu oczywiście Hinata.
 - Uchiha-san, nie przerywaj. Tu chodzi o...
 - Twoją ucieczkę? Zamierzasz nie dotrzymać słowa, Hyuga?
 - Zawsze go dotrzymuje! - Oburzyła się młoda kobieta.
 - Teraz chcesz uciec więc nie. Nie zawsze.
  Kakashi zaklął szpetnie pod nosem, znał swego ucznia i wiedział że ma wbrew wszystkiemu krótką cierpliwość. Hokage wzniosła oczy ku sufitowi, myśląc o tym jak ma zadziałać aby wszystkie strony były szczęśliwe. To spór między klanowy, pomimo ze klan Uchiha liczy teraz dwie osoby.
 - Hirako-sama, na jaki okres czasu został wyznaczony ich ślub? - Kakashi szukał rozwiązań, podobnie jak Hokage.
 - Mają mieć po conajmniej 21 lat. Muszą być pełnoletni i dojrzali mentalnie i płciowo.
  I tu mogło być rozwiązanie, jeśli Sasuke na to przysta cała ta farsa się zakończy!
 - To wbrew naszej umowie. - Warknął Sasuke do Hinaty.
 - Uchiha-san... Roz-rozkazuje Ci zastosować się do paktu. - Hinata popatrzyła na niego.
  Ta mała manipulacyjna... Ona śmie mu rozkazywać?! Jemu?! Sasuke Uchiha, który mógłby ją położyć w trzech ruchach?!
 - Słuchaj, Hyuga...
 - Chcesz uciec?
 - Co? - Zacisnął szczęki mocno. - Ja nigdy nie uciekam, Hyuga.
 - Wydałam Ci rozkaz. Nie chcesz go wypełnić... Więc chcesz. Wedle umowy masz wykonywać moje rozkazy. Więc go wykonaj. W wieku 21 lat, zimą zostanę twoją żoną. Dam Ci dziedzica po ślubie i odbudujemy dwa klany. - Ciekawe zjawisko. Gdy Hinacie na czymś mocno zależy przestaje się jąkać.
 - Dwa? - Zapytał, patrząc w jej blade oczy.
  Hiashi wstrzymał oddech. Nie chciał tego usłyszeć. Tsunade poczuła wewnątrz siebie dziwny chłód. Hirako uśmiechała się triumfalnie.
 " Jaki klan może chcieć odbudować dziedziczka Hyugów?" - To go zaciekawiło. Nigdy nie słyszał o czymś takim. Hyuga która nie była czystej krwi? Interesujące.
 - Tak. Klan Uchiha i plan Kiyoshi.
  Po wypowiedzeniu tych słów przez córkę Hyuga Hiashi... Oniemiał. Był na granicy omdlenia. Jego córka chce przywrócić klan, który nigdy nie powinien powstać! Którego moc nie powinna być dana człowiekowi. Szanował Kiyoshiego, szanował swoją żonę, ponad wszystko szanował tradycje. Ale Kiyoshi... Kiyoshi byli przerażającą rodziną, która swoją moc zawdzięcza królowi duchów. Shinigami Kiyoshiemu dla którego życie ludzkie jest jak gra w shogi. Ci, którzy otrzymują jego moc mają samotne życie pełne strachu i śmierci... Mimo to to był dar.
 - Klan Kiyoshi...? - Babka dziewczyny popatrzyła na wnuczkę, oczekując wyjaśnień.
  Nie dostała ich, bo do pomieszczenia przez okno wskoczył zamaskowany ninja. Z oddziałów przesłuchań. Trzymał w dłoni zawiniety w rulonik papier z pieczęcią.
  Hokage wzięła go, usunęła pieczęć i przeczytała zawartość listu. Skierowała wzrok na Sasuke.
 - Uchiha. Wracasz do Konohy? - Pytanie było twarde. Wymagające natychmiastowej odpowiedzi.
 - Tak.
 - Będziesz jej wierny?
 - Tak. - Zacisnął dłonie na kolanach.
 - Będziesz służył Konoha i chronił mieszkańców?
  Tu spojrzał najpierw w oczekujące oczy Hinaty. Musi na nią czekać lata zanim dostanie dziedzica, a nie może porzucić zemsty ot tak aby układać sobie życie. Jednak coś w jej miękkich oczach sprawiało że przez moment zapragnął zapomnieć.
 - Tylko na jej rozkaz. - Odwrócił wzrok, patrząc na ścianę.
 - To mi wystarcza. Oficjalnie więc wracasz do Konoha. Jesteś ninja Konohy i jej obywatelem. Witaj w Wiosce Liścia.
  I tak oto... Sasuke wrócił do Konohy. Nie zapomniał jednak o Orochimaru, który pewnego dnia przybędzie po niego, chcąc go znowu pojmać. Teraz nie był pewny czy znów za nim pójdzie. Tu na niego czeka szansa na odbudowe, a tam zemsta. To było jak taniec na linie puszczonej przez przepaść. Przechylasz się w jedną stronę lub drugą, a i tak upadasz.
 - Państwo Hyuga, myślę, że to wszystko. Hinato, dzisiaj wieczorem jak zawsze. Sasuke Ty zostajesz.
  Uchiha wiedział, że czeka na niego jeszcze parę istotnych kwestii, jak zakwaterowanie i pieczęć wiążąca czakrę. Przewidział to drugie od razu jak tylko zgodził się na układ z Hyuga. Zastanawiało to czego moze sobie życzyć Hokage od Hinaty w wieczornych porach.
 - Hai, Hokage-sama. Dziękuję, że mam pomogłaś. - Skłoniła się dziewczyna.
 - Do widzenia, Hokage-sama. - Ojciec i babka dziewczyny wypowiedzieli równocześnie, skłaniając się z szacunkiem.
  Kakashi zajął miejsce obok Sasuke, dając znać ze nie ma zamiaru wychodzić.

Dzisiaj bez obrazków z powodu siedzenia w pracy :( jutro pojawi się najpewniej kolejny rozdział ;) ewentualnie dzisiaj wieczorem wszystko zależy od tego jak bardzo będę się nudziła! ^^" 

27 listopada 2018

Rozdział 9: Wioska Liścia

Wioska Liścia

  Powrót Uchihy przyniósł do wioski obawy i strach przed atakiem Orochimaru, pomimo, że gdy przybyli była noc. Hokage liścia nakazała przesłuchać nastolatka przez kapitana ANBU, Arate. Sama także była obecna przy przesłuchaniach, mimo że wielu wyrażało mu temu sprzeciw.
  Ciemna sala, w której się znajdował była skromnie urządzona. Dwa krzesła, stół odgradzający go od kapitana w białej masce. Ściany pomalowane na szary odcień, gdzie nie gdzie popękane. Pokój nie był duży, prawie klitka. Sasuke mógł wyczuć czakrę Hokage za ścianą, wyczuwał u niej wściekłość z powodu nieustającego pulsowania. Oczywiście, że nie była przed nim, nie mogła być osobiście przy przesłuchaniach nie tylko z powodu niebezpieczeństwa z jego strony. Sama bała się, że go zabije.

 Drużyna wróciła z misji w radosnych nastrojach. Yasu rozmawiała z Naruto o ramen, na które zabiorą Sasuke, kiedy Sakura próbowała skłonić dawnego członka drużyny do rozmowy. Kakashi obserwował ucznia z powątpiewaniem, a młoda Hyuga była cicha i zamyślona.
  Dotarli do wioski dużo wcześniej niż przypuszczali. Była noc, więc mało kto był na uliczkach wioski, ale ci co byli szeptali o młodym czarnookim.
 - Hinato, jak Ci się udało przekonać go do powrotu? - Nie odpowiedziała na pytanie Hatake, bojąc się reakcji.
  Odwróciła wzrok jedynie. Siwo włosy pokręcił głową, chciał wiedzieć, co zaszło między nimi. Potrafił to dostrzec, że coś było nie tak. Jednak wiedział, że się dowie. Jak nie od niej, to od Hokage. Był uparty, tym razem wiedział, że nie może ot tak tego zatajać.


Znalezione obrazy dla zapytania tsunade tired
  Naruto, Sakura i Yasu nie pytali. Głośne trio było po prostu w wesołych nastrojach z powodu obecności Sasuke. Uzumaki i Haruno, że odzyskali przyjaciela, a Yasu że poznała kogoś nowego.
  Stanęli przed zaspaną Tsunade, która prawie zasypiała na biurku, dopiero na ich widok się rozbudziła. Przetarła oczy z niedowierzaniem, widząc spadkobiercę rodu Uchiha.
 - Wróciłeś do łask, Uchiha? - Przetarła oczy, próbując być poważną w tej sytuacji.
  Zaraz miało się zacząć osobiste piekło.
 - Wrócił z nami! Uratował Hinatę-chan, musisz go przyjąć z powrotem! - Zaczął z dumą Naruto, będąc pewnym, że ta wersja jest prawdziwa.
  Piąta popatrzyła na dziewczynę z klanu Hyuga, później na Uchihę. Machnęła ręką na drużynę. 


Podobny obraz

 - Sakura, Naruto, Yasu. Idźcie do domu. Kakashi, ty też. Jutro zdasz mi raport. - Nie poruszyli się, strzeliła palcami, czując pulsującą żyłkę na czole. - WYNOCHA!
  Pomasowała skronie, czując narastającą migrenę. 
 - Ale babciu! Sasuke...
 - Idziemy, Naruto. Hokage-sama musi porozmawiać z Sasuke. - Sakura siłą wypchnęła blondyna.
  Yasu wzruszyła ramionami i zniknęła, puszczając perskie oczko Hinacie, jakby to miało ją jakoś wesprzeć.
 - Kakashi, ogłuchłeś?
 - Nie, mam dobry słuch.
 - Nie wydaje mi się. Zaraz cię zbadam, jeśli chcesz. Pięściami! - Złotooka zaczęła wstawać.
 - Ależ po co ta agresja!? Chcę jedynie wiedzieć co z moim uczniem.



 - Sama chcę to ustalić. Wyjdź. Stąd. Powiem ci, jak będziesz potrzebny. - Trzask kości rozniósł się po pomieszczeniu, gdy tylko zacisnęła pięści.
  Hatake popatrzył na swego ucznia, później na młodą Hyugę. Sasuke nie wydawał się szczególnie poruszony czymkolwiek, a dziewczyna nerwowo skubała malinowe usta.
 - W porządku. - Wydawało się, że się poddał. Wyszedł z biura Hokage, aby tylko podsłuchiwać pod oknem.
  Ukrył swoją czakrę, aby nikt go nie wyczuł, co mogłoby się równać bólem głowy i szpitalem, spowodowanym prawym sierpowym od czcigodnej piątej.
  Hokage zamknęła drzwi, za siwowłosym, oparła się o biurko i patrzyła wyczekująco na młodzież.
 - Zadam ci jedno pytanie, Uchiha. Co cię skłoniło do powrotu?
  Uchiha natomiast uśmiechnął się złośliwie, wskazał kciukiem na dziewczynę, stojącą obok niego i odparł krótko.
 - Moja przyszła żona.
  Tsunade zamurowało, Hinata prawie zemdlała, Sasuke nadal miał kpiący uśmieszek, godny samego diabła, a Kakashi stracił przyczepność do parapetu i spadł. 
  Uchiha był cholernie dumny z tego, że tak łatwo dało się wyprowadzić z równowagi Tsunade i dziewczynę.

  Blondynka obawiała się, że go utłucze za to, do czego nakłonił dziewczynę. Miała ochotę to zrobić, ale wiedziała, że Sasuke ma informacje o Orochimaru... Ponadto jedna część jej przyznała, że przywrócenie klanu Uchiha nie było niczym złym. Ale w taki sposób?
 - Co wiesz o Orochimaru? - Nawet przez maskę Sasuke domyślał się, że mężczyzna go nienawidzi.
 Nie mógł go winić, skierował wzrok na ścianę, za którą stała piąta. Był zdrajcą wioski, który na liście swoich grzechów niedługo będzie miał zabranie księżniczki Hyugów. Przecież to umowa między nimi. Gdyby chciał mógł by ją zabrać i zmusić do czego chce! To Jego dobra wola, że postanowił zrobić inaczej.
 - To psychopata. Co więcej mam powiedzieć?
  Sasuke wiedział, że Orochimaru się wścieknie, ale go to nie obchodziło. Liczyła się dla niego moc, którą sannin mu dał. Otrzymał ją, a to, że wąż wysłał go po te dziwne stworzenia wystarczyło, aby zaufanie Uchihy zostało nadszarpnięte. Wąż traktował to jak chłopca na posyłki, a od tego nie jest. Od takich spraw niech się wysługuje Kabuto lub Karin, ma to gdzieś.
 - Na przykład po co tu przychodzisz? Czego chce Orochimaru od Konohy?! - Kapitan tracił zimną krew, co nawet bawiło Sasuke.


  W mniejszym pomieszczeniu stała Hokage z Kakashim.
 - Arato traci spokój. To wiele nie pomoże. - Zaczął Hatake - Po co mnie tu wezwałaś?
  Blond medyczka skierowała na niego czujne, złote oczy.
 - Byłeś jego mistrzem. Znasz go. Będziesz potrafił stwierdzić czy mówi prawdę czy kłamie.
  Siwo włosy popatrzył na dawnego ucznia. To był moment, chwila. Nigdy nie przypuszczał, że wystarczy Hyuga aby powrócił Uchiha. Jedno było dla niego pewne. Nie mogli mu za bardzo ufać, nawet jeśli oznaczało to dla Sasuke kłopoty. Nie mógł narażać setek żyć, aby ocalić jedno, choć bardzo chciał ocalić czarnowłosego.
 - To mój uczeń, mimo to nie możemy mu ufać, zwłaszcza, że Orochimaru nadal pałęta się po świecie. Lepiej mieć na niego oko.
 - Wypuszczenie go jest gorsze niż więzienie. Skazać go też nie możemy, bo stracimy potężne kekkei genkai... - Tsunade westchnęła, łapiąc się za głowę - Walnęłabym sobie setkę.
  Shizune popatrzyła na swoją Panią ze złością.
 - Tsunade-sama! To nie czas na to! To poważna sprawa!
  Hokage niemal opadła na kolana w beznadziei. Trudna decyzja, a ona nadal nie może się rozluźnić.
 - Wiec jaki pomysł? - Dopytywał kopiujący ninja.
 - Eh... Wszystko zależy od jego słów. Myślę że... Wiem. Miesiąc obserwacji.
  Do tego planowała nałożyć na niego pieczęć obniżającą jego poziom wykorzystania czakry.
 - Pod czyim okiem? - Oczywiście do uszu Shizune i Kakashiego nie mogło dojść o umowie Hyugii i Uchihy. Doprowadziłoby to do sporego zamętu!
  A sama nie była pewna czy dobrym pomysłem jest omówienie tego ze starszyzną wioski, bo mogliby oskarżyć jeszcze Hinatę o parę rzeczy. Spiskowanie byłoby nie jednym zarzutem jakie by na niej ciążyło. Jedyną osobą, której tak naprawdę musiała powiedzieć był lord Hiashi. Jednakże jego reakcji nie mogła przewidzieć. Z czasem złagodniał w stosunku do starszej córki, ale nadal. Była córką! Hokage nie jest w stanie uwierzyć, że nie będzie traktował tego poważnie!

~ ~

  Słońce gościło już na niebie, a ptaki wyśpiewywały zachwycające - dla niektórych irytujące - pieśni. Było w miarę ciepło, jedynie czasem zawiał wiatr, niosący chłód, jednak promienie słońca rozgrzewały, przez co przyjemny był ten chłodek.
  Hinata krążyła w tę i z powrotem w swoim pokoju. Kiyoshi obserwował młodą dziewczynę z jej poduszki. Opowiadała mu o swojej ostatniej misji, z której niedawno powróciła, o swoich obawach względem mocy i o młodym z klanu Uchiha.
  Kocur poruszył noskiem i wyciągnął się. Wąsik mu leciutko zadrżał, gdy wyczuł zapach sake. Ten kocur był szczególnie łasy na alkohole i wydawał się wcale nie przejmować stanem swojej uczennicy.
  Zwłaszcza sake, którego produkcją zajęła się babcia Hyugii, od kiedy zauważyła, że to się opłaca. Klan Hyuga chciał być niezależny, mieć swoje środki utrzymania, nie być uzależnionym od Konohy, a jej służyć.
 - No więc czego się boisz? Duchy się nim zajmą, gdy nie wykona rozkazu.
 - On nie wierzy w nie... Poza t-tym on chce abym... Abym dała mu dziecko! Po tym przestanie mnie słuchać! Co mam robić, Kiyoshi-san? - Wzięła kota w ramiona.
  Usiadła na macie, głaszcząc jego miękkie futerko. Czuła, jak się relaksuje przy tym.
 - Nie wierzy! Miauuuu! Phi! Jak można nie wierzyć w coś co istnieje od zawsze! To tak jakby powiedzieć, że... Że pomarańcze nie są zawsze pomarańczowe! Nyan~ za ucheeeeem....! - Zamruczał, wyciągając szyję.



  Blado oka westchnęła, kontynuując pieszczoty.
 - Nie chce niszczyć Twojego światopoglądu, ale pomarańcze nie są zawsze pomarańczowe.
 - Co?! Śmiesz mi wytykać błąd?! Nyan!
  Fuknął urażony, układając się na jej kolanach. Futrzak próbował ją rozbawić, aby nie była smutna. Odgonienie myśli było dla niego sukcesem, choć wiadomym było, że długo tak nie pociągnie.
  Hinata sama owinęła sobie pętlę wokół szyi. Musi ograć Uchihę, musi go pokonać, nie może przecież ot tak po prostu... Stracić wszystkiego. Poza tym była pewna, że ojciec ją zabije!
  Głaszcząc białe futerko czuła narastający spokój. Kiyoshi w opinii publicznej był jej zwierzakiem. Kiba początkowo kręcił nosem na białą puszystą kulkę, która najczęściej siedziała na kolanach jego przyjaciółki.
  Myśląc o swoich przyjaciołach poczuła ukłucie goryczy. Czuła do siebie wstręt, gdy myślała o tym jak ich okłamuje, ile razy odwoływała spotkania z powodu pewnej sprawy. Ufała im, ale bała się ich reakcji.
  Przypomniała sobie reakcję jej ojca i starszyzny. Wtedy zgodnie uznali, że jedynie oni będą wiedzieć o umiejętnościach granatowowłosej. Hinata będąc pokorną i posłuszną nie sprzeciwiła się decyzji Hokage, i chętnie pomagała w lokalizowaniu morderców poprzez komunikację z duchami.
  Przymknęła białe kule, próbując skupić się na sytuacji. To tylko kwestia czasu, aż przybędzie posłaniec z wiadomością od piątej. Bała się reakcji ojca. Wiedziała, że Uchiha jest potężnym shinobi! Do tego zdrajcą! Jej ojciec się wścieknie! A wściekły Hiashi to... to wściekły Hiashi, co tu dużo mówić?!
  Jej ojciec trenował z Hanabi na podwórku, więc nie było mowy, że go nie powiadomią.

Hinata Hyuga ❤️

 - Gdyby chociaż był na misji... - Burknęła dziewczyna, siadając przy oknie.
 - Hinato, jak tylko wyjaśnisz swemu ojcu jestem pewny, że zrozumie, nyan! - Kocur zeskoczył z jej kolan przez okno, skacząc na głowę młodszej siostrze dziewczyny.
  Krocząca wychyliła się, krzycząc ostrzeżenie, ale było za późno. Kiyoshi wystraszył Hanabi, przez co młodsza się zdekoncentrowała i upadła, przerywając juuken, które ćwiczyła pod okiem swego ojca.
 - Kiyoshi! - Hiashi przyłożył dłoń do skroni, czując nieprzyjemną frustrację.
  Lord Hyuga nie był specjalnie zły, przywykł do zachowania kota, a jednocześnie mentora swojej córki. Znał tego paskudnego kocura i darzył go czymś w rodzaju szacunku. Musiał przyznać, że nawet go bawiło zachowanie Kiyoshiego, który przybrał tak słabą postać. Brak komunikacji, znikoma siła, małe ciało - Jak się w tym ma bronić? To było niemal nie do pomyślenia, że ktoś o takiej sile, jak on może być w tak słabej formie!
  Kocurek zamiauczał jedynie słodko z niewinnością i po ramieniu młodszej siostry Hinaty czmychnął w ogród.
 - Tssssk! Durny kocur! Hinata-onee! Pilnuj go! - Brązowo włosa popatrzyła w kierunku okna, skąd wychylała się starsza siostra.
 " Gdybyś była czujna, zareagowałabyś. " - Przeszło przez myśl mistrzowi duchów, gdy mył swoją śnieżną łapkę, obserwując podwórko z muru otaczającego majątek Hyuga.
 - G-gomennasai, neechan! - Hinacie oczywiście było przykro z powodu przerwanego czasu.
  Hanabi wydęła wargi w złości, skrzyżowała ramiona i skierowała wzrok na ojca, który westchnął w porażce, kręcąc głową. Wyczuł czyjąś czakrę, ale nie był pewny do kogo należy.
 - Dzisiejszy trening zostanie zakończony. Możesz iść odpocząć. - Ojciec dziewcząt skierował czujny wzrok ku pędzącemu strażnikowi.
  Hinata głośno przełknęła gule w gardle. Hanabi już się ulotniła, nie będąc nawet odrobinę ciekawa posłańca, co było u niej dosyć dziwne. Dłonie Hinaty zadrżały.
 - Lordzie Hiashi! Wiadomość od wielmożnej Tsunade! Prosi o pilne zjawienie się w biurze. Prosi o obecność twoją i lady Hinaty.
  Dziewczyna sapnęła, odsuwając się szybko od okna, oparła się o ścianę i zjechała po niej plecami.
 - Masz przewalone, Hina
 - Nie ma to jak twoje kojące słowa, Seishin-kun. - Odparła dziewczyna szeptem, przeczesując włosy dłonią.
  Wstała, aby zerknąć przez okno i zobaczyła, że głowa klanu Hyuga skierował ku niej swój wzrok, jakby pytając o czym mu nie powiedziała. Skinęła posłusznie głową, dając znać, że już do niego schodzi. Nie dokładnie o to chodziło Hiashiemu.
  Granatowowłosa jednak czuła dziwne uczucie, że tajemnice porastają ją niczym ciernie. Początkowo oplatały tylko jej stopy, a teraz miała wrażenie, że otoczyły całą ją, tak, że z trudem mogła dostrzec świat poza nimi. Chciała się wydostać, przedrzeć przez ten świat, niemal rozrywając je, ale jednocześnie bała się...
  Zeszła na dół po ubraniu swoich sandałów i zapięciu bluzy. Ojciec czekał na nią ze stoickim spokojem przy bramie, nie dostrzegła już posłańca, co mogło znaczyć tyle, że odszedł, aby wykonać dalsze obowiązki.

Znalezione obrazy dla zapytania hinata hyuga sad

 - Hinato? Czy coś nie przebiegło dobrze na twej misji? - Hinata trzymała się z tyłu, idąc za ojcem ze spuszczoną głową.
  Zazwyczaj Hiashi był dla niej surowy, ale teraz dało się słyszeć w jego głosie coś w rodzaju ojcowskiego zmartwienia. Hinata była jego córką i przeczuwał, gdy coś było z nią nie tak. W odpowiedzi szybko pokręciła głową.
 - Nie... Po prostu... Wiesz, że... - Nie wiedziała nawet jak ma zacząć ten temat.
 "Wiesz, że masz już zięcia? Nie no, Hina, bosko... W coś ty się wplątała, wstrętna kobieto?!" - Krzyczały jej myśli, gdy zaczęła się bawić palcami.
 - Teraz mnie upewniasz, że coś się wydarzyło, droga córko. - Głowa klanu zatrzymał się, patrząc przenikliwie na pierworodną.
 - N-nie! To... ja...
 - Opowiesz mi na miejscu. Hokage już dość czeka. Dobre wychowanie, mówi o tym, aby...
 - Na spotkaniu pojawiać się choćby pół godziny wcześniej niż miałbyś się spóźnić. Tak, wiem... To... stresujące.
  Mężczyzna z klanu Hyuga przyjrzał się córce uważnie. Wyrosła na piękną kobietę i jest pewny, że podbije nie jedno serce. Jednak nie był zadowolony z tego. Nawet najpiękniejsza z róż kiedyś więdnie, a nie od dziś wiadomo, że uroda przemija z czasem. Chciał tylko, aby uczucia nie uschły wraz z kwiatem.
  Niektórzy młodzi mężczyźni przysyłali jego starszej córce kwiaty z listami, przychodzili prosić o rękę... ale on nie wyrażał zgody. To było coś, co o dziwo szanował - miłość.
  On sam ożenił się z Hikari właśnie z miłości. Tego też pragnął dla swoich córek, ale oczywiście jak to ojciec sądził, że kandydat na zięcia powinien spełniać pewne wymagania. Wpoił swoim córkom przez te lata, że powinny być rozsądne w miłości i umiarkowane. Potajemnie bał się, że któryś z mężczyzn złamie im serce, a on wtedy złamie adoratorowi nie tylko ręce.
  Mijali uliczki w drodze do wieży Hokage. Hiashi dostrzegł ilu ludzi - ku jego zdenerwowaniu - mężczyzn zerka za jego córką.
 " Zwrócę na to uwagę Nejiemu. Nie powinna chodzić sama. Nie wiadomo, co strzeli takiemu do głowy! " - Przeszło mu przez myśl, w którymś momencie.
  Sam nie wiedział czego się boi. Jego córka, pierworodna potrafiła o siebie zadbać. Pozwalał jej na nocne spacery wśród duchów, ale nieco bał się wypuścić jej samej na festiwal, bez asysty Nejiego czy Ko. Ba! Nawet o Yasu się bał, a nie była jego córką z krwi!
  " Właściwie to gdzie ta dziewczyna? Zazwyczaj włóczy się za Hinatą, jak zagubiony szczeniak, a teraz? Czyżby kogoś miała...!?! " - Mimo, że nie było po nim widać takie myśli błądziły po umyśle Hiashiego. Trudno było być ojcem trzech pięknych młodych dziewcząt, na których nie jeden mężczyzna zerkał. " A może po prostu jestem przewrażliwiony? Nie, to wina tych wilków, którzy tylko patrzą, jak się im dostać do spódn-..."
 - Otousan, już jesteśmy. - Ciepły głos jego córki przerwał mu w pół myśli, skinął głową i przeszli przez podwójne drzwi.
  Prosto do gabinetu Hokage, która z niecierpliwości zaczęła bawić się włosami, czego nigdy nie robiła. Była zdenerwowana i nie mogła tego ukryć. Od rana zastanawiała się, jak ma powiedzieć tą ważną informację ojcu nastolatki, a może się zbyt martwiła i Hinata sama mu o tym powiedziała...?
 - Tsunade-sama. Wielmożny Hiashi przybył wraz z córką. - Shizune z różową świnką na rękach, posłała jej uspokajający uśmiech, ale nie przyniosło to żadnego efektu.
  Do pomieszczenia wszedł lord wraz z córką, która teraz wydawała się Tsunade tak samo zdenerwowana, jak ona sama.
 - Dzień dobry, Hokage-sama. Czy mogę jakoś pomóc? - Hiashi skłonił się umiarkowanie do przywódczyni wioski.
 - Ta... właściwie to ta. Zachowując spokój na przykład... I proszę usiąść. - Podrapała się po głowie, czując ciężar na ramionach.
  Hyugowie zajęli miejsca przed biurkiem czcigodnej piątej, która teraz brała głęboki oddech.
 - Jak pewne wiesz do wioski powrócił Sasuke Uchiha.
 - Obiło mi się o uszy, ale co to ma wspólnego z nami? Oczywiście, jeśli mamy go przypilnować... - Białe wiecznie surowe oczy ojca dziewczyny nic nie ułatwiały.
 - Uchiha... - Wzięła głębszy oddech i wypuściła powietrze "To trudniejsze niż myślałam!" - Chcę, aby twoja najstarsza córka była jego... żoną.
  Hiashi zamrugał raz, drugi, trzeci... Popatrzył na swoją córkę, na Hokage i... wybuchł głośnym, donośnym śmiechem, szokując wszystkich w pomieszczeniu.

Znalezione obrazy dla zapytania hiashi hyuga laugh

 - Wybaczy pani, ale... - Pokręcił głową, wciąż cicho śmiejąc się. - Czy to żart? Morderca, przestępca, uczeń zabójcy trzeciego... Chce wziąć za żonę moją córkę?
 - Tak. - I gdy już miała kontynuować Hiashi wstał, wywracając krzesło.
 " Iiii się zaczyna..." - Przeszło przez głowę jednocześnie Hokage, jak i córce wściekłego ojca.
 - To żart! Ten pies chcę moją córkę?! MOJĄ?! Co daje mu prawo do stawiania warunków?!
 - Informacje o Orochimaru. I to, że pańska córka przystała na to pod pewnymi warunkami.
  Brew Hiashiego drgnęła. Spojrzał na córkę, która nerwowo skubała wargę, popatrzył na piątą.
 - MOJA CÓRKA CO!?!

I tu zakończę rozdział. Jest lepiej, o wiele lepiej. Myślę, że bloga reaktywuje wcześniej niż zamierzałam. Spędzanie czasu z ludźmi, rozmowy o tym, co się stało pomagają :) Trzymajcie kciuki i mam nadzieję, że ta niespodzianka się wam podoba :* ;)




22 listopada 2018

Historia pewnego kota - obie strony.

  Mały kot. Miałem mamę i tatę, ale mnie zostawili tu. To mili ludzie, dają mi jeść i mam przyjaciela kociego. Miałem, ale mnie dali do innych ludzi! 
  Byłem niegrzecznym kotkiem? Tu jest też fajnie, ale nie mam z kim się bawić. Jest miła pani, mówi o sobie, że jest moją nową mamą. Fajnie jest mieć mamę! Mama często płacze, ale to nie ważne. Jestem przy niej i będę ją pocieszał!
  Mama robi mi zabawki! Tak fajnie się nimi bawi! Mówi o nich guziczki i wstążki. Lubię guziczki i wstążki! 
  Mama jest dobrą mamą, dała mi smakołyk dzisiaj i posprzątała, tam gdzie robię fuj.
  Mama często znika w ciągu dnia, ale wraca zawsze. Lubię, gdy podchodzi do mnie, gdy leżę na kocyku i całuje mnie w głowę. Zawsze mówi, że mnie kocha. Ja nie wiem co to, ale chcę być zawsze przy niej. To znaczy "kocha"? Jak tak, to też ją kocham.
  Mama była dzisiaj zła, bo gdy wróciła okrzyczała mnie i dała mi klapsa. Uciekłem i schowałem się pod łóżkiem. Minęło jej szybko, więc obejrzeliśmy skaczące ludziki na ekranie. Mama lubi mnie wtedy głaskać, więc z nią oglądam to, choć to takie dziwne rzeczy, te, które mają ludzie.
  Mama często pije herbatę i pyta innych, czy oni też się napiją. Lubię herbatę, jest dobra.
  Dzisiaj mamę skaleczyłem. Płakała, ale nie okrzyczała mnie. Powiedziała, że więcej mam tak nie skakać. Zraniłem mamę, ale nie chciałem, a mi wybaczyła. Mama jest kochana.
  Mama znowu płacze. To przez złego człowieka, który przychodzi i krzyczy. Leżała na naszym łóżku. Położyłem się i zacząłem mruczeć. "Nie płacz mamo, nie płacz, jestem obok ciebie." Bardzo kocham moją mamę.
  Mama krzyczała, ale nie na mnie. Na złego pana. Zły pan poszedł, a mama usiadła i głaskała mnie. Mama nie jest jedynym w domu. Jest jeszcze pani, co daje mi smakołyki rano. Siadam na krzesło, ona się uśmiecha i daje mi dobre rzeczy.
  Mama wychodzi pod wieczór i budzi mnie na następny dzień, mówiąc "Kocham cię, kochanie moje malutkie słodziutkie." Mamy to dziwne istoty. W ogóle ludzie! Ale ja też ją kocham, mimo, że jest dziwna.
  Tego dnia mnie bolała łapka. Mama się mną zajęła. Pocałowała łapkę i pozwoliła mi bawić się dalej. Moja mama jest uzdrowicielką!
  Mama wyjechała, tęsknie za nią. Czasem miauczę, szukając jej, ale jej nie ma! 
  Mama wróciła z kimś, o kim mówiła "To twoja ciocia." Ciocia była jakiś czas z nami. To ona odnalazła mi mamę.
  Mama pakowała rzeczy, pani co daje jedzenie była smutna. Co mama robi? Pakowała też moje jedzenie, piasek, który wysypywałem. Dała mnie do koszyczka, nie lubię koszyczka, ale lubię podróże. Jechaliśmy w wielkim strasznym metalowym czymś, ale mama była, więc było dobrze. Tak długo, jak mama jest to jest dobrze.
  Mama zabrała mnie do pana, o którym mówiła "weterynarz". Nie wiem kim jest, ale fajnie głaszczę. Myślę, że go polubię, mimo, że dał mi nie dobrą rzecz! Mówił o tym "tabletka", nie wiem czy lubię to jedzenie, raczej nie. 
  Mama znów mnie tu przywiozła, na coś co mówiła "kastracja". Było dziwnie, chciałem wstać, ale łapki nie chciały. Położyłem się i spałem. Później bolało, ale mama mnie głaskała i nazwała "dzielnym synkiem", mama się uśmiechała, więc ja też byłem szczęśliwy.
  Mama wychodziła znowu, ale wracała wcześniej. Tuliła mnie i inne koty. Inne koty były fajne, mimo że najpierw się nie lubiliśmy. Tak długo, jak nie kradną mi mamy jest dobrze.
  Mama płakała którejś nocy mocno, ale ciocia ją pocieszyła. I tak w nocy do niej poszedłem spać. Nie lubię, gdy płacze.
  Lubię fotel, ciocia mnie zawsze z niego zgania, ale fotel jest mój. Idę spać do mamy.
  Bolały mnie oczki, więc mama zabrała mnie do pana weterynarza. Dał mi coś paskudnego, mamie coś mówił, ale nie słuchałem.
  Mama była szczęśliwa. Tuliła mnie, gdy nie chciałem, ale było dobrze, bo się uśmiechała. Poszedłem jeść, bo chyba rozbawiło ją to, że mam na nią "złości". Nie wiem, czym jest "złości", ale niech nie tyka mnie po brzuchu.
  Mama i ciocia oglądały coś razem, a ja bawiłem się z innymi kotami. Są moimi przyjaciółmi.
  Bardzo mnie boli, ale nie wiem, jak powiedzieć mamie. Mama się martwi. Zabrała mnie do weterynarza, ale była pani. Ona też mi pomogła i dała coś kującego! Było już lepiej. Będę silny, mamo, ale nie chce jeść.
  Mama się martwi.
  Mamo, już jest dobrze! Jem! Bawię się! Piję! Jest dobrze, mamo, tak długo jak tu jesteś!
  Mama śpi, ja też chcę spać... Ale nie mogę. Więc leżę. Mama mnie przytuliła, pogłaskała. Później owinęła w kocyk, dała do koszyczka i poszliśmy na mróz. Było zimno w tym listopadzie słynnym, o którym mówi się w domu. Mama mówi, że kocha śnieg bo jest puszysty i biały. Ciocia też go lubi. Może da mi coś, jak wrócimy?
  Mama płakała w blaszanym czymś. Było mi gorzej, bo mamie było źle. Nikt inny nie widział i nie czuł jej bólu. Znowu senność.
  Mama obudziła mnie u pani weterynarz. Dała mi coś na łapce, bolało to. Nie lubię tego, ale jestem zbyt śpiący, aby powiedzieć mamie, aby to zabrała. 
  Czekaliśmy na ciocie, jak mi powiedziała mama. Poszliśmy do innej pani weterynarz, mama wtedy krwawiła na ręce, ale nie widziała tego... Biedna mama. Pani mnie zabrała i oddała mamie... Mamo, ja chyba nie dam rady już...
   Mama była zła, ciocia też. Cieszyłem się, że widzę ciocię, ale nie mogłem podnieść główki, gdy poprosiła. Zbyt ciężko.
   Wróciliśmy do pani weterynarz od oczek. Dała mi coś, po czym poczułem się lepiej, ale mama nadal się bała. Mi było coraz zimniej, coraz gorzej, gdy jechaliśmy.
   Mama... Chcę jej ręki... chcę jej głaskania... Otwórz to mamo! 
Otworzyła.
Położyła rękę przy mnie.
Tak ciepła jest ręka mamy...
Mamo... Znowu nie umiem znaleźć słów, żeby powiedzieć, że cię kocham... Tak po twojemu... Ale ty chyba to wiesz...?
Mama wie... mama na pewno wie... MUSI wiedzieć, bo jest mamą.
Było mi źle i bolało... ale teraz już jest dobrze, ale mama krzyczy... krzyczy "Ali!". Nie teraz mamo... chcę spać, mamo... Też cię kocham, mamo... kocham moją mamę.


  Szarawo biały kot był podrzutkiem. "Zdechnie, więc możesz go zatrzymać." - to były słowa, jakie usłyszałam od mojej matki, gdy przyniosłam go do domu od znajomej.
  Mieszkałam wtedy na wsi. Był z początku nieśmiały, ale po jakimś czasie się oswoił, jak to mały kociak! Zaczął się bawić, rozrabiać, rozczulać niekiedy - normalne u zwierzaka, prawda?
  Kociątko uwielbiało pchać się pod kołdrę i zasypiać przy moim biodrze. Jego cichutkie mruczenie utulało mnie do snu, jego obecność uspokajała nieraz moje emocje, łzy nie były przy nim tak słone, gdy patrzyłam na jego bystre, ciekawe świata oczka.
  Był dla mnie, jak przyjaciel, można powiedzieć syn. Kochałam moje małe, słodkie, kochane słoneczko. 
  Nosił dumne imię Aladyna, skracałam go do Ali i tak reagował. Lubił układać się w moich nogach, gdy piłam herbatę i oglądałam film. Czasem oboje siadaliśmy i wpatrywaliśmy się w ekran, oglądając jakiś serial. Jego ulubionym chyba był "Lucyfer", bo gdy słyszał muzykę początkową, przybiegał. 
  Podczas jednej z zabaw. Biegania z kąta w kąt wbiegł mi na łóżko, od strony z której spałam. Około miesiąca miałam twarz poharataną od pazurów, bo tak skoczył. Zagoiło się, teraz nie ma śladu. 
  Kolejny raz podczas zabaw miał własny pazurek w poduszce. Obyło się bez weterynarza, przemyłam wodą, wyciągnęłam pensetą, zakleiłam plasterkiem. Po dwóch tygodniach nie było śladu, zagoiło się. Wrócił do wiecznego wesołego kotka.
  W czasie, gdy partner mojej matki przychodził, on był przy mnie, układając się na moich kolanach. Głaskałam go i przytulałam do siebie, a on skutecznie odwracał moją uwagę.
  Był moim małym skarbem. Miał też cechę wspólną ze mną - ogromny apetyt. Towarzyszył mi w kuchni, licząc na smakołyki, gdy robiłam sobie tosty czy podjadałam parówki z lodówki nocnymi porami.
  W świetle księżyca siadając na parapecie przy oknie, odczuwając nocną melancholię miałam go przy biodrze.
  Gdy w ciągu dnia wracałam słuchałam ze śmiechem matki, która w kiepsko udawanej złości opowiadała mi, jaki jest niedobry. Zrzucając doniczki z parapetu, czy wskakując na krzesło w kuchni, gdy przygotowywała obiad.
  Około wakacji pojechałam do mojej najlepszej przyjaciółki. Przeprowadziłam się do niej wraz z moim kociakiem. Wtedy zyskał też dwójkę swoich kocich kamratów i pierwszych przyjaciół, miał kompanów do zabawy, a mimo początkowych niechęci z obu stron udało im się zaprzyjaźnić.
  Młody kociak przetrwał kastrację pod koniec sierpnia. Wyleczono u niego świerzba. Odpchlono. Kocurek był podwórkowy, a przejście na miejskie życie wymagało tego. Chore oczy - wyleczone.
  Problemy zaczęły się przy białych wymocinach. Białe, jak się później dowiedziałam była to ślina. Wyleczono. W sobotę normalnie jadł. Niedzielę przetrwał także pijąc wodę i jedząc. Poniedziałek bawił się z kocimi przyjaciółmi. 
We wtorek był ospały.

Myślałam, że jest po prostu zmęczony.
Na następny dzień, o godzinie 11 zaczął się zataczać.
O 15 poszłam do weterynarza. Podała antybiotyk, przeciwbólowe leki, chciała pobrać krew, ale nie było można. Wenflon miał założony, wysłała na prześwietlenie klatki piersiowej. Było źle. W klinice zrobiono mu prześwietlenie, Zuza - moja przyjaciółka, wyszła wcześniej z pracy, aby być przy nim i mnie. Zrobiono rentgen, pożegnano nas słowami "Nie chcę mieszać w pracy lekarza prowadzącego". Było gorzej. Godzina drogi na mrozie. Otrzymał kroplówkę. Było lepiej. Ożywił się. Pojechałyśmy tramwajem po samochód. Miauczał, miauczał. Włożyłam rękę do koszyka, aby go uspokoić. Poleciała mu ślina z pyska. 
 "Shhh, będzie dobrze. Jestem tu! Nic ci nie będzie." - Próbowałam go uspokoić. Poleciało więcej śliny, po chwili... nie oddychał. Spojrzałam na niego. 
Nie żył. 
Panika. 
Płacz. 
Krzyk. 
Rozpacz. 
I znów. 
Płacz. 
Krzyk.
Płacz. 
Krzyk. 
Krzyk. 
Odrzucenie.
Leżał w koszyczku, na parkingu wyszłam ochłonąć. Rozpłakałam się kolejny raz. Wyciągnęłam go z transportera. Przytuliłam, krzycząc i płacząc. Lament. To był lament. W drodze do domu cicho płakałam, mówiąc 
"A-a... a-a... Li... Ali..."
Znowu płacz. Znowu płacz. Znowu krzyk. I kolejny. 

    Stan mojego kota pogorszył się gwałtownie. Umarł w dniu dzisiejszym, około godziny 19. 
W związku z tym nie potrafię sobie... wielu rzeczy poukładać.
Strata zwierzaka, który był obok ciebie przez wiele miesięcy, dni, godzin bywa bolesna. Ten, kto to przeżył na pewno wie, o czym mówię.
Ali był przy mnie od października roku 2017, miał zaledwie rok. Przyczyna zgonu nie została oficjalnie potwierdzona, zmarł w drodze do kliniki, gdzie miało zostać podjęte leczenie właściwe. Po prześwietleniu, wróciłam z nim do pani weterynarz, która podała mu kroplówkę. Później jechałam z przyjaciółką do kliniki, gdzie miał zostać leczony. Niestety, nie dożył nawet początku drogi. Ledwie opuściłyśmy parking, a on... miauczał, poleciała mu ślina z pyska, przestał oddychać. Zmarł w koszyczku na moich kolanach, trzymałam rękę na jego pyszczku.
Teraz nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czułam taki smutek, jak w tamtym momencie. 
Weterynarz prowadząca podejrzewała wadę wrodzoną, ale już po fakcie. 
Mój kochany, ledwie roczny kot umarł, a ja nie potrafię chwilowo wyobrazić sobie zaśnięcia bez pogłaskania i pocałowania jego miękkiego futerka.
  Moi drodzy czytelnicy. Jeśli macie w domu zwierzę... Nigdy nie ignorujcie jego zachowania, nigdy nie myślcie "samo przejdzie". Wizyta czasem wiele kosztuje, ale strata członka rodziny czasem bardziej.
  Ali nie był moim pierwszym kotem, ale pierwszym, który umarł mi na rękach. Proszę was, uczulam, abyście nie musieli przejść przez to, co napisałam powyżej. Nie jestem psychologiem zwierzęcym, aby wiedzieć, jak zwierzaki reagują, co myślą... Napisałam to, bo czuję, że po tym będę mogła się choć trochę pogodzić z jego stratą.
  Alisiu, mój mały Aladynie. Gdziekolwiek jest zwierzęce niebo, mam nadzieję, że tam jesteś bezpieczny, szczęśliwy i masz tyle kociego jedzonka, ile sobie tylko wymarzysz. I mam nadzieję... że kiedyś jeszcze cię zobaczę. 
  Na zawsze w moim sercu będziesz ty, mój mały koteczku.


19 listopada 2018

Rozdział 8: Spotkanie

No więc tak! W dniu dzisiejszym mój malutki kociak wyzdrowiał! Przestał już rzygać, zaczął normalnie jeść i chodzić na bardzo ważne kocie sprawy do kuwety! :) Bawi się już ze swoimi kocimi przyjaciółmi i ogólnie jest lepiej! Dzięki czemu moje samopoczucie także się polepszyło~! 
Miłej lektury moi mili~

Spotkanie 

  Sakura opatrzyła rany Heiwy, ale nie dawała mu szans na przeżycie. Wykrwawiał się, jej jutsu nie mogło zasklepić ran. Ilekroć udało się połączyć tkanki ze sobą, one znów się otwierały, a krew wydawała się lać, jak z kranu! Teraz nie wiedziała co robić. A to nie był koniec kłopotów! Hinata Hyuga zaginęła!
  Robiło się już późno. Słońce zachodziło, a pierwsze gwiazdy zaczęły połyskiwać na niebie. Blady księżyc nieśmiało nabierał na blasku... Była to dosyć przerażająca atmosfera.
 - Pytaliśmy ludzi... Ale nikt jej nie widział... - Zakomunikował Uzumaki, siadając obok Sakury.

Znalezione obrazy dla zapytania anime white hair girl

  Yasu zgniotła w dłoni butelkę z wodą. Czuła się winna. Pozwoliła na porwanie Hinaty! Ona! A obiecała jej, że zawsze będą razem! Że nie pozwoli...!
  Hatake zacisnął dłoń na jej ramieniu, przywracając ją do względnego porządku. Było ciężko skupić się na misji, a jednocześnie zająć się dziewczyną, która była jak szczeniak bez rodzica!

Znalezione obrazy dla zapytania kakashi hatake serious
 - Skupcie się na misji. Hinata jest kunoichi i wie jak o siebie zadbać, natomiast co ludzie nie. Czy udało się coś wycisnąć z Młodego Heiwy? - Jego głos był szorstki. Wiedział, że okazując własne zmartwienie nie wspomoże swojej drużyny psychicznie.
 - Jest nadal nieprzytomny, sensei. Cokolwiek go zaatakowało... Było dosyć silne. Nie znam zwierzęcia, które zadaje takie rany... - Stwierdziła Sakura, poprawiając koc na młodym mężczyźnie.
 - Hm. Rozumiem. Czas działać. Pan Heiwa zostanie przy swoim synu. Yasu, Sakura, Naruto. Czas ruszać. - Zapowiedział jounin i skierował się w kierunku wyjścia z budynku.
 - Czas na polowanie. - Wyszeptała cicho białowłosa.
  Jej spokojne zachowanie było czymś dziwnym, zbyt nagłym... Zazwyczaj była wulkanem energii, który swoim entuzjazmem zarażał jak w czasie epidemii! A teraz...? Powaga otaczała ją.
 "Jest coś nie tak. Ja też się martwię o Hinatę-chan, ale w Yasu jest coś co przyprawia teraz o ciarki. Jakby była jakimś łowca oczekującym swojej ofiary..." - Przemknęło przez myśl Uzumakiego.
  Przechodzili przez wioskę. Twarze mieszkańców były pochmurne, ponure. Wiedzieli, domyślali się, że będzie jeszcze gorzej, ale ninja z Konohy musieli wykonać misję.
  Atsui został pod opieką miejscowego lekarza, ale i tak nie wiadomy był jego los. Sołtys wsi trwał przy boku syna, modląc się o jego przetrwanie.


  Haruno zastanawiała się, nad słowami Hinaty z wcześniej, które teraz pojawiły się w jej głowie. Wydawała się o czymś wiedzieć... a teraz? Zniknęła, Heiwa Atsui jest śmiertelnie ranny. Nie wiadomo, jak wyglądają bestię. Jedyny świadek leżał na łóżku i nie było z nim kontaktu. Yasu straciła cały animusz, Naruto spoważniał, Kakashi... czytał swoją książkę.
 - Ten las nie jest już tak bezpieczny. Nie możemy ryzykować. Będziemy się poruszać dwójkami. Yasu i Naruto idziecie razem, Sakura idziesz ze mną. Gdy jedna z drużyn natknie się na bestie musi zawiadomić pozostałych. Bez brawury.
 - A jak znajdziemy Hinatę? - Różowo włosa popatrzyła na swojego sensei, jednocześnie poprawiając kaburę na nodze.
 - Plan zakłada pozbycie się bestii. Nie możemy marnować czasu.
 - Ale Hinata to nasza przyjaciółka! Mamy ją ot tak zostawić?! - Oburzył się blondyn. - Nie! Nie możemy tego zrobić, Kakashi-sensei!
  Zbliżył się do swojego mistrza i kapitana drużyny ciężkim chodem.
 - Naruto. Jak mówiłem wcześniej Hyuga-san musi dać sobie radę. Najważniejsze jest powodzenie misji.
  Yasu drgnęła, gdy usłyszała głośny ryk. Wilcze wycie... Cała czwórka spoważniała gwałtownie i ruszyła w kierunku odgłosu.

~~

  W tym czasie dziedziczka prestiżowego klanu wioski liścia szła za młodym Uchihą. Sasuke po maści i samym leczeniu czuł się już lepiej i ruszyli w drogę. Przez chwilę zastanawiał się nad stopniem inteligencji dziewczyny, gdy zobaczył tą prowizoryczną osłonę. Doceniał pomysł, ale nie rozumiał, jak ktoś przy zdrowym spojrzeniu miał się na to nabrać?
  Jej pierwszym rozkazem było pozbycie się bestii, czego zamierzali dokonać oboje. Była oszołomiona i zaskoczona swoimi działaniami sprzed pół godziny. Nigdy nie powinna się na to zgadzać! Oczami wyobraźni widziała, jak ojciec dusi Sasuke, krzycząc przy tym na mściciela, co ją nawet nieco rozbawiło.

Znalezione obrazy dla zapytania hinata laughing

 - Co cię śmieszy, Hyuga? - Czarnowłosy odwrócił się do niej, przeszywając jej osobę spojrzeniem czarnych tęczówek.
 - A... Nic takiego, Uchiha-san. Jak znajdziemy tego wilka? - Przechyliła głowę w bok, patrząc pytającym wzrokiem. Spoważniała.
 - Hm. Dobre pytanie. Wiesz czym to było? Spotkałaś się z tym?
Hinata kiwnęła głową przytakująco, jednocześnie bawiąc się palcami.
 - T-tak... 4 lata temu... Podczas jednej z misji, te potwory... nie mają czakry, ale są bardzo silne.
 - A może to ty byłaś słaba, co? - Popatrzyła na niego ze złością.
  Nigdy nie była specjalnie silna, ale nie słaba. Wyrobiono w niej nieśmiałość... Poza tym, nie potrafiła uderzyć swojej kochanej siostry, mimo, że miała świadomość, że od tego wszystko zależy. Była zbyt krucha, aby zniszczyć jej życie. Poświęciła się, aby ona nie została skreślona. Przy walce z Neji'm w czasie egzaminów? Może miałaby większe szansę, ale nadal. To jej kuzyn, traktowany jak brat! Kiedyś płakała w poduszkę i pytała dlaczego musi walczyć przeciwko swojej drogiej rodzinie. Nigdy nie chciała ich skrzywdzić, uderzyć, podnieść głosu. Wierzyła, że rodzina powinna być dla siebie oparciem, nie workiem treningowym! Dopiero spędzając czas z Yasu przemogła się do treningów czy walki podczas egzaminów.
 - Nie jestem słaba, Uchiha-san. Udowodnię ci to! - Stuknęła go palcem wskazującym w tors i zaczęła iść na przód.
 " Co się ze mną dzieję? Nigdy się tak nie zachowywałam! Zwłaszcza w stosunku do kogoś takiego, jak Uchiha-san! Przecież może mnie rozłożyć w paru chwilach! " - Przemierzała las i odważyła się spojrzeć na niego.
  Patrzył na nią beznamiętnym wzrokiem, ale dostrzegła w kąciku jego ust drwiący uśmiech. Bawiła go, co nie udawało się większości, których znał.
 " Zmieniła się. Ma długie włosy... bardzo ładne zresztą. Jednak kunoichi powinna je mieć krótkie lub związane. Zbyt łatwo je złapać i zrobić krzywdę. Phi. " - Zawiał mocniejszy wiatr, porywając jej włosy do wiatru.
  Patrzyli sobie w oczy, milcząc. Sasuke przywykł do milczenia i za bardzo nie wiedział, co powiedzieć. Nigdy nie uważał słów za zbyt ważne, wolał działać niż gderać bez sensu. Sam teraz nie wiedział w co się wpakował.
  Donośne wycie ich wyrwało z tego. Zaczęli biec w jego kierunku. Sasuke wyciągał w biegu katanę, a Hyuga składała pieczęci. Nagle zatrzymała się, łapiąc Uchihę nagle za nadgarstek. Przyłożyła dłoń do drzewa i zacisnęła mocniej wokół ręki czarnookiego.
 - Co... co ty robisz?! Nie mamy czasu na jakieś... - I w tym momencie to poczuł. Dziwną energię, przepływającą w jego żyłach. - Co do cholery...?!
  Dziewczyna z granatowymi włosami, szeptała coś tak cicho, że zastanawiał się, czy to aby prawdziwy język. Myślał, czy to aby nie jakaś technika, ukrywana przez jej klan. Nie byłoby to takie dziwne. Siły mu powróciły, przyjrzał się drzewu, które było na wpół uschnięte.
 - To technika, której się nauczyłam. Pobieram energię z otoczenia i przemieniam ją na czakrę, odzyskałeś dzięki temu znaczną jej część... - Złapała oddech, wstając.
  Wydawała się być przez to zmęczona, co go specjalnie nie zmartwiło. W końcu jaki miałby mieć do tego powód? Ma być jego kluczem, niczym więcej, a to że zna parę użytecznych jutsu było na jego korzyść.
 - Hm. Dobra. - I wrócili do biegu.
  W głowie mieli już tylko jedno "Pokonać bestię z lasu". Nie mogli dłużej zwlekać.
  Wieśniak krzyczał wniebogłosy, gdy wilkołak trzymał jego głowę w szponach. Pazury niebezpiecznie sięgały jego oczu, aż je wbił. Krew wylała się z jego oczu, barwiąc policzki, wyrwał je z dzikim okrzykiem, a strużka poleciała w ślad za jego szponiastymi psimi palcami.

Znalezione obrazy dla zapytania sasuhina angry

  Hyuga krzyknęła, zasłaniając usta dłońmi. Uchiha syknął, szykując ostrze.
 - Trzymaj się z tyłu! - I ruszył do ataku, aktywując limit krwi.
" Co za idiotka! Nie pokazuje się przeciwnikowi swojego strachu!" - Użytkownik Sharingana nie widział jednak tego, co widziała krocząca. Widziała, jak dusza opuszcza ciało, jest z niego wyszarpywana. Duch spojrzał na nią z krwawymi śladami na policzkach, jakby łzami.
  Wilkołak rzucił ciało w Sasuke, ale ten zwinnie je wyminął. Dzięki tej dziwnej transfuzji nie tylko czakra mu wróciła, ale i siły. Było to niezwykle przydatne w czasie walki.

Podobny obraz

  Rozpoczęła się walka, gdy dwaj mężczyźni uderzyli się nawzajem. Hinata nie nadążała za ich ruchami. Byli bardzo silni, szybcy! Tak bardzo...
 - ... Niesamowici. - Dokończyła niewypowiedziane zdanie, kumulując energię w dłoniach.
  Duch stał przed nią już. Chciała go odesłać w spokoju do jego świata, aby żaden śniący go nie odebrał. Dusze, które są słabe nie mają łatwo. Śniący to mroczne istoty, mroczne dusze, które czają się na słabość i biorą z niej siłę. Obowiązkiem członkini klanu Kiyoshi jest właśnie ochrona dusz, tych, którzy nie potrafią się samodzielnie ochronić. Wtedy zobaczyła je - cienie, czające się na ducha.
  Sasuke wymierzał szybkie, precyzyjne ciosy, przeciwnik sparował jego cios i zamierzył się. Czarnowłosy odskoczył, rzucając w stronę wroga kunai z kartą wybuchu. Wilkołak zasłonił się ręką, ale nie spodziewał się wybuchu, gdy nastąpił i ciemna chmurka objęła mu widoczność zobaczył Uchihę, który rusza na niego z zamiarem skrócenia go o parę centymetrów!
  Hinata stanęła przed duchem, kreśląc dziwne, lśniące znaki przed sobą. Uniosła dłonie znad ziemi, ledwie można było dostrzec opuszki jej palców, gdy osłoniła się świetlistą kopułą. Duch wieśniaka stał za nią, drżąc ze strachu. Nie mogła go odesłać bez słowa wyjaśnień.
 - Hakure Toru. Jestem Kiyoshi, na mocy klanu Kiyoshi, chcę pomóc ci przejść na drugą stronę. Tam będziesz mógł zaznać wieczności i spotkać się ze swymi bliskimi. Przykro mi to mówić, ale jesteś martwy. - Mroczne dusze próbowały przebić się przez kopułę, gdy Hinata odwróciła się do ducha, rysując znaki na trawie, a właściwie wypalając je.
  Mimo, że mówiła zrozumiałym dla Toru językiem to inni słyszeli jedynie dziwne zlepki pojedynczych literek. Sasuke nie koncentrował się zbytnio na Hyudze, zajęty walką z wilkiem na całe szczęście.
 - Ja... nie żyję? - Duch brzmiał ochryple, jak każdy inny dla Hinaty.
 - Tak, przykro mi. Stworzenia za kopułą chcą cię pożreć, przykro mi, że to mówię, ale musimy działać szybko.
  W momencie gdy mroczne cienie się pojawiają są widoczne dla ludzkiego oka, niestety, ale one same są łase na ludzkie żywe dusze. Różnica jest taka, że śniący nie mogą ich za bardzo skrzywdzić. Jednakże Hyuga wolała z tym nie ryzykować. Wolała, aby Sasuke ich nie widział...
  Duch wyglądał na przerażonego, gdy wchodził w wypalony na ziemi symbol. Symbol był okręgiem, na którym widać było trzyramienny shuriken z pustymi oczkami. Skupiła energię na przeniesieniu duszy, jednocześnie pobierając ją z bariery.
 - Jiyu! - Bariera strumyczkami poleciała w symbol na trawie, odsyłając ducha do miejsca, do którego należał. Mroczni musieli obejść się smakiem, a gdy Hyuga na nich spojrzała już ich nie było.
 - Krocząca... - Wycharczał przez gardło wściekły wilkołak. - Odebrałaś nam księżniczkę! - I rzucił się w kierunku Hyugi, przeskakując nad Uchihą.
  Dziewczyna zawsze po odesłaniu niemal przymusowym czuła się wyczerpana, a wcześniejsze techniki bardzo nadszarpnęły jej siły. Czuła palący ból na palcach. Używanie energii było dla niej łatwiejsze niż lata temu, ale odczuwała skutki tego, że korzysta z mocy duchów. Na jej dłoniach było widać białe niteczki, które stopniowo zaczęły znikać. Normalnie mogłaby się obronić, uderzając w tym momencie, ale jej przeciwnik nie miał duszy, więc uderzenie byłoby zbyt słabe i jej nie ocaliło. Osłoniła się rękoma i zamknęła mocno oczy, szykując na cios, który nigdy nie nadszedł.

Hinata & Naruto <3 #shippuden

  Po chwili poczuła, jakby leciała. Nieprzytomnie popatrzyła na burze blond włosów i najbardziej niebieskie z oczu, w których kryła się powaga, ale i radość z powodu zobaczenia czarnowłosego. Sama nie mogła pohamować uśmiechu, gdy na nią spojrzał.
 - Hinata-chan, w porządku? - Uzumaki, położył księżniczkę Hyuga pod drzewem, opierając ją o konar. (matko, tu mi się przypomina straszna reklama, ilekroć piszę to słowo! Ale tym razem nie to było moim celem! - dop.aut.)
 - T-tak, Naruto-kun.
  Blondyn spojrzał w kierunku pola bitwy, Sasuke biegł na bestię, ale to Yasu rzuciła na potwora, uderzając w jego psi pysk gołymi rękami.
 - Zdychaj, ty ku*ewski, pierdo*ony... - Yasu rzucała coraz gorsze przekleństwa na zwierzę, które ugryzło ją i odrzuciło zwinnym ruchem na drzewo.

Podobny obraz

  Nie zdołał jednak uciec, bo Uchiha przybił go do ziemi mieczem. Przyłożył dłoń do głowy bestii i... użył na nim chidori.
 - Alfa nadejdzie!!! - To było jedyne, co zdążył wykrzyczeć, zanim umarł.
  Yasu zatrzęsła się, na krzyk i gdy poczuła smród palonego futra. Sasuke patrzył beznamiętnie zabierając ostrze z wilka. Naruto obdarzał przyjaciela niepewnym spojrzeniem. Kakashi, który pojawił się wraz z Sakurą nie wierzył swojemu oku. Haruno patrzyła na Sasuke, przykładając dłonie do piersi.
 - Sasuke-kun!
 - Sasuke-teme!
Krzyknęli równocześnie, witając przyjaciela. Schował miecz do pochwy na plecach, popatrzył na Hyugę, która ciężko oddychała.
 - Wróciłem do domu.

I tym wzruszającym momentem, jak śmierć Jack'a z Titanica zakończę ten rozdział. Sasuke wraca, wszyscy się cieszą i rzucają płatkami!
Ja się cieszę bardziej, bo wena jest, mój kotek jest to i uśmiech jest!
Z góry przepraszam za sceny walki. Są kiepskie, bo nie przywykłam do pisania ich, ale mam nadzieję, że z czasem się poprawię! Do następnego rozdziału~! :*

15 listopada 2018

Smutek


    Jutro niestety nie będzie kolejnej notki. Jest napisany początek, ale nie mogę znaleźć chęci do pisania.
   Niestety mój kot zachorował... Dość marna wymówka, ale jest dla mnie bardzo ważny. Trzymajcie kciuki, aby wyzdrowiał! 

14 listopada 2018

Rozdział 7: Znaleziona

Znaleziona

  Zdjęła swoją bluzę z jego klatki piersiowej, złożyła ją i położyła pod jego głowę, nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ale zmarszczył brwi. Martwił ją jego stan.
  Niepewność zżerała Hyugę od wewnątrz. Wiedziała że powinna zabrać Uchihę do wioski, aby tam go opatrzeć. Jednakże wyjście wiązało się z możliwą walką, której wiedziała że nie podoła. Trzeba znać swoje limity i wiedzieć kiedy się wycofać. Nagłym atakiem rozwścieczyła bestię, która tylko czeka aż opuszczą względnie bezpieczną jaskinię.
  Sasuke. Nie była pewna, czy jej po prostu nie zaatakuje przy najbliższej okazji. Te myśli były jak najbardziej usprawiedliwione. W końcu nie znała się z czarnowłosym. Nie od czasu piaskownicy, gdy wywrócił jej wiadereczko.
  Wspomnienie tego teraz było dla Hinaty dość irracjonalne i cicho zachichotała. 
  Przerwała, gdy usłyszała stęknięcie ze strony Sasuke.

  "No ktoś tu nie lubi hałasu gdy śpi." - Pomyślała, jednocześnie szukając w swojej kaburze maści na ranę Uchihy. "Jest tak spokojny... Jak dziecko. Ciężko uwierzyć, że pracuje dla takiego potwora jak Orochimaru."

Znalezione obrazy dla zapytania naruto nurigusuri

  Wyciągnęła malutkie brązowe opakowanie z brązową nakrętką z nadrukiem w kształcie liścia, odkręciła ją i rozluźniła się, czując znajomy zapach ziół z pudełeczka. Yasu zawsze się krzywiła i wychodziła z pokoju, gdy tylko Hinata mieszała swoje "dziwne śmierdziuchy", jak któregoś dnia określiła.


  Spokojny uśmiech zagościł na jej blado malinowych wargach, miała nadzieję, że to uśmierzy jego ból, a ostry zapach ziół wspomoże w gorączce. Rozłożyła zieloną, lepką papkę na jego torsie, dokładnie w miejscach szponów, które mimo poprzedniego użycia uzdrawiającego jutsu nie chciały się zagoić. Nie była tym specjalnie przejęta, bo wiedziała, że z czasem rana się zabliźni jak to było w jej przypadku.


 - Co... isz... - Ciężko oddychał, wypowiadając te słowa.
  Wiedziała, że na nią patrzy. Próbował się poruszyć, ale to powstrzymała, łapiąc za ramiona i kładąc z powrotem na bluzę, którą mi jakiś czas podłożyła pod głowę. 
 - Leczę Cię, Uchiha-san. Lepiej abyś nie dostał zakażenia. - Zabrała dłonie z jego ramion, wracając do zapomnianej na moment czynności.
  Dla dziewczyny było to zbyt... Krępujące. Nie aż tak, gdy spał. Ale teraz? Czuła palący policzki rumieniec.
 - Hn... Hai. - Wyglądał na spokojnego, a to jej wystarczyło.
  Uchiha natomiast próbował przypomnieć sobie, co się działo i skąd wzięła się ta dziewczyna. Nie przypominał sobie, aby w tamtej dziurze był ktoś o takich oczach. Białe, jasne, pogodne... Dobre. - Takie jakich on nie miał. Te niewinne spojrzenie dużych kul wydawało się go jednocześnie fascynować, jak i odstraszać. Czuł że musi stąd odejść, ale odrętwienie mu na to nie pozwalało. To i coś jeszcze, ale nie potrafił tego nazwać.
 - Ta istota, która Cię zaatakowała... Wiesz czym była? - Dokończyła opatrunek, zawiązując bandaż.
  Pokręcił w odpowiedzi głową, na co ta westchnęła cichutko. "Jak się wydostała? Walczyła z tym? Pokonała to?" - Zaczął przyglądać się jej uważniej i wtedy dostrzegł opaskę na jej szyi. "Konoha!" - Syknął, siadając.
 - C-co robisz? Dopiero co Cię...
 - Spadam stąd. Nie zaciągniesz mnie do tej przeklętej wioski. Nie ma mowy. - Oddychał ciężko z wyczerpania, aktywował sharingan lustrując ją spojrzeniem czerwonych oczu.


  Ciemno włosa wzdrygnęła się, ale nie cofnęła. Obmyślała najrozsądniejsze z wyjść, przekładając palec do ust.
 - J-ja...
 - Po to tu przybyłaś co? To twoja misja?! - Warknął, czując rosnącą złość.
  Hyuga pomachała nerwowo rękami przed sobą.
 - I-iie! Nie jesteś moim celem! Ja... Moją misją jest pozbycie się zagrożenia... Tych wilków. - Muszę go uspokoić zanim się zezłości do końca!
 - Aktualnie jest to też i mój cel. - Wal się, Orochimaru.
 - W-więc... Połączmy siły. Pokonany je i... I po tym nasze drogi się rozejdą. Nie powiem o tobie nikomu. 
 "To dopiero. Mała kunoichi ma jaja, aby wyjść z taką propozycją." - Uśmiechnął się, zamykając oczy.
 - Imię.
 - S-słucham?
 - Głucha jesteś czy po prostu głupia? Jak masz na imię. Chyba proste pytanie?
  Uchiha spojrzał na nią, opierając łokcie o kolana. Wyglądał na dość znudzonego.
 - To... Hinata. Hyuga Hinata. 
  "Znam to nazwisko..." - Przemknęło mu przez myśl, obserwując przez moment Hinatę z zainteresowaniem. Było to jak mrugnięcie, bo zaraz przypomniał sobie jej dziwne zachowanie w jego dawnym domu i samo to, jak traktowała twardogłowego ninja nr 1.
 - Na co mi pomoc słabej Hyugii? Może powinienem po prostu Cię tu zostawić co? - Obserwował jej reakcję. 
 Duże oczy patrzyły na niego błagalnie. Układ z Hyugą do końca nie był zły, ale też mu nie odpowiadał. Był wymagającym człowiekiem i zawsze chciał więcej niż miał teraz.
 - Zaproponuj coś jeszcze. - Dodał po chwili.
  Jasnooka przegryzła dolną wargę, niepewnie. Nie wiedziała co może chcieć, a z jego twarzy nie mogła nic wyczytać. Był dla niej, jak szczelnie zamknięta księga, do której dawno zgubiono klucz. Teraz wyglądał na poirytowanego jej milczeniem.


 - A-ale co...? Ja... Ja nie mam nic. Co chce-...
  Uśmiechnął się łagodnie, co nieco wystraszyło Hyugę. Spojrzał głęboko w jej oczy. 
 - Ciebie. - Przerwał jej w pół słowa, uśmiechając się nadal.
  Bum! Hinata zemdlała.

~~

  Yasu dobijała gwóźdź do deski, trzymając trzy w zębach. Skupiona na swojej pracy nie usłyszała zbliżającego się siwowłosego.
 - Yo. - Przywitał się, kładąc deski obok niej.
 - Sześ! - Odparła, pilnując, aby gwoździe nie wypadły z jej ust.
 - Praca wre, Yasu-chan? 
  Przyłożył dodatkową deskę do ogrodzenia, wzrokiem szukając drugiego młotka.
 - Wre, wre! Choć nadal uważam, że powinniśmy polować na te stwory. Szybciej byśmy się pozbyli problemu.
 - Możliwe, ale jak się można zorientować bestie wychodzą nocą, nie za dnia. A nas jest za mało, abyśmy patrolowali całą. Musimy zawęzić ich pole manewru.
 Biało włosa przemknęła oczy w złości.
 - A cmentarz? Sami by mogli to zrobić. To strata czasu!
  Hatake podrapał się po policzku ze śmiechem. Lubił Yasu za jej szczerość i prostolinijność. Co prawda nigdy nie mógłby przekroczyć granicy uczeń-nauczyciel, ale sympatię odczuwał. Była czasami jak mały szczeniak.
 - Jesteśmy w jednym kraju, kraju ognia, Yasu. Nawet gdybyśmy nie byli powinniśmy o siebie dbać. Wyprowadzać siebie wzajemnie z błędów i troszczyć o siebie nawzajem. Ta wioska, potrzebuje pomocy i musimy jej im udzielić. Nigdy nikt nie udzielił Ci jej, mimo że nie miał w tym zysku? 
 "Hina-chan!" - Zakuło ją wspomnienie, gdy raz na letni festiwal weszła do jej pokoju... Hinata przebierała się, stojąc tyłem do drzwi, a Yasu wyraźnie wtedy zobaczyła gojącą się ranę na plecach. Była paskudna. Zaschnięta krew, resztki zielonej substancji leczniczej i lekko zaróżowione wokół. Z powodu poczucia winy albinoska uciekła z pokoju. Unikała dziewczyny cały festiwal i trzy dni po nim. Hinata w ten czas próbowała z nią o tym porozmawiać. Dopiero Neji zdołał przemówić jej do rozsądku.
 - Tacy ludzie, którzy mimo zagrożenia rzucają się nie licząc z ranami są bohaterami i jedynymi godnymi nazwania ich bohaterami. Prawda, Yasu-chan? Znasz taką jedną chyba?
 - Jest zbyt skromna, aby tak siebie nazwać... - Odparła zamyślonym wzrokiem obracając gwóźdź w palcach.
 - I to jest chyba jej kolejna godna pozazdroszczenia cecha charakteru. Choć nie zawsze jest dobra. - Przybił metal do ogrodzenia.
 - Hm? Czemu? Nie lubisz osób z dobrym sercem? - Zamrugała, klękając obok.
 - Tacy... Nie są najlepszymi ninja. Bardziej nadają się na... Lekarzy, medyków.
 Uśmiechnął się przez maskę do dziewczyny.

Znalezione obrazy dla zapytania kakashi hatake

 - Nie. Nie uważam tak. Lekarz patrzy na śmierć. Czasami o tym mówi rodzinom, która liczy... Ma nadzieję, na to że... Że ich bliski przeżyje! A... A tak to...
 - A ninja musi kogoś zabić. Zadać rany.
 - Nasza rzeczywistość jest smutna i brutalna... Ale i piękna. Trzeba czasem... Czasem myśleć pozytywnie! Zapomnieć o przeszłości i iść dalej! - Wzniosła pięść do góry z uśmiechem i determinacją w oczach.
 - Kiepska rada od kogoś z amnezją. - Mimo słów uśmiechał się.
  Yasu roześmiała się, kiwając głową. I wtedy usłyszeli męski jęk, podnieśli wzrok. Dobre nastroje zniknęły momentalnie.
  Młody chłopak leżał na trawie, wykrwawiając się. Kakashi klęknął obok niego, sprawdzając jego obrażenia. Yasu stała obok i rozglądała się szukając wroga. Wtedy dostrzegła mężczyznę w gąszczach. Wskazywał na nią palcem, uśmiechając się dziko. Poruszał ustami tworząc jedno zdanie.
 - "Znalazłem Cię." ? - Wyszeptała, czując nieprzyjemny dreszcz od dołu kręgosłupa. Bała się.
 - Yasu! On jeszcze żyje! Zabieramy go do wioski! - Gdy jej wzrok spoczął na Kakashim zrozumiała że nie może dać się ponieść emocjom.
  Skinęła głową i wspólnie skierowali się z powrotem do wsi. Kakashi niosąc syna sołtysa, a Yasu oglądając za siebie, sprawdzając czy mężczyzna nie był aby jej złudzeniem. Ale jego już nie było...
~~

  Sasuke nie spodziewał się tak zabawnej reakcji na jego słowa. Siedział przy ścianie, obserwując dziewczynę. Przez moment miał wrażenie, że nie oddycha. 
  Wyglądała zbyt spokojnie jego zdaniem. Powinna czuć strach, a nie ucinać sobie drzemkę w jego towarzystwie!
  "Tsk... Baby." - Warknął do siebie w myślach.
  To co powiedział wcześniej nie było złe. Jeśli wybierze Hinatę będzie mógł liczyć na silnego spadkobiercę, który może odziedziczyć nie jedno, a dwa kekkei genkai. Co innego miało się dla niego liczyć? Widział w granatowowłosej jedynie coś co pomoże mu w realizacji jego planu.
 - Obudź się wreszcie. - Był poirytowany.
  Już sięgnął aby jej dotknął gdy coś nim wstrząsnęło. Mała iskierka, jak przy wyładowaniu.
  Usłyszał gniewne szepty, ale nie zrozumiał ani słowa. Dotknął swojego czoła, czując napływ gorączki. Coś było nie tak.
  Dziewczyna usiadła wyprostowana, jak struna! Przekładając dłonie do piersi wpatrywała się w Sasuke ze złością, która jednak szybko minęła przez twarz przeszło jej zaskoczenie i zakłopotanie.
 - Więc? Wróciłaś do żywych. Co teraz powiesz? - Oparł się o ścianę nie mówiąc słowa o jej dziwnym zachowaniu.
 - Co rozumiesz... Przez chcenie... Mnie? - Poruszyła się niespokojnie.
 - Nie zrozum mnie źle. Nie czuje względem ciebie nic, chce twojej krwi. Masz potężne kekkei genkai. Potrzebuje kogoś kto da mi silnego potomka, aby odbudować mój klan. Sharingan wywodzi się od Byakugana, jak zapewne wiesz. A to jedynie umocni to.

Znalezione obrazy dla zapytania sasuke uchiha pissed

  Drgnęła lekko.
"Jakkolwiek nie postąpię cena mojej wolności jest zbyt wysoka. Mogę szybko się przedostać i zawołać Yasu. Albo Naruto-kun. Jednakże... Jeśli Naruto-kun... Dowie się, że widziałam Uchiha-san i go nie sprowadziłam... Będzie zły! Nie! Gorzej! Zawiedziony..." - Zacisnęła dłonie na swojej bluzie - "Nie obchodzi mnie co teraz pomyśli."
 - Zmienimy warunki. - Mocny ton zaskoczył Uchihę - Wrócisz ze mną do Konohy. Będziesz wiernym nie Hokage. Nie wiosce. Tylko mnie.

Znalezione obrazy dla zapytania hinata hyuga determined art

 - Czy wtedy zrobisz co zechce? - Uniósł brew, czując się rozbawionym.
 - Tak. Wtedy dam Ci silnego spadkobierce. - Wbiła paznokcie w bluzę. - Czy przysięgasz mi wierność, że do czasu aż dam Ci to co chcesz, będziesz na moje rozkazy?
  "Wężowaty nie będzie zadowolony, ale w tym wszystkim zapomniał o moim celu. A ona jest kluczem do tego. Długo to i tak nie potrwa. Dostanę to, co będę chciał." - Uśmiechnął się ledwie widocznie.
  "Uchiha oszalał, ale jestem pewna, że wszystko się ułoży. Mam nadzieje..."
 - Jak sprawdzisz, czy mówię prawdę? W końcu mogę kłamać.
 - Czy dla Ciebie byłoby to użyteczne, Uchiha-san?
 - Nie.
 - Więc nie będziesz kłamał.
  Sasuke zamknął oczy na moment, po raz kolejny obmyślając za i przeciw. Po chwili spojrzał na nią.
 - Mamy umowę. Dasz mi spadkobiercę i się kończy. Wtedy nasze drogi się rozejdą. Do tego czasu jednak jestem na twoich rozkazach. - Zaczął wstawać.
 - Stop. Wymagam od ciebie przysięgi lojalności.
  Drgnęła mu brew. "Shikamaru miał rację. Baby są upierdliwe!"
 - Co?! - Warknął gniewnie Uchiha

Znalezione obrazy dla zapytania sasuke uchiha eyes closed

 - Słyszałeś mnie. Chcę, abyś uklęknął, przyłożył dłonie do serca i przysięgnął na wszystko, co Ci drogie, że będziesz mi wierny i wykonywał moje rozkazy.
  Zmrużył wściekle oczy, patrząc w pełne jasne kule ciskające w niego uporem.
 "Jeszcze żadna kobieta nie poniżyła mnie do takiego stopnia w jakim ona to zrobiła. Heh! Chcesz grać, Hyuga? Dobra. Zabawimy się." - Sasuke czuł dziwną satysfakcję. Wiedział, że z końcem umowy to Hinata będzie żałowała, a on dostanie to czego chce. Dziecko z białymi oczami jak księżyc na nocnym niebie.
  Uklęknął. Przyłożył dłonie do serca. Spojrzał w jej wyzywająco. Oddała mu to samo spojrzenie.
 - Ja, Sasuke Uchiha, ostatni członek... - Zaczął.
 - Nie mów o sobie ostatni, gdy twój brat żyje. - Przerwała mu, ubierając z powrotem swoją bluzę.
Znalezione obrazy dla zapytania hinata hyuga art
 - ... Członek klanu Uchiha. - Poprawił się, świdrując ją spojrzeniem - Przysięgam na duchy mojej rodziny i ich groby. Od dnia dzisiejszego do momentu otrzymania od Hinaty Hyugii potomka godnego miana Uchihy wierność, lojalność i wykonywanie rozkazów. W przypadku niewywiązania się...
 - Duchy twoich przodków Cię zabiorą. - To śmieszne. Wierzy w duchy? Wariatka.
 - Niech tak będzie. Duchy moich przodków mnie zabiorą. - Popatrzył na nią. - Czy to Cię zadowala?
 - Tak. - Wzięła oddech. - Ja, Hinata Hyuga, Krocząca z klanu Kiyoshi, uroczyście przysięgam dać spadkobiercę Uchiha Sasuke-san. W przypadku, gdy to się nie stanie...
 - Wtedy Ty będziesz na moich rozkazach.
 - Wtedy będę na rozkazach Uchiha Sasuke.
  Hinata przecięła kunaiem wnętrze dłoni, czarnooki uczynił to samo. Krew skapnęła na ziemię, łącząc się w kropelki.
Znalezione obrazy dla zapytania sasuhina sit
  Umowa została zawarta, a duchy okrążające kroczącą i spadkobierce klanu Uchiha wydawały się poruszone.


Więc to tyle! Takie tam zaskoczenie! Ale bez obaw~ tak łatwo pan Uchiha mieć nie będzie ;)
Bardzo dziękuję, Olena T-san za miłe słowa, podnoszą mnie na duchu :)