05 listopada 2018

Rozdział 4: Lata przemijają

Lata przemijają

  Zapach kadzidła unosił się w komnacie, półmrok gościł w pomieszczeniu, jedynym źródłem światła były świece. Nie zapachowe, zwykłe, bladożółte świece. 
 Młoda kobieta o skórze bladej, jak kość słoniowa klęczała przed ołtarzem i zamawiała krótką modlitwę, prosząc swoich przodków o powodzenie na misji.
 - Nyah, to ci wiele nie da. Zamiast szczęścia powinnaś wziąć więcej kunai! Nyan! - Kot przeciągnął się i polizał łapkę, która powędrowała do jego ucha.
 - Grrr, zostaw Hinę, wstręty worku na pchły! - Do pomieszczenia weszła kobieta o długich białych włosach.
 "No i zaczynamy od nowa." - To było dla Hinaty jak cykl. Ona się modli, a wszyscy wokół sobie przypominają o jej obecności. W klanie o jej umiejętnościach wiedział jedynie ojciec i pojedynczy członkowie klanu. Niektórzy nawet drżeli widząc ją, przechodzącą obok nich w korytarzu.
 Dla Hyugi było to śmieszne, bo jeszcze pięć lat temu szeptano o jej słabości. Nie podobało się jej to, że ludzie się jej boją. Nie tego pragnęła, przyjmując dziedzictwo swojej matki. Oczywiście spoza klanu osobą, która wiedziała o jej umiejętnościach jest Hokage. Nie raz korzystała z jej pomocy w przypadku zgonów, aby wspomóc dawne śledztwa, przy czym uwalniała zbłąkane dusze spod jarzma przeszłości.
 - Ja!? Ja workiem!? Skudlony lykan! - Kot najeżył się w złości.
 - Cożeś powiedział?! - Yasu zmarszczyła brwi, jak rozwścieczony pies.
I tak rozpoczęła się słowna szarpanina.
 - Eh, znowu zaczynają, co, Hinuś? - Shirou siedział oparty o ścianę i ostrzył miecz. 
 - Czy to nie jest dla nich typowe, Shirou-kun? Dołączysz do mnie na misji, czy zostajesz, aby straszyć Hanabi i naprzykrzać się mojemu ojcu?
Duch roześmiał się, kończąc ostrzenie.
 - Myślę, że tym razem podręczę twojego kuzyna. Możesz go uprzedzić, że chcę z nim poćwiczyć?
 - Oczywiście... - Treningi z duchem były czymś na porządku dziennym, między Nejim, Hinatą, czasem Hanabi i Hiashim. 
 Shirou wynalazł sposób na nauczenie ich walki innej niż klanowa, co było niedopuszczalne dla starszych członków klanu, ale nie odważyli się sprzeciwić Hiashiemu. Miał przewagę w tym, że go nie widzieli, ale mogli wyczuć od niego chłód typowy dla ducha.
 Neji siedział na werandzie w towarzystwie ojca młodej Hyugi i Hanabi. Hinata podeszła do nich z wdziękiem prawie równym jej matce, odgarnęła kosmyk długich włosów za ucho i uśmiechnęła się do ojca i kuzyna na powitanie.
 - Witajcie. Neji-niisan, Shirou-kun chciałby z tobą potrenować.
 - Teraz? 
 - Nie, kiedy skończy herbatkę ze staruchem.
 - Shirou-kun! Wyrażaj się! 
 - Hinatko, oni nas nie słyszą, jesteś jedyną, która w tym towarzystwie ma uszy! No ty masz chociaż dobry słuch, ja
 - Przypominam ci, że mówisz o moim ojcu. 
 - Ehhh... Baby. Nic się nie zmieniają nawet dla nieboszczka! A gdzie szacunek dla umarłego, co?!
 Głowa klanu popatrzył na swoją córkę twardym spojrzeniem.
 - Hinato, na którą powinnaś się stawić u Hokage? Chyba nie chcesz przynieść wstydu swojej rodzinie?
 - Stary grzyb...
 - Iie, otousan. Pójdę się przebrać i ruszam. - Zgromiła spojrzeniem Shirou, który z unosił dzbanek nad głową jej ojca.
 - Shirou. Radzę Ci to odstawić na miejsce.
 - Zabójca zabawy.
Hinata nie wdawała się w dalsze dyskusje tylko ruszyła do swojego pokoju. Było wcześnie. Miała dobrą godzinę do stawienia się do Hokage.
 Czesząc swoje długie, ciemnogranatowe włosy rozmyślała o minionych latach.
 "Zaledwie cztery i pół roku... A ja nadal nie jestem wystarczająco silna... Potrafię wyczuwać zagubione dusze, ale nadal wiele do nauki przede mną. Kiyoshi uważa że mam predyspozycje na rozwinięcie umiejętności na tyle, że będę mogła przywrócić duszę do ciała... Ale to igranie ze śmiercią, odwiecznymi prawami natury... Jednak czy to złe? Dzięki temu mogłabym pomóc tak wielu..." - wpatrywała się w swoje odbicie, ale wydawała się go nie dostrzegać. Zagubiona we własnych myślach nie usłyszała stukania w okno.
 Drgnęła i obróciła się w jego stronę. Mimowolny uśmiech wykrzywił jej wargi. Podeszła do okna i rozsunęła zasłony zanim otworzyła je.
 Kiba wskoczył do środka, przez chwilę Hinata zastanawiała się, gdzie jest jego wielki przyjaciel.
 - Yasu znowu zgarnęła Akamaru na bieganie po podwórku.
 - Bardzo lubi Akamaru.
 - A on ją. Dogadają się. - Kiba oparł się o parapet - Ale to nie po to przychodzę. Wiesz, że Naruto wrócił do wioski?
 - N-naruto-kun? - Serce zabiło jej mocniej na wspomnienie o blondynie.
 - Ta, jakiś tydzień temu. Dziwne że nie wiedziałaś... Choć biorąc pod uwagę twoje treningi...
Jej przyjaciele uznawali że się zaćwiczy, a ona chciala jedynie spełnić oczekiwania które stawiał przed nią Kiyoshi. Zapanowanie nad duchami nie należało do najprostszych, ale nawet Kiba nie zdawał sobie sprawy z mocy, jaka krążyła w Hinacie. Nie mógł, bo to mogło się źle skończyć.
 - H-hai... Zadbam... O siebie, Kiba-kun.
 - No mam nadzieję! - Uśmiechnął się i przełożył nogę przez okno. - Idę po Akamaru! Powodzenia na misji!
I po tych kilku słowach wyskoczył. Hinata westchnęła cicho, wiedziała że się o nią martwią... Ale nie mogła ot tak zapomnieć o tym co chce zrobić. Musi odnaleźć klan Kiyoshi i zadbać o duchy. Część udało jej się odprowadzić na tamtą stronę. Pamiętała swój zawód, gdy odkryła że jej matka zniknęła. Biały kocur wytłumaczył jej że spełniła swoje zadanie i musiała odejść. Po tym obiecała sobie, że pomoże każdej zaginionej duszy, która pragnie spokoju.
 Przebrana w swoją workowatą, fioletową bluzę i szaroniebieskie spodnie wyszła z pokoju, splatając włosy w warkocz.
 Musi iść bo inaczej Hokage może być zła. Osobiście w to wątpiła ale wolała nie wystawiać cierpliwości piątej na próbę.
 W drzwiach spotkała się z Yasu żywo rozmawiającą z Hiashim o ulepszeniu co niektórych technik klanu Hyuga. Z czasem Hłaski przywykł do wilczej dziewczyny o dziwnym wyglądzie.
 - O Hina! Już ruszasz? Mogę z Tobą?
 - Yasu-chan... Chciałabym, ale wiesz, że nie możemy tak postępować.
 - A-ale! Hincia! Proooosze? - Nie ma na świecie siły która byłaby w stanie sprzeciwstawić się szczęnięcym oczom Yasu. Przynajmniej Hinata jak nie znała.
 - Dobrze. Chodźmy.
 - Yay! - Podskoczyła z radosnym okrzykiem i jeszcze szybko pobiegła do pokoju ubrać wygodniejsze buty.
 Hiashi spojrzał surowo na pierworodną.
  - Zbyt jej ulegasz we wszystkim.
 Dziewczyna z rozbawieniem uniosła prawą brew z rozbawieniem.
 - Hm... A kto pozwolił Yasu-chan na podjadanie lub na wkradanie się do biblioteki klanowej?
 Hiashi poczerwieniał na policzkach. Jego starsza corka miała poniekąd rację i mimo uporu nie mógł odmówić dziewczynie, która nie wiele pamiętała ze swojego życia. Dla niego stała się trzecią córką i mimo że nigdy nie zasiądzie na obradach klanu to traktował ją dobrze.
 - Masz mnie. Nie wygadaj się, a pomyślę o dango w każdy weekend w ramach deseru.
 Ciemnowłosa roześmiała się cicho, a po chwili podbiegła do niej krwistooka.
 - Gotowa! - Zapowiedziała dumnie unosząc pierś. - Wzięłam nam na drogę cynamonowe rurki, ale nie mów ojcu.
 Hiashi wywrócił białymi oczami, kręcąc głową.
 - Jak rozumiem Shirou zostaje? - W odpowiedzi skinęły głowami. - No świetnie. Seishin postaraj się nie narozrabiać. I na litość stukaj w meble gdy jesteś w pokoju.
 - Słuchaj się taty i Nejiego.
 - I nie patrz w gacie Hinaty!
 Głowa klanu Hyuga omal nie stracił poczucia równowagi, przechodząc do kuchni.
 Obie dziewczyny szły szybkim tempem w kierunku wieży Hokage, aby droga im sie nie dłużyła wilczyca zaczęła rozmowe
 - Myślisz ze jak wrócimy to ojciec pozwoli na to abym poszła na noc do Inuzuków? Siostra Kiby obiecała że będę mogła pomóc przy kąpieli psów.
 - Na noc...? Yasu-chan... Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć że... - Rumieniec okrył policzki albinoski. - Nie wierzę...!
 Uśmiech na twarzy Hinaty rozrósł się do granic, oczy zalśniły z radości.

 - Oj nie szczerz sie tak i odpowiedz!
 - Myślę... Myślę... Że uda się to przekonać!
  Rozmowa zeszła na inny tor, a zanim sie spostrzegły dotarły na miejsce. Weszły do budynku i idąc po schodach witały się że strażnikami.
  Wpuszczono je do środka. Hyuga rozejrzała się po osobach wewnątrz. Prócz Hokage i Shizune w pomieszczeniu było jeszcze dwóch ninja i jedna kunoichi o różowych włosach.
 - Konnichiwa, Hokage-sama - Hyuga skłoniła się z szacunkiem do czcigodnej.
 Albinoska wykonała podobny gest, mimo wszystko nauka manier nie poszła w las.
 - Dobrze was widzieć, dziewczynki. Yasu, czy ja Cię wzywałam? - Wyprostowały się, a Yasu zaśmiała krótko.
 - No co dwie głowy to nie jedna!
 - Więc wasza zapłata za tą misje tez będzie jedna.
 Hinata drgnęła. Obiecała sobie że za tą misje dokupi sobie nasion... A wcale nie robi małych zapasów!
 Yasu spoważniała, chciała herbaty... Każdego rodzaju! A teraz to...
 Popatrzyły po sobie. Jakby pytając o to czy dadzą radę rozdzielić rachunek na dwie.
 - W porządku. Możemy na to przystać.
Tsunade uśmiechnęła się, klaszcząc w dłonie.
 - W porządku. Kakashi, dołączam do twojej grupy jeszcze Yasu. - Hatake kiwnął głową. - Waszym celem będzie sprawdzenie wioski. Od tygodnia melduje nam się o atakach dzikich zwierząt, chce abyście to sprawdzili i znaleźli rozwiązanie. Misja ma wysoki priorytet dlatego wyruszacie godzinę po opuszczeniu gabinetu. Dowodzić bedzie wami Kakashi. To tyle. Sio!
 Dopiero po wyjściu z budynku siwowłosy zabrał głos.
 - Słyszeliście Hokage. Macie godzinę na spakowanie się i stawienie przed bramą wioski. Nie spóźnijcie się.
 - To chyba mowa do pana, Kakashi-sensei! - Naruto uśmiechnął się, dając dłonie na kark.
 - Naruto. Sprawa jest poważna. Zginęło już około piętnastu ludzi, a czterech jest zaginionych. Skończ żartować. - Wtrąciła się Sakura.
 Yasu popatrzyła na Hinatę porozumiewawczo. Ta misja była dla nich idealna. Ciemnowłosa mogła z łatwością uzyskać informacje, a ona pokonać zwierzynę! To będzie misja ekspresowa!
 - O rany... Może masz rację po prostu... - Zaczął Naruto.
 - Tracimy czas na dyskusji gdy giną ludzie. - Zamaskowany ninja wyciągnął swoją ulubioną książkę w pomarańczowej okładce. - Godzina. - I zniknął.
 - Brawo, matole. - Fuknęła Sakura.
- S-sakura-chan...!
Haruno już szykowała pięść aby uderzyć Uzumakiego, ale przerwał jej cichy, acz stanowczy ton głosu.
 - Sakura-san. Hatake-sensei wydał polecenie. Powinniśmy się zastosować.
 - Masz... Rację, Hinata.
Przez twarz Uzumakiego przebiegł szok. Przejrzał się ciemnowłosej z niedowierzaniem. Hinata jaką zapamiętał miała posturę dziecka, za duże oczy i za bardzo krótkie włosy. Ta przed nim była wprost piękna. Blada cera, prosty nos, twarz w kształcie serca, równa grzywka na czole i długie włosy splątane w warkocz, puszczony na prawym boku.
 - Na co się gapisz, frajerze?! - I wtedy zwrócił zirytowany wzrok na albinoske.
 - Jak mnie nazwałaś, dziwaczko?!
 - Po imieniu! Pfft!
 - Yasu-chan!/ Naruto! - Krzyknęła zarówno różowo- jak i granatowo-włosa.
 Niechętnie zaprzestali walki, choć krwistooka prawie warczała.
 - Kto to jest właściwie?
 - Jestem Yasu Hyuga. Siostra Hinaty, tknij ją, a odgryzę Ci ręce!
 Niebieskimi zamrugał nie dowierzając. Wyglądały jakby były w jednym wieku, a on nie wiedział że Hinata ma siostrę, prawdę mówiąc w ogóle mało o niej wiedział.
 - Nie poznałeś jej, bo nie jest z Konohy. Lord Hiashi przyjął Yasu na prośbę Hokage.
 Yasu chwyciła Hyuge pod ramię.
 - Musimy iść się przygotować na misje. Zobaczymy sie pod bramą! - Krzyknęła przez ramię, prowadząc dziedziczkę.
 - A! N-naruto-kun! Witaj z powrotem!
Gdy zniknęły za zakrętem, a blondyn nie reagował,  Sakura wywrociła oczami.
 - Nie próbuj zadzierać z Yasu. Wygląda może na słabą ale rozłoży w nie dłużej niż w 10 minut.
 - Jakbym miał sie czego bać. Zapominasz że urosłem w siłę!
 - Nie tylko Ty, Naruto. Nie jesteśmy juz geninami. Hinata ma rangę jounina podobnie jak Yasu. Jako pierwsze zdały. W czasie gdy Ty nadal jesteś chunninem!
 - To się zmieni po tak misji.
 - Jak jej nie zaczniemy to się nie dowiesz.
Po tym odeszla w swoją stronę.


Eh, pyśki klawiatura nie gryzie 😉
Dajcie znak jakiś że ktoś czyta te marne opowiadanie 😁

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz