Dziwna dziewczyna
Dało się usłyszeć krakanie jakiegoś ptaka, który właśnie wzbijał się do lotu. Zawiał porywisty wiatr, Kiba zdjął swoją bluzę i nałożył ją na albinoskę, która na moment otworzyła swoje karmazynowe oczy, próbowała odsunąć jego dłonie, ale znów straciła przytomność.
- Jest ranna... - Powiedziała Hinata, szukając w plecaku maści.
Zanieśli ją do obozu, aby nieco podleczyć zanim wyruszą do Konohy. Nie byli pewni, co jest dziewczynie, ani kim jest, ale wiedzieli, że muszą ją zabrać do szpitala. Jej rany nie były specjalnie niebezpieczne dla jej życia, ale lepiej było dmuchać na zimne.
- I w szoku. - Dodał Kiba, masując obolały policzek.
Gdy zorientowali się, że dziewczyna była wilkiem nie mogli wyjść z podziwu. Co prawda niektóre jutsu pozwalały na jakiś czas zmienić wygląd... ale zwierzę? Mało tego... wilk?! I to taki zmutowany?! Dla młodych ninja było to niepojęte. Kiba zastanawiał się, jak potężna jest wilczyca. Oczywiście było dla niego dziwnym, że nie miała ubrań.
Gdy tylko usłyszeli jej zbolały jęk, przygotowali się do obrony... no przynajmniej jonin i dwaj młodzieńcy. Dziedziczka klanu Hyuga podskoczyła do niej z zamiarem udzielenia pomocy medycznej.
- Ost... e... nie. Lyk... n... po... c... - Chwyciła dłoń Hinaty mocno, jakby miała to być jej jedyny ratunek.
- Hinata! Puść ją! Może być niebezpieczna! - Krzyczał Kiba z oddali, podbiegając do koleżanki z drużyny.
- Nie! Ona jest ranna! Musimy jej pomóc!
- Pomożemy jej... ale nie tu. Może mieć użyteczne informacje. Kiba, weź ją na ręce, Hinata będzie cię osłaniać. Shino, sprawdzimy okolice. - Po tych słowach Kurenai wraz z Shino zniknęli w gąszczu.
Kiba chciał wziąć rówieśniczkę na ręce, ale spotkał się ze słabym uderzeniem, zostawiającym mu limo pod okiem...
- Ty mała...!
- Kiba-kun! Pośpiesz się. - Hyuga obdarzyła go surowym spojrzeniem, które jedynie utwierdziło Inuzukę, że nie jest wcale tak różna od swojego klanu.
Hinata opatrzyła jej rany, a Kiba nałożył bluzę, zajął się składaniem obozu. Ciemnowłosa patrzyła na żyłki czakry pływające nierównym tempem w ciele wilczycy.
"To stres i strach. To na nią źle wpływa... Co jej się stało...?" - Dotknęła jej bladej dłoni.
- To dobre pytanie, moja mała. Może ci opowie swoją historię, gdy się ocknie, co? - Po drugiej stronie dziewczyny siedział blady mężczyzna z wcześniej.
- Kim jesteś? Nie przedstawiłeś się.
Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie.
- Seishin Shirou. Miło poznać kogoś, kto mnie słyszy i widzi.
- Widzi...? Przecież jesteś... tutaj. Przede mną.
- Tak myślisz...? Oh, moja droga... To tak dziwne. Od lat nie widziałem kogoś, kto mnie dostrzeże. - Roześmiał się dźwięcznie.
- To... smutne. Powiedz... Znałeś tą dziewczynę? Wiesz kim jest?
- Niestety... Dawno temu znałem kogoś podobnego. Uważaj kogo ratujesz, Hinato Hyuga.
- Skąd.... Skąd znasz moje imię? Nie przedstawiała-...!
Dołączył do nich Kiba, rozsuwając nieco osłony namiotu. Rozejrzał się po nim, szukając osoby, z którą rozmawiałaby jego przyjaciółka. Skierował wzrok na śpiącą postać albinoski.
- Obudziła się? He? Z kim rozmawiasz, Hinata...?
- Z... - Ale gdy tylko skierowała spojrzenie, gdzie był Shirou jego już nie było. Przeszły ją ciarki, irracjonalne myśli zaczęły krążyć po jej głowie, ale wiedziała, że Kiba będzie oczekiwał odpowiedzi. - Z nikim, Kiba-kun. Po prostu... głośno myślę.
- Aaahaaa... No dobra. Kurenai-sensei mówiła, że nie znaleźli nikogo i powinniśmy się zbierać. Wezmę ją na ręce, a Shino złoży namiot. Nie powinnaś się przemęczać ze względu na rany.
- Ah... Nie, to nic... - Wypełzła z namiotu na klęczkach i wstała.
- Mimo wszystko powinnaś uważać...
Zwinęli ostatni namiot i wyruszyli do Konohy bez dalszych przeszkód.
~~
Obudziła się dopiero następnego ranka. Hinata czuwała przy niej całą noc, jej ojciec nie był zadowolony z jej słabości. W końcu z powodu jej braku czujności została ranna. Kazał jej wrócić do domu, ale odmówiła...
Hokage stała przy albinosce, sprawdzając jej stan. Było to dla niej dziwnej, ale gdy tylko się obudzi będą mieli - miała nadzieję - większe światło na sprawę.
- Brawo za szybką reakcję, Hinata. - Blond włosa uśmiechnęła się, chwaląc młodą dziedziczkę.
- A-Arigatou... Hokage-sama! - Pisnęła cichutko Hyuga.
Ojciec Hyugi nie był jednak tak dumny, jak Hokage. Uważał dziwną dziewczynę za zagrożenie. Gdy Hokage upewniła się, że jej życiu już nic nie zagraża zostawiła albinoskę i głowę klanu Hyuga. Hinata z miękkością wpatrywała się w dziewczynę.
- Hinata. To co zrobiłaś było głupie. Przyniosłaś wstyd naszemu klanowi. - Zaczął Hiashi, mierząc starszą córkę złym spojrzeniem. - Ta... dziewczyna może być zagrożeniem dla całej Konohy! A ty ją tu sprowadziłaś! Zostałaś w wyniku tego ranna, czy naprawdę Hanabi odziedziczyła cały rozsądek? Twoja matka nie byłaby...
- Nie ma jej tutaj, otousama... Ona potrzebowała p-pomocy! A... Ja...!
- Cisza! Gdzie się podziały twoje maniery? - Pokręcił głową w zirytowaniu. - Wracamy do domu. - Hinata nie ruszyła się z miejsca, gdy jej ojciec już wychodził. Zatrzymał się w drzwiach. - Idziemy, Hinata.
- Ja... Nie. - Wzięła głęboki oddech. - Ona nie ma nikogo. Więc zostanę.
- Więc nie wracaj. - Warknął i odszedł.
Ramiona zaczęły jej delikatnie drgać, przymknęła na moment oczy, aby uspokoić szczypiące od łez oczy. Z całych sił próbowała powstrzymać je przed upadkiem... ale nie udało się. Jej blade lawendowe oczy rozbłysły łzami.
Gdy albinoska się obudziła pierwsze, co zobaczyła to śpiącą na krześle, wspartą na rękach dziewczynę o ciemnogranatowych oczach, obciętych na chłopca. Była w kremowej bluzie obszytej futerkiem na kapturze, rękawach i przy końcu.
"Gdzie ja jestem...? Kim ona...?" - Nie dokończyła swojego pytania, bo przypomniała sobie o tym kogo spotkała nad stawem. "Uratowała mnie."
Zaczęła wstawać, gdy poczuła ból na lewym boku, warknęła z bólu. Właśnie to ciche warknięcie wybudziło Hinatę ze snu. Otworzyła swoje blade oczy, pozbawione źrenic. Drgnęła widząc ją przytomną.
- O-ohayou... - Wyszeptała prawie.
- Hej... Tak, siema... - Położyła się z powrotem, domyślając się, że walka z bólem nie ma sensu. - Gdzie... Gdzie ja jestem?
- W szpitalu, w Konoha. Pójdę po Hokage... Ma pewnie do ciebie sporo pytań... - Zaczęła wstawać, bawiąc się palcami.
- Byłabym... wdzięczna... Sama nie wiem, co ja tu robię...
- N-nie wiesz? - Zdziwiła się bladooka.
- No nie... Ostatnie, co pamiętam to bieg... Biegłam gdzieś, ale nie wiem gdzie... Kim w sumie jesteś?
- Gomennasai! Jestem Hinata Hyuga... A ty...?
- Jestem... - Poczuła nagły ucisk gdzieś w głowie, w tyle, chwyciła się za nią i krzyknęła.
- S-spokojnie! Nic ci nie grozi! Jesteś bezpieczna! Nikt cię nie skrzywdzi!
To wydawało się ją uspokoić. Dziewczyna, trzymając się za głowę zamrugała, łzy bólu spłynęły jej po policzkach.
- Odpoczywaj... ja... pójdę szybko po Hokage.
- Okej... okej...
Po tych słowach ciemnowłosa wybiegła. W drzwiach omal nie wpadła na Sakurę. Różowowłosa chwyciła jej ramiona, aby ta nie upadła.
- Ej, gdzie tak biegniesz?
- Do Hokage! - Nie odpowiedziała nic więcej i biegła dalej, wymijając zadziwioną Haruno.
Zielonooka popatrzyła na dziewczynę w łóżku, która lustrowała ją ciekawskim spojrzeniem.
- Oh... Obudziłaś się! Pozwolisz, że cię zapytam o coś...?
- Nie. Nie będę z tobą rozmawiała. - Obróciła się na drugi bok.
- He? Co? - Sakura czuła narastającą złość, ale zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć do pomieszczenia weszła Hokage w towarzystwie Hyugi.
Widocznie blondwłosa była w pobliżu. Piąta wpatrywała się w białowłosą nastolatkę, jednocześnie nakazując Haruno i dziedziczce wyjść. Stanęła przed łóżkiem.
- A mi odpowiesz?
- Zależy... Sama nie wiele pamiętam...
- CO to znaczy?!
Krwistooka usiadła z bólem. Wzięła oddech, aby oczyścić umysł.
- Nie pamiętam, co tu robiłam... Pamiętam, że uciekałam przed czymś... Ale nie pamiętam przed czym.
- Hm... To pewnie z powodu szoku i utraty krwi. Pamiętasz swoje imię? Albo dlaczego uciekałaś?
- To chyba było... chyba... Yasu... Tak, nazywam się Yasu... ale dlaczego uciekałam...? - Popatrzyła przez okno. - Miałam... coś przekazać. Wiadomość... ale co..? Nie wiem... nie wiem, jak brzmiała.
Hokage w milczeniu przyglądała się dziewczynie. Westchnęła jedynie. "To do niczego nie prowadzi." - Warknęła w myślach.
- Tu będziesz bezpieczna. Ale ktoś musi się tobą zająć... Może Sakura, podobno jej rodzina ma wolny pok-...
- Nie ona.
- Co? To moja uczennica i sądzę, że byłaby doskonała do tej roli. Oczywiście jeszcze się uczy, ale zna podstawy pomocy medycznej i...
- Chcę tą... Hinatę. Ona mnie uratowała.
- Hinata jest dziedziczką klanu Hyuga i nie wiem czy to...
- P-proszę... to... jedyna osoba, która okazała mi dobro... Proszę...? - Proszące oczy szczeniaczka były utkwione w piątej.
- Hinata, znasz ją? Jest chamska. - Sakura przejechała dłońmi po swoich różanych włosach, siadając obok Hinaty.
- Jest w nowym... miejscu. Nikogo nie zna... Musi być zagubiona... - Wyszeptała cicho Hyuga, patrząc na wodę w szklance w jej dłoniach.
"Jak ja bym zareagowała na to...?" - Westchnęła cichutko do siebie.
- Na szczęście nie jesteś tu sama. Może powinnaś jej pomóc, Hina-chan? - Shirou odezwał się tuż obok jej ucha, zaskakując ją samą, przez co niemal odskoczyła. Jedynie obecność Sakury sprawiła, że nie pisnęła głośno. - Oh, wystraszony kotek! Jak słodko. Przyszedłem tu za tobą, cieszysz się?
- Pewnie masz rację, Hinata-san... No dobra, ja wracam do swoich obowiązków. Do później! - I po tym odeszła.
Hinata pokiwała głową. Musi z kimś o tym porozmawiać... Ale problem polegał... że nie ma z kim. Shirou nic nie wiedział, rodzina by ją wyśmiała lub wydziedziczyła... Hyuga Hinata ma problem i jest z nim sama.
Jaki to problem? Widzi i może porozmawiać z duchami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz