Minęło kilka tygodni od kąd czwórka ninjy opuściła Konohę. Droga jest bardzo długa, prawie na drugi koniec świata. Musieli jeszcze przepłynąć ocean i jedno morze.
Tymczasem w wiosce Luna
Poranek rozkwitał nad wioską Księżyca, słońce leniwie wychodziło, noc powoli ustępowała światłu.
Jakiś starzec oparty o drewniany do połowy zniszczony budynek snuł opowieść, zapomnianą przez czas.
-Klan Hoshi No Namida był klanem o wielkiej sile umysłu i ciała. Jednak lata spędzone z duchami jako przyjaciółmi zaprowadziły niektóre kobiety z tego klanu do świata obłedu i szaleństwa, stały się wiedźmami, a mężczyzn których pocałowały stali się ich sługami i bezwolnymi marionetkami w objęciach śmierci. Matka Hinaty taka nie była, kochała Hiashi'ego ponad swoje życie, a teraz żyje jako żywy trup nie je, nie śpi, nie mówi. Tylko żyje zamknięta pośród czaszek w niewidzialnej dla oka żywych wierzy. Często płacze krwawymi łzami, a demony piją zachłannie ją. Oni są pasożytami żerującymi na niej. Na kobiecie skazanej na wieczne potępienie. Jednak działania jakie uczyniła w przeszłości sprawiły, że chodź część kobiet wyzwoliła się spod złego wpływu pana zniszczenia, króla Piekła. A ona była teraz jego królową, matka Hinaty i Hanabi Hyugów była teraz matką demonów z którymi przyszło walczyć tej starszej.... Nikt nie zna zakończenia. Czy starsza z córek Hikari pozwoli aby nią zawładnęły demony, czy będzie z nimi walczyć? A może ucieknie jak szczur z tonącego statku? Albo uratuje matkę i zmarze hańbę zapisaną na honorze klanu Hoshi No Namida?Kto zna odpowiedź?- pytał starzec, a smutek było widać na jego twarzy
Mała duszyczka słuchająca opowieści odpowiedziała
-Hinata-san uratuje swój klan!- mówiła mocno duszyczka, tą duszyczką akurat była kuzynka Hinaty, niegdyś należała do klanu Hoshi No Namida, ale została zamordowana przez własną matkę, która została opanowana przez Króla Piekła.
-Tak, tak.- powiedział starzec, nie bardzo wierząc duszyczce, to wszystko sprawiło, że przestał ufać duchom i poszedł w kierunku majątku klanu Hoshi No Namida. Kilka kobiet z tego klanu nadal stało na straży dobra, właśnie dzięki matce Hinaty.
Klan składał się z kobiet i mężczyzn. Kobiety widziały i słyszały duchy, a mężczyźni słyszeli i mogli ich dotknąć. A to za sprawą jednego pocałunku w tym klanie żadkokiedy rodzili się chłopcy, a jak już to mięli właśnie takie zdolności jak ojcowie nigdy jak matki. Krótko mówiąc gdy dziewczyna pocałuje chłopaka i pozwoli mu by widział duchy to on albo otrzyma zdolności słyszenia szeptów albo umrze za rok od pocałunku dziewczyny. Wujek Hinaty trenował młodych mężczyzn, którzy zostali i zgodzili się na pocałunek którejś z dziewcząt klanu Hoshi No Namida. Klan Hoshi No Namida miał ścisłe zasady dotyczące ust młodych dam, mianowicie:
1. Mogły całować się dopiero gdy skończą szesnaście lat,
2. To ojciec dziewczyny wybiera młodzieńca którego ta może pocałować,
3. Po pocałunku dziewczyna musi wyjść za chłopaka z którym się całowała po raz pierwszy.
4. W przypadku gdy dziewczyna pocałuje demona lub on ją oboje zostają zabici.
5. Jeśli dziewczyna zaczyna dziwnie się zachowywać zostaje zabrana na mroczną stronę wioski Księżyca.
To pięć najbardziej surowych zasad klanu Hoshi No Namida. Jest ich znacznie więcej.
Densetsu przyglądał się młodym chłopcą, którzy stali w równych rzędach wykonując kopnięcia czy ciosy zaciśniętymi pięściami. Był ich trenerem.
-Witaj, ojcze.- przywitał się na widok starca, podpierającego się drewnianą laską.
-Witaj, synu. Jak idą szkolenia?- zapytał patrząc na dziesięciu uczniów swojego syna.
-Jakoś idą. Z pokolenia na pokolenie są coraz słabsi... Czyżby wam nie zależało na dziewczętach?!- ostatnie zdanie zakrzyknął do uczniów, którzy momentalnie zaczęli dobrze wyknywać ćwiczenia.
-(westchnienie) Słyszałeś, że twoja siostrzenica pokazała jakiemuś chłopakowi duchy?- zapytał Tarachi, dziadek Hinaty z uśmiechem.
-Mam nadzieje, że jest silniejszy niż ten Yokusaku Ashiteru.... ten psychol Orochimaru podobno wykonywał na nim jakieś eksperymenty z użyciem lykańskiej krwi. Na własnym synu. Okrutne.- powiedział patrząc na uczniów był trochę zdenerwowany.
-Nie, nie, nie! Źle! Najpierw piruet, później kopnięcie! To takie trudne!?!- krzyczał Densetsu wściekle na zielonowłosego narzeczonego jego najstarszej córki.
Chłopak trzymał przed sobą broń i mierzył w Densetsu, a widząc wściekłe spojrzenie jakie daje mu ciemnowłosy powrócił do treningu.
-Wracając... Podobno, jakiś złoty wilkołak atakuje ludzi, wiesz coś o tym?- zapytał starzec syna-Nie jestem lykanem, ani nie atakuje ludzi. Skończyłem z walką.- odpowiedział szarooki.
-Hnnnmmm... a co wiesz o tym byłym Hinaty?- zapytał podejrzliwie Tarachi.
-O nim? Nie wiele... jego ojcem jest Orochimaru i jakaś wiedźma. Z tego co mi mówiła Miko był dobry, przynajmniej takie dawał pozory. Prawdę mówiąc Hinata zerwała z nim przez... coś. Nie pamiętam przez co dokładnie. To było kilka godzin przed jego śmiercią. Głupota, co? Hinata nadal myśli, że on jest trupem....- w spojrzeniu kwitła tajemnica, wiedział coś o czym nie wiedział nikt.
-Co masz na myśli, synu?- dociekał starzec z siwą brodą.
-To że Ashiteru Yokusaku żyje i ma się dobrze.... jest teraz wilczkiem.- zaśmiał się gorzko na zakończenie zdania.
Starzec w szarym kimonie spojrzał uważniej na syna i głośno przełknął ślinę.
-Czyli, że on cały czas...- jego głos wahał się i był pełen strachu.
-Tak, cały czas oszukiwał Hinatę. Był i nadal jest wilkołakiem. To on zabijał i mordował ludzi, on i kilka innych psów.- na koniec wypluł ślinę jakby wypluwał wszystkie słowa jakich użył.
"Hinata, musisz się pośpieszyć."- pomyśleli oboje równocześnie.
~~~~ Gdzieś na Oceanie...
Hinata wpatrywała się w księżyc odbijający się w tafli wody. Płynęli już pare dni. Na miejscu okazało się, że Sai ma chorobę morską i przez całe dnie on i Ino siedzą w kajucie przez co Hinata czuje się samotnie. Oczywiście jest jeszcze Sasuke tylko o czym ona ma z nim rozmawiać?
Hinata westchnęła po raz setny, miała dość, chętnie by wskoczyła do tego oceanu, ale wolała nie kusić losu w wodzie mogą być jakieś zagrożenia.
"Nie, nie potrzebuje więcej zmartwień."- pomyślała Hinata trzęsąc głową jakby chciała wyrzucić z siebie te myśli.
-Ale nudy...- wyszeptała Hinata, podpierając swoją brodę o rękę.
Patrzyła teraz w dalekie horyzonty, słyszała jak fale powoli uderzają o brzeg plaży, słony zapach wody morskiej dostał się do jej nosa, działając na nią uspokajająco, zamknęła oczy, a gdy je tworzyła zobaczyła sąsiadujący statek. Zerknęła na wyżej i zobaczyła czarną flagę z białą czaszką i piszczelami. Hinata zaczęła biec by ostrzec innych, ale po chwili jakiś mężczyzna przeskoczył ze statku pirackiego na ich. Złapał Hinatę jedną ręką za ramie tak, że nie mogła się poruszać, przyłożył do jej gardła nóż i szepnął do ucha
-Witaj, ślicznotko. Pamiętasz mnie?- to pytanie odbijało się echem w jej głowie, głos działał na nią dziwnie, miała ochotę wyrwać temu mężczyźnie serce.
-Anizaki!- krzyknęła cicho ze złością, rozpoznając go od razu.
-Czy twój chłopak się nie pogniewa jeśli cię zabiorę na chwilę?- zapytał, oblizując wargi.
-Pogniewa się.- usłyszeli głos Sasuke stał nie za blisko, ale na tyle aby jego miecz mógł przeciąć tętnicę.
Anizaki puścił Hinatę wprost do objęć Sasuke. Uchiha jedną ręką trzymał Hinatę, a drugą katane przy szyi Lurusa.
-Wynoś się stąd, zanim pożałuje, że cię nie zabije.- warknął z jadem i złością, a w jego oczach błyszczał Sharingan.
-Jak sobie życzysz.- po tym krótkim zdaniu Anizaki zniknął, nie był na statku pirackim, bo ten ekspldował przez papierową bombę, którą rzucił wraz z kunai'em alfa.
"Więc nie był z nimi, ale przeciw nim. Dlaczego on to zrobił?"- myślała Hyuga, patrząc na buchające płomienie.
"Cholera. Wilkołaki na morzu? Skoro jest tutaj alfa to gdzieś musi być jego stado, Hinata mówiła, że oni zawsze trzymają się razem. Nawet w obliczu śmierci. Więc gdzie są?"- zastanawiał się Sasuke.
Po chwili z kajuty wyszła Ino, odchrząknęła i zapytała
-Co się dzieje? Skąd tamten ogień? Błagam powiedzcie, że Sasuke się nie wściekł i użył jutsu ognia?- mówiła szybko Yamanaka.
Hinata delikatnie dłonią odepchnęła od siebie Sasuke, gdyby Ino nie weszła na górny pokład oni zapewne nadal by trwali w uścisku patrząc na szalejący ogień.
-Nie jestem psychopatą...- mruknął pod nosem Sasuke.
W tym czasie Hinata podeszła bliżej burty i nagle wyskoczyła za burtę statku.
-Hinata!!- krzyknęli równocześnie Ino i Sasuke podbiegając do miejsca z którego wyskoczyła Hyuga.
Po chwili Hinata wypłynęła na powierzchnie. Jedną ręką wykonała jakieś pieczęci
-Suiton: Hahonryuu!- w jej dłoni było coś podobnego do kuli rasengan, ale z tą różnicą, że była z wody. Hinata wbiła kunai z kartą wybuchu w bąnkę i rzuciła w kierunku statku, kula wybuchła nad nim, gasząc płomienie. Sasuke wskoczył na poblikie skały i pomógł Hinacie wyjść z słonej wody.
-Na głowe upadłaś?!- wrzasnął wściekle chłopak.
-Nie odbiłam się nogami od skał pod wodą...- odpowiedziała z niewinnym uśmiechem wiedząc, że nie o to chodziło czarnowłosemu.
-Sasuke, Hinata szybko chodźcie! Bo popłyniemy bez was.- głos Ino powstrzymał Sasuke od chęci zabicia Hinaty.
Razem wskoczyli na statek, a reszta drogi statkiem minęła im w spokoju. Hinata obiecała Sasuke, że już więcej nie będzie miała takich wyskoków.
Moja mama anulowała mi szlaban! Dzięki świecie za ojców!
Poprawiłam matmę. I powróciłam!
Mam nadzieje, że was zaskoczyłam ;-*
Bardzo fajny rozdział ( Szczególnie skok Hinaty ) :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rodzice anulowali ci szlaban :P
Życzę weny i pozdrowionka:)
nareszcie! wspaniały rozdział :)) jej nie wiedziałam, że Hinata jest aż w takim niebezpieczeństwie. Szkoda że taki krótki :))
OdpowiedzUsuńNa szczęście koniec ze szlabanem <33
Opowiadanie super ! ;D. Bardzo podoba mi się fabuła i nie mogę doczekać się ciągu dalszego. Mam nadzieje że nie będziesz mnie katować długim czekaniem =D... Dodałam cię do linków Madame :D
OdpowiedzUsuń