03 maja 2019

Rozdział 26: Przyjaźń czy nie?


  Następnego ranka obudził go uporczywy ból głowy. Nie był pewien jak znalazł się w domu, w głowie miał przebłyski wspomnień. Od razu popatrzył na swoją rękę i dostrzegł na nim pierścionek.
No tak... Zaręczyłem się. 
  To było tak nierealne, a jednocześnie przerażające, że sam nie wiedział, co ma w tym momencie robić. Zerknął na zegarek, wskazywał godzinę jedenastą.
  Wstał z łóżka i sięgnął po butelkę z wodą, która zawsze stała między szafeczką nocną, a materacem, wywrócił ją, przez co w głowie mu zaszumiało. Syknął od razu.
 - Za jakie grzechy... - Syczał, łapiąc się za głowę.
  Złapał butelkę, ledwie ją odkręcił i od razu całą zawartość wlał w swoje gardło. Nie wiedział, jak to się stało, że tak bardzo się załatwił. Z kim on pił? Z Kakashim? Z teściem...? Z NARZECZONĄ?!
  Wstał, chwiejnym krokiem, idąc do łazienki. Nie dbał o zrzucenie z siebie ubrań, po prostu wszedł pod prysznic i włączył zimny strumień.
  Ten chłód przypomniał mu ten z wieczora...
...Gdy Sasuke siedział między Hyugami dosiadła się do niego Yasu z wesolutkim uśmieszkiem godnym najgroźniejszego diabła. Objęła go ramieniem z wyszczerzem.
 - Czego chcesz, dziwaczko? - Mimo wszystko nie brzmiało to jako coś złego, a raczej przyjacielski przytyk

Znalezione obrazy dla zapytania sasuke uchiha irritated

 - Ej! Teraz jesteśmy rodziną!
 - Póki nie powie sakramentalnego "tak" to nie! - Zaprzeczył dziadek młodej Hyugi, uzupełniając kieliszek Uchihy.
  Sasuke popatrzył na ludzi nie wiedząc za bardzo jak ma postąpić. Zerknął na Hinatę, szukając pomocy, ale ta uniosła nieśmiało kieliszek i od razu go opróżniła, aby został na nowo napełniony przez ojca dziewczyny.


 - Właściwie jak to między tobą, a moją wnuczką jest, panie Uchiha? - Starzec popatrzył na niego badawczym spojrzeniem. - Chcesz powiedzieć, że odnalazłeś stary dokument i ot tak chcesz mój mały promyczek słoneczka!?!
  Sasuke poczuł się nieco skołowany nagłym wybuchem ze strony starca, ale ten po chwili wybuchł gromkim śmiechem.
 - Żartuje, młody człowieku. Rozumiem wartość słowa pisanego. - Uśmiechnął się - Zadbaj o jej szczęście, mimo, że to zaaranżowane małżeństwo.
 - To prawda. Wielu z nas myślało, że po prostu zwiejesz. - Zaśmiała się Yasu. - Szykowaliśmy to jakoś od trzech dni, panie striptizer.
 - J-jaką masz pracę?! - Ciotka, która chciała wznieść toast za szczęście narzeczeństwa pobladła.
 - Jestem shinobi. - Syknął, czując rosnącą chęć uderzenia albinoski, która teraz prawie leżała na nim, śmiejąc się.
 - Off! Całe szczęście! - Roześmiała się kobieta.
  Uchiha nie sądził, że Hyugowie mogą kiedykolwiek być tak roześmiani, jak w tym momencie. Widział ich pijących, śpiewających... To tak, jakby być w innym świecie, gdzie wszystko jest inaczej.
 - To prawda...
 - Więc... Ty i Hinacia... Kiedy się dowie reszta? Wiesz... Plotki szybko się rozchodzą...


 - To zaaranżowane małżeństwo, Yasu. - Dodał z naciskiem Neji. - Nie ma czego ukrywać.

Znalezione obrazy dla zapytania neji hyuga angry

 - To racja. Więc? A co z Naruto? Wie? To twój przyjaciel i pierwszy.
 - ... Co.
 - Hinacia mi opowiadała, jak polecieliście w ślinę na lekcji! - I tu wybuchła gromkim śmiechem jeszcze większym niż przedtem. - Nie ładnie! Oj nie ładnie!
 - ... Tak jak ty z Sakurą? - Uchiha uśmiechnął się delikatnie, czując znajomy smak zwycięstwa na ustach.
 - Nie całowałam Haruno, ani ona mnie. - Wzruszyła ramionami.
 - Co ci powiedziała?
 - Nie twój interes, przegrywie. - Warknęła, odsuwając się, ale nie zmieniła swojego siedziska.
  Zamierzał odparować jej równie dobrą ripostą, ale przerwał mu gromki śmiech z jego prawej. Hinata właśnie pustoszyła kolejny kieliszek ze swoim ojcem i wydawała się z minuty na minutę coraz bardziej wesoła. Zastanowił się przez chwilę, jak to możliwe, że z tymi rumieńcami wygląda tak uroczo. Popatrzyła na niego roziskrzonymi oczami i zbliżyła się do niego.
 - Sa-su-ke-kuuun... - Przechyliła głowę w bok, oparła dłonie o jego ramiona i wychyliła się lekko do niego, aby wyszeptać coś do ucha. - Hej... hej... Lupie cię... tah... troche. Ale się uśmichni! Uśmehej... UŚMIECHNIJ! - Klasnęła w dłonie dumna z tego, że mogła wypowiedzieć wreszcie dobrze to słowo.


  Spiła się!  - Zaalarmowała go jego własna myśl, oczekiwał jednak, że jej nieśmiałość da o sobie znać i zaraz się odsunie przepraszając, ale tak się nie stało. Czuł zapach jej słodkich perfum z alkoholem oraz widział dokładnie jej perłowe oczy z bliska. Siedzący nieco dalej mogliby pomyśleć, że się całują. Była tak blisko...
 - Myślę... sze... mogę się do tsiebie przekonać... Jeśli... - Musnęła jego policzek swoją miękką dłonią, przesunęła po jego szczęce i po ustach kciukiem, drgnął lekko przez jej dotyk. - Mnie pocałujesz.
  Był zszokowany. Pierwsza myśl nakazała mu to wykonać, ale jego druga kazała mu się uspokoić. Wolał nie całować dziewczyny, gdy jest w tym stanie. Kocha twojego kumpla. - Syknął do siebie w myślach. Chwycił jej dłoń i odsunął od siebie, ta wyglądała na nieco zawiedzioną, ale nie odzywała się już dalej.
  Na stół wskoczył biały kocur, który od razu pomaszerował do jego nietkniętego kieliszka. Popatrzył z oburzeniem na alkohol w nim i na Uchihę. Usiadł i wskazał łapą, aby mu podać w spodeczku.
 - Ej! Sierściuchu, jak się trzymasz? - Zapytała białowłosa, nalewając kocurowi alkoholu.
 - Zadziwiająco dobrze, worku na pchły, zadziwiająco dobrze!
 - Czym ty właściwie jesteś? - Zaczął Sasuke.
 - Hm. Powiem ci o mej wspaniałej osobie, jeśli... mnie przepijesz. - Uśmiechnął się, poruszając wąsikami.
  Hinata śmiała się, Yasu zasłoniła usta ręką, ukrywając uśmieszek, a reszta zwyczajnie nie zwracała uwagi. Uchiha przyjął zakład, nie wiedząc nawet na co się piszę.
  Byli już po trzeciej butelce, gdy postanowił się przewietrzyć. Mrok panował już na niebie, a pojedyncze gwiazdki połyskiwały na bezkresnej ciemności.
 Opierając się o ścianę szedł na zewnątrz, gdzie dostrzegł swoją narzeczoną, która siedziała właśnie na ławce, wydawało się, że z kimś rozmawia, ale gdy wzrok mu się wyostrzył nikogo nie dostrzegł.
 - Hai... Arigatou... Myślę, że tak... Co-co! N-nie! J-jeszcze... za parę lat... tak... tak, wiem... Będę. - Mówiła, a Sasuke stał, jak w ryty.
  Zaręczyłem się z wariatką...? - Zapytał sam siebie, ale postanowił czekać.
  Hinata odwróciła do niego głowę, uśmiechnęła się słabo, troskliwie i ciepło. Wstała i podeszła do niego.
 - Hej... - Szepnął, opierając się o drzewo ręką. - Co tam...? Często tu... wpadasz, śliczna...? - Zaśmiał się bez cienia humoru.
 - Podryw na bar? - Ciemnowłosa parsknęła śmiechem. - Nikt ci nie mówił, że rzadko kiedy wypala?
  Pochylił się lekko do niej. Gdy wiatr zawiał mocniej, jednocześnie ją przed nim osłaniając.

Фотография

 - A może teraz się to zmieni...?
 - Sasuke, jesteś niemożliwy. Piłeś z Kiyoshim! - Zabrzmiało to jak zarzut dla Uchihy.
 - Piłem z gadającym kotem, który jest zapomnianym bóstwem, moją narzeczoną jest jego uczennicą, na dodatek za dokładnie cztery lata i trzy miesiące stanie się moją żoną przez naszą obietnicę... dwa-trzy może cztery miesiące temu. Dodatkowo namówiła swoją drużynę, babcię i ciężarną sensei przy remoncie... Jesteś szalona, Hyuuga.
 - Niedługo Uchiha. - Syknęła.
 - Mówisz, jakby to było przekleństwo, a nie przerwałaś ceremonii. Pewnie wolałabyś być Uzumaki. - Zarzucił, patrząc na jej twarz, którą teraz wykrzywiła złość.
 - Co dla ciebie za różnica? Przysięgałam ci wierność, czyż nie? Liczy się dla ciebie...
 - Możesz mnie nienawidzić, ale nie powiedziałaś mi nie. Zgodziłaś się.
 - A jakie inne miałam wyjście?!
 - Mogłaś dać sobie spokój. Odszedłbym z Konohy znowu. - Powstrzymał jej rękę, która właśnie miała zadać mu cios. - Musisz mi coś o sobie powiedzieć. Dlaczego? Dlaczego się zgodziłaś na nasz układ? Dla tego kretyna?
  Hinata milczała, czując się okropnie. Chciała początkowo sprowadzić Sasuke, aby Naruto zwrócił na nią uwagę, ale blondyn jej nie dostrzegł... Nie powiedział "Świetna robota, Hinata-chan", jak to sobie wymarzyła. Piekące łzy napłynęły do jej oczu, grożąc upadkiem.
 - To boli... - Wyszeptała, gdy położył dłoń na tyle jej głowy i przyciągnął do siebie. - Tak bardzo boli... - Szeptała, łkając, gdy ją obejmował. - Chciałam... chciałam, aby mnie dostrzegł... Docenił... ale-ale... ale... co ze mną jest nie tak? Nie jestem medykiem, nie jestem silna, ani piękna, ani inteligentna jak Sakura-san... ja... ja...
 - Jesteś od niej dużo lepsza, a ten kretyn tego nie dostrzegł... - Poczucie winy zaczęło go obejmować, jak on obejmował teraz Hyugę. - Wtedy... gdy byłem w twoim ciele, wyczuwałem coś dziwnego... Nie potrafię tego opisać, ale w tym świecie, gdzie byliśmy... Widziałem twoją matkę... Widziałem ciebie... W coś ty się wplątała, Hinata? Aiwa... zabroniła ufać Kiyoshiemu... Dlaczego? To jakiś demon?

  

  Hinata wstrzymała oddech, czując jak krew w niej zamarza. Popatrzyła w oczy Sasuke, odnajdując w nich chęć zrozumienia, czyli coś, czego potrzebowała od wielu lat. Tak bardzo tego pragnęła... Trzymał ją w silnych ramionach.
 - Powiedz mi...
 - Kiyoshi, Azura, Chie... Byli Bóstwami... Wierzyli w cykl, leczyli ludzi, przynosili ukojenie duszom, które nie potrafiły przejść na tamtą stronę, chronili je... ale ludzie... Ludzie źle ich zrozumieli... Uważali ich za zło... za zło i ich zniszczono... Niedobitki ocalały, ale... Bóstwa zadecydowały o ukryciu się... Zdecydowali o ukrywaniu się pod postacią kotów, aby nie budzić podejrzeń...
 - I teraz powrócili...? Jak dziedziczka klanu Hyuuga się z nimi związała...?
  Chwyciła jego rękę i skierowała się do ławki, na której siedziała wcześniej.
 - Jak...? Moja matka, Hikari Hyuuga, była wybranką Kiyoshiego. Ojciec o tym wiedział, gdy ją poznał... Zakochał się... ja nie miałam... żadnych powiązań, myślał, że mam... bardziej jego krew niż mamy... Ale coś się zmieniło... i zostałam wybranką Kiyoshiego. Teraz te trzy klany nie są już tak przerażające, ale mimo to...
 - Strach jest. Nadal się boją...
 - Tak, ale coś się zmieniło, Sasuke. Kiyoshi się objawił w swojej postaci... Zadecydował, że się uaktywni. Coś się zmienia. Nie wiem co... Boję się... Boję, Sasuke... Coś złego się stanie, nie wiem co... ale to...
  Zacisnął dłoń na jej dłoni i ścisnął mocno, zmuszając, aby na niego spojrzała.
 - Czy... chcesz mnie opuścić...? Nie będę za tobą gonić... Jeśli chcesz wrócić do zemsty... do poszukiwania Itachi'ego... Idź. - Patrzyła mu głęboko w oczy.
 - Nie. - Odparł z mocą. - Nie zostawię cię. Przysięgałem ci wtedy, przysięgam ci teraz i za cztery lata i jedenaście miesięcy, tego samego dnia... Przysięgnę ci znowu.
  Hinata zadrżała z emocji. Łzy napłynęły jej do oczu i swobodnie spłynęły. Przytuliła się do niego mocno, czując ulgę. Ulgę, której pragnęła od lat. Trzymał ją w ramionach.

  Teraz przetrzeźwiał. Od chłodu wody. Nie miał siły już na trening, ani nie chciał nic jeść, wybrał coś, czego w życiu by się nie tknął - papieros. Znalazł paczkę w szufladzie z odręcznym pismem Kakashiego - "Zaufaj mi, będziesz tego potrzebował - K.H."
  Miał rację. Czując w płucach dym, nieco piekące uczucie na podniebieniu oraz dziwne uczucie w bolącej głowie, poczuł się lepiej.
  Układał w głowie informację o Hinacie. Wplątała się gorzej niż on. Bóstwo, które jest kotem, które musi chronić i któremu jest posłuszna. Jednak coś mu nie pasowało. Kiyoshi. Jest tak dziwną postacią.
 Kot. Stale coś planuje. Jego ruchy są nieprzewidywalne. Omotał Hinatę... - Postanowił zaufać jednak wcześniejszemu zachowaniu Aiwy i jej ostrzeżeniu. - Dlaczego miałaby to robić? Hinata jest w niebezpieczeństwie... Muszę ją jakoś oddzielić od tego szajsu.
 - Wreszcie jakiś cel... - Szepnął do siebie, gdy się zaciągnął papierosem.
  Popatrzył na ciemny pierścień na palcu. Nie rozpoznał materiału, ale wiedział, że jest cenny.
 - Sasukeeeeeeee-teeeeemeee! - Wrzask wytrącił go z równowagi i dał ból głowy.
 - Ohayou, Sasuke-kun!
  Dwie hałaśliwe blondynki uśmiechały się, chłopak i dziewczyna. Ino miała w rękach kosz z owocami i jakiś słoiczek. Naruto nic poza bezczelnym uśmieszkiem.
 - Witaj, Sasuke. - Osteme był jakąś ostoją i dziwakiem w porównaniu do tych dwóch.
  Utrzymywał chłodną i dumną postawę, podczas gdy Naruto trzymał ręce w kieszeniach.
 - Cześć... - Odparł sucho, gasząc papierosa.
 - Palisz? Wiesz, że to niezdrowo! - Ostrzegła Ino.
  Uchiha popatrzył na nich, nie do końca rozumiejąc po co przyszli.
 - Ta, wiem... Czemu tu jesteście? - Oparł głowę o okno, czując chłód szyby, co dało mu ukojenie.
  Osteme uśmiechnął się słabo, gdy dwoje energicznych blondwłosych ludzi zaczęło krzyczeć jedno przez drugiego.
 - Słyszeliśmy od Kakashiego-sensei i Yasu-chan, że masz kaca! Gdzieś się schlał, teme?
 - Właśnie, właśnie! Yasu-chan też jakaś nieswoja, a Hina-chan nie wychodzi z pokoju! Byłeś z nimi? - Dopytywała Ino.
 - No to prawda, że ostatnio łazisz za Hinatą-chan! - Zgodził się Naruto.
  Sasuke zamyślił się nad stanem Hinaty. Wczoraj przetrzeźwiała w połowie wieczoru, a on? Czuł się jak żałosny dupek.
 - Wchodzicie? - Zapytał, wstając z parapetu.
 - Jasne! Zjemy razem zupę z kurczaka! Osteme zrobił za dużo!
 - Więc to wykorzystamy. - Stwierdził Sasuke, wskazując im drzwi wejściowe.


  Hinata leżała w łóżku, nie przejmując się nawet tym, aby założyć ubranie. Czuła się, jakby ktoś wyrwał kawałek jej duszy. Popatrzyła na swoje palce, wtedy, przez krótką chwilę widziała, jak za sprawą Kiyoshiego jakiś sznurek się rozpada, a nowy łączy z dłonią Sasuke.
  Wtedy to poczuła. Myśl o uśmiechu Naruto nie wywoływała u niej już tyle uśmiechu, jakby ktoś wyrwał jej to uczucie, które do niego żywiła... Bo przecież tak było. Łzy na nowo zagościły w jej oczach. Przepłakała całą noc z powodu utraty uczuć, ale tego również chciała. Wiedziała, że musi się pogodzić z tym przykrym faktem, ale nie mogła pogodzić się z bólem.
Imagen de naruto, hinata hyuuga, and hinata uzumaki
  Usiadła na łóżku, zrzucając z siebie kołdrę. Zamknęła śnieżne oczy i przycisnęła dłoń między piersi, postawiła stopy na chłodnej podłodze i ruszyła do swojej prywatnej łazienki. Opłukała twarz lodowatą wodą, mocząc przy tym część grzywki.
  Patrzyła w swoją twarz, podpuchnięte od łez oczy, czerwony nos, sine prawie usta z powodu zagryzania warg.
 - Nie jestem sobą... Naruto-kun nigdy by mnie nie pokochał... Kocha Sakurę. A ja muszę... a ja mam obowiązki. - Popatrzyła na swój pierścionek i burknęła pod nosem przekleństwo, którego nawet szewc by się powstydził i splotła włosy w warkocz, aby po chwili zaplątać je w kok.
  Założyła szlafrok i wróciła do pokoju, aby się ubrać. Dla Hinaty był to cios. Czuła, że potrzebuje chwili na osobności. Najlepiej na samotnej misji... albo!

  Kiyoshi spędzał czas w świątyni, w Lesie Śmierci. Postawił ją jednym skinieniem ręki na starym domu, w którym kiedyś mieszkał. Oplótł gałęzie drzewa wokół domku z wejściem z jednej gałęzi jako schodki, wszedł do środka, gdy wyczuł za sobą czyjąś obecność i ledwie zdołał uniknąć pięści.
 - Uchiha. - Szepnął, odsuwając się.
 - Coś ty zrobił, Kiyoshi-sama?! - Krzyczała wściekła kobieta.
 - Mikoto-san, proszę o spokój. - Mężczyzna zwinnie unikał ciosów wściekłej matki.
 - Mój syn nie zasłużył na to! Nie zasłużył na to, abyś zmuszał ich do kochania siebie nawzajem!
  Przytrzymał jej pięść przed twarzą.
 - Mikoto-san... Skąd możesz wiedzieć, co uczyniłem? - Zapytał, przechylając głowę w bok. - Kto ci powiedział?
 - Nieistotne! Zabiłeś jej miłość! Sprawisz, że będzie z moim dzieckiem z obowiązku, nie z miłości! - Krzyczała tak głośno, że miał pewność, że ktoś ją niebawem usłyszy. Nie ważne czy z jego klanu czy innego!
 - Mikoto-san...
 - Jesteś chory, Kiyoshi! Nie wiesz, co mogło im się przytrafić! Nie wiesz tego! Jesteś Bóstwem! Zapomnianym Bóstwem, nie istniejesz już w tym świecie, a jedyne co robisz to tylko się wplątujesz! Daj Hinacie czas, a jestem pewna, że pokochałaby Sasuke!
  Pani Uchiha padła na kolana, które zaniknęły po kontakcie z trawą, ukryła twarz w dłoniach.
 - Wymusiłeś w nich uczucie...
  Kiyoshi uklęknął przed czarnooką kobietą, położył dłonie na jej eterycznych ramionach i uśmiechnął się słabo.
 - Nie, Mikoto. Choćbym zebrał całą moc tego świata, poznał każde jutsu, każde zaklęcie... To nigdy nie będę mógł zmusić kogoś do kochania. Nie da się zmusić kogoś do miłości.
 - W-więc ty nie...?
 - Nie. Połączyłem ich losy, tylko tyle.
 - Co to znaczy?
 - Znaczy to tyle, że będą wyczuwali, gdy któremuś z nich grozi niebezpieczeństwo, nawet o tym nie wiedząc. Będą wyczuwali to, czy któreś z nich umiera. Nic ponad to. Nici przeznaczenia są różne, ale miłość jest uczuciem, które się tworzy samo i umacnia nić. Ja ich tylko lekko nakierowałem.
 - A... a nić jej z Uzumakim?
 - Istniała... ale sama przez nią cierpiała. Z jej strony była kolorem podziwu, a z jego... nie było jej. Prędzej czy później musiało do tego dojść, Mikoto-san. Hinata rozumie.
  To uspokoiło ducha, ale... Kiyoshi nie wiedział, że w sercu Hinaty zostało zasiane ziarno wątpliwości. Nie mógł tego wiedzieć...

  W mroku pomieszczenia dało się dostrzec jedynie białe znaki cierni na jej stopach i dłoniach, gdy stała wśród trzech ciał. Zapach stęchlizny unosił się w powietrzu, ale jej to nie przeszkadzało.
  Długie włosy były zebrane w kok, a jej ciało zakryte przez spodenki i bluzę na ramiączkach, stopy miała bose, ale jej to nie obchodziło. Czuła czerwoną krew na swoich stopach od ciał, które leżały, przykryte przez płachtę.
  Przyklękła na zakrwawionej podłodze. Właśnie była na miejscu zbrodni i uważnym wzrokiem szukała zagubionej duszy, gdy stanął obok niej członek ANBU, sam kapitan.
 - Seishin-kun, znowu opętałeś jego ciało... Zaczyna zmieniać swój wygląd pod twój... - Wyszeptała Hyuuga.
 - Tak, wiem, Hina... ale muszę wytrenować ich. Hokage kazała. - Jego głos był mniej szorstki i męski, bardziej już jak Shirou, ale to dziewczyny już nie obchodziło.
 Podejrzewała, że Kiyoshi chce przekonać Shirou, aby opętał całkowicie kapitana ANBU. Zapewne planuje upozorować jego śmierć, aby zastąpił go Seishin. Widziała już zmiany w wyglądzie kapitana, nie był już tak barczysty, a niemalże szczupły, jak właśnie jej przyjaciel.
 - Hokage, czy Kiyoshi? - Dopytała, zsuwając prześcieradło z twarzy trupa.
 - Oboje właściwie... - Wyznał, a Hyuga westchnęła ciężko. - Wiem, co chcesz powiedzieć... Mnie też się to nie podoba, ale...
 - Jeśli się sprzeciwisz Kiyoshi siłą cię wygna?
  Milczał dłuższą chwilę, zanim pokiwał głową. Zacisnęła dłonie w pięści, czując napływ złości. Wiedziała jednak, że jej przywiązanie i lojalność, co do jej mistrza-Bóstwa nigdy się nie zmieni. Za każdym razem go posłucha. To on dał jej siłę, którą ona teraz miała. Czuła się rozgoryczona oczywiście, czując brak jakiegokolwiek uczucia poza podziwem do Naruto, ale nie miała już wyjścia. Nie da się znowu wrócić do kochania... Przynajmniej ona to tak czuła. W rzeczywistości Kiyoshi prawie nic nie zrobił. Jedynie wyciszył nieco jej uczucie do Naruto.

  Sasuke spędził cały dzień na szukaniu Hinaty, po pożegnaniu się z Ino, Naruto i Osteme, którzy z kolei postawili sobie za cel pokazanie białowłosemu wioskę i ważniejsze jej punkty.
  Nie mógł jednak nigdzie odnaleźć swojej narzeczonej, trafiając z kolei na koleżankę z zespołu.
 - Sas-sasuke-kun! - Uśmiechnęła się od razu na jego widok - Co powiesz na... na pójście na ramen...?
 - Nie, dzięki, Sakura. Szukam kogoś.
 - Co? Kogo!? - Od razu brzmiała jak zazdrosna dziewczyna - Może ci pomogę!
  Uchiha popatrzył na jej oczy. Zdradzały wszystko. Wiedział to i wiedział, że musi wreszcie z nią porozmawiać.
 - Chodź do parku.
  Ta od razu za nim ruszyła. Wiedział, że musi to zakończyć, zwłaszcza teraz. Nie może tak dłużej oszukiwać przyjaciółki z drużyny, chociaż wiedział, że to, co ona do niego czuje nie jest prawdziwe. Pokochała go za wygląd, nie starając się go poznać, a on mając już dosyć tego zadecydował o postawieniu sprawy jasno.
  Usiedli obok siebie, choć Sasuke w większej odległości niż by chciała tego Sakura.
 - Jest tu tak pięknie... Wieczorne słońce i...
 - Sakura. Musimy porozmawiać. Poważnie. - Przerwał jej, zanim zdążyła cokolwiek dodać.
 - Co? O czym? - Przechyliła głowę w bok z rumieńcem.
  Czyżby chciał mi wyznać swoje uczucie... Po to ten pierścionek...? Czy on...?! - Zaczęła rozmyślać, ale zaraz się opanowała.
 - Musisz sobie odpuścić. - Poczuła, jak jej serce zaczyna pękać - Nie kochałem cię, nie kocham i nigdy nie pokocham. To co czujesz jest tylko zauroczeniem, musisz się wreszcie...
 - Nie! Sasuke-kun! Kocham cię! I nigdy nie przestanę! - Krzyczała, wstając i przykładając dłonie do serca.
 - Postawię sprawę jasno. - Wstał, przez co musiała się odsunąć. - Nigdy nie będę traktował cię inaczej niż przyjaciółkę, koleżankę z zespołu.
 - Ale możemy się lepiej poznać! Możemy być razem i wtedy... będę mogła pomóc ci odbudować klan...
 - Co. - Syknął.
 - Jestem silna, mam lepszą kontrolę czakry od Ino czy reszty dziewczyn... Jestem też uczennicą piątej Hokage! Sannin! Kto będzie lepszy ode mnie?! - Krzyknęła znowu, a Sasuke patrzył tylko na nią z niedowierzaniem. - Poza tym... Nie jestem najbrzydsza więc nasze dziecko...
 - Oszalałaś. - Szepnął, zamknął oczy, kręcąc głową - Nic z tego.
 - Dlaczego!
 - Bo mam kogoś.
 - CO?! To jej szukasz, tak?! - Ta zazdrość wymalowana na jej twarzy, pomieszana ze złością.
 - Tak.
 - Kim ONA jest?! KTO TO!?! - Złapała go za rękę, a on zastygł w bezruchu, słyszał jej łamiący się ton głosu. - Co ona w sobie ma, że zwróciłeś na nią uwagę, a na mnie nie spojrzałeś przez te wszystkie lata?! Nie ma nikogo lepszego od...
 - Od ciebie? Jest najmilszą osobą w tej całej wiosce. - Wyrwał nadgarstek z jej uścisku. - Sakura. Powiem to ostatni raz. Nie kocham cię i nie pokocham. Zrób coś dla siebie i odpuść sobie.
  Zaczął odchodzić od różowowłosej.
 - NIE! - Krzyczała ile sił w płucach, opadając na kolana i zanosząc się płaczem. - Nigdy... nie przestanę cię kochać, Sasuke-kun... Sasu... ke...

  Uchiha wiedział, że to nie było łatwe. Początkowo chciał ją do siebie zniechęcić, ale teraz wiedział, że to nie miało sensu. Musiał zrobić coś z czego dumny nie jest, ale jakie mu inne wyjście dawała? Popatrzył na symbol swojego klanu na nagrobku matki i uklęknął przed nim.
 - W takich chwilach za tobą tęsknie... - Wyznał, dotykając granitu.
  Czuł jak łzy grożą upadkiem w jego czarnych kulach.
 - Dlaczego muszę wszystkich wokół siebie ranić, okaa-san...? - Zacisnął dłoń w pięść i przyłożył ją sobie do pięści.

I can't stand it to see Sasuke crying or desperate... #sasuke

  Już dawno nie czuł takiej chwili słabości. Serce zabiło mu mocniej, a on czuł się coraz słabiej.
 - Dlaczego gdy ilekroć wchodzę w czyjeś życie to muszę tą osobę krzywdzić?! - Uderzył drugą ręką w ziemie, niszcząc nieco kępkę szałwii. - Nic mi nie zrobiła... Ocaliła moje życie, a ja... a ja w rewanżu co zrobiłem...?! Co zrobiłem...? Zniszczyłem jej... Nie chcę... nie chcę... już dłużej krzywdzić...!

“. . . . . . . [#shy #kunoichi #hinata #hinatahyuga #pretty #cute #cool #kawaii #sad #happy #naruto #narutouzumaki #naruhina #sakura #anime #sasuke…”

  W głowie stanęło mu wspomnienie jej płaczących, perłowych kul, przez co poczuł jeszcze większy i bardziej palący ból. Była niewinna, więc dlaczego się na to zgodził? Żałował słów jakie jej powiedział.


Sasuke after he killed Itachi :(
  Teraz już płakał, choć nie sądził, że ma parę metrów dalej świadka o krwistych oczach. Nie wyczuł obecności osobnika, który po chwili zniknął, zostawiając młodego Uchihę samego.

  Hinata zamknęła za sobą drzwi i zdjęła lisią maskę z twarzy. Odwiesiła ciemny płaszcz i białą kamizelkę do szafki, którą zajmowała. Sprawa duchów dała jej to, czego aktualnie potrzebowała - wyciszenia. Przynajmniej dorosłym duszom potrafiła pomóc, gorzej miała się sprawa z dziećmi.
  Ostatnio zdarzają się morderstwa i porwania małych dzieci z pobliskich wsi, a nie łatwo było zlokalizować duszę dziecka, więc jej śledztwo spełzło na niczym. Pewnie niedługo będzie musiała się udać do którejś ze wsi, aby dokładnie przyjrzeć się sprawie, ale jeszcze nie teraz. Teraz uda się na cmentarz i porozmawia ze swoją zmarłą dawno teściową o ostatnich wydarzeniach.
  W takich chwilach była wdzięczna kobiecie z klanu Uchiha za rozmowy, choć martwa kobieta zbyt wiele nie mogła jej opowiedzieć to zawsze chętnie mówiła o swoich synach, gdy byli jeszcze młodsi, a Hinata lubiła słuchać. Pomimo tego, że uważała iż Mikoto powinna już dawno wrócić. Wciąż jednak nie usłyszała, co utrzymuje parę Uchihów nadal. Fugaku pragnął aby jego syn był dumą klanu, a Mikoto milczała na ten temat.
  Mijając zamknięte już sklepy dostrzegła Sakurę siedzącą pod ścianą zamkniętego baru. Różowowłosa miała podpuchnięte oczy, jak ona z rana, więc od razu podeszła do niej. Uklęknęła przed przyjaciółką i dotknęła jej ramienia. Od razu dostrzegła senny wyraz jej twarzy i poszturchała ją, budząc.
 - Hm...? Hina...
 - Tak, Sakura-san, to ja... Chodź, zaprowadzę cię do domu. - Przerzuciła ramię Sakury przez swoje.
 - Dlaczego...?
 - Bo ktoś może cię skrzywdzić. - Odparła, prowadząc Haruno.
 - Nie... Dlaczego on mnie nie chce...? Najmilsza... phi... nigdy na to nie patrzył... Zawsze siła i siła...
  Hinata słuchała żali zielonookiej, która ledwie poruszała teraz nogami. Muszę zgłosić Hokage, że sprzedają alkohol nieletnim!  - Zanotowała sobie w głowie, zmartwiona jednocześnie stanem dziewczyny. Hinata wiedziała o kim mówi Sakura, nikt nie był tak głuchy ani ślepy. Czuła jak owija ją poczucie winy.
 Zabrałaś jej miłość, Hinata-sama, jak się z tym czujesz, marna suczko z głównej gałęzi?
 - Hinata... Wybrał ciebie... - Szepnęła po raz kolejny, czując ból w klatce piersiowej. - Najsłabszą z Hyuugów... Najbrzydszą w klasie za czasów akademii... Nie dorastasz mi do pięt, a mimo to... Wybrał ciebie! - Popatrzyła z niedowierzaniem na różowowłosą, która się od niej odsunęła. - Mogłaś mieć każdego! KAŻDEGO! A wybrałaś jego! Jesteś podła, Hinata!
  Zachwiała się, a Hyuga, nie zrażona jej krzykami i słowami do jej osoby przytrzymała ją. Zaraz jednak jej pomocne dłonie zostały odepchnięte.

  Podobny obraz

 - Nie dotykaj mni-...
 - Czy właśnie dlatego chcesz stracić wszystkich wokół siebie?! - Oparła dziewczynę o ścianę, przytrzymując ją za koszulkę, tak, że nie mogła uciec. - Straciłaś Ino przez Sasuke, nawet jej nigdy nie przeprosiłaś! A teraz?! A teraz co?! Teraz chcesz odrzucić mnie, bo co!?! Zastanów się ile osób chcesz odepchnąć od siebie przez miłość do Sasuke! - Puściła dziewczynę, która opadła na kolana - Jesteśmy pod twoim domem. - Syknęła. - Wejdź do środka i przemyśl, co chcesz zrobić. I na miłość Kiyoshiego, wytrzeźwiej. Uczennica Hokage, kurwa mać.
  Sakura popatrzyła na Hyugę, która już odchodziła. Hinata nigdy nie przeklina, nie nadużywa przemocy, a teraz...? Jakby to nie była ona...
  Zebrała siebie i swoją godność, maszerując chwiejnie do mieszkania.
  Hinata szła w jedno miejsce. Do domu Sasuke. Potrzebowała go teraz. Tak bardzo go potrzebowała...


I tym akcentem zakończę dzisiejszy rozdzialik! Witajcie w maju! Przez resztę miesiąca raczej się nic nie pojawi (matura itesprawy), więc mam nadzieję, że zobaczymy się w czerwcu! Na razie~!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz