Przenikliwy ból, który odbierał zmysły. Przestała czuć cokolwiek poza nim w całym ciele. Słyszała przytłumione głosy, ale nie potrafiła rozróżnić słów. Na moment otworzyła oczy, ale zaraz je zamknęła z powodu uderzenia światła.
- Ich rany są nie tylko zewnętrzne. Wymusili przejście do sognare. Cała trójka. To mogło usmażyć ich mózg i porządnie nadszarpnęło zdolności duchowe. - Sasuke w przeciwieństwie do Hinaty dokładnie słyszał słowa Azury.
- Zabieram ją do Konohy. - Stwierdził.
- W tym stanie nie będzie mogła. - Stwierdził mężczyzna w kościstej zbroi. - Nie przeżyje dnia. Nekogakure ma duże powiązanie z tamtym światem i tu zregeneruje się znacznie szybciej.
- Ma rodzinę, która na nią czeka. I tam jest Tsunade, na pewno coś wymyśli. - Dodał po chwili.
- Rozumiem, że dla ciebie to ciężkie, ale ona musi tutaj dojść do zdrowia. I dojdzie szybciej. Polecałbym ci udać się do swojej wioski i powiedzieć o zwycięstwie. - Azura był nie tylko wojownikiem, ale i lekarzem. Wiedział, co jest najlepsze dla trójki wybrańców.
- Nie. Nie zostawię jej tutaj. - Nie z wami.
Uchiha obwiniał ich, za to, co się stało z Hinatą. Gdyby nie oni nadal by się uśmiechała, nadal by mógł patrzeć w jej oczy, a teraz? Widzi ją leżącą i gdyby nie bandaże i setki dziwnych żyłek przyczepionych do jej ciała, pomyślałby, że tylko śpi, a raczej śni koszmar, z którego chciałby ją tak bardzo obudzić.
- Nie masz innego wyjścia. - Odezwała się Chie w swojej ludzkiej skórze, przecinała skalpelem skórę, aby napełnić mały kubeczek krwią. - Lud Nekogakure cię nienawidzi. Zapewne, jak szybko nie opuścisz wioski będą chcieli cię zabić.
- Niech to zrobią. - Syknął, siadając na krześle przed łóżkiem Hyugi.
Dwójka z Trójki Bóstw zamilkła. Nie byli za zaręczynami kogoś z Kiyoshich do kogoś, kto ma za nic ich zasady i tradycje. Jednak nie mogli jednego odmówić - dbał o widzącą bardziej niż ktokolwiek.
- Wiesz, że jeśli byś skoczył... twoja rodzina by cię zabiła, prawda? - Zapytała kobieta.
- Mam to gdzieś. Jeśli dzięki temu choć przez chwilę, mógłbym ją ochronić... to nie ma znaczenia. - Położył dłoń na jej owiniętej w bandaże ręce.
Hinata była ciężko ranna, cała w bandażach, była przyczepiona do jakiegoś urządzenia za pomocą rurki. Na ustach miała maskę tlenową, gdzie co jakiś czas pojawiała się mała mgiełka z jej oddechu. Blada twarz wykrzywiona w niekończącym się koszmarze.
- Nie zostawię jej. - Zacisnął rękę na jej dłoni.
Czując jego ciepło na swoim ciele, zamknęła oczy i odpłynęła w sen. Wokół niej były kwiaty, a ona rozkoszowała się ich zapachem i ciepłem na skórze - Przyjemny sen, dzięki któremu mogła odpocząć. Jakby to Sasuke był jej oazą.
~~Konoha Gakure
Yasu obudziła się z krzykiem, wołając imię Hinaty. Siedziała na łóżku, łapczywie łapała oddech i rozejrzała się.
- Nie spodziewałem się, że się tak obudzisz. - Powiedział siwowłosy, zabierając z podłogi pomarańczową książkę.
- Kakashi... - Wyszeptała, siadając. - Gdzie Hinata? Widziałam... widziałam, jak upada! W przepaść! Gdzie ona jest?
- Z tego, co mówił twój ojciec jest na misji z Sasuke. Jestem pewny, że nic złego się jej nie stanie pod jego opieką. - Odpowiedział Hatake.
Yasu pokręciła głową, stawiając nogi na zimnych deskach. Wstała, a siwowłosy uniósł brew, widząc jak się chwieje, idąc.
- Nie. Muszę iść. Ona mnie potrzebuje. - Ruszyła na szafki, ale wtedy nagła słabość w nogach sprawiła, że upadła na kolana.
- Jedyne, czego teraz potrzebujesz to kąpiel. - Podniósł ją w stylu ślubnym.
- Czekaj! Nie! Muszę iść do Hinaty! - Krzyczała i uderzała go pięścią w pierś.
Hatake zignorował jej protesty i udał się do łazienki. Posadził ją na szafce, doskonale zdając sobie sprawę z jej obrażeń i że jak zeskoczy upadnie, zatkał korkiem wannę i nalał do niej wody. Czuł rumieniec pod maską, gdy zdał sobie sprawę, że musi pomóc dziewczynie się rozebrać, bo sama nie jest w stanie.
- Yasu. - Zaczął niezgrabnie, drapiąc się po tyle głowy i biorąc kolejny oddech.
Czerwone, pełne niewinności oczy spojrzały prosto w jego. Przełknął ślinę. W tej chwili przypominała mu pewną bohaterkę z jego perwersyjnych książek. Starał się wyrzucić z głowy tą myśl, ale widok jej blado-różowych ust lekko rozchylonych i oczekujących, jakby o pocałunek. A może mu się tylko zdawało? Nachylił się do niej, aby sprawdzić swoją teorię, ale wtedy trzask otwieranych drzwi sprawił, że odskoczył od białowłosej, jak oparzony.
Wyszedł z pomieszczenia, tak szybko jak mógł. Usiadł na krześle przy łóżku Yasu i odetchnął ciężko, przeczesując dłońmi włosy.
Co ja wyprawiam?! To zachodzi za daleko, Kakashi! - Upomniał siebie w myślach, krzywiąc z powodu własnej słabości do albinoski. Jest od ciebie młodsza, Hiashi by cię po prostu przebił delikatną pięścią, a młody Neji by ci wykręcił jaja. Nie wspominając o jej młodszych siostrach... - Pokręcił głową zirytowany swoją osobą. Musisz rzucić te książki, one sprawiają, że zapominasz o tym, że mógłbyś być jej wujkiem czy młodym ojcem! Nosz kur... - Popatrzył w stronę zamkniętych drzwi, po czym jego wzrok powędrował na zdjęcie przy łóżku.
Yasu ustawiała się do zdjęcia zwycięsko trzymając na opaskę wioski liścia, drugim ramieniem obejmowała Hinatę, która widocznie nie była gotowa do uchwycenia, bo miała rozchylone usta, jakby coś mówiła, a oczy nieco spanikowane. Jednak jego wzrok w całości spoczął na albinosce. Uśmiechała się żywo, w oczach miała blask, mimo, że został on uwięziony na martwej fotografii. Wyglądała na szczęśliwą, ale czy to była tylko poza, którą zachowywała dla otaczających ją osób? A co jeśli ktoś jej szuka...? Oczywiście śledztwo w sprawie jej krewnych trwa, ale nie przynosi rezultatów.
Zamyślił się. A co jeśli ma gdzieś rodziców...? Na pewno ich ma, ale gdzie? Zacisnął usta w wąską linię. A jeśli miała chłopaka? Co z nim? Czy jej szuka? Czy jest jej wierny? Czy myśli, że nie żyje? Na myśl o tym, poczuł dziwne, palące uczucie w żołądku, przez które zacisnął mocno szczękę i pięści na kolanach. Myśl, że Yasu mogła mieć kogoś bliskiego jej sercu sprawiała, że był zmieszany. Jedna część jego była egoistyczna, z kolei druga pragnęła, aby odzyskała swoje życie.
- Hatake, słowo, jeśli można. - Usłyszał głos jedynej i niepowtarzalnej starej wiedźmy klanu Hyuga.
- Można... - Wiedział już, że przed emerytką nie ucieknie.
Hirako prowadziła go do miejsca, gdzie tworzyła sake. Wyczuł już jego słaby zapach zza drzwi, a gdy je rozsunęła dostrzegł jej pracownie. Staruszka sięgnęła po jedną butelkę i wskazała mu ławkę przy ścianie niedaleko wielkiego garnka.
- Hyuuga-sama, po co zostałem wezwany? - Zapytał, choć domyślał się już odpowiedzi.
- Jak długo jeszcze chcesz uciekać, kopiujący kocie, co? - Roześmiała się, nalewając sake do kieliszka i darując mu go.
Popatrzył na zawartość.
- Powinna zająć się przeszłością.
- Z przeszłości nie wyciągniesz nic poza lekcją. - Skrzywiła się, gdy nie przyjął alkoholu. - Yasu jest moją wnuczką, mimo, że nie łączą nas więzy krwi.
- To miłe, że tak sądzisz, ale wasz klan opiera się na pokrewieństwie. Yasu nigdy nie zostanie przywódcą ani nikim ponad ninja Konohy. Nie wiadomo kim była wcześniej...
- Hmpf. Więzy krwi! Pha! - Roześmiała się. - To prawda, że nie będzie nikim ważnym. Być może odbiorą jej także ochronę Hinaty. Być może ktoś ze starszyzny ją wygna z tego klanu. Hyuuga bez Byakugana nie może istnieć, ale Yasu jest Hyugą. - Popatrzyła na niego, ale milczał. - Słyszałeś kiedyś o czerwonych niciach przeznaczenia?
- To stara bajka. Nie ma już czegoś takiego.
- To, że jej nie zauważasz, nie oznacza, że nie istnieje. Podobno byli kiedyś ludzie, którzy byli w stanie wyczuć ją i ujrzeć, jak wszystko jednak czego dotknie człowiek obraca się w zło.
- Hirako-sama, nie sądzę, abym miał czas...
- Cisza! Opowiem ci teraz coś, a ty będziesz mnie słuchał! - Usiadła na swoim fotelu i upiła spory łyk z kieliszka. - Już niedługo każdy pozna historię o Trzech Bóstwach. Powrócą w chwale i znów będą sprawować pieczę nad granicą żywych i umarłych. Jednak nie wielu już pamięta legendę o nich... Ich upadek... Hikari, żona mego syna, niech jej dusza spoczywa w spokoju. Opowiadała mi tą historię przekazywaną jej z ust samego Bóstwa. Dawniej ziemia była podzielona... Przedziwne istoty, potrafiące przybrać ludzką postać, a także potężnych wilków zamieszkiwały lasy świata. Te tajemne stworzenia dostrzegały czerwone sznurki, które łączyły przyszłych zakochanych... Ich władca dostrzegł, jak łatwo ludzie mogą zostać zmanipulowani właśnie poprzez te sznurki. Wykorzystali więc je. Daimyo Wody miał wtedy zatargi z Daimyo Ognia, chciał rękę jego córki, ale ta miała już narzeczonego. Niezwykłe istoty więc... zabiły go, upozorowując to, jakby doradca wody był winny. Jak się domyślasz to, co zostało odesłane wraz z głowom polityka było wezwanie do wojny. Nastała era wojen, którą Trzy Bóstwa za wszelką cenę chciały powstrzymać. Ukazując swą moc, odesłały wszystkie istoty do innego świata, aby nie mieszały się w sprawy ludzkie.
- Co ta historia ma wspólnego z Yasu? - Przerwał staruszce, za co oczywiście oberwał jej nierozłączną bronią w postaci laski.
- Nie przerywaj starszym! Na czym to ja...? A tak. Księżniczka Ognia była zrozpaczona i błagała Bóstwa o odzyskanie narzeczonego. Bóstwa poprosiły ją, aby dała im Ziemię, gdzie będą mogli się osiedlić. Zgodziła się. Dziesięć lat po tym otrzymali ziemię. Jednak lud zaczął się ich obawiać.
- Tak powstało Nekogakure. Hirako-sama, nie widzę sensu tej opowieści.
- Wy mężczyźni macie ćwiartki mózgu. - Odetchnęła - Chcę ci powiedzieć, że uważam, że klan Bóstw powrócił, a my się nawet nie zorientowaliśmy kiedy, a ciebie i Yasu łączy więź nici. - Pokręciła głową - Jeszcze kiedyś będziesz żałował, że nie wysłuchałeś mej historii do końca.
- Na razie nie ma tego czasu. - Kakashi pokręcił głową i wrócił do albinoski.
- Wiem, że pożałuje. Starszych się słucha. - Mruknęła do siebie, zapijając swój prywatny żal.
~~
Osteme medytował na środku salonu, gdy do pomieszczenia zawitała jego blond współlokatorka. Miała rozpuszczone włosy, które uparcie czesała. Białowłosy uchylił jedno oko, zerkając na nią i już dostrzegając jej kłopot. Miała zwykłego kołtuna, z którym nie mogła sobie poradzić.
- Co robisz? - Zapytała, siadając na kanapie, nie przerywając czynności.
- Medytuję.
- Widzę... ale po co? Myślałam, że jesteś samurajem, który specjalizuje się w zabójstwie.
- Zwykłe zabójstwo jest dla prostych rzezimieszków. Ja jestem wojownikiem, muszę być doskonały w walce orężem, ale mieć także niezachwiany umysł. Klan Yamanaka może przenieść swoją świadomość do innego ciała za pomocą umysłu, czyż nie? - Pokiwała głową. - Myślę, że medytacja byłaby dla ciebie wskazanym treningiem.
- Mój ojciec się zajmował moim... ale od jakiegoś czasu nie ma dla mnie czasu.
- Chętnie cię potrenuje.
- Przyjmę wszelką pomoc... Wszyscy wokół stają się tak... silni. - Położyła szczotkę na kolanach. - Mam wrażenie, że stoję w miejscu.
Mężczyzna wstał i podszedł do niej. Uklęknął na jedno kolano, biorąc w dłonie jej własne, przez co poczuła jak niechciany rumieniec wpełzuje jej na policzki.
- Dlaczego? Jesteś potężną kunoichi zaznajomioną ze sztuką zabijania, jak i leczenia. To potężne umiejętności.
- Ludzie... w sensie mój zespół... mówi mi, że jestem głośna, chaotyczna i że zbyt przejmuje się wyglądem... To moi przyjaciele... Mamy pracę zespołową we krwi, jednak... Czasem się kłócimy.
- I dzisiaj było czasem? - Popatrzył w jej oczy, gdy pokiwała głową. - Ino-san. Nie uważam, że to złe cechy. Przeciwnie. Dobrze jest dbać o wygląd.
- Czasem mam wrażenie, że wszyscy tu, w Konoha, mają mnie za pustą lalę. Sakura jest medykiem ma szansę być jedną z najlepszych po Tsunade-sama... TenTen jest specjalistką od broni... Yasu jest jedną z najlepszych tropicielek... a Hinata zostanie głową klanu i nie znam bardziej współczującej istoty od niej... Każda z nich jakoś się odznacza... a ja... jestem jedynie dobra w byciu ładną... Jeśli to zatracę to... - Zaczęła łkać. - Nie będę zapamiętana.
Osteme nie zaśmiał się, ani nie odszedł. Chwycił za szczotkę i przejechał po jej długich, jasnych włosach z delikatnością.
- Nie uważam tak. Jesteś piękną i silną kunoichi, która rzuciła się przed nieznajomego. Mogę ci powiedzieć... że to szczyt prawdziwej odwagi, ratować nieznajomego, który może być twym wrogiem.
Yamanaka obserwowała jego każdy ruch, ale nie dostrzegła w nim złych zamiarów. To, czego się nie spodziewała... To to, że mężczyzna dawał jej wsparcie, którego przez długi czas nie otrzymywała od nikogo poza najbliższymi przyjaciółmi.
- Jesteś jedną z najpiękniejszych kobiet, które widziałem.
- Sakura podobno jest ładniejsza. Tak mówią...
- Jedynym, co ją wyróżnia to kolor włosów i nadmierna agresja. - Odparł ze spokojem. - Ty jesteś dużo bardziej opanowana, choć brak ci treningu. Myślę, że mogę ci z tym pomóc... Jednakże jestem wymagającym nauczycielem.
- Hej... Tacy są najlepsi. - Uśmiechnęła się, gdy oddał jej szczotkę. - Więc... mogę do ciebie dołączyć w medytacji?
- Zapraszam.
Usiedli razem i oddali się swoim myślą. Ino wyczuła lekkie szarpnięcie na palcu, ale po krótkim spojrzeniu nie było tam nic niezwykłego... Przynajmniej dla jej oka. Osteme to inna historia. Dostrzegł czerwieniejącą nić, która łączyła ich palce serdeczne przez co jego serce zabiło mocniej.
~~Nekogakure
Sasuke został wygoniony z pokoju przez lekarza, więc postanowił przejść się po okolicy. Przemierzając kamienną ścieżkę, usłyszał pobliski strumień. Udał się w stronę spokojnego miejsca, aby wypocząć i przemyśleć ostatnie wydarzenia.
Młodzieniec zasiadł przed wodą i odetchnął, kładąc broń przy swojej nodze. Oparł ramiona o kolana i wpatrywał się w rwący strumyk przed sobą.
Nadal się o nią martwisz, co? To słodkie z twojej strony. - Zesztywniał, słysząc kobiecy głos. Rozejrzał się po okolicy, ale nikogo nie znalazł. Był sam. Głuptas z ciebie. Nie możesz mnie widzieć. Nie jesteś jednym Z NICH. - Znowu ten głos. Znasz mnie, choć mnie opuściłeś. Jesteś taki zapominalski. - Przez myśl przeszło mu, że to genjutsu, ale zaraz to odrzucił. Szukał w myślach do kogo mógł należeć ten głos, ale... nie mógł. Musisz na siebie uważać. I zastanowić nad tym, co chcesz robić. Oho! Chyba kończy nam się czas. Uważaj, ktoś tu idzie. Starzy znajomi, Sasu-chan.
To oficjalne. Oszalałem. - Stwierdził, chwytając katanę. Wstał z ziemi i rozejrzał się ponownie, jego ucho drgnęło na dźwięk stóp uderzających o ziemię. Były głośne, pośpieszne. W pierwszej chwili pomyślał, że to posłaniec od kotów, że Hyuga już się obudziła.
- Sa-su-keeeeee-kuuuuuuun! - Usłyszał głośny krzyk i wtedy poczuł ciężar na ramieniu.
- Tu jesteś, szefunciu! - Irytujący głos fioletowookiego nastolatka z mieczem opartym na ramieniu ogarnął jego chwilową ucieczkę.
Rozpoznał ich. Karin, Suigetsu oraz Juugo. Hebi, jego zespół.
- Dawno się nie widzieliśmy! Gdzieś ty był? - Uśmiechał się białowłosy.
- Tu i tam. Czego chcecie? - Czuł rosnący ból głowy.
- Tęskniliśmy~! - Roześmiał się ponownie Suigetsu.
- Orochimaru nas wysłał. - Wyjaśnił milczący dotychczas rudzielec.
Uchiha drgnął. Spodziewał się tego.
- Ne... Sasuke. Chodzą plotki, że wróciłeś do Konohy i porzuciłeś zemstę, aby cieszyć się życie z jakąś cizią. To prawda?
Zacisnął mocno szczękę, uciszając w sobie myśli.
- On zabił twoją rodzinę. Nie wiadomo, czy nie zabije nowej, jak jakąś założysz. - Usłyszał głos Hozukiego ponownie, zacisnął pięści. - Orochimaru chce cię tylko przesłuchać, czy dowiedziałeś się czegoś o tych wilkach? Dołączą do nas?
Na wspomnienie o swojej rodzinie rozgrzał się w nim ponownie płomień nienawiści, który wcześniej się jedynie tlił słabiutko. Wspomnienia koszmaru z tamtego dnia powróciły i na nowo otworzyły jego rany. Czuł, jakby ktoś bawił się w jego umyślę, rozrzucając wnętrzności jego rodziny na herb rodowy - upokarzając klan Uchiha. Miał uczucie, że to on go upokarza, nie dążąc do zemsty.
- Ah! Wiedziałam! Sasuke-kun wykorzystał biedną dziewczynę, aby zdobyć informacje! Jesteś taki sprytny, Sasuke-kun! - Zachwycała się czerwonowłosa, owijając ramiona mocniej wokół jego ramienia.
Odsunął jej dłonie od siebie.
- No to co? Nadal ją kusisz, czy idziesz z nami? - To krótkie zdanie powiedziało mu więcej niż chciał. Mówiło: Jeśli z nami nie pójdziesz to Orochimaru po ciebie przyjdzie, a on nie oszczędzi dziewczyny. - A może... wolisz sobie spokojne życie jako pantofelek? - Dodał złośliwie się uśmiechając.
Zacisnął dłonie w pięści. Wiedział, że nie ma wyjścia, ale sam zrozumiał jedno. Przez Hyuugę zapomniał o zemście. Żył jak prosty wieśniak. Bawił się, pił - czy to było złe? Teraz tak, bo zrozumiał ile czasu zmarnował...
- Moja misja już się skończyła. - Syknął, wkładając ręce do kieszeni.
Drużyna odeszła. Uchiha obejrzał się za siebie. Wydawało się, że widział dziewczynę o granatowych włosach, która staje do niego tyłem. Zauważył pnącza krzewów róż na jej nogach i podartą suknię, ale zaraz odwrócił głowę.
Zadecydował powrót do swojego pierwotnego zadania.
~~
W świecie sognare Hinata obejmowała się ramionami i łkała, czując, jak przejmujący chłód ogarnia jej drobną postać, a mrok owija się wokół szyi. Musi się zregenerować i przetrwać... Jak przez mgłę widziała oddalającą się postać, a pomimo krzyków nie zatrzymała się. Usłyszała mroczny drwiący śmiech, przez który zasłoniła sobie uszy. Nie wiedzieć czemu, zaczęła szeptać imię pewnego czarnowłosego młodzieńca, nie wiedząc, że ją opuścił.
Łociepanie! Już dawno tutaj nie zaglądałam haha! Dzisiaj nieco krótko. Powiedzmy, że nie lubię tego rozdziału (pomińmy, że sama go napisałam, ale co tam). Tak, moi mili, tu możecie być zdenerwowani zachowaniem naszego Uchihy. Pozwalam i nie bronie xD