20 kwietnia 2019

Rozdział 24: Zagrożenie


 ~~Nekogakure

  Chie i Azura rozpoczęli partyjkę shogi, gdy lustro w ich pokoju zaczęło się trząść. Dwa koty popatrzyły na siebie, po czym samica zbliżyła się do przedmiotu.
  Zwierciadło miało bogate zdobienia i stało dumnie przy ścianie. Było za prześwitującą kurtyną i lewitowało w powietrzu. W ramie były wyrzeźbione kwiaty oplatane przez zdobione, małe połyskujące kamyczki. Wokół lustra było widać jakby mgiełkę. Co dziwne samo zwierciadło nie odbijało naszego świata, a ukazywało czarną przestrzeń. Gdy kotka Chie zbliżyła się do niego było widać w lustrze kobietę.
  Kobietę z krwiście czerwonymi oczami z czarnymi zamiast białych białek, jasną cerę jak u trupa, na której ramionach, dekolcie i twarzy widać tajemnicze tatuaże koloru czerni. Długie włosy koloru hebanu opadały na ramiona, spinka w kształcie kropli utrzymywała je lekko upięte z tyłu głowy. Ubiór jaki miała na sobie budził kontrowersję. Czarny koronkowy biustonosz opinał się na jej piersi, a paski na płaskim brzuchu wiązały ją z czarną, prześwitującą spódnicą, pokazującą koronkową bieliznę. Właściwie to jej strój przypominał bieliznę z przywiązanym do niej trenem i welonem na głowie. Wydawała się wulgarna w stroju, ale dzięki temu można było dostrzec idealnie znaki na jej ciele, plecy były nagie, a na miejscu, gdzie znajdowała się krtań dziwnie połyskujący na czerwono kryształ.
  Patrząc w swoje ludzkie odbicie w oczach kocicy było widać żal. Tęsknotę za utraconym ciałem tak silną, że aż bolało. Wspomnienie krzyków zabijanych na jej oczach zagościło w jej umyśle, a blizny po bacie na plecach wydawały się na nowo krwawić.
  Nagle coś ukazało się w odbiciu. Postać w całości czarna, w zbroi z czarnego materiału o szarej skórze i włosach pływających i zanikających w powietrzu. Oczy pustki przeszyły postać kotki. Chie nie drgnęła nawet, a jej lustrzane odbicie zacisnęło usta w wąską linię.
 - Cień. - Powiedziała kotka, siadając, a jej odbicie zrobiło to samo, jak i poruszyło ustami.
  Lustro obniżyło się, tak, że mogła zobaczyć dokładnie co się dzieje po drugiej stronie. Jej druga skóra siedziała w mroku, ale za chwilę rozjaśniło się.
 - Moja pani. Przynoszę złe wieści. Orochi wyczuwa, że niebawem nadejdzie przełamanie. - Cienista postać pojawiła się w odbiciu, zasłaniając jej ludzką.
Znalezione obrazy dla zapytania anime shadow
 - Co? Przecież było dokładnie sto lat temu!
  Azura podbiegł na kocich łapkach do zwierciadła, zainteresowany rozmową. Nie zwrócił szczególnej uwagi na swoje własne odbicie, bardziej zainteresowany rozmową Cienia i Chie.
 - Rocznice lubią się powtarzać. Sama wiesz, pani, co to oznacza. Yamata No Orochi jest zły, pani. Cienie próbują się przedostać do nas. On nie może nas chronić. Potrzebujemy...
 - Rozumiem. Rozumiem, Cień!
  Cień był mężczyzną spalonym na stosie za swoje zbrodnie bardzo dawno temu. To on prowadzi wybrańców do Bóstw i objaśnia im mgliście, co mają robić. Cień należał kiedyś do przeklętych, ale po porażce z trzema wybrańcami, nawrócił się i postanowił służyć Bóstwom. Stał się strażnikiem świata nieumarłych, chroniąc niewinnych dusz wraz z potworem Yamata No Orochi. On i smok utrzymywali krainę w pokoju, chroniąc przed podobnymi Cieniowi, wyczekując dnia powrotu Bóstw, pomagając jednocześnie duszom, które są godne reinkarnacji w przejściu.
  Jednak w czasie przełamań bariera jest niezwykle słaba, a jedynie najsilniejszy potrafi ją umocnić. Najsilniejszy jest osobą, która będzie rządzić w Nekogakure do kolejnego przełamania, który jest wyłaniany poprzez pojedynek. Walczą wybrani przez Trzy Bóstwa, a jedynie po ich pokonaniu na arenie może wejść do zamkniętej komnaty i umocnić to. Ludzkie ciało jedynie może tam przebywać, co uniemożliwia Bóstwom pomoc.
 - Kiedy?
 - Yama liczy, że za czterdzieści dni, pani. Dawni wybrańcy zniknęli. Nie potrafimy ich zlokalizować. Podejrzewamy, że niektóre z cieni przedostali się i ich porwano.
 - Rozkażę się przygotować. Powiadom Kiyoshiego. Jego wybranka musi się przygotować. Azura, szykuj swojego ucznia. Trzeba wezwać wybrankę Kiyoshiego i udać się do świata duchów.
  Kocur podszedł do lustra, gdy Chie odeszła. Jej ludzka postać została zastąpiona przez pięknego mężczyznę o jadeitowych oczach ze złotymi jak kłosy zbóż włosami, długimi, sięgającymi do kostek, połowa twarzy była zakryta przez kościaną maskę. Ubrany w zbroję nie przypominał swojej delikatnej postaci ludzkiej czy kociej. Zbroja składała się jakby ze szkieletu, na ramionach były czaszki służące jako ochraniacze, przywiązane do siebie za pomocą pasków na broń. Na spodniach były pojedyncze kości. Na nagiej piersi można było dostrzec blizny po ranach kutych, jakby został skatowany i się wykrwawił.
 - Co możesz mi więcej powiedzieć o porwaniu? - Zapytał, przechylając głowę w bok.
 - Nie wiele, Panie. Wiemy tylko, że świat zostanie zachwiany, jeśli będziemy bierni. Cienie coś szykują, panie. Obawiam się, że niebawem granice się zatrą...
 - Czy władca cieni choruje? Wyczuwasz to? - Naciskał Azura.
 - Obawiam się, panie... że on znika. Traci kontrolę nad swoimi, przez co...
 - Szaleją. - Podpowiedział, nie spuszczając wzroku. - Jeśli nie zadziałamy... Wybrańcy muszą się zmierzyć! Ten kto wygra będzie mógł umocnić bramę.
 - Do tego zmierzam, panie. Jeśli brama zostanie przerwana cienie się wydostaną i będą zagrożeniem dla całej ludzkości.
 - I tak są problemy przez Lykan, a ci pierdoleni Kage nie ruszą palcem nawet. - Syknął zirytowany kocur. - A my nie możemy wrócić.
 - Gdybyście tu byli, panie... Wiele by się zmieniło.
 - Wiem, Cień, wiem. Skontaktuje się z Kiyoshim i spróbujemy napierać na wybrańców. Czas się pokazać. Inaczej zostaniemy zmiażdżeni. Świat musi o nas ponownie usłyszeć.
  Po tych słowach odszedł. Cień patrzył pustymi oczami za oddalającym się kocurem. Wiedział, że niebawem wszyscy się dowiedzą i bał się o życie swoich mistrzów.
  Niestety, żadne z nich nie mogło wyczuć obecności pewnej niebieskowłosej kobiety, siedzącej pod parapetem i słyszącej wszystko. Ubrała maskę z kocimi uszami i zniknęła wraz z liśćmi, które porwał wiatr do tańca.

~~Konoha

SasuHina-Cuddle by assassins-fate
  Hinata ocknęła się ze snu wyczuwając ciepło tuż obok siebie. Początkowo zamierzała się wtulić i nie wybudzać dopóki, nie wyczuła chłodu z okna, pomimo, że okno było zamknięte dostrzegła białą, eteryczną postać mężczyzny.
 Shirou stał oparty o parapet i uśmiechał się niczym wredny, mały chochlik. Pomachał naszej ciemnowłosej bohaterce z przymrużeniem oka. Mimo to po chwili uśmieszek zszedł mu z twarzy.
 - Twój ojciec cię szuka. Jest już następny dzień, Hinatko. - Duch westchnął cicho. - Nie chcę ci przerywać, ale wiesz, że musisz iść.
  Współczuł swojej przyjaciółce, mimo, że początkowo był na nią zły za jej słowa. Bardzo go zraniły, ale dał sobie czas. Wiedział, że nie chciała go skrzywdzić. Przechylił głowę w bok, a jego zanikające włosy poruszyły się w ślad za nim.
 - Hina, wszystko w porządku? Wiesz, że powinnaś wracać. - Dziewczyna nie ruszyła się o minimetr.
  Silne ramiona Uchihy otulały ją szczelnie, jakby w obawie, że ucieknie. Dziedziczka Kiyoshiego nigdy by nie posądziła o to mściciela. Wydawał jej się teraz jak bezbronne dziecko, które chce jedynie ciepła. Był zadziwiająco spokojny, gdy spał. Czy to poczucie bezpieczeństwa, tak na niego wpłynęło?
 - Sasuke... Powinnam już iść... - Wyszeptała perłowooka.
  Spotkała się jedynie z niezadowolonym westchnięciem.
 - Musisz iść...? - Usłyszała szept.
 - Zostałam tu na noc, Sasuke... Ojciec pewnie się martwił...
 - Eh... Tak... wiem.
  Sasuke nie uśmiechało się to, że jej ciepła postać zniknie. Czuł potrzebę bycia przy niej. Blisko niej. Była dla niego jakby ostoją, czymś jak oaza. Wiedział niestety, że nie może jej mieć przy sobie wieczność. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma swoje życie i obowiązki. Miło było jednak przez chwilę nie być samemu w tym domu i spędzić z nią więcej czasu. Nie do końca rozumiał jej zniknięcia, jej miłość do Hokage, ale wiedział, że ma więcej tajemnic do odkrycia na temat swojej narzeczonej. Miał do niej wiele pytań, ale jednocześnie nie chciał na niej wywierać presji.
  Uchiha wypuścił dziewczynę z objęć. Wstała, rozciągając się. Czuła się dziwnie spokojna, ale zaraz uczucie stresu zaczęło łaskotać jej palce, czuła, jak serce mocno jej bije w strachu.
 - Hinata... - Drgnęła. - Spotkamy się jeszcze dzisiaj?
 - Ah... tak. Oczywiście.
 - Dziękuje. Za to... że chcesz, abym poczuł się tu... dobrze. Jak w domu.
 - Sasuke-san... - Usta wygięły się jej w uśmiechu.
 - No rusz się. Jak teraz stąd nie wyjdziesz mogę nie dać ci szansy na ucieczkę.
 Na ustach Hyuugi długo pozostawał uśmiech. Jeszcze jak szła uliczkami, czuła, że ją bolą już policzki od tej nagłej radości, ale to ją nie obchodziło. Miała ochotę skakać aż po chmury. Czuła w sobie nietypowe pokłady energii i szczęścia, jej serce biło mocno i żywo, a ona cieszyła się z każdego wdechu.
  Szła po ogrodzeniu, trzymając ramiona szeroko otwarte. Promienie oświetlały jej twarz i czuła ciepło słońca na niej. Rozpięła bluzę i zawiązała rękawy wokół bioder, zrobiła obrót, utrzymując równowagę na ogrodzeniu, szła chwilę tyłem, aż omal nie spadła.
 - Hinata! Co ty robisz? - Wesoły głos jej dobranej siostry przyszedł z dołu.
  Dostrzegła krwistooką, która trzyma na rękach pomarańczową książkę. Podbiegła do ogrodzenia, wyciągając do niej ręce. Hyuuga zeskoczyła, lądując w ramionach Yasu, obie upadły w tył.
 - Wiesz, jak ojciec się o ciebie martwi!?! Każdy z klanu cię szuka! Aaaa! Gdzieś ty była!? - Po chwili głośno zaniuchała. - Pachniesz... Nie wierzę! HINATA HYUUGA! Ty mała bezwstydnico!
 - C-co?! Ni-nie! Do niczego nie doszło!
 - Aha! A ten twój uśmieszek? Łazisz po ogrodzeniu, szczerzysz się jak głupi do sera i pachniesz striptizerem. No a gdzie byłaś całą noc, hmmmmm?
 - No-no wiesz... Jak to tak ujmujesz to brzmię, jak... bezwstydna.
 - Co wieeem? - Uśmiech rozbił się na twarzach dziewcząt. - Oj, każdy ma prawo do zabawy. Chodź, musimy odwołać alarm.
 - Tata aż tak się martwił?
 - Ta, jeszcze nie widziałam go tak zestresowanego, wiesz? Mało w nocy spał... - Ciemnowłosa podała dłoń siostrze, która przyjęła pomoc.
 - Oh... Muszę go przeprosić...
 - Tak, powinnaś. Ale... jesteś nastolatką, to normalne, że wymykasz się z domu w nocy.
 - Tak, jak ty, hm?
 - Dokładnie! Ej! Może wymkniemy się razem z Ino na zakupy? Przyda ci się nowa piżamka, a ja potrzebuje nowego zapasu herbaty.
 - Herbatoholiczka. - Roześmiała się Hyuuga, idąc w kierunku rezydencji.
 - Herbata to miłość, herbata to życie. - Odparła z powagą, idąc obok.
  Szły jakiś czas w ciszy, aż Hinata ją przerwała, zerkając na pewną rzecz w dłoniach albinoski. Nie mogła w sobie zdusić ciekawości.
 - Skąd wzięłaś książkę Kakashiego-sensei?
 - Pożyczył mi ją. - Uśmiechnęła się, zerkając na przedmiot.
 - Ostatnio dużo czasu spędzacie razem.
 - To prawda... Lubię spędzać z nim czas. Jest... miło.
 - Yasu, czy ty go... luuuuuuuuu-.... - Zaczęła, przeciągając słowa, patrząc na coraz bardziej zarumienioną twarz siostry.
  Obcy ludzie nie mogliby teraz poznać dziewczyny z klanu Hyuuga. Z Yasu łączyła ją więź, potrafiły sobie wzajemnie dokuczać, ale to było tylko wtedy, gdy spędzały czas razem. Lata przyzwyczaiły je do siebie i stały się bardziej naturalne. Potrafiły się popłakać, aby zaraz zacząć się śmiać. Ich więź była niesamowita, choć dla niektórych były po prostu dziwakami z drużyny ósmej.
 - Hina, nie.
 - Ty go lubisz! O matko! YASU LUBI KAK-...! - Wykrzyczała Hinata, zwracając uwagę przechodniów.
  Yasu zasłoniła jej usta ręką z krwistym rumieńcem na policzkach. Czasami potrafiły być dziecinne. Albinoska czuła się nieco speszona dziwnym zachowaniem siostry, jej słowami, ale sama zaczęła nad tym rozmyślać. Lubiła spędzać czas z Kakashim bardziej niż z jakimkolwiek innym mężczyznom i sama przed sobą musiała przyznać, że jest przystojny. Jednak to jej droga adopcyjna siostra poszła na noc do mściciela klanu Uchiha, a ta nawet nie ma teraz okazji jej podokuczać z tego powodu.
 - Mjmhmajsheyasyahm! - Mamrotała niezrozumiale dziewczyna.
 - Oj, nie mów nikomu! Lubię go...
 Hinata Hyuga
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, zamykając oczy. Zrobiła obrót, wydostając się z uścisku siostry i zaczęła biec, piszcząc ze szczęścia.
 Yasu zamknęła oczy i roześmiała się.
 - Wracaj tu! - Krzyczała, biegnąc za nią
  Dziewczyny zaczęły się ganiać, śmiejąc i dysząc już z powodu nagłego wysiłku. Postanowiły wybiegać swoje pozytywne nastroje.

~~

  W wieży Hokage wrzało. Tsunade nie dowierzała słowom podróżnika ani przez moment, jednak nie mogła ot tak go odesłać. Szczególnie, że utrzymywał, że jest tu, aby pomóc. Wiedziała, że nie powinna przyjmować kolejnego włóczęgi, ale nie mogła też zarzucić mu kłamstwa. Stawiała sobie wiele pytań, ale przeczuwała, że jego osoba może wzmocnić Konohę. Był dziwnie silny, potrafiła w nim dostrzec tą potęgę.
  Podobnie zresztą Osteme. Widział w kobiecie siłę, ale nadal za małą. W głowie układał słowa, wiedział, że nie może być do końca szczerzy z Ino i nie wspomniał o prawdziwej naturze wilków. Jego twarz przybrała chłodny, nieprzyjazny wyraz.


 - W porządku. Możesz zostać. Ino, zamieszkasz z nim na okres próbny.
 - C-co?! Hokage-sama! W moim domu nie ma tyle miejsca! Ledwie mogę moje wszystkie ciuchy w szafie upchać, nie mówiąc o przyjęciu człowieka pod dach.
  Ino miała rację. Mieszkanie jej i rodziców było o wiele za małe, aby kolejna osoba się w nim pojawiła. Bała się jednak dalszych słów Hokage.
 - Czy powiedziałam, że zamieszka z wami? Dostaniesz nowe mieszkanie w centrum Konohy. Osteme będzie pod twoją obserwacją.
 - Ale mój ojciec się wścieknie! Hokage-sama! Jestem nieletnia! Nie mogę mieszkać sama z obcym facetem! - Hokage sobie żartuje! Mój ojciec dostanie szału!
 - To moja decyzja, Ino. Jesteś kunoichi, więc będziesz potrafiła się obronić.
  Yamanaka nie miała wyjścia. Zrezygnowana westchnęła przeciągle, lustrując białowłosego podróżnika spojrzeniem zirytowanych błękitnych kul. Ten odpowiedział jej spokojnym uśmiechem, zaraz po którym poczuła się zadziwiająco opanowana.
 - Zapewniam, że będę prawdziwym dżentelmenem.
 - No ja myślę! Hokage, chcę najpierw zobaczyć to mieszkanie. A on chciał porozmawiać z panią na osobności.
 - Ah, tak, oczywiście. Shizune cię zaprowadzi. Weź sobie pomocników do przeniesienia ciuchów i złożenia mebli. - Blondynka skinęła głową do swojej zastępczyni.
  Ta uśmiechnęła się uprzejmie i poprowadziła Yamanakę do wyjścia. Osteme popatrzył za nimi, ale nie ruszył się o nawet centymetr. Mężczyzna był dosyć wysoki i szczupły, mimo to barczysty. Delikatne rysy twarzy wydawały się być rzeźbione przez najbardziej utalentowanego z rzeźbiarzy, śnieżne włosy układały się na ramionach i były trochę przetłuszczone, jednak to można było wytłumaczyć długą podróżą. Nie miał na sobie już szpitalnej piżamy, a stożkowaty kapelusz ze słomy bambusowej, tradycyjne samurajskie kimono oraz katanę przy boku. Czarna hakama była luźna, a sandały z nieco zniszczonego już drewna. Wyglądał, jak typowy wojownik.
Zastanawiało ją, co robi tutaj ktoś taki. Samuraj zazwyczaj podróżowali po świecie, ale nie osiadali w wioskach.
 - Co cię tu sprowadza? - Przeszyła go swoimi złoto-brązowymi kulami.
Osteme wydawał się analizować sytuację. Zbliżył się do biurka i położył na nim dłonie.
 - Przynoszę ostrzeżenie.

Znalezione obrazy dla zapytania tsunade

  Tsunade położyła jedną rękę na kunai'u ukrytym pod biurkiem. Przezorny był zawsze ubezpieczony, a ona wolała nie nie doceniać swojego możliwego przeciwnika. Każdy miał w sobie ukrytą siłę, a nawet ona, sannin nie mogła nie
 - Wilki, które atakują ludzi, wioski. Są niebezpieczne. Z roku na rok przybywa ich, a wy nie możecie się obronić. Dowodzisz tą wioską, czy tak? Wysłuchaj mnie. Musicie się przygotować na wojnę.
 - Co o nich wiesz? Jesteś jednym z nich?
  Wilki nie były tylko utrapieniem Konohy, ale tylko ta wioska reagowała na nie bardziej. Tsunade wiedziała, że coś jest na rzeczy. Ostatnie lata nauczyły ją, że obcy ludzie mogą faktycznie przynieść potrzebne informacje, ale i tak nieufność z odpowiedzialnością brały górę.
 - Tak. Jestem Osteme, pochodzę z watahy Krwawego Kła. Nie jesteśmy z tego świata, choć zdaję sobie sprawę, że brzmi to nieprawdopodobnie. - Hokage wskazała mu krzesło, z czego z chęcią skorzystał, a blondynka słuchała go w milczeniu. - Przeszliśmy do tego świata w poszukiwaniu mojej matki, Okami, która zbiegła tu po śmierci naszego alfy. Początkowo mieliśmy ją wytropić i sprowadzić do naszego świata.
 - Więc co się wydarzyło?
 - Sh. - Skrzywił się, gdy przerwała mu. - Uciekła, z rodzinnych powodów. Teraz Varulv pragnie ją odnaleźć, ale odkrył wasz gatunek. Ludzi. Cztery lata temu zabiliście księżniczkę Lykan, następczynie po Okami, przyszłą kapłankę.
 - Nie wiem o kim mowa. Chcecie nas ukarać za błąd jednego człowieka?
 - Wataha ma powiedzenie "Kieł za kieł, Krew za Krew, Życie za Życie.", za późno na pertraktacje. Musicie się przygotować na prawdziwą wojnę.
 - Dlaczego nas ostrzegasz? Zdradzasz swoich. Jaką mam gwarancję, że nie wbijesz nam noża w plecy? Jaki jest w tym haczyk?
  Osteme zamknął oczy, podirytowany. Jego oczy na moment zamigotały z błękitu na złoty odcień, na wspomnienie o matce, jednak w porę to wyciszył nim Tsunade mogła spostrzec.
 - Całe życie jest jednym wielkim haczykiem, który albo się złapie, gdy jest okazja, albo nie i się zdechnie. Ostrzegam ludzi, których spotykam. Ratuje tych, którzy trafią w kły moich braci. Moja rasa wyczuwa emocje, jest silniejsza, szybsza i sprytniejsza od was, ale widziałem w was coś, czego w nas nie ma. Wolę przetrwania. Matki zasłaniające swoje dzieci przed szponami. Ojców chroniących dzieci i kobiety choćby i obce. U nas tego nie ma. - Jego głos stał się szorstki, zimny jak sama definicja lodu - Nasz świat jest zimny i bezwzględny, tak jak i my. Jesteśmy parszywymi stworzeniami, ale zaklinam się na duszę... Nie każdy z nas taki jest.
 - Jak to jest z twoim i moim światem? Nie możecie odejść? - Hokage nie do końca potrafiła to zrozumieć.
 - To bardziej zagmatwane. Jest dużo wszechświatów, o których nie macie pojęcia. Lykanie przedostali się do waszego i nie mają zamiaru go opuszczać. O to, co proszę to walka o wasz świat.
  Miliony wszechświatów, a w każdym inna ścieżka. W jednym Hinata nie przebudziła mocy, w drugim Sasuke nie został mścicielem.
 - Dlaczego? Dlaczego wróg chcę nam pomóc? Czy wasz gatunek nie uważa nas za słabszy?
 - To... osobista sprawa. Nie mogę powiedzieć nic poza tym, co już powiedziałem. Chcę jedynie waszego przetrwania.
 - No dobrze.
 - Wierzy mi pani?
 - W moim życiu widziałam już wystarczająco dużo, aby ci odmówić zaufania. Widziałam nawet ducha.
Osteme drgnął.
 - Macie tu... Widzących? Z Trzech Bóstw?
 - Skąd... o nich wiesz?
 - Oni utworzyli granicę. Zesłali moich dalekich przodków do innego świata. Chie, Azura i Kiyoshi. Kiedyś utrzymywaliśmy z nimi sojusz. Gdzie oni są? Ich przedstawiciele. Bardzo mogliby was wspomóc.
Tsunade zamknęła oczy.
 - Osobiście poznałam Kiyoshiego. Ma tylko jedną ze swojego klanu. Na pewno ją rozpoznasz.
 - Jestem o tym przekonany. Cieszy mnie, że jeszcze żyją. - Białowłosy odetchnął z ulgą. - Ich wsparcie będzie bardzo potrzebne.
 - Co chcesz przez to powiedzieć? - Hokage uniosła brew.
Osteme wziął oddech i pozbierał myśli w głowie.
 - My, lykanie, nie mamy czakry, jaką posiadają shinobi. Jesteśmy trochę, jak wasze wilki. Nie mamy jej wykształconej, ale nasze organizmy mają inną moc. Różną. Możemy kontrolować żywioły, przenosić lykantropię na innych...
 - Przy ugryzieniu czy przy drapnięciu?
  Mężczyzna skrzywił się, jak po zjedzeniu cytryny, kręcąc głową na boki. Włosy zawirowały przy tym procesie.
 - Nie, to zwykła bajka. Czasem to może ocalić czyjeś życie. Jako lykan mam silną regenerację. Zamiana jednak jest bolesna, a klątwa lykantropijna utrzymuje nas w życiu porównywalnym do wiecznego. Nie jesteśmy nieśmiertelni, możemy umrzeć od krwotoku, jak każde inne stworzenie. Ale gdy w grę wchodzi dusza... sprawy się komplikują. Możemy być przebici kośćmi. Możemy się wykrwawić, jednak rany na duszy uśmiercają nas niemal od razu. Jeśli macie tu wykwalifikowanego z klanu Kiyoshich... istnieje cień szansy na ocalenie ludzkiego gatunku. - Wziął oddech. - Sam także wytrenuje tych, których mi wskażesz, jednakże! Chcę służyć bezpośrednio pod dziewczyną o blond włosach.
 - Masz na myśli Ino? - Uniosła brew, będąc zaskoczoną.
 - Tak. To jej imię. Ocaliła mnie i chcę spłacić ten dług, chroniąc ją.
 - A może się zakochałeś, co?
Hokage uśmiechnęła się niczym chochlik.
 - Nie. Lykanie nie czują miłości. Czujemy przywiązanie. Jedynie lykan i lykan mogą stworzyć związek. Ludzie... - Odwrócił wzrok - Nigdy by się to nie udało. Więź... Więź jest widziana przez nas... Widzimy czerwone nici przeznaczenia, które się wokół nas oplatają. Widzimy własne nici...
 - łołołoł! Zwolnij! Jakie nici?
 - Czerwone nici przeznaczenia. - Poczuł ból głowy. Nie był dobrym nauczycielem, a co dopiero kimś kto mógłby wykładać na uniwersytetach. Wolał uczyć walki, strategii... Został wychowany jak na generała, nie mola książkowego.
 - Czym są? - Przechyliła głowę w ciekawości.
 - Widzimy je. Pojawiają się na naszych palcach. - Popatrzył na swoją dłoń, a dokładniej na palec serdeczny.
  W jego spojrzeniu był smutek, gdy popatrzył na jedną czerwoną wstążkę zerwaną, a nad nią nową, która prowadziła gdzieś za drzwi. W głowie upominał się, że to nie jest prawda. Odrzucał od siebie uczucia, jak tylko mógł. Nie chciał uwierzyć, że osoba, z którą został powiązany może być...

~~

 - Ino! - Shizune zwróciła uwagę blondwłosej - Wybrałaś już? Masz dwa mieszkania do wyboru. Z balkonem czy z tarasem?
  Yamanaka siedziała nad dwoma zdjęciami i dokładnie je studiowała. Jedno mieszkanie miało dwie sypialnie, balkon z widokiem na centrum wioski, łazienkę z osobną toaletą, ale minusem była kuchnia połączona z jadalnią i salonem. Natomiast ten z tarasem nie miał drugiej sypialni, co utrudniało jej wybór, choć wiedziała, gdzie pośle Osteme - do salonu na kanapę.
 - To poważne, Shizune-san. Nie mogę ot tak zadecydować! - Sprzeciwiła się, wzdychając.
 - Rozumiem... - Westchnęła brunetka.
  Dla asystentki Hokage wszystko to wydawało się dziwne. Zdawała sobie sprawę, że Tsunade zaczęła zwracać uwagę na dziewczynę z klanu Hyuga, zaprzestała terapii Yasu do jednej w miesiącu, a także z tego, że przestała szukać rodziny albinoski. A teraz jakiś samuraj z nie wiadomo skąd przybywa do ich wioski i ostrzega przed wilkami. Owszem mają z nimi problemy, ale jakoś nigdy nie zwróciła na to szczególnej uwagi, zbyt zajęta swoimi obowiązkami.
Co jeśli popełniliśmy błąd? Przeszło jej przez myśl, gdy obserwowała Yamanakę, oglądająca zdjęcia mieszkań.
  Wreszcie zdecydowała się na pierwsze mieszkanie z balkonem, już wiedząc, który pokój zajmie.
 - Poślę po Sakurę i... - Shizune zebrała papiery.
 - Nie. - W drzwiach pojawiła się Tsunade w asyście Osteme. - Nie dawno przyszedł Uchiha z Hyuugami.
 - Hinata-chan i Sasuke-kun? - Zdziwił ją ten duet, ale postanowiła nie napierać.
 Może się po prostu przypadkiem spotkali? - Przeszło przez myśl Ino, gdy zerkała w stronę drzwi.
  - Yasu, Kakashi wyruszają na misję przeniesienia zwoju, a Uchiha i Hinata ci pomogą w przeprowadzce. - Zadecydowała Hokage. - A teraz sio. Klucze są w recepcji. Mari wszystko wie.
 - Tak jest! - Ino nie czekała długo na odprawę.
  Na korytarzu zobaczyła Hinatę, która wydawała się rumienić w towarzystwie dotychczas stoickiego Uchihy, jednak teraz było coś dziwnego w nim. Kąciki jego ust były leciutko, ledwie widocznie, uniesione. Zastygła w miejscu, zdając sobie sprawę z tego, co to znaczy.
ON  JĄ  LUBII!!!! - Krzyczała jej druga jaźń, na co nie mogła pohamować uśmiechu. Jej droga, nieśmiała i cicha przyjaciółka skradła serce czarnowłosego. Yamanaka nie mogła uwierzyć, ale wtedy coś ją tknęło. Wspomnienie z czasów szkolnych zalało jej umysł...

 Pikniki w czasie akademii były odbywały się co roku wraz z zawodami i różnymi konkursami. Ino była w konkursie na najpiękniejszy bukiet, który oczywiście wygrała, ucierając przy tym nosa swojej rywalce, Sakurze Haruno.
Wtedy dostrzegła samotną dziewczynę, siedzącą pod cieniem drzew. Mięła w dłoni łodygę kwiatu, który nie miał już płatków. Dla Yamanaki była po prostu cichą dziewczyną z prestiżowego klanu, mimo że większość jej rówieśników widziała ją jako zwykłą, pustą, bogatą dziewczynę i chętnie się na niej wyżywali. Krótkowłosa nie chciała jednak sprawiać nikomu kłopotów i milczała.
  Teraz też nie było inaczej. Dwie dziewczyny o białych oczach podeszły do niej. Ino odwróciła wzrok od Hinaty, ponieważ Sakura mówiła coś do niej, a raczej prowokowała ją.
 - Myślisz, że dzięki tej wygranej, Sasuke-kun zwróci na ciebie uwagę, świnko?! 
 - Ha! Prędzej niż na ciebie i twoje wielkie czoło!
Zaczęły się kłócić, przestając zwracać uwagę na biedną, zastraszoną Hinatę, która siedziała na trawię, gdy jedna z jej kuzynek dotykała kosmyka jej włosów, podczas gdy druga stała i komentowała jej dzisiejszy strój. Wtedy właśnie obok trzech Hyuug przeszedł Uchiha, przypadkiem podcinając Kisumi nogę w konsekwencji czego dziewczyna upadła w błoto. Hinata zasłoniła sobie usta dłońmi, jakby chciała ukryć rozbawiony uśmieszek. A siostra Kisumi skoczyła do niej, aby wyciągnąć ją z kałuży.
 - Sasuke-san! - Krzyknęła z rumieńcem. - To było nie miłe!
 - Spadaj. - Odparł zimno, odchodząc.
Oczywiście, one także były jego fankami. Hinata w tym czasie wstała i cicho dziękując czarnowłosemu ulotniła się.

  To była szybka reakcja, a wspomnienie było momentem. Wtedy Ino zdała sobie sprawę, że podczas egzaminów na chuunina Sasuke co jakiś czas zerkał na Hinatę. Mentalnie uderzyła się w czoło, nie wierząc temu, jak mogła być tak ślepą osobą. To oczywiste, że Sasuke lubił cichą Hinatę. Porównawczo jego fanki były rozchichotanymi i głośnymi dziewczynami, które go irytowały, ale ciemnowłosa? Cicha, skromna, współczująca - miała cechy, których one nie posiadały.
  W duchu była szczęśliwa, że to z nią przegrała batalię o serce Uchihy. Zaraz jednak jej myśli zostały zakłócone na wspomnienie o Sakurze. Czy będzie dorosłą kobietą i pozwoli na wygraną Hinaty?
To nie jest dobre. Ale Sasuke będzie szczęśliwy z Hinatą... Muszę porozmawiać z Hinatą. Biedna może nawet tego nie dostrzegać!
 - Ohayou, Hinata-chan! Sasuke. - Uśmiechnęła się.
I to było to, co zdziwiło Uchihę. Zazwyczaj rzucała się na jego szyję i krzyczała. Była to miła odmiana.
 - Ohayou, Ino-chan. Dobrze cię widzieć... Twój... przyjaciel...? Już się obudził, jak widzę.
 - Zgadza się, Hinacia! ALE i tak potrzebuję waszej pomocy.
 - Co? W czym? Jestem tu po misję. - Warknął czarnowłosy.
 - Jestem pewny, że będziesz się dobrze bawił, Sasuke z Klanu Uchiha. - Osteme skinął do ludzkiej wersji kostki lodu.
Uchiha zamknął na chwilę oczy, jakby nad czymś głęboko myślał. Wreszcie je otworzył i odetchnął w jednym zdaniu
 - Ktoś ty?
Osteme opadły ramiona z rezygnacją. Jak można o kimś tak szybko zapomnieć?! - Warknął do siebie w myślach.
 - Żaliłeś mi się wczoraj na dziewczynę, która cię wystawiła.
Cisza wypełniła pomieszczenie i była tak gęsta, że można było ją kroić najostrzejszym z noży, a i tak by się nie pokroiło. Hinata drgnęła i zarumieniła się, Ino zaczęła się nerwowo śmiać, a Sasuke stał i w milczeniu myślał nad godną ripostą, która jak nic nie mogła mu przyjść do głowy!
 - Wynocha! - Hokage wykopała ich z biura. Dosłownie. - Poza moją ziemią się wykłócajcie o randki!
  Ino wylądowała na brudnym piasku i od razu wstała, otrzepując się. Osteme z kolei wraz z Uchihą zdołali utrzymać równowagę. Hinata klęczała na ziemi chwilę, zamrugała i popatrzyła na wyciągniętą ku niej bladą dłoń Sasuke.
 - Chodźmy wykonać tę cholerną misję. - Warknął, nie patrząc na ciemnowłosą.
  Ino z kolei przeżywa wewnętrzny i zewnętrzny wybuch radości. Cieszyły ją związki innych ludzi, ale czuła jednocześnie dziwny... dyskomfort. Były to dziwne emocje, ale wtedy... Odeszły. Poczuła dziwny spokój i ciepło, rozchodzące się po jej ciele od serdecznego palca, nie wiedzieć czemu od razu jej wzrok powędrował ku Osteme.
 Przyjrzała mu się dokładnie. Był przystojny, ale wtedy, gdy stanął przed nią jej zaimponował. Był ranny, mógł się wykrwawić w każdej chwili, ale mimo to stanął przed nią. Myślała o nim jako o zwykłym cywilu, który miał pecha i trafił na wilki, ale się pomyliła. Ocalił ją, a ona później jego - współpracowali nawet przez moment. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że mężczyzna coś ukrywa. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale czuła się przy nim wyciszona, co ją niepokoiło.
  Pokręciła głową, chcąc wyzbyć się tych myśli i skupić na pilnowaniu go. Nie może mu zaufać tylko dlatego, że ma twarz jak anioł, a ciało jak jakieś Bóstwo!
 - Dobra! Zaczynamy!
  I ruszyli. Dziewczęta ruszyły przodem. Ino objęła ciemnowłosą ramieniem, przyciągając do siebie i zaczęła coś szeptać jej na ucho. Białowłosy i czarnowłosy, idący obok siebie w wygodnej ciszy, obserwowali ich. Były wesołe obok siebie, a w którymś momencie popatrzyły za siebie. Ino z wielkim uśmiechem, a Hinata z delikatnym, ale nic nie powiedziały i znów odwróciły się w kierunku drogi.

Yamanaka Ino and Hyuuga Hinata

  Sasuke widział w Ino swoją fankę, która patrzy na niego pod względem wyglądu. Teraz go zaskoczyła jej reakcja. Uchiha nie przypuszczał, że kiedykolwiek mu odpuści, choć był za to wdzięczny.
  Osteme natomiast był zafascynowany światem i ludźmi, którzy go otaczali. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek zobaczy uśmiechnięte twarze, rozbawionych ludzi, którzy nie wydają się przejmować za bardzo rzeczami poza tym, czy dostaną świeży bochenek chleba. A teraz?
 - Więc jesteś jakimś samurajem? - Uchiha popatrzył na milczącego podróżnika.
 - Można tak powiedzieć. Podróżuje od wioski do wioski, ostrzegając przed wilkami.
 - Wiesz coś o nich? - Przechylił głowę w bok.
Więcej niż chciałbyś wiedzieć, towarzyszu. - Ale oczywiście tego nie mógł mu na razie powiedzieć. Błękitnooki wzruszył ramionami.
 - Są niebezpieczne i powinno się ich...
 - Pozbyć. Tsa. Wiem.
 - Nie to miałem na myśli. Raczej zredukować ich liczbę.
 - Do zera? - Popatrzył z rozbawieniem na czarnowłosego.
 - Raczej z dwóch bym zostawił.
 - Nie, wtedy się rozmnożą. - Odparł Uchiha.
 - Ależ zniszczyć całą rasę, aby jedną ochronić?
 - A tego nie robią właśnie ludzie?
 - Oh, tu masz rację.
  Dalsza dyskusja dwójki poszła w kierunku podróży Osteme po świecie, o jego przygodach, spotkaniach z ludźmi, próbami ostrzeżenia innych przywódców wiosek, którzy go zignorowali i dotarciem do Konohy.
 - Maaatko! Katarynki na targu! Grr! Panowie! Tu macie klucz. Hokage pewnie przysłała jakieś meble do złożenia. Ja i Hina idziemy po ciuchy, a wy zajmiecie się składaniem szafek! - I odeszły, zanim którykolwiek mógł wyrazić swój sprzeciw.
 - Kobiety w każdym zakątku świata są takie? - Zapytał Sasuke, otwierając drzwi do nowego mieszkania Ino.
 Dziwne, że Hyuugi nie męczą te mieszkania. Dekoratorka wnętrz czy kunoichi? - Zakpił w myślach.
 - Wydaje mi się, że to te legendarne maniery każdej ludzkiej kobiety. - Odparował Osteme, wchodząc do środka.
  W mieszkaniu panował porządek i pustka. Kartony z - jak im się zdawało - meblami, stały w salonie, zagracając go całego. Mieszkanie wydawało się być świeże, przez co ściany były czyste i niezaplamione. Uchiha z podziwem zauważył, że jest po remoncie. Bardzo spodobał mu się balkon, ale nie na tyle, aby opuścić swój rodzinny dom.
 - Zapewne masz rację. Dobra... Od czego tu zacząć...? - Uchiha otworzył kunaiem pierwsze, największe z pudeł i dostrzegł skórzaną kanapę. - Rozpakujemy wszystko, a one same dojdą.
  Osteme uśmiechnął się rozbawiony doborem słów czarnowłosego, ale nie mówił nic. Zabrali się do pracy.
  Wspólnie z białowłosym zaczęli rozkładać meble w zależności od pokoju. Postanowili najpierw je wszystkie odpakować, później poroznosić i na miejscu poskładać razem. Doskonale wiedzieli - lub mogli przewidywać - że to Ino będzie chciała rozmieścić meble.
  Był już wieczór, gdy składali ostatni mebel, a dziewczęta dopiero co wróciły, obładowane plecakami, torbami czy też kartonami.
 - Jak tu... Ile tu kurzu! - Krzyknęła zła Yamanaka, odkładając rzeczy. - Mogliście przyjść nam pomóc, wiecie?!
 - Babo, musisz się tak drzeć? - Sasuke upił łyk wody z butelki, którą podawała mu Hinata. - Nie leżeliśmy do góry brzuchem.
 - Ino-san. Na górze masz poskładaną już szafę, pomóc ci wnieść rzeczy? - Spokojna natura Osteme widocznie zadziałała także na Yamanakę, bo ta odetchnęła.
 - Tak. - Wskazała mu karton z jej inicjałami i ruszyła ku swojemu nowemu pokoikowi.
  Mieszkanie było większe niż przypuszczała, a w jej sypialni znajdował się właśnie balkon z widokiem na centrum wioski. Była szczęśliwa widząc poskładane łóżko i rozścieliła je od razu. Szafa była spora i wydawała się być osobnym mini-pokoikiem, trochę jak garderoba. Od razu zobaczyła drzwi ze szkła, krzywiąc się. W myślach zapisała sobie notatkę o zasłonach, aby słońce lub inny zbok nie mógł jej podglądać. W pokoju znajdowały się nieułożone jeszcze szafki, biblioteczka, jeden stojak na broń, łóżko pod ścianą przy oknie oraz zawinięty dywan.
 - Hm. Daj to na razie do garderoby. Trzeba tu ułożyć. - Stwierdziła Ino, przesuwając łóżko bardziej na środek.
  Osteme odłożył jej rzeczy i zaraz jej pomógł, słuchając instrukcji kobiety. Na dole tymczasem Hinata rozkładała w kuchni naczynia do szafek, które Ino otrzymała od swojej matki jako wyprawkę. Było to na szybko, więc nie otrzymała za wiele, ale oczywiście pani Yamanaka zapowiedziała się z wizytą na następny dzień, aby donieść im rzeczy wraz ze swoim mężem.
  Hyuuga wspominając histerię ojca Ino na wieść, że jego mała księżniczka będzie mieszkała sama z dorosłym mężczyzną i troskę jej matki, zastanawiała się czy jej ojciec będzie reagował podobnie. Czy też dla niego była małą księżniczką?
 - Dlaczego dałaś się wkopać w tą misję?
 - A dlaczego nie układasz mebli? - Westchnęła, słysząc swojego drogiego narzeczonego mimo woli.
 - Touche. - Jego wargi wygięły się w delikatny uśmiech. - Panna-Wariatka zaraz każe poprzestawiać, więc czekam.
 - Wielki pan Uchiha boi się gniewu kobiety? Niemożliwe! - Roześmiała się, odkładając szklankę do wiszącej szafki nad zlewem.
  Poczuła zapach mięty i ciepło na plecach. Wtedy zobaczyła jego dłonie blokujące jej drogę ucieczki.
 - C-co robisz?! I-ino-chan może zejść w każdej chwili! - Odwróciła się do niego przodem, czując rumieniec na policzkach. - C-co ona sobie pomyśli!
 - Co z tego? Nie obchodzi mnie to. - Nachylił się, naruszając przy tym jej przestrzeń osobistą. - I ciebie też nie powinno.

SASUHINA Los personajes le pertenecen a Masashi kishimoto A… #romance # Romance # amreading # books # wattpad

  Hyuuga opuściła głowę, nie mogąc znieść spojrzenia czarnych jak najmocniejsza kawa oczu.
 - To, że nie powinno nie znaczy, że nie obchodzi...
 - Wstydzisz się mnie? - Syknął zirytowany, odsuwając się.
 - Co? Nie! To nie tak, ja... - Wzięła oddech. - Sakura-chan, Ino-chan... N-nie chcę się mieszać, ale... lubią cię! Co... Jak zareagują, gdy się dowiedzą...?
  Chwycił jej blade, o dziwo miękkie, jak na kunoichi, dłonie w swoje szorstkie.
 - Kiedyś się dowiedzą. Wiesz to. Im dłużej to ukrywasz tym gorzej. - Zamilkł na moment, słysząc trzask upadających książek.
  Ino stała w progu i patrzyła na nich z rozdziawioną miną, jak ryba bez wody. Uchiha odsunął się od Hyuugi, niewzruszony.

 Photo

 - T-to nie tak... J-ja...
  Ino podeszła do przyjaciółki, wyciągnęła do niej ręce i przyciągnęła do siebie. Twarz Hinaty wylądowała w piersi Yamanaki, która trzymała ją w ochronnym uścisku.
 - UCHIHA! Ręce precz od mojej Hinaty-chan! - Drugą rękę miała zaciśniętą w pięść i z błyskiem złości w oczach, ale z rozbawionym uśmiechem groziła Sasuke.
 - Będę z nią robił, co będę chciał. - Burknął Uchiha, krzyżując ramiona.
 - Po twoim trupie!
 - A nie mówi się po "moim" trupie? - Odezwał się Osteme, opierając o framugę drzwi.
 - Nie w jego wypadku!
  Śmiech Ino rozbrzmiał w pomieszczeniu. 
 - Dobra, dobra. - Zaczął Uchiha, próbując ukryć uśmieszek - Teraz zabieramy się do pracy. Nie chcę tu spędzić całej nocy.
 - To prawda. Mój ojciec pewnie się będzie martwił. - Skinęła głową Hyuuga.
 - A... może zostaniesz ze mną? Wiesz, tak na noc... Aby ochrzcić mieszkanie...?
 - Ino-chan... No... dobrze, ale muszę iść i tak po rzeczy.
  Yamanaka odetchnęła z ulgą, a Sasuke się skrzywił. Przecież nie powiem, że chciałem ją odprowadzić. - Syknął w myślach.
 - No dobrze, moi drodzy. Bo nas ciemność nastanie. Czas na ułożenie mebli.
  Na układaniu minęła im dłuższa chwila, ponieważ żadna z dam nie mogła się zdecydować, gdzie postawić komodę. Pod oknem, czy może przy drzwiach, aby kwiaty postawić? Osteme położył się na niej i łapał oddech, Sasuke z kolei oparł się o mebel plecami i przejechał nimi po nim. Przesuwanie z kąta w kąt mogło zmęczyć nawet takich wojowników, jak samuraj i wykwalifikowany ninja.
 - Panowie, co wy?! Tu nie będzie stać! - Ino założyła ręce na piersi z uśmiechem.
 - To środek pokoju... Nie powinno tu stać... - Zgodziła się z przyjaciółką Hinata.
  Osteme popatrzył na nie, wymieniając spojrzenia z Uchihą. Skinęli sobie głowami. Otworzyli usta, ani przez chwilę nie żałując. Delektując się późniejszym widokiem.
 - Pogięło was. - To zdanie sprawiło, że obie nastolatki omal nie zabiły ich wzrokiem, ale zaraz się roześmiały.
 - No dobra. Pięć minut przerwy.
 - Tylko pięć? - Osteme ułożył policzek na chłodnym drewnie.
 - Pięć i pół? - Uśmiechnęła się blondynka.
 - Podbijemy do sześciu?
 - Znajcie łaskę. Dziesięć i lemoniada. - Ino poszła do kuchni, aby za chwilę wrócić z zimnym napojem.
  Panowie od razu się nim poczęstowali, zajmując miejsca przy stoliku do kawy. Hinata siedziała i przez chwilę jej wzrok utkwił w umięśnionych ramionach Osteme, a dokładniej mówiąc bliznach od oparzeń, starych, co prawda, ale nadal były. Wygląda, jakby ktoś go przypalał... - Przemknęło jej przez myśl, gdy zmarszczyła brwi.
 - Mogę pomóc, Hinata-san? - Osteme oparł podbródek o dłoń, patrząc błękitnymi oczami w rumieniącą się Hinatę.
 - Hmpf. - Sasuke odwrócił głowę, widocznie urażony.

Znalezione obrazy dla zapytania sasuke uchiha irritated

 - Oj, Hinuś! Nie znałam cię od tej strony, ale chyba myślimy o tym samym. - Uśmiechnęła się Yamanaka, odkładając szklankę i zajmując miejsce obok przyjaciółki.
 - Tak? - Ciemnowłosa zamrugała z zaskoczeniem.
 - Tak! - Klasnęła w dłonie, opadając w kanapę. - Zastanawia cię, który z nich jest silniejszy!
  Młodzieńcy spojrzeli po sobie, jakby sprawdzając siebie nawzajem. Jakby wzrokiem próbowali zbadać siłę drugiego. Osteme w końcu wyciągnął do niego rękę, opierając łokieć o stół. Uchiha przyjął nieme wyzwanie, aby po chwili zaczęli się siłować.
 Ino obserwowała walkę dwóch samców z rosnącym uśmieszkiem, a Hinata z nieukrywaną ekscytacją.
 - Dawaj, którykolwiek! - Roześmiała się blondynka.
  To wydawało się dodać białowłosemu nieco animuszu, bo przechylił dłoń Uchihy na swoją korzyść.
 - Nie poddawajcie się tak szybko! - Dodała od siebie Hyuuga.
  Tym razem to Sasuke przechylił szalę na swoją stronę.
 - Oj, no weź Osteme!
  I znowu błękitnooki.
 - Sasuke-san, już się poddajesz?
  Mijały tak minuty, aż wreszcie dziewczęta zadecydowały o remisie dwójki, co zaowocowało kolejnym wyzwaniem na inny termin.
 - Przyjmuję, Sasuke. Chętnie się z tobą zmierzę. - Skinął głową białowłosy.
 - Ja także. Ciekawi mnie twoja siła.
 - I vice versa.
  Hinata wyjrzała przez okno i westchnęła cichutko. Było już bardzo późno, więc musiałaby iść i wrócić, a też nie wiedziała, czy jej ojciec na to pozwoli. W końcu nie była pełnoletnią osobą i musiała przed nim odpowiadać.
 - Ten dzień był męczący, prawda...? - Odezwał się Osteme, zerkając na Ino.
 - No trochę... Marzę o prysznicu i łóżku. - Zgodziła się błękitnooka.
 - Więc może jutro dokończymy? Jestem pewny, że Hinata-san i Sasuke-san są równie zmęczeni i powinni się położyć, aby jutro mieć siły. - Patrzył intensywnie w oczy Yamanaki, jakby chciał jej powiedzieć coś baaaardzo ważnego.

Znalezione obrazy dla zapytania ino yamanaka smile

 - Oh, tak! Masz rację! - Klasnęła w dłonie - Hina-chan! Może ty I Sasuke pójdziecie i wypoczniecie? Wiem, że miałaś nocować, ale... no wiesz... Twój tata i tak będzie zły za późny powrót... Nie chcę, abyś miała przeze mnie kłopoty!
 - Ah... No dobrze, Ino-chan... I nie potrzebnie się martwisz!
 - Oj potrzebnie! Twój tata bywa straszny! - Roześmiała się.
 - Tsa, i lepiej nie testować jego cierpliwości. Chodź, Hyuuga.
 - Odprowadzisz ją, nie Sasuke? Nie chcę, aby ktoś ją skrzywdził!
 - Oh, nawet ja? - Uchiha uniósł brew.
 - Powiedzmy, że na ten jeden wieczór daję ci kredyt zaufania.
 - Łaskawczyni.
 - Doceń to lepiej.
  Ciemnowłosa para opuściła mieszkanie jasnowłosych, a gdy drzwi się za nimi zamknęły Ino uśmiechnęła się delikatnie.
 - Ustalmy zasady! - Powiedziała, odwracając się do białowłosego. - Mój pokój jest dla ciebie niedostępny. Nie wchodzisz tam bez mojego pozwolenia. Jeśli położysz na mnie palec to ci go utnę! Nie ufam ci, więc lepiej uważaj! I jeszcze jedno. Obiady gotuje ja. Nie ufam twoim umiejętnością w kuchni! Wejdź mi do łazienki, gdy tam jestem, a stracisz to, co ważne dla mężczyzny! Wyraziłam się jasno?!
 - Jak kryształ. Nie bierz mnie za zwierzę. Nigdy nie zrobiłbym czegoś, aby zagrozić kobiecie. - Uśmiechnął się szczerze.
  Ino zarumieniła się, ale zaraz go minęła z burknięciem cichego "DOBRZE".

~~

  Hinata szła obok Sasuke w wygodnej ciszy i patrzyła w świecące wysoko gwiazdy. Czuła w nozdrzach nocne, czyste powietrze i nie mogła pohamować łagodnego uśmiechu, który wyginał jej usta.
 - Twój stary nie będzie zły, że tak późno wracasz, hime? - Uchiha przerwał ciszę.
 - Sasuke, mówisz o swoim przyszłym teściu... - Westchnęła ciemnowłosa, marszcząc brwi.
 - Tsk. Najbardziej drażniącym.
 - Jedynym, tak?
 - Za kogo mnie masz?
 - Sama nie wiem. A za kogo powinnam, PANIE UCHIHA? - Przechyliła głowę rozbawiona jego pełnym złości spojrzeniem.
 - Nie wiem, pani UCHIHA.
 - Jeszcze Hyuuga-Kiyoshi. - Uniosła palec z dumą go poprawiając.
 - Kiyoshi? Byłaś mężatką?
 - C-co?! Nie! - Westchnęła cicho. - To było nazwisko mojej matki. Chcę... chcę je nosić... To tak... jakby część jej była zawsze przy mnie...
  Na twarzy Sasuke wymalowało się zrozumienie. On także pragnął mieć część swojej drogiej matki przy sobie. Mikoto Uchiha bardzo przypominała mu... Wróć. To Hinata przypominała mu jego rodzicielkę. Była damą, elegancką, ale przy tym skromną. Posiadała cechy, których on szukał w kobiecie. Dodatkowo miała długie włosy, które on cenił w kobietach. Długie włosy były dla niego symbolem kobiecości, delikatności, a jej były miękkie i zadbane.
 - Rozumiem... - Odparł cicho. Czy to znaczy, że chcę, aby ona była zawsze przy mnie?
  Popatrzył w niebo, dostrzegając błysk. Spadająca gwiazda.
 - Pomyśl życzenie! Szybko!
 - Co?
 - Nie znasz tego? Gdy pomyślisz o czymś, gdy spada gwiazda to życzenie się spełni, ale musisz tego bardzo, bardzo chcieć.
 - Mam jedno życzenie i wiem, jak je spełnić. - Chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie.
 - C-co robisz?!
hinata, sasuke, and sasuhina image

 - Chcę, abyś mnie zaakceptowała jako swojego narzeczonego. - Syknął, zmuszając ją, aby spojrzała mu w oczy.
  Czerń spotkała biel. Jasność kontra ciemność. Sasuke miał przez chwilę wrażenie, że Hinata zemdleje z powodu swojego rosnącego na policzkach rumieńca. Jednak to się nie stało. Popatrzyła mu w oczy, pomimo czerwieni na policzkach.
 - Akceptuje cię, ale nie wiem, czy ty mnie! - Krzyknęła, łapiąc za chwilę oddech. - Sasuke. Jestem twoją przyszłą żoną... Wiem to. Akceptuje ten los, bo sama się na to zgodziłam. Ale... Ale nie wiem co mam robić. Musisz... ja muszę... Musimy sobie nawzajem ufać. Nie znamy się długo, ale... Chcę, aby było między nami dobrze. Chcę być... twoją przyjaciółką. Chcę poznać ciebie... takiego, jaki jesteś. - Położyła dłoń na jego policzku. - Nie zimną maskę drania.
  Sasuke zdziwił ten niespodziewany gest. Owszem, kobiety lgnęły do niego, jak ćmy do światła, ale ten był inny. Ten dotyk go zahipnotyzował, zapragnął czuć te dłonie na swoim ciele już zawsze. Nie w sposób erotyczny. Przynosiła mu spokój, koiła duszę.
  Złapał jej dłoń w swoją. Wiedział, że za długo zwleka. Zaczął pochylać się ku niej, zmniejszał odległość coraz bardziej i bardziej, wyminął jej usta i szepnął do ucha
 - A może ja jestem tym draniem?
 - Nie jesteś... Inaczej nie pomógłbyś Kurenai... Inaczej zostawiłbyś mnie. Inaczej... Jesteś dobrym człowiekiem. Wiem to, widzę to...
 - Cholerne oczy Hyuugi.
 - Cholerne oczy Uchihy.
   Uśmiechnęli się wzajemnie do siebie. Hinata wesoło, a Sasuke ledwie dostrzegalnie. Wrócili do drogi, która nie była już tak długa, jakby tego chcieli.
   Przed bramą stał Hiashi Hyuuga z surowym spojrzeniem i Uchiha dostrzegł, że jego teść już szykował się do poszukiwań córki. Jego pierworodna opuściła głowę z lekkim wstydem, walcząc z sobą, aby nie ukryć się za Uchihą.
  Dwa zimne spojrzenia skrzyżowały się. Po czym Hiashi odetchnął, nie ruszając się z miejsca.
 - Dobrze, że jesteś bezpieczna. - Spojrzał na Uchihę nieco przychylniej niż zazwyczaj. - Przynajmniej wiem, że masz tyle taktu i manier, aby odprowadzić moją córkę.
 - Ts. Nie jestem aż tak okrutny. - Odparł Uchiha.
 - Hinato, wracamy do domu.
 - T-tak, Otousan. Dobranoc, Sasuke... Zobaczymy się jutro.
 - Hn. - Skinął głową i odszedł w swoją stronę.
  Ciemnowłosa popatrzyła za nim chwilę, aż zaczęła iść w kierunku ojca. Hiashi chwycił córkę za łokieć, zanim zdążyła przekroczyć bramę.
 - Więc zaczęliście się dogadywać? - Nie był najlepszym tatą, ale starał się zapewnić swojemu dziecku szczęście.
 - Tak... Próbujemy.
 - Hinato, wciąż możemy zniszczyć papiery. Kto uwierzy w słowa zdrajcy? Możesz wyjść choćby za Uzumakiego! - Dziewczyna wyrwała dłoń z żelaznego uścisku. - Możesz zrobić co chcesz... nie musisz się tak poświęcać!
  Ciemnowłosa zmrużyła swoje śnieżne oczy, znaki na jej bladych palcach zalśniły bielą. Poczuła gorycz w gardle, ciągnącą się od żołądka po koniec języka.
 - Tato. To moja decyzja. Nie złamię danego słowa. Postanowiłam być matką dla dzieci zdrajcy. Zaakceptuj to, albo w tej chwili się pakuje i pójdę... - Tu zrobiła pauzę, aby skierować dłoń w stronę uliczki, w której zniknął Uchiha - Za tym "zdrajcą", będącym moim narzeczonym, stanę się jego żoną, później matką jego dzieci i ani mi się śni, że zobaczysz wnuczęta. Mogę ci obiecać, że nie usłyszysz o nich!
  Głowa klanu Hyuuga zamrugała z zaskoczenia, ale jakaś jego cząstka była dumna z córki.
 - Dowal mu Hina! Dawaj! Teraz! - Seishin dopingował Hinatę zza pleców jej ojca. - Powiedz mu wszystko, hime! Wygarnij mu! Niech zbiera szczenę z ziemi!  - Skakał prawie ze szczęścia.
  Hinata nie bała się pójść za Uchihą. Nie bała się oddać mu siebie, bo... wierzy mu. Wierzy, że jest kimś więcej niż tylko pokazuje, a ona jest gotowa zaryzykować. Owszem, nie może zapomnieć o Naruto, ale jej własna duma i szczera osobowość nie mogły pozwolić, aby jedno bicie serca wszystko przekreśliło.
 - Hinato...
 - Co? Tato. Zaakceptuj moją decyzję. Mogę go nigdy nie pokochać, jak matka mogła nie pokochać ciebie, gdy wybrano ci ją na żonę... ale ja wybrałam, tato. Wybrałam jego. Okej. Nie do końca, jak sobie to wymarzyłam... ale podjęłam tą decyzję. I będę z nią żyła. Będę i będę próbowała być szczęśliwa!
  Hiashi złapał ramiona córki i mocno objął. Chciał, aby jego dziecko było szczęśliwe, ale jednocześnie obawiał się tego, co przyniesie jej przyszłość. Teraz bardzo przypominała mu o jego zmarłej żonie, Hikari. A tego chciał. Silnej spadkobierczyni, która potrafi się uprzeć. Ze wszystkich mężczyzn, jacy istnieją... Sam diabeł. Cóż... Mogła wybrać starszego to by się gorzej skończyło. - Przemknęła mu myśl, gdy obejmował córkę.
 - Akceptuje... Ale jeśli cię skrzywdzi... Nie znajdzie się miejsce, gdzie mógłby się ukryć.
 - Wiem, tato... - Wtuliła się niezdarnie w jego uścisk.
  Ostatni raz go przytulała... Pamiętała ten moment... Była dzieckiem, które skaleczyło się w kolana i zabrudziło krwią nowe kimono, które dostała od niego w prezencie. Płakała strasznie i przepraszała, ale on, surowa i poważna głowa klanu Hyuuga uklęknął i ją przytulił. Wtedy... gdy jego żona jeszcze żyła.

No dobra, przyznaje, że mnie już dawno tu nie było! Wynagradzam wam za to moją nieobecność dłuuugą notką! ^^ Mam nadzieję, że zostanie mi przebaczone! Jest 23:05, więc czas na sen! :) Jutro może wstawię jakiś one-shocik o króliczkach, ale to jeszcze do napisania! Buźki i skocznego zajączka z czekoladowymi jajkami ;)
Pozdrawiam, Shan~!

05 kwietnia 2019

Rozdział 23: Przebudzenie

Przebudzenie

  Wczesny ranek przyszedł szybciej niż mogły się spodziewać. Rozmawiały o minionych czterech lata. Hinata opowiedziała blondynce o wszystkim, co ją spotkało. O duchach, o wejściu w świat dusz, o cieniach i o wielu innych rzeczach, zręcznie jednak ominęła temat Uchihy, a także o losie bliźniaczek z jej klanu.
  Na samą myśl o nim poczuła się winna. Miała nadzieję, że nie czeka na nią nadal.
Ino Yamanaka by PumpkinDanko
 - Więc... Przez te lata... wszystkie lata! Ty widziałaś martwych! Widziałaś... widziałaś Asumę-sensei...?
 - Iie... Widocznie jego dusza musiała zaznać ukojenia. To... jest dobre.
 - No dobra... a ten Kiyoshi...? To ten twój kotek... Jest jakby... królem duchów? - Ino nerwowo przeczesała włosy dłońmi.
 - To bardziej zagmatwane.
 - No wyjaśnij, słucham cię.
  Hinata wzięła głęboki oddech, skupiła swoje myśli, próbując ubrać je w słowa. Wypuściła oddech.
 - Klan Kiyoshich był kiedyś jednością, ale rozbił się na klany Chie i Azura. Każdy z nich ma umiejętności i jest teraz dość liczny, ale to Trzy Bóstwa, Kiyoshi, Chie i Azura decydują komu dadzą moc, w kim ją przebudzą. Kiyoshi ulubił sobie moją praprababcie i tak do mojego pokolenia, gdy urodzę córkę moje moce znikną... Przynajmniej tak mówią. Kiyoshi stwierdził, że z pokolenia na pokolenie krew jest silniejsza i dziwi się, że moja matka umarła. - Na moment posmutniała, ale pokręciła głową, Ale wracając. Trzy Bóstwa... miały kiedyś mocną wiarę, ale ludzie bali się członków ich klanów. Panowanie nad kośćmi, krwią i duszą... Z tego właśnie składa się życie. Klany były potężne, ale dbały o zachowanie równowagi, pomagały rannym, tamowały krwotoki i koiły dusze. - Poczuła w sobie złość, czego nie próbowała nawet ukryć. - Ale zostały wyrżnięte z powodu strachu. Nieliczni przetrwali. Trzy Bóstwa przyjęły najniewinniejsze i najbardziej bezbronne postaci, aby przeżyć. Nie potrafią już wrócić do dawnych form, dopóki nie nazbierają wystarczająco dużo sił. Nie mogą też odejść z tego świata, nie wiem czemu... Ale chcę pomóc Kiyoshiemu w przejściu. Czasem może, ale nie jest tam długo... Większość czasu spędza ze mną... Ah... i jeśli jego rodzeństwo chce być po tamtej stronie to musi być osobno. Nigdy we trójkę. Nie mogą też spędzać dużo czasu z Kiyoshim przez jego moc.
  Ino przyswajała nowo-zdobytą wiedzę w milczeniu. Nie przerywała przyjaciółce pytaniami, a układała je w głowie. Wierzyła, że Hinata opowie jej o wszystkim, mimo, że był to dla niej nie mały szok. Jej droga przyjaciółka stała się reliktem niemal wymarłego klanu. Kiyoshi. W myślach powtórzyła trzy razy nazwę, aby zebrać informacje o nich. Coś w niej mówiło, że to nie jest do końca tak, że Kiyoshi byli bez winy.
 - Z powodu moich zdolności... zostałam zobligowana do pomocy Hokage. Dzięki kontaktowi z duchami mogę wyjaśnić przyczynę ich śmierci i pomóc w ten sposób w uchwyceniu mordercy sprzed lat. - Popatrzyła na swoje dłonie. - Jak zapewne wiesz jest ich mnóstwo... Widziałam już setki duchów... Przyjaciół, znajomych... I całkiem obcych ludzi... Widzę duchy starych, młodych, dorosłych i dzieci... Dzieci, które płaczą, bo rodzice ich nie widzą nie potrafią przyswoić, że nie żyją... Ich uświadomienie jest... okropne.
 - To... musi być bolesne.
 - Z początku tak... ale... ale przywykłam! Cieszę się, że mogę im pomagać! Podobno dojrzenie światła jest najcudowniejszym ukojeniem.
 - Musi być... Hinata... Tak bardzo ci współczuje. - Położyła dłoń na ramionach przyjaciółki - Nikomu nie powiem. Przysięgam. Dziękuje, że mi zaufałaś. Nie zawiodę cię!
  Owwt. ^^
 - Wiem, że tak, Ino-chan... ale co do tego mężczyzny... tego, którego ocaliłaś. Pomogę ci przy nim. Jutro zajmiemy się nim, jeśli się nie obudzi.
 - HinaIno na tropie! - Roześmiały się.
  W końcu minęła godzina. Poranek powoli rozjaśniał poszarzałe niebo. Dwie nastolatki rozstały się ze sobą chwilę temu. Hinata poczuła samotność, jaką czują duchy. Czasem myślała, że jest bardziej nim niż żywą. Usłyszała szelest liści na wietrze i odwróciła się z obawy. Zmęczony umysł płatał jej figle, gdy dostrzegła śnieżnego króliczka, który czmychnął w krzaki.
  Strach jest najbardziej prawdziwą z emocji, której jesteśmy zawsze pewni. Widzieć przerażające twarze, pająki, klaunów czy też sama śmierć.
Nie ma na świecie osoba, która nie ma choćby jednego ze strachów.
  Hinata aktualnie przeżywała jedną z takich chwil. Bała się, co nie było dla niej żadną nowością. Zawsze się bała, jąkała i uciekała wzrokiem od prawdy czy ludzkim spojrzeniem.
  Teraz gdy została sama przed wejściem na cmentarz zastanawiała się, co ma robić. Ufała Ino, że ta nie powie nikomu o jej sekrecie, ale wiedziała, że nie może długo ciągnąć tych okrutnych kłamstw, ale tak bardzo się bała. Bała się, że jej drodzy przyjaciele odsuną się od niej, że ludzie zechcą aby zaczęła rozmawiać z ich bliskimi, czy też tego, że mordercy trzech klanów zaczną na nią polować. Ta myśl sprawiła, że przyłożyła dłonie do serca i zatrzęsła się.
Hinata Hyūga (日向ヒナタ, Hyūga Hinata) is a major supporting character of the series. She is a chūnin-level kunoichi of Konohagakure's Hyūga clan and a member of Team Kurenai.
  Ten strach był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Jeśli rodzisz się z mocą Kiyoshich, Azurów czy Chie czujesz strach przed cieniami, zabójcami czy innymi współwinnymi zbrodni.
 - Panna Hyuuga. - Usłyszała rozdwojony głos zza swoich pleców.
  Był to ciepły, miękki ton głosu, należący do kobiety. Kobieta z najdelikatniejszym uśmiechem o ciemnych włosach, ubrana w białe kimono patrzyła czarnymi oczami w młodą Hyuugę i Hinata poczuła się znacznie spokojniejsza. Te oczy przywiodły jej na myśl oczy znanego jej Uchihy.
 - Pani Uchiha... - Skłoniła się z szacunkiem duchowej kobiecie.
 - Dawno tu panienki nie było. Nie odwiedza panienka Hikari-chan? 
Na imię swojej matki drgnęła i uśmiechnęła się ciut gorzko. Hinata odkąd matka odeszła poczuła się skrzywdzona. Rozumiała śmierć, szanowała ją, ale nie potrafiła zrozumieć swojej matki, która nie powiedziała jej nic o jej krwi. Sądziła, że jej ojciec pojął za żonę zwykłą Hyuugę, nie wiedziała, że jej droga matka jest z innego kraju, a tym bardziej nie wiedziała o jej związku z Kiyoshim. Poczuła jakiś rodzaj zdrady. Nie prosiła się o swoje umiejętności, nie prosiła o moc związaną z tym, nie prosiła o widzenie duchów, ani rozmowy z nimi, nie prosiła także o bycie dziedziczką, o treningi do utraty przytomności, nie prosiła o nic z tych rzeczy, ale to została. Przez jej krew.
 - Rozumiem... Chodź, panienko! Porozmawiamy. A może boisz się duchów? - Uśmiech na twarzy Mikoto rozciągnął się, a Hinata także nie mogła powstrzymać swojego.
  Poszła za piękną zjawą i usiadła przy jej grobie, gdy stała się bardziej wyraźna. Dziwnie się czuła, widząc tylu Uchihów. Odkąd jej moc wzrosła to jej powiązanie z duchami. Teraz było ich znacznie mniej niż trzy lata temu. Zostały głowy klanu i niektórzy członkowie milicji Uchiha. Matka Sasuke i Itachi'ego została z obawy o swoich synów, a Fugaku? Rzadko z nim rozmawiała. Mężczyzna ją onieśmielał, czuła się przy nim, jakby miała trzy latka i została złapana na zabieraniu ciasteczek ze słoiczka.
  Teraz zauważyła, że mężczyzna siedzi przy grobie i medytuje. Skinęła mu uprzejmie głową, a sama przysiadła przy grobie jego żony, zmawiając modlitwę za jej życie.
 - To nie potrzebne, panienko.
 - Mikoto-sama, gdy duchy są pamiętane nie znikają. Pamięć pańskich synów utrzymuje was w zdrowiu i chroni przed cieniami. - Poinformowała z zamkniętymi oczami. - Cienie mogą was pochłonąć i...
 - Kiyoshi... - Usłyszała od ducha, który popatrzył na nią z szacunkiem. - Dobrze panienkę znowu widzieć.
 - Pana także, panie Uchiha... Czy jest coś, co mogę dla pana zrobić?
Dla Hinaty była to nowość. Fugaku zazwyczaj milczał w jej towarzystwie. Rozmawiała często z jego żoną w czasie gdy z nim zamieniła ledwie parę słów przy pierwszym spotkaniu.

Dwunastoletnia Hinata szła w kierunku grobów, zanosząc sadzonki szałwii. Chciała jak najbardziej odgonić złe duchy od tych, które są mieszkańcami cmentarza w Konoha. Szałwia była naturalnym sposobem na odgonienie ich, a w pomieszaniu ze słodkim zapachem lawendy nasilała swoje zdolności.
  Kiyoshi był dumny z jej pracy. Wiedziała o tym. Dla niej było to niezwykle ważne, aby zadbać o słabość cieni, które uważała za najgorszą manifestacje gniewu i nienawiści. Były dla niej jak demony dla aniołów. Naturalnymi wrogami.
 Była częstym gościem cmentarza, dbając o niego prawie tak samo, jak o swój ogródek za rezydencją klanową. Wtedy usłyszała cichy szloch. Zatrzymała się.
 - Itachi... Sasu-chan tak bardzo zbłądził... Pomóż swojemu bratu! - Drgnęła, słysząc kobiecy głos.
Zadrżała, gdy zobaczyła ciemną postać przed grobem oddaloną od niej o jakieś piętnaście kroków. Klęczał przed grobem i zmawiał modlitwę, zamykając oczy. Czarny płaszcz z czerownymi chmurkami, oczy miał zamknięte, potrafiła to dostrzec z takiej odległości. Postać z długimi włosami koloru czerni spiętymi czerwoną tasiemką. 
  Czuła drżenie nóg, gdy tylko go rozpoznała. Zacisnęła dłonie na doniczkach, bojąc się, że je upuści i zwróci na siebie jego uwagę. Najmniejszy dźwięk, choćby nawet oddech czy szelest małych roślinek w jej dłoniach.
  Czarnowłosa eteryczna kobieta dostrzegła młodą nastolatkę i zaczęła do niej machać i krzyczeć. Jej chłodna postać przeszła obok mężczyzny, a Hinata czuła, jak ulatuje z niej życie. Mężczyzna czując na skórze chłodny wiatr popatrzył na nią. Głębokie oceany czarnych oczu patrzyły w najczystszą z bieli.
  W jednym kroku stał teraz przed nią, a ona wypuściła z rąk trzymane donice. Chwycił je, zanim dotknęły ziemi, popatrzył na nią badawczo, jakby zastanwiał się, czy wzniesie alarm. Łapał powietrze jak ryba na powierzchni.
 - Boisz się mnie. - Stwierdził stalowym tonem głosu.
 - I-i.... - Chciała zaprzeczyć, ale nie potrafiła odnaleźć swojego głosu.
Zmrużył oczy, zamknął je, a gdy otworzył czerń została zastąpiona przez czerwień. 
Znalezione obrazy dla zapytania itachi angry
- Zamknij oczy! - Usłyszała głos zza niego. - Nie patrz mu w oczy! Itachi! W tej chwili przestań. To niewinna dziewczyna!
  Hinata od razu odwróciła wzrok, korzystając z rady. Była wdzięczna kobiecie za to, ale wiedziała, że młodzieniec jej nie usłyszy. Nikt poza nią jej nie usłyszy...
 - To niegrzeczne. - Zaskoczyła ją ta prosta wypowiedź. - Nie patrzysz w oczy ludziom, jak tchórz. - Odłożył doniczki z szałwiami pod jej nogi. - Czemu nosisz to na groby mojej rodziny?
 - Bo... bo...
 - Wysłów się. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
 - To... aby złe duchy odpędzić...
 - Twierdzisz, że moja rodzina to złe duchy...? - Uniósł brew, ale Hinata nie mogła tego dostrzec, gdy chciała zaprzeczyć spotkała ją zaskakująca odpowiedź. - Wiele się nie pomyliłaś, ale duchy nie istnieją. Skończ wierzyć w te bajki i bądź kunoichi.
 - Duchy też! Każdy ma dusze. Ty także... Dusze są w naszych ciałach za naszego życia, a gdy ciało umiera stajemy się duchami! - Trzymała oczy zamknięte.
  Odpowiedział jej szelest i westchnienie. Poczuła dziwnie zimną rękę na swoim policzku, a gdy z zaskoczenia otworzyła oczy spotkała się ze smutnym wyrazem karmazynu... i nastała ciemność.
 - Jak zasmakujesz rzeczywistości... zmienisz zdanie. 
  Obudziła się po godzinie, słysząc głosy wokół siebie. Otworzyła oczy, dostrzegając małżeństwo Uchiha.
 - Chyba źle wychowałam Itachiego... Przepraszam, Kiyoshi-sama... - Mikoto przepraszała kota na klatce piersiowej Hinaty.
 - Aj tam, pieprzenie! - Miauknął kot, układając się na piersiach.
 - Nie ułatwia jej pan oddychania. - Stwierdził pan Uchiha.
 - E tam, nyan! Nic jej nie jest. 
 - Panno Kiyoshi... Dlaczego panna nie uciekała. - Eteryczna postać mężczyzny stała nad nią z rękoma skrzyżowanymi na piersi, oczekując wyjaśnień.
 - Nie uważam... aby to było rozsądne... Mógłby... Pomyśleć, że wezwę kogoś i mnie zabić...
 - Przykro mi z tego powodu... Ja nie...
 - To nie państwa wina. - Przerwała im, siadając. - W końcu nie żyjecie...
 - Nie... nie żyjemy? Dlatego nas nikt nie... słyszy?
Po tylu latach sądziła, że to zrozumiałe. Poczuła się winna, że nie powiedziała im wcześniej. Skinęła wolno głową, czując, że jest im winna spore wyjaśnienia...

To wtedy miała z nim ostatnią rozmowę, gdy rozmawiała z nim na temat końca ich życia. Zastanawiało ją, czego może chcieć Fugaku. Postępowanie ducha ją zaintrygowało,
 - Mój syn chce pojąć cię za żonę. Bądź dobrą panią Uchiha, Kiyoshi. - Poinformował ją duch, a ona cicho westchnęła.
 - Oj Fugaku! Będzie najlepszą! Hinatko, jak się czujesz? Czy Sasuke wykonał jakiś krok? - Mikoto stanęła obok Hinaty, obejmując ją ramieniem - Czy jesteś zbyt nieśmiała? Bo wiesz... Uchiha mają w sobie tą aurę! - Puściła dziewczynie oczko, a dziewczyna czuła jak jej twarz nabiera rumieńców.
 Znalezione obrazy dla zapytania mikoto hinata
  Po dzisiejszym wieczorze wątpiła, aby Sasuke chciał się z nią spotykać. W końcu go wystawiła, gdy on się tak starał o jej względy. Tego właśnie chciała, prawda? Zabiegania o nią. Czuła się winna temu.
  Mikoto uśmiechnęła się promiennie. Była szczęśliwa, że jej młodszy syn wybrał sobie kobietę, jak Hinata. Damę, piękną, inteligentną i znającą tyle pozytywnych uczuć! Poza tym już od pierwszego spojrzenia na małą wtedy Hinatkę wiedziała, że będą razem i naciskała na Hikari, aby częściej przychodziła ze swoją córeczką. Jej zdaniem pasowali do siebie. Ciemne włosy, kolory ubrań, postawa, a także chęć zaimponowania swoim ojcom. Dla Mikoto było zbyt wiele powodów do naciskania na jej małego wtedy synka, aby pobawił się z Hinatą. Smuciła się, bo masakra była przed dniem rodzica w szkole i tam Sasuke miał zagrać smoka, chroniącego małą księżniczkę, którą była Hinata. Bawiło ją to, jak mały Sasuke ćwiczył do roli ryczenie i warczenie. Teraz były to odległe wspomnienia, ale wtedy miały dla niej znaczenie.
 - Będę, panie Uchiha. Nie zawiodę... - Wyszeptała, czując pieczenie z powodu wstydu na policzkach - Będę... dobrą żoną dla pańskiego syna.
 - Hinato, czy coś się stało? Nie cieszysz się z powodu bycia Uchihą? - Zapytała zaniepokojonym głosem.
  Mikoto wskazała młodej dziewczynie zajęcia miejsca na kamiennej ławce, z czego z ochotą skorzystały obie. Mimo, że Mikoto nie potrzebowała tego. Była duchem, duchy się nie męczą, nie jedzą, nie korzystają z toalety. To pusta egzystencja polegająca na zobaczeniu światła, a jeśli go nie zobaczysz... Zostajesz na ziemi i próbujesz dojść do tego, co zrobić, aby je dojrzeć.
 - Cieszę... Tylko... Nie sądziłam, że... że to będzie w taki sposób. Bo... - Wzięła oddech, po czym go wypuściła. - W szkole dużo z nim nie rozmawiałam... a teraz, po latach, mam być jego żoną... Chciałam, aby o mnie zabiegał, chciałam go poznać i aby on poznał mnie... ale teraz nie mogłam. Zaprosił mnie na wieczór, ale Hokage chciała, abym spotkała się z nią i Ino-chan. - Poczuła szczypanie w oczach - Nie chciałam go wystawiać... J-ja... naprawdę... Chciałam wykonać obowiązki i iść do niego. Powinnam go przeprosić! - Zasłoniła dłońmi oczy i czuła, jak drżą jej ramiona.
 Mikoto popatrzyła na dziewczynę ze współczuciem. Wiedziała, że jej syn bardzo się zmienił przez te lata i nie mogła jej zbyt wiele doradzić, ale wiedziała jedno.
 - Hinatko... - Położyła widmową dłoń na jej ramieniu. - Sasuke jest dumny. Teraz uraziłaś jego ogromne ego.
 - Mikoto, na pewno przesadzasz. - Zaprzeczył Fugaku, odchrząkując.
 - Przesadzam? Proszę cię! Jeśli ma twój charakterek to na pewno tak jest. - Roześmiała się - W takich sytuacjach, Hinato, nie możesz mu dawać za dużo czasu. Zacznie sobie dopowiadać historyjki i wtedy będzie kłopot. Jeśli ci zależy na moim synu... Idź do niego teraz. Powiedz mu prawdę.
 - Nie! - Krzyknęła wstając - On nie może wiedzieć! Im mniej osób wie tym lepiej! Każdy kto wie jest narażony na atak cieni. Cienie to wyczuwają! One... One są przerażające... I nie zawahają się przed skrzywdzeniem was... A jedynie Rodziny Trzech Bóstw mogą stać przeciw nim... Gdyby więcej osób wiedziało...!
 - Sza! - Fugaku wstał ze swojego miejsca. - Wiemy o zagrożeniu. Nie popieram w tym mojej żony. Mój syn jest osobą dumną to prawda. Obserwuje go odkąd opuścił wioskę i widzę zmiany w nim. Mikoto widzi w Sasuke małego chłopca, jak większość matek w swoich dzieciach.Chcesz mojej rady? Zmuś go do wysłuchania ciebie. Jesteś osobą dorosłą, kunoichi do tego! Więc weź się w garść i wyzwij go. 
  Hyuuga miała mętlik w głowie. Czuła też się senna i zmęczona tym dniem, ale wiedziała, że nie pójdzie spać z powodu stresu. Stresował ją zły humorek Sasuke, ale bardziej strach przed tym, że może być jeszcze gorzej. Próbowała wcześniej się uspokoić, mając nadzieję, że to przyniesie jakieś nadzieje, że Uchihy to nie obchodzi, ale zaraz druga myśl warczała na nią, że gdyby nie to by po prostu zrobił jej dziecko i nie cackał się z randkami. Hinata wiedziała, że Uchiha by tego nie zrobił. Wbrew pozorom był dobrą osobą i dżentelmenem, który nie skrzywdziłby kobiety w ten sposób.
 - Chyba jej nie pomogliśmy zbytnio, Fugaku. - Stwierdziła Mikoto.
 - Hmp. Prawda. Kiyoshi, wracaj do domu i odpocznij. Mało wariatów chodzi o tej porze po cmentarzach. Jeszcze ktoś cię skrzywdzi.
 - Nie przejmuj się zbyt Sasuke. Musisz skupić się na swoim zdrowiu i dobrym samopoczuciu, aby uprzykrzać mu życie! - Roześmiała się czarnowłosa kobieta.
  Hinata uśmiechnęła się słabo, skinęła głową.
 - Hai... Arigatou... Przyjdę później wymienić wam szałwie i świeże kadzidełka.
 - Przynieś także nowe kadzidła, ale błagam... Nie te o zapachu lawendy. Jaśmin lub pomarańcze.
 - Dobrze, panie Fugaku. - Uśmiechnęła się szerzej, skłoniła dwóm duchom kreśląc dłońmi nowe znaki.
Hinata is so pretty.
  Znak ochronny był jedynym, który był jej zdaniem najważniejszy. Na każdym grobie wyryła go, aby żaden duch nie musiał cierpieć. Po ukończeniu go odeszła, rozmyślając o pewnym Uchiha i o tym, w jaki sposób powinna go przeprosić. Wiedziała, że powiedzenie prawdy nie wchodzi w grę, ale nie chciała jednocześnie go oszukiwać.
  Rozmyślania prowadziły ją do domu, musiała zasnąć. Odpocząć...

~~

  Białowłosy mężczyzna obudził się. Czuł, że jego rany już się zregenerowały. Usiadł na łóżku, przyzwyczajając oczy do ciemności pomieszczenia. Położył stopy na podłodze, wyczuwając chłód kafelek, który go otrzeźwił. Zobaczył kroplówkę przyczepioną do jego wewnętrznej strony łokcia, bez namysłu wyrwał ją.
  Zamknął oczy na moment, chcąc się pozbyć ze swego umysłu wspomnienia o krwi i zapachu jej z nozdrzy. Wstał z łóżka, zdejmując jednocześnie bandaże, które miał owinięte wokół brzucha i klatki piersiowej. Rzucił je niedbale na łóżko razem z wenflonem. Zobaczył swoje ubranie przewieszone przez kaloryfer, pewnie, aby szybciej wyschło. Chwycił je, ubrał szybko spodnie, pozbywając się szpitalnych ubrań i zarzucił luźno na ramiona płaszcz. Dostrzegł brak swojej broni, ale nie była tak cenna, więc postanowił iść bez niej.
 - Musiała mnie tu przynieść. - Szepnął w mrok pokoju. - Kim ona była...? Ocaliła mnie...
  Spojrzał przez okno. Zaczęło się rozjaśniać, ale wciąż była szarówka. Rozsunął firanki, dając sobie pełen obraz. Miał widok na bramę szpitalną i ulice. Na przeciwko dostrzegł budynki sklepowe. Otworzył okno i wyskoczył przez nie. Wylądował gładko na ziemi i rozejrzał się. Chodnik, po dwóch stronach świeża trawa z krzewami kwiatowymi i równo posadzonymi drzewami wiśni.
  Zaczął iść w kierunku wyjścia. Wziął wdech, posyłając w nozdrza zapach kwiatów i drogich perfum. Wyczuł ją. Zaczął iść za zapachem. Szedł spokojnym krokiem przez mieścinę, rozglądając się po witrynach sklepowych. Zauważył, jak z baru wychodzi pewna rozchichotana parka, a muzyka wyłaniała się, drażniąc jego uszy.
  Zauważył mężczyznę o czarnych włosach i oczach, siedzącego na ławce z butelką jakiegoś trunku w dłoni. Zaciskał na szyjce rękę, a złotooki mógł stąd wyczuć drażniący zapach chmielu. Mężczyzna pachniał potem, alkoholem i czymś o nieokreślonym zapachu. Jakby metalicznym.
 " Jak krew zmieszana z czystą wściekłością. " - Przeszło mu przez myśl.
 - Na co się gapisz? - Syknął czarnowłosy.
  Czarnowłosy miał szlachetne rysy twarzy wykrzywione w złości. Czarne oczy patrzyły w czyste złoto z irytacją. Miał na sobie eleganckie spodnie, koszulkę rozpiętą na dwa guziki i buty ninja. Blada cera wydawała się delikatnie lśnić w słabym świetle latarni obok jego ławki.
 - Na ciebie.
 - Nie jestem zainteresowany facetem. Spieprzaj. - Odparł chłodno brunet.
 - Hah. Zabawne. Wyglądasz mi na złego. Co się stało? - Białowłosy wolno podszedł do nieznajomego.
 - Irytuje mnie jakiś nieznany mi skurwiel. Czego chcesz? Kim w ogóle jesteś, aby zaczepiać nieznanych ci ludzi, co?
 - Nazywam się Osteme. A ty?
 - Uchiha. Sasuke. - Wskazał białowłosemu miejsce obok, przypuszczając, że mężczyzna nie odczepi się tak łatwo.
  Osteme zajął miejsce obok Uchihy. Czuł od niego chłód i niechęć. W głowie zrobił sobie notatkę o jego zachowaniu i jakie powinien teraz przybrać.
 - Czemu się szwendasz nocami po ulicach, gościu? - Zapytał Uchiha, upijając łyk z butelki.
 - Szukam pewnej kobiety. Blondynki. - Odparł, opierając się o ławkę.
 - Tsk. Kobiety. Problem naszego świata. - Podał mu butelkę z nienapoczętym jeszcze piwem.
 - Więc pijesz przez kobietę?
 - Tsa... Prawie narzeczoną.
  Sasuke nie wiedział, dlaczego wyspowiada się przed mężczyzną, którego zna zaledwie minutę. Czuł tego potrzebę, a Osteme - o ile to jego prawdziwe imię - budzi w nim zaufanie.
 - Co zrobiła?
 - Randka. Nie przyszła.
 - Ouh. Może nie miała czasu?
 - Tsk. Marna wymówka. Mogła od razu powiedzieć. Nie czekałbym i nie rezerwował knajpy. Mogłem se odpuścić i po prostu trenować. Co za beznadzieja. - Wypił po tym resztę trunku.
  Osteme przyłożył do ust trunek i upił z niego łyk, krzywiąc się, gdy wyczuł smak chmielu. Gorzkawy, jak jego życie.
 - Żałuje się po fakcie dokonanym. - Stwierdził, patrząc na alkohol. - Jeśli jednak jest to warte to próbuj dalej. Zaufaj mi, że czasem warto przejść przez ból.
 - Heh. Wiem zbyt dobrze. - Uśmiechnął się słabo Uchiha. - Zbyt wiele jej zawdzięczam, aby tak odpuścić.
 - Naprawdę ją lubisz, hm? Jaka jest? - Osteme był podświadomie romantykiem i lubił o tym słuchać.
 - Najbardziej niezdarna kunoichi, słaba, niechlujna i nie potrafi sklecić zdania bez zająknięcia... ale jednocześnie najbardziej odważna, współczująca... i nie liczy się dla niej kto jest kim. Nie rozpoznała mnie, ale ocaliła. Wydaje się zakłamana i jest w tym bardziej niż kiepska, ale połowa jej tak zwanych przyjaciół tego nie dostrzega. Rzygać mi się chcę, gdy widzę, jak ona o nich dba. Nie zasługują na jej dobroć, ani czas.
  Osteme słuchał Sasuke, który wpatrywał się w niewidzialny dla niego punkt, słuchał gdy ten mówił mu o nieznanej mu kobiecie. Rozumiał te uczucia... Chęć ochrony światła wśród mroku. Małego płomyczka nadziei w morzu gniewu. Dla niego było oczywistym, że Uchiha i nieznaną mu z imienia dziewczynę łączy coś poza tym, co ludzie nazywają miłością. Wyczuwał w jego głosie pewny rodzaj tęsknoty, ale i zawodu.
 " Trochę, jak u nas z więziami. Czy to możliwe, że ludzie także je mają...? " - Zapytał sam siebie, gdy popatrzył na swój palec serdeczny z naderwaną niewidzialną nitką o kolorze czerwieni.
 - A co z tobą? Po co szukasz tej blondynki?
 - Uratowała mi życie wczoraj. Przyniosła tu, zadbała o moje rany, nie przejmując się własnymi... Miała blond włosy, długie w kucyku... i błękitne oczy bez źrenic... ubrana w fioletowy... Może ją znasz?
  Sasuke popatrzył na dopiero co poznanego mężczyznę ze współczuciem.
 - Yamanaka Ino. Mieszka ulicę dalej. Chcesz ją odwiedzić o tej porze?
 - Muszę jej podziękować. Nie wiem, czy rano ją zobaczę, więc chcę to zrobić teraz.
 - Rób co chcesz. Powodzenia.
 - Dziękuje, Sasuke Uchiha. Żywię nadzieję, że kiedyś zmierzymy się w pojedynku.
 - Ta, ja też. - Sasuke i Osteme wstali równocześnie.
  Skinęli sobie głowami i odeszli w swoje strony.

  Ino spała owinięta w kołdrę, gdy do pomieszczenia wskoczył mężczyzna. Był bezszelestny, tak, że nawet ona jako wykwalifikowana kunoichi nie usłyszała jak stąpa.
  Osteme patrzył na jej śpiącą postać przez chwilę. Przez chwilę zaczął żałować, że przyszedł i chce obudzić jej osobę.
 " Wygląda jak bezbronny anioł. Księżniczka. " - Przeszło mu przez myśl, gdy ją obserwował. Jasne blond włosy na poduszce, równy spokojny oddech, unoszący klatkę piersiową. Spała na plecach, dzięki czemu mógł dostrzec uważniej każdy szczegół jej twarzy.
  Mężczyzna wziął krzesło i usiadł na nim, opierając ramiona o oparcie. Odchrząknął głośno, a przez dźwięk blondynka obudziła się. Otworzyła szybko oczy i chwyciła kunai ukryty pod poduszką. Zanim się zorientował był już pod nią z bronią przy gardle.
 " Jednak nie jest tak bezbronnym aniołem. " - Przemknęła mu myśl, gdy trzymał jej nadgarstek, zanim przetnie mu tętnice, drugą rękę miał na jej talii z jednym szponem przygotowanym do wbicia się i możliwej obrony.
 - Kim ty kurwa jesteś? - Syknęła, gotowa do obrony.
 - Nie poznajesz mnie? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. - Przyniosłaś mnie do szpitala.
 - C-co... - Nie odsuwając broni z dala od jego gardła, zapaliła nocną lampkę. - To... Niemożliwe.
  Patrzyła na niego z zaskoczeniem.
Znalezione obrazy dla zapytania ino yamanaka shocked
 Odpowiedział jej szelmowskim uśmiechem, siadając. Dziewczyna siedziała na jego kolanach i zabrała broń.
 - Jestem Osteme, podróżuję od wioski do wioski... Nie spodziewałem się ataku, ale dzięki tobie przeżyłem. 
 Ino nie zwracała szczególnej uwagi na jego słowa. Zbyt zszokowana tym, że przystojny mężczyzna może się ruszyć. Od razu chwyciła jego płaszcz i rozpięła, przyglądając się braku bandażu, a co bardziej fascynujące jakiejkolwiek rany. Wstała z jego kolan, niemal podnosząc oniemiałego mężczyznę, oglądała go z każdej strony, szukając czegokolwiek, jakiegokolwiek zadrapania. Nie dostrzegła go.
 - Pochodzę z klanu, który ma potężną regenerację. - Wyjaśnił. - Nie jest zbyt znany po tej stronie świata. Przybyłem do Konohy, aby przynieść ostrzeżenie o wilkach... Czy możesz zaprowadzić mnie do swojej Hokage?
  Yamanaka zerknęła na zegarek, na niego i złapała powietrze, jak ryba.
 - Rozumiem, że to dla ciebie duży szok, ale to bardzo pilne.
 - Ten dzień to jak festiwal spierdolenia. - Zaklęła szpetnie, łapiąc się za głowę i siadając na łóżku. - Jutro. Jutro o dziesiątej zabiorę cię do Hokage. Teraz mi coś wyjaśnisz.
 Osteme westchnął ciężko, ale się zgodził.
 - Dlaczego tu jesteś? Powinieneś odpoczywać w szpitalu. Nawet jeśli nie odczuwasz żadnych ran powinieneś czekać na decyzje lekarza.
 - Przybyłem do twojego domu, aby ci podziękować. Dziękuje ci, panienko Yamanaka, za uratowanie życia. - Uklęknął przed nią na jedno kolano, przykładając dłoń do serca.
  Ino poczuła rumieniec na policzkach, gdy pół nagi mężczyzna przed nią zachowywał się w ten sposób. Dziewczyna uśmiechnęła się, dając dłoń na jego ramię, ale zaraz zabrała rękę, czując pieczenie na niej. Mężczyzna natomiast wyglądał, jakby przeszedł przez niego prąd.
 - Zrobiłam, co było trzeba. Ale teraz posłuchaj. Nie mieszkam sama. Moi rodzice mają pokój obok. Dziwne, że cię jeszcze nie usłyszeli. Nieważne. Idź zanim mój nadopiekuńczy tatuś cię tu złapie. 
  Poprowadziła go do drzwi wyjściowych, wcześniej sprawdzając czy światła są wszędzie pogaszone.
 - Idź teraz do szpitala, bo pielęgniarki pewnie szału dostały. To, że tu byłeś będzie naszą małą tajemnicą. - Puściła mu oczko i zamknęła za nim drzwi, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
  Poszła do swojego pokoju i wróciła do łóżka, patrząc na swoją dłoń, na której wciąż czuła dziwne ciepło jego skóry. Szczególnie na palcu serdecznym... Ciepło rozchodziło się na całe jej ciało, a ona utulona nim zasnęła.
  Osteme stał jeszcze przed drzwiami i patrzył na odnawiającą się niteczkę, znikającą w oknie Yamanaki. Czuł przez nią wibracje, jej bicie serca. Popatrzył na swój drżący palec z niedowierzaniem.
 - Z człowiekiem... - Szepnął w ciemność nocy, jakby bał się wypowiedzieć tych słów na głos.

~~ 

  Poranek przyszedł szybciej dla Sasuke. Obudziło go uporczywe pukanie w drzwi. Otworzył je z zamiarem wygarnięcia osobie, która go budziła, ale nie zrobił tego, widząc ciemnowłosą dziewczynę z koszyczkiem w dłoniach.
 - Sasuke-san... Przepraszam za wczoraj. Hokage-sama wezwała mnie bardzo pilnie. - Tłumaczyła się dziewczyna. - Wiem, że nie powinnam ci się teraz pokazywać na oczy, ale proszę... Nie zjedliśmy kolacji, ale może... zjemy razem śniadanie?
  Popatrzył na jej twarz. Była bledsza niż zwykle, białe oczy miała podkrążone, a ubranie nieco pomięte... plus miała na sobie uroczy żółciutki fartuszek, którego pewnie ze zmęczenia zapomniała zdjąć.
  Czuł ciężar na sercu nagle. Dziewczyna przed nim nie była winna tego, że piąta wymagała jej obecności. Cała złość na dziewczynę z wczoraj mu minęła.
  Otworzył drzwi szerzej i gestem zaprosił ją do środka.
 - Właź zanim zmienię zdanie.
  Usta Hinaty wygięły się w promiennym uśmiechu, gdy weszła do środka z koszykiem. Zdjęła buty.
 - Po co cię wzywała? - Zapytał, zamykając drzwi.
 - Ja... potrzebowała mojej pomocy.
 - Całą noc? - Uniósł brew, zastanawiając się o jaki rodzaj pomocy chodzi.
 - S-skąd pomysł, że całą noc?
 - Masz wory pod oczami, jakbyś nie spała co najmniej tydzień. - Poinformował ją, gdy brał od niej wiklinowy koszyk. - Idziesz odwiedzić swoją sensei wieczorem?
 - Tak... bardzo chciałam... Chcesz iść ze mną?
 - Nie, to nie moje klimaty. - Stwierdził, idąc do salonu, a ona w ślad za nim.
  Zajął miejsce w fotelu, a Hinata przysiadła na kanapie, postawiła kosz na stoliku i zaczęła wyciągać z niego pożywienie. Nic nadzwyczajnego - kanapki, sok i sałatka z owoców sezonowych. Uchiha popatrzył na to i od razu sięgnął po jedną z kanapek.
 - Rozumiem... - Powiedziała, odczepiając kubeczki i nalewając soku z dzbanka.
  Sasuke ugryzł pierwszy kęs i od razu poczuł znajomy smak pomidorów.
 "Skąd wiedziała...? Chociaż czy musiała wiedzieć? To typowe warzywo. Choć może to owoc? Cholera wie. " - Przemknęło mu przez myśl, gdy sięgnął po kolejną kanapkę.
 - Spotkałem w nocy pewnego kolesia. Nawiał ze szpitala. - Wyznał, obserwując jej reakcję.
 - M-mogłeś to zgłosić! Pewnie wszyscy go szukają!
 - Nie wydawało się, że jest ranny. Szukał Yamanaki.
 - Ino-chan?! Co...?
 - Nie wiem po co. Chyba go uratowała czy coś. Koleś przypominał z twarzy tą twoją siostrzyczkę dobraną. Ta, która biega za Kakashim ze szczeniakiem.
"Więc tak rozpoznaje Yasu?" - Przeszło jej przez myśl, gdy wyobrażała sobie albinoskę z psimi uszkami, która biegnie w ślad za sensei.
Hinata uśmiechnęła się, patrząc, jak kolejne z kanapek znikają z koszyczka.
 - Ne, Sasuke... Dziękuje.
 - Hm? - Popatrzył na nią znad kanapki.
 - Że mi wybaczyłeś.
  Przełknął kęs, popił soczkiem i popatrzył na nią z chłodem.
 - Nie wybaczyłem. - Stwierdził po prostu.
 - A-ale!
 - Ale zjadłem twoje kanapki w ramach zemsty. Możesz mi je przynosić przez najbliższe dwa tygodnie, wtedy pomyślę o przebaczeniu. - Przymknął oczy ze spokojem.
 - OH? Pomyślisz? - Uniosła brew z uśmiechem.
 - Tak. Wystawiłaś mnie i marzłem. Gdzie twoje poczucie winy, Hyuuga? - Przechylił głowę w bok.
 - Już nie długo będę Uchiha! - Chwyciła poduszkę i rzuciła w Sasuke.
 - Jak się postarasz to być może! - Złapał za poduszkę zza jego pleców, osłaniając się.
  Perłowooka złapała za inną z poduszek, a czarnowłosy zasłonił się wcześniej rzuconą poduszką za przed kolejnym atakiem "oszalałej" dziewczyny. I tak rozpoczęła się jedna z najgroźniejszych bitew. Poleciały pióra i... krew, gdy Hinata potknęła się o zawinięty dywan, goniąc Uchihę i obtarła kolano.
 - Jaka z ciebie niezdara. - Stwierdził, biorąc ją na ręce.
Will Sasuke save Hinata in the future? Sasuhina i save you by Bleach-Fairy on deviantART
 - Aaaa pomóż... umieraaam! - Śmiała się, wychylając głowę w tył.
 - Oszalałaś... Brałaś coś zanim tu przyszłaś? Przyznaj się. Podziel się tym, Hime. - Zaniósł ją do łazienki i posadził na szafeczce, aby móc zająć się jej rankami.
  Nie wydała z siebie najmniejszego dźwięku po dotknięciu wacika z wodą utlenioną i gdy Sasuke przyklejał na ranę plasterek. Przyjrzała się słodkim głową misiów, które były na nim.
 - Naprawdę. Ze wszystkich wzorków musiałaś wybrać ten.
 - To lub kotki.
 - Już wolę koty, wiesz? - Odparł z sarkazmem.
 - Naprawdę? Zapamiętam!
 - Mam nadzieję, Hime. - Przyjrzał się podkową pod jej oczami i przechylił głowę w bok. - Od ilu dni się nie wysypiasz?
  Sasuke zmartwił się, że to przez zamianę ciał Hyuuga się nie wysypia. W jego ciele na pewno nie miała na to zbyt dużo okazji. Albo spał twardym snem, albo snem pełnym koszmarów.
 - Hm... Trzy lata prawie...
 - Co?
 - To żart, Sasuke. Wysypiam się... Tylko tą noc... nie mogłam.
 - Powinnaś iść do domu i wypocząć.
 - Każdy mi to mówi. - Zmarszczyła brwi w gniewie. - A ja nie mogę spać... Nie umiem spać w dzień.
 Westchnęła, zeskakując z blatu.
 - Hm. Skoro nie to może... Poczytamy?
 - C-co?
 Hinata nie spodziewała się tego, ale była zdziwiona tym, że Sasuke lubi czytać. Pozytywnie, rzecz jasna. Miała go za mężczyznę, który wierzy jedynie w siłę, a książki jako źródło wiedzy, którą już posiadł. Mimo to zgodziła się.
 Siedli na kanapie, a Uchiha podał jej książkę.
 - Wypełniłaś całą moją półkę romansidłami. Ciężko było mi znaleźć coś z legendami.
 - Lubisz mity i legendy?! - Prawie zapiszczała, a jej oczy rozbłysły iskierkami.
 - Tak, to takie dziwne? Mogą być stekiem bzdur w niektórych przypadkach, ale je lubię. Zawsze można wziąć z nich naukę.
 Uśmiechnęła się nawet szerzej. Sasuke oparł się wygodnie i otworzył wielką książkę oprawioną w skórę. Jedna część była na kolanie Hinaty, a druga na jego. Czytali w ciszy, a Sasuke z podziwem dostrzegł, że Hinata nie rumieni się już tak na bliskość jaką mają. Zatrzymała jego rękę na którejś ze stron i trzymała dobre parę minut, aż zorientował się, że usnęła.
 Popatrzył na jej śpiącą twarz i najdelikatniej jak potrafił zabrał kosmyk z niej. Wtuliła się w jego klatkę piersiową przez to, a Sasuke mimo wszystko poczuł pieczenie na policzkach.
Znalezione obrazy dla zapytania sasuke blush
Nie obudziła się nawet, kiedy zmienił pozycję, tak, że leżała na nim. Objął ją delikatnie i przymknął oczy, wsłuchiwał się w jej oddech, który ukołysał go do snu.
Znalezione obrazy dla zapytania sasuhina sleep




I na tym pozwolę sobie zakończyć ^^
Mam nadzieję, że miło się czytało! Do następnego rozdziału~!