Biały Kot
Hinata biegła przez Konohę ile miała sił w nogach. Musi znać odpowiedzi, zanim zajdzie słońce.- H-hinata! Czekaj! - Yasu biegła obok niej, ledwie nadążając za ciemnowłosą. Nie wiedziała, że może być tak szybka!
Hyuga odwróciła głowę, aby spojrzeć na zdyszaną przyjaciółkę. Biegły właśnie obok majątku Uchiha. Hinata rzadko kiedy korzystała z tego skrótu z powodu duchów. Widziała je wyraźnie, a oni zdawali się widzieć ją. Dostrzegać to, wyczuwać...
- Przepraszam... Ja...
- Ta twoja moc... Chyba słyszałam... O niej w mojej wiosce... Ale myślałam... Myślałam ze to tylko legenda, Hinata-chan... - Powiedziała, między oddechami.
- Legenda? Zaraz w twojej wiosce? Przypomniałaś coś sobie?
- Tylko to... Jak ten duch mnie chwycił... To było jak piorun. I takie... Łał! Może jesteśmy z tej samej wioski?
Hinata miała mętlik w głowie. Jak to z innej wioski? Jej matka? Niemożliwe! Zawsze była z Konoha, prawda...? Nigdy nie potrafiła tak naprawdę powiedzieć, jej ojciec nic o tym nie wspominał. Poza tym miała oczy członka klanu Hyuga... To niemożliwe, aby była z innej wioski. Klan Hyuga od pokoleń mieszka w Konoha!
Yasu szła spokojnym krokiem, nie dostrzegając duchów przez które przechodzi. Hinata natomiast schodziła im z drogi, dziwiąc swym zachowaniem pewną osobę, obserwującą je z dachu.
~~
- Powinniśmy już wracać. - Siwowłosy nastolatek poprawił okulary, dołączając na dach.
Czarnowłosy skinął głową, nie odwracając spojrzenia czarnych oczu od dziwnej dziewczyny z krótkimi włosami.
- To Hinata Hyuga. Należy do klanu Hyuga, chyba głównej gałęzi.
- Chodziłem z nią do jednej klasy. Wiem kim jest. - Odburknął wiecznie naburmuszony mściciel klanu Uchiha.
- Zawsze była taka dziwna. A ta obok to...?
- Nie znam jej. Musi być nowa.
- Ma dziwną czakrę. W sumie obydwie.
Yakushi przyjrzał się uważnie białookiej, która przechodząc obok głównego domu klanu Uchiha komuś się ukłoniła.
- Chyba aż zbyt dziwna. - Odparł Uchiha, wzruszając ramionami.
- Oh nie nazwałeś jej denerwującą. To nowość.
- Ciężko jej nie nazwać. Włóczy się, jak szczeniak za tym idiotą Naruto. - Popatrzył z rozbawieniem na Kabuto. - Nie ma w niej NIC wyjątkowego, ani różniącego od innych ludzi z tej wioski.
- Sam także jesteś tym idiotą.
- Co powiedziałeś?!
Kabuto odpowiedział lekkim śmiechem, po czym pokręcił głową.
- Orochimaru-sama na nas czeka. Wziąłeś to, co potrzebowałeś?
Sasuke poprawił plecak na ramieniu. Wrócił po zwoje, broń i inne rzeczy jakich potrzebował podczas treningu. Ochrona wioski nawet ich nie dostrzegła, przez co Uchiha jedynie parsknął śmiechem.
Sam Uchiha obserwował oddalającą się dziewczynę ze zdziwieniem. "Nawet wtedy nie była tak dziwna. Co jej się stało? Jej poziom czakry... wzrósł, to na pewno... Ale to i tak dziwne. Może nie jest tak beznadziejna, jak za czasów akademii?" - W pierwszym odruchu był zły, że ktokolwiek wchodzi do związku rodziny Uchiha, ale jej dziwne zachowanie go zaintrygowało. Wydawało się, że mimo wszystko nie wpadła tu jak zwykły pijak czy żul, szukający schronienia. Wydawało się... że z szacunkiem przechodzi obok każdego domu. Stała przy bramie wyjściowej, spoglądając jeszcze w tył, uśmiechnęła się smutno i skinęła głową.
- Hai, Uchiha-sama!
- Widziała nas?! - Kabuto chwycił kunai w rękę.
- Nie. Inaczej by zaalarmowała kogoś. Jest słaba więc nie miałaby z nami szans.Rusz tyłek. Nie chcę spotkać się z ANBU.
W szybkim tempie skakali po dachach, aby przedostać się poza wioskę. Uchiha nie mógł wyzbyć się nieprzyjemnego dla niego wrażenia, że to nie koniec jego styczności z Hinatą, a może podświadomie na to liczył?
- Jesteś zamyślony. To ci się nie zdarza.
- Zamknij. Mordę. Kabuto. - Syknął ze złością.
Chciał jedynie mocy, aby zabić swojego brata. Pomścić i odbudować swój klan. Musi mu się udać. I dokona tego, choćby miał przejść po trupach.
- Hinata...? Zimno tu... - Yasu zatrzęsła się, przykładając zaciśniętą pięść do piersi. - I... boli...
- N-nadal się nie zagoiły twoje rany? M-może wróć do Hokage-sama, a ja sama pójdę?
- Nie! Nie chcę cię zostawiać! Ja... ja... Chcę być przy tobie, gdy poznasz prawdę! Może nic nie usłyszę, ani nie zobaczę twojej mamy... ale chcę być dla ciebie wsparciem, jakim ty jesteś dla mnie cały czas, Hinata-chan! Jesteś moją przyjaciółką! Ja też chcę być nią dla ciebie!
- Yasu-san... Nie płacz, ja... Przepraszam. Dobrze, chodźmy.
- Nie beze mnie. - Seishin uśmiechnął się, materializując obok albinoski i machając do Hyugi. - Nie liczyłaś chyba, że ot tak was zostawię? Beze mnie sobie nie poradzicie.
Hinata patrzyła obok białowłosej i uśmiechnęła się słabo. To było dla niej nowe, ale się nie bała. Duch i dziewczyna z amnezją, którzy stali się jej przyjaciółmi. Cała trójka skierowała się do grobu matki Hyugi.
Kobieta stała przed nim i z delikatnością dotykała płatków białych lilii. Miała na sobie eleganckie białe kimono, w jakim ją pogrzebano. Hinata mimo upływu lat pamiętała ten dzień i wspominała go ze łzami. To było dla niej traumatyczne i najsmutniejsze wspomnienie. Wtedy wszystko się też dla niej zmieniło. Stosunek ojca do niej, Hanabi, która zaczęła uważać ją za słabą, ignorowanie Nejiego... A może wtedy stało się to dla niej zauważalne? Bez matki, która by ją pocieszyła i przytuliła...?
- Okaasan. - Zaczęła mocnym tonem głosu, kobieta poruszyła się, ale nie odwróciła. - Odpowiedz mi. Powiedz mi czy nie oszalałam... Ja cię widzę, mamo.
Hikari Hyuga uniosła głowę, wpatrując się w córkę, a gdy tylko ich oczy się spotkały wszystko stało się białe dla Hinaty. Czuła jak osuwa się na kolana, trzymając za głowę, nie dostrzegała barw, kształtów nic poza pustką. Słyszała krzyki Yasu i pytania Shirou, ale nawet one zanikły w białej pustce.
~~
Pierwszym, co poczuła był chłód i cichy dźwięk w oddali, jakby dzwonków. Zmarszczyła brwi, wybudzając się ze snu. Usiadła, rozglądając się. Znajdowała się w wiosce, przynajmniej tak sądziła, ale to nie była Konoha. Ścieżki były pokryte śniegiem, ale zapach w powietrzu był jak od sadzy i zgnilizny. Przełknęła z obrzydzeniem ślinę, aby pohamować chęć zwrócenia śniadania.
- Gdzie jestem...? Okaasan! Gdzie jesteś! - Krzyknęła, wstając, dotknęła swojego czoła, zamykając oczy, próbując sobie przypomnieć co się stało.
Uświadomienie boleśnie jej przypomniało. "Yasu! Shirou! Gdzie wy jesteście?! Byłam z wami! O nie... Coś im się stało! Na pewno! To moja wina! Moja wina!" - Krzyczała, wstając i ponaglając się, aby odnaleźć swoich towarzyszy.
- Gdzie oni są...?! - Szła wzdłuż kamiennej ścieżki, modląc się, aby ich odnaleźć zanim coś im się stanie.
Wtedy usłyszała przeraźliwe wycie. Potężny smok leciał tuż nad jej głową, był długi niczym wąż. Łuski na jego ciele połyskiwały majestatycznie, zapierając dech, wydawało się, że ją dostrzegł, bo zawarczał nisko, ale nie wylądował, po prostu leciał dalej. Tym co ją przeraziło było to, że smok miał prawie osiem głów!
Hinata nie będąc pewną szła za nim, w kierunku, gdzie leciał. W kierunku pięknego, pałacu z oddali wyglądającego jak jakiegoś cesarza.
Minęła wioskę, ludzie uśmiechali się i machali do niej, skiwała im z uprzejmością głową, ale żaden z nich nie zatrzymał jej na rozmowę. Jedyne co zastanowiło młodą dziewczynę to to, że każdy z tych ludzi miał na głowie dziwny biały trójkąt.
Strażnicy zamku ubrani jak samurajowie przepuścili ją z szacunkiem.
- Cień cię poprowadzi, Hinata-sama. - Powiedział jeden z nich, odprowadzając ją do bram pałacu.
- Skąd wiesz...
- Wszyscy wiedzą. - Uciął i odszedł.
Hinata nie mogła mu się nawet dobrze przyjrzeć, ale widok jego pleców odebrał jej mowę. Miał je spalone.
- Wszyscy tu nie żyją, Hinato. Witaj w wiosce duchów. Wszystko co widzisz jest martwe. - Kobiecy głos przywitał ją. Ubrana w czarną szatę i w przeźroczystą maskę do połowy twarzy uśmiechała się. - Nazywają mnie Cień. Miło cię poznać.
- Mi-mi także... Jestem Hin-...
Uniosła dłoń uciszając ją.
- Nie masz za wiele czasu. Jak mówiłam będziesz tu tylko raz, ale nie możesz zabawić tu dłużej. - Zaczęła iść w kierunku bramy, prowadzącej do innej części pałacu.
- Nic takiego nie mówiłaś. - Odparła Hyuga
- Oh? Nie mówiłam? Widocznie jestem już stara! - Roześmiała się, otwierając bramkę. - Hikari-sama, twa córka już dotarła.
Matka dziewczyny siedziała przy stoliku z herbatą i uśmiechała się najspokojniej w świecie. Wyglądała na szczęśliwą widząc swoją córkę, ale nie okazywała tego. Była w końcu damą z klanu Hyuga. Nauczoną, aby być powściągliwą i elegancką, niezależnie od sytuacji. Hinata często powtarzała sobie, że chce być jak matka - wytworna, elegancka, miła i jednocześnie zastraszająca.
- Więc to ona, nyan? - Biały kot zastrzygł uszami, przerywając popijanie z kieliszka.
- Tak, Kiyoshi-sama. To moja córka. Hinato, podejdź. - Hikari odłożyła kubek z herbatą na stoliczek.
Hyuga wywołana podeszła, obserwując białego kota o niezwykłych złotych oczach. Jego futro było białe i puchate, prosząc się o pogłaskanie. W pierwszym odruchu zapragnęła pogłaskać kota, uwielbiała te stworzenia ku przerażeniu Kiby i Akamaru.
- Hm... Jesteś pewna, nyan? Wygląda dość przeciętnie, nyan. - Miauknął, machając ogonem.
- Jestem. Moja córka będzie doskonała do tej roli. Musi mieć tylko pewne informacje. - Wskazała swojej córce usiąść obok. - Hinato, z pewnością masz pytania. Usiądź.
Tego było już za wiele dla młodej dziewczyny. Zmarszczyła brwi w gniewie.
- Czy mam...? Czy mam pytania?! Całą masę pytań! Co się ze mną dzieje?! Czemu tu jesteś?! Czemu JA tu jestem!?! - Krzyczała, nie licząc się ze zdaniem ani tym, że wyraża się całkowitym brakiem szacunku dla martwej matki. - Od czterech miesięcy zmagam się z tym, że widzę martwych! DUCHY! Do cholery, mamo! Widziałam parę minut temu rodzinę Uchiha Sasuke! Jak... jak mam nie mieć pytań...?
Kocur zamiauczał śmiejąc się, przeciągając jednocześnie. Hikari westchnęła.
- Trochę jak ty! - Zamruczał, łapiąc łapkami kieliszek - Ale ty używałaś wtedy bardziej kolorowego słownictwa.
- Kiyoshi. Moja córka...
- Właśnie, jest jak ty. - Popatrzył na młodszą kobietę. - Twoja matka jest wieszczką, a raczej ją była do swojej śmierci. Normalnie przekazałaby całą swoją wiedzę w czasie pełni w twoją dwunastą wiosnę, ile masz lat, nyah?
- Jedenaście, panie Kiyoshi. Kim pan jest?
- Nyah? To za wcześnie, ale to się już zdarzało. Kiyoshi, ode mnie macie tą moc. Nyah! - Jego język wylądował w kieliszku. - Właśnie dlatego tu jesteś. Normalnie... Nya, nya... powinnaś przyjść tu wraz z matką, ale sytuacja jest inna. - Tu kocur obdarzył spojrzeniem jej matkę. - Twoja moc. Powiedz, co o niej myślisz? Boisz się jej, nyan?
- Trochę... Ja... nie wiem... Nie wiem, co mam robić. To takie dziwne. Dałeś mi tą moc, ale po co? Co mam z nią robić?
- Hm... Nyan, nyan... To dobre pytanie, a co chcesz z nią robić? Widzisz duchy, słyszysz je, możesz z nimi rozmawiać, nakłaniać do swojej woli... Możesz też dotknąć czyjejś duszy i zmusić do wielu rzeczy...
- Poczekaj... Ja... ja nie wiem czy...
- Oh, jaka miękka, nyan! - Roześmiał się znów - Później pytania. Teraz ci coś opowiem! Dawno temu, gdy byłem jeszcze młodym kocurem, a moja sierść była jeszcze bardziej lśniąca i miękka... Oh tak! Nyan! Ludzie łaknęli mojej sierści! Ty też jej pragniesz? Może kiedyś pozwolę ci jej dotknąć, ale na razie łapki przy sobie, nyan! - Hinata czuła pot na policzku. - Wracając. Kiedyś spotkałem twoją prapraprapra... wiele razy pra dalej. Babkę. Płakała nad grobem swojego ukochanego, błagając bogów, aby pozwolili jej na zobaczenie go, jedną noc w której może z nim porozmawiać. Ale wywołała mnie, Kiyoshi nyan! Powiedziałem, że spełnię jej pragnienie! Głupi byłem, że o nic nie poprosiłem w zamian, nyah...! Ale to nic! Dałem jej moc widzenia. Od tamtego czasu objawia się w kobietach z klanu twojej matki.
- Co? A-ale... - Hinata była zaskoczona.
- Nie jestem z klanu Hyuga, Hinato. Pochodzę z normalnego klanu, nie tak prestiżowego jak Hyuga, ale nadal z innego. Kiedyś nazywaliśmy się klanem Kiyoshi, jak ten bezczelny kocur. - Hikari szybko objaśniła to swojej córce, ale oczywiście musiała obrazić Kiyoshiego.
- Więcej szacunku, stara prukwo! Ja tu opowiadam, a ty mi się wtrącasz w opowieść! - Prychnął urażony, machając ogonem zły.
- Przepraszam, przepraszam. - Wcale nie jest jej przykro.
- Po co dałeś tą moc dalej? - Hinata poprawiła się, czując ból w kolanach.
- A wiesz że to tak samo? Hehe! Nyahahaha! Ale masz mine! Nyahahah! - Hinata uderzyła ręką o stół, przez co kieliszek wypadł mu z łapek. - Nyah! Głupia! Patrz co zrobiłaś!
- Odpowiedz jej, cholerny kocurze! - Hikari wybuchnęła także.
- Wrrrr! Kobiety z tego klanu! Uhh! Widzisz. Każdy duch ma niedokończone sprawy na tym świecie. Niektórzy potrzebują pomocy z przejściem tutaj. To czy im pomożesz zależy od ciebie. Duchy nie będą ci się naprzykrzać chyba że będziesz chciała im pomóc. Ten twój przyjaciel, Shirou. Jego dusza jest inna. Pragnie czegoś, czego nie może już odzyskać, dlatego jego dusza będzie wiecznie na ziemi. Nigdy nie zazna ukojenia. Takie to życie, gdy jest się idiotą, nyah.
- Zły kotek. - Prychnęła starsza kobieta, pijąc herbatę.
- Zła kobieta to i zły kotek. Taka prawda, po cóż ją okłamywać. No Hinata, znasz już trochę tego, co powiesz? Fajną moc wam dałem? Żywym nie pomożesz, ale martwym tak!
Przez twarz Hinaty przebiegła złość. Miała już dosyć tego kocura po nawet nie minucie rozmowy z nim! Był bezczelny, opryskliwy i okropny!
- Ktoś powinien cię opryskać zimną wodą. - Westchnęła. - Jak mam nad tym zapanować? Po co mi ta moc? Nie umiem nawet dobrze wykorzystać Byakugan, a co dopiero moc, która pozwala na rozmowę ze zmarłymi i...
- Hinato, nie mogę ci powiedzieć co masz robić, ale jestem pewna, że będzie wszystko dobrze. Duchy są na tym świecie od zawsze i zawsze będą. Wszystkim nie pomożesz, a niektóre nawet się cieszą mogąc być przy swoich bliskich na ziemi. Po prostu żyj, Hinato. Z czasem odkryjesz, że to nie tylko rozmowa i słyszenie. Manipulacja duszą jest trudna i żałuje, że nie mogę ci w tym pomóc... że nie mogę ci pomagać, Hinato... Moja Hinatko... Tak bardzo chciałabym być przy tobie, ale nie mogę...
Zacisnęła dłonie na kubku, wpatrując się w zimny płyn wewnątrz. Hamowała w sobie emocje, nie chcąc, aby córka dostrzegła jej strach. Hinata natomiast milczała, słuchała matki.
- Gdybym była... gdybym żyła... Ten idiota mój mąż... Nie waż się go słuchać! Jak tylko wrócisz oświadcz mu, że mu skopie zad, jak tylko się pojawi! Ha! Pożałuje każdego słowa, jakie ci powiedział! Dureń jeden...
- Po prostu za tobą tęskni... Nie tylko on... Hanabi, ja... nawet Neji! - Zaprotestowała granatowowłosa.
- Heh... Wiem... Powiedz mu, aby nie odwiedzał mojego grobu tak często... Chyba już za dużo rzeczy chcę, abyś mu powiedziała...
- No tak, przecież to nie ostatnia nasza rozmowa, Okaachan! - roześmiała się wesoło.
Hikari dotknęła włosów córki, zmarszczyła lekko brwi, widząc je krótkie.
- Nie daj ich sobie ścinać już. Nie jesteś hańbą, aby nosić je krótkie. - Uśmiechała się nieco smutno. - Bądź dumną z tego, że jesteś Kiyoshi.
- Będę. Będę dumną będąc Kiyoshi.
- Nyahan. - Odchrząknął kot. - Wracając. Masz swój własny cel, ale musisz też spełnić nieco mój.
- Słucham? - Hinata popatrzyła na kota.
- Będę twoim przewodnikiem w tamtym świecie, co znaczy, że musisz mnie przyjąć pod swój dach. Musisz o mnie dbać, karmić...
- Więc będziesz moim kotkiem...?
- Co?! Nie! Co najwyżej ty moim człowiekiem, który ma mnie czcić! Phi! Nyah, zachciało jej się mówić takie rzeczy! Nyah!
- Powodzenia z tym szajbniętym kocurem, Hinatko. Uśmiechnij się. Jak wrócisz wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie lepsze. Musisz też pamiętać... Nie możesz wrócić do tego świata. Ten świat jest dla umarłych, dla takich jak ja. Gdy umrzesz też tu trafisz, ale dopilnuj, aby nie przed swoim dzieckiem. Musisz przekazać mu swoją wiedzę. Ja nie zdążyłam...
Hinata zamrugała na myśl o dziecku i poczerwieniała.
- Teraz czas na naukę, Nata-chan. Zamknij oczka...
- Stop! Co z Yasu i Shirou?
- Żyją. No przynajmniej jedno z nich, drugie jest w nieco innej formie, ale nadal na ziemi. - Kocur pomachał końcówką ogona na swój nieśmieszny dla kobiet żart.
Przeciągnął się i podszedł do granatowowłosej.
- Teraz, teraz, nyan. Zamknij oczy i oddaj się melodii.
- Niczego nie słyszę. - Zaprotestowała, zamykając oczy. - Nic a nic.
- Zaraz usłyszysz szepty... Co ci mówią?
Już chciała odpowiedzieć, że nic nie słyszy, ale wtedy cichutkie łkania i błagania dobiegły jej uszu. Gdzieś w jej głowie jakby.
Wróć...
I znowu
... do...
I kolejny.
...domu.
Było to jak słowa, gdy krople wody wpadały do stawu podczas ulewy. Ledwie słyszalne, a zarazem głośne.
- Skup się na nich. Sięgnij do nich... I się w nich zatop. Niech cię wezmą. - Już nie wiedziała kto do niej mówi...
Świat wokół niej znów stał się bezbarwny. Światło owijało się wokół niej, palący chłód przeszył ciało i jakby rzucona w górę, tak szybko poszybowała w dół. Otworzyła skołowana oczy. Dostrzegła biel sufitu.
- Wróciłaś do nas!
Popatrzyła na zmartwioną twarz Yasu. Za nią stał Shirou, uśmiechając się z ulgą.
- Co się stało? - Tsunade z ulgą odstawiła strzykawkę z igłą zabarwioną kropelką krwi.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Już... wiem. Wiem, co robić.
Oto i trzeci rozdział! Mam nadzieję, że wam się podobał~!
Trzymajcie się~!
A oto i główna (według niego) postać, przed wami Kiyoshi-sama!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz