Ranek nadszedł zadziwiająco szybko dla Hinaty. Wpatrzona w swoje śpiące ciało zastanawiała się, co robić. Wspominała sytuacje z wczoraj z zarumienionymi policzkami, co w ogóle nie pasowało do twarzy, którą miała.
Szła krętymi uliczkami, trzymając swoją jedną rękę w pasie, a drugą podtrzymując rękę. Była to dla niej dziwna sytuacja, z racji tego, że Sasuke był bardzo gadatliwy, próbowała nie zwracać na to uwagi z powodu nieprzyjemnych spojrzeń rzucanych na jej osobę.
- Upił biedną dziewczynę! - Usłyszała od kobiety, nachylającej się do drugiej.
- Słyszałem, że to on jest tym zdrajcą z Konohy... - Powiedział ktoś inny.
- ...Podobno chcę zabić swojego brata...
- ... zdrajca.
- Morderca.
- Zboczeniec jakiś.
- Co to w ogóle za człowiek?
- Kto go tu wpuścił?
- Dlaczego w ogóle tu jest?
- Podobno jest z klanu Uchiha. Wiesz, ci których zabił jego oszalały braciszek.
- To mnie nie dziwi, taka tragedia... Choć Uchiha zawsze byli wariatami.
"Więc to jest to, co czuje nacodzień? Z tym się mierzy?" - Zastanawiała się, patrząc na swoją twarz. Było to, jak lustrzane odbicie, ale mimo to nie wierzyła w to wszystko. Bała się utknąć w jego ciele, ale kto wie, czego może się nauczyć?
- A jeśli ją skrzywdzi?
- To zdrajca, morderca. Kto wie, czy nie gwałciciel?
Odetchnęła cichutko, zaciskając mocno oczy. Słyszeć wszystkie te niepochlebne słowa o nim, mieszać jego nazwisko z błotem. Oskarżać o zbrodnie, których nie popełnił. Miała ochotę krzyczeć, kazać im się zamknąć! Nie znają go i śmią oceniać!
- Zignoruj ich, księżniczko... - Usłyszała szept dochodzący ze swojej prawej.
- Ale Sas-...
- Przywykłem. - Oparł głowę o jej ramię. - Po prostu zignoruj ich... Oboje jesteśmy z prestiżowych klanów. Powinniśmy przywyknąć, nie? Gadanie, mieszanie z błotem, niesprawiedliwości... Z tym musimy się mierzyć. Daj spokój, olej ich i chodź... Chcę pić. - Uwolnił się z jej uścisku i zaczął iść w kierunku rezydencji bóstw, gdzie mieszkali tymczasowo.
Hyuga zamknęła na moment oczy, przypominając sobie, jak kiedyś jej ojciec uratował ją przed porwaniem. Nie potrafiła jednak siedzieć cicho, nie mogła! Popatrzyła na ludzi, którzy wpatrywali się w nią, a raczej jego ciało z pogardą. Nie wiedzieli kim jest. Co miała zrobić? Kazać im się zamknąć? Dumne imię klanu Uchiha było mieszane z błotem i innym gównem, a ona miała siedzieć cicho i się pogodzić?
- Nie macie prawa mówić mi, kim jestem. - Zaczęła spokojnym głosem, sprawiając, że szepty ustały, a nawet Sasuke w jej ciele zatrzymał się. - Nie macie prawa wypluwać goryczy na moją rodzinę. Jesteście z trzech wielkich klanów. Chie. Azura. Kiyoshi. Ci, którzy szanują śmierć, życie i naturę. Powinniście mieć szacunek do zmarłych, żywych. - Spojrzała na nich nieprzyjemnie, czując dziwne kłucie w oczach - A jedyne, co widzę to zgorzkniałych ludzi, którzy są tak samo zamknięci, jak z innych wiosek. Otwórzcie serca i umysły na innych zanim zaczniecie ich oceniać!
Ludzie chwilę milczeli, patrząc na niego. Hyuga odwróciła się na pięcie, poszła w kierunku Sasuke, który stał cicho, obrócony do niej plecami. Mijając go wyszeptała:
- Miej więcej szacunku do swoich martwych przodków, Sasuke. Oni cię obserwują.
Nie potrafiła zrozumieć tej nienawiści do niego. Współczuła mu bardziej niż powinna. On, który stracił rodzinę. On, który nie miał oparcia. On, którego dzieciństwo mu tak tragicznie odebrano. Teraz...? Teraz leży na jej łóżku, w jej ciele.
Wiedziała, że Nyarien czekała na nich, ale nie mogła się pojawić z pijanym Sasuke. Całą noc czekała, aż się obudzi. Nie wiedziała, co ma robić z osobami pijanymi, więc po prostu czekała. Popatrzyła na swoje zmęczone dłonie. Czuła się taka bezsilna, ale co miała robić? Musi jednak kogoś powiadomić o swoich stanie lub o przedłużeniu misji. Powinni już wyruszać do Konohy, a tymczasem nie mogą.
Wstała z pod ściany, usiadła przy biurku i zaczęła pisać, jednocześnie podziwiając, jak estetyczne jest pismo Uchihy.
" Moje pismo przypomina te przedszkolaka... Ojciec nie raz mnie przez to strofował... " - Przeszło jej przez myśl, gdy odkładała na półeczce kartkę.
Wyszła z pokoju, nie będąc pewną co robić. Bardzo chciała teraz wziąć gorący prysznic, ale obawiała się tego. Bała się zobaczyć to, co Uchiha ma poniżej, sama myśl o tym sprawiała, że krwisty rumieniec gościł na jej policzkach.
Szła korytarzem bez celu. Nie wiedziała, co ma robić. Powinna odszukać wybrankę klanu Chie i ją przeprosić.
Skrzypienie drzwi zwróciło jej uwagę, skierowała wzrok spotykając się z wesołym spojrzeniem Isamu.
- Hej... - Przywitał się fioletowowłosy. - Hinata, tak...? Nadal w tym ciele, eh?
- Niestety, Azura-sama.
- A! Mów mi po imieniu... Azura jest Bóstwem! A mi daleko do tego. - Roześmiał się przesadnie.
Coś w jego osobowości sprawiało, że Hinata miała ochotę schować się pod najmniejszy kamień i tam siedzieć. Przypominał jej bardzo dwie bliźniaczki z jej klanu, a myśl o nich sprawiła, że poczuła się cięższa.
- Mimo to trenujesz aby być godnym spadkobiercy kości. To bardzo... Szlachetne. - Uśmiechnęła się uprzejmie, skiwając głową aby się pożegnać.
" Muszę znaleźć Aiwe... " - Powiedziała sobie w myślach, robiąc krok aby odejść.
- A Ty masz dwa klasy na głowie. Kiyoshich i Hyuga. Jak to jest być tak ważnym, moja Pani? - Jad w jego głosie sprawił że dziedziczka zamarła.
- S-słucham?
- Jesteś Hyuga. Dziedziczka. Wychowywana na damę, przybyłaś tu z tym obcym i teraz oczekujesz od nas pomocy. Klan Kiyoshi nigdy nie mieszał się do klanów tak silnych jak Uchiha. Wiesz czemu? Bo to wariaci. Chcą cały czas potęgi, mocy! A Ty chcesz mu jej dać, bo spodobał Ci się! Że też ktoś taki ma rządzić Nekogakure. - Niegdyś przyjazna twarz wybranka Azury była teraz wykrzywiona w grymasie złości.
Hyuga poczuła się jak wtedy gdy stanęła przeciwko swojemu kuzynowi, Nejiemu. Isamu był zgorzkniały i bał się, że poprowadzi ich ku zgubie. Rozumiała chłopaka przed nią. Mieszkał tu. Wychowywał się, ona nie czuła więzi z tą wioską, mimo że wyczuwała cień dziwnej energii. Będąc tutaj czuła się dziwnie silniejsza i bardziej na miejscu, jednakże nie miała zamiaru zostawiać Konohy, gdzie jest wszystko co zna.
Nie odzywała się jednak ani słowem, pozwoliła aby młodzieniec wydał z siebie cały ból i jad, jaki czuł względem niej.
- Isamu, dosyć! - Usłyszała znany jej władczy kobiecy ton głosu.
Niższa od niej, niebieskowłosa wybranka Chie podeszła do nich. Kobieta miała wory pod oczami, przez co Hyuga poczuła się winna.
- Ale oneechan... - Isamu chciał zaprotestować, ale stalowe spojrzenie przerwało jego nawet nie dobrze zaczętą wypowiedź.
- Ichigen. Czy dziecko morderców też jest mordercą? Idź na dwór i przemyśl swoje zachowanie! - Na krzyk chłopak omal się nie potknął uciekając.
Hyuga była pełna podziwu dla niej. Chciała aby ktoś jej tak słuchał, mieć w sobie cień tej pewności siebie.
- Aiwa-san, ja... - Została uciszona skinieniem ręki.
- Uważaj na tego małego kretyna. Jest czasem niegroźny, ale uważa ciebie za zagrożenie dla nas.
- Nigdy bym was nie skrzywdziła... - Zaprotestowała marszcząc brwi. - I dlaczego mówisz do Isamu z takim... Brakiem szacunku.
- Mówiłam do Twojego ciała, Hina. Ah? Brak szacunku? To szczyl, Hinata.
- Sz-szczyl?
- Ma ledwie 14 lat. Jest od nas młodszy.
- Oh... Ja myślałam...
- Wygląda na starego bo się krzywi, jak ten tu. - Skinęła głową w stronę lustra, a Hyuga poszła za jej przykładem. - Byłby przystojniejszy gdyby się uśmiechał.
- Sasuke-san nie jest w moim typie... Jest strasznie ponury.
- Ouh! Myślę że musiałabyś go rozchmurzyć! - Dziewczyna cicho się roześmiała robiąc zabawną minę, a Hyuga dołączyła do niej.
Aiwa przestała się śmiać, patrząc na roześmianą twarz. Miała rację. Uśmiechnięty Uchiha był niezwykle przystojny. Była pewna, że nie jedna chciała sprawić aby zimny jak lód chłopak stał się ciepły jak słońce.
- Aiwa-san. Przepraszam za wczoraj. Nie chciałam Cię wystawić... Ale Sasuke... On... Upił się. - Czuła się zażenowana tym, jakby to właściwie ona przecholowała z alkoholem.
- Aj tam. Daj spokój. Jedna nieprzespana noc w tę czy w tamtą.
Poczucie winy spadło na Hyugę jak lawina kamieni. Aiwa spędziła całą zimną noc na dworze, czekając na nich.
- Nie rób takiej minki, bo z jego twarzą wygląda to dziwnie... Chodź. Napijemy się herbaty i poszukamy w bibliotece czegoś co może wam pomóc.
Niebieskowłosa zaczęła iść w kierunku sobie dobrze znanym. Hinata dostrzegła na jej bladych ramionach ślady po paznokciach i drapaniach, a gdzieniegdzie stare blizny. Wyglądało to jakby sama siebie tak oszpeciła.
- Dlaczego nie wyruszymy teraz do wielkiej biblioteki wiedzy? - Odważyła się zabrać głos, próbując nie patrzeć na ramiona dziewczyny.
- Wiedza jest potęgą, po którą sięgają ludzie. Niektórzy mogą źle ją wykorzystać, tak jak my możemy źle wykorzystać naszą moc.
- Już rozumiem...
Po krótkim marszu drzwi do biblioteki zostały otwarte. Aiwa i Hinata zajęły się wertowaniem starych ksiąg, pożółkłych zwojów czy pojedynczych stronic.
Minął im na tym cały późny poranek, a jedynie burczenie w brzuchu Nyarien zdołało na nich wymusić przerwę.
- Idę po coś do jedzenia. Przy okazji zerknę do twojego ciała. - Zapowiedziała kobieta, zawiązując rękawy kimona na biodrach, jednocześnie poprawiając czarny top, który nieco się opuścił od długotrwałego klęczenia na podłodze.
Hyuga natomiast usiadła w skórzanym fotelu i zaczytywała się w grubooprawioną księgę. Sama już nie wiedziała co czyta. Nawet nie zauważyła że niebieskowłosa opuściła pomieszczenie.
W kuchni Aiwa zobaczyła ciało Hyugii nachylone nad zlewem z puszczoną wodą, tak że włosy były zmoczone.
" Kac morderca nie ma serca. " - Przeszło jej przez myśl, gdy głośno tupiąc przeszła do lodówki.
- DZIEŃ DOBRY! - Przywitała się jeszcze głośniej spotykając się z jękiem niezadowolenia od strony zlewu. - Jak się chlało? Nie za ciepło panience?
Sasuke wyprostował się, obdarzając kobietę złym spojrzeniem, jednak ta się zaśmiała, krojąc chleb i smarując go masłem.
Z mimiką Hinaty ciężko było kogoś wystraszyć, jak to on skutecznie robił. Poczucie bezradności wróciło i nabrało na sile wraz z wyparowującym z jego ciała alkoholem.
- Wiesz, że Hinatka ponoć cała noc spędziła przy twoim boku?
- Pff. Chyba swoim. Martwiła się o swoje ciało.
- Ugh... Facet co z Tobą nie tak?!
- Jestem w ciele kobiety! To ze mną nie tak! Jestem kurwa w ciele baby.
- Twojej, kurwa, narzeczonej! Weź się w garść! Łełe! Jestem taki pokrzywdzony! Łełe! Żałujcie mnie! - Odwarknęła mu wściekle. Udając łzy podeszła do ciała Hyugii, stuknęła w jej pierś palcem wskazującym - Nie jesteś w tym sam, Uchiha! Hinatka siedziała przy tobie nocą, a teraz szuka sposobu na to abyście odzyskali ciała! A Ty co zrobiłeś? Nic. Jedyne co to się spiłeś. Weź się w garść, Ty cholerny bachorze! Niewdzieczny smarkacz!
Uchiha zamilkł. W pierwszej chwili miał ochotę wyzwać starszą od niego kobietę, ale po chwili zorientował, że ma rację. Poczuł się cięższy na sercu. Jak mógł być takim egoistycznym dupkiem dla niczemu winnej kobiety. Przecież to nie tak, że ona tego chciała. Do tego... Stanęła w jego obronie. Oczywiście, gdy była w jego ciele, ale jednak. Takie gesty miały znaczenie dla Sasuke.
Poczuł, że ktoś wpycha mu talerz w rękę, a w drugi kubek z gorącą herbatą.
- Zanieś jej to. Od rana nic nie jadła. Dieta herbaciana jest spoko, ale tylko z kanapkami.
- Dlaczego jesteś taka... Dobra? - Nie umiał znaleźć słowa.
Czuł się dziwnie w towarzystwie tej dziwnej kobiety o jeszcze dziwniejszych włosach. Czuł się... spokojny. Jakby wiedział, że może jej zaufać. Tak naturalnie.
- Hm... Wierzę w karmę. Jak zrobię coś dobrego to może to dobro do mnie wróci.
- Kiepsko Ci idzie skoro musisz się użerać z niewdzięcznym smarkaczem. - kącik ust uniósł się w delikatnym uśmiechu.
Aiwa roześmiała się cicho, przyglądając się słodkiej twarzy uśmiechniętej Hinaty. Przez moment zapomniała, że to nie ta dusza w nie w tym ciele.
- Nyarien... Dzięki.
- Heh. Jasne. No leć jej pomóc. - Dziewczyna odwróciła się z powrotem do blatu.
Sasuke zaczął iść w kierunku biblioteki z talerzem i herbatą. Przez otwarte okno zawiał lodowaty wiatr, sprawiając, że herbata w kubku momentalnie wystygła. Podejrzliwie przyjrzał się płynowi, próbując nieco. Skrzywił się z powodu słodyczy.
- Co ona...? Za dużo cukru ma w domu...? - Zapytał sam siebie, wracając do drogi.
Wszedł do biblioteki, szukając Hinaty. Zobaczył swoje ciało leżące w fotelu z księgą na kolanach. Podszedł cicho, odstawiajac na stole jedzenie.
Stanął przy fotelu i zerknął przez ramię, co czyta. Dostrzegł dziwne słowo, pod którym był jego palec wskazujący. Jakby kazała mi to przeczytać lub osobie, która wejdzie...
- Sogn... Sognare...? - Przeczytał na głos i momentalnie poczuł, jak jego powieki opadają na oczy. Uklęknął obok niej i zapadł w sen, opierając głowę na kolanach swojego ciała.
Obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Próbował się rozglądać na boki. Wszędzie było ciemno, stopniowo zaczął się przyzwyczajać do mroku, dostrzegając kształty. Coś na wzór ścieżki. Ruszył w tamtym kierunku, czując jak od stóp ciągnie chłód. Jakby stał w czarnej wodzie z najzimnjejszych stron świata.
- Halo?! Hinata! Jesteś tutaj?! - Krzyknął i zaczął przeć na przód.
Wreszcie poczuł twardy grunt pod stopami. Była to miła odskocznia od mulistej powierzchni w wodzie.
- Sasuke... Jak Ty urosłeś. - Ten głos należał do znanej mu kobiety. - Ah, poczekaj.
Wtedy ją zobaczył. Stała w świetle swiec w białym kimonie, w którym ją chowano. Długie ciemne włosy spływały po jej ramionach.
- Okaa-san... - Wyszeptał. Jego matka stała teraz przed nim.
Czuł nagłą radość, zaczął iść do kobiety, powtarzając jak modlitwę "to niemożliwe". Mikoto zatrzymała go gestem.
- Synku, wybacz nam... Ale nie mamy wiele czasu. Hinata jest w niebezpieczeństwie. Jeśli szybko się stąd nie wydostaniecie... Umrzecie.
Zatrzymał się, rozgladając. Było tu ciemno i zimno, a w oddali słyszał chlupotanie, jakby ktoś szedł przez wodę.
- Gdzie jest... To? Gdzie ja jestem? - Czuł się nieswojo.
Kobieta przed nim wyglądała jak jego matka, Nikogo Uchiha. Jak w dniu, kiedy ostatni raz ją widział.
- Nie mogę Ci powiedzieć. Jeszcze Ci nie mogę powiedzieć. Sasuke, musisz znaleźć Hinatę.
- Gdzie ona jest? - Usłyszał oddech tuż przy swoim uchu, miał się odwrócić, ale krzyk matki mu na to nie pozwolił.
- Idź! Nie odwracaj się i idź tą ścieżką!
W oczach jego matki krył się lęk, chciał się odwrócić i spojrzeć w oczy temu kogo jego droga matka tak się boi. Błaganie jednak mu to uniemożliwiło.
Skinął głową. Zaczął iść. Gdy mijał swoją matkę dostrzegł jej eteryczna postać. Była duchem. Przez myśl Uchihy przeszło, że to musiała być jakaś pułapka. Jakas warstwa ochronna nałożona na księgę, której Hinata nie zdjęła.
Mijał czas, choć on go nie odczuwał. Miał wrażenie, że idzie już bardzo długo, ale nie czuł bólu nóg, czy głodu ani zmęczenia. Wiedział, że coś za nim idzie. Coś przez co czuł się jak przerażony sześciolatek. W miarę, jak szedł było jaśniej i jaśniej.
Wreszcie zobaczył Hinatę. Siedziała na środku klatki, jej blade nogi były oplatane przez ciernie. Sasuke zamyslił się. Miał wrażenie, ze juz drugi raz widzi ją w cierniach róż.
" Co to znaczy? " - Zapytał sam siebie w myślach, jednocześnie rozgladając się na boki, nigdy nie w tył.
Klatka była złota, gdzieniegdzie było widać ostre sople lodu i szron. Hinata siedziała w środku klatki z głową opuszczona w dół, słyszał jej ciche łkanie spowodowane najpewniej bolesnym wbijaniem się kolców. Chciał przerwać jej ból.
Ruszył na przód. Po dotknięciu krat przeszedł przez niego chłód.
- Ocal ją...
- Pomóż...
- Uratuj...
Słyszał szepty wokół siebie, gdy położył drugą rękę na kracie obok, próbując je rozdzielić aby móc przejść. Zobaczył szron na swoich palcach, jednak to nie ostudziło jego zapału.
Ciche skrzypienie dodało mu energii. Wreszcie rozszerzył kraty na tyle, aby się przez nie przecisnąć. Obrócił się na niskie warczenie zza niego.
Wtedy zobaczył puste oczodoły, które wydawaly się w niego wpatrywać, jak Naruto na ramen. Postać miała wydłużone ręce i powykrzywiane nogi, zbliżała się na czworaka do nich powolnym tempem. Uchiha nie myślał wiele.
Zaczął biec do Hinaty, a gdy był na tyle blisko, aby jej dotknąć mocno objął.
- ... Sasuke... To Ty... - Wyszeptała niesamowicie spokojnym tonem głosu. - Musisz stąd odejść! Nie możesz... Tu przebywać!
- Nie zostawię Cię z tym czymś! - Obejrzał się za siebie, patrząc na karykaturę.
Próbowała przejść przez kraty, sycząc przy tym ze złości i bólu.
- Tu... Jestem bezpieczna... - Wyszeptała, zaciskając dłoń na jego koszuli.
Wtedy dostrzegł więcej kreatur, próbujących sięgnąć ich ciał znajdujących się w środku złotej klatki.
- Bezpieczna będziesz tylko przy mnie. Ruszaj się. Musimy znaleźć wyjście. Jak tu zostaniemy zginiemy. - Pociągnął ją na równe nogi i przytrzymał, ale ta jedynie upadła znowu w jego ramiona.
- Sasuke... Ja nie mogę chodzić... - Wyszeptała w jego klatkę piersiowa.
Wtedy zobaczył, że pnącza na jej nogach są do niej przywiązanie. W skórze. Jakby ktoś je przypalił.
Zmrużył oczy, podniósł ją i usiadł, owijając szczelnie ramiona wokół niej.
- Co robisz...? Musisz stad iść... Ja tu... Zostanę. - Szeptała, czując jak wokół nich zbiera się coraz więcej cieni.
- Więc zostaniemy razem. Jestem twoim przyszłym mężem. Moim obowiązkiem jest wspieranie Ciebie. Więc siedzimy w tym razem. Nawet jeśli żadne z nas nie dotrzymać obietnicy z wtedy. Nadal jesteś moja, Hinata.
- Powinieneś odejść... Żyć... Ja...
- Wtedy. Gdy odszedłem. Przepraszam. Teraz będę przy tobie. O ile mi zaufasz... Nigdy Cię nie zdradzę, Hinata. Przysięgam na swoją duszę.
Na słowo "dusza" wszystkie cienie zaczęły piszczeć przerażająco. Hyuga skuliła się na ten dźwięk. Uchiha objął ją mocniej.
- Będę... Będę Ci ufała... Dopóki nie umrę.
Sasuke po raz kolejny poczuł, że może zaufać granatowowłosej. Położył dłoń na jej głowie, pochylił się ku niej i usłyszał jej cichy szept.
- Sognare.
- Sognare...? - Powtórzył po niej zaskoczony tym.
Zamknął oczy z powodu światła, ktore nagle ogarnęło jego pole widzenia. Otworzył je po chwili i się rozejrzał.
Był w bibliotece. Siedział na fotelu i dostrzegł Hinatę opartą o jego kolana. Zamrugał.
- Wróciłem do swojego ciała... - Dotknął ramienia Hinaty, aby ją wybudzić.
Zaczął się bać, że nie otworzy tych bladych kul, ale już po chwili je zobaczył. Odetchnął cicho z ulgą.
- Wróciliśmy.
Hejka! Długo mnie nie było, więc i rozdział jest dłuższy niż planowałam! :) Mam nadzieję, że wam się to podobało!