03 sierpnia 2019

Rozdział 30: "Sayounara"

  Poranek nastał zbyt szybko. - Szepnęła jej myśl, gdy kończyła pakować strój do plecaka. Broń, której miała używać, zwoje... Właściwie nie wiedziała, na co się szykuje.
 - Hinato... - W drzwiach jej pokoju stał jej ojciec.

Byakugan princess

  Teraz zobaczyła jednak jego zmęczone rysy twarzy. Nie spał całą noc, siedząc przy jej łóżku, zniknął dopiero nad ranem, aby zająć się klanowymi obowiązkami.
 - Otousan... - Wyszeptała cicho, schylając głowę w dół.
 - Wróć do domu... cała i zdrowa. - Okropna myśl, że może stracić swój mały promień słońca prześladowała go odkąd usłyszał o wezwaniu.
  Przez jego chłodny umysł przepłynęło wspomnienie, kiedy dowiedział się o dziedzictwie swojej drogiej żony. Dała mu wtedy wybór. Może ją zostawić i być głową klanu, albo być z nią i zaakceptować ją taką jaka jest. Wybrał drugą opcję. Kochał ją szczerze i prawdziwie, dała mu dwie wspaniałe córki, po czym umarła. Wspomniał czas, kiedy wyjaśniła mu, że musi iść wzmocnić barierę. Hinata ledwie mogła ustać na swoich słabych nóżkach, więc nie mógł iść z nią, ale widział ją... Gdy przywiózł nią powozem w krytycznym stanie jeden z Nekogakure. Wtedy... Wtedy czuł radość, że jego córka nie ma tej przeklętej krwi w swoich żyłach. Jak się mylił. Odrzucał od siebie to wszystko, nie dowierzał, że może ją mieć. Szanował moc, ale jak każdy ojciec bał się o życie swoich dzieci.
  Teraz stała przed nim. Zamrugał, aby nie widzieć jej jako małej dziewczynki, która próbowała iść tak dumnie, jak on. Było to jeszcze w szczęśliwych czasach, kiedy żyła jego żona, a jego mała córeczka nie znała pojęcia "strach" czy "smutek".
 - Otousan... wychowałeś mnie tak, jak potrafiłeś. - Podeszła do niego. - Mam być silną shinobi, dumą klanu Hyuga, wybranką Kiyoshiego, żoną Uchiha Sasuke. Wszystkie te decyzje zostały podjęte przez los, czy przeze mnie? Otousan... otousan, ja się boję. Boję się walczyć z ludźmi z Nekogakure. Nie chcę ich skrzywdzić... ale bardziej nie chcę... aby bariera pękła. Bo wtedy... - Odważyła się położyć dłoń na ręce ojca. - Wtedy stracę was wszystkich. Cienie... Są przerażające.
  Hiashi zacisnął dłoń na ręce córki, wspominając jej ciepło, jakby chciał je na zawsze zapamiętać. Utrwalić w pamięci. Miał wrażenie, że ją straci, a może to normalny i naturalny strach?
 - Wiem, Hinato. Hikari... twoja matka... mówiła mi o nich. Opisywała je... Są to plugawe dusze, ale wierzę w ciebie. Wierzę, że je pokonasz i uda ci się przezwyciężyć ten strach. - Poczuła łzy w oczach. - Bo jesteś moją córką i przynosisz klanu dumę. - Rzuciła się na jego szyję ze szlochem, mocno ją przytulił.
  Kiyoshi obserwował ich w milczeniu, nie chcąc przerywać rodzinnej chwili ruszył do bramy wioski, zamieniając się w kota.

  Aiwa stała oparta o ścianę muru odgradzającego wioskę od świata zewnętrznego i nuciła starą, zapomnianą przez czas melodię, w dłoniach obracając dziwny, błyszczący od słońca kamyk koloru fioletu.
  - Kaasan! Patrz! Widzisz?! Widzisz!? Potrafię! - Mała dziewczynka o błękitnych włosach trzymała w dłoniach kamyk, w którym migotały różne obrazy.
  Jeden z nich przedstawiał ją jako niewiele starszą dziewczynę, która wesoło biegała wśród złocistych w słońcu zbóż.
  - Moja zdolna córeczka! - Kobieta o biało-niebieskich włosach podniosła dziewczynkę, która zachichotała radośnie, gdy matka podnosiła ją wysoko. - Chodź, pokażemy to tacie, moja mała wizjonerko!
  - Tak! - Krzyknęła i zeskoczyła z opiekuńczych ramion matki, biegnąc do swego ojca.
   Siedział jak zawsze w bibliotece i czytał jedno z wielu zwojów.
  - Króliczku! - Uśmiechnął się na widok córki i podniósł ją, obejmując mocno. - Co tak skaczesz, malutka? 
  - Patrz! - Pokazała mu kamyk i skupiła na nim całą swoją moc, jaką mogła mieć w swoim wątłym, słabym ciele. 
  Teraz obraz był inny, pokazywał jak stoi nad oceanem już jako nastolatka, stała tyłem, a jej włosy zostały rozwiane przez wiatr.
  - Niesamowite! To ty? No no! Moja mała córeczka wyrośnie na piękną kobietę! - Pochwalił ją ojciec.
   Przytulił dziewczynkę do siebie, a jej matka stanęła obok nich, przytulając. Ona roześmiała się promiennie, będąc w ramionach swoich rodziców, bohaterów i jedynych przyjaciół.
 Nasza mała córeczka osiągnie wielkie rzeczy! - Usłyszała w głowie, radosny głos, który rozmył się po chwili.
 - Aiwa? Ty... płaczesz? - Głos Sasuke sprawił, że powróciła do rzeczywistości.
 - Nie. To tylko... coś mi wpadło do oka. - Otarła je.
 - Tak. Łzy. - Odparował. - Co jest?
  Spojrzała w niebo i uśmiechnęła się delikatnie.
 - Zbyt miłe wspomnienie. - Popatrzyła jeszcze raz w niebo.
  Nie drążył dalej tematu, czując, że niebieskowłosa nie chcę o tym rozmawiać.

  - Yasu-neechan... Wiem, że nadal śpisz, ale gdy się obudzisz będę już na arenie. - Klęczała przy łóżku siostry. - Bardzo się boję, że nie spełnię oczekiwań, które przede mną stawiają. Boję się ich zawieźć, Yasu-nee... Pewnie teraz byś nazwała mnie głupią... Ale naprawdę nie chcę was tracić. Yasu-nee... - Samotna łza skapnęła na jej zaciśniętą, na kolanie dłoń.

Don't cry Hinata

 - Kocham cię, Yasu-neechan... Jak Hanabi-imouto, jak Neji-niisan... Jak Otousan i wszystkich w Konoha... Kocham ten świat i nie chcę patrzeć, jak cienie czy ludzie go niszczą, neechan. Dlatego... Będę walczyć o ten świat. Bo... to jest właśnie to, do czego się nadaję. Byłam samolubna i nie myślałam o tobie, gdy byłam w tamtym świecie. Nie myślałam o uczuciach Sakury do Sasuke, tak długo, jak powinnam. Nie myślałam o tym, że Naruto może mnie nie pokochać. - Wzięła oddech. - Nie powiedziałam Kibie-kun czy Shino-kun o swojej mocy z obawy przed ich reakcją, przed tym, że mnie zostawią... Yasu-neechan. - Wzięła dłoń siostry mocno w swoje ręce - Jeśli nie wrócę. Obiecaj mi, że zajmiesz moje miejsce. Bądź miła dla Kiby-kun i wspieraj Shino-kun, głaszcz Akamaru, gdy skamli. Czesz włosy Hanabi-chan wieczorami. Przynoś ojcu herbatę, gdy pracuje... Trenuj z niisan... Rób to, co zawsze robimy. I wyznaj swoje uczucia Kakashiemu-sensei. Jestem pewna, że w miłości nie ma liczby, nie w tej, która was łączy, Yasu-neechan. Chcę, oneesama, abyś żyła pełnią życia. Chcę, abyś żyła tak mocno, że wszyscy wokół będą na ciebie patrzeć z takim podziwem, jak ja na ciebie patrzę. Wiem, że jesteś w stanie sobie poradzić beze mnie. I wiem, że to zrobisz. - Nachyliła się do czoła siostry i je ucałowała. - Jeśli nie wrócę. Żyj, Yasu Hyuuga. Sayounara.
  Białowłosa nadal spała, gdy Hinata wychodziła z pokoju. Słońce wpadające przez okno oświetlało jej spokojną twarz.
 - Hana-... - Zaczęła Hinata, ale przerwało jej uderzenie o podłogę. Hanabi przygniotła swoją starszą siostrę i płakała.
  Starsza z sióstr pogłaskała młodszą po głowie.
 - Pr... do... aaaas... - Wyszlochała. - Wróć... do.... nas, oneesan!
   Hinata usiadła, przytulając siostrę mocno do siebie. Hanabi płakała po raz pierwszy od wielu lat, a ciemnowłosa trzymała ją w ramionach i patrzyła w sufit.
 - Nie mogę ci tego obiecać, imouto. - Wypowiedziała bez zająkania, na co młodsza z sióstr wybuchła gorszym płaczem. - Hush! Imouto. Hanabi! - Złapała siostrę za ramiona. - Musisz być silna. Wiem, że nie chcesz. Wiem, że nie chcesz mieć tego rodzaju siły, ale potrzebujesz jej. Mogę nie wrócić, Hanabi-chan. Mogę umrzeć na arenie, ale będę próbowała z całych sił walczyć, aby do was powrócić. - Otarła kciukiem słone łzy z policzków siostry. - Jednak gdy Sasuke wróci sam, z Kiyoshim czy bez niego. Nie miej mu za złe tego, że mnie nie obronił. Są walki, które muszę stoczyć sama. A walka z cieniami jest moim obowiązkiem. Będę walczyła, imouto. Będę walczyła tak długo, aż moje serce nie przestanie bić. Hanabi-nee, gdybym nie wróciła... W moim pokoju jest pewien zwój. Jako dziecko pragnęłam zmiany... dla pewnych osób w naszym klanie. Gdy tylko zostaniesz głową klanu Hyuuga, wprowadź je w życie. Wiem, że proszę cię za to za życia, ale na arenie... Mogę umrzeć, a chcę mieć pewność, że tu będziecie szczęśliwi.
 - Hinata no baka! Bez ciebie nie istnieje szczęście! - Wykrzyczała brunetka, ocierając łzy obiema rękami. - Nie ma szczęścia... bez słonecznego miejsca...
 - Fajerwerki są wyrazem radości, nadziei na lepsze jutro. I są o wiele piękniejsze od słonecznych miejsc, które nie są tak wyjątkowe. - Pogłaskała ją po włosach i posłała słodki uśmiech.
 - Nie możesz godzić się ze śmiercią, oneesan! - Wymamrotała.
 - Mogę... Bo widzę ją przez większość swojego życia. - Przytuliła ostatni raz siostrę. - Pozostań sobą. Krzycz głośno. Śmiej się. Opiekuj Yasu-neechan. Pilnuj, aby otousan nie kładł się za późno i aby babcia nie była na słońcu. Staraj się być milsza dla Konohamaru-kun. I uśmiechaj się, jak najmocniej możesz. Sayounara, moja imouto Hanabi-chan.
 - Oneesan... - Wyszeptała, patrząc w oczy siostry, a po chwili kiwnęła głową. - I tak masz wrócić. Obiecałaś mi piknik! - Po czym zniknęła w swoim pokoju.
  Hinata patrzyła za młodszą siostrą i poczuła wilgoć na policzku.
 - Pożegnałaś się ze wszystkimi oprócz mnie? Chciałaś mnie celowo pominąć? - Zapytał ją chłodny ton głosu.
 - Iie, oczywiście, że nie, Neji-niisan. - Odwróciła się do niego przodem.
 - Moim obowiązkiem była ochrona ciebie... a teraz idziesz do miejsca, gdzie nie mogę cię chronić. Utrudniasz mi pracę, Hinata-sama.
 - Gomennasai, Neji-niisan... ale taka jest moja rola. Inaczej... miałbyś nudną pracę! - Roześmiała się.
  Długowłosy patrzył na dawny obiekt swojej nienawiści i przeszło mu przez myśl, że wioska bez niej, związek Hyuuga bez niej, drużyna ósma, całe rookie 9 - będzie bez niej puste i nikt nie wypełni pustki w sercu.
 - Hinata... Wrócisz, prawda?
 - Niisan... ja...
 - Masz wrócić, jasne?! - Po raz pierwszy widziała u niego wybuch emocji.
 - Nie. Niisan. Ja nie wiem, czy wrócę. - Popatrzyła na niego twardo. - Nie widzę przyszłości. Nie mogę znać daty swojej śmierci. Nikt nie może, ale będę walczyła. Bo to nie dotyczy tylko Konohy. To dotyczy wszystkich. Niisan. Bądź milszy dla Hanabi-nee, wspieraj Yasu-nee... i idź na randkę z Ten Ten-chan. - Położyła mu dłoń na ramieniu. - Na razie mówię sayounara, oniisan.
  Neji patrzył z rumieńcem na oddalającą się postać długowłosej dziewczyny. Skłoniła głowę przed starszym, gdy wyszła na ogrody. Czy w naszym klanie... będzie światło bez Hinaty?
  - Babciu Hirako? - Uśmiechnęła się widząc staruszkę, śpiącą pod drzewem z butelką sake. - Wyruszam w podróż na arenę. I chcę się pożegnać, babciu. Kochałam siadać na twoich kolanach i śpiewać z tobą piosenki... Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to zrobimy. - Ucałowała policzek staruszki. - Sayounara.
  Staruszka chwyciła laskę i uderzyła wnuczkę w głowę.
 - Ja ci dam! Nikt nie umrze przede mną, ha!?! Jasne?! Mój pochówek ma być kolejnym w naszym klanie! Zapamiętaj to sobie i nie odbieraj mi tej roli, baka! - Po czym popatrzyła z powagą na Hinatę. - Wracaj szybko. Jeszcze nie napiłaś się ze mną sake.
 - Babciu, ja nie wiem czy wró-ała! - Krzyknęła, łapiąc się znowu za głowę. - Babciu!
 - Co ci mówiłam? Mój pogrzeb będziesz urządzała. Nie ja twój. - Ale mimo twardego spojrzenia przyciągnęła do siebie dziewczynę. - Hinato. Wierzę w ciebie prawie tak mocno, jak twój ojciec. Więc wrócisz do nas.
 - Skąd możesz mieć pewność?! - Syknęła, tłumiąc w sobie chęć płaczu.
 - Bo jesteś wstrętnym bachorem, martwiących wszystkich wokół. - Roześmiała się, a Hinata skrzywiła. - Ale. Masz w sobie dwie cechy, które ma każdy Hyuuga. Siłę i dumę ojca. Inteligencję i upór matki. Ah, i moją smykałkę do interesów. Widząc haczyk nie wahaj się przed bólem i go chwyć mocno.
 - Widząc haczyk, gdy wisisz nad przepaścią, nie wahaj się i go chwyć. - Powtórzyła słowa, jak zaklęcie.
 - Jednakże... jeśli ci się nie uda. Stracę interes z Uchihą, a wtedy lepiej byś była naprawdę martwa! - Zamachnęła się po raz trzeci, a Hinata chwyciła tym razem laskę, staruszka się uśmiechnęła.
 - Sayounara, babciu.
 - Sayounara, kwiatuszku.
  Hinata odeszła. Stanęła przy wrotach bramy, gdzie stał jej ojciec. Trzymał jej plecak, jak pierwszego dnia szkoły, stanęła przed nim.
 - Masz w środku strój do walki swojej matki. Ubierz go, gdy będziesz walczyła. Wierzę, że doda ci siły. - Zarzuciła plecak na ramiona. - Hinato... możesz jeszcze zostać.
 - Nie, otousan... w tym rzecz, że nie mogę. - Uśmiechnęła się smutno. - Wolę... przygotować wszystkich na moją śmierć, ale nie znaczy to, że planuje umrzeć. Będę walczyć z całych sił.
 - Tego od ciebie oczekują wszyscy. A czego ty oczekujesz od siebie? - Położył dłoń na jej głowie.
 - Że będę dobrą córką, świetną siostrą, kochającą żoną i idealną matką.
 - A... od tej walki?
 - Od walki? - Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. - Niczego, otousan. Nie oczekuje niczego.
 - Moja... moja krew. - Parsknął śmiechem. - Walcz do końca, Hyuga Hinato, moja pierworodna córko.
 - Będę, otousan. - Wzięła oddech. - Zadbaj o Hanabi, Yasu i Nejiego... Spróbuj przekonać babcię do noszenia kapelusza.
 - Co o pierwsze trzy nie ma problemu, gorzej z czwartą osobą. Wróć do nas.
 - Nie obiecuje niczego. - Objęła ojca po raz ostatni. - Sayounara, otousan.
 - Sayounara... Hina-chan.
  Łzy spłynęły po jej policzkach, tak, jak jej zwykle surowemu ojcu. Zaraz po tym odsunęła się, posłała mu uśmiech przez łzy i odbiegła.
  Ojciec dziewczyny długo stał w miejscu, w którym go zostawiła. Nawet gdy już zniknęła mu z oczu, patrzył i patrzył, ale nie mógł pozbyć się uczucia deja vu z serca. Bał się... że zobaczy jej martwe ciało przywiezione przez nekogakure. Pokręcił głową, wyrzucając te myśli, po czym usiadł na chodniku i czekał.

 - Jesteś wreszcie! - Krzyknęła Aiwa z uśmiechem.
  Wyciągnęła ramiona do uściskania Hinaty i zrobiła to od razu. Jasnooka była zaskoczona działaniem starszej od niej kobiety, ale nie wyswobodziła się z uścisku.
 - Hai. Przepraszam... rozmawiałam z rodziną i...
 - Nie przepraszaj. Zbieramy się. - Zarządził kocur, wskakując na ramię granatowowłosej.
 - Haaai! - Krzyknęły kobiety.
 - Jasne.
  Sasuke dostrzegł wysuszone ścieżki łez na policzkach Hyuugi, ale nie odezwał się ani słowem. Wiedział, że lepiej dla ciemnowłosej, aby przez chwilę została sama.
  Hinata pogrążona była w myślach o nadchodzącej walce. Była gotowa na własną śmierć. Wiedziała, że gdy cienie się przedostaną nie będzie miała szans, a istnieje taka opcja.
  Aiwa ukryła swoją twarz za maską, co dało jej poczucie bezpieczeństwa. Skupiła się na drodze, którą mają do przebycia.
  Kiyoshi? Nikt właściwie nie był w stanie powiedzieć, co krąży mu po głowie.

  Dotarcie nie stanowiło trudności. Żadnych bandytów, czy ataków wilków, o których słyszy się coraz częściej i częściej. Choć w tym momencie Hinata pragnęła wydłużenia się trasy.
  Szybko znaleźli się w świątyni. Walka na Arenie miała być jutro, więc mieli czas na przygotowanie się.
  Właśnie kończyli jeść posiłek, trwający w ciszy. Uchiha mógł wyczuć ciężką atmosferę, mimo, że przy stole siedziała tylko Hinata, Aiwa, Isamu i on. Kiyoshi zniknął w swej kociej formie i ruszył do swoich kocich towarzyszy.
 - Nie boicie się? - Milczenie zostało przerwane przez Isamu. - Jeśli mam być szczery to ja jestem przerażony. Co jeśli cienie się przedrą?
 - Będziemy martwi. - Odetchnęła Aiwa, gdy upiła łyk herbaty.
 - Aiwa-oneesan! - Krzyknął fioletowowłosy. - A gdzie wsparcie moralne?!
 - Nie oczekuj tego ode mnie. - Syknęła. - Możemy umrzeć. Wszyscy mogą umrzeć, ale to nie znaczy, że mamy się tym zadręczać. Dobrze być świadomym tego, jak się to może skończyć! Ogarnij się i skup się na jutrzejszej walce. Nie dam ci łatwego zwycięstwa, ani tobie Hinata.
  To była właśnie część Nyarien, której nikt nie lubił. Chęć zwycięstwa, dążenie do celu - Ona pragnęła wygranej bardziej niż inni. Przez całe swoje życie walczyła i wygrywała, a nie pozwoli, aby ktoś jej odebrał je.
  - Aiwa-san. - Zaczęła milcząca Hyuga. - Ode mnie też nie licz na łatwą przegraną.
  - Phi! Jakbym miał wam dać łatwy czas!
  Trójka wybrańców roześmiała się, a Sasuke obserwował ich interakcje. Uchiha szybko się domyślił, co może się wydarzyć.
  - Hinata. Chcesz umrzeć? - Syknął.
  - Nie wykluczam tej możliwości. - Odłożyła pałeczki i uśmiechnęła się smutno. - Ale bez obaw, Sasuke. Będę walczyła z całych sił.
   - Hn. Dobrze.
   - Pamiętaj, że nie możesz się wtrącać, Sasu-chan. - Aiwa dopiła herbatę i wstała. - Potrzebujemy rozluźnienia! Zaraz wracam!
  Kobieta wyskoczyła przez okno i zniknęła w ciemnej nocy.
  - Gdzie ona poszła? - Zapytała Hinata, patrząc na Isamu, który wzruszył ramionami ze śmiechem.
  - Cała Ai-nee. - Popatrzył na ciemnowłosą. - A co z tobą, Hyuuga? Czemu przyprowadziłaś ze sobą Uchihę?
  - Jest moim narzeczonym. - Odpowiedziała ze spokojem.
  - Czyli dołączy do klanu Kiyoshich...? Dasz mu moc?
  - Nie ma mowy. - Odparła z chłodem.
  - Czy tego nie obiecałaś Kiyoshiemu? Że pomożesz mu odzyskać dawną świetność? - Przechylił głowę z kpiącym uśmieszkiem. - A może nie dotrzymujesz słowa?
  - Obiecałam powrót świetności, ale nie mam zamiaru zmuszać kogoś do dołączenia, jak robisz to ty.
  - Co powiedziałaś?! - Warknął, wstając.
  - Ah. Jesteś głuchy? - Uśmiechnęła się do niego uprzejmie. - Aiwa-chan wspominała o twoim licznym klanie.
  - Po to dostałem moc, aby z niej korzystać.
  - Korzystanie, a wymuszenie na kimś to dwie inne sprawy, Isamu-san. Nie dajesz im wyboru.
  - Jakby nie chcieli nie dołączaliby.
  - W perspektywie mają życie lub śmierć.
   Po tym nastąpiła cisza, w której Hinata patrzyła wyzywająco w oczy fioletowowłosego nastolatka. Przerwali, gdy do pokoju wpadła Aiwa, przyciskając do piersi jakąś butelkę i ukrywając się pod parapetem.
  - Co ty rob-... - Zapytał Isamu, ale przerwał, gdy zobaczył, jak przyciska palec do ust, nakazując mu ciszę.
   Dało się słyszeć czyjeś krzyki z oddali, ale zaraz ucichły.
  - Ukradłaś to z piwniczki Motokiego-san? - Uniósł brew Ichigen, uśmiechając się z rozbawienia.
  - Jutro możemy umrzeć, ale nie przed spróbowaniem tego wina. - Nyarien wstała i otworzyła butelkę, za pomocą wkręta i szmatki.
  Powąchała zawartość i uśmiechnęła się, po chwili przechyliła butelkę i upiła spory łyk, trochę wylało się z jej ust i spłynęło po kąciku ust. Podała butelkę Hinacie.
  - A... kieliszek? - Zapytała młoda dama, czując rumieniec na policzkach.
  - Zbędny. I tak jest fajniej. - Uśmiechnęła się zachęcająco.
  Hyuuga wzięła butelkę i upiła mały łyk. Poczuła słodki smak wina, a po chwili czuła, jak rozgrzewa ją od środka, wypiła większy z uśmiechem i podała Sasuke przedmiot.
  Patrzył podejrzliwie na nagle wesołą Hinatę i równie promienną Aiwę, popijając alkohol. Sam poczuł to ciepło i nie pohamował rosnącego uśmiechu, gdy podawał młodemu butelkę.

Smile

  Czwórka zasnęła w kuchni, spita od zaledwie jednej butelki. Spaliby dłużej niż do późnego poranka, ale służka ich wygoniła.
 - Rany... Moja głowa... Umrę... - Zawodził Ichigen.
 - Nie... nie teraz... - Aiwa przyłożyła sobie dłoń do czoła.
  Sasuke leżał na kolanach Hinaty, która opierała głowę o ścianę, która dawała przyjemny chłód.
 - Jak to przeżyje... - Zaczęła z uśmiechem. - To sama ukradnę to wino i dam je w prezencie tacie.
 - To nielegalne, Hyuga. - Uśmiechnął się czarnowłosy.
 - Może, ale kuszące.
  Parsknął śmiechem na jej zachowanie, ale nie negował dalej jej postępowania. Popatrzył na jej spokojną twarz. Wyglądała, jak cenny anioł, który został zesłany z niebios, aby wprowadzać w ludzi ciepło i szczęście. Mimo, że wplątała się w niebezpieczną grę to on jej nie odrzucił. Zauważył już dawno, skąd postrzeganie przez lud Klanu Trzech Bóstw, jako tego złego. Rozumiał strach Hinaty przed stratą wszystkich i nie wydawał się, aby miał komukolwiek powiedzieć. Chciał, aby mu zaufała.
  Dotknął jej policzka i patrzył, jak otwiera te niesamowite blade, jak księżyc oczy. Przyglądał się im, jakby chciał zapamiętać ich barwę, kształt i otoczkę z czarnych rzęs. Była piękna.

  Nim się zorientował siedział już na trybunach obok trzech kotów w loży. Arena była bardzo podobna do tej, która była w Konoha, w czasach, gdy miał stoczyć pojedynek z Gaarą z wioski Piasku, z tym, że miała cztery kolumny na środku placu. Dostrzegł na nich tajemnicze runy i symbole, a z każdym minionym pojedynkiem zdawała się pobierać jakąś migotliwą energię.
 - W taki sposób ją wzmacniamy. - Odezwał się Azura, patrząc w oczy Uchihy. - Moja rodzina jest bardzo liczną, więc ich walki są pierwszymi. Później zwycięzca walczy przeciwko zwycięzcom klanu Chie-chan.
 - Dodatkowo na koniec walczy trójka wybrańców. Zwycięzca pojedynku umacnia barierę całkowicie. Z tym, że od ich ataków energia duchowa jest pobierana cały czas. - Chie, patrzyła, jak walczą jej członkowie rodziny. - Wy, ninja z wiosek macie inną energię od naszej.
  Wytłumaczono mu też, że obca czakra może przełamać barierę i ma siedzieć obok Kiyoshiego choćby nie wiadomo co się stało. Nie podobało mu się to, ale nie mógł się spierać, ponad to dostał rozkaz od Hinaty.
  Walki między klanowe trwały. Było kilka niezwykłych, ale żadna nie mogła przykuć jego uwagi. Każdy wydawał się czekać na ostatnią walkę. A on sam najbardziej.
  Kiyoshi wstał i stanął na barierce, zabierając głos.
  - Oto i jest. Ostatnia walka wieczoru. Zmierzą się w niej, Isamu Ichigen wybraniec z klanu Azura, Kościsty Wojownik. - Zapowiedział, a z jednych wrót wyszedł chłopak ze związanymi w kucyk włosami, był przewiązany bandażami wokół szyi, aż do nadgarstków, na których nosił ochraniacze. Czarna maska, utworzona była jakby był uśmiechniętym demonem. Bluzka była czarna i miała wysoki kołnierz, proste zwykłe spodnie wsunięte w buty ninja oraz ochraniacze na nogach. Wyglądał poważnie, ale nie nosił żadnej broni. - Aiwa Nyarien wybranka z klanu Chie, Krwawa Róża! - Zawołał i otworzyły się kolejne wrota, z których wyszła kobieta o niebieskich włosach, związanych w dwa warkocze. Miała czarną maskę z tkaniny, która zasłaniała jej nos i usta, nosiła przeźroczystą bluzkę odsłaniającą brzuch na grubych ramiączkach i biały ochraniacz na piersiach, dwa paski krzyżowały się utrzymując poprzyczepiane do niego sztylety i igły, długie rękawiczki za łokcie były koloru ciemnego czerwonego, a na nich pozostała jeszcze jedna krótka czarna z odłoniętymi palcami, na nogach miała czarne spodnie z dwoma wcięciami na udach, ukazujące rajstopy z siateczki koloru takiego, jak długie rękawiczki, na stopach nosiła wygodne samurajskie japonki z tradycyjnymi, krótkimi skarpetkami, na plecach miała poszczerbioną katanę, a przy pasie ze srebrzystymi shruiken jako klamra, doczepione zostało więcej gwiazdek i po dwa kunai'e. - Oraz Hinata Hyuuga wybranka klanu Kiyoshi, Widząca Światła! - Wkroczyła na arenę, wychodząc z trzeciej bramy. Jej strój znacznie się różnił od tego, który nosi jako kunoichi wioski liścia. Czarna bluzka z kołnierzem spiętym czerwonym kryształkiem, miała wycięty dekolt wycięty i zaszyty siateczką, czerwone zdobienia na piersiach, pasek z dwoma sznureczkami z złotymi frędzelkami, łączący jakby dół bluzki z dziwnego, jakby łuskowatego materiału. Rękawiczki miała długie aż do ramion, nieco zginające się w łuk przy pachach, ochraniacze były czarne i obwiązane złotym sznurkiem, a spodnie, podobne do tych, które miała Aiwa miały dwa gołe wycięcia, jedno na biodrach, a drugie już na udach, dwie kabury, jedną na ramieniu, a drugą na udzie. Buty były zwyczajnymi japonkami z czerwonym paseczkiem i białymi skarpetkami, przy lewej kostce był przełożony mały nożyk. - Wasza walka jest ostatnią i najcięższą. W tej walce nie ma zwycięzcy ani przegranych. Pamiętajcie, że walczycie o nasz świat, drodzy wybrańcy. Pokładamy w was swoje nadzieję!
  Azura stanął obok Kiyoshiego i zabrał głos.
  - Pragniemy, aby cała wasza trójka dała z siebie wszystko, ale pamiętajcie, że to nie jest walka na śmierć i życie! Walczycie tu, aby pokazać siłę swoich klanów i to, czego się nauczyliście przez te lata.
  Kotka skoczyła na parapet, jak jej towarzysze.
 - Jednak gdy zawiedziecie cały świat jaki znacie zamieni się w pył. Cienie przedrą się, jeśli nie pokażecie pełni swoich mocy. Straćcie więc zahamowania, ale nie zabijajcie. - Popatrzyła na swoją drogą uczennicę. - Niech dzisiaj.
  - ... Poleje się... - Dołączył Azura.
  - ... Krew! - Dokończył Kiyoshi, i na ostatnie słowo ruszyli do ataku.
  Aiwa wyciągnęła jeden z kunai i rzuciła go na Hinatę, broniąc się przed atakiem Isamu. Hinata natomiast biegła, wykonując skomplikowane znaki rękami. Utworzyła symbol czasu, przez co spowolniła atak Isamu i w tym samym czasie Nyarien kopnęła w niego, posyłając na jedną ze ścian.
  Tłumy wiwatowały i klaskały, czekając na dalszą walkę.
  Fioletowowłosy podniósł się, otrzepał z kurzu i wydłużył swoje kości w rękach, tworząc pięć ostrych jak kunai palców u obu rąk. Ruszył do ataku na Hinatę, która osłoniła się barierą, jej ręka pokryła się bielą, gdy zorientowała się, że Nyarien szarżuje na nią.
  Sasuke zacisnął dłonie w pięści na swoich kolanach i starał się nie krzyknąć do niej "uważaj!".
  Obróciła się, wymierzając cios niebieskowłosej kobiecie, ale ta z okrzykiem wykonała unik, raniąc się w ramię sonbon utworzyła osłonę z krwi.
  Walka trwała i trwała. Uchiha co jakiś czas podrywał się z krzesła, wreszcie jednak podszedł do barierki i zacisnął na niej swoje pięści.
  Hinata była ranna od ciosu kataną Aiwy i krew lała się obficie z jej innych ran. Isamu przypominał teraz jeża, aby zakryć krwawiące miejsca. Jedynie Aiwa stała i wydawała się cieszyć ze swoich ran.
  - A teraz... - Zaczęła. - Udowodnię wam, że to klan Chie jest najsilniejszym! Styl krwi: Marionetka! - Uniosła dłonie i wtedy dwaj pozostali wybrańcy przestali się poruszać. - To nie koniec. - Gdy poruszała prawą ręką uniósł się Isamu, a gdy lewą Hinata.
  - Ch-cholera... - Sapnął Ichigen, ledwie mogąc się odezwać.
  - A teraz... - Rzuciła prawą dłonią w lewo, tak, że Ichigen zatoczył się, z lewą zrobiła to samo. Roześmiała się delikatnie. - Jesteście teraz moi!
  Hinata zamknęła swoje blade oczy, walcząc o oddech. W tej chwili przypomniała sobie słowa ojca. Tak... mogę się poddać. - Wyszeptała jej myśl, gdy łapczywie łapała oddech.
  - Do kurwy nędzy, Hyuuga! Tak szybko chcesz się poddać?! Jeśli tam zdechniesz złamiesz swoje cenne słowo! - Wrzasnął wściekły Uchiha.
  Dziewczyna przez mgiełkę uświadomiła sobie, że to jego głos. Jakie słowo? - Zapytała samą siebie. Co mu obiecałam...?
  - To koniec, Sasuke... - Wyszeptał Kiyoshi, patrząc ze smutkiem na swoją uczennicę.
  - Ichigen jest nieprzytomny. Hinata krytycznie ranna. - Powiedziała kotka ze spokojem. - Aiwa zwyciężyła. Czas to ogłosić.
  - Jeszcze nie! Hinata! Do cholery, spójrz na siebie! To jest ta duma, którą hełpi się twój klan?! Otwórz oczy! Pamiętasz, o co walczysz?! - Patrzył na jej unoszącą się głowę, zauważył w jej oczach zmianę. Była w nich determinacja. - Walczysz dla swojej rodziny i aby cienie nie dostały się na ten świat.
  Księżniczka klanu Hyuuga patrzyła w ciemne oczy. Sasuke... Uchiha... - Szepnęła w myślach, a po chwili popatrzyła na ziemię, gdzie z jej krwi powstała kałuża.
  - Masz rację... Obiecałam... być twoją żoną i matką twych dzieci. Nie mogę umrzeć... tak łatwo. - Szepnęła do siebie bardziej.
  - Hina-chan, poddaj się. Jesteś cała w krwi. Mam przewagę. - Uśmiechnęła się Aiwa, zsuwając kosmyk z twarzy. - Zwyciężyłam.
  Chwiejnie zaczęła wstawać, ale Aiwa zacisnęła pięść i przygwoździła ją do ziemii. Dziewczyna zamknęła oczy, jęcząc z bólu. Miała połamane żebra, poranione nogi, ręce i kij wie co jeszcze. Isamu został pokonany, więc nie miał kto odwrócić uwagi Aiwy... Popatrzyła na niego półprzytomnie, po czym lekki uśmiech wygiął jej wargi.
  - Anima... - Szepnęła cichutko i dostrzegła, że jego ciało się poruszyło.
  Przeturlała się przed ostrzem, zanim Nyarien zdążyła je wbić w jej ciało. Klęczała na ziemi pod filarem dotknęła ręką trawy, pobierając z niej energię. Przestała obficie krwawić i chwiejnie wstała, kunaiem broniąc się przed bronią niebieskowłosej.
  - Tempus. - Wyszeptała, kreśląc wolną ręką odpowiedni znak wskazówek zegara, nieco bardziej zakrzywionych. - Lux. - Światło spowiło jej rękę, a po chwili ciało, gdy skończyła kreślić biały znak przed sobą, wbiegła w niego i zniknęła, pojawiając się w blasku za Nyarien. Owinęła rękę wokół jej szyi i trzymając mocno kunai, wbiła jej go w brzuch. - Nie przegram... tak łatwo. - Sapnęła.
  Aiwa pochyliła głowę do przodu, po czym z całych sił uderzyła Hinatę tyłem czaszki w czoło. Zachłysnęła się przy tym własną krwią.
  - Ja też nie... Hina-chan. - I zaczęła biec na Hinatę, zdejmując z paska ostatnie dwie gwiazdki shinobi.
  - Więc... Do dzieła. - Wyciągnęła nożyk z buta i ruszyła na starszą od niej kobietę.
  Ostrza skrzyżowały się z brzdękiem. Hinata walczyła w stylu walki Hyugów, a Aiwa w czymś, co wyglądało jak styl w którym walczy Rock Lee. Jednak gdy granatowowłosa złączyła dłonie, jak do modlitwy, a na jej palcach pojawiły się cierniste znaki błękitnooka wiedziała już, że wynik walki jest przesądzony.
  - Styl Ducha - Wypowiedziała Hyuuga, otwierając oczy. - Fala dusz!
  Osłoniła się ostrzem katany, ale gdy białooka uderzyła w broń ta się rozpadła na pył. Zawiał mocniejszy wiatr, a Hinata skrzywiła się zewnętrznie, gdy jej atak został zniwelowany. Wtedy popatrzyła na rozświetlone filary, które połączyły ciemne ściany. Po środku znalazła się para drzwi dwuskrzydłowych z roztwartą czaszką.
  Dziewczęta przestały walczyć i patrzyły na czaszkę z krwistymi światełkami w oczodołach.
  - Co się dzieje? - Zapytał nieświadomy Uchiha, gdy na widowni rozległy się krzyki.
  - Było za mało mocy. - Syknął Kiyoshi.
  - Czyli to...? - Popatrzył na arenę - Hinata! Uciekaj stamtąd natychmiast! - stanął na barierce.
  Hyuuga wpatrywała się w bramę, myśląc o tym ile osób zawiodła. Wspomniała uśmiech ojca, płacz Hanabi, śpiącą twarz Yasu, złość Nejiego, uśmiechy Kiby i Shino, zły wyraz twarzy babci...
  - Nie stracę ich. - Szepnęła. Popatrzyła na Aiwę, która biegła już do śpiącego Ichigen'a.
  - Kiyoshi-sama! Zabierz stąd wszystkich! Ja, Aiwa i Ichigen mamy plan B! - Zacisnęła dłonie w pięści, krzycząc.
  - Hinata, to nic nie da! - Odkrzyknął mistrz dziewczyny.
  - Możesz zawrzeć koci ryj i jej raz posłuchać! Zabieraj stąd wszystkich! - Wrzasnęła Aiwa, podciągając Isamu.
  - Zginiesz, kretynko! Hinata! - Sasuke zeskoczył z barierki, a Hinata patrzyła z przerażeniem, jak zaraz miał wylądować obok niej.
   Kiyoshi syknął, ale pstryknął palcami, a na arenie zostali tylko oni. Sasuke zaskoczony wylądował w trawie. Uderzył ręką w ziemię, krzycząc z frustracji.
  Wreszcie wstał i z aktywnym Sharinganem podniósł kota za szyję.
  - Pozwoliłeś na jej śmierć?! - Wrzasnął.
  - Sama ją wybrała... - odpowiedział, przybierając ludzką postać.
  Uchiha wydawał się tym niezrażony i uderzył go zaciśniętą pięścią, pozostawiając przez chwilę na jego nieśmiertelnej skórze brzydką ranę, która zaczęła zarastać. Sięgnął do swojej katany przy biodrze.
  - Bez głowy też się zregenerujesz? - Syknął.
   Podchodził do Kiyoshiego. Nie obchodziło go, czy jest Bogiem czy nawet Diabłem. On go zabije, za pozwolenie na śmierć trzech osób, które zdążył polubić w krótkim czasie.
  - Nic nie rozumiesz, Uchiha! Gdybyś do niej doskoczył, twoja rodzina by cię zabiła.


  - Gdybym wtedy miał pewność, że ona przeżyje nie obchodziłoby mnie to. - Odwarknął.
  - Nie żyjesz dla zemsty? - Kiyoshi wstał, otrzepując się z kurzu. - Czy nie jest twoim celem zabicie Itachi'ego? Czy teraz nie masz myśli, że możesz to zrobić, bo Hinata umiera?
  - Nie. Nie mam. - Zamknął oczy, a gdy je otworzył krwista czerwień Sharingana wydawała się lśnić.
  Ruszył na Bóstwo nie przejmując się za bardzo jego potęgą. Kiyoshi zwinnie unikał jego ataków, dłonią powstrzymał członków klanu, aby się nie wtrącali.
  Uchiha rzucił na niego parę kunai i shruikenów, powielając je za pomocą klonów, sam także zaczął atak, a gdy Kiyoshi jednym ruchem dłoni je odrzucił. Zauważył, że na miejscu Sasuke upada kłoda. Poczuł ból w klatce piersiowej, popatrzył na swoją pierś i zobaczył ostrze katany. Niebieskiej od jego krwi.
  - Więc Bogowie mają niebieską krew, ha?! - Kopnął go, zsuwając z katany.
  Rana jak poprzednia zaczęła się goić w zastraszającym tempie.
  Kiyoshi bronił się przed atakami rozzłoszczonego Uchihy, ale nigdy nie podniósł na niego ręki.
  Gdy Sasuke chciał skrócić go o głowę rozległ się impuls, który powalił go i wielu innych na ziemię. Później nastąpił blask.

~~ Chwilę wcześniej

  - Isamu-san, pobudka. Brama się zaraz otworzy. - Hinata położyła dwa palce na szyi chłopaka, dotykając drugą ręką trawy pobrała z niej energię, aby go obudzić.
  - Huh...? To plan B? - Otworzył zmęczony oczy.
  - Tak. Szybko. - Hinata stanęła przed bramą, położyła na niej dłoń, po środku czaszki.
  - Więc czas się poświęcić. - Odetchnął, dając dłoń na lewą stronę.
  - Hej, cieszę się, że was poznałam, dzieciaki. - Aiwa przyłożyła swoją do czaszki.
   Plan B opierał się na umocnieniu bariery swoimi siłami, co biorąc pod uwagę zmęczenie walką mogło mieć śmiertelny skutek. Jednak mieli pewien samobójczy plan.
  - W razie czego... widzimy się w mieście duchów. - Uśmiechnął się Isamu.
  - Zdecydowanie. - Odpowiedziała z uśmiechem Hinata.
  - Wy se tam idźcie, ja chętnie bym się jeszcze napiła wina... - Roześmiała się Aiwa.
  Czaszka zaczęła się otwierać, a drzwi rozsuwać, ukazując czarne języki.
  - Sognare. - Szepnęła cała trójka i upadła, nie zdejmując rąk z czaszki.

~~Sognare Isamu.

  Czaszkowe imperium - jak lubił je nazywać. Otworzył oczy i rozejrzał się po kopule z kości, cienie próbowały się przedrzeć, ale to było na nic. Siedział po środku trzymany przez tysiące rąk szkieletów. Wstał z trudem i zrzucił z siebie kości.
  - Czas zwyciężyć. - Szepnął, a wokół rozległ się blask.

~~Sognare Aiwy

    Leżała w krwistym jeziorze, a otaczał ją mur, który sama utworzyła. Otworzyła oczy i usiadła, krew spłynęła po jej plecach, a włosy były mokre od niej. Wstała i uniosła pięść, po czym uderzyła w sadzawkę, skąd wydobył się blask.
 
 ~~Sognare Hinaty

  Otworzyła jasne kule i zobaczyła znajome postaci nad sobą, które skaczą i syczą na nią zza klatki. Wstała z trudem, a ciernie bardziej zacisnęły się na jej nogach. Chwyciła za nie i zerwała z nich.
  - Nie dam więcej sobą rządzić. - Powiedziała do nicości, gdy złożyła ręce nakreślając znaki do juuken.
  Światło rozstąpiło mrok.

~~

  Potężny wybuch energii sprawił, że wszyscy osłonili oczy przed światłem. Kiyoshi patrzył w kierunku areny z przerażeniem. Nad areną pojawiły się trzy skrzydlate postaci, a po chwili rozpłynęły się w powietrzu.
  Uchiha patrzył w kierunku miejsca walki i nie opuszczając broni ruszył biegiem do miejsca, z nadzieją w sercu, że jego narzeczona jeszcze żyję, a pozostałym dwóm wybrańcom nie grozi już niebezpieczeństwo.
  Bez słowa Bóstwa zaczęły biec w tym samym kierunku, co on.
  Eksplozja mocy zmiotła arenę. Resztki ścian stały lub były przewrócone. Wszystko wokół wyglądało, jak po upadku meteorytu. Zniszczone, trawa płonęła jeszcze
  Sasuke szukał cząstki czakry Hinaty.
  Nie możesz umrzeć! - Syknął do siebie, gdy chodził między zgliszczami.
  I wtedy wyczuł słaby impuls czakry. Od razu go rozpoznał, choć nie był pewien dlaczego. Pobiegł w kierunku osuniętego filaru i zepchnął go.
  Przygnieciona przez kamienie i filary leżała trójka, trzymając mocno za ręce tajemniczą czaszkę, która nie miała już blasku w oczach.
  Uchiha podniósł ciało nieprzytomnej Hinaty i przyciągnął do siebie, położył dłoń przed jej ustami i gdy poczuł na niej słabe ciepło odetchnął z ulgą.
 
 I kolejny rozdział, trochę taki gorzkawy! Mimo wszystko opisy walki są moim wrogiem niestety i zawsze kiepsko mi się je piszę, także z góry gomenne za nie ^^" 
  Do następnego rozdziału :D <3



2 komentarze:

  1. Nie no powiem Ci, że mnie zawsze opisy walki nudzą, a te były dosyć ciekawe 😅 Za dużo się w sumie nie podziało w tym rozdziale ale i tak miło się czytało ^^ Do następnego razu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety! Sama też ich nie trawię, ale czasem niestety są potrzebne.
      Gomenne, że odpowiadam teraz, ale ostatnio rzadko bywam na laptopie ^^"
      Dziękuje za komentarz ;)

      Usuń