15 kwietnia 2013

Rzdział17: Strażnik, miecz i medalion.

Po raz pierwszy na tej stronie wioski, słońce odważyło się świecić. Właśnie jego promienie obudziły Devona, który.... zaczął krzyczeć.
Jako, że jego pokój był w pobliżu pokoju Hinaty ta momentalnie się tam znalazła.
-Co się dzieje!?!!- ryknęła stojąc w drzwiach.
-C-co to...?- zapytał wskazując na światło wpadające do jego pokoju przez okno.
Hinata otworzyła buzie z niedowierzeniem, zaczęła się śmiać. Upadając na podłogę i zwijając się ze śmiechu, trzymała się za brzuch i kropelki łez radości spływały leniwie po jej bladych policzkach.
-Co cię śmieszy?! Przestań!- krzyczał na nią groźnie Devon.
Hyuga spojrzała na niego z powagą, która szybko znikła, bo znów wybuchnęła śmiechem.
-Nap-naprawdę?!...(śmiech)... ni-nie wiesz?- zapytała wciąż się śmiejąc dziewczyna.
-Naprawdę nie wiem.- odpowiedział ze smutkiem i powagą dwudziestolatek.
Gdy w końcu się uspokoiła podeszła do niego i zapytała
-Nigdy, ale to nigdy nie widziałeś słońca?- jej głos opływał ciepłem, ale i brakiem zrozumienia.
-Nie wiedziałem, że takie coś istnieje...- odpowiedział głosem pozbawionym emocji, a zaraz potem dodał -... Co to jest "słońce"?- u obu rąk dwoma palcami wykonał właśnie taki znak.
Hyuga spojrzała na promienie wpadające do pokoju przez okno
-Słońce jest ciepłe i jasne. Sprawia, że ciemność ucieka. Oświetla drogę w dzień... i jest piękne, ale odradzam ci na nie patrzeć.- odpowiedziała i ostrzegła wciąż nieodrywając wzroku od okna, jakby coś miało przez nie wskoczyć, ale żeby te "coś" było dobre i ją wyciągnęło z tego więzienia.
-A co się stanie jeśli będę na nie patrzył?- zadał pytanie na które tylko czekała Hyuga.
-Heh... jedynie będą boleć cię przez jakiś czas oczy.- wyjaśniła i po chwili to ona zadała pytanie -...dlaczego nie widziałeś słońca?- odwróciła ku niemu głowę, aby lepiej go usłyszeć.
-Odkąd zostałem wraz z bratem oddzielony od matki kryliśmy się w mroku. Ojciec nie zezwalał na spotkania z matką, więc nigdy jej nie widziałem ani nie spotkałem.- jego głos był jedynie szeptem.
-Przykro mi, ja mogłam żyć z rodzicami, aż do czasu uprowadzenia matki powtórnie...- gwałtownie urwała Hyuga.
-Powtórnie?- zaciekawił się jasnooki.
-Otousan mówił, że mama kiedyś została porwana. Mój tata sam po nią wyruszył było to chyba dwa lata przed moimi narodzinami, później po urodzeniu mojej młodszej siostry, ale wtedy nie mógł nikt opóścić wioski, więc moja siostra nie znała jej zbyt długo.- nie wiedziała dlaczego tak się przed nim otwiera, po prostu czuła, że może. Jakby wiedziała, że może być z nim szczera.
-Mój ojciec nigdy nie zrobiłby czegoś co nie leży w jego interesie. Prawdę mówiąc ja nie chce być twoim mężem, widziałem jak ten chłopak na ciebie patrzy. Z taką.... troską?- ostatnie słowo było pytaniem nie stwierdzeniem, a gdy Hyuga kiwnęła głową kontynuował -... To nie ja pragnę być tym Królem Diabłem tylko to jest marzenie mojego brata i ojca. Gdybym mógł wybierać...- szepnął ostatnie zdanie łamiącym się głosem.
Hyuga delikatnie go przytuliła po czym szepnęła
-Przecież możesz. Zawsze jest jakiś wybór. Zawsze, zawsze...- ostatnie słowa szeptała jak modlitwę.
Spojrzał na nią i powiedział
-Znam pewne miejsce... chodziłem tam w tajemnicy przed ojcem. Chcesz je zobaczyć?- zapytał Devon.
~~
Przeszli już podziemnym tunelem. Sasuke siedział przy oknie, broda spoczywała na kolanie, wściekłość malowała się na jego twarzy.
Usłyszał pukanie do drzwi
-Czego?- warknął przez zaciśnięte zęby czarnowłosy.
"Czy nie mogą mnie zostawić samego!?!"- krzyczał w myślach, sam nawet się nie odwrócił aby zobaczyć z kim ma przyjemność.
-Mógłbyś być milszy?- usłyszał głos byłego Hinaty.
-Dla ciebie? Nigdy. Zraniłeś Hinatę.- odpowiedział z zimną goryczą Uchiha.
-Wiesz dlaczego? Ja wiedziałem o możliwości widzenia duchów. Hinata nie chciała abym je widział.- powiedział ze złością, a zaraz potem usiadł na łóżku oddalonym o kilka kroków od okna.
-Co to ma wspólnego ze mną?- zapytał Uchiha odwracając głowę w jego kierunku.
-Wciąż pamiętam jaka była wściekła gdy poruszałem ten temat.- jego wzrok poszedł w kierunku kąta pokoju zaczął sobie przypominać jedną z tych rozmów.
-Koteczku? Dlaczego nie chcesz abym widział duchy?- zapytał któregoś dnia Yokusaku.
Dziewczyna nazwana przez niego koteczkiem westchnęła podłużnie, ponieważ rozmawiał z nią o tym już nie raz.
-Znasz odpowiedź, Yoku-kun. Nie chce ci niszczyć życia.- nie mówiła mu całej prawdy czuł to.
-Nie chcesz mi niszczyć życia? Tylko tyle? Hinata Hikari Hyuga! Mów prawde!- to zawsze działało jej na nerwy te imię "Hikari"- imię należące do jej matki.
Hinata wstała z drewnianej ławki, która była na licealnym dziedzińcu i uderzyła swojego chłopaka w policzek.On złapał się za niego i spojrzał na nią z rozszerzonymi złotymi oczami.
-Nie waż się wypwiadać tego imienia przy mnie, bo kostnica ci nie pomoże!!!!!- ryknęła tak głośno, że dyrektor przyszedł sprawdzić o co chodzi. 
A po pytaniu co się dzieje...
-Nic się nie dzieje, Hinata ma ZNPM*.- za tą odpowiedź Hinata omal go nie zabiła.
Na szczęście dyrektor złapał ją w pasie zanim doszło do morderstwa.
-Nadal nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną?- powtórzył wcześniejsze pytanie Uchiha.
-Hinata nie chciała abym cierpiał, więc skoro jej tak bardzo na tobie zależy to czemu chce abyś ty cierpiał?- zapytał z drwiącym uśmiechem grającym na ustach.
-A może po prostu ci nie ufała i nie chciała abyś został jej mężem?- syknął ze złością Uchiha z tym samym kpiącym uśmiechem co Yokusaku.
Na to złote oczy chłopaka zalśniły przez chwilę żądzą krwi, ale się powstrzymał i bez słowa wyszedł.
Uchiha znów spojrzał w dal, na horyzont.
"Nie pozwolę abyś cierpiała Hinata. Już nigdy."- złożył w myślach obietnice czarnowłosy.
~~
-To jest to miejsce?- zapytała Hinata patrząc na piękne jezioro kryjące się w lesie.
-Tak, tutaj mieszka Long. Long to duch natury, pomaga zbłąkanym duszą jak ty i kobiety z twojego klanu. Ta moc którą się posługują jest właśnie od niego.... chciałbym aby był pokój. Właśnie to chce zrobić. Odpokutować winy jakie uczynił mój brat, ojciec i reszta z nich. Chce uwolnić twój klan spod niewoli przekleństwa.- na zakończenie zdania zerknął na granatowowłosą dziewczynę obok niego.
-Twój ojciec i brat żyją?- zapytała sucho.
-Ojciec tak, brat nie. Zabito go podczas buntu.- wyjaśnił smutno Devon.
-Przykro mi. Przepraszam, że zapytałam.- wypowiedziała te słowa ze skruchą Hinata.
Starszy chłopak sięgnął po płaski kamień i cisnął nim w kierunki jeziora.
-Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina... zostań tutaj jeśli chcesz.- powiedział Devon łagodnym tonem głosu.
Zaraz po ósmym odbiciu kamienia od tafli jeziora odszedł. Hinata zauważyła coś w zielonej trawie, błyszczało. Sięgnęła po owe "coś" i łapiąc za sznureczek uniosła na poziom swoich oczu.
Był to medalion z zawieszką w kształcie jakiejść kobiety, klękała, a głowe miała zwróconą w jej stronę. Cała zawieszka była ze srebrna trochę jak poświata księżyca w pełnie.
Hinata zawiesiła go sobie na szyi, podeszła do brzegu jeziora i uklękła przed nim. Spojrzała na tafle wody
-Świetnie trzeba było wziąć kąpiel, przebrać się lub po prostu się uczesać.- westchnęła na koniec widząc swoje odbicie.
Rozejrzała się po bokach, a nie widząc nikogo. Rozebrała się i weszła do wody. Woda była ciepła i działała niezwykle kojąco.
-Jak miło...- szepnęła z zachwytem Hyuga.
-Hinata?- zapytał Devon.
-N-nie! Nie podchodź! Jestem... naga.- powiedziała z zawstydzeniem Hyuga.
-Wiem, wiem. Coś czułem, że nie będziesz mogła się oprzeć pokusie wejścia do wody. Przyniosłem ci ubranie i ręcznik. Zawieszę je na gałęzi najbliższego drzewa.- mówił zasłaniając ręką oczy, aby nie naruszyć prywatności ciemnowłosej dziewczynie.
-D-dziękuje.- powiedziała trzymając ręce na górnej partii ciała, aby ukryć jej intymne części ciała.
Skinął głową nawet na nią nie patrząc i odszedł.
Po jakimś czasie, gdy miała pewność, że Devon odszedł.
Zaczęła kołysać się w wodzie i śpiewać...
-Spadające łzy lecą z nieba,
to deszcz, anioły płaczą nad ludzką głupotą.
Nie poddam się twym pięknym słowom, będę walczyć do ostatniego tchu.
Nie poddam się twym pięknym oczom, będę marzyć do ostatniego oddechu.
Nie poddam się twemu pięknemu szeptu, będę żyć do ostatniej kropli krwi.
Anioły nie będą nade mną płakać, bo nie będę księżniczką czekającą na przybycie księcia.
Anioły zobaczą, że nie jestem słaba.
Anioły będą zazdrościć mi odwagi.
Odwagę wezmę z miłości.
Bo kocham cię.... i kocham walkę o lepsze jutro.- zaśpiewała piosenkę, którą słyszała zawsze w nocy.
Jej głos był melodyjny i niezwykle piękny.
   Po kilku godzinach wyszła z wody i zaczęła się osuszać, a gdy to zrobiła ubrała się w fioltowe kimono z czarnym obi. Zaraz potem usiadła przy brzegu i położyła dłonie na kolanach.
-Masz piękny głos...- usłyszała głos był taki piękny, melodyjny i niemal utonęła w jego brzmnieniu.
Odwróciła głowę, delikatnie i zobaczyła jakby konia, ale ten miał jakiś dziwny długi ogon, który prowadził do jeziorka.
-C-czy ty to Long?- zadała to pytanie, mimo, że znała odpowiedź.
-Tak, to ja... Wyglądasz trochę jak Luna...- szepnął koń.
-Nie prawda. Ja... (przełknięcie)... znasz tą historię?- wahała się zanim zapytała, a gdy kiwnął głową zebrała w sobie odwagę i zapytała powtórnie -... Mógłbyś mi opowiedzieć?- oczy wpatrywały się w najmniejszy ruch Long'a, on położył się w pobliżu brzegu i zaczął opowiadać, od samego początku...
Luna miała szesnaście lat gdy poznała Sola. Była spadkobierczynią klanu Hoshi No Namida, naturalnie powiązanymi z duchami. Jednak jej ambitny ojciec chciał większej potęgi niż ta co mieli ją dotychczas. Wraz z radą klanu wybrał się do Diabła. Obiecał Diabłowi rękę jego córki, Anali, ale ta, gdy tylko się o tym dowiedziała,  gdy stanęła przed nimi obok swej młodszej siostry Luny, wyciągnęła srebrne ostrze i poderżnęła sobie nim gardło. Przeklinając medalion, w którym uwięziła swoją duszę tak samo jak i swojej matki, i kilku innych kobiet z jej klanu. Pozostała tylko Luna. Luna płakała nad martwym ciałem starszej siostry, które było bez duszy. Właśnie jej delikatność ją zgubiła, Luna została obiecana już wojownikowi Solowi, ale Diabeł zażyczył sobie jej rękę. Luna spotkała się z ukochanym w nocy, a gdy mu o wszystkim opowiedziała jej ukochany wpadł we wściekłość. Luna martwiąc się o los kochanego uwięziła go w mieczu Wybranego, a samą siebie wysłała na pewną śmierć u Diabła. Wyszła za niego, bo nie chciała aby cierpiał jej wojownik. Po urodzeniu syna Diabłowi, o pełni księżyca i w dniu zaćmienia. Wypowiedziała klątwę na Diabłach, będzie trwała tak długo aż któryś nie zginie lub gdy ktoś nie preszkodzi w ślubie.
A gdy skończył Hyuga zapytała
-Gdzie jest miecz? A Medalion w którym jest Anala i z pozostałymi z klanu Hoshi No Namida?- pytała wpatrując się w piękne oczy Long'a
-Miecz jest w jeziorze, medalion z duszami ma być na twojej szyi w dniu twojego ślubu.- wyjaśnił duch wpatrując się w jej oczy.
-Mógłbyś zanieść miecz do kogoś poza ten region wsi?- zapytała patrząc błagalnie w jego oczy.
Kiwnął głową potakująco.
-Problem w tym, że ja nie mogę go wyciągnąć.- przyznał się Long ze wstydem.
Hyuga ściągnęła z siebie kimono i pozostałe części garderoby, i wskoczyła do wody.
Zaczęła płynąć w mroczne dno tej wody, tam gdzie światło bało się walczyć z mrokiem. Była przy dnie, pod palcami czuła okropny mół i jak wodorosty oplatają jej nadgarstki, chcąc aby została tam na zawsze, wśród milczących czaszek na dnie jeziora, w którym utonął miecz i pozostali próbujący go wyłowić.
Wodorosty parzyły jej delikatną skórę na rękach. Mgła na jej bladych oczach zaczęła być silniejsza, uniemożliwiając w ten sposób widoczność.
Zamrugała kilkakrotnie i zobaczyła w tych ciemnozielonych chaszczach rękojeść miecza. Sięgnęła dłonią po nią i czuła gwałtowny ból w dłoni, jakby sam dotyk miecza sprawiał, że śmierć patrzy jej w oczy.
"-Patrzymy w oczy śmierci, najważniejsze abyś nie zamrugała, bo wtedy...-" usłyszała w swojej głowie zatroskany głos matki.
"-Będzie po mnie, wiem mamo.-" odpowiedziała w myślach bladooka.
Ścisnęła mocniej szarawą rękojeść i zaczęła płynąć ku górze. Płynęła w delikatne światło księżyca, jakby to sama Luna oświetlała jej drogę na ląd.
Już na lądzie wyciągnęła pierwszą prawą rękę, w której trzymała miecz Wybrańca.
-Za-za-zanieś tg-go do Sas-uke U-chi-se.- wydyszała Hinata, a później odetchnęła z ulgą.
A gdy Long zniknął, usiadła na brzegu i ciężko dysząc położyła się na delikatnym piasku. Płuca paliły ją jakby miała w nich ogień. Dyszała i kaszlała. Brała kilka mocnych wdechów i wydychała powietrze, aby choć trochę uspokoić swój nierówny oddech, co nie przynosiło żadnych efektów. W końcu wzięła głęboki, powolny wdech i równie powolno wypuściła powietrze z płuc.
~~
Sasuke leżał w łóżku, nie spał. Nie mógł za bardzo bał się o Hinatę.
-Sa-su-ke U-chi-se?- zapytał Long naśladując i wydłużając słowa jak poprzednio Hinata.
Czarnooki zerknął na fioletowawo-różowego zwierza i skinął niepewnie.
Long podał mu miecz, ostrzejszy od diamentu lub innych metali, o szarawej rękojeści, był nieco większy od pozostałych katan miał gdzieś kolo 200 cm.
-To miecz Wybranka, prezent od Hinaty.- wyjaśnił Long.
Sasuke wziął miecz zanim Long to powiedział.
-Wiesz gdzie jest...?- nawet nie zdążył skończyć, bo Long już zniknął.
"Długi, ale lekki. Wygląda na ostry.... Skąd Hinata wytrzasnęła taki metal?"-zastanawiał się Uchiha oceniając ostrze.

-Hinata...- szepnął jeszcze wpatrując się w błyszczące ostrze.
~~
Long pojawił się kilka minut później. Hinata wyciągnęła nogi z wody i szybko się doprowadziła do wcześniejszego stanu.
Usiadła przy brzegu, a Long w pobliżu niej położył się.
-Ma go?- zapytała z przejęciem Hyuga, patrząc na niego ze strachem.
-Oczywiście... mogłabyś mi pośpiewać? Żadko mam gości o tak pięknym głosie.- powiedział ze smutkiem łuskowaty koń.
-Oczywiście. Może coś o księżycu i słońcu?- zapytała patrzą na niego z uśmiechem.
Położył się bliżej Hinaty i zaczął słuchać jej pięknego głosu.
-Światło księżyca błyszczy mi w mroku.
Oświetli mi drogę, bym nigdy nie zbłądziła w ciemności.
Świeć moja Luno, świeć najjaśniej. Niech twój ukochany cię nie zaćmi.
Oświetl mi drogę do lasu wiecznego gdzie spotkam mego kochanego księcia ze snów.
Tam pocałuje go, przytule i powiem o tobie.
Tam pocałuje go, przytule i powiem o tobie.
Więc moje światełko nie zgaśnij, świeć mi w oczy i na drogę.
Chce widzieć jasną przyszłość nie oplecioną w mroku.
Bo kocham cię mój Księżycu i kocham cię moje słońce, i kocham cię mój wyśniony książe.- tą piosenkę śpiewała wolno i czasami przeciągała "a", "u", "o" albo "j".
-Już jutro... masz wyjść za mąż?- zapytał Long.
-Tak....- odpowiedziała ze zmęczeniem.
-Czy ten twój narzeczony to ten Sa-su-ke U-chi-se?- poprzedłużał litery w jego imieniu i nazwisku.
-Nie.... mam wyjść za Devona....- odszepnęła ponuro.
-Dlaczego? To twój starszy brat!- krzyknął ostatnie słowo strażnik jeziora.
-CO!?!- ryknęła na całe gardło Hyuga....


Ciąg dalszy nastąpi.
ZNPM* - no cóż ja mówię na to "Miesiączkowe Nerwy", każda dziewczyna przed okresem na takie coś, że będzie chodzić jak wściekła osa.
Te piosenki, które śpiewała Hinata wymyśliłam wspólnie z kuzynką i Alexandrem (Alex).
Cóż, planowałam go krótszego. Obrazki też miałam wrzucić, ale internet nie domaga. Być może 18.04.13 będzie lepiej chodził, więc wtedy najwcześniej możecie się spodziewać notki.

Ten rozdział jest dedykowany wszystkim czytelnikom.

Tak wygląda miecz Hinaty. Tylko, że są one dwa, identyczne...


2 komentarze:

  1. Bardzo dobry rozdział! <3
    Masz talent !:) Wciągnęłam się do samego końca ;p Po prostu tak się zaczytałam, że nie zauważyłam, że nie mam już chipsów w misce xd ( żeby nie było jak zaczęłam czytać to była pełna ).
    Król Diabeł jednak nie jest taki zły ;3 Zaczyna mi się podobać, jestem bardzo ciekawa co stanie się dalej. Trochę mi żal Devona ;/
    Końcówka zaskoczyła mnie! Że niby jakim cudem on jest jego siostrą! O,O
    Napisz szybko kolejną notkę, bo nie wytrzymam tego ! Czekam na rozdział z niecierpliwością :))
    PS. Mam już kolejny rozdział więc zapraszam do komentowania ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest! Dziękuje! Pierwszy raz czytałam ją w szkole przez telefon (dzięki temu rozdziałowi nie nudziłam się na historii xD . Wiem, że będę wredna w tej chwili, ale odkąd Hinata powiedziała, że jej mama została uprowadzona(i jeszcze we wcześniejszych rozdziałach było coś napomknięte)to wiedziałam że oni są rodzeństwem. Rozdział: Cud, miód, malina i orzeszki ;3 Czekam z niecierpliwością na więcej! Dzięki za dedykacje. Powodzenia z internetem :P
    PS Na początku jak przeczytałam wspomnienia Yokusaku to myślałam, że skrót ZNPM oznacza "zespół naparzania po mordzie" xD Ach ten mój mózg, a raczej jego brak ;3

    OdpowiedzUsuń