~~Nekogakure
Chie i Azura rozpoczęli partyjkę shogi, gdy lustro w ich pokoju zaczęło się trząść. Dwa koty popatrzyły na siebie, po czym samica zbliżyła się do przedmiotu.
Zwierciadło miało bogate zdobienia i stało dumnie przy ścianie. Było za prześwitującą kurtyną i lewitowało w powietrzu. W ramie były wyrzeźbione kwiaty oplatane przez zdobione, małe połyskujące kamyczki. Wokół lustra było widać jakby mgiełkę. Co dziwne samo zwierciadło nie odbijało naszego świata, a ukazywało czarną przestrzeń. Gdy kotka Chie zbliżyła się do niego było widać w lustrze kobietę.
Kobietę z krwiście czerwonymi oczami z czarnymi zamiast białych białek, jasną cerę jak u trupa, na której ramionach, dekolcie i twarzy widać tajemnicze tatuaże koloru czerni. Długie włosy koloru hebanu opadały na ramiona, spinka w kształcie kropli utrzymywała je lekko upięte z tyłu głowy. Ubiór jaki miała na sobie budził kontrowersję. Czarny koronkowy biustonosz opinał się na jej piersi, a paski na płaskim brzuchu wiązały ją z czarną, prześwitującą spódnicą, pokazującą koronkową bieliznę. Właściwie to jej strój przypominał bieliznę z przywiązanym do niej trenem i welonem na głowie. Wydawała się wulgarna w stroju, ale dzięki temu można było dostrzec idealnie znaki na jej ciele, plecy były nagie, a na miejscu, gdzie znajdowała się krtań dziwnie połyskujący na czerwono kryształ.
Patrząc w swoje ludzkie odbicie w oczach kocicy było widać żal. Tęsknotę za utraconym ciałem tak silną, że aż bolało. Wspomnienie krzyków zabijanych na jej oczach zagościło w jej umyśle, a blizny po bacie na plecach wydawały się na nowo krwawić.
Nagle coś ukazało się w odbiciu. Postać w całości czarna, w zbroi z czarnego materiału o szarej skórze i włosach pływających i zanikających w powietrzu. Oczy pustki przeszyły postać kotki. Chie nie drgnęła nawet, a jej lustrzane odbicie zacisnęło usta w wąską linię.
- Cień. - Powiedziała kotka, siadając, a jej odbicie zrobiło to samo, jak i poruszyło ustami.
Lustro obniżyło się, tak, że mogła zobaczyć dokładnie co się dzieje po drugiej stronie. Jej druga skóra siedziała w mroku, ale za chwilę rozjaśniło się.
- Moja pani. Przynoszę złe wieści. Orochi wyczuwa, że niebawem nadejdzie przełamanie. - Cienista postać pojawiła się w odbiciu, zasłaniając jej ludzką.
Azura podbiegł na kocich łapkach do zwierciadła, zainteresowany rozmową. Nie zwrócił szczególnej uwagi na swoje własne odbicie, bardziej zainteresowany rozmową Cienia i Chie.
- Rocznice lubią się powtarzać. Sama wiesz, pani, co to oznacza. Yamata No Orochi jest zły, pani. Cienie próbują się przedostać do nas. On nie może nas chronić. Potrzebujemy...
- Rozumiem. Rozumiem, Cień!
Cień był mężczyzną spalonym na stosie za swoje zbrodnie bardzo dawno temu. To on prowadzi wybrańców do Bóstw i objaśnia im mgliście, co mają robić. Cień należał kiedyś do przeklętych, ale po porażce z trzema wybrańcami, nawrócił się i postanowił służyć Bóstwom. Stał się strażnikiem świata nieumarłych, chroniąc niewinnych dusz wraz z potworem Yamata No Orochi. On i smok utrzymywali krainę w pokoju, chroniąc przed podobnymi Cieniowi, wyczekując dnia powrotu Bóstw, pomagając jednocześnie duszom, które są godne reinkarnacji w przejściu.
Jednak w czasie przełamań bariera jest niezwykle słaba, a jedynie najsilniejszy potrafi ją umocnić. Najsilniejszy jest osobą, która będzie rządzić w Nekogakure do kolejnego przełamania, który jest wyłaniany poprzez pojedynek. Walczą wybrani przez Trzy Bóstwa, a jedynie po ich pokonaniu na arenie może wejść do zamkniętej komnaty i umocnić to. Ludzkie ciało jedynie może tam przebywać, co uniemożliwia Bóstwom pomoc.
- Kiedy?
- Yama liczy, że za czterdzieści dni, pani. Dawni wybrańcy zniknęli. Nie potrafimy ich zlokalizować. Podejrzewamy, że niektóre z cieni przedostali się i ich porwano.
- Rozkażę się przygotować. Powiadom Kiyoshiego. Jego wybranka musi się przygotować. Azura, szykuj swojego ucznia. Trzeba wezwać wybrankę Kiyoshiego i udać się do świata duchów.
Kocur podszedł do lustra, gdy Chie odeszła. Jej ludzka postać została zastąpiona przez pięknego mężczyznę o jadeitowych oczach ze złotymi jak kłosy zbóż włosami, długimi, sięgającymi do kostek, połowa twarzy była zakryta przez kościaną maskę. Ubrany w zbroję nie przypominał swojej delikatnej postaci ludzkiej czy kociej. Zbroja składała się jakby ze szkieletu, na ramionach były czaszki służące jako ochraniacze, przywiązane do siebie za pomocą pasków na broń. Na spodniach były pojedyncze kości. Na nagiej piersi można było dostrzec blizny po ranach kutych, jakby został skatowany i się wykrwawił.
- Co możesz mi więcej powiedzieć o porwaniu? - Zapytał, przechylając głowę w bok.
- Nie wiele, Panie. Wiemy tylko, że świat zostanie zachwiany, jeśli będziemy bierni. Cienie coś szykują, panie. Obawiam się, że niebawem granice się zatrą...
- Czy władca cieni choruje? Wyczuwasz to? - Naciskał Azura.
- Obawiam się, panie... że on znika. Traci kontrolę nad swoimi, przez co...
- Szaleją. - Podpowiedział, nie spuszczając wzroku. - Jeśli nie zadziałamy... Wybrańcy muszą się zmierzyć! Ten kto wygra będzie mógł umocnić bramę.
- Do tego zmierzam, panie. Jeśli brama zostanie przerwana cienie się wydostaną i będą zagrożeniem dla całej ludzkości.
- I tak są problemy przez Lykan, a ci pierdoleni Kage nie ruszą palcem nawet. - Syknął zirytowany kocur. - A my nie możemy wrócić.
- Gdybyście tu byli, panie... Wiele by się zmieniło.
- Wiem, Cień, wiem. Skontaktuje się z Kiyoshim i spróbujemy napierać na wybrańców. Czas się pokazać. Inaczej zostaniemy zmiażdżeni. Świat musi o nas ponownie usłyszeć.
Po tych słowach odszedł. Cień patrzył pustymi oczami za oddalającym się kocurem. Wiedział, że niebawem wszyscy się dowiedzą i bał się o życie swoich mistrzów.
Niestety, żadne z nich nie mogło wyczuć obecności pewnej niebieskowłosej kobiety, siedzącej pod parapetem i słyszącej wszystko. Ubrała maskę z kocimi uszami i zniknęła wraz z liśćmi, które porwał wiatr do tańca.
~~Konoha
Shirou stał oparty o parapet i uśmiechał się niczym wredny, mały chochlik. Pomachał naszej ciemnowłosej bohaterce z przymrużeniem oka. Mimo to po chwili uśmieszek zszedł mu z twarzy.
- Twój ojciec cię szuka. Jest już następny dzień, Hinatko. - Duch westchnął cicho. - Nie chcę ci przerywać, ale wiesz, że musisz iść.
Współczuł swojej przyjaciółce, mimo, że początkowo był na nią zły za jej słowa. Bardzo go zraniły, ale dał sobie czas. Wiedział, że nie chciała go skrzywdzić. Przechylił głowę w bok, a jego zanikające włosy poruszyły się w ślad za nim.
- Hina, wszystko w porządku? Wiesz, że powinnaś wracać. - Dziewczyna nie ruszyła się o minimetr.
Silne ramiona Uchihy otulały ją szczelnie, jakby w obawie, że ucieknie. Dziedziczka Kiyoshiego nigdy by nie posądziła o to mściciela. Wydawał jej się teraz jak bezbronne dziecko, które chce jedynie ciepła. Był zadziwiająco spokojny, gdy spał. Czy to poczucie bezpieczeństwa, tak na niego wpłynęło?
- Sasuke... Powinnam już iść... - Wyszeptała perłowooka.
Spotkała się jedynie z niezadowolonym westchnięciem.
- Musisz iść...? - Usłyszała szept.
- Zostałam tu na noc, Sasuke... Ojciec pewnie się martwił...
- Eh... Tak... wiem.
Sasuke nie uśmiechało się to, że jej ciepła postać zniknie. Czuł potrzebę bycia przy niej. Blisko niej. Była dla niego jakby ostoją, czymś jak oaza. Wiedział niestety, że nie może jej mieć przy sobie wieczność. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma swoje życie i obowiązki. Miło było jednak przez chwilę nie być samemu w tym domu i spędzić z nią więcej czasu. Nie do końca rozumiał jej zniknięcia, jej miłość do Hokage, ale wiedział, że ma więcej tajemnic do odkrycia na temat swojej narzeczonej. Miał do niej wiele pytań, ale jednocześnie nie chciał na niej wywierać presji.
Uchiha wypuścił dziewczynę z objęć. Wstała, rozciągając się. Czuła się dziwnie spokojna, ale zaraz uczucie stresu zaczęło łaskotać jej palce, czuła, jak serce mocno jej bije w strachu.
- Hinata... - Drgnęła. - Spotkamy się jeszcze dzisiaj?
- Ah... tak. Oczywiście.
- Dziękuje. Za to... że chcesz, abym poczuł się tu... dobrze. Jak w domu.
- Sasuke-san... - Usta wygięły się jej w uśmiechu.
- No rusz się. Jak teraz stąd nie wyjdziesz mogę nie dać ci szansy na ucieczkę.
Na ustach Hyuugi długo pozostawał uśmiech. Jeszcze jak szła uliczkami, czuła, że ją bolą już policzki od tej nagłej radości, ale to ją nie obchodziło. Miała ochotę skakać aż po chmury. Czuła w sobie nietypowe pokłady energii i szczęścia, jej serce biło mocno i żywo, a ona cieszyła się z każdego wdechu.
Szła po ogrodzeniu, trzymając ramiona szeroko otwarte. Promienie oświetlały jej twarz i czuła ciepło słońca na niej. Rozpięła bluzę i zawiązała rękawy wokół bioder, zrobiła obrót, utrzymując równowagę na ogrodzeniu, szła chwilę tyłem, aż omal nie spadła.
- Hinata! Co ty robisz? - Wesoły głos jej dobranej siostry przyszedł z dołu.
Dostrzegła krwistooką, która trzyma na rękach pomarańczową książkę. Podbiegła do ogrodzenia, wyciągając do niej ręce. Hyuuga zeskoczyła, lądując w ramionach Yasu, obie upadły w tył.
- Wiesz, jak ojciec się o ciebie martwi!?! Każdy z klanu cię szuka! Aaaa! Gdzieś ty była!? - Po chwili głośno zaniuchała. - Pachniesz... Nie wierzę! HINATA HYUUGA! Ty mała bezwstydnico!
- C-co?! Ni-nie! Do niczego nie doszło!
- Aha! A ten twój uśmieszek? Łazisz po ogrodzeniu, szczerzysz się jak głupi do sera i pachniesz striptizerem. No a gdzie byłaś całą noc, hmmmmm?
- No-no wiesz... Jak to tak ujmujesz to brzmię, jak... bezwstydna.
- Co wieeem? - Uśmiech rozbił się na twarzach dziewcząt. - Oj, każdy ma prawo do zabawy. Chodź, musimy odwołać alarm.
- Tata aż tak się martwił?
- Ta, jeszcze nie widziałam go tak zestresowanego, wiesz? Mało w nocy spał... - Ciemnowłosa podała dłoń siostrze, która przyjęła pomoc.
- Oh... Muszę go przeprosić...
- Tak, powinnaś. Ale... jesteś nastolatką, to normalne, że wymykasz się z domu w nocy.
- Tak, jak ty, hm?
- Dokładnie! Ej! Może wymkniemy się razem z Ino na zakupy? Przyda ci się nowa piżamka, a ja potrzebuje nowego zapasu herbaty.
- Herbatoholiczka. - Roześmiała się Hyuuga, idąc w kierunku rezydencji.
- Herbata to miłość, herbata to życie. - Odparła z powagą, idąc obok.
Szły jakiś czas w ciszy, aż Hinata ją przerwała, zerkając na pewną rzecz w dłoniach albinoski. Nie mogła w sobie zdusić ciekawości.
- Skąd wzięłaś książkę Kakashiego-sensei?
- Pożyczył mi ją. - Uśmiechnęła się, zerkając na przedmiot.
- Ostatnio dużo czasu spędzacie razem.
- To prawda... Lubię spędzać z nim czas. Jest... miło.
- Yasu, czy ty go... luuuuuuuuu-.... - Zaczęła, przeciągając słowa, patrząc na coraz bardziej zarumienioną twarz siostry.
Obcy ludzie nie mogliby teraz poznać dziewczyny z klanu Hyuuga. Z Yasu łączyła ją więź, potrafiły sobie wzajemnie dokuczać, ale to było tylko wtedy, gdy spędzały czas razem. Lata przyzwyczaiły je do siebie i stały się bardziej naturalne. Potrafiły się popłakać, aby zaraz zacząć się śmiać. Ich więź była niesamowita, choć dla niektórych były po prostu dziwakami z drużyny ósmej.
- Hina, nie.
- Ty go lubisz! O matko! YASU LUBI KAK-...! - Wykrzyczała Hinata, zwracając uwagę przechodniów.
Yasu zasłoniła jej usta ręką z krwistym rumieńcem na policzkach. Czasami potrafiły być dziecinne. Albinoska czuła się nieco speszona dziwnym zachowaniem siostry, jej słowami, ale sama zaczęła nad tym rozmyślać. Lubiła spędzać czas z Kakashim bardziej niż z jakimkolwiek innym mężczyznom i sama przed sobą musiała przyznać, że jest przystojny. Jednak to jej droga adopcyjna siostra poszła na noc do mściciela klanu Uchiha, a ta nawet nie ma teraz okazji jej podokuczać z tego powodu.
- Mjmhmajsheyasyahm! - Mamrotała niezrozumiale dziewczyna.
- Oj, nie mów nikomu! Lubię go...
Yasu zamknęła oczy i roześmiała się.
- Wracaj tu! - Krzyczała, biegnąc za nią
~~
W wieży Hokage wrzało. Tsunade nie dowierzała słowom podróżnika ani przez moment, jednak nie mogła ot tak go odesłać. Szczególnie, że utrzymywał, że jest tu, aby pomóc. Wiedziała, że nie powinna przyjmować kolejnego włóczęgi, ale nie mogła też zarzucić mu kłamstwa. Stawiała sobie wiele pytań, ale przeczuwała, że jego osoba może wzmocnić Konohę. Był dziwnie silny, potrafiła w nim dostrzec tą potęgę.
Podobnie zresztą Osteme. Widział w kobiecie siłę, ale nadal za małą. W głowie układał słowa, wiedział, że nie może być do końca szczerzy z Ino i nie wspomniał o prawdziwej naturze wilków. Jego twarz przybrała chłodny, nieprzyjazny wyraz.
- C-co?! Hokage-sama! W moim domu nie ma tyle miejsca! Ledwie mogę moje wszystkie ciuchy w szafie upchać, nie mówiąc o przyjęciu człowieka pod dach.
Ino miała rację. Mieszkanie jej i rodziców było o wiele za małe, aby kolejna osoba się w nim pojawiła. Bała się jednak dalszych słów Hokage.
- Czy powiedziałam, że zamieszka z wami? Dostaniesz nowe mieszkanie w centrum Konohy. Osteme będzie pod twoją obserwacją.
- Ale mój ojciec się wścieknie! Hokage-sama! Jestem nieletnia! Nie mogę mieszkać sama z obcym facetem! - Hokage sobie żartuje! Mój ojciec dostanie szału!
- To moja decyzja, Ino. Jesteś kunoichi, więc będziesz potrafiła się obronić.
Yamanaka nie miała wyjścia. Zrezygnowana westchnęła przeciągle, lustrując białowłosego podróżnika spojrzeniem zirytowanych błękitnych kul. Ten odpowiedział jej spokojnym uśmiechem, zaraz po którym poczuła się zadziwiająco opanowana.
- Zapewniam, że będę prawdziwym dżentelmenem.
- No ja myślę! Hokage, chcę najpierw zobaczyć to mieszkanie. A on chciał porozmawiać z panią na osobności.
- Ah, tak, oczywiście. Shizune cię zaprowadzi. Weź sobie pomocników do przeniesienia ciuchów i złożenia mebli. - Blondynka skinęła głową do swojej zastępczyni.
Ta uśmiechnęła się uprzejmie i poprowadziła Yamanakę do wyjścia. Osteme popatrzył za nimi, ale nie ruszył się o nawet centymetr. Mężczyzna był dosyć wysoki i szczupły, mimo to barczysty. Delikatne rysy twarzy wydawały się być rzeźbione przez najbardziej utalentowanego z rzeźbiarzy, śnieżne włosy układały się na ramionach i były trochę przetłuszczone, jednak to można było wytłumaczyć długą podróżą. Nie miał na sobie już szpitalnej piżamy, a stożkowaty kapelusz ze słomy bambusowej, tradycyjne samurajskie kimono oraz katanę przy boku. Czarna hakama była luźna, a sandały z nieco zniszczonego już drewna. Wyglądał, jak typowy wojownik.
Zastanawiało ją, co robi tutaj ktoś taki. Samuraj zazwyczaj podróżowali po świecie, ale nie osiadali w wioskach.
- Co cię tu sprowadza? - Przeszyła go swoimi złoto-brązowymi kulami.
Osteme wydawał się analizować sytuację. Zbliżył się do biurka i położył na nim dłonie.
- Przynoszę ostrzeżenie.
- Wilki, które atakują ludzi, wioski. Są niebezpieczne. Z roku na rok przybywa ich, a wy nie możecie się obronić. Dowodzisz tą wioską, czy tak? Wysłuchaj mnie. Musicie się przygotować na wojnę.
- Co o nich wiesz? Jesteś jednym z nich?
Wilki nie były tylko utrapieniem Konohy, ale tylko ta wioska reagowała na nie bardziej. Tsunade wiedziała, że coś jest na rzeczy. Ostatnie lata nauczyły ją, że obcy ludzie mogą faktycznie przynieść potrzebne informacje, ale i tak nieufność z odpowiedzialnością brały górę.
- Tak. Jestem Osteme, pochodzę z watahy Krwawego Kła. Nie jesteśmy z tego świata, choć zdaję sobie sprawę, że brzmi to nieprawdopodobnie. - Hokage wskazała mu krzesło, z czego z chęcią skorzystał, a blondynka słuchała go w milczeniu. - Przeszliśmy do tego świata w poszukiwaniu mojej matki, Okami, która zbiegła tu po śmierci naszego alfy. Początkowo mieliśmy ją wytropić i sprowadzić do naszego świata.
- Więc co się wydarzyło?
- Sh. - Skrzywił się, gdy przerwała mu. - Uciekła, z rodzinnych powodów. Teraz Varulv pragnie ją odnaleźć, ale odkrył wasz gatunek. Ludzi. Cztery lata temu zabiliście księżniczkę Lykan, następczynie po Okami, przyszłą kapłankę.
- Nie wiem o kim mowa. Chcecie nas ukarać za błąd jednego człowieka?
- Wataha ma powiedzenie "Kieł za kieł, Krew za Krew, Życie za Życie.", za późno na pertraktacje. Musicie się przygotować na prawdziwą wojnę.
- Dlaczego nas ostrzegasz? Zdradzasz swoich. Jaką mam gwarancję, że nie wbijesz nam noża w plecy? Jaki jest w tym haczyk?
Osteme zamknął oczy, podirytowany. Jego oczy na moment zamigotały z błękitu na złoty odcień, na wspomnienie o matce, jednak w porę to wyciszył nim Tsunade mogła spostrzec.
- Całe życie jest jednym wielkim haczykiem, który albo się złapie, gdy jest okazja, albo nie i się zdechnie. Ostrzegam ludzi, których spotykam. Ratuje tych, którzy trafią w kły moich braci. Moja rasa wyczuwa emocje, jest silniejsza, szybsza i sprytniejsza od was, ale widziałem w was coś, czego w nas nie ma. Wolę przetrwania. Matki zasłaniające swoje dzieci przed szponami. Ojców chroniących dzieci i kobiety choćby i obce. U nas tego nie ma. - Jego głos stał się szorstki, zimny jak sama definicja lodu - Nasz świat jest zimny i bezwzględny, tak jak i my. Jesteśmy parszywymi stworzeniami, ale zaklinam się na duszę... Nie każdy z nas taki jest.
- Jak to jest z twoim i moim światem? Nie możecie odejść? - Hokage nie do końca potrafiła to zrozumieć.
- To bardziej zagmatwane. Jest dużo wszechświatów, o których nie macie pojęcia. Lykanie przedostali się do waszego i nie mają zamiaru go opuszczać. O to, co proszę to walka o wasz świat.
Miliony wszechświatów, a w każdym inna ścieżka. W jednym Hinata nie przebudziła mocy, w drugim Sasuke nie został mścicielem.
- Dlaczego? Dlaczego wróg chcę nam pomóc? Czy wasz gatunek nie uważa nas za słabszy?
- To... osobista sprawa. Nie mogę powiedzieć nic poza tym, co już powiedziałem. Chcę jedynie waszego przetrwania.
- No dobrze.
- Wierzy mi pani?
- W moim życiu widziałam już wystarczająco dużo, aby ci odmówić zaufania. Widziałam nawet ducha.
Osteme drgnął.
- Macie tu... Widzących? Z Trzech Bóstw?
- Skąd... o nich wiesz?
- Oni utworzyli granicę. Zesłali moich dalekich przodków do innego świata. Chie, Azura i Kiyoshi. Kiedyś utrzymywaliśmy z nimi sojusz. Gdzie oni są? Ich przedstawiciele. Bardzo mogliby was wspomóc.
Tsunade zamknęła oczy.
- Osobiście poznałam Kiyoshiego. Ma tylko jedną ze swojego klanu. Na pewno ją rozpoznasz.
- Jestem o tym przekonany. Cieszy mnie, że jeszcze żyją. - Białowłosy odetchnął z ulgą. - Ich wsparcie będzie bardzo potrzebne.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Hokage uniosła brew.
Osteme wziął oddech i pozbierał myśli w głowie.
- My, lykanie, nie mamy czakry, jaką posiadają shinobi. Jesteśmy trochę, jak wasze wilki. Nie mamy jej wykształconej, ale nasze organizmy mają inną moc. Różną. Możemy kontrolować żywioły, przenosić lykantropię na innych...
- Przy ugryzieniu czy przy drapnięciu?
Mężczyzna skrzywił się, jak po zjedzeniu cytryny, kręcąc głową na boki. Włosy zawirowały przy tym procesie.
- Nie, to zwykła bajka. Czasem to może ocalić czyjeś życie. Jako lykan mam silną regenerację. Zamiana jednak jest bolesna, a klątwa lykantropijna utrzymuje nas w życiu porównywalnym do wiecznego. Nie jesteśmy nieśmiertelni, możemy umrzeć od krwotoku, jak każde inne stworzenie. Ale gdy w grę wchodzi dusza... sprawy się komplikują. Możemy być przebici kośćmi. Możemy się wykrwawić, jednak rany na duszy uśmiercają nas niemal od razu. Jeśli macie tu wykwalifikowanego z klanu Kiyoshich... istnieje cień szansy na ocalenie ludzkiego gatunku. - Wziął oddech. - Sam także wytrenuje tych, których mi wskażesz, jednakże! Chcę służyć bezpośrednio pod dziewczyną o blond włosach.
- Masz na myśli Ino? - Uniosła brew, będąc zaskoczoną.
- Tak. To jej imię. Ocaliła mnie i chcę spłacić ten dług, chroniąc ją.
- A może się zakochałeś, co?
Hokage uśmiechnęła się niczym chochlik.
- Nie. Lykanie nie czują miłości. Czujemy przywiązanie. Jedynie lykan i lykan mogą stworzyć związek. Ludzie... - Odwrócił wzrok - Nigdy by się to nie udało. Więź... Więź jest widziana przez nas... Widzimy czerwone nici przeznaczenia, które się wokół nas oplatają. Widzimy własne nici...
- łołołoł! Zwolnij! Jakie nici?
- Czerwone nici przeznaczenia. - Poczuł ból głowy. Nie był dobrym nauczycielem, a co dopiero kimś kto mógłby wykładać na uniwersytetach. Wolał uczyć walki, strategii... Został wychowany jak na generała, nie mola książkowego.
- Czym są? - Przechyliła głowę w ciekawości.
- Widzimy je. Pojawiają się na naszych palcach. - Popatrzył na swoją dłoń, a dokładniej na palec serdeczny.
W jego spojrzeniu był smutek, gdy popatrzył na jedną czerwoną wstążkę zerwaną, a nad nią nową, która prowadziła gdzieś za drzwi. W głowie upominał się, że to nie jest prawda. Odrzucał od siebie uczucia, jak tylko mógł. Nie chciał uwierzyć, że osoba, z którą został powiązany może być...
~~
- Ino! - Shizune zwróciła uwagę blondwłosej - Wybrałaś już? Masz dwa mieszkania do wyboru. Z balkonem czy z tarasem?
Yamanaka siedziała nad dwoma zdjęciami i dokładnie je studiowała. Jedno mieszkanie miało dwie sypialnie, balkon z widokiem na centrum wioski, łazienkę z osobną toaletą, ale minusem była kuchnia połączona z jadalnią i salonem. Natomiast ten z tarasem nie miał drugiej sypialni, co utrudniało jej wybór, choć wiedziała, gdzie pośle Osteme - do salonu na kanapę.
- To poważne, Shizune-san. Nie mogę ot tak zadecydować! - Sprzeciwiła się, wzdychając.
- Rozumiem... - Westchnęła brunetka.
Dla asystentki Hokage wszystko to wydawało się dziwne. Zdawała sobie sprawę, że Tsunade zaczęła zwracać uwagę na dziewczynę z klanu Hyuga, zaprzestała terapii Yasu do jednej w miesiącu, a także z tego, że przestała szukać rodziny albinoski. A teraz jakiś samuraj z nie wiadomo skąd przybywa do ich wioski i ostrzega przed wilkami. Owszem mają z nimi problemy, ale jakoś nigdy nie zwróciła na to szczególnej uwagi, zbyt zajęta swoimi obowiązkami.
Co jeśli popełniliśmy błąd? Przeszło jej przez myśl, gdy obserwowała Yamanakę, oglądająca zdjęcia mieszkań.
Wreszcie zdecydowała się na pierwsze mieszkanie z balkonem, już wiedząc, który pokój zajmie.
- Poślę po Sakurę i... - Shizune zebrała papiery.
- Nie. - W drzwiach pojawiła się Tsunade w asyście Osteme. - Nie dawno przyszedł Uchiha z Hyuugami.
- Hinata-chan i Sasuke-kun? - Zdziwił ją ten duet, ale postanowiła nie napierać.
Może się po prostu przypadkiem spotkali? - Przeszło przez myśl Ino, gdy zerkała w stronę drzwi.
- Yasu, Kakashi wyruszają na misję przeniesienia zwoju, a Uchiha i Hinata ci pomogą w przeprowadzce. - Zadecydowała Hokage. - A teraz sio. Klucze są w recepcji. Mari wszystko wie.
- Tak jest! - Ino nie czekała długo na odprawę.
Na korytarzu zobaczyła Hinatę, która wydawała się rumienić w towarzystwie dotychczas stoickiego Uchihy, jednak teraz było coś dziwnego w nim. Kąciki jego ust były leciutko, ledwie widocznie, uniesione. Zastygła w miejscu, zdając sobie sprawę z tego, co to znaczy.
ON JĄ LUBII!!!! - Krzyczała jej druga jaźń, na co nie mogła pohamować uśmiechu. Jej droga, nieśmiała i cicha przyjaciółka skradła serce czarnowłosego. Yamanaka nie mogła uwierzyć, ale wtedy coś ją tknęło. Wspomnienie z czasów szkolnych zalało jej umysł...
Pikniki w czasie akademii były odbywały się co roku wraz z zawodami i różnymi konkursami. Ino była w konkursie na najpiękniejszy bukiet, który oczywiście wygrała, ucierając przy tym nosa swojej rywalce, Sakurze Haruno.
Wtedy dostrzegła samotną dziewczynę, siedzącą pod cieniem drzew. Mięła w dłoni łodygę kwiatu, który nie miał już płatków. Dla Yamanaki była po prostu cichą dziewczyną z prestiżowego klanu, mimo że większość jej rówieśników widziała ją jako zwykłą, pustą, bogatą dziewczynę i chętnie się na niej wyżywali. Krótkowłosa nie chciała jednak sprawiać nikomu kłopotów i milczała.
Teraz też nie było inaczej. Dwie dziewczyny o białych oczach podeszły do niej. Ino odwróciła wzrok od Hinaty, ponieważ Sakura mówiła coś do niej, a raczej prowokowała ją.
- Myślisz, że dzięki tej wygranej, Sasuke-kun zwróci na ciebie uwagę, świnko?!
- Ha! Prędzej niż na ciebie i twoje wielkie czoło!
Zaczęły się kłócić, przestając zwracać uwagę na biedną, zastraszoną Hinatę, która siedziała na trawię, gdy jedna z jej kuzynek dotykała kosmyka jej włosów, podczas gdy druga stała i komentowała jej dzisiejszy strój. Wtedy właśnie obok trzech Hyuug przeszedł Uchiha, przypadkiem podcinając Kisumi nogę w konsekwencji czego dziewczyna upadła w błoto. Hinata zasłoniła sobie usta dłońmi, jakby chciała ukryć rozbawiony uśmieszek. A siostra Kisumi skoczyła do niej, aby wyciągnąć ją z kałuży.
- Sasuke-san! - Krzyknęła z rumieńcem. - To było nie miłe!
- Spadaj. - Odparł zimno, odchodząc.
Oczywiście, one także były jego fankami. Hinata w tym czasie wstała i cicho dziękując czarnowłosemu ulotniła się.
To była szybka reakcja, a wspomnienie było momentem. Wtedy Ino zdała sobie sprawę, że podczas egzaminów na chuunina Sasuke co jakiś czas zerkał na Hinatę. Mentalnie uderzyła się w czoło, nie wierząc temu, jak mogła być tak ślepą osobą. To oczywiste, że Sasuke lubił cichą Hinatę. Porównawczo jego fanki były rozchichotanymi i głośnymi dziewczynami, które go irytowały, ale ciemnowłosa? Cicha, skromna, współczująca - miała cechy, których one nie posiadały.
W duchu była szczęśliwa, że to z nią przegrała batalię o serce Uchihy. Zaraz jednak jej myśli zostały zakłócone na wspomnienie o Sakurze. Czy będzie dorosłą kobietą i pozwoli na wygraną Hinaty?
To nie jest dobre. Ale Sasuke będzie szczęśliwy z Hinatą... Muszę porozmawiać z Hinatą. Biedna może nawet tego nie dostrzegać!
- Ohayou, Hinata-chan! Sasuke. - Uśmiechnęła się.
I to było to, co zdziwiło Uchihę. Zazwyczaj rzucała się na jego szyję i krzyczała. Była to miła odmiana.
- Ohayou, Ino-chan. Dobrze cię widzieć... Twój... przyjaciel...? Już się obudził, jak widzę.
- Zgadza się, Hinacia! ALE i tak potrzebuję waszej pomocy.
- Co? W czym? Jestem tu po misję. - Warknął czarnowłosy.
- Jestem pewny, że będziesz się dobrze bawił, Sasuke z Klanu Uchiha. - Osteme skinął do ludzkiej wersji kostki lodu.
Uchiha zamknął na chwilę oczy, jakby nad czymś głęboko myślał. Wreszcie je otworzył i odetchnął w jednym zdaniu
- Ktoś ty?
Osteme opadły ramiona z rezygnacją. Jak można o kimś tak szybko zapomnieć?! - Warknął do siebie w myślach.
- Żaliłeś mi się wczoraj na dziewczynę, która cię wystawiła.
Cisza wypełniła pomieszczenie i była tak gęsta, że można było ją kroić najostrzejszym z noży, a i tak by się nie pokroiło. Hinata drgnęła i zarumieniła się, Ino zaczęła się nerwowo śmiać, a Sasuke stał i w milczeniu myślał nad godną ripostą, która jak nic nie mogła mu przyjść do głowy!
- Wynocha! - Hokage wykopała ich z biura. Dosłownie. - Poza moją ziemią się wykłócajcie o randki!
Ino wylądowała na brudnym piasku i od razu wstała, otrzepując się. Osteme z kolei wraz z Uchihą zdołali utrzymać równowagę. Hinata klęczała na ziemi chwilę, zamrugała i popatrzyła na wyciągniętą ku niej bladą dłoń Sasuke.
- Chodźmy wykonać tę cholerną misję. - Warknął, nie patrząc na ciemnowłosą.
Ino z kolei przeżywa wewnętrzny i zewnętrzny wybuch radości. Cieszyły ją związki innych ludzi, ale czuła jednocześnie dziwny... dyskomfort. Były to dziwne emocje, ale wtedy... Odeszły. Poczuła dziwny spokój i ciepło, rozchodzące się po jej ciele od serdecznego palca, nie wiedzieć czemu od razu jej wzrok powędrował ku Osteme.
Przyjrzała mu się dokładnie. Był przystojny, ale wtedy, gdy stanął przed nią jej zaimponował. Był ranny, mógł się wykrwawić w każdej chwili, ale mimo to stanął przed nią. Myślała o nim jako o zwykłym cywilu, który miał pecha i trafił na wilki, ale się pomyliła. Ocalił ją, a ona później jego - współpracowali nawet przez moment. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że mężczyzna coś ukrywa. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale czuła się przy nim wyciszona, co ją niepokoiło.
Pokręciła głową, chcąc wyzbyć się tych myśli i skupić na pilnowaniu go. Nie może mu zaufać tylko dlatego, że ma twarz jak anioł, a ciało jak jakieś Bóstwo!
- Dobra! Zaczynamy!
I ruszyli. Dziewczęta ruszyły przodem. Ino objęła ciemnowłosą ramieniem, przyciągając do siebie i zaczęła coś szeptać jej na ucho. Białowłosy i czarnowłosy, idący obok siebie w wygodnej ciszy, obserwowali ich. Były wesołe obok siebie, a w którymś momencie popatrzyły za siebie. Ino z wielkim uśmiechem, a Hinata z delikatnym, ale nic nie powiedziały i znów odwróciły się w kierunku drogi.
Sasuke widział w Ino swoją fankę, która patrzy na niego pod względem wyglądu. Teraz go zaskoczyła jej reakcja. Uchiha nie przypuszczał, że kiedykolwiek mu odpuści, choć był za to wdzięczny.
Osteme natomiast był zafascynowany światem i ludźmi, którzy go otaczali. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek zobaczy uśmiechnięte twarze, rozbawionych ludzi, którzy nie wydają się przejmować za bardzo rzeczami poza tym, czy dostaną świeży bochenek chleba. A teraz?
- Więc jesteś jakimś samurajem? - Uchiha popatrzył na milczącego podróżnika.
- Można tak powiedzieć. Podróżuje od wioski do wioski, ostrzegając przed wilkami.
- Wiesz coś o nich? - Przechylił głowę w bok.
Więcej niż chciałbyś wiedzieć, towarzyszu. - Ale oczywiście tego nie mógł mu na razie powiedzieć. Błękitnooki wzruszył ramionami.
- Są niebezpieczne i powinno się ich...
- Pozbyć. Tsa. Wiem.
- Nie to miałem na myśli. Raczej zredukować ich liczbę.
- Do zera? - Popatrzył z rozbawieniem na czarnowłosego.
- Raczej z dwóch bym zostawił.
- Nie, wtedy się rozmnożą. - Odparł Uchiha.
- Ależ zniszczyć całą rasę, aby jedną ochronić?
- A tego nie robią właśnie ludzie?
- Oh, tu masz rację.
Dalsza dyskusja dwójki poszła w kierunku podróży Osteme po świecie, o jego przygodach, spotkaniach z ludźmi, próbami ostrzeżenia innych przywódców wiosek, którzy go zignorowali i dotarciem do Konohy.
- Maaatko! Katarynki na targu! Grr! Panowie! Tu macie klucz. Hokage pewnie przysłała jakieś meble do złożenia. Ja i Hina idziemy po ciuchy, a wy zajmiecie się składaniem szafek! - I odeszły, zanim którykolwiek mógł wyrazić swój sprzeciw.
- Kobiety w każdym zakątku świata są takie? - Zapytał Sasuke, otwierając drzwi do nowego mieszkania Ino.
Dziwne, że Hyuugi nie męczą te mieszkania. Dekoratorka wnętrz czy kunoichi? - Zakpił w myślach.
- Wydaje mi się, że to te legendarne maniery każdej ludzkiej kobiety. - Odparował Osteme, wchodząc do środka.
W mieszkaniu panował porządek i pustka. Kartony z - jak im się zdawało - meblami, stały w salonie, zagracając go całego. Mieszkanie wydawało się być świeże, przez co ściany były czyste i niezaplamione. Uchiha z podziwem zauważył, że jest po remoncie. Bardzo spodobał mu się balkon, ale nie na tyle, aby opuścić swój rodzinny dom.
- Zapewne masz rację. Dobra... Od czego tu zacząć...? - Uchiha otworzył kunaiem pierwsze, największe z pudeł i dostrzegł skórzaną kanapę. - Rozpakujemy wszystko, a one same dojdą.
Osteme uśmiechnął się rozbawiony doborem słów czarnowłosego, ale nie mówił nic. Zabrali się do pracy.
Wspólnie z białowłosym zaczęli rozkładać meble w zależności od pokoju. Postanowili najpierw je wszystkie odpakować, później poroznosić i na miejscu poskładać razem. Doskonale wiedzieli - lub mogli przewidywać - że to Ino będzie chciała rozmieścić meble.
Był już wieczór, gdy składali ostatni mebel, a dziewczęta dopiero co wróciły, obładowane plecakami, torbami czy też kartonami.
- Jak tu... Ile tu kurzu! - Krzyknęła zła Yamanaka, odkładając rzeczy. - Mogliście przyjść nam pomóc, wiecie?!
- Babo, musisz się tak drzeć? - Sasuke upił łyk wody z butelki, którą podawała mu Hinata. - Nie leżeliśmy do góry brzuchem.
- Ino-san. Na górze masz poskładaną już szafę, pomóc ci wnieść rzeczy? - Spokojna natura Osteme widocznie zadziałała także na Yamanakę, bo ta odetchnęła.
- Tak. - Wskazała mu karton z jej inicjałami i ruszyła ku swojemu nowemu pokoikowi.
Mieszkanie było większe niż przypuszczała, a w jej sypialni znajdował się właśnie balkon z widokiem na centrum wioski. Była szczęśliwa widząc poskładane łóżko i rozścieliła je od razu. Szafa była spora i wydawała się być osobnym mini-pokoikiem, trochę jak garderoba. Od razu zobaczyła drzwi ze szkła, krzywiąc się. W myślach zapisała sobie notatkę o zasłonach, aby słońce lub inny zbok nie mógł jej podglądać. W pokoju znajdowały się nieułożone jeszcze szafki, biblioteczka, jeden stojak na broń, łóżko pod ścianą przy oknie oraz zawinięty dywan.
- Hm. Daj to na razie do garderoby. Trzeba tu ułożyć. - Stwierdziła Ino, przesuwając łóżko bardziej na środek.
Osteme odłożył jej rzeczy i zaraz jej pomógł, słuchając instrukcji kobiety. Na dole tymczasem Hinata rozkładała w kuchni naczynia do szafek, które Ino otrzymała od swojej matki jako wyprawkę. Było to na szybko, więc nie otrzymała za wiele, ale oczywiście pani Yamanaka zapowiedziała się z wizytą na następny dzień, aby donieść im rzeczy wraz ze swoim mężem.
Hyuuga wspominając histerię ojca Ino na wieść, że jego mała księżniczka będzie mieszkała sama z dorosłym mężczyzną i troskę jej matki, zastanawiała się czy jej ojciec będzie reagował podobnie. Czy też dla niego była małą księżniczką?
- Dlaczego dałaś się wkopać w tą misję?
- A dlaczego nie układasz mebli? - Westchnęła, słysząc swojego drogiego narzeczonego mimo woli.
- Touche. - Jego wargi wygięły się w delikatny uśmiech. - Panna-Wariatka zaraz każe poprzestawiać, więc czekam.
- Wielki pan Uchiha boi się gniewu kobiety? Niemożliwe! - Roześmiała się, odkładając szklankę do wiszącej szafki nad zlewem.
Poczuła zapach mięty i ciepło na plecach. Wtedy zobaczyła jego dłonie blokujące jej drogę ucieczki.
- C-co robisz?! I-ino-chan może zejść w każdej chwili! - Odwróciła się do niego przodem, czując rumieniec na policzkach. - C-co ona sobie pomyśli!
- Co z tego? Nie obchodzi mnie to. - Nachylił się, naruszając przy tym jej przestrzeń osobistą. - I ciebie też nie powinno.
- To, że nie powinno nie znaczy, że nie obchodzi...
- Wstydzisz się mnie? - Syknął zirytowany, odsuwając się.
- Co? Nie! To nie tak, ja... - Wzięła oddech. - Sakura-chan, Ino-chan... N-nie chcę się mieszać, ale... lubią cię! Co... Jak zareagują, gdy się dowiedzą...?
Chwycił jej blade, o dziwo miękkie, jak na kunoichi, dłonie w swoje szorstkie.
- Kiedyś się dowiedzą. Wiesz to. Im dłużej to ukrywasz tym gorzej. - Zamilkł na moment, słysząc trzask upadających książek.
Ino stała w progu i patrzyła na nich z rozdziawioną miną, jak ryba bez wody. Uchiha odsunął się od Hyuugi, niewzruszony.
- T-to nie tak... J-ja...
Ino podeszła do przyjaciółki, wyciągnęła do niej ręce i przyciągnęła do siebie. Twarz Hinaty wylądowała w piersi Yamanaki, która trzymała ją w ochronnym uścisku.
- UCHIHA! Ręce precz od mojej Hinaty-chan! - Drugą rękę miała zaciśniętą w pięść i z błyskiem złości w oczach, ale z rozbawionym uśmiechem groziła Sasuke.
- Będę z nią robił, co będę chciał. - Burknął Uchiha, krzyżując ramiona.
- Po twoim trupie!
- A nie mówi się po "moim" trupie? - Odezwał się Osteme, opierając o framugę drzwi.
- Nie w jego wypadku!
Śmiech Ino rozbrzmiał w pomieszczeniu.
- Dobra, dobra. - Zaczął Uchiha, próbując ukryć uśmieszek - Teraz zabieramy się do pracy. Nie chcę tu spędzić całej nocy.
- To prawda. Mój ojciec pewnie się będzie martwił. - Skinęła głową Hyuuga.
- A... może zostaniesz ze mną? Wiesz, tak na noc... Aby ochrzcić mieszkanie...?
- Ino-chan... No... dobrze, ale muszę iść i tak po rzeczy.
Yamanaka odetchnęła z ulgą, a Sasuke się skrzywił. Przecież nie powiem, że chciałem ją odprowadzić. - Syknął w myślach.
- No dobrze, moi drodzy. Bo nas ciemność nastanie. Czas na ułożenie mebli.
Na układaniu minęła im dłuższa chwila, ponieważ żadna z dam nie mogła się zdecydować, gdzie postawić komodę. Pod oknem, czy może przy drzwiach, aby kwiaty postawić? Osteme położył się na niej i łapał oddech, Sasuke z kolei oparł się o mebel plecami i przejechał nimi po nim. Przesuwanie z kąta w kąt mogło zmęczyć nawet takich wojowników, jak samuraj i wykwalifikowany ninja.
- Panowie, co wy?! Tu nie będzie stać! - Ino założyła ręce na piersi z uśmiechem.
- To środek pokoju... Nie powinno tu stać... - Zgodziła się z przyjaciółką Hinata.
Osteme popatrzył na nie, wymieniając spojrzenia z Uchihą. Skinęli sobie głowami. Otworzyli usta, ani przez chwilę nie żałując. Delektując się późniejszym widokiem.
- Pogięło was. - To zdanie sprawiło, że obie nastolatki omal nie zabiły ich wzrokiem, ale zaraz się roześmiały.
- No dobra. Pięć minut przerwy.- Tylko pięć? - Osteme ułożył policzek na chłodnym drewnie.
- Pięć i pół? - Uśmiechnęła się blondynka.
- Podbijemy do sześciu?
- Znajcie łaskę. Dziesięć i lemoniada. - Ino poszła do kuchni, aby za chwilę wrócić z zimnym napojem.
Panowie od razu się nim poczęstowali, zajmując miejsca przy stoliku do kawy. Hinata siedziała i przez chwilę jej wzrok utkwił w umięśnionych ramionach Osteme, a dokładniej mówiąc bliznach od oparzeń, starych, co prawda, ale nadal były. Wygląda, jakby ktoś go przypalał... - Przemknęło jej przez myśl, gdy zmarszczyła brwi.
- Mogę pomóc, Hinata-san? - Osteme oparł podbródek o dłoń, patrząc błękitnymi oczami w rumieniącą się Hinatę.
- Hmpf. - Sasuke odwrócił głowę, widocznie urażony.
- Tak? - Ciemnowłosa zamrugała z zaskoczeniem.
- Tak! - Klasnęła w dłonie, opadając w kanapę. - Zastanawia cię, który z nich jest silniejszy!
Młodzieńcy spojrzeli po sobie, jakby sprawdzając siebie nawzajem. Jakby wzrokiem próbowali zbadać siłę drugiego. Osteme w końcu wyciągnął do niego rękę, opierając łokieć o stół. Uchiha przyjął nieme wyzwanie, aby po chwili zaczęli się siłować.
Ino obserwowała walkę dwóch samców z rosnącym uśmieszkiem, a Hinata z nieukrywaną ekscytacją.
- Dawaj, którykolwiek! - Roześmiała się blondynka.
To wydawało się dodać białowłosemu nieco animuszu, bo przechylił dłoń Uchihy na swoją korzyść.
- Nie poddawajcie się tak szybko! - Dodała od siebie Hyuuga.
Tym razem to Sasuke przechylił szalę na swoją stronę.
- Oj, no weź Osteme!
I znowu błękitnooki.
- Sasuke-san, już się poddajesz?
Mijały tak minuty, aż wreszcie dziewczęta zadecydowały o remisie dwójki, co zaowocowało kolejnym wyzwaniem na inny termin.
- Przyjmuję, Sasuke. Chętnie się z tobą zmierzę. - Skinął głową białowłosy.
- Ja także. Ciekawi mnie twoja siła.
- I vice versa.
Hinata wyjrzała przez okno i westchnęła cichutko. Było już bardzo późno, więc musiałaby iść i wrócić, a też nie wiedziała, czy jej ojciec na to pozwoli. W końcu nie była pełnoletnią osobą i musiała przed nim odpowiadać.
- Ten dzień był męczący, prawda...? - Odezwał się Osteme, zerkając na Ino.
- No trochę... Marzę o prysznicu i łóżku. - Zgodziła się błękitnooka.
- Więc może jutro dokończymy? Jestem pewny, że Hinata-san i Sasuke-san są równie zmęczeni i powinni się położyć, aby jutro mieć siły. - Patrzył intensywnie w oczy Yamanaki, jakby chciał jej powiedzieć coś baaaardzo ważnego.
- Ah... No dobrze, Ino-chan... I nie potrzebnie się martwisz!
- Oj potrzebnie! Twój tata bywa straszny! - Roześmiała się.
- Tsa, i lepiej nie testować jego cierpliwości. Chodź, Hyuuga.
- Odprowadzisz ją, nie Sasuke? Nie chcę, aby ktoś ją skrzywdził!
- Oh, nawet ja? - Uchiha uniósł brew.
- Powiedzmy, że na ten jeden wieczór daję ci kredyt zaufania.
- Łaskawczyni.
- Doceń to lepiej.
Ciemnowłosa para opuściła mieszkanie jasnowłosych, a gdy drzwi się za nimi zamknęły Ino uśmiechnęła się delikatnie.
- Ustalmy zasady! - Powiedziała, odwracając się do białowłosego. - Mój pokój jest dla ciebie niedostępny. Nie wchodzisz tam bez mojego pozwolenia. Jeśli położysz na mnie palec to ci go utnę! Nie ufam ci, więc lepiej uważaj! I jeszcze jedno. Obiady gotuje ja. Nie ufam twoim umiejętnością w kuchni! Wejdź mi do łazienki, gdy tam jestem, a stracisz to, co ważne dla mężczyzny! Wyraziłam się jasno?!
- Jak kryształ. Nie bierz mnie za zwierzę. Nigdy nie zrobiłbym czegoś, aby zagrozić kobiecie. - Uśmiechnął się szczerze.
Ino zarumieniła się, ale zaraz go minęła z burknięciem cichego "DOBRZE".
~~
Hinata szła obok Sasuke w wygodnej ciszy i patrzyła w świecące wysoko gwiazdy. Czuła w nozdrzach nocne, czyste powietrze i nie mogła pohamować łagodnego uśmiechu, który wyginał jej usta.
- Twój stary nie będzie zły, że tak późno wracasz, hime? - Uchiha przerwał ciszę.
- Sasuke, mówisz o swoim przyszłym teściu... - Westchnęła ciemnowłosa, marszcząc brwi.
- Tsk. Najbardziej drażniącym.
- Jedynym, tak?
- Za kogo mnie masz?
- Sama nie wiem. A za kogo powinnam, PANIE UCHIHA? - Przechyliła głowę rozbawiona jego pełnym złości spojrzeniem.
- Nie wiem, pani UCHIHA.
- Jeszcze Hyuuga-Kiyoshi. - Uniosła palec z dumą go poprawiając.
- Kiyoshi? Byłaś mężatką?
- C-co?! Nie! - Westchnęła cicho. - To było nazwisko mojej matki. Chcę... chcę je nosić... To tak... jakby część jej była zawsze przy mnie...
Na twarzy Sasuke wymalowało się zrozumienie. On także pragnął mieć część swojej drogiej matki przy sobie. Mikoto Uchiha bardzo przypominała mu... Wróć. To Hinata przypominała mu jego rodzicielkę. Była damą, elegancką, ale przy tym skromną. Posiadała cechy, których on szukał w kobiecie. Dodatkowo miała długie włosy, które on cenił w kobietach. Długie włosy były dla niego symbolem kobiecości, delikatności, a jej były miękkie i zadbane.
- Rozumiem... - Odparł cicho. Czy to znaczy, że chcę, aby ona była zawsze przy mnie?
Popatrzył w niebo, dostrzegając błysk. Spadająca gwiazda.
- Pomyśl życzenie! Szybko!
- Co?
- Nie znasz tego? Gdy pomyślisz o czymś, gdy spada gwiazda to życzenie się spełni, ale musisz tego bardzo, bardzo chcieć.
- Mam jedno życzenie i wiem, jak je spełnić. - Chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie.
- C-co robisz?!
Czerń spotkała biel. Jasność kontra ciemność. Sasuke miał przez chwilę wrażenie, że Hinata zemdleje z powodu swojego rosnącego na policzkach rumieńca. Jednak to się nie stało. Popatrzyła mu w oczy, pomimo czerwieni na policzkach.
- Akceptuje cię, ale nie wiem, czy ty mnie! - Krzyknęła, łapiąc za chwilę oddech. - Sasuke. Jestem twoją przyszłą żoną... Wiem to. Akceptuje ten los, bo sama się na to zgodziłam. Ale... Ale nie wiem co mam robić. Musisz... ja muszę... Musimy sobie nawzajem ufać. Nie znamy się długo, ale... Chcę, aby było między nami dobrze. Chcę być... twoją przyjaciółką. Chcę poznać ciebie... takiego, jaki jesteś. - Położyła dłoń na jego policzku. - Nie zimną maskę drania.
Sasuke zdziwił ten niespodziewany gest. Owszem, kobiety lgnęły do niego, jak ćmy do światła, ale ten był inny. Ten dotyk go zahipnotyzował, zapragnął czuć te dłonie na swoim ciele już zawsze. Nie w sposób erotyczny. Przynosiła mu spokój, koiła duszę.
Złapał jej dłoń w swoją. Wiedział, że za długo zwleka. Zaczął pochylać się ku niej, zmniejszał odległość coraz bardziej i bardziej, wyminął jej usta i szepnął do ucha
- A może ja jestem tym draniem?
- Nie jesteś... Inaczej nie pomógłbyś Kurenai... Inaczej zostawiłbyś mnie. Inaczej... Jesteś dobrym człowiekiem. Wiem to, widzę to...
- Cholerne oczy Hyuugi.
- Cholerne oczy Uchihy.
Uśmiechnęli się wzajemnie do siebie. Hinata wesoło, a Sasuke ledwie dostrzegalnie. Wrócili do drogi, która nie była już tak długa, jakby tego chcieli.
Przed bramą stał Hiashi Hyuuga z surowym spojrzeniem i Uchiha dostrzegł, że jego teść już szykował się do poszukiwań córki. Jego pierworodna opuściła głowę z lekkim wstydem, walcząc z sobą, aby nie ukryć się za Uchihą.
Dwa zimne spojrzenia skrzyżowały się. Po czym Hiashi odetchnął, nie ruszając się z miejsca.
- Dobrze, że jesteś bezpieczna. - Spojrzał na Uchihę nieco przychylniej niż zazwyczaj. - Przynajmniej wiem, że masz tyle taktu i manier, aby odprowadzić moją córkę.
- Ts. Nie jestem aż tak okrutny. - Odparł Uchiha.
- Hinato, wracamy do domu.
- T-tak, Otousan. Dobranoc, Sasuke... Zobaczymy się jutro.
- Hn. - Skinął głową i odszedł w swoją stronę.
Ciemnowłosa popatrzyła za nim chwilę, aż zaczęła iść w kierunku ojca. Hiashi chwycił córkę za łokieć, zanim zdążyła przekroczyć bramę.
- Więc zaczęliście się dogadywać? - Nie był najlepszym tatą, ale starał się zapewnić swojemu dziecku szczęście.
- Tak... Próbujemy.
- Hinato, wciąż możemy zniszczyć papiery. Kto uwierzy w słowa zdrajcy? Możesz wyjść choćby za Uzumakiego! - Dziewczyna wyrwała dłoń z żelaznego uścisku. - Możesz zrobić co chcesz... nie musisz się tak poświęcać!
Ciemnowłosa zmrużyła swoje śnieżne oczy, znaki na jej bladych palcach zalśniły bielą. Poczuła gorycz w gardle, ciągnącą się od żołądka po koniec języka.
- Tato. To moja decyzja. Nie złamię danego słowa. Postanowiłam być matką dla dzieci zdrajcy. Zaakceptuj to, albo w tej chwili się pakuje i pójdę... - Tu zrobiła pauzę, aby skierować dłoń w stronę uliczki, w której zniknął Uchiha - Za tym "zdrajcą", będącym moim narzeczonym, stanę się jego żoną, później matką jego dzieci i ani mi się śni, że zobaczysz wnuczęta. Mogę ci obiecać, że nie usłyszysz o nich!
Głowa klanu Hyuuga zamrugała z zaskoczenia, ale jakaś jego cząstka była dumna z córki.
- Dowal mu Hina! Dawaj! Teraz! - Seishin dopingował Hinatę zza pleców jej ojca. - Powiedz mu wszystko, hime! Wygarnij mu! Niech zbiera szczenę z ziemi! - Skakał prawie ze szczęścia.
Hinata nie bała się pójść za Uchihą. Nie bała się oddać mu siebie, bo... wierzy mu. Wierzy, że jest kimś więcej niż tylko pokazuje, a ona jest gotowa zaryzykować. Owszem, nie może zapomnieć o Naruto, ale jej własna duma i szczera osobowość nie mogły pozwolić, aby jedno bicie serca wszystko przekreśliło.
- Hinato...
- Co? Tato. Zaakceptuj moją decyzję. Mogę go nigdy nie pokochać, jak matka mogła nie pokochać ciebie, gdy wybrano ci ją na żonę... ale ja wybrałam, tato. Wybrałam jego. Okej. Nie do końca, jak sobie to wymarzyłam... ale podjęłam tą decyzję. I będę z nią żyła. Będę i będę próbowała być szczęśliwa!
Hiashi złapał ramiona córki i mocno objął. Chciał, aby jego dziecko było szczęśliwe, ale jednocześnie obawiał się tego, co przyniesie jej przyszłość. Teraz bardzo przypominała mu o jego zmarłej żonie, Hikari. A tego chciał. Silnej spadkobierczyni, która potrafi się uprzeć. Ze wszystkich mężczyzn, jacy istnieją... Sam diabeł. Cóż... Mogła wybrać starszego to by się gorzej skończyło. - Przemknęła mu myśl, gdy obejmował córkę.
- Akceptuje... Ale jeśli cię skrzywdzi... Nie znajdzie się miejsce, gdzie mógłby się ukryć.
- Wiem, tato... - Wtuliła się niezdarnie w jego uścisk.
Ostatni raz go przytulała... Pamiętała ten moment... Była dzieckiem, które skaleczyło się w kolana i zabrudziło krwią nowe kimono, które dostała od niego w prezencie. Płakała strasznie i przepraszała, ale on, surowa i poważna głowa klanu Hyuuga uklęknął i ją przytulił. Wtedy... gdy jego żona jeszcze żyła.
No dobra, przyznaje, że mnie już dawno tu nie było! Wynagradzam wam za to moją nieobecność dłuuugą notką! ^^ Mam nadzieję, że zostanie mi przebaczone! Jest 23:05, więc czas na sen! :) Jutro może wstawię jakiś one-shocik o króliczkach, ale to jeszcze do napisania! Buźki i skocznego zajączka z czekoladowymi jajkami ;)
Pozdrawiam, Shan~!