Tydzień później.
Po mrozach nie było już śladu. Jakby zeszłotygodniowa pogoda zniknęła jak po dotknięciu magicznej różdżki! To bardzo ucieszyło pewną różowowłosą nastolatkę do tego stopnia, że z uśmiechem upięła włosy z wysoką kiteczkę.
Sakura właśnie zmierzała do szpitala, aby zająć się swoją pracą, gdy zobaczyła trzech mężczyzn, którzy stali przed witryną sklepu jubilerskiego. Zdziwił ją ten widok, jej uwagę przykuł pewien czarnowłosy, który przyglądał się pięknym pierścionkom. Na jej ślicznej twarzy pojawił się rumieniec.
Widziała bowiem na co patrzył Uchiha. Pierścionki zaręczynowe - czyżby myślał o kimś wyjątkowym? W końcu wrócił... Będzie mogła mu pomóc odbudować klan! Bo kto inny niż ona? W końcu była jego koleżanką z zespołu 7!
- Uważam, że powinien być to diament. - Usłyszała czarujący, niski ton głosu należący do białowłosego samuraja, który trzymał jedną rękę na rękojeści katany. - Pasuje do każdej kobiety.
- Ale komu ty chcesz się oświadczać?! - Krzyczał Naruto - Masz dopiero 17 lat, stary!
- Jeśli kogoś kocha, to dlaczego nie?
- Bo jest za młody!
- Ależ to normalne. W mojej... wiosce. Jesteśmy sobie obiecywani od dnia narodzin.
- Stary... To chore. Jak pedofilia, czy coś...
- Nie, to zapewnia nam kontrolę nad rozrodem.
Haruno jednak nie zwracała szczególnej uwagi na Osteme i Uzumakiego, jej cała uwaga została przykuta do Uchihy, który zdawał się ignorować wymianę zdań jego znajomych, choć jego mina raczej nie mówiła nic przychylnego.
- Mówisz jak o jakiejś hodowli, czy coś!
- Daleko od tego nie odbiegłeś. - Uśmiechnął się chłopak.
- Ugh...
- Możecie się zamknąć? Nie oświadczam się. - Syknął Sasuke - Nie mam komu.
Sakura drgnęła i ukryła się za najbliższą ścianą, na tyle blisko, aby mogła usłyszeć swój obiekt westchnień.
- Jak to? A Sakura-chan? Czeka na ciebie. - Zaczął Naruto, nie widziała go, ale słyszała doskonale.
- Ona mnie nie interesuje.
- Więc kto?! Sakura-chan jest słodka, miła, opiekuńcza, inteligentna i...
- Czy to nie ta dziewczyna z gumowymi włosami? - Przechylił głowę w bok białowłosy. - Wydaje się być...
- Nie przebieraj w słowach. Denerwująca. - Podpowiedział okrutnym tonem czarnooki
- To nie tego słowa szukałem. - Zaśmiał się samuraj i uśmiechnął spokojnie - Sztuczna. Wydaje mi się strasznie sztuczna. Mówi jedno, ale jej myśli, co innego. Widzę w niej... Pustą lalkę.
- Sakura nie jest...!
- I nadużywa przemocy. - Dodał Sasuke. - Nie żeby ten kołek na to nie zasługiwał.
- To prawda. Nawet gdy nie ma powodu. - Zgodził się Osteme
- Dodajmy do tego jej wścibstwo. Jest drażniąca.
Sakura czuła, jak osuwa się o ścianie. Więc tak myśli o mnie Sasuke-kun? - Zamrugała, aby pohamować łzy. Otarła je wierzchem dłoni i zaczęła biec. Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją prosto w twarz. Jakby wyrwał jej serce z piersi... Miłość jej życia od najmłodszych lat...
Przy jubilerskim Sasuke patrzył w miejscu, gdzie chwilę temu stała zielonooka. Zdawał sobie sprawę z jej obecności i z tego, że to co zrobił było poniekąd szczeniackie, ale to była jedynie szczerość. Uważał, że drażniącym jest to, że różowowłosa nastolatka goni za nim, jak pies za kiełbasą, nie licząc się z jego emocjami. Lubiła go tylko za wygląd, jak większość jego fanek.
Naruto jeszcze długo na nich krzyczał, ale oni jedynie milczeli lub zbywali go kpiącymi uśmieszkami. Szybko zyskali od głośno-ustego shinobi ksywkę "Bliźniaki", mimo, że ich wygląd to jak porównanie dnia i nocy, ale przecież to już nie raz było mówione o Uzumakim i Uchiha. Może będą mieli wspólną ksywkę "Trojaczki" nadaną przez starszą część Konohy?
Sasuke nie był szczery z Naruto, wolał nie afiszować się z zaręczynami z Hinatą, które miały się niebawem odbyć w rezydencji głównej Klanu Hyuuga. Miał się odbyć wtedy bankiet, więc nieuniknionym było to, że każdy członek rodziny dziewczyny się dowie, w tym jej kuzyn, siostra i Yasu. Uchiha się tego nie obawiał jednak, ale stale rozmyślał o jednym szczególe - pierścionku. To nie może być coś, co może mieć każda kobieta na świecie. Musi być tylko dla niej, idealny, unikatowy, niepowtarzalny, taki, który tylko ona będzie mogła nosić na palcu. Jednak skąd takie coś zdobyć?
Leżał teraz na kanapie do góry brzuchem. Osteme opuścił go, gdy Ino złapała mężczyznę przed kwiaciarnią i zaciągnęła do swoich rodziców, a Naruto został w Ichiraku. Uchiha, nie mając chęci na nic ruszył do domu wtedy.
Spojrzał na zdjęcie rodzinne, stojące na kominku, obok zaraz dostrzegł jeszcze fotografie z całym rookie 9 z czasu imprezy powitalnej parę miesięcy temu. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, gdy dostrzegł na zdjęciu swoją prawie narzeczoną, która rumieniąc się, przytulana była przez roześmianą od alkoholu Yasu. Kakashi stał za albinoską z jak zwykle spokojnym wyrazem twarzy. Sakura była po jego lewej i próbowała się zbliżyć, ale Naruto ich oddzielał. Na pozostałych się tak nie skupił, jak na Hinacie. Wydawała się bardziej komfortowo czuć, gdy miała na sobie bluzę od Kiby.
Usiadł gwałtownie. Poczuł lekki zawrót głowy, a zawartość żołądka podskoczyła. Na łamiących się nogach pognał do łazienki, gdy je zwrócił. Łapał oddech, zanim znowu zacząć wymiotować. Czarne oczy były za osłoną z łez. Co do cholery? - Próbował skupić swój wzrok, aby widzieć wyraźnie, ale jedyne, co widział to zamglone pomieszczenie.
Nagle znalazł się w ciemności. W pierwszej chwili pomyślał, że jest pod wpływem jakiegoś genjutsu, ale jego oczy nie mogły go oszukać. W drzwiach pokoju, zadziwiająco wyostrzona postać ubrana w eleganckie kimono. Zrobiła krok w stronę młodzieńca i złożyła na jego czole, czuły pocałunek. Unosząc jego dłoń, położyła na niej jakiś przedmiot. Wokół nich panowała cisza i mrok, a Uchiha nie był pewien, co się dzieje.
Wtedy sceneria się zmieniła. Mikoto Uchiha odsunęła się od młodszego syna i uśmiechnęła znikając wraz z mgłą.
- Co to było? - Zapytał, gdy odzyskał głos.
Pomyślałby, że to jeden z koszmarów, które go nawiedzają, ale przedmiot w jego dłoni nadal był. Pierścień był dość skromny, zabrudzony przez ziemię częściowo, ale miał w sobie tajemnicze piękno. Otarł go z lekkim uśmiechem. Zastanawiało go to dziwne spotkanie, ale to... Ta rzecz, którą trzymał między palcem wskazującym, a kciukiem sprawiła, że poczuł... nostalgię.
Wrócił ze szkoły dość szybko i zastał swoją matkę, zmywającą naczynia. Obok, na ściereczce spoczywał pierścionek z diamencikami. Skromny, z białego złota, białe diamenciki połyskiwały delikatnie w świetle. Drogie kamienie szlachetne układały się na całości, a po środku był większy, zabarwiony na kolor czerwieni u spodu, a u górze na biało - jak wachlarz klanu Uchiha, ich symbol.
Usiadł przy stole i patrzył na biżuterię, którą po chwili założyła na palec jego rodzicielka.
- Kaa-san... Czemu kobiety noszą pierścionki? To może być nieporęczne... I tata mówi, że ktoś może ukraść... Poza tym... to tylko ozdoba.
- Pierścionek jest taką obietnicą, Sasu-chan. - Mikoto uśmiechnęła się i podeszła do swojego synka - Kiedyś będziesz miał żonę, zadbaj o to, aby była z tobą szczęśliwa. Chroń ją, kochaj... - Przymknęła na moment oczy. - Kobiety przywiązują wagę do uczuć, ale rzeczy materialne też mają znaczenie. Pierścień jest symbolem przywiązania, jest nakładany na palec serdeczny, aby umocnić więź między zakochanymi, to dlatego tak ważny jest dla mnie. To symbol miłości mojej i twojego taty. Kiedyś ty wręczysz go pewnej osobie.
- Naprawdę? Komu?
- Tej, którą pokochasz, Sasu-chan. Jest jakaś dziewczynka, którą lubisz?
Mały Uchiha przyłożył dłoń do brody i pomyślał o swoich koleżankach z klasy. Skrzywił się, co zaowocowało śmiechem Mikoto.
- Nie, kaachan. Dziewczyny są głupie, głośne i ciągle chcą mnie przytulać. - Warknął, odwracając wzrok ze złością! Jednak zaraz się zarumienił.
Jego matce, jak większości, nie umknęło jej chwilowe wahanie syna. Poczuła ciepło rozchodzące się w jej sercu. Już nie mogła się doczekać, aż usłyszy o dziewczynce, która porwała serce jej synka.
- Więc ktoś jest! - Uśmiechnęła się delikatnie, doskonale wiedząc, że jej mały chłopiec nigdy się nie przyzna, że kogoś lubi, ale! Ona na pewno odgadnie! - Czy to ta urocza dziewczynka z różowymi włosami?
- Nie! Ona jest najbardziej denerwująca!
- A może córka Inoichiego, Ino-chan? - Przechyliła głowę z uśmiechem.
- Nie! - Skrzyżował ramionka na klatce piersiowej, jak to ma w zwyczaju jej drogi mąż. - Nie lubię ich. Są głośne.
- Oh? Więc może ktoś cichy, jak Ten Ten-chan?
Teraz miał wzrok w stylu "Nie rób sobie żartów, mamo!". Mikoto przyłożyła palec do brody i zamyśliła się, przypominając sobie każdą z dziewczynek z klasy jej synka, a nawet ze szkoły.
- Hm... a może Hinata-chan? Córka cioci Hikari?
Tutaj chłopiec spłonął rumieńcem i zamierzał uciec jak najszybciej z kuchni! Ale jego mama go złapała z uśmiechem.
- Lubisz Hinatę, Sasu-chan? - Uklęknęła przed synem, sprawiając, że była na poziomie jego oczu, które unikały jej, ale przytaknął - Jest słodką dziewczynką.
- T-tak... Oddała mi dzisiaj pomidory ze swojego bento... - Zgodził się, płonąc rumieńcem.
- Oh! Jak miło! - Uśmiechnęła się szerzej.
Prawdę mówiąc cieszyłaby się z każdej dziewczynki, bo wiedziała, że kiedyś uczucia się zmieniają, ale chciała jak najlepiej dla swojego dziecka.
- Ale jest słaba! Więc... więc będę ją chronił!
- Taka jest powinność prawdziwego mężczyzny, ochrona słabszych. - Przechyliła głowę na bok - Czy kiedyś dasz jej mój pierścionek?
- Co? Ale to mamy. Od taty! - Sprzeciwił się.
- Ten pierścień jest z nami od pokoleń, Sasuke. Każda żona głowy klanu Uchiha go nosi.
- Ale to Itachi jest spadkobiercą... Ja nie.
- Ale wątpię, aby Ita-chan kiedykolwiek się ożenił! - Roześmiała się cicho - Więc na pewno trafi w twoje ręce.
Kiwnął głową, rozumiejąc poniekąd, co ma na myśli jego rodzicielka. Mikoto pogłaskała go czule po czuprynie.
I trafił. Sasuke był zdziwiony tym, że tak szybko. Jakby ktoś zrzucił go na niego. Dosłownie. Wstał z podłogi, opierając się o zlew, zamykając oczy, aby pozbierać się po tej dziwnej dla niego sytuacji. Musiał się przygotować do pewnej ważnej dla niego - i nie tylko - uroczystości.
Wieczór nastał szybko, a w klanie Hyuuga wrzało od plotek. Oczywiście nigdy nie opuszczą one murów rezydencji głównej, jak i bocznej gałęzi. Wszyscy byli zabiegani i zbytnio nikt nie wiedział, gdzie przebywa starsza córka Hiashiego. Ojciec dziewczyny koordynował ludzi, poczuwając się do roli głównego organizatora.
Yasu właśnie przyozdabiała stoły kwiatami lilii z paprocią, gdy Hanabi dawała świece w stroiki. Wokół nich była biel, ale to wcale nie przeszkadzało. Uroczystości klanu Hyuga odbywały się poza rezydencją. Na wzgórzu stał budynek raczej dość nowoczesny, miał z jednej strony przeszklone okna, które zostały osłonięte półprzeźroczystymi firankami w kolorze bieli i jasno-czerwonymi kwiatami. Róże stały w wysokich, ozdobnych wazonach, a płatki zostały uprzątnięte. Stoły poustawiane zostały na kształt litery "U", w centrum którego stał stół dla najważniejszych osób tego wieczoru. Obok oczywiście miejsce dla rodzin, a dwa krzesła były bardziej ozdobione wieńcem z kwiatów róż na oparciach, oczywiście były na białym tle. Hirako pokaleczyła palce, splatając je w ozdobny wieniec, ale wiedziała, że było warto.
Sasuke szedł w kierunku wzgórza, prowadzony przez babcie Hinaty, niósł parasol nad nimi, który wcześniej został mu wepchnięty przez staruszkę. Powodem było wcześniejsze słońce i jedna z niezrozumiałych dla niego tradycji klanu Hyuga.
- Mam pierścionek dla mojej przyszłej żony. - Przerwał ostrym, zimnym tonem głosu, czując się oczywiście urażonym.
Jakim byłby człowiekiem, gdyby nie było go stać na coś tak wyjątkowego? Zacisnął dłoń na czarnym pudełeczku, które niósł w drugiej ręce.
- Oh. To dobrze, młodzieńcze.
- Gdzie Hinata?
- Modli się.
Uchiha zmarszczył brwi. Nie wiedział, że jest tak religijną osobą, ale kolejny skrawek o niej był dla niego dość istotny. Nie wiedział dlaczego, ale wierzył w to, że im więcej czasu z nią spędza, im więcej o niej wie, tym staje się dziwnie silniejszy. Wiedziała o różnych dziwnych rzeczach i zastanawiał się nad pojawieniem pierścienia w tak dziwnych okolicznościach. Wytłumaczył sobie jednak, że to musiał być sen, a pierścień... sam nie wiedział.
Wreszcie byli przed drzwiami, które zostały im otworzone. Zobaczył w kącie pokoju Nejiego, który rozmawia o czymś z albinoską, z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Zastanawiał się, czy wie, choć w sumie nie. Wtedy byłby wbity w ścianę czy coś.
Hiashi podszedł do niego i skinął mu głową na powitanie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Uchiha. Czy jesteś gotowy na ceremonie?
- Tak. - Nie była to odpowiedź, która by zadowoliła ojca dziewczyny, ale wiedział, że żadna by go nie zadowoliła.
Hiashi skierował się na podest, a Hirako lekko klepnęła go w plecy, aby dać mu znak, że ma iść za staruchem, znaczy czcigodnym ojcem jego narzeczonej. Oddał jej tym samym parasol, ale szybko mu go odrzuciła, trafiając w głowę, przez co niektórzy z klanu Hyuga zachichotali, jednak i to zostało zgromione przez zirytowane spojrzenie Uchihy i głowy klanu.
Głowa klanu wskazała czarnowłosemu pomieszczenie za lekkim wzniesieniem. Weszli do środka, a Uchiha dostrzegł trzy krzesła, stoliczek i na nim papiery... oraz nie otwartą butelkę z dziwnym, złotym płynem i dwie szklanki.
- Nie ukrywam swojej niechęci do ciebie, Uchiha Sasuke. - Hyuga wskazał mu jedno z krzeseł. - Ale z jakiegoś powodu, moja córka wybrała ciebie. Będzie twoją żoną, nosiła twoje dzieci i wychowywała je. Masz ją chronić. Jednakże. Musimy zabezpieczyć jej byakugan pieczęcią.
- Chyba cię popierdoliło. - Tej odpowiedzi nikt się nie spodziewał, a zwłaszcza nie Hiashi. - Nie zrobisz jej tego. Kurwa! To twoja córka!
- Sam tego nie chcę. - Syknął. - Ale nie możemy ryzykować.
- Pogięło cię. Ona potrafi o siebie zadbać, a ja mam zamiar ją chronić, rozumiesz? Nie zgadzam się na pieczęć.
Hiashi przyłożył dłonie do skroni i wzniósł oczy ku sufitowi, jakby zadając pytanie dlaczego to ktoś tak toporny. Z drugiej strony się z nim zgadzał. Nie chciał krzywdy swojej córki, ale jakie miał wyjście?
- Nie zrobicie jej tego. - Upierał się Sasuke.
- Więc co? Co zrobisz, gdy ktoś wykradnie jej linie krwi?
- Zabije tą osobę. - Cisza wypełniła pomieszczenie na twarde słowa z ust czarnowłosego.
Hyuuga patrzył w te oczy. Te, które teraz są czerwone i wydawały się lśnić wręcz wściekłością. Uchiha popatrzył na papiery. Dostrzegł na nich dekret starszyzny i chwycił je, zanim Hiashi zdołał je mu zabrać. Skupił się i utworzył szybką pieczęć spalając je do popiołu.
- Nie będę ci nic podpisywać i ona też nie. Ona jest Hyugą jeszcze przez parę lat, ale też Kiyoshi. - Nie był pewien czy to ma znaczenie, ale wahanie w spojrzeniu ojca dziewczyny go upewniło w tym, że jednak ma. Blefował dalej. - Będzie moją narzeczoną. Moim obowiązkiem jest ochrona jej. Od tamtej nocy. Nie zmienisz tego, staruchu, a ja prędzej skonam niż oddam ją komukolwiek. Rozumiesz?
Hiashi patrzył na niego z wściekłością, jaką może odczuwać tylko ojciec, ale po chwili parsknął, zanim pokój nie wypełnił się serdecznym, o dziwo miękkim, radosnym śmiechem. To nieco zdziwiło Uchihę, ale mimo złości nie chciał mu przerywać. Głowa klanu wstała, dała dłoń na ramię Sasuke i skinął mu głową z aprobatą.
Hinata natomiast spędzała czas wśród przodków. Klęczała przed nagrobkami w swoim azylu. Ubrana w eleganckie, białe kimono z długimi rękawami i wpatrywała się w granit z napisem "Harumi Kiyoshi-Hyuuga", to była pierwsza z klanu Kiyoshi, jej daleka krewna, ale czuła więź, która łączy ją z tamtym światem. Serce zabiło jej mocniej, gdy wyczuła, jak ktoś dotyka jej włosów, upiętych w kok, przyozdobiony kwiatową spinką.
Łzy stworzyły własne ścieżki na jej policzkach, a ona nie mogła ich pohamować. Zaczęła łkać najciszej, jak tylko mogła. Bojąc się, że ktoś ją usłyszy lub zobaczy.
Nie wiedziała już sama, co ma robić. Trzymała ją obietnica, ale dlaczego nie mogła jej złamać? Nie kochała Uchihy, można powiedzieć, że go lubiła, ale to nie była miłość. Kochała Uzumakiego, prawda? Więc czemu? Czemu nie potrafi zerwać zaręczyn? Przyłożyła dłonie do oczu, ukrywając twarz w nich.
Zawiał chłodniejszy wiatr.
- Hinato. - Usłyszała zza siebie głos jej drogiego przyjaciela, Seishina.
Szybko otarła łzy. Wiedziała, że miała pewnie czarne łzy od tuszu, ale z całych sił chciała to zamazać. Przecierała twarz, jak tylko mogła.
- Shirou, ja...Białowłosy duch przysiadł do jej boku, bawiąc się maską, którą miał przy pierwszym spotkaniu z młodą dziewczyną.
- Wiem... Boisz się. Ale... - Urwał na moment - Wiem, że to boli... Ale czy tak nie będzie lepiej? Wszystko z czasem się ułoży. No już... Przestań płakać, bo pogarszasz tylko swój i tak tragiczny wygląd!
Uśmiechnął się, a Hinata już wiedziała, że na swój sposób chce ją pocieszyć. Była mu za to wdzięczna i cieszyła się z tego, mimo że to nie zmniejszyło jej bólu.
- H-hai... Arigatou. - Przegryzła usta i odetchnęła.
Shirou pomyślał chwilę, zanim sięgnął i nałożył na jej twarz maskę. Zdziwiła się, ale ucieszyła z tego drobnego gestu.
- Prezent od ducha i przyjaciela dla pani Kiyoshi. - Uśmiechnął się szerzej Shirou, sprawiając, że maska ducha stała się przy kontakcie z jej skórą widzialna dla wszystkich.
- Dziękuje... tak bardzo... - Szeptała.
- No już leć! Nie możesz się spóźnić, a maska ukryje nieco łzy.
Skinęła głową wdzięczna za to, że Shirou to rozumie. Wyszła ze świątyni i skierowała się na wzgórze. Kiedyś w tym miejscu weźmie ślub, odbędzie się wesele i pewnie tam będzie nadawała imię swojemu i Sasuke dziecku. Zadrżały jej palce, gdy zacisnęła je w pięść. Otworzyła drzwi, a w pomieszczeniu nastała cisza.
Hyuuga-Kiyoshi Hinata wkroczyła do pomieszczenia odważnym krokiem, a za nią, niewidocznie dla innych z jej krewnych Seishin. Kot siedzący na stole głównym zeskoczył i podszedł dumnie do niej. Ciemnowłosa dziewczyna skierowała się od razu do pokoju przy małej scenie i weszła do środka.
Zamykając za sobą drzwi, wpuściła kota. Obróciła się, aby dostrzec najdziwniejszy w jej życiu widok. Uśmiechnięty Hiashi polał do szklanki Sasuke alkohol. Mam nadzieję, że go nie zatruł. - Szepnęła w myślach do siebie.
Widziała, że ojciec krzywi się na widok maski, ale nic nie powiedział. Kocur wskoczył na stół i od razu poszedł do butelki z alkoholem. Sasuke został zgromiony wzrokiem, gdy chciał odgonić zwierzę. Sam także nie powiedział nic na maskę swojej przyszłej żony.
Hinata skinęła im głową, skłaniając się obydwojgu z szacunkiem.
- Otou-sama, Sasuke-san. - Przywitała się.
- Hinato, dobrze, że jesteś. Już czas. - Wskazał jej krzesło obok Uchihy.
Usiadła więc na nim, a czarnowłosy skinął jej głową na powitanie. Chwyciła za papier i przeczytała go. Była to jakby spisana obietnica z datą ich ślubu. Normalna procedura w jej klanie. Wcześniej jest podpisywana przez przyszłą parę, aby nie można było się tak łatwo wyplątać z ożenku. Nierozerwalna prawnie. Chwyciła za pióro i zamoczyła je w atramencie, podpisała je bez słowa. Odłożyła papiery i podała Sasuke pióro, ten przyjął je, a ich palce na moment złączyły się. Uchiha poczuł, jak jego dłoń przechodzi dziwne uczucie, gdy opuszki ich palców połączyły się w przypadkowym kontakcie. Nie potrafił tego nazwać, jakby uczucie spokoju, harmonii i... ciepła?
Hiashi popatrzył na odręczne pismo swojej córki. W jego sercu narodziło się uczucie beznadziei. Czuł, że przegrał jako ojciec. Hikari by mnie zruzgała... - Uśmiechnął się smutno i popatrzył na swoją córkę.
Jej twarz była ukryta za lisią, białą maską jak z karnawału, ale wiedział, że pod nią kryje się buźka tak bardzo podobna do jego żony, że mogłyby być bliźniaczkami. Hinata z roku na rok stawała się piękniejsza, a dodając do tego jej miękkie, ciepłe i przepełnione miłością serce. Żałował, że to Sasuke otrzyma rękę jego księżniczki, ale wiedział jednocześnie, że jeśli ktokolwiek ma ją ochronić to tylko on. Ufał jego sile, ale martwił się o bezpieczeństwo swojej córki.
Kocur o śnieżnej sierści wskoczył na papier i przytrzymał go łapą, mierząc złotym wzrokiem Uchihę.
- Dbaj o moją uczennicę. - Odezwał się ludzkim głosem, a Hinata mało nie wyskoczyła ze skóry.
Uchiha zamrugał, to nie było dla niego nic dziwnego. W końcu psy Kakashiego też mówiły. Zmrużył jednak oczy, rozpoznając zwierzę. Chwycił je za skórę na karku i podniósł na swoją wysokość.
- Byłem ochroniarzem kota! - Syknął.
- Marnym, muszę ci powiedzieć! Nyaaah! Hina-chan! Ratuj swojego sensei! Co ty za faceta maaaasz? - Miauczał, próbując się wyrwać.
Hinata uwiesiła się na ręce Sasuke, chcąc uniemożliwić mu dalsze "krzywdzenie" jej mistrza.
- Wyjaśnisz...? Jesteś uczennicą KOTA? - Nadał nacisk na ostatnie słowo.
- Em... Tak... To Kiyoshi-sensei...
- Uczysz się od kota. Czego? Jak myszy łapać?
- Ty cholerny, mały bachorze! Puszczaj mnie! Puszczaj, a spiorę cię tak mocno, że....
Hiashi pokręcił głową rozdrażniony. Odchrząknął zwracając uwagę wszystkich obecnych w pokoju.
- Wyjaśnicie to sobie po ceremonii. Czas już nastał. Uchiha, według tradycji narzeczony ma zakryć się parasolem, gdy idzie w kierunku ludzi na podwyższenie, tłumaczę to tak prosto, jak się tylko da. - Syknął ostatnią część, jakby wątpiąc w inteligencje czarnowłosego. - Hinata wtedy pójdzie za tobą. Pamiętaj o zdjęciu maski, Hinato, a ty Uchiha masz odsunąć parasol. Wygłosicie swoją przysięgę przed sobą, wymienicie się pierścionkami. Zostanie wam podane czerwone wino, wzniesiecie toast i rozpocznie się przyjęcie.
Skoro tak wyglądają zaręczyny, to jak wygląda ceremonia zaślubin? - Przeszło przez myśl Sasuke, gdy położył kota na stole.
Kiyoshi wyszedł jako pierwszy, co zdziwiło szczerze Sasuke, bo spodziewał się, że to Hiashi będzie tym, który rozpocznie ceremonie. Popatrzył na swoją przyszłą narzeczoną z zastanowieniem.
- Wciąż możemy zrezygnować. - Powiedział nagle.
Hyuuga drgnęła, po czym pokręciła głową.
- Iie. Nie możemy. - Szepnęła cichutko.
W głównym pomieszczeniu panowała cisza. Uchiha uchylił drzwi i zobaczył, że wzrok wszystkich był skupiony na dwóch postaciach na wcześniej widzianym przez niego podwyższeniu. Poczuł lekkie szarpnięcie za rękaw i otrzymał parasol od Hinaty, skinął jej głową i zaczął iść w kierunku sceny.
Wszedł na nią po schodkach i stanął obok swojego teścia.
- ... Dzień ten jest nie tylko dniem zaręczyn mojej najstarszej córki, ale i dniem powrotu na kartach historii klanu Kiyoshich. - Po zebranych przebiegł szmer. - Od dnia dzisiejszego, dokładnie za 5 lat, Hinata Hyuuga-Kiyoshi, zostanie panią Uchiha.
Ktoś w tłumie zemdlał, a po zebranych przebiegły wzburzone okrzyki. Neji omal nie wyskoczył ze skóry, Yasu stała zamrożona w szoku, a Hanabi z rozdziawioną jak ryba bez wody buzią. Jedynie babcia dziewcząt zaczęła klaskać i gwizdać z radości, przez co została upomniana przez swojego męża.
Hinata zbliżyła się do sceny i stanęła naprzeciw Uchihy. Nieśmiało chwyciła jego parasol, złożyła go i z gracją położyła nieopodal. Sasuke z kolei zdjął z jej twarzy maskę, która w jego dłoniach lekko pękła, ale nikt z oddali nie mógł tego dostrzec. Położył ją obok parasola. Kiyoshi stanął między nimi, a ojciec dziewczyny podał im pudełka z pierścieniami.
Kiyoshi rozbłysł dziwnym światłem, a jego postać stała się ludzka. Był tak blady jak najbielszy z pierwszych śniegów, włosy miał długi i tak samo blade, a może nawet bardziej, jak jego twarz, złote oczy idealnie współgrały z czarnymi jak heban rzęsami, prosty nos, idealnie wyrzeźbiona twarz i ciało. Klęczał nago, a jedna ze służek szybko zakryła go białym, zdobionym złotymi nićmi płaszczem, który zawiązał czarno-żółtym pasem. Równie szybko zniknęła w tłumie innych Hyuugów.
Uchiha nie dowierzał własnym oczom i myślał, że to sen. Z kolei jego narzeczona omal nie wyzionęła ducha!
- Jam jest Kiyoshi, najstarszy z trójki, zapomniane Bóstwo, król Dusz. Swoją mocą, którą mam... a sam nie wiem skąd! Błogosławie wasz związek. - Położył jedną dłoń na ramię Sasuke, a drugie na ramię Hinaty.
Sasuke poczuł lekkie pieczenie na palcach i niemal mógł zobaczyć pół-przeźroczystą czerwoną nić na jego palcu serdecznym, która ciągnie się w stronę palca Hinaty i łączy, splatając w supełek, a później w kokardkę. Jednocześnie dostrzegł, że inna nić, żółta jak słońce rozpada się na małe kawałki i znika, choć niewielka jej część pozostaje nadal na bladym, szczupłym palcu Hinaty. Nie wiedział dokąd prowadził, ale dostrzegając przeszklone oczy Hinaty i jej drżącą wargę mógł się domyślać, co uczyniło złote bóstwo.
Poczuł gorycz i żółć w gardle. Z kolei Hinata czuła, jak jej miłość do Uzumakiego znika. A może już znikła i Kiyoshi-sensei pomógł mi tylko zapomnieć o tym...? - Szepnęła jedna z jej myśli, które broniły swojego cennego nauczyciela.
Kiyoshi odsunął się od nich, mówiąc niezrozumiałe dla obecnych słowa i na powrót stał się kotem.
- Niech te pierścienie umocnią wasz związek. - Hiashi podał Sasuke pudełko, które wcześniej przyniósł.
Czarnowłosy chwycił w dwa palce pierścionek zaręczynowy i nasunął na odpowiedni palec, Hyuuga uczyniła to samo z drugim pierścieniem. Uchiha był wdzięczny za gust Hyuugi, która z kolei nosiła pierścionek jego drogiej matki, a on? Nie był pewien czyj, ale biżuteria była wykonana z czarnego złota, połyskiwała tajemniczo w świetle, a czerwony, mały rubin błyskał nieco złowrogim światłem. Był ledwie dostrzegalny, ale dość widoczny.
Ojciec dziewczyny podał kielich nowemu synowi, a Kakashi znanej mu nieśmiałej dziewczynie (i jego przyszłej szwagierce! dop.aut.), normalnie robi to ojciec narzeczonego ale z racji braku ich... To Hatake został poproszony o pomoc przez babcię Hinaty. O dziwo początkowo Sasuke go nie dostrzegł w tłumie Hyugów, miał nadzieję, że nikt więcej się nie dowie o tym z racji i tak nieprzychylnych spojrzeń, choć z drugą myślą się uśmiechnął, że chętnie zrobi paru osobom na złość.
Po upiciu łyku alkoholu, para odwróciła się przodem do publiki, unosząc razem kielichy i wznosząc toast, za jak najdłuższe szczęście razem.
Wieczór mijał w cichych rozmowach i spokoju. Sasuke nie do końca chciał wierzyć, że ot tak pozwolono mu na ukradnięcie dziedziczki. Minął im cały właściwie, a nikt z obecnych nie zamierzał mówić o zaręczynach księżniczki Hyuuga z Uchihą. Świat miał milczeć, aż Uchiha nie odzyska reputacji, choć wiadomo będzie, że plotki się rozejdą, ale być może do tego czasu wszystko się ułoży.
Sasuke siedział obok Hinaty, która rozmawiała cicho z Yasu. Utrzymywali, że to z powodu starego zwoju, bo kto by uwierzył w nagłą miłość? A że mieli bardziej przyjazne relacje po ostatniej misji, nie dziwiło to nikogo.
- Więc jesteś teraz narzeczoną striptizera. Nie przeszkadza ci jego praca? - Albinoska uśmiechnęła się, opierając brodę na dłoni.
- Yasu-nee! - Zaprotestowała Hinata, przez co dziewczyna się tylko parsknęła.
Uchiha popatrzył na swojego sensei, który w milczeniu czytał książkę. Rozejrzał się po roześmianych twarzach Hyuugach, zwykle kamiennych teraz zauważył w nich coś czego jeszcze nie widział parę minut temu. Rozluźnienie. Jakby cały zgorzkniały, ponury, poważny klan gdzieś zniknął. Nie sądził, że to możliwe, a jednak!
~~
Ino nie rozumiała dlaczego Yasu i Hinata odwołały spotkanie tak nagle. Zazwyczaj tak nie robią, ale zrozumiała, że to musi być coś bardzo ważnego. Teraz przygotowywała ryż na patelni, aby zjeść nocną przekąskę, gdy do kuchni wszedł Osteme.
Był w samych spodniach i wycierał swoje włosy ręcznikiem. Przyjrzała mu się uważnie, dostrzegając liczne blizny, stare i świeże. Cięcia, podpalenia, siniaki. Na jego plecach, ramionach, klatce piersiowej, a nawet na brzuchu. Dostrzegła też dziwny symbol na obojczyku, początkowo wydawało jej się, że to jakieś przekleństwo, jak u Sasuke, ale wtedy dostrzegła coś innego.
- To znak rodowy. - Wyjaśnił nagle, wyrywając ją z chwilowego letargu.
- Ha?
- W wieku lat dwunastu przechodzimy szkolenie i po zdaniu go otrzymujemy symbol rodu. - Uśmiechnął się, wycierając włosy ręcznikiem, który chwilę temu spoczywał na jego muskularnych ramionach.
- Jaka jest twoja rodzina? - Blondynka uśmiechnęła się lekko.
Była szczerze ciekawa historią samuraja. Sama kiedyś marzyła po cichu o tym, aby odejść i podróżować po świecie, pomagając ludziom, ale te marzenia szybko prysły w zderzeniu z ponurą rzeczywistością.
- Hm... Pochodzę z dość... kontrowersyjnej rodziny. Często się kłócimy... Od odejścia matki tak było... - Westchnął - Ale mam nadzieję, że kiedyś będzie lepiej.
Wolała nie dopytywać go na razie o te blizny, wiedząc doskonale, że w jego przypadku nie może działać pochopnie. Wydawał się tajemniczy, ale czuła się przy nim dziwnie spokojna, opanowana, pewna siebie. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale tak było.
- A co z tobą? Poznałem już twoją mamę. To dobra i mądra kobieta.
- Wiem... Mimo, że pochodzi z prostego ludu. Po ojcu odziedziczyłam zdolności... Kocham ich, ale czasem mam ich dość.
- Rozumiem... Sam czasem wolałbym nie mieć rodziny. - Wyznał, popijając wodę z kranu zamiast za pomocą szklanki.
Kropelki wody popłynęły po jego brodzie, tworząc ścieżkę i spływając nieco po szyi, po klatce piersiowej, aż wchłonęły się w skórę jego nagiego torsu. Odwróciła wzrok na patelnię, udając, że gotująca się kolacja jest ciekawsza od seksownego, dorosłego mężczyzny przed nią.
Osteme oparł się o blat.
- Pokroisz warzywa? - Zadała to pytanie, przerywając chwilową ciszę.
Błękitnooki skinął głową i się tym zajął.
- Co myślisz o Konoha? - Zagadała znowu.
- To spokojna wioska. Jest... miła. Uwielbiam jej harmonie, ale jest w niej coś, co przyciąga. - Syknął cicho, gdy ukroił nożem kawałek skóry na palcu.
Ino poczuła lekkie pieczenie na swojej ręce, ale stwierdziła, że to pewnie od oleju, który mógł na nią chlapnąć, gdy patrzyła na rannego.
- Co za niezdara. - Stwierdziła błękitnooka, łapiąc go za dłoń i przemywając lekko, podmuchała na rękę. - Nie będzie źle...
- Skaleczyłaś się...? - Popatrzył na jej palce z rozszerzonymi oczami.
Ino dostrzegła teraz lekką sznytkę na nich i nieco się zdziwiła, jednak machnęła lekceważąco ręką.
- Musiałam się zadrapać czy coś... A twoja wioska? Jaka jest?
- Kiedyś była potęgą, pięknem i symbolem pokoju. Jednakże... wszystko się zmieniło. - Posmętniał, patrząc przez okno.
Yamanaka nie przerywała mu, wpatrzona w jego zamyślony wzrok. Gdzieś czuła, że nie może go wypytywać, jednak to była część jej zadania. Musiała je wypełnić. Usłyszała skwierczenie i szybko zdjęła patelnie, nałożyła na dwa talerze ryżu z warzywami i podała mu pałeczki.
Patrzył na nie dłuższą chwilę, zanim zasiedli do posiłku. Ino mówiła o swojej rodzinie, przyjaciółkach i zaczęła temat Sakury, jedząc posiłek, gdy dostrzegła, że Osteme nie ruszył swojego.
- Nie potrafię korzystać z pałeczek... - Przyznał się, odwracając zawstydzony wzrok.
- Oh, to nic prostszego!
Nachyliła się lekko nad stołem i pomogła mu je poprawnie ustawić, jednakże nawet to nie pomogło. Yamanaka roześmiała się na wszelkie próby białowłosego, który z kolei zaczął wbijać pałeczki w warzywka. Doskonale wiedziała, że jej ojciec już patrzyłby na niego, jak na jakiegoś przestępce!
Wieczór spędziła na śmianiu się z Osteme i jego umiejętności spożywania żywności za pomocą pałeczek, dowiadując się kolejnej rzeczy, której postanowiła nie wpisywać do swojego raportu.
Uwielbiam liczby typu 1, 5, 10, 15, 20, 25, 30, 35... Itd., dlaczego? Bo wyglądają tak PEŁNIE! Wiecie, co mam na myśli nie? Nie? Nie? *^* W każdym razie to już 25 rozdział, uwierzycie? Może tym razem dotrwam do dłużej niż do 30?! No ja mam nadzieje, bo w głowie pełno pomysłów, a z każdym rozdziałem coraz więcej i więcej! Cieszę się, że są ktosie, którzy to czytają :) I mam nadzieję, że mimo tego, że nasza parka miała jakieś trzy interakcje w animcu to jej szybko nie opuścicie ;^; No ja na pewno nie zamierzam!
Miałam go wstawić wcześniej, ale nie miałam za bardzo czasu! Jakbyście dostrzegli jakieś nietypowe, niedokończone zdania to byłabym wdzięczna za pomoc w odszukaniu ich! ;)
Nareszcie scena pierścionkowa! Sasuke trochę mnie rozczarował, bo sam nie wyszedł z pomysłem pierścionka po mamci. Jeszcze się oburzył, że teść mu jakiś przygotował, a dostał go od ducha na ostatnią chwilę. Czekam na scenę gdzie Hina dowiaduje się skąd on pochodzi. Ta przy okazji, będzie nosić go na co dzień? Jeśli będzie to ludzie nie skapną się o co cho z zaręczynowym pierścionkiem w kształcie symbolu klanu Uchiha? Jeszcze jak zobaczą, że Sasuke też coś na paluszka ma to tym bardziej.
OdpowiedzUsuńCo Hiashi powiedział członkom klanu? Czemu mieli robić taką wielką imprezę? Zastanawia mnie to, że wszyscy wiedzieli o tym wydarzeniu i pomagali przy organizacji, ale wszyscy byli w szoku jak ogłoszono zaręczyny. Też tak na dobrą sprawę nie widzieliśmy rozmów narzeczonych z członkami rodziny Hinaty, które będą wyglądać dużo inaczej w cztery oczy od tych przy dziesiątkach innych ludzi.
Rozmowa Sasuke z tatkiem bardzo ciekawa :) Mam nadzieję, że jeszcze coś na ten temat będzie.
Przeczuwam, że w następnym rozdziale Sasuke tak łatwo nie odpuści sobie pytań odnośnie kursu łapania myszy Hinaty XD Będzie dużo tłumaczeń. Biedna Hina :P
Przy okazji kociego mistrzunia, czy wcześniej przy scence gdzie dawał Hinacie imię nie było, że pokazuje swoja ludzką postać tylko mamie hiny, bo tylko jej ufa czy cuś? Teraz nagle ufa całemu klanowi?
Ludzie też mają niteczki na palcach? Myślałam, ze tylko lykanie. Strasznie smutne jest to, że nitka Hinaty i Naruto znikła :( Skoro nitka była przyczepiona do obu osób to uczucie miało szanse na odwzajemnienie, no nie? Smutne jest też to, że tylko Hinata miała nitkę, a Sasuke nie miał :(
Naszła mnie ostatnio taka rozkmina, czy skoro Osteme widzi swoją nitkę, bo jest lykanem to czy Yasu, która również należy do tej rasy nie powinna widzieć swojej? Czy może widzenie nitek zależy od czegoś innego?
Dobrze było zobaczyć innych bohaterów (czyt. Naruto i Sakure) i wiedzieć, że jakoś nadal funkcjonują w tym wszechświecie. Sasuke może zachował się po szczeniacku, ale podsłuchiwanie i myślenie, że jest się jedyną opcją związku dla kogoś jest chyba jeszcze bardziej szczeniackie ;) Dodatkowo pragnę przypomnieć, że jeszcze nie rozwiązałaś wątku całuśnej imprezki <3
Życzę miłej majówki :)
Więc po kolei!
UsuńSasuke ostatnio był dla mnie bardzo szczeniacki w niektórych fanficach (Za dużo internetów xD) i jakoś tak mi podpasowało to i tu, ale z czasem jak to większość osób się zmieni.
Yasu nie dostrzega swoich nitek, bo ma amnezję.
U Kiyoshiego to jest to, że postanowił uaktywnić swój klan, pokazać się wreszcie światu ;) (a niech patrzą na jego słodką kocią mordkę, a co!)
Oni nie znikną na pewno ;)
Co do pierścionków to będą je niestety na razie ukrywali. Więcej oczywiście będzie w 26 rozdziale :D
I nawzajem! :D