Rozdział 25: Nie mów mi "żegnaj". Ostatnia część.
Rozpacz, ból i smutek - zawsze się łączyły. Teraz też tak było. Hinata wiedziała, że idą na pewną śmierć. Rozpaczliwy krzyk o pomoc. Zerknęła na Sasuke, mimo tego, że miał koszulkę, wiedziała, że pod nią jest rana, która wciąż i wciąż krawawi. Ta rana mieściła się w jego sercu, z jej winy, mogą udawać szczęśliwych, ale nie rozpacz zawsze będzie rozkwiatać w ich sercach. Grają zakochanych, nie ufają sobie. Hinata spojrzała na Uzumakiego, udawała, że się w nim zakochała, aby zirytować ojca. Zobaczyła na jego twarzy maskę spokoju, ale wiedziała co się za nią kryje - rozpacz. Pragnął być przy Sakurze. Widziała to w jego postawie i oczach.
- Daleko jeszcze? - z rozmyślań wyrwał ją głos Temari.
Ciemnowłosa przystanęła i rozejrzała się.
- Nie, zaraz będziemy... jeszcze dziesięć kilometrów. - wypowiedziała te słowa ostrożnie.
- Hm.... Omówmy plan. - powiedział Nara, tym samym przywołując czwórkę, odchrząknął i zaczął - Hinata, jak wygląda ten....
- Twierdza Yokusaku? Jest to jakby zamek z wieloma korytarzami i wierzami obronnymi. Wokół niego jest fosa z krwi i szczątek ludzi oraz stalowy mur. - odpowiedziała Hyuga, rysując na piasku kunai'em tą twierdze.
- Świetnie. - mruknął sarkastycznie pod nosem Nara.
- Nie martw się... znam tajne przejście, ale musimy wyminąć strażników i wskoczyć do fosy - wypowiedziała ostatnie słowa z obrzydzeniem.
- ble.... nie ma innego sposobu? - zapytała No Saboku.
- Nie, chyba, że chcesz skończyć w grobie. - wyszeptała Hyuga na tyle głośno by ją usłyszeli.
- Dobrze, gdzie się znajdziemy Hinata? Gdy już wyjdziemy z fosy. - dopytał Shikamaru.
- Będziemy w mauzoleum... - odparła Hyuga, patrząc w oczy Nary.
- Czyli tam gdzie są zwłoki martwych? - zapytał Uzumaki chłodnym tonem głosu.
- Tak, ale nie do końca martwych.... oni żyją. - wypowiedziała te słowa grobowym szeptem Hyuga.
Wszyscy prócz Hinaty przełknęli ślinę. Martwi, którzy chodzą.
- Ponadto żaden metal nie przetnie ich ciała.... ich się nie da zabić bronią. Trzeba używać jutsu. Są odporne też na kekkei genkai. - wyszeptała Hinata.
- Jak to? - zapytał skołowany Uchiha.
- Kto je stworzył? - zapytała Temari.
- Normalnie, Sasuke.... są odporne na kekkei genkai...... pomogłam w ich tworzeniu.... - wyszeptała ze wstydem Hinata.
- Czemu?! PO CO?! - pytał ze złością Uzumaki.
- Mieliśmy pomagać ludziom... ale nie jako ożywieńcy.... kiedyś oni byli ludźmi, moimi przyjaciółmi..... Nie mają własnej woli. Są jedynie martwymi demonami w rękach diabła... jednak ON zapomina, że ci ludzie.... byli moimi przyjaciółmi.
- Jak zostali stworzeni? - padło pytanie z ust dotąd milczącego Sasuke.
- Słyszeliście o Liceum "Czarnej Róży"? - zapytała Hinata patrząc w jasne niebo.
Ptaki śpiewały przerażające melodie, wiatr wiał i porywał suche liście do tańca.
- Chodziłaś tam, prawda? - zapytał Shikamaru.
- Yhm... byłam tam uczennicą. Jednak nie skończyłam tam edukacji, była to noc.... - zamknęła oczy, aby skupić się na wspomnieniu odtwarzanym w jej umyśle.
Na zewnątrz padał deszcz. Rytmiczne stukanie kropel deszczu doprowadzało mnie do szału. Nie spałam, więc postanowiłam iść na spacer liceum. W nocy świat był inny, piękniejszy. Świerszcze grały wtedy wspaniałe melodie, sowa pochukiwała w oddali, a księżyc, u którego boku były gwiazdy zdawał się świecić jaśniej. Odetchnęłam nocnym, zimnym powietrzem szłam boso obok drzwi piwnic, usłyszałam szepty z piwnic. Bez namysłu weszłam tam i ukryłam się za ścianą, ludzie nie zobaczyli, a ja ujrzałam tam ich moich przyjaciół.... stali odwróceni do mnie tyłem. Zdołałam usłyszeć ich nerwowe rozmowy:
- Gdy skończymy, cały świat będzie nasz...
- Tak, ci lykanie pożałują, że wypluto ich na ten świat.
- Będziemy najpotężniejszymi istotami na całym świecie.
Otworzyłam szeroko oczy, nie mogę im na to pozwolić. Wykonałam kilkanaście pieczęci i poczułam piekący ból na policzku. Moje naznaczenie powróciło. Jeszcze dwie pieczęci i w mojej dłoni pojawił się kunai z kartą wybuchu. Rzuciłam go w aparature laboratoryjną i uciekłam, ale odwróciłam się i zdołałam zobaczyć ich przerażenie, jak widzieli, że ich plan zniknął. Wybiegłam z piwnicy, zabrałam broń i opuściłam liceum na zawsze.
- Wow... gdybyś im pozwoliła, każdy kto ma związek z lykanami byłby martwy? - padło pytanie z ust Naruto.
Skinęła jedynie głową.
- Nie obwiniaj się za to.... sama nam opowiedziałaś, że ich zamknięto w mauzoleum. A z tamtąd nikt nie wyjdzie..... - wypowiedział te słowa ostrożnie Shikamaru.
- To jak my wyjdziemy? - zapytała Temari.
- Łatwo.... mam spinkę we włosach i kumpla w twierdzy. - wypowiedziała te słowa z uśmiechem Hyuga.
- Kto to? - zapytał Uchiha z nutką złości pływającą w głosie.
- Znasz go od urodzenia. - odszeptała Hinata.
- Itachi? - zapytała cała trójka w szoku.
Hinata w odpowiedzi skinęła głową. Po omówieniu planu i gdy zrobiło się ciemno, wyruszyli. Hinata jako pierwsza wskoczyła do krwistej sadzawki, a za nią pozostali.
Płynęli powoli, gdyż czaszki i ciała jakby ich łapali, w którymś momencie Temari wyciągnęła swój duży wahlarz i przywołała mini tornado, które odsunęło ciała tak, że mogli płynąć swobodniej.
"- Sasuke... myśle, że dalej musicie płynąć beze mnie.-" głos Hinaty zawitał w głowie Uchihy.
"- Co?-" zapytali wszyscy, sprawiając lekki ból w głowie Hinaty.
"- Itachi otworzy wam wrota w mauzoleum i wyprowadzi was stamtąd... Zaprowadzi was do więzienia, gdzie przetrzymują Sakurę... Ja w tym czasie zajmę się lykanami. Żegnajcie.-" i zanim zdążyli zareagować, Hinata wykonała kilkanaście pieczęci i potężny prąd wody uderzył w nich.
Sasuke nie mógł w to uwierzyć, ostatnie co zdołał ujrzeć to twarz Hinaty, na której policzku pojawiła się znajoma mu łodyga kwiatu, jednak kwiat był koloru bieli. Wykonała te same pieczęci co na statku, kiedy byli w drodze do wioski księżyca. Otworzyła usta, krew od razu się tam wlała i wypowiedziała te same słowa, które były zduszone przez wodną krew. Rozdzielili się.... ponownie.
Niepełna drużyna z Konohy, była już na powierzchni w mauzoleum. Sasuke uderzał pięściami w brudną podłogę. Twarz była zasłonięta przez włosy, więc nikt nie widział tej wściekłości i smutku wymalowanej w tej właśnie chwili. Temari położyła dłoń na ramieniu Uchihy i wyszeptała:
- Wiem co czujesz, ale mamy mis...- urwała, Uchiha podniósł wściekły wzrok na No Saboku, strzepał jej ręke ze swojego ramienia.
Shikamaru już miał coś powiedzieć, ale powstrzymał go Uzumaki.
- Gdzie mamy teraz iść? - zapytał.
- Przed siebie.... Itachi nas znajdzie. - wypowiedział te słowa wściekle Sasuke.
- Co mu się stało? - padło pytanie z ust Naruto.
- On myśli, że stracił Hinatę...- wyjaśniła cichutko Temari.
Bez kolejnych rozmów poszli za Uchihą.
~~ Mur twierdzy Yokusaku. Punkt widzenia Anizakiego.
Widziałem ją jak wyskoczyła z fosy. Nie wiedziałem co tutaj robi. Aż do teraz. Stoje przed nią, na jej policzku rozkwitł ten znak, ale biały. Wyzwoliła się spod wpływu Złotego Wilka i innych ludzi. Walczyła jak nigdy, coś mi nie pasowało... Kogoś chroniła. Nie pozwalała nikomu podchodzić do fosy. Tam są jej przyjaciele. Teraz mógłbym wskoczyć i ich zabić, ale... nie mogę.
Stałem tak, aż w końcu wykończyła ostatniego walczącego wilkołaka. Jako alfa miałem za zadanie chronić swe stado, więc rozkazałem mojej watasze się wycofać... To nie jest moja wojna, to wojna Yokusaku. A z Hinatą nie chce zadzierać. Nie moge narazić na niebezpieczeństwo mojej żony, mojej córki i mojego syna.
Pamiętałem jak poznałem Hiantę. Była taka młoda, taka słaba, taka niewinna.
Miałem wtedy dwadzieścia może dziewietnaście lat. Byłem człowiekiem. Trenowałem, usłyszałem jak ktoś płacze. Poszedłem tam. Mała dziewczynka płakała przytulając człowieka o ciemnych włosach i jasnych oczach, które wygasały z każdą sekundą. Był od niej starszy i ranny. Pojawiłem się obok niej. Była w krwi, sukienka poobdzierana, a gdzie nie gdzie była osmalona. Na jej policzku był czerwony znak klanu Hoshi No Namida i znaku Liceum "czarnej róży". Mężczyzna leżał martwy, a ona nad nim, łkała:
- Wujku... nie.... wujku. - szeptała cały czas.
Jednak było za późno, mężczyzna odszedł. Dotknąłem ramienia dziewczynki, a ona się odwróciła, zapytała jąkając się.
- K-kim... jes-jesteśś?
- Jestem Anizaki Lurus. Trener wilków. A ty mała?
- Hi-hinat-a-a Hyu-g... Hoshi No Namida.- Wiedziałem, że nie powie swojego prawdziwego nazwiska.
Spojrzałem na jej zapłakaną twarz, kropelki spływały po jej rumianych policzkach. Była śliczną dziewczynką, miała nie więcej niż sześć lat.
- Dlaczeg tu jesteś? - zapytałem.
- Moja mama kazała mi wracać do taty, wujek Likandei miał mnie odprowadzić, ale jakiś wieeelki pies go zaatakował. i.... nie wiem co mu jest.
Wielki pies... LYKAN jak sądze. Mała nie wie w co jest zamieszana. Westchnąłem. Wyciągnęłem do niej dłoń i powiedziałem:
- Chodź, to nie jest bezpieczne miejsce.
Skinęła tylko głową i poszliśmy w kierunku mojego domu. Spędziła tam trzy dni, w drugim dniu... zostałem zaatakowany przez Lykana. Omal nie zginąłem. Ocaliła mnie Hinata Hikari Hyuga.
- Życie za życie.... WYCOFUJEMY SIĘ!!!! - wrzasnąłem do stada i odeszliśmy.
~~ Punkt widzenia Złotego Wilka.
Widziałem jak stado należące do Anizakiego wycofuje się z walki. Tchórz. Sam zabije ludzi z Konohy. Spojrzałem na różową dziewczynę obok mnie, łzy spływały po jej policzkach. Po chwili krzyknęła głośno, tak aby Hinata usłyszała:
- Uciekaj!!! To pułapka... ON CHCE CIĘ ZABIĆ!!! - wrzeszczała, za to uderzyłem ją w twarz.
~~ Punkt widzenia Hinaty.
"- Shikamaru, jesteś mądry... wymyśl coś, aby wyprowadzić Sasuke i Naruto z twierdzy." posłałam tą myśl do umysłu Nary.
"- Niby jak? Nie znam tych tuneli." usłyszałam odpowiedź.
"- Gdy skręcisz dwa razy w lewo, a potem pójdziesz prosto uderz w ściane i wyjdziesz do lasu.... użyj jutsu iluzji... aby ich zmylić... musisz ich jakoś obezwładnić... ja... zabije Yokusaku... przyśle ci później Sakure.... wiem gdzie jest... żegnaj.... powiedz Sasuke, że.... przepraszam." tak to było pożegnanie, nieprzeżyje, ale moge dać tą szanse Sakurze niech będzie szczęśliwa.
Wykonałam kilkanaście pieczęci, wokół mnie wyczułam wiele duchów, kazałam im utworzyć barierę nad całą twierdzą, aby nikt się nie wtrącał. Zaczęło się... rozpętałam piekło na ziemii.
- Żegnaj.... - wyszeptałam w przestrzeń...
~~ Mauzoleum, a raczej poza nim. Perspektywa Shikamaru.
Jak mam do stu diabłów wyprowadzić stąd Uchihę, Uzumakiego i Temari? Oni są upartsi od osłów! Szliśmy tak jak powiedziała Hinata. Sasuke i Naruto szli z przodu, ale to Temari uparła się, aby ona prowadziła, zgodziłem się. Gdy miałem pewność, że mnie nie zauważą przyjrzałem się ścianie, po mojej prawej, tak to ta. Wykonałem kilka pieczęci i użyłem jutsu iluzji. W pustej ścianie były teraz drzwi.
- Ej... może to te? - skierowałem dłoń na drzwi.
Od razu zwróciłem uwagę Naruto, który kopnięciem zniszczył ścianę/drzwi. Wyszliśmy, ale wcześniej przywołałem kilka klonów, które zmieniły się w bandytów.
Po nie całej minucie, Naruto, Temari i Sasuke byli przywiązani do drzewa. Wyczułem potężną chakrę... inną niż wszystkie. Chciałem dotknąć budynku, ale on poraził mnie lekko prądem. Hinata chce sama stoczyć tą walkę? Oszalała? Narwana idiotka. Nieważne. Uderzyłem blond-młotka w twarz, aby się uspokoił. Wyjaśniłem im całą sytuacje i wypuściłem. Sasuke wyglądał na wściekłego, ale nic nie mówił. Po kilku sekundach obok Temari zmaterializowała się Sakura. Sasuke powiedział, ale nie do któregoś z nas.
- Dziękuje... jak radzi sobie Hinata?............. Dobrze. Idźcie jej pomóc.
Dziwak, mówi sam do siebie, chyba, że on.... ale że Hinata i on się pocałowali? Kiedy? O rany, musze się wziąść za siebie.
~~ Perspektywa Hinaty
Znacie to uczucie, gdy upadacie? Tak, z całą pewnością... Ja też wiele razy upadłam. Jednak zawsze ktoś podawał mi dłoń, ale teraz jej nie przyjme. Nie dlatego, że jestem na to zbyt dumna po prostu nie chce ryzykować ich życia, za bardzo mi na nich zależy. Zamknęłam na chwilę oczy, chciałam zapamiętać ich wszystkich.
Ruchem dłoni rozkazałam, aby trzy duchy zabrały Sakurę do Naruto, wiedziałam, że Haruno jest ranna. Zamknęłam oczy.
"- Jest tam u was Sakura?-" skierowałam tą myśl do Temari.
"- Tak, jest tutaj... zabierzemy ją do najbliższego szpitala.... Powodzenia, Hinata skop mu ten seksowny tyłeczek! -" Jęknęłam na odpowiedź Temari.
- Teraz możemy walczyć, Yokusaku! - wrzasnęłam na całe gardło.
- Jak sobie życzysz, Hikari. - użył TEGO imienia. Starałam się nie wściec, ale mi to nie wyszło.
~~ Obserwator.
Wściekłość i nienawiść zagościły na nowo w jej sercu, paliły żywym ogniem całe jej ciało. Rzuciła się do ataku niczym lwica chroniąca swoich młodych. Zjawy, które przywołała walczyły z lykanami. Yokusaku był dobrym przeciwnikiem, walka trwała już dobre osiem godzin. Hinata była już zmęczona, ale nadal wściekła. Za to co zrobił Sasuke, za to co zrobił jej przyjaciołom i za to jak skrzywdził ją. Jej przeciwnik natomiast nie okazywał swojego zmęczenia. Hinata padła na kolana wycieńczona. Yokusaku zmusił ją, aby na niego spojrzała i wyszeptał:
- Coś nie tak? - to pytanie ją bardziej rozzłościło, ale nie miała już siły na walkę.
- Dlaczego to robisz? - zapytała Hinata.
- Bo chce być z tobą. - odparł miękko Yokusaku.
- Ale zrozum... ja cię nie kocham.... Kocham kogoś innego... nie ciebie. - powiedziała patrząc w jego niegdyś jasne złote oczy.
- Nauczysz się kochać . - wyszeptał nadal łagodnie, a zaraz potem wyszeptał - Pokochasz mnie jak kiedyś.
- Nie, nie mogę cię kochać. - szepnęła w odpowiedzi, zamknęła oczy.
- Możesz... - wypowiedział cichym i ciepłym tonem głosu, sam zaczął zbliżać swoje usta do jej ust.
Wyciągnęła kunai i wyszeptała, nakładając kartę wybuchu na rękojeść:
- Pocałuj mnie......- urwała i wbiła mu w gardło broń po czym dodała - Po swojej śmierci.
Mężczyzna padł na ziemię, wilkołaki rzuciły się na Hinatę. A ona odzyskawszy troche sił, odparowywała ich ataki i broniła się.
BUM!!!
Jeden dźwięk zachuczał w jej uszach. Płomienie ogarnęły jej blade ciało.
- To koniec...- wyszeptała, a ogień wpełzł do jej gardła jak rozpalony pręt.
Płomienie ognia otuliły całą twierdze, aż w końcu pozostał sam popiół. Popiół, w którym leżało martwe ciało Hinaty, duchy okrążyły je, wznosąc barierę. Zjawy zdołały w ostatnim momencie uchronić ją od ognia, dzięki czemu jej ciało nie było spalone na popiół.
Po kilku dniach znaleziono ciała lykanów, Yokusaku i Hinaty.
- Hinata! - ten głos należał do Uchihy Sasuke.
Przytulił jej martwe ciało do siebie i gorzko łkał. Siedział tak pośród popiołów i martwych ciał.
- Sasuke... - wyszeptała Sakura i chcąc mu jakoś pomóc podeszła do niego.
Uzumaki zatrzymał ją łapiąc za ramie.
- Daj mu trochę czasu. - powiedział Naruto tak cicho, aby tylko różowowłosa zdołała usłyszeć.
Sakura odwróciła się do Naruto przodem i zaczęła płakać, Uzumaki objął ją, aby choć na moment ją uspokoić.
Hej :) strasznie smutny rozdział ale również piękny. Końcówka rozdziału zwalila mnie z nóg! Smierc Hinaty była taka... Hymm... Zdziwiajaca, bylam pewna ze bedzie z Sasuke szczęśliwa, i żywa xD a tu taka niespodzianka...
OdpowiedzUsuńI love you
OdpowiedzUsuń