Lunch jest dość ważną częścią dnia, choć wiele osób go pomija, ale tym razem dwie siostry postanowiły zjeść go wspólnie w Ichiraku, aby nabrać siły na kolejną misję.
Oczywiście nie mogło zabraknąć tam pewnego blondwłosego twardogłowego ninja numer jeden, który wypijał bulion z miski, co dla albinoski było dość niesmaczne i pozbawione wszelkiej kultury. Przebywanie w prestiżowym klanie nauczyło ją zasad dobrego wychowania.
- Naprawdę mógłbyś używać łyżki. - Głos Uchihy wyrwał ją z zamyślenia.
- Ale tak jest szybciej!
Niestety na Uzumakiego to nie działało.
- Będzie Cię bolał brzuch. - Dodała różowowłosa dziewczyna, a Yasu zmarszczyła brwi.
Siostry postanowiły jednak zignorować drużynę siódmą i usiadły przy oddzielnym stoliku. Trzymając menu w rękach Hinata wydawała się pochłonięta swoimi myślami. Od tamtej sytuacji z Sakurą i wyjaśnieniach Uchihy unikała swojej zielonookiej przyjaciółki na tyle ile mogła.
Czuła wstyd, że podkradła jej obiekt westchnień, ale to było coś, co Haruno robiła przez większość jej życia. Czegokolwiek by nie robiła blondyn nadal miał oczy przyklejone do Sakury. Poddała się i jakaś mała część jej była wdzięczna, że Kiyoshi wyciszył jej emocje do niebieskookiego shinobi.
- Chyba zamówię z wołowiną. - Zadecydowała jej towarzyszki.
- Mi też weźmiesz? Oh i do tego może tą nowość? Paluszki chlebowe? - Wskazała na pozycję w karcie.
- Pewnie! Nowości trzeba próbować!
Popatrzyła w kierunku oddalającej się, a jej oczy spotkały się ze spojrzeniem mrocznych kul. Nieśmiało się uśmiechnęła i pomachała na powitanie, skinął jej głową i wrócił do przerwanego posiłku.
To była kolejna martwiąca ją kwestia. Uchiha Sasuke. Od czasu zaręczyn minęło trochę czasu, zamknęła jasne oczy i odetchnęła cicho. Czuła się... Dziwnie. Jakby zaraz coś bardzo złego miało ją spotkać, ją lub co gorsza jego.
Do pomieszczenia wpadła - dosłownie - kolejna osoba. Był to Choji z klanu Akimichi, za którym wkroczył Nara wraz z Yamanaką i podążającym za nimi, jak pies Osteme. Ten ostatni nosił pudło wypełnione jakimiś wazami, zwojami i innymi pierdółkami.
- Rany, Ino... Twoja mama dużo ci barachła nadawała. - stwierdził jak zawsze znudzony Nara.
- Przynajmniej nie musisz tego targać. - Pocieszył go Choji, wstając z podłogi.
Hinata teraz zobaczyła, że Choji nie upadł, a skoczył, aby złapać jakąś porcelanową figurkę. Z tej odległości mogła określić, że jest to figurka kota z koroną i symbolem oka z tylu głowy. Dziewczyna poczuła, jak przechodzi przez nią prąd, ale z całych sił starała się nie reagować wywróceniem krzesła i krzykiem.
- Ponoć pamiątki ze strony jej rodziny. Według tradycji miała je przekazać pierworodnej córce.
- Dziwna tradycja. - Skomentował Akimichi.
- Nie do końca. W każdym klanie jakieś są. - Osteme zajął miejsce przy sąsiednim do stolika Hinaty, skiwając głową jej, gdy spotkali się spojrzeniem. - W moim klanie tradycja mówi, że każde dziecko musi przejść test.
- Jaki test? - Ino przysiadła się do współlokatora, również witając swoich znajomych.
- Każde dziecko do lat ośmiu musi przeżyć tydzień w lesie. Samotnie.
- To straszne!
Yasu zatrzymała się w połowie siadania, gdy to usłyszała. Przez jej głowę przeleciały wspomnienia, krótkie i ulotne jak piórko, ale jednak.
Mała dziewczynka sama w lesie, płakała pod drzewem żałośnie. Głodna i zmarźnięta. Wtedy usłyszała sapnięcie, a gdy otworzyła oczy i popatrzyła na mały sztylet z wygrawerowanym napisem, wiedziała, że musi działać i walczyć o swoje przetrwanie.
Jakie to były słowa? Co to za słowa na tym ostrzu?! - Krzyczała do siebie w myślach, zaciskając dłonie w pięści. Była pewna. Absolutnie pewna! To były jej wspomnienia!
- Yasu-chan? Ne, Yasu. - Usłyszała delikatny głos i poczuła rękę siostry na swojej dłoni. - W porządku?
Jej mała Hinata była taka słodka, taka niewinna i cicha, ale dlaczego nie mogła jej zobaczyć? Czemu widzi dziwną, lśniącą wokół niej aurę, a nie ją samą? Co się stało z jej twarzą.
- Hinata-chan, czy wszystko okej z Yasu-chan? - Kolejny głos należał do tego irytującego blondyna, ale na jego miejscu też była tylko aura!
Yasu odsunęła się gwałtownie od stolika, popatrzyła na wszystkich i widziała różnokolorowe postaci. Każda z nich wypowiadała jej imię. To było jak złe zaklęcie, którego nie potrafiła przerwać. Zaczęła krzyczeć, złapała się za włosy i szarpnęła wyrywając niektóre z cebulkami, krzyczała i krzyczała, aż zabrakło jej tchu.
Hinata wiedziała dokładnie, co się dzieje z jej siostrą. Szybkim ruchem odrzuciła oddzielający ją od niej stół, który uderzył w pobliską ścianę, roztrzaskując się w drzazgi. Podbiegła do niej i ogarnęła drżącą kobietę w swoje ramiona.
Zbliżyła usta do jej ucha i wyszeptała coś pocichutku. Albinoska wydała z siebie ostatni, przeciągły krzyk i straciła przytomność. Hinata czuła jej ciężar, gdy tylko to się stało.
- Co tu się właśnie stało? - Zapytał zdezorientowany blondyn.
- Yasu miała atak paniki. - Poinformowała Haruno.
Dziwnym było, że nie zaproponowała Hinacie pomocy, przy zabraniu Yasu, ale nawet Hinata nie zamierzała o nią prosić. Żadnego z nich. Radziła sobie z atakami siostry, czy to panika, czy to napad szału. Nie miało to znaczenia i tak jej nie zostawi w tym stanie.
- Hinata-chan, pomogę ci. - Ino zaczęła podchodzić do Hyugi.
Zarzuciła sobie jedno z ramion dziewczyny, podczas gdy druga ręka spoczywała na jej pasie, podobnie co Hinata. Osteme chwycił rzeczy trzech dziewcząt z krzeseł.
- Wyjaśnimy to wszystko, Hinata-san, idźcie. - Zaproponował najleniwszy z leniwych ninja.
- Powiadomię szybko pana Hiashiego! - Choji już wybiegł z sklepiku.
Sasuke, minął swoich bezradnych przyjaciół i zanim Ino czy Hinata zdążyły coś powiedzieć wziął albinoskę na ręce.
- Tak będzie szybciej. - Wyjaśnił z dziwną miękkością. - Chodź, Hinata.
- H-hai. A-arigatou, Sasuke-kun. - Sakura drgnęła na widok wymianę zdań między nimi. - Powinniśmy iść od razu do Tsunade-sama.
Hyuga, Uchiha, Yamanaka wraz z białowłosymi ruszyła ku wyjściu. Sakura wydawała się, jakby w innym świecie. To było niepokojące, czuła, jak drżą jej ręce. Nagła bliskość Hinaty i Sasuke, to że po misji Z NIĄ wrócił do Konohy! Początkowo myślała, że ją docenił, że wreszcie po tylu latach zwróci na nią uwagę, a teraz? Teraz czuła rosnącą w niej zazdrość i frustrację. Ta kobieta z klanu Hyuga miała wszystko! Wszystko i znacznie więcej, a teraz jeszcze miała mieć Sasuke? JEJ Sasuke?
Nie myśl tak! Hinata jest dobrą osobą, nie zrobiłaby ci tego. - Krzyknęła na siebie w myślach, starając uspokoić. ALE ten wzrok, jakim nią obdarzył, ten miękki ton, który chciała, aby był zarezerwowany jedynie dla niej.
- Rany, rany. - Usłyszała władczy kobiecy głos. - Przed chwilą wyczuwałam tu czakrę Sasuke-chan i Hinatki-chan. Ej, widzieliście ich może? Szukam ich.
Sakura poczuła jakby ktoś oblał ją wiadrem zimnej wody. Kobieta starsza od nich o jakieś pięć lat, niektóre pasma jej długich włosów wydawały się jaśniejsze od innych, a lazurowe oczy patrzyły na nich już coraz bardziej zirytowane.
- A... Właśnie stąd wyszli. - Odzyskał głos Uzumaki.
- Kurrrr... Znowu pudło. No nic. Narazka! - Pomachała im z wesołym uśmiechem i się oddaliła, zanim zdążyli o cokolwiek zapytać.
Sakura patrzyła na kobietę i poczuła drżenie rąk. Kolejna kobieta.
~~
Yasu otrzymała zimny kompres na czoło i leki na uspokojenie. Teraz spała spokojnie, ale jak długo to potrwa?
- Hinato, dobrze, że szybko zareagowałaś. Jakieś nowości? - Tsunade położyła dłoń na ramieniu dziewczyny, aby okazać jej swoje wsparcie.
- Jej system czakry był... dziwny. Nie to za mało powiedziane. Jakby przepłynęła przez niego anormalna moc.
- Stąd uderzenie paniki?
- Nie jestem pewna.
- Ostatnio nie miała dodatkowych misji, więc możemy wykluczyć atak wroga.
- Nie, nie możemy. - Usłyszała zimny głos Sasuke. - Parę tygodni temu została zrzucona do rzeki. To do normalnych nie należy.
- Więc co? Mam sprawdzić dosłownie wszystkich?
- Powinnaś, Ho-ka-ge-sama. - Odezwał się powoli Osteme z niezwykłą bezczelnością. - Macie marną ochronę.
Popatrzył na twarz białowłosej i powstrzymał gardłowe warknięcie. Poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swojej i jakby jego złość zagasła, co prawda nadal się żarzyła, ale była znacznie mniejsza. Popatrzył na niższą od niego blondwłosą i zamilkł.
- Yasu zostanie zabrana do szpitala. - Zaczęła, ale przerwało jej to, że Hyuga odsunęła jej rękę z ramion. - Chcesz coś powiedzieć Hinata?
- Tak. - Wstała z krzesła i popatrzyła prosto w twarz piątej. - W szpitalu nikt nie ma zdolności patrzenia na system czakry, jak ma mój klan, więc żądam, aby obserwacje...
- Była pod waszą obserwacją ponad trzy lata i nic się nie dowiedzieliście. - Sprzeciwiła się.
Hinata czuła jak wzbiera w niej złość. Czysta frustracja nie maskowała się już na jej twarzy. Zimna i jednocześnie gorąca. Szybkie, mocne uderzenia serca. Jedno, dwa, trzy - Policzyła w myślach, próbując uspokoić swoje emocje, ale wtedy zobaczyła zza Hokage Seishina pokazującego jej kciuki do góry.
- Z całym szacunkiem, ale naszym zadaniem było obserwowanie, czy nie jest niebezpieczna dla Konohy, nie dla siebie. Ponadto teraz jest Yasu HYUGA. Jest moją siostrą.
- Nie posiada twojej linii krwi. - Uśmiechnęła się Tsunade.
- Nie musi jej posiadać, aby być moją siostrą. Jest doskonała w każdym calu i przysięgła chronić wioskę, gdy zezwoliłaś jej na egzaminy. To była twoja zgoda, Hokage-sama. - Determinacja w jej bladych kulach, sprawiła, że uparta blondynka poczuła ukłucie dumy.
Lubiła tą stronę Hinaty. Tą, którą pokazywała, gdy ktoś zagraża ważnym dla niej osobą, ale nie lubiła sprzeciwów. Jednak zdawała sobie sprawę, że pod tym względem ma rację. Hyugowie najlepiej zajmą się układem czakry, której ona nie zobaczy.
- W porządku. Jednakże... - Uniosła dłoń zanim Hinata zdążyła się uśmiechnąć. - ... Trzy razy dziennie przyjdzie ktoś, kto będzie raportował mnie o jej stanie.
- Może Kakashi? - Zaproponowała nagle Yamanaka.
- Rozwiniesz?
- Yasu i on spędzają dużo czasu razem i wydaje się mu ufać. To pomoże znacznie. - Przedstawiła swój punkt widzenia blondynka.
Hokage skinęła im głową i zgodziła się na to, aby opuścili już jej wieżę z albinoską.
- Byłaś tam bardzo odważna, Hina-chan!
Niestety odwaga Hyuugi Hinaty wyparowała. Właśnie łapała oddech, podtrzymując się ściany. Ino głaskała ją uspokajająco po plecach.
Osteme niósł białowłosą na plecach i nie mógł oprzeć się wrażeniu, jak bardzo się zmieniła od czasu, gdy ostatni raz ją widział. Wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. - Przeszło mężczyźnie przez myśl.
- N-naprawdę?
- Ani razu się nie zająkałaś. - Złośliwy uśmieszek wygiął wargi Sasuke - A to nieprawdopodobne.
- Nie tak bardzo, jak to, co ci się stało z twarzą. - Odparowała dzielnie ciemnowłosa. - Sasuke-kun, czy to uśmiech, czy ktoś rzucił na ciebie zaklęcie?
Wywrócił czarnymi kulami, ale widząc te roziskrzone blade oczy nie mógł się oprzeć delikatnemu pół uśmiechowi. Lubił ich krótkie docinanie sobie i doceniał cichą naturę Hinaty bardziej niż towarzystwo głośnych dziewczyn, łażących za nim krok w krok. Życie nie było dla niego łaskawe i nawet teraz miał wianuszek dziewcząt podążający za nim, ale z Hinatą było inaczej. Miał wrażenie, że to on bardziej pragnie spotkań z nią i szuka jej towarzystwa, gdy chodzi po Konoha sam lub z Uzumakim i Haruno.
- Nie chcę psuć wam chwili, ale chodźcie, gołąbeczki! - Puściła oczko do przyjaciółki Yamanaka.
- C-co my wcale nie..! - Chciała zaprzeczyć.
- Oh przestańcie zaprzeczać. - Dodał Osteme, idąc obok Ino.
- Aż widać te serduszka wokół nich, hm?
- A nie mylisz osób? - Sasuke włożył ręce do kieszeni i zaczął iść za nimi.
- Co?! N-nie!
- Szkoda, a już myślałem, że będę drużbą Osteme. - Wzruszył ramionami Sasuke - Moje szczęście.
Zarówno Ino, jak i białowłosy się zarumienili, ale po tym nic już nie odpowiedzieli. Hinata roześmiała się cicho, idąc przy Sasuke.
- Pasują do siebie, prawda? - Wyszeptała do Uchihy.
- Mówisz? - Popatrzył na nich, gdy szli obok siebie i wydawali się rozprawiać o dzisiejszej kolacji. - Są trochę jak małżeństwo już.
- To prawda... ale to jednocześnie słodkie. Myślisz, że będą razem? - Popatrzyła na niego z nadzieją.
- Hm, jeśli któreś w końcu zaprosi drugie na randkę...
- A może... pójdziemy we czwórkę? - Zaproponowała z rumieńcem.
- To zaproszenie, Hyuga? - Przechylił głowę w bok, rozbawiony.
- N-no wiesz? - Zniżyła głos jeszcze bardziej - Nie mogę już zaprosić narzeczonego na randkę?
- Oh, czyli to przyznajesz? Jak słodko. - Odpowiedział szeptem, schylając się. - Więc co planujesz?
- Chcę... abyśmy spotkali się w przypadkowym miejscu... I ich razem zostawili... Na przykład na spływie łódką! Albo na degustacji ostrych potraw! Lub na...
- Skończ, każdy twój pomysł jest mało romantyczny. - Przerwał podekscytowanej nastolatce.
- Oh... - Naburmuszyła się. - Więc panie romantyku, jaki ty masz pomysł, hm?
- Proste. Za jakoś trzy miesiące są tańce. Kolacja i taniec. Klasycznie. - Zatrzymał się, gdy zorientował, że Hinata już za nim nie podąża.
Dziewczyna stała z rozdziawioną buzią jak ryba bez wody i po chwili zaczęła chichotać, łapiąc się za brzuch. Uchiha początkowo myślał, że dziedziczkę Kiyoshiego opętał duch, ale zaraz zarumienił się i odwrócił przodem, ale dostrzegł, że Ino i Osteme zniknęli już za rogiem.
- Jak ci się nie podoba to nie musisz iść.
- A-ale w trójkę będziecie dziwnie wyglądać. - Dogoniła go dziewczyna.
- Śmieszne. - Prychnął ucinając rozmowę.
Hinata uśmiechnęła się delikatnie. Mężczyzna obok niej był drażliwy, jak nikt inny, ale wiedziała, że ich wizję randki się różnią. Ciemnowłosa chciała spędzić ten czas na zabawie, a z kolei Sasuke w spokoju, wyjątkowo. Było to romantyczne i nie przypuszczała, że podświadomie czarnowłosy jest tego typu mężczyzną.
- Co ci się nie podoba w tym pomyśle? - Popatrzył do przodu, jakby upewniając się, że są poza zasięgiem słuchu Yamanaki i Osteme.
- Hm... - Przyłożyła dłoń do brody, patrząc w niebo. - Nigdy nie byłam na prawdziwej randce. - Wyznała z delikatnym uśmiechem. - To słodkie, ale... Chciałabym, aby pierwsza randka była niezapomniana. Chciałabym zrobić coś... niesamowitego wtedy. Pójść nad klif, skoczyć w niego, aby złapać kwiat... Nie patrz tak... Moi rodzice tak zrobili. Mama była zła na tatę i wyrzuciła bukiet, ale tata był... zdeterminowany. Skoczył po niego i przyniósł jej go w zębach, prosząc o randkę. - Zaśmiała się ponownie.
- Twój ojciec? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Tak, mój poważny, wiecznie surowy tatuś błagał Hikari Kiyoshi o randkę. - Roześmiała się. - Ale nie mów nikomu. Babcia powiedziała mi to w tajemnicy.
- Jak on wyszedł z tego żywy?
- Jak przy każdym spotkaniu z moją matką. Kilka ran, siniaków, zadrapań, a czasem szwy i bandaże. - Popatrzyła w niebo tęsknie. - Takiej miłości właśnie pragnę.
Kiedyś ci ją dam. - Rozszerzył oczy na własne myśli. Nie dowierzał temu, ale widok tak rozmarzonej Hyugi sprawił, że jego skostniałe serce rozgrzało się.
- Orientuj się! - Z drzewa zeskoczyła na nich szalona kobieta, przygniatając Sasuke i łapiąc za nadgarstki. Uchiha szarpał się, ale nie mógł wydostać z żelaznego uścisku. - Cześć wam. Hina-chan, Sasu-chan.
Hinata stanęła w pozycji obronnej swojego klanu, szykując do wykonania delikatnej pięści, ale wtedy rozpoznała kocią maskę na twarzy.
- Zaraz... Aiwa?! - Krzyknęli jednocześnie.
- Ye! We własnej osobie. - Wstała z Uchihy, otrzepując się. - Strasznie ciężko was znaleźć. Dobrzy jesteście w tym.
- Taka rola shinobi. - Wstał, otrzepując się i krzywiąc.
Aiwa patrzyła na niego chwilę w zamyśleniu, po czym potrząsnęła głową. Wydawał jej się znajomy. Nie chciała, aby twarz pewnego długowłosego mężczyzny została przy niej za długo i prychając odtrąciła ją w najdalsze zakamarki umysłu.
- Po co przebyłaś tak długą drogę, Aiwa-san? - Zapytała Hinata, wyciągając dłoń na powitanie.
- Oh, Hinuś, mów mi Ai-chan. - Uścisnęła ją, wyciągając jednocześnie zwój. - Są problemy w Nekogakure.
- Problemy? - Otworzyła zwój i zbladła. - Arena...
- Wiesz co się będzie działo. - Przestała się uśmiechać. - Cienie mogą przebić się w każdej chwili, a potrzebujemy do tego mocy.
Sasuke przeskakiwał głową od jednej do drugiej, jakby oglądał mecz ping-ponga, ale nie rozumiał nic z tego co mówią, poza tym, że to niebezpieczne.
- Wiesz w jaki sposób jest wzmacniana bariera. Musimy dać z siebie wszystko i więcej dla tego świata. Idę po Kiyoshiego. Ruszamy od razu.
- Tak jest. Powiadomię Hokage i ojca. - Hinata żałowała, że nie może zostać przy siostrze, ale znała swoje obowiązki i wiedziała, że musi je spełnić.
- CHWILA. - Syknął Sasuke, łapiąc obie za nadgarstki. - Żadna z was nigdzie nie pójdzie, póki mi tego nie wyjaśni.
- O ja pierd... - Zaklnęła Nyarien pod nosem. - Krótka historia. Kiyoshi, Azura i Chie, wzmacniają barierę podczas starć między członkami klanów. Tylko dzięki temu. Hinata jest ostatnią żywą i znaną nam Kiyoshi, więc jej obecność jest obowiązkowa. Ja, ona i Isamu zmierzymy się na arenie, jako ostatni, aby ten świat się nierozpierniczył!
Hinata skrzywiła się na dobór słów, ale wiedziała jak jest.
- Więc idę z tobą. - Popatrzył na swoją narzeczoną.
- Ża-żartujesz? To nie miejsce dla ciebie! Nie wiemy, czy bariera nie pęknie. Nie wyrażam na to zgody. - Pokręciła głową.
- Możesz wyrażać lub nie. Nie obchodzi mnie to, możesz mnie znienawidzić, ale idę z tobą. Jesteś moją narzeczoną. - Syknął ostatnią część.
- Hajtacie się?! - Krzyknęła Aiwa z ogromnym uśmiechem i łezkami w oczach, chwyciła ich oboje za ręce i zaczęła gratulować.
Ani Uchiha, ani Hyuga nie spojrzeli na nią, mierząc się spojrzeniami. W końcu jednak pojedynek został wygrany przez Uchihę.
- Ugh! Dobra! - Krzyknęła, patrząc mu w oczy. - ALE. Na moich zasadach. Siedzisz obok Kiyoshiego i absolutnie nie możesz wkroczyć na arenę.
- Hm. Jeśli coś ci zagrozi...
- Będzie jej grozić. Cienie mogą zaatakować, gdy będziemy się mierzyć.
- Co?
- Rozkazuje ci przyjąć moje warunki. - Syknęła Hinata zirytowana.
Uchiha skrzyżował ramiona na piersi, ale skinął głową.
Aiwie przeszło przez myśl, że są dziwną parą.
~~
Daleko poza Konohą czarnowłosy siedział na gałęzi drzewa i rozmyślał o tajemniczej kobiecie z niebieskimi włosami. Przypominały mu wodospad, jak cała jej osoba. Nigdy nie widział w życiu tak interesującej osoby. Gotowa do poświęceń, uleczyła jego marudnego towarzysza, na tyle inteligentna, aby móc stworzyć coś z tych fiolek.
Nie mógł nic poradzić poza myśleniem o tym dziwnym spotkaniu. Zamknął ciemne oczy i zamyślił się po raz kolejny. W głowie próbował odtworzyć każdy fragment jej skóry, jasne oczy i ta krew. Nie słyszał jeszcze o nikim, kto potrafi z krwi stworzyć broń, ale oto był przed nim żywy dowód jeszcze parę godzin temu.
- Nie przedstawiła się. - Stwierdził, choć sam nie wykazywał zainteresowania jej imieniem, ale teraz jednak poczuł chęć poznania go. - Hm... Pozostaje liczyć na to, że los znów splecie nasze ścieżki. Na razie... muszę skupić się na swoim celu.
~~
Aiwa weszła do mieszkania Uchihy. Miała zostać na noc u niego, póki nie nastanie ranek. Ino i Osteme byli zaskoczeni nową twarzą, ale szybko ją zaakceptowali. Yamanaka dała lekką reprymendę swojej przyjaciółce, gdy ta i Uchiha nagle się odłączyli od nich.
Nyarien poznała samą Hokage i musiała przyznać, że była niesamowicie zaintrygowana jej osobą. Szybko znalazła też Kiyoshiego i przekazała mu wiadomość.
Sasuke podał jej herbatę, którą z uwielbieniem wypiła. Zwykły napar z suszonych liści, a sprawiał, że czuła nadzwyczajny spokój.
- Pewnie masz pytania. - Powiedziała, gdy usiadł naprzeciw niej.
- Zbyt wiele...
- Spróbuje na nie odpowiedzieć. - Zachęciła go starsza kobieta.
- W porządku... Na początek... Czym jest Sognare? To wyszeptała Hinata, gdy byliśmy zamienieni ciałami.
- Sognare... Wspaniałe Sognare... - Uśmiechnęła się - To taki inny wymiar. Jest dla nas, dla wybrańców Chie, Azury i Kiyoshi. Podobno ci, którzy należą do klanu lub dołączają mogą tam być tylko raz. Podobno to Trzy Bóstwa go stworzyli, aby wybrańcy mogli się z nimi kontaktować. Teraz jednak jest to forma treningu, im bardziej panujesz nad swoją mocą tym jest tam jaśniej. Przynajmniej tak mawia Chie-sensei.
- Jest tam ciemno. - Stwierdził.
- Bo jesteśmy zbyt słabi... - Odetchnęła cicho. - W zwojach klanu Nyarien... widziałam znaki... że klany Trzech Bóstw są złe... Wierzyłam w to. Chie-sensei wymordowała moją rodzinę. - Sasuke drgnął. - Ale ona wybrała mnie, abym... abym jej służyła. - Wysyczała. - Obarczyła mnie swoją mocą.
- Dlaczego nadal jej służysz? Jesteś dorosła.
- Jestem, ale to przekleństwo, Sasuke. Chie-sensei... Jakakolwiek by nie była dała mi szansę. Pokazała świat, gdy rodzina go przede mną zamykała. - Uśmiechnęła się - A ja nie lubię być zamykana. Chcę... - Popatrzyła na swoje ręce. - Chcę być wolna. Poza murem. Poza klatką. Poza barierami. - Stanęła na krześle. - A ty? Czego pragniesz?
Sasuke patrzył na kobietę przed sobą.
- Dawny ja... odpowiedziałby ci, że zabić pewną osobą, zemścić się za rodzinę i odtworzyć klan. - Wstał na krześle, tak jak ona. - Ale ten... Powie ci, że chcę chronić Hyugę-Kiyoshi niebawem Uchiha Hinatę za wszelką cenę.
Aiwa uśmiechnęła się radośnie i zapiszczała weselej. Sasuke nie pozwolił sobie na taką ekspresję i tylko się pół-uśmiechnął, opierając rękę o policzek, gdy znów usiadł.
- A teraz kolejne pytanie! - Usiadła szybko na swoim miejscu.
- Jak zostać Chie, Kiyoshi lub Azura? - To pytanie go bardzo gnębiło.
- Więc to w sumie jest proste. Wystarczy się wżenić w rodzinę... Ale jest drugi sposób. Wybrańcy Chie, Azura czy Kiyoshiego posyłają na ciebie moc, dzielą się nią. Działa to tylko w niektórych przypadkach, ale jest możliwe. Na przykład u mnie to działa tak, że ktoś musi się wykrwawiać. Wtedy daję mu swoją krew i spotykamy się w Sognare. Pokazuję mu, jak to wygląda i pytam, co wybiera.
- Pewnie wielu wybiera życie.
- Nie. Z trzydziestu osób, które miałam szansę tak uratować dziesięć wybrało życie. Reszta odeszła.
Uchiha zamilknął.
- A u innych?
- Podobnie. U Kiyoshich nie wiem... Nigdy nie widziałam.
- Rozumiem... Kolejne pytanie to...
~~
Gdy oni przeżywali wesołe chwilę Hinata trenowała pod okiem ojca i Kiyoshiego. Utworzyła pieczęć po pieczęci, kreśliła znaki na trawie, malowała w powietrzu symbole ze światła... aż padła nieprzytomna na ziemie.
Kiyoshi w swojej kociej postaci stanął przed śpiącą dziewczyną. Dobra robota. - Posłał jej swoją myśl i zobaczył delikatny uśmiech na uśpionej twarzy.
- Kiyoshi. Nie odbieraj mi córki... - Uklęknął obok pierworodnej i wziął w swoje ramiona. - Proszę... To wszystko, co zostało mi po Hikari... Ona i Hanabi. Nie chcę tracić żadnej z nich.
Bóstwo milczało, słysząc ból w głosie Hiashiego. Zauważył mokry ślad na jego policzku, ale to też zbył ciszą. Bóstwo Duchów nie pragnęło śmierci, ale wszystko jest cyklem. Jeśli Hinata umrze... czy będzie w stanie wybrać nową na jej miejsce?
Usiadł na łóżku śpiącej granatowowłosej i doszedł do wniosku, że musiałby, ale dzięki niej zbyt daleko już doszedł i nie da jej tak łatwo odejść.
A oto kolejny rozdzialik! Powracamy do akcji! Dużo się będzie działo, tyle wam powiem! Mam nadzieję, że się nie pogubicie! Buźka, Shan~! ;)
Oczywiście nie mogło zabraknąć tam pewnego blondwłosego twardogłowego ninja numer jeden, który wypijał bulion z miski, co dla albinoski było dość niesmaczne i pozbawione wszelkiej kultury. Przebywanie w prestiżowym klanie nauczyło ją zasad dobrego wychowania.
- Naprawdę mógłbyś używać łyżki. - Głos Uchihy wyrwał ją z zamyślenia.
- Ale tak jest szybciej!
Niestety na Uzumakiego to nie działało.
- Będzie Cię bolał brzuch. - Dodała różowowłosa dziewczyna, a Yasu zmarszczyła brwi.
Siostry postanowiły jednak zignorować drużynę siódmą i usiadły przy oddzielnym stoliku. Trzymając menu w rękach Hinata wydawała się pochłonięta swoimi myślami. Od tamtej sytuacji z Sakurą i wyjaśnieniach Uchihy unikała swojej zielonookiej przyjaciółki na tyle ile mogła.
- Chyba zamówię z wołowiną. - Zadecydowała jej towarzyszki.
- Mi też weźmiesz? Oh i do tego może tą nowość? Paluszki chlebowe? - Wskazała na pozycję w karcie.
- Pewnie! Nowości trzeba próbować!
Popatrzyła w kierunku oddalającej się, a jej oczy spotkały się ze spojrzeniem mrocznych kul. Nieśmiało się uśmiechnęła i pomachała na powitanie, skinął jej głową i wrócił do przerwanego posiłku.
To była kolejna martwiąca ją kwestia. Uchiha Sasuke. Od czasu zaręczyn minęło trochę czasu, zamknęła jasne oczy i odetchnęła cicho. Czuła się... Dziwnie. Jakby zaraz coś bardzo złego miało ją spotkać, ją lub co gorsza jego.
Do pomieszczenia wpadła - dosłownie - kolejna osoba. Był to Choji z klanu Akimichi, za którym wkroczył Nara wraz z Yamanaką i podążającym za nimi, jak pies Osteme. Ten ostatni nosił pudło wypełnione jakimiś wazami, zwojami i innymi pierdółkami.
- Rany, Ino... Twoja mama dużo ci barachła nadawała. - stwierdził jak zawsze znudzony Nara.
- Przynajmniej nie musisz tego targać. - Pocieszył go Choji, wstając z podłogi.
Hinata teraz zobaczyła, że Choji nie upadł, a skoczył, aby złapać jakąś porcelanową figurkę. Z tej odległości mogła określić, że jest to figurka kota z koroną i symbolem oka z tylu głowy. Dziewczyna poczuła, jak przechodzi przez nią prąd, ale z całych sił starała się nie reagować wywróceniem krzesła i krzykiem.
- Ponoć pamiątki ze strony jej rodziny. Według tradycji miała je przekazać pierworodnej córce.
- Dziwna tradycja. - Skomentował Akimichi.
- Nie do końca. W każdym klanie jakieś są. - Osteme zajął miejsce przy sąsiednim do stolika Hinaty, skiwając głową jej, gdy spotkali się spojrzeniem. - W moim klanie tradycja mówi, że każde dziecko musi przejść test.
- Jaki test? - Ino przysiadła się do współlokatora, również witając swoich znajomych.
- To straszne!
Yasu zatrzymała się w połowie siadania, gdy to usłyszała. Przez jej głowę przeleciały wspomnienia, krótkie i ulotne jak piórko, ale jednak.
Mała dziewczynka sama w lesie, płakała pod drzewem żałośnie. Głodna i zmarźnięta. Wtedy usłyszała sapnięcie, a gdy otworzyła oczy i popatrzyła na mały sztylet z wygrawerowanym napisem, wiedziała, że musi działać i walczyć o swoje przetrwanie.
Jakie to były słowa? Co to za słowa na tym ostrzu?! - Krzyczała do siebie w myślach, zaciskając dłonie w pięści. Była pewna. Absolutnie pewna! To były jej wspomnienia!
- Yasu-chan? Ne, Yasu. - Usłyszała delikatny głos i poczuła rękę siostry na swojej dłoni. - W porządku?
Jej mała Hinata była taka słodka, taka niewinna i cicha, ale dlaczego nie mogła jej zobaczyć? Czemu widzi dziwną, lśniącą wokół niej aurę, a nie ją samą? Co się stało z jej twarzą.
- Hinata-chan, czy wszystko okej z Yasu-chan? - Kolejny głos należał do tego irytującego blondyna, ale na jego miejscu też była tylko aura!
Yasu odsunęła się gwałtownie od stolika, popatrzyła na wszystkich i widziała różnokolorowe postaci. Każda z nich wypowiadała jej imię. To było jak złe zaklęcie, którego nie potrafiła przerwać. Zaczęła krzyczeć, złapała się za włosy i szarpnęła wyrywając niektóre z cebulkami, krzyczała i krzyczała, aż zabrakło jej tchu.
Hinata wiedziała dokładnie, co się dzieje z jej siostrą. Szybkim ruchem odrzuciła oddzielający ją od niej stół, który uderzył w pobliską ścianę, roztrzaskując się w drzazgi. Podbiegła do niej i ogarnęła drżącą kobietę w swoje ramiona.
Zbliżyła usta do jej ucha i wyszeptała coś pocichutku. Albinoska wydała z siebie ostatni, przeciągły krzyk i straciła przytomność. Hinata czuła jej ciężar, gdy tylko to się stało.
- Co tu się właśnie stało? - Zapytał zdezorientowany blondyn.
- Yasu miała atak paniki. - Poinformowała Haruno.
Dziwnym było, że nie zaproponowała Hinacie pomocy, przy zabraniu Yasu, ale nawet Hinata nie zamierzała o nią prosić. Żadnego z nich. Radziła sobie z atakami siostry, czy to panika, czy to napad szału. Nie miało to znaczenia i tak jej nie zostawi w tym stanie.
- Hinata-chan, pomogę ci. - Ino zaczęła podchodzić do Hyugi.
Zarzuciła sobie jedno z ramion dziewczyny, podczas gdy druga ręka spoczywała na jej pasie, podobnie co Hinata. Osteme chwycił rzeczy trzech dziewcząt z krzeseł.
- Wyjaśnimy to wszystko, Hinata-san, idźcie. - Zaproponował najleniwszy z leniwych ninja.
- Powiadomię szybko pana Hiashiego! - Choji już wybiegł z sklepiku.
Sasuke, minął swoich bezradnych przyjaciół i zanim Ino czy Hinata zdążyły coś powiedzieć wziął albinoskę na ręce.
- Tak będzie szybciej. - Wyjaśnił z dziwną miękkością. - Chodź, Hinata.
- H-hai. A-arigatou, Sasuke-kun. - Sakura drgnęła na widok wymianę zdań między nimi. - Powinniśmy iść od razu do Tsunade-sama.
Hyuga, Uchiha, Yamanaka wraz z białowłosymi ruszyła ku wyjściu. Sakura wydawała się, jakby w innym świecie. To było niepokojące, czuła, jak drżą jej ręce. Nagła bliskość Hinaty i Sasuke, to że po misji Z NIĄ wrócił do Konohy! Początkowo myślała, że ją docenił, że wreszcie po tylu latach zwróci na nią uwagę, a teraz? Teraz czuła rosnącą w niej zazdrość i frustrację. Ta kobieta z klanu Hyuga miała wszystko! Wszystko i znacznie więcej, a teraz jeszcze miała mieć Sasuke? JEJ Sasuke?
Nie myśl tak! Hinata jest dobrą osobą, nie zrobiłaby ci tego. - Krzyknęła na siebie w myślach, starając uspokoić. ALE ten wzrok, jakim nią obdarzył, ten miękki ton, który chciała, aby był zarezerwowany jedynie dla niej.
- Rany, rany. - Usłyszała władczy kobiecy głos. - Przed chwilą wyczuwałam tu czakrę Sasuke-chan i Hinatki-chan. Ej, widzieliście ich może? Szukam ich.
Sakura poczuła jakby ktoś oblał ją wiadrem zimnej wody. Kobieta starsza od nich o jakieś pięć lat, niektóre pasma jej długich włosów wydawały się jaśniejsze od innych, a lazurowe oczy patrzyły na nich już coraz bardziej zirytowane.
- A... Właśnie stąd wyszli. - Odzyskał głos Uzumaki.
- Kurrrr... Znowu pudło. No nic. Narazka! - Pomachała im z wesołym uśmiechem i się oddaliła, zanim zdążyli o cokolwiek zapytać.
Sakura patrzyła na kobietę i poczuła drżenie rąk. Kolejna kobieta.
~~
Yasu otrzymała zimny kompres na czoło i leki na uspokojenie. Teraz spała spokojnie, ale jak długo to potrwa?
- Hinato, dobrze, że szybko zareagowałaś. Jakieś nowości? - Tsunade położyła dłoń na ramieniu dziewczyny, aby okazać jej swoje wsparcie.
- Jej system czakry był... dziwny. Nie to za mało powiedziane. Jakby przepłynęła przez niego anormalna moc.
- Stąd uderzenie paniki?
- Nie jestem pewna.
- Ostatnio nie miała dodatkowych misji, więc możemy wykluczyć atak wroga.
- Nie, nie możemy. - Usłyszała zimny głos Sasuke. - Parę tygodni temu została zrzucona do rzeki. To do normalnych nie należy.
- Więc co? Mam sprawdzić dosłownie wszystkich?
- Powinnaś, Ho-ka-ge-sama. - Odezwał się powoli Osteme z niezwykłą bezczelnością. - Macie marną ochronę.
Popatrzył na twarz białowłosej i powstrzymał gardłowe warknięcie. Poczuł czyjąś ciepłą dłoń na swojej i jakby jego złość zagasła, co prawda nadal się żarzyła, ale była znacznie mniejsza. Popatrzył na niższą od niego blondwłosą i zamilkł.
- Yasu zostanie zabrana do szpitala. - Zaczęła, ale przerwało jej to, że Hyuga odsunęła jej rękę z ramion. - Chcesz coś powiedzieć Hinata?
- Tak. - Wstała z krzesła i popatrzyła prosto w twarz piątej. - W szpitalu nikt nie ma zdolności patrzenia na system czakry, jak ma mój klan, więc żądam, aby obserwacje...
- Była pod waszą obserwacją ponad trzy lata i nic się nie dowiedzieliście. - Sprzeciwiła się.
Hinata czuła jak wzbiera w niej złość. Czysta frustracja nie maskowała się już na jej twarzy. Zimna i jednocześnie gorąca. Szybkie, mocne uderzenia serca. Jedno, dwa, trzy - Policzyła w myślach, próbując uspokoić swoje emocje, ale wtedy zobaczyła zza Hokage Seishina pokazującego jej kciuki do góry.
- Z całym szacunkiem, ale naszym zadaniem było obserwowanie, czy nie jest niebezpieczna dla Konohy, nie dla siebie. Ponadto teraz jest Yasu HYUGA. Jest moją siostrą.
- Nie posiada twojej linii krwi. - Uśmiechnęła się Tsunade.
- Nie musi jej posiadać, aby być moją siostrą. Jest doskonała w każdym calu i przysięgła chronić wioskę, gdy zezwoliłaś jej na egzaminy. To była twoja zgoda, Hokage-sama. - Determinacja w jej bladych kulach, sprawiła, że uparta blondynka poczuła ukłucie dumy.
Lubiła tą stronę Hinaty. Tą, którą pokazywała, gdy ktoś zagraża ważnym dla niej osobą, ale nie lubiła sprzeciwów. Jednak zdawała sobie sprawę, że pod tym względem ma rację. Hyugowie najlepiej zajmą się układem czakry, której ona nie zobaczy.
- W porządku. Jednakże... - Uniosła dłoń zanim Hinata zdążyła się uśmiechnąć. - ... Trzy razy dziennie przyjdzie ktoś, kto będzie raportował mnie o jej stanie.
- Może Kakashi? - Zaproponowała nagle Yamanaka.
- Rozwiniesz?
- Yasu i on spędzają dużo czasu razem i wydaje się mu ufać. To pomoże znacznie. - Przedstawiła swój punkt widzenia blondynka.
Hokage skinęła im głową i zgodziła się na to, aby opuścili już jej wieżę z albinoską.
- Byłaś tam bardzo odważna, Hina-chan!
Osteme niósł białowłosą na plecach i nie mógł oprzeć się wrażeniu, jak bardzo się zmieniła od czasu, gdy ostatni raz ją widział. Wyrosła na piękną i pewną siebie kobietę. - Przeszło mężczyźnie przez myśl.
- N-naprawdę?
- Ani razu się nie zająkałaś. - Złośliwy uśmieszek wygiął wargi Sasuke - A to nieprawdopodobne.
- Nie tak bardzo, jak to, co ci się stało z twarzą. - Odparowała dzielnie ciemnowłosa. - Sasuke-kun, czy to uśmiech, czy ktoś rzucił na ciebie zaklęcie?
Wywrócił czarnymi kulami, ale widząc te roziskrzone blade oczy nie mógł się oprzeć delikatnemu pół uśmiechowi. Lubił ich krótkie docinanie sobie i doceniał cichą naturę Hinaty bardziej niż towarzystwo głośnych dziewczyn, łażących za nim krok w krok. Życie nie było dla niego łaskawe i nawet teraz miał wianuszek dziewcząt podążający za nim, ale z Hinatą było inaczej. Miał wrażenie, że to on bardziej pragnie spotkań z nią i szuka jej towarzystwa, gdy chodzi po Konoha sam lub z Uzumakim i Haruno.
- Nie chcę psuć wam chwili, ale chodźcie, gołąbeczki! - Puściła oczko do przyjaciółki Yamanaka.
- C-co my wcale nie..! - Chciała zaprzeczyć.
- Oh przestańcie zaprzeczać. - Dodał Osteme, idąc obok Ino.
- Aż widać te serduszka wokół nich, hm?
- A nie mylisz osób? - Sasuke włożył ręce do kieszeni i zaczął iść za nimi.
- Co?! N-nie!
- Szkoda, a już myślałem, że będę drużbą Osteme. - Wzruszył ramionami Sasuke - Moje szczęście.
Zarówno Ino, jak i białowłosy się zarumienili, ale po tym nic już nie odpowiedzieli. Hinata roześmiała się cicho, idąc przy Sasuke.
- Pasują do siebie, prawda? - Wyszeptała do Uchihy.
- Mówisz? - Popatrzył na nich, gdy szli obok siebie i wydawali się rozprawiać o dzisiejszej kolacji. - Są trochę jak małżeństwo już.
- To prawda... ale to jednocześnie słodkie. Myślisz, że będą razem? - Popatrzyła na niego z nadzieją.
- Hm, jeśli któreś w końcu zaprosi drugie na randkę...
- A może... pójdziemy we czwórkę? - Zaproponowała z rumieńcem.
- To zaproszenie, Hyuga? - Przechylił głowę w bok, rozbawiony.
- N-no wiesz? - Zniżyła głos jeszcze bardziej - Nie mogę już zaprosić narzeczonego na randkę?
- Oh, czyli to przyznajesz? Jak słodko. - Odpowiedział szeptem, schylając się. - Więc co planujesz?
- Chcę... abyśmy spotkali się w przypadkowym miejscu... I ich razem zostawili... Na przykład na spływie łódką! Albo na degustacji ostrych potraw! Lub na...
- Skończ, każdy twój pomysł jest mało romantyczny. - Przerwał podekscytowanej nastolatce.
- Oh... - Naburmuszyła się. - Więc panie romantyku, jaki ty masz pomysł, hm?
- Proste. Za jakoś trzy miesiące są tańce. Kolacja i taniec. Klasycznie. - Zatrzymał się, gdy zorientował, że Hinata już za nim nie podąża.
Dziewczyna stała z rozdziawioną buzią jak ryba bez wody i po chwili zaczęła chichotać, łapiąc się za brzuch. Uchiha początkowo myślał, że dziedziczkę Kiyoshiego opętał duch, ale zaraz zarumienił się i odwrócił przodem, ale dostrzegł, że Ino i Osteme zniknęli już za rogiem.
- A-ale w trójkę będziecie dziwnie wyglądać. - Dogoniła go dziewczyna.
- Śmieszne. - Prychnął ucinając rozmowę.
- Co ci się nie podoba w tym pomyśle? - Popatrzył do przodu, jakby upewniając się, że są poza zasięgiem słuchu Yamanaki i Osteme.
- Hm... - Przyłożyła dłoń do brody, patrząc w niebo. - Nigdy nie byłam na prawdziwej randce. - Wyznała z delikatnym uśmiechem. - To słodkie, ale... Chciałabym, aby pierwsza randka była niezapomniana. Chciałabym zrobić coś... niesamowitego wtedy. Pójść nad klif, skoczyć w niego, aby złapać kwiat... Nie patrz tak... Moi rodzice tak zrobili. Mama była zła na tatę i wyrzuciła bukiet, ale tata był... zdeterminowany. Skoczył po niego i przyniósł jej go w zębach, prosząc o randkę. - Zaśmiała się ponownie.
- Twój ojciec? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Jak on wyszedł z tego żywy?
- Jak przy każdym spotkaniu z moją matką. Kilka ran, siniaków, zadrapań, a czasem szwy i bandaże. - Popatrzyła w niebo tęsknie. - Takiej miłości właśnie pragnę.
Kiedyś ci ją dam. - Rozszerzył oczy na własne myśli. Nie dowierzał temu, ale widok tak rozmarzonej Hyugi sprawił, że jego skostniałe serce rozgrzało się.
- Orientuj się! - Z drzewa zeskoczyła na nich szalona kobieta, przygniatając Sasuke i łapiąc za nadgarstki. Uchiha szarpał się, ale nie mógł wydostać z żelaznego uścisku. - Cześć wam. Hina-chan, Sasu-chan.
Hinata stanęła w pozycji obronnej swojego klanu, szykując do wykonania delikatnej pięści, ale wtedy rozpoznała kocią maskę na twarzy.
- Zaraz... Aiwa?! - Krzyknęli jednocześnie.
- Ye! We własnej osobie. - Wstała z Uchihy, otrzepując się. - Strasznie ciężko was znaleźć. Dobrzy jesteście w tym.
- Taka rola shinobi. - Wstał, otrzepując się i krzywiąc.
Aiwa patrzyła na niego chwilę w zamyśleniu, po czym potrząsnęła głową. Wydawał jej się znajomy. Nie chciała, aby twarz pewnego długowłosego mężczyzny została przy niej za długo i prychając odtrąciła ją w najdalsze zakamarki umysłu.
- Po co przebyłaś tak długą drogę, Aiwa-san? - Zapytała Hinata, wyciągając dłoń na powitanie.
- Oh, Hinuś, mów mi Ai-chan. - Uścisnęła ją, wyciągając jednocześnie zwój. - Są problemy w Nekogakure.
- Problemy? - Otworzyła zwój i zbladła. - Arena...
- Wiesz co się będzie działo. - Przestała się uśmiechać. - Cienie mogą przebić się w każdej chwili, a potrzebujemy do tego mocy.
Sasuke przeskakiwał głową od jednej do drugiej, jakby oglądał mecz ping-ponga, ale nie rozumiał nic z tego co mówią, poza tym, że to niebezpieczne.
- Wiesz w jaki sposób jest wzmacniana bariera. Musimy dać z siebie wszystko i więcej dla tego świata. Idę po Kiyoshiego. Ruszamy od razu.
- Tak jest. Powiadomię Hokage i ojca. - Hinata żałowała, że nie może zostać przy siostrze, ale znała swoje obowiązki i wiedziała, że musi je spełnić.
- CHWILA. - Syknął Sasuke, łapiąc obie za nadgarstki. - Żadna z was nigdzie nie pójdzie, póki mi tego nie wyjaśni.
- O ja pierd... - Zaklnęła Nyarien pod nosem. - Krótka historia. Kiyoshi, Azura i Chie, wzmacniają barierę podczas starć między członkami klanów. Tylko dzięki temu. Hinata jest ostatnią żywą i znaną nam Kiyoshi, więc jej obecność jest obowiązkowa. Ja, ona i Isamu zmierzymy się na arenie, jako ostatni, aby ten świat się nierozpierniczył!
Hinata skrzywiła się na dobór słów, ale wiedziała jak jest.
- Więc idę z tobą. - Popatrzył na swoją narzeczoną.
- Ża-żartujesz? To nie miejsce dla ciebie! Nie wiemy, czy bariera nie pęknie. Nie wyrażam na to zgody. - Pokręciła głową.
- Możesz wyrażać lub nie. Nie obchodzi mnie to, możesz mnie znienawidzić, ale idę z tobą. Jesteś moją narzeczoną. - Syknął ostatnią część.
- Hajtacie się?! - Krzyknęła Aiwa z ogromnym uśmiechem i łezkami w oczach, chwyciła ich oboje za ręce i zaczęła gratulować.
Ani Uchiha, ani Hyuga nie spojrzeli na nią, mierząc się spojrzeniami. W końcu jednak pojedynek został wygrany przez Uchihę.
- Ugh! Dobra! - Krzyknęła, patrząc mu w oczy. - ALE. Na moich zasadach. Siedzisz obok Kiyoshiego i absolutnie nie możesz wkroczyć na arenę.
- Hm. Jeśli coś ci zagrozi...
- Będzie jej grozić. Cienie mogą zaatakować, gdy będziemy się mierzyć.
- Co?
- Rozkazuje ci przyjąć moje warunki. - Syknęła Hinata zirytowana.
Uchiha skrzyżował ramiona na piersi, ale skinął głową.
Aiwie przeszło przez myśl, że są dziwną parą.
~~
Daleko poza Konohą czarnowłosy siedział na gałęzi drzewa i rozmyślał o tajemniczej kobiecie z niebieskimi włosami. Przypominały mu wodospad, jak cała jej osoba. Nigdy nie widział w życiu tak interesującej osoby. Gotowa do poświęceń, uleczyła jego marudnego towarzysza, na tyle inteligentna, aby móc stworzyć coś z tych fiolek.
Nie mógł nic poradzić poza myśleniem o tym dziwnym spotkaniu. Zamknął ciemne oczy i zamyślił się po raz kolejny. W głowie próbował odtworzyć każdy fragment jej skóry, jasne oczy i ta krew. Nie słyszał jeszcze o nikim, kto potrafi z krwi stworzyć broń, ale oto był przed nim żywy dowód jeszcze parę godzin temu.
~~
Aiwa weszła do mieszkania Uchihy. Miała zostać na noc u niego, póki nie nastanie ranek. Ino i Osteme byli zaskoczeni nową twarzą, ale szybko ją zaakceptowali. Yamanaka dała lekką reprymendę swojej przyjaciółce, gdy ta i Uchiha nagle się odłączyli od nich.
Nyarien poznała samą Hokage i musiała przyznać, że była niesamowicie zaintrygowana jej osobą. Szybko znalazła też Kiyoshiego i przekazała mu wiadomość.
Sasuke podał jej herbatę, którą z uwielbieniem wypiła. Zwykły napar z suszonych liści, a sprawiał, że czuła nadzwyczajny spokój.
- Pewnie masz pytania. - Powiedziała, gdy usiadł naprzeciw niej.
- Zbyt wiele...
- Spróbuje na nie odpowiedzieć. - Zachęciła go starsza kobieta.
- W porządku... Na początek... Czym jest Sognare? To wyszeptała Hinata, gdy byliśmy zamienieni ciałami.
- Sognare... Wspaniałe Sognare... - Uśmiechnęła się - To taki inny wymiar. Jest dla nas, dla wybrańców Chie, Azury i Kiyoshi. Podobno ci, którzy należą do klanu lub dołączają mogą tam być tylko raz. Podobno to Trzy Bóstwa go stworzyli, aby wybrańcy mogli się z nimi kontaktować. Teraz jednak jest to forma treningu, im bardziej panujesz nad swoją mocą tym jest tam jaśniej. Przynajmniej tak mawia Chie-sensei.
- Jest tam ciemno. - Stwierdził.
- Bo jesteśmy zbyt słabi... - Odetchnęła cicho. - W zwojach klanu Nyarien... widziałam znaki... że klany Trzech Bóstw są złe... Wierzyłam w to. Chie-sensei wymordowała moją rodzinę. - Sasuke drgnął. - Ale ona wybrała mnie, abym... abym jej służyła. - Wysyczała. - Obarczyła mnie swoją mocą.
- Dlaczego nadal jej służysz? Jesteś dorosła.
- Jestem, ale to przekleństwo, Sasuke. Chie-sensei... Jakakolwiek by nie była dała mi szansę. Pokazała świat, gdy rodzina go przede mną zamykała. - Uśmiechnęła się - A ja nie lubię być zamykana. Chcę... - Popatrzyła na swoje ręce. - Chcę być wolna. Poza murem. Poza klatką. Poza barierami. - Stanęła na krześle. - A ty? Czego pragniesz?
Sasuke patrzył na kobietę przed sobą.
- Dawny ja... odpowiedziałby ci, że zabić pewną osobą, zemścić się za rodzinę i odtworzyć klan. - Wstał na krześle, tak jak ona. - Ale ten... Powie ci, że chcę chronić Hyugę-Kiyoshi niebawem Uchiha Hinatę za wszelką cenę.
Aiwa uśmiechnęła się radośnie i zapiszczała weselej. Sasuke nie pozwolił sobie na taką ekspresję i tylko się pół-uśmiechnął, opierając rękę o policzek, gdy znów usiadł.
- Jak zostać Chie, Kiyoshi lub Azura? - To pytanie go bardzo gnębiło.
- Więc to w sumie jest proste. Wystarczy się wżenić w rodzinę... Ale jest drugi sposób. Wybrańcy Chie, Azura czy Kiyoshiego posyłają na ciebie moc, dzielą się nią. Działa to tylko w niektórych przypadkach, ale jest możliwe. Na przykład u mnie to działa tak, że ktoś musi się wykrwawiać. Wtedy daję mu swoją krew i spotykamy się w Sognare. Pokazuję mu, jak to wygląda i pytam, co wybiera.
- Pewnie wielu wybiera życie.
- Nie. Z trzydziestu osób, które miałam szansę tak uratować dziesięć wybrało życie. Reszta odeszła.
Uchiha zamilknął.
- A u innych?
- Podobnie. U Kiyoshich nie wiem... Nigdy nie widziałam.
- Rozumiem... Kolejne pytanie to...
~~
Gdy oni przeżywali wesołe chwilę Hinata trenowała pod okiem ojca i Kiyoshiego. Utworzyła pieczęć po pieczęci, kreśliła znaki na trawie, malowała w powietrzu symbole ze światła... aż padła nieprzytomna na ziemie.
Kiyoshi w swojej kociej postaci stanął przed śpiącą dziewczyną. Dobra robota. - Posłał jej swoją myśl i zobaczył delikatny uśmiech na uśpionej twarzy.
- Kiyoshi. Nie odbieraj mi córki... - Uklęknął obok pierworodnej i wziął w swoje ramiona. - Proszę... To wszystko, co zostało mi po Hikari... Ona i Hanabi. Nie chcę tracić żadnej z nich.
Bóstwo milczało, słysząc ból w głosie Hiashiego. Zauważył mokry ślad na jego policzku, ale to też zbył ciszą. Bóstwo Duchów nie pragnęło śmierci, ale wszystko jest cyklem. Jeśli Hinata umrze... czy będzie w stanie wybrać nową na jej miejsce?
Usiadł na łóżku śpiącej granatowowłosej i doszedł do wniosku, że musiałby, ale dzięki niej zbyt daleko już doszedł i nie da jej tak łatwo odejść.
A oto kolejny rozdzialik! Powracamy do akcji! Dużo się będzie działo, tyle wam powiem! Mam nadzieję, że się nie pogubicie! Buźka, Shan~! ;)