21 stycznia 2023

Rozdział 40: Nie jest już jedną z nas

         Niebo przybrało wesołą barwę pomarańczy, gdy słońce dawało swe ostatnie promyki na dachy wysokich budowli. Nocny chłód przybierał na sile, przynajmniej tak wydawało się najstarszemu Uchiha, gdy popijał na ganku herbatę w towarzystwie Nyarien.

 - Coś cię niepokoi? - Zadał jej pytanie, gdy usłyszał zmęczone westchnienie, uciekające z jej bladych ust.

 - Zbyt wiele, Itachi-kun. 

    Dla ciemnowłosego to była nowość, nie spodziewał się, że kobieta będzie tak swobodna wokół niego. Jednak sama ich relacja była dziwna. Wspominając pierwsze spotkanie z kobietą, zastanawiał się, kim jest tak naprawdę Aiwa? Nie wyglądała na szczęśliwą wśród Zapomnianych, ale gdy mijali ludzi w wiosce podczas zakupów z każdym wymieniła chociaż dwa zdania. Roztaczała aurę radości, chociaż zauważył, że coś ukrywa.

 - Chcesz o tym opowiedzieć? - Zadał to pytanie, popijając gorzką herbatę i krzywiąc się nieznacznie.

 - Cukier. - Podsunęła mu białe naczynie, sięgnął po nie dłonią, ale zbyt nagły ruch sprawił, że zaczął kaszleć. - ... Twój brat wie, że umierasz?

    Popatrzył na nią zaskoczonym wzrokiem, nie spodziewając się tej diagnozy. Oczywiście, wiedział o chorobie, ale jego celem życiowym było utrzymanie się przy życiu tak długo, aby jego młodszy brat mógł je zakończyć. Co mu teraz pozostało?

 - Nie... - Odparł ze spokojem. - Nie umieram, Nyarien-san. To zwykły kaszel.

 - Pffft! - Roześmiała się dźwięcznie, nachyliła do długowłosego. - Itachi-kun. Możesz oszukiwać siebie, ale... nie kogoś, kto przeprowadza ludzi na drugą stronę. 

    Uchiha zamrugał, po czym odetchnął. No tak... Przecież jest jedną z nich. - Przemknęło mu przez myśl.

 - To nie ma znaczenia... Niebawem rozpocznie się wojna, wedle słów waszych kotów, to jest Bogów. - Usłyszał jej śmiech. - Nie ma zresztą lekarstwa na śmierć, czyż nie? 

 - Hm... Prawda. Jednakże... jest lekarstwo na chorobę. Pozwól mi ciebie leczyć. Niegdyś nie było choroby, której nie wyleczyłby medyk z klanu Nyarien, a łącząc to z wiedzą Chie... Naprawdę mogę ci pomóc.

 - I co dalej? Jaki moje życie by miało sens? - Zadał to pytanie trochę bardziej sucho niż zamierzał.

 - To nie życie ma mieć sens, baka, to ty musisz nadać mu sensu. - Wstała, podeszła do niego, stając przed nim widział uważnie jej rysy twarzy skażone bliznami, chwyciła go za rękę i szarpnęła. - Rusz się. Idziemy do szpitala, gdzie poważnie się tobą zajmę.

    Uchiha nie mógł się kłócić, gdy widział zacięcie na jej twarzy. Podejrzewał, że nikt nie może się kłócić z kobietami z tych trzech klanów, myśląc jednocześnie o swojej drogiej szwagierce.

~~Konoha, noc, plac treningowy Hyuga

    Hanabi miała ochotę rozwalić manekina treningowego na małe strzępki. Ze złości. Irytacji. Wściekłości, ale i czegoś w rodzaju dumy. Słyszała od plotkujących służek, że jej starsza siostra weszła do głównej sali wraz z Uchihą i zażądała wyjaśnień dotyczących jej małżeństwa. 

    Rozmowy trwały długo. Na oko młodszej zbyt długo.

    Hanabi nie była gotowa, nie czuła się gotowa na trening na głowę klanu. Myślała, że teraz, gdy Hinata jest tak silna ona będzie jedynie służyć radą, a nie być osobą decyzyjną. Uderzyła manekina, klęcząc i czuła, jak kolana młodej dziewczyny drżą. 

 - N-nie jestem... nie jestem gotowa, mamo... - Uklęknęła na trawie pod manekinem, biorąc nerwowy oddech. - Dlaczego...? Ze wszystkich ludzi... Nie chcę... być więźniem, jak Neji... ale nie chcę też być następcą... Ja... nie jestem gotowa. - Szeptała do siebie, gdy popatrzyła swoimi perłowymi oczami w stronę głównej sali. 

    Młoda Hyuga jednak nie dostrzegła zarysów chakry swej rodziny, bo coś jej przeszkadzało. Przetarła piekące oczy, a gdy poczuła wilgoć uświadomiła sobie, jak bardzo musi być przerażona.

 - Przecież... ja nigdy nie płaczę... - Wyszeptała w pustą przestrzeń przyszła dziedziczka.

    We wnętrzu, w wielkiej wspaniałej sali wrzało. Wujowie, starszyzna, dalsze kuzynostwo - kłótnia. Hyuga Hirako, Hyuga-Kiyoshi Hinata i Uchiha Sasuke założyli swego rodzaju sojusz, choć to ta trójka rozpoczęła potężną sprzeczkę klanową. To, co było nudną konferencją dotyczącą przedyskutowania handlu zewnętrznego z kolejnym klientem stało się swego rodzaju polem bitwy. 

 - Powtarzam! To małżeństwo jest żartem, a Hiashi-sama, zezwalając na nie zbrukał naszą krew! - Krzyknął jeden ze starszyzny.

 - Uchiha byli jednym z najbardziej cenionych klanów, panie radny. - Odezwał się ze spokojem Uchiha, popijając herbatę, choć początkowo się wahał, czy służka jej nie zatruła.

 - HA! Byli. Właśnie, Uchiha. Byli. Teraz jesteście cieniem swej dawnej potęgi. A nasza dziedziczka ma przed sobą świetlaną przyszłość! Pod jej wodzą klan Hyuga osiągnie wielkość! - krzyczał radny, uderzając pięścią w stół.

 - Dlaczego więc nie zareagowaliście wcześniej, ha? Widzieliście dekret, pozwoliliście na zaręczyny. - Argumentowała babcia Hinaty.

 - Hinata-hime-sama, jeśli mogę... - Zaczęła któraś ciotka. - Zrozumiemy tą... chwilę słabości, ale twoje zaręczyny z Uchihą Sasuke, zdrajcą i mordercą... Musisz przyznać, że to jakby anioł poszedł z demonem do piekła.

    Na usta Hinaty pękł uśmiech, pokręciła głową z czymś w rodzaju kpiącego śmiechu. Ohh mamo... Jakie to cudowne. Zero cieni, po prostu dyskusja! Jakaż to ulga! - Przebiegło przez umysł dziewczyny o granatowych włosach.

 - Bzdury. - Hiashi zabrał głos. - Każdy z nas zdawał sobie sprawę z powagi słów, gdy Kiyoshi połączył ich węzłem.

 - To twoja wina, Hiashi! Gdybyś tylko nie sprowadził tu tej demonicy z klanu trzech Bóstw! Mówiliśmy ci, że to okropna decyzja! A ty... - Radnemu Hyuga nie było dane skończyć, gdy zachłysnął się na widok spojrzenia głowy klanu, zamilkł.

    Wszyscy wiedzieli, że temat żony głowy klanu jest dla niego tematem NIE DO ROZMOWY. A jednak radny nacisnął czerwony przycisk, mimo ostrzeżeń.

 - Ehem! Zarządzam przerwę. - Odezwał się najstarszy z obecnych, ojciec Hiashi'ego. - Strony, proszę o zachowanie spokoju i... ochłonięcie.

    Cały klan kontra Uchiha, starsza babcia, dziedziczka i głowa klanu? To wydaje się początkiem nowej wojny. Dwie strony medalu wyszły innymi drzwiami. Czwórka osób do ogrodu, aby wysłuchać najstarszej i ojca dziewczyny, a także ustalić argumenty przeciw reszcie, w czasie gdy reszta rady Hyuga poszła w stronę salonu. Normalnie głowa klanu podczas sprzeczek winna być bezstronna, jednakże ze względu na fakt wywołania ducha i samego losu dziecka Hiashi wybrał w tym momencie bycie ojcem ponad głowę klanu, co z kolei sprawiło, że jego ojciec dawna głowa klanu powątpiewał w jego decyzje i przejął stronę rozwiązania konfliktu wychodząc na przeciw nie tylko synowi, ale i swojej żonie. Jeśli nie rozwiążą tego... Cóż. Trzeba będzie zgłosić sprawę Hokage, która rozpatrzy to w nie wiadomo jakim czasie. 

    Hinata oparła się o ścianę, wzdychając. Sasuke dał dłonie na ramię dziewczyny i skinął jej głową z ledwie widocznym uśmiechem.

    Hiashi stanął przed córką, patrząc na nią surowo, ale po chwili, miękki uśmiech wygiął mu usta.

 - Wiesz, kiedy ostatni raz w głównej sali tak wrzało? - Hirako usiadła na ganku, obserwując ogród. - Kiedy twój ojciec w wieku 20lat oświadczył, że się żeni z twoją matką.

 - Mamo. - Zaczął ostrzegawczo głowa klanu.

 - No co? Taka prawda. Chociaż wtedy inaczej się rozwiązała ta sprawa. - Odetchnęła cicho emerytka. - I wtedy byłeś tylko ty, no i twój brat.

 - Wujek stanął po stronie taty? - Zapytała Hinata, przetwarzając nowe informacje.

    Jej ojciec był zawsze surowym człowiekiem, ale nie sądziła, że stanie po stronie jej i Sasuke w tej kwestii. Jedna cicha myśl powiedziała jej, że to dlatego, że wciąż chce się jej pozbyć z klanu, ale zaraz ją zbyła.

 - Zgadza się. Moi synowie cierpieli na bycie romantykami. - Uśmiechnęła się staruszka, ale bez cienia radości. - Hikari była niezwykłą kobietą. Przybyła do Konoha jako zwykła zielarka, zaskarbiła sobie sympatię moich synów, choć pogłoski o jej przynależności do Trzech Bóstw w tamtym czasie nie przysporzyły jej wielu przyjaciół. No... może poza panią Yamanaka. 

    Sasuke milczał, przysłuchując się. Dla niego były to mało istotne historyjki starszej pani, ale rozumiał zainteresowanie swojej narzeczonej.

 - Hikari... - Hiashi popatrzył na kwiaty w ogrodzie, wspominając swoją ukochaną żonę. - Jest naprawdę niesamowitą kobietą.

 - To prawda. Żałuję, że nie może tu być, aby nas wesprzeć. - Dodała emerytka.

 - Czy jej słowa wpłynęłyby na decyzję? - Zapytał Uchiha.

 - Oh zdecydowanie! Była damą, ale i posiadała to, czego większość tych zadufanych w sobie dupków, upór.

 - Mamo, mówisz o swoim rodzeństwie.

 - I mam pełne prawo tak mówić przez więzy krwi. - Roześmiała się kobieta. - Tak, jak wtedy wygracie to. Jesteście młodzi, to wy jesteście przyszłością, nie jakieś stare ramole, którzy już się nie rozmnażają, bo im nie stanie!

 - B-babciu! - Zarumieniła się Hyuga.

 - Mamo! - Zagrzmiał głos głowy klanu.

 - Oh no cichaj. Kiedyś będą musieli porozmawiać o dzieciach i ich... tworzeniu. - Hirako roześmiała się cicho. - Ale... Co z naszym klanem, Hinato? Co z Hyuga, jeśli odejdziesz z Uchiha-san...?

 - Hyuga-sama. Wybacz, że się wtrącę... Jednakże mam pomysł, kto mógłby nim zostać. - Hyugowie popatrzyli z niepewnością na Uchihę.

 - Sasuke. Wiem, że usiłujesz wyjść z tego obronną ręką, ale to bardziej zawiłe. Hanabi nie jest jeszcze gotowa, chociaż gdyby zacząć jej trening wcześniej... - Zaczął Hiashi, przykładając dłoń do podbródka.

 - Nie miałem na myśli mojej szwagierki. Jest zbyt młoda i ma zbyt gorący temperament. Myślałem o kimś innym. Kimś starszym.

 - Oh? Nie jestem przekonany, czy Hiro będzie gotowy... - Wtrąciła Hirako, mówiąc o jednym z kuzynów Hyugi, jednakże wtedy zorientowała się, że Sasuke może nawet nie wiedzieć o kim mówi.

 - Masz na myśli...? - Zaczęła Hinata, patrząc na narzeczonego.

 - Hn.

 -  Hinato, Sasuke kogo macie na myśli? Główna gałąź jest...

 - Hinata-sama, Uchiha-san, Kiyoshi poinformował mnie, że chcieliście mnie widzieć. - Neji z białym kotem na ramieniu wszedł do ogrodu. - Powiedz mi, co się dzieje? Wszyscy są spięci i...

 - Nii-san. - Przerwała mu. - Chcę... przekazać ci bycie dziedzicem klanu Hyuga.

    Wszyscy obecni patrzyli z szokiem na granatowowłosą dziewczynę, która poszła za słowami swojego przyszłego męża. Hiashi złapał się za głowę, gdy Hirako zaczęła kaszleć z powodu szoku. Hinata podbiegła do babci i zaczęła ją sprawdzać, spotykając się ciosem z laski w głowę.

 - I to będzie interesująca zmiana. - Odezwał się Kiyoshi z rąk oniemiałego kuzyna dziewczyny.

    Minęła już druga godzina negocjacji. Starszyzna Hyuga zepchnęła temat odejścia dziedziczki na rzecz ustanowienia dziedzicem Neji'ego z bocznej gałęzi. Tu natomiast nastąpił podział między sojuszem przeciwnym związkowi Uchiha-Hyuga, którzy zmienili swój obóz, przyznając, że Neji jest odpowiednim kandydatem, jednakże tradycjonaliści z głównej gałęzi nie chcieli o tym nawet słyszeć. 

    Po czwartej godzinie negocjacji wszyscy byli zmęczeni. Neji siedzący przy Hirako czuł stres związany z nagłą informacją. Mruczący, śpiący kot-Bóg na jego kolanach wydawał się kompletnie nie zainteresowany tym, co się dzieje, gdy rzeczywistość była zgoła inna. On sam wydawał się przerażony dziełem, które stworzył - Hinatą, która w ciągu jednego wieczoru wywróciła cały klan do góry nogami.

    Wreszcie jednak zabrzmiał werdykt.

 - Hyuga Neji. W dniu jutrzejszym rozpocznie się twój trening na przyszłą głowę klanu, gdy przestanę być czynną głową klanu, to ty zajmiesz me miejsce. Moja córka, Hyuga Kiyoshi Hinata zostanie przeze mnie wykreślona z klanu Hyuga po zawarciu małżeństwa z Uchiha Sasuke. Jednocześnie. Zostaje zawiązany sojusz między klanem Uchiha-Hyuga-Kiyoshi. - Przemówił Hiashi Hyuga, podsuwając papiery swemu bratankowi, zięciowi i córce, utwierdzające jego słowa.

    Podczas negocjacji udało się dojść do porozumienia, pomimo, że wciąż niektórzy nie byli zadowoleni.

 - Dodatkowo. Neji Hyuga. Z racji twojego treningu zostajesz przeniesiony do głównego domu. - Dodał ojciec granatowowłosej.

    Dla Neji'ego była to niepowtarzalna szansa, z której z chęcią skorzystał. Podpisał papiery, podobnie, jak Uchiha i Hinata. Kiyoshi z kolei, nałożył na dokumenty niezwykłą mgiełkę, przez którą nie mogły zostać zniszczone i osobiście, w swej ludzkiej skórze postanowił je dostarczyć do Wieży Hokage.

    Trójka opuściła pomieszczenie, gdy ponownie zawitał temat handlu. Neji patrzył na swoją kuzynkę, oczekując wyjaśnienia.

 - Teraz... Możesz zmienić nasz klan. - Uśmiechnęła się dziewczyna, obejmując kuzyna. - Zrób z niego lepsze miejsce dla całej rodziny. 

 - Zrobię... Dziękuje, Hinata-sama. - Objął dawną dziedziczkę, krzyżując spojrzenie z Sasuke. - Uchiha. Dbaj o nią.

 - Oczywiście, Hyuga. - Skinęli sobie głową.

~~Poranek

    Neji od rana trenował pod okiem swego wuja, przygotowując się do zostania w przyszłości głową klanu, gdy Hanabi usiadła obok swojej starszej siostry i w spokoju napiły się herbaty.

 - Dziękuje, oneechan... - Uśmiechnęła się młodsza, unosząc filiżankę.

 - To ogromne brzemienie, a z naszej trójki... Sasuke-kun wiedział, jak to rozegrać.

 - Sasuke... KUUUUN? - Zaczęła zaczepnie brunetka.

 - Hanabi-chan! - Syknęła starsza z rumieńcem.

 - No już, już się nie bocz. To... Cieszę się, że nie jest takim dupkiem.

 - Ja też. - Roześmiały się, gdy Hinata nalała sobie herbaty.

 - Nie boisz się, że was otrują? - Zaczęła perłowooka, patrząc na starszą siostrę.

 - Jeśli to zrobią będą się liczyć z karą od Hokage, Zapomnianego Boga, trzech Klanów... Zbyt wielki cios. Nie opłacałoby się.

 - A co z Uchihą? Jest sam. I... właśnie. Nie martwisz się o niego?

 - Sasuke... Jest silny, Hanabi-nee. I bez obaw. Zawsze mam ducha, który na niego patrzy. - Uśmiechnęła się dawna dziedziczka, unosząc filiżankę.

    Odetchnęła z ulgą, zażywając słonecznych promieni. Myślała, że wszystko zaczyna się układać. Powoli zaczęła budować swoją przyszłość w piękniejszych odcieniach cegiełek. Pomyślała z rumieńcem o wspólnej przyszłości z Sasuke, gdy nagle... Pstryk! Iskierka zgasła, gdy tylko zobaczyła mężczyznę odzianego w czerń z opaską Liścia i listem w dłoniach.

    Wzrok Hiashiego przywołał jej wspomnienia z dnia śmierci jej kochanej matki - rozpacz, niedowierzanie.

 - Yasu Hyuga... umiera.

    Filiżanka rozbiła się echem o drewniane podłogi ganku.


Sincerely me, haha!

Cóż. Nie wiem, jak to wygląda, kto tu zagląda, a kto zapomniał. Przyznam, że ja zapomniałam o istnieniu tego bloga, ale ze względu na epizod depresyjny, ciągłe zmiany pracy, wyprowadzkę... No dużo się w życiu działo. Chciałabym pisać częściej, ale nie wiem, czy wystarczy mi na to siły psychicznej, nie wiem, jak często będą pojawiać się rozdziały i raczej będą krótkie, jak ten. Dopóki rzecz jasna, mój stan psychiczny nie poprawi się.

Przepraszam i pozdrawiam~

    

02 października 2022

Rozdział 39: "Witamy wśród żywych"

    Kolejne zebranie rodziny Hyuga było jak zawsze nudne i sprawiało, że żołądek przyszłej dziedziczki przewracał się do góry nogami. Normalnie Shirou dotrzymywałby jej towarzystwa w swojej duchowej formie, ale ze względu na jego obecne ciało nie było to możliwe. 

    Trzy dni temu odbył się pogrzeb kapitana ANBU i przyjęcie "Shirou Seishin'a", cudem ocalałego z rodu Senshin. Wspomnienie przeszło przez jej głowę, gdy z nudzeniem słuchała o nowych szlakach handlowych z jakąś pomniejszą wioską...

Wspomnienie

    Hokage przywołała Hinatę w ciągu dnia do katakumb Konoha, aby zajęła się sprawą niecierpiącą włosy. Dziedziczka szła właśnie krętymi, mrocznymi korytarzami oddziałów ANBU z opaską na oczach, jakby to miało powstrzymać jej byakugan przed ujrzeniem drogi. Choć szanowała oddziały, wiedziała, że nie mają dobrego sposobu na oczy członków jej klanu. 

    Wreszcie dotarli do pomieszczenia, gdzie znajdowała się Tsunade, kapitan oddziału ANBU oraz jej duchowy przyjaciel.

 - Wybacz, za ściągnięcie w tym trudnym dla ciebie czasie, Hinato, ale... - Zaczęła blondynka z wahaniem i współczuciem w oczach. - Sprawa jest naprawdę poważna.

 - Jest? - Prychnęła Hinata, gdy zdjęła opaskę i wtedy zobaczyła mężczyznę patrzącego na nich mglistym spojrzeniem.

    Mężczyzna przed nią był chudy, blady, z jego ust toczyła się ślina. Był chory. Chory z powodu ciągłego opętywania. Znała takie przypadki, ale jedynie spisywane we zwojach, jakie czytywała. Osoba przed nią sprawiała, że Hyudze chciało się wymiotować i wyjść od razu z pomieszczenia. Opętanie było najgorszym, co może uczynić ci duch. Mężczyzna kiwał się z powodu osłabienia, liczne siniaki na rękach, obwisłe mięśnie sprawiały, że niegdyś zdrowy i silny człowiek był teraz wrakiem. Pachniał, jak śmierć - stwierdziła oczywisty fakt Hyuga w głowie. Ciemnowłosa obserwowała każdy oddech człowieka przed nią.

 - Zostało mu bardzo mało czasu. Chcieliśmy mu pomóc, ale...

 - ... nie ma lekarstwa na śmierć. On umiera.

 - Pomyślałam, że może ty będziesz potrafiła mu pomóc. To ceniony kapitan ANBU, jeden z lepszych. Nie mogę ukarać Kiyoshi'ego, za to, co uczynił, bo jest poza Konohą. - To też nie była nowość dla Hinaty. 

    Trzy klany miały swoje problemy w Nekogakure, którymi musieli się zająć.

 - Nie potrafię ożywiać, Hokage-sama. - Podeszła do 5-tej. - Jego dusza jest zaledwie skrawkiem. Odbudowanie jej... jest możliwe, ale bardzo dotkliwe. Musiałabym oddać część swojej duszy.

 - Na to nie mogę pozwolić. Musimy wymyślić coś innego. - Westchnęła Tsunade, patrząc na ciało. - Ale nie mam pojęcia co możemy zrobić. Nie możemy go tu trzymać. Jego oddział zadaje niewygodne pytanie. Śmierć z dnia na dzień jest normalna, ale to... 

 - Dobry ninja. Rozumiem... - Wzięła głęboki oddech. - Wszystko to jest z powodu Shirou, Hokage-sama, i tego, że chciał mi pomóc. Winnym jest mój sensei, więc powinnam spróbować znaleźć sposób, aby...

 - Nie, nie. Nie możesz brać wszystkiego na swoje barki. Mam... inne pytanie. Shirou jako kapitan byłby... bardziej użyteczny dla wioski niż nad wyraz agresywny kapitan chcący wszystkich zabić.

 - Chcesz, aby Shirou-kun opętywał jego zwłoki? To nie może się wydarzyć, gdy dusza kapitana wciąż istnieje.

 - To prawda... - Popatrzyła na Hyugę - Wiem, że rodzina Kiyoshi pomagała odejść na drugą stronę, zastanawiałam się tylko...

 - Czy mogę to zrobić i bezpiecznie przenieść duszę Shirou-kun? Tak... Jest to możliwe, ale musimy odprawić rytuał, a do tego potrzebuje więcej niż jednej osoby. To znaczy...

 - Kogo masz na myśli? - Zadała pytanie, na które obawiała się znać odpowiedź.

 - Ino-chan. Potrzebuję jej asysty, wiem, że Yasu będzie na misji sprawdzającej jej umiejętności na jounina. Ino Yamanaka będzie odpowiednia. Widziała już ducha i... na pewno się zgodzi.

    Po niecałej godzinie Ino stanęła obok Hinaty, która pomagała jej zdjąć z oczu opaskę. Hokage po tym opuściła pomieszczenie.

 - Więc będę mogła zobaczyć, jak pracujesz, Hina-chan? - Zapytała blondynka z rodu Yamanaka, pomagając Hinacie, rozkładając szałwię w pomieszczeniu, gdy granatowowłosa kreśliła kredą symbole po środku.

 - Tak. Pomożesz mi do tego. - Uśmiechnęła się dziewczyna do przyjaciółki.

 - Co mam robić? Znaczy, na pewno nie będzie to polegało jedynie na rozkładaniu ziółek. - Roześmiała się druga.

 - Mogę cię zapewnić, że nie. Na początek... Muszę cię ostrzec. Rytuał, który wykonamy jest niebezpieczny. Obydwie będziemy musiały być skupione i pamiętać, kto jest żywy, a kto martwy. I kto ma być martwy.

 - Chcesz... powiedzieć, że ten gość na łóżku jest wciąż żywy? 

 - Mimo, że nie wygląda to tak. Jak najbardziej. 

 - Co mu się stało? - Ino patrzyła na mężczyznę, który zdawał się nucić coś dziwnego, jakby kołysankę.

 - Opętanie, Ino-chan... To są skutki opętania ciała przez silnego ducha. Jako członkini klanu Kiyoshi muszę... zrobić coś niebezpiecznego. Jego dusza... nie wyślemy jej do reinkarnacji, aby Shirou mógł przejąć ciało.

 - Więc... co zrobimy? - Yamanaka poczuła dziwny chłód wzdłuż kręgosłupa, to był strach, bała się usłyszeć tego zdania, choć nie wiedziała jeszcze jakiego.

 - Zniszczymy jego duszę, aby Shirou mógł przejąć ciało. Musimy do tego poświęcić pomieszczenie, uświęcić ciało. Wszystko, co zrobimy będę ci wyjaśniała.

    Ino nie znała tego człowieka, ale bała się o swoją delikatną przyjaciółkę. Zniszczenie czyjejś duszy wydawało jej się okropnym brzemieniem, ale... przecież jako kunoichi ona także kogoś zabijała, racja? Sprawiała, że nie mógł dłużej zobaczyć się z przyjaciółmi, rodziną. Zabicie i zniszczenie jest tak samo złe.

    Czas mijał na rozkładaniu świec, które miały dziwny odcień błękitu. Hinata wyjaśniła blondynce, że to ma sprawić, że cienie będą widoczne dla oczu tych, co są w pomieszczeniu. Cienie będą starały się zabrać ciało, które będzie przez chwilę "bez właściciela", więc muszą widzieć i ochronić ciało. Talizmany wisiały na sznurkach przyczepionych do sufitu, jak lampiony, a w pomieszczeniu przestało czuć smród zgnilizny przez lawendę i szałwię. Teraz Ino zrozumiała, dlaczego jej przyjaciółka w ten sposób pachnie. Lawenda była wyrazista i ukrywała okropny fetor, z którym dziedziczka nie raz miała do czynienia. W końcu skończyły, gdy Hinata dała Ino dziwną bransoletkę wykonaną z czarnego turmalinu, proste kuleczki połyskiwały w świetle świec, ale dziewczyna miała wrażenie, że krąży tam chakra jej drogiej przyjaciółki.

 - Ta bransoletka będzie cię chroniła przed cieniami. Dzięki niej będą trzymały się z daleka od twojego ciała. - Wyjaśniała Hinata, odpowiadając na nieme pytanie. - Przyda ci się, uwierz mi. Sama noszę podobną, ale jest z innego kamienia.

 - Oh? Jakiego? - Przechyliła głowę w bok.

    Hinata zdjęła bluzę, ukazując w ten sposób białą bransoletkę z kamieni księżycowych. Ino nie zwróciła jednak na biżuterię o dziwo uwagi, gdy zobaczyła znaki w kształcie cierni rozciągających się od palców po ramiona przyjaciółki, dostrzegając jej spojrzenie uśmiechnęła się słabo.

 - Bez obaw... To... normalne dla kroczącej.

 - Kroczącej? - Przechyliła głowę w bok. - Wciąż się gubię w twoich tytułach, Hina-chan! 

 - Sama się zaczynam w nich gubić, bez obaw! - Roześmiały się krótko.

 - Hina... Przykro mi, że tyle lat... Byłaś w tym sama. - Ino objęła niższą dziewczynę mocno. - Ale teraz nie jesteś i nie będziesz. Gdy przywrócimy Shirou nie będzie cię już podglądał zbok!

    Hinata roześmiała się cicho, tuląc przyjaciółkę, a po chwili były gotowe. Yamanaka ubrała prezent od przyjaciółki i zajęła miejsce obok niej. Hyuga miała wyraz spokoju na twarzy, gdy siedziała z zamkniętymi oczami. Ino wcześniej została przez nią poinstruowana, że może obserwować, ale musi zachować ciszę bez względu na to, co się wydarzy. Nie może wydać ani jednego, najmniejszego dźwięku ani się poruszyć bez jej pozwolenia.

 - Ty, któryś przebywasz w tym ciele. Przyzywam cię przed siebie. Przybądź, wyjdź z fizycznego ciała. Stań przede mną. Wyjdź przede nas... - W pomieszczeniu zrobiło się wręcz lodowato i dało się słyszeć szepty wokół. Ino obserwowała każdy kąt i zobaczyła obrzydliwe, cieniste postaci, szczerzące kły, przeszedł ją dreszcz, gdy ujrzała, jak jedna z odważniejszych zakrada się do jej przyjaciółki i przyczepia się do niej, owijając wokół ciała, ale ta niewzruszona nie przerwała ani nie zająknęła się. - Tyś, który uczynił grzech zabijania, tyś, który skazał na śmierć setki osób. Wyjdź z ciała i stań przed sądem na ziemi! 

    Głos Hinaty odbijał się echem, a światło świec rozbłysnęło niczym ogień piekielny. Cień, który owinął ciemnowłosą dosłownie spłonął, gdy znaki na ziemi uprzednio nakreślone z dokładnością rozświetliły się. Hinata siedziała na kolanach nadal, gdy ciało uniosło się samoistnie i wydało nieprzyjemny dla ucha zgrzyt. Wykrzywiło głowę w tył, szeroko otwarte usta wypluły małą, roziskrzoną kulkę, która zdawała się ocieplać pomieszczenie. Kulka była popękana, jak marmur i mniejsza od zaciśniętej ręki Hinaty. Ino obserwowała to z zaskoczeniem, jakby bała się, że coś przegapi, gdy zamknie oczy.

 - Witaj... - Odezwała się już spokojniej Hinata. - Nie krzycz. To bez znaczenia, jakie masz wyjaśnienia na swój stan... Oh? Broniłeś wioski? Nie... Oh, ależ skąd. Nie, nie. Chciałeś skazać na śmierć Uchihę... I nie tylko... Tak. Mam dowody na to, że to ty jesteś odpowiedzialny za to, co się stało panience Haname. To, co jej uczyniłeś popchnęło ją ku skokowi w przepaść. I za to cię skazuje... - Ino nie mogła usłyszeć ducha, poza jękami i stękami uciemiężonej duszy. 

    W następnej chwili Hinata wstała i Ino rozpoznała posturę delikatnej pięści, ale ta wydawała się czymś innym. Na dłoniach jej przyjaciółki rozbłysły te dziwne znaki, a chakra zebrała się na koniuszkach palców. Dziewczyna skinęła do Ino, a blondynka, jakby kierowana przeczuciem podeszła do ciała, które leżało bezwładnie na zimnej podłodze. Uniosła je, trzymając za ramiona i unosząc głowę nieboszczka. Czuła obrzydzenie, ale jednocześnie coś w rodzaju fascynacji poczynaniami jej przyjaciółki. A gdy Hinata zebrała wystarczająco dużo energii i uderzyła w kulkę, która zniknęła zaraz po ciosie w pokoju zawrzało. Płonące świecie zgasły, a blondynka chciała w pierwszym momencie krzyknąć, ale w głowie usłyszała gromiący głos przyjaciółki, nakazujący jej ciszę.

    Słyszała dziwne kroki, jakby ktoś wychodził właśnie z wody. Zamknęła oczy na moment, a gdy je otworzyła w pokoju było już jasno od błękitnych świec. Hinata stała twarzą w twarz przed mroczną postacią w cierniowej koronie. Blady niczym śmierć, długie, czarne niczym nocne niebo włosy, piękne, choć chude lico wydawało się być wyrzeźbione przez anioły. Mężczyzna jak mogła przypuszczać Ino był niebezpiecznie piękny, choć odziany w ciemne szaty, które wydawały się pływać.

 - Król Cieni. - Sapnęła Hinata.

 - Widząca Kiyoshiego. - Skinął jej głową. Uniósł rękę, odzianą w czarną jakby metalową rękawicę i dotknął policzka dziedziczki. - Ponownie się spotykamy.

    Męski głos był mocny, chłodny, ale i dziwnie pociągający. W pomieszczeniu dało się wyczuwać coś w rodzaju oczekiwania, dziwnej chemii. Ino czuła się nie komfortowo przez to spotkanie, a nawet, gdyby chciała krzyknąć to czuła, jakby coś wiązało jej słowa w supeł.

 - Hai. Dusza jego jest twa.

 - Jak i twych kuzynek. Rytuały są niebezpieczne, zdajesz sobie z tego sprawę?

 - Hai. To jest konieczność. - Ciemnowłosa odsunęła twarz od osoby, którą nazywała królem.

 - Z konieczności... przyjmuje dar. Niebawem... zobaczymy się w płonącym świecie. - I jak to powiedział, odszedł w ciemność wraz z resztą cieni. 

    Dziedziczka padła na kolana po tym spotkaniu, a Ino sapnęła głośno, rzucając bezwiedne ciało. 

 - Zawsze tak jest?!

 - Tylko spotkania z królem cieni... są takie. - Odparła dziedziczka. - Ehem. Wróćmy do rytuału.

 - Matko... Dlaczego miałam milczeć? Znaczy już mogę coś mówić nie?

 - Tak. Shirou-kun... - Hinata podała dłoń w nicość, a gdy ręka na wpół przeźroczysta ujęła jej Ino po raz pierwszy mogła zobaczyć mężczyznę, z którym jej przyjaciółka często rozmawia.

    Hinata poprowadziła szermierza do ciała, które Yamanaka szybko uniosła. Dziewczyna splotła ich dłonie, a na oczach blondynki, rozegrał się dużo spokojniejszy spektakl. Shirou połyskiwał w świetle, gdy wpływał w ciało nieboszczka. Niebieskooka odsunęła się od ciała i stanęła obok przyjaciółki. Ciało wyginało się i przyjmowało nowego lokatora. Widoczne były zmiany w kościach, ciele - jakby kształtowało się na nowo.

 - Udało się? - Zapytała Ino na koniec, gdy uklęknęła obok przyjaciółki.

 - Tak. Przebiegło to sprawnie... - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Shirou Seishin... Witamy wśród żywych.

    Shirou otworzył swoje oczy i uśmiechnął się do przyjaciółki. Usiadł słabo, a Ino pomogła mu wstać i obydwie poprowadziły go na łóżko.

 - Jestem... żywy. - Mężczyzna załkał, aby zaraz wybuchnąć płaczem przepełnionym radością.

Koniec wspomnienia

    Wyczerpujące doświadczenie miało swoje skutki w zmęczeniu zarówno Hinaty, jak i Ino, o którą dbał Osteme. Dziedziczka kojarzyła fakt tego, że kapitan miał pochówek z zamkniętą trumną, a i nie umknęła jej także informacja o "chorobie", jaka została wpisana w jego akta medyczne. 

Powinnam jeszcze pomówić z Ino o Królu Cieni. - Przeszło jej przez myśl, gdy słuchała, jak ojciec wypowiada się na temat umowy handlowej. Ile jeszcze to będzie trwało? Siedzimy nad tym od rana. 

    Po godzinie nastąpiła ku uciesze Hinaty przerwa. Niestety było to zaledwie piętnaście minut, które spędziła na wypiciu herbaty wraz ze swoją babcią, która ciągle mówiła o warunkach umowy. Czuła, że cały dzień będzie dla niej nudny i uciążliwy. W takiej chwili chciała się wyrwać, choć była to dla niej miła odskocznia.

    W bramach Konoha natomiast stała młoda albinoska, przytulając Hatake z szczęśliwym uśmiechem, wyginającym jej usta.

 - Yasu, nie powinniśmy.

 - Kto by pomyślał, że jesteś nieśmiały, Kakashi? - Roześmiała się dziewczyna.

 - Powinnaś się skupić na teście. Przypominam ci, że to nie będzie łatwa misja i muszę cię ocenić. - Yasu wydawała się teraz mu jak smutny szczeniaczek, który właśnie został zrugany przez właściciela za wskakiwanie na łóżko. - Nie dąsaj się... Mam coś dla ciebie.

    Prawie Hyuga przechyliła ciekawsko głowę w bok, gdy Hatake wyciągnął zza siebie czerwoną różę.

    Przyjęła ją z miękkim uśmiechem i ucałowała zadziwionego mężczyznę w policzek. Wpięła piękny kwiat w wsuwkę we włosach.
 - Jest przepiękna.
 - Pasuje ci. Choć... pięknemu we wszystkim ładnie.
 - Więc... uważasz mnie za piękną?
 - Gdybym nie uważał... Byśmy nie rozmawiali.
 - Oh ty! - Roześmiała się. - Chodźmy. Zanim zrezygnuje z misji całkowicie i pójdziemy za przykładem z twoich książeczek!
 - Nie kuś. - Uśmiechnął się zza maski i opuścili we dwójkę Konohę.
    Pomimo początkowych obaw sensei postanowili się związać. Byli razem szczęśliwi, wspierali się, chociaż uwielbiali wspólne wygłupy, ale na misjach byli prawdziwymi profesjonalistami. Choć... martwił się, że coś jej się stanie. Szczególnie teraz...
    Drużyna Hatake pojawiła się około 2 godzin później w bramach i od razu udali się do wieży Hokage. Po zdaniu raportu Uzumaki postanowił zaprosić Sasuke i Sakurę na ramen do Ichiraku, jak mieli w zwyczaju robić to za czasów akademii. Wszystko wydawało się na pozór normalne i takie... idealne.
    Sasuke, jedząc makaron rozmyślał o Hinacie. Czy wróciła? Czy jest bezpieczna? Na pewno jest... Musi być. Aiwa nie zostawiłaby go bez informacji. Dawny on wyruszyłby za dziedziczką, ale czas spędzony z Osteme, uświadomił mu, że musi zachowywać się spokojniej i bardziej opanowanie. Osteme uczył go o klanie Kiyoshi, o wszystkim, co wiedział i że w związku musi postawić na zaufanie, którego naprawdę potrzebuje Hyuga.
 - O! Sasuke-kun! Hej! - Ino usiadła przy stoliku obok nich z uśmiechem.
 - My też tu jesteśmy, świnko Ino! - Warknęła Sakura, prowokując blond włosą piękność.
 - Uwierz mi. Trudno nie zauważyć twojego czoła, jak bilbord. - Uśmiechnęła się złośliwie niebieskooka.
 - Witaj, Naruto, Sasuke. - Przywitał się ze spokojem Osteme ze swojego miejsca.
    Uzumaki machnął mu pałeczkami, gdy Sasuke skinął głową. 
 - Siema, stary! Jak w wiosce? Jakieś ciekawe rzeczy się pojawiły? - Zapytał entuzjastycznie blondyn.
 - Z tego, co wiem... Yasu ma dzisiaj egzamin praktyczny na jouninkę, a Hinata zajmuje się szkoleniem na przyszłą głowę klanu. 
 - Wróciła?! - Uchiha zerwał się z krzesła przy barku, rozlewając zupę niebieskookiego, na co ten zawył z rozpaczy.
 - Hmm... z kilka dni temu? - Zamyślił się białowłosy. - Ino, nie lubię ci przerywać kłótni, ale kiedy Hinata wróciła? 
 - Ty głupku. Wróciła kilka tygodni po ich wyruszeniu do Suny. I wiem, że lubisz przerywać mi kłótnie. - Blondynka obdarzyła Sasuke spojrzeniem pełnym zrozumienia. - Bez obaw. Zobaczysz niebawem swoją narzeczoną!
 - Pytanie kiedy stare pryki ją wypuszczą. - Odetchnął Osteme.
 - Mówiła mi rano przed zebraniem, że po południu skończą obrady i przyjdzie do nas. Powinna być za kilka minut.
    Czarne oczy Sasuke się rozszerzyły. Poczuł coś, czego nigdy nie czuł z powodu kobiety. Nie spał całe dwa dni i noce, aby być jak najszybciej w Konoha, nie brał też kąpieli poza tą w rzece, ubranie było gdzieniegdzie podarte i niechlujne... To był stres. Z powodu wyglądu? Kto jak kto, ale Uchiha przejmujący się wyglądem był czymś jak śnieg w lecie! To się nie zdarzało!
 - Rany... Gdyby ktoś mi powiedział, że zobaczę kiedykolwiek zestresowanego Uchihę Sasuke to powiedziałabym, żeby poszedł się leczyć! - Roześmiała się Yamanaka, za co rzucił jej mordercze spojrzenie.
    Zanim jednak zdążył jej odpowiedzieć do Ichiraku weszła Hinata w ciemnym kimono, niosąc kolorową piłeczkę w asyście swojej dawnej sensei. Uśmiechała się wesoło do dziecka w ramionach Kurenai i podrzucała piłkę.
 - Hinata-chan! Wyglądasz pięknie! - Zachwyciła się Yamanaka, lustrując wzrokiem eleganckie, drogie kimono, jakie dziedziczka miała na sobie.
 - Ino-chan! Dobrze cię widzieć. - Hinata teraz sprawdziła kto, jeszcze jest w pomieszczeniu. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Sasuke.
    Czarnooki obserwował ją bacznie, jakby nie wiedzieć, co powiedzieć. Fala gniewu jeszcze sprzed kilku tygodni uleciała z niego. A teraz? Sam nie wiedział, jak ma zacząć dialog z narzeczoną. Sakura obdarzyła parę nieprzyjaznym spojrzeniem i wróciła do swojego zapomnianego ramen. 
    Cisza przerywana śmiechem dziecka wypełniła Ichiraku. Kurenai zajęła miejsce w kącie ze swoim dzieckiem, gdy Sasuke odchrząknął.
 - Hinato... Przejdziemy się? - Czuł się nieco skrępowany, podobnie jak Hyuga.
 - A-ano... ja... - Popatrzyła na Ino, z którą przecież umówiła się na zakupy zestresowanym wzrokiem.
 - Leć, Hina. Osteme mi pomoże targać ubrania! - Uśmiechnęła się blondynka, zerkając na Osteme, którego głowa z hukiem opadła na stół. Zachichotała na wydziwy współlokatora.
    Para opuściła Ichiraku i szli w niewygodnej o dziwo dla nich ciszy w stronę parku Konoha. Jednego z mniejszych i mniej uczęszczanych ze względu na obrzeża.
 - Więc... Jak minęła misja...? - Zaczęła niepewnie Hinata, przerywając ciszę. Czuła, jak pocą jej się dłonie.
 - Sprawnie... Jak... się masz, Hinata? Wiem, że minęło sporo czasu... 
 - Ja... Chciałabym powiedzieć, że jest dobrze, Sasuke... naprawdę. Ale... - Westchnęła cicho - Nienawidzę i brzydzę się kłamstwa. 
 - Co się wydarzyło w Nekogakure? Co z tobą? Co z... moim bratem? - Zadawał nurtujące go pytania, które mu ciążyły odkąd zniknęła.
 - Twój brat... - zniżyła głos do szeptu. - Jest teraz obywatelem Nekogakure. Nekogakure szykuje się do wojny... a ja... nie wiem... Ja... naprawdę nie wiem, Sasuke...
    Patrzył w jej perłowe oczy i zauważył w nich smutek, niemal żal. Odetchnął ciężko.
 - Kamisama, jesteś okropną narzeczoną. - Hinata zamrugała zaskoczona.
    Spodziewała się wypowiedzenia zawartego związku za moment, ale Uchiha nachylił się do niej i... pstryknął ją w czoło dwoma palcami.
 - Wbij sobie do głowy, Hinata. Utknęłaś ze mną. Nie możesz mi znikać. Jasne? Jestem twoim przekleństwem. A ty... moją obietnicą odtworzenia klanu. - W oczach Sasuke było coś jednak ciepłego, mimo chłodu, jaki zabarwiał jego ton głosu.
    Dla niektórych te słowa mogły być okrutne, ale dla dziedziczki, kogoś kto bezprzecznie rozumiał zachowanie Uchihy były w przetłumaczeniu czymś "Nie zostawiaj mnie bez słowa, głupia. Martwiłem się." - przynajmniej tak uważała.
 - W porządku. Więc... nadal jestem twoją przyszłą żoną?
 - O to się martwiłaś cały czas? - Zapytał odsuwając się i unosząc brew.
 - Nie tylko. Miałam... sporo na głowie.
 - Jako Hyuuga, czy jako Kiyoshi?
 - Niestety obydwa.
 - Hm. Mogę ci jakoś pomóc? - Zapytał, unosząc brew.
 - Jeśli nie jesteś mistrzem w rozdzielaniu sporów handlowych umów i walki z cieniami... to nie. - Usiedli wspólnie na ławce, obserwując kaczki, pływające na małym stawie.
 - Hm. Cienie gorzej, ale mogę pomóc z rozmowami z handlarzami. - Wzruszył ramionami Uchiha.
 - Nie możemy nikogo zabić, Sasuke-kun.
 - Szkoda. To by wiele ułatwiło. - Usłyszał jej dźwięczny śmiech, przez co przeszło mu przez myśl, że chciałby słyszeć go częściej. - Jednak... Mówię poważnie. Znam się trochę na tym. Sam muszę też się podszkolić. W końcu będę głową klanu Uchiha, a ty matriarcha. Stworzymy własny klan, Hinata.
    Hinata teraz popatrzyła na niego i zdała sobie sprawę z powagi tego zdania. Jakby ktoś wylał na nią wiadro zimnej wody... Uchiha, widząc to, chwycił jej rękę i delikatnie pogłaskał wierzch.
 - Ja... to... naprawdę tak...
 - I stąd moje pytanie. Czy twój klan bierze to na poważnie, wciąż cię szkoląc na dowódce klanu Hyuuga?
    Uświadomienie sobie tego sprawiło, że Hinata zadygotała ze złości. Właśnie w tym momencie poczuła palącą wściekłość. Kaczki zerwały się z tafli, wydając przy tym typowe dla nich dźwięki. Wstała, trzymając mocno dłoń Sasuke i zaczęła iść twardo w kierunku związku Hyuga.
 - Hej, hej! Hime. Nie żebym nie chciał wparować do tych nadętych dupków, ale nie potraktują nas poważnie.
 - Masz rację. Musisz się wykąpać i przebrać. Do wieczora mamy czas, aby wejść na spotkanie całej rady i zakomunikować im, że jestem twoją narzeczoną i przyszłą Uchiha! - Byakugan był aktywny w oczach dziewczyny, gdy patrzyła w oczy Sasuke z nową determinacją.
 - Lubię ten ogień w twoich oczach. - Na to wyznanie z kolei dziewczyna spłonęła rumieńcem. - Ale masz rację. Czas pokazać tym starym prykom, że nie warto dokładać ci obowiązków. Później idziemy do starej kurw...
 - Sasuke! Mówisz o moich dziadkach, ciociach i mam nadzieję, że ostatnie zdanie nie tyczy się HOKAGE! - Roześmiał się, gdy widział jej przekomiczny wyraz twarzy, gdy krzyczała.
    Oh tak. Zdecydowanie za tym tęsknił. Za nutką normalności w ich przedziwnej relacji.




Hej, witam, witam <3

Tu kolejny rozdzialik! Mam nadzieję, że wam się podoba. Staram się na bieżąco tłumaczyć pewne rzeczy, choć pisanie tego od 23 do tej 2 nieco nadszarpnęło mój sen, choć wena wtedy jest najlepsza haha!

Rozdziały planuje dłuższe niż te ostatnie, ale muszę jeszcze "wpaść w dryg" i zastanawiam się, czy nie założyć blokady na blok +18, bo nie przeczę, że przekleństwa, nieco horror, jak i "hentai" mogą się pojawić. 

Jeśli macie jakieś pomysły na usprawnienie bloga, aby był bardziej "przyjazny" dla czytelniczych oczu to zachęcam do dania znać w komentarzu uwu

15 września 2022

Wyjaśnienie

 Niektórzy z was długo czekali na pojawienie się tego rozdziału, aż było dla mnie dziwne, że ktoś lubi to czytać. Chciałabym coś wyjaśnić, moje poprzednie obietnice pisania i tak dalej. Więc... po kolei.

Powód:

    Pisałam zapowiedź powrotu do tego, co było, ale niestety dużo rzeczy się wydarzyło w przeciągu tych lat.

    Śmierć bliskiej mi osoby sprawiła, że skupiłam się bardziej na pracy-domu niż pisaniu tego, co sprawia mi przyjemność. Sama sytuacja zdrowotna, psychiczna i materialna nie pozwoliła mi na pisanie czegoś, co nie jest strzępkiem, więc w niedługim czasie odpuściłam całkowicie, skupiając się raczej na przeglądaniu postów i docenianiu twórczości innych niż samemu pisaniu. 

    Dopiero, jak wróciłam do pisania rozdziału 38, który jest dla mnie także w niektórych momentach opisem przeżyć wewnętrznych związanych z śmiercią mojej mamy, zrozumiałam, jak bardzo kochałam dzielić się tym opowiadaniem.

    Przeglądając posty na instagramie natrafiłam na osobę, dzięki której postanowiłam wrócić do bloga. Piękne mini-komiksy sprawiły, że odzyskałam nieco werwy i chęci do ruszenia tego, co było. 

    Ogromne podziękowanie też mam do Misio, dzięki twojemu komentarzowi postanowiłam jeszcze raz się nieco spiąć i pisać. 

    Co do rozdziałów. Ze względu na nową pracę będą pojawiać się raz na miesiąc, ale może się to także przedłużyć do dwóch.


Pozdrawiam, Mari~ <3


Rozdział 38: Zostawiłaś nicość w mym sercu

~~Konoha, majątek Hyuuga

    Śmierć była czymś naturalnym, nieuniknionym i bezsprzecznym, nie da się z nią walczyć, uciekać przed nią. To jest niezaprzeczalna prawda. Jedyna pewna w życiu. A jednak wielu pyta "Dlaczego?", ale ci, którzy znają odpowiedź, którzy wierzą w równowagę ponad wszystko inne, nie mogą udzielić odpowiedzi. Jednocześnie kto by chciał znać taką prawdę? Że dusze zmarłych są wśród nas?

    Powrót do Konoha był szczególnie trudny w tym okresie. Wróciła parę dni po grupie poszukiwawczej, po wyjaśnieniach u Hokage, złożeniu raportu wszystko wróciło do "normy", choć ciężko było to określić jako normę. 

    Stres, poczucie winy, strach - te uczucia towarzyszyły jej na co dzień. Unikała innych, oddając się treningom z Shirou, Nejim, Hanabi albo z Yasu. Niektórzy chcieli ją zrozumieć, inni nie rozumieli, a jej narzeczony? Po porażce w sprowadzeniu Hyugi otrzymał miesięczną misję z Naruto i Sakurą, i na szczęście lub nie-szczęście dla dziedziczki jeszcze nie wrócili. Z tego, co się dowiedziała byli w Sunie, więc kontakt także był utrudniony.

    Unikanie ludzi, z kolei sprawiło, że młoda dziewczyna czuła się jeszcze bardziej wystraszona i wyobcowana. Czas mijał dla Hinaty na treningach, medytacji, przygotowaniach do nieuniknionego, postanowiła przygotowywać się w Konoha. 

    Do wojny. Sprowadzenie Seno, przesłuchanie go, trzymanie pod kluczem przyniosło jeszcze więcej niewiadomych niż odpowiedzi. Kultyści - jakby jeszcze mało mieli roboty z cieniami. Trzy Bóstwa mają nad nim wyłączną pieczę i nawet oni - wybrankowie, nie mogli wchodzić do niego.

Wojna jest siedliskiem dusz, im więcej osób zginie tym bardziej cienie się posilą, a jak oni urosną w siłę... Oh okasan, jak ty sobie z tym wszystkim radziłaś? Myśli Hinaty krążyły wokół matki, w końcu to był ten wyjątkowy czas, kiedy samotność i smutek doskwierały najmocniej, a ból otaczał jak łańcuchy jej serce.

    Nie tylko ona była zrozpaczona wspomnieniem śmierci matki. Wiedziała to, ale czy jej ból jest przez to mniej ważny? Nie, choć ciężko było jej to przyznać przed samą sobą.

    Medytowała w ogrodzie klanu Hyuuga. Słodki zapach kwiatów ogarniał jej zmysły, skupiała się na ich woni, odróżniając azalie, wisterii i kamelii, nie były to jedyne rośliny, ale zdecydowanie było ich najwięcej. 

    Chciała odejść z Konoha, zostawić opaskę i iść, ale złożona obietnica ciążyła jej, jak kotwica. Przegryzła mocno swoje usta, nie mogąc się skoncentrować.

Głupia...

 - Nie.

Egoistka!

 - Nie...

Myślisz tylko o sobie!

 - Dość. - Objęła samą siebie rękami, kuląc się na nieznośne myśli, błądzące jej po umyśle. 

Morderczyni! Słaba! Głupia! Hańba klanu Hyuuga! Pomyśl o swojej siostrze! Co ona przeżywa?! 

    Zasłoniła swoje uszy i wydała z siebie zduszony, zbolały krzyk.

~~Suna, obrzeża

    Krew spłynęła po ostrzu katany Uchihy, gdy pokonał ostatniego z bandytów, napadających na karawany kupieckie.

 - Nieźle! Myślę, że możemy już wracać. - Zwyczajny głos Naruto obił mu się o uszy.

 - Powinniśmy zdać raport Kazekage. - Dodała Sakura, kończąc opatrunek na nodze Uzumakiego, który podczas walki został powierzchownie ranny.

 - Hm. - Skinął im tylko głową, ruszając w stronę wioski.

 - Ej! Draniu! Mógłbyś poczekać! Raany... - Blondyn spodziewał się, że ciemnowłosy nie poczeka, jak miał w zwyczaju, ale Uchiha stał.

    Dwójka młodych ninja dołączyła do niego, choć uprzednio rzucili sobie zaskoczone spojrzenia. Sasuke był znacznie bardziej cichy niż zazwyczaj. Przyjaciele martwili się o niego, choć ciężko było im zacząć rozmowę.

 - Sasuke-kun, myślisz, że to byli ostatni? - Zaczęła różowowłosa.

 - Hm.

 - Sasuke-kun, nie zostałeś ranny nigdzie? Wiesz, mogłabym cię opatrzyć zanim dotrzemy do Suny. - Ciągnęła.

 - Hm. - Pokręcił głową, skacząc z gałęzi na gałąź.

 - Sas-... - Rozpoczęła po raz trzeci Haruno.

 - Stary! Powiedz wreszcie co ci jest!? Pokłóciłeś się z Hinatą?! - Uchiha zatrzymał się momentalnie, mierząc Naruto zdenerwowanym spojrzeniem. - Ha. Trafiłem.

 - Naruto, jesteś naprawdę głupi. Co Hinata ma do Sasuke? Nic ich nie łączy. - I tu zielonooka medyczka została zignorowana przez oboje, co zazwyczaj się nie zdarzało.

    Sasuke i Naruto patrzyli na siebie, oceniająco. Czarnowłosy ruszył do drogi.

 - Skup się na misji, Naruto.

 Nie nazwał mnie idiotą. - Przeszło przez myśl blondwłosego, gdy wrócili do drogi. Niebieskooki mógł być czasem twardogłowym i ślepym, ale nie aż tak, aby nie zauważyć, że nieobecność pewnej dziedziczki nie wpływa na jego przyjaciela. Rozmyślał nad tym dłuższą chwilę, skupiony na przyjacielu i... 

 - Naruto! Uważa-...! - Ostrzeżenie przyszło za późno.

    Pump! 

    Głuchy dźwięk uderzenia o drzewo i bolesny upadek w krzaki, na nie-szczęście Uzumakiego z kolcami, a zaraz za nim okrzyk bólu jednego z najsilniejszych ninja liścia.

 - Ty idioto. - Sasuke stał na gałęzi, patrząc na niego z góry.

 Dobra, wszechświat jest w równowadze. Sasuke mnie obraża.

      Niestety musieli nadłożyć drogi przez głupi wypadek Naruto. Uchiha podejrzewał, że jego przyjaciel się martwi i sam musiał przyznać, że powinien im o tym powiedzieć, bez względu jak na to patrzy klan.

    Zajęli więc pokój w przydrożnym motelu, było to skromne pomieszczenie z trzema pojedynczymi łóżkami, komodą i jednym oknem z widokiem na drogę. Właściciel obserwował ich w ciszy i z wyraźną podejrzliwością, ale na widok zapłaty nie zadawał zbędnych pytań, dając im klucz.

    Nie rozpakowywali się, ceniąc bardziej czas niż wygody. Sakura poszła do łazienki, gdy Naruto i Sasuke postanowili posilić się zupą i chlebem, jak wróciła miseczki były już puste. 

 - Nie mogę się już doczekać ramen w Ichiraku! Staruszek robi najlepsze! - Zaczął Uzumaki, marząc już o kluskach i bulionie.

 - A ja chcę już się ułożyć w swoim łóżku. - Uśmiechnęła się Sakura.

    Uchiha jak zazwyczaj milczał, ale wyjątkowo teraz postanowił zabrać głos.

 - Chcę wam coś powiedzieć. - Dwójka młodych ninja spojrzała na niego, więc kontynuował. - Jestem zaręczony.

    Cisza była wręcz namacalna. Denerwująca. Nieznośna. Choć może to takie wrażenie Uchihy? Obserwował twarze swoich przyjaciół, a zaraz rozbrzmiał śmiech Uzumakiego.

 - Hahhaha! A to dobre! Powiedziałeś to tak poważnie, że myślałem, że nie żartujesz!

 - Sasuke-kun, nie spodziewałam się tego żartu haha!

 - Ja nie żartuje. - Zaczął z poważną miną, a i oni spoważnieli. - Na pewno słyszeliście plotki o Hinacie i mnie.

    Sakura słyszała, choć bardzo to od siebie odrzucała. Myśl, że cicha dziedziczka mogła jej odebrać obiekt westchnień napawała jej serce zazdrością, a bardzo nie chciała nienawidzić swojej cichej przyjaciółki. Z drugiej strony... Czy ja i Hinata jesteśmy przyjaciółkami? Przyjaciółka nie odbiera ukochanego drugiej! - Powiedziała jej myśl. Naruto z kolei miał nieczytelny wyraz twarzy, ale zaraz się uśmiechnął. Cieszył się, że jego przyjaciel wybrał akurat Hyugę, ale nie dlatego, że Sakura byłaby wolna, jak niektórzy mogą pomyśleć, a dlatego, że uważał ją za miłą dziewczynę.

 - Kiedy to się zaczęło? - Zadał pytanie przyjacielowi.

 - Właściwie to podczas waszej misji z nią, gdy wróciłem.

 - Rany! I dopiero teraz nam o tym mówisz?! Kiedy jej powiesz?! - Uzumaki podskoczył do przyjaciela.

 - Jesteśmy zaręczeni.

 - Wooo! Nie patyczkujesz się haha! Ale nie no! Stary! Gratulacje! Cieszymy się twoim szczęściem, ne? Sakura-chan? - Blondyn zwrócił się do różowowłosej. - Hinata jest naprawdę ładna, mądra i miła! Jest naprawdę śliczna i słodka!

    Sasuke poczuł coś w rodzaju ulgi, że choć jedno z jego dwóch przyjaciół się cieszy.

 - A... tak... Gratulacje, Sasuke-kun! - Uśmiechnęła się niby wesoło, choć nie czuła tego, co mówią jej usta. - Dobrze wybrałeś.

    Sakura była na granicy wybuchu. Czuła, jak jej serce pęka, gdy jej obiekt westchnień wybrał inną. Jej zdaniem dziewczynę, która ma wszystko. Urodziła się w bogatej rodzinie, ma wspaniałych przyjaciół. Zmarszczyła brwi z irytacją.

 - Ale to dziwne, że cię zaakceptowała. - Zaczęła.

 - Co masz na myśli? Moim zdaniem pasują do siebie! - Uśmiechnął się niebieskooki.

 - No wiesz... Hinata podkochiwała się w tobie, Naruto, od przedszkola. Dziwne, że byłeś tak głupi, aby przegapić jej względy skoro uważasz ją za taką wspaniałą.

 - Oi! Sakura. Teraz brzmisz na zazdrosną.

 - Oh przepraszam, ale może powinieneś to wiedzieć zanim będziesz świadkiem na ślubie Sasuke. - Prychnęła Haruno.

 - A kiedy będzie ślub, Sasuke-teme? - Blondyn postanowił zignorować już różowowłosą.

 - Za jakieś 4 lata.

 - To szmat czasu! - Uśmiechnął się Naruto.

 - Idealny czas, abyśmy mogli się zaakceptować. - Odparł Sasuke, siadając na łóżku.

    Naruto przytaknął, a Sakura stwierdziła po chwili, że idzie coś zjeść na dół, mając dość młodych mężczyzn rozprawiających o urodzie granatowowłosej dziewczynie.

    Co niby Hinata ma w sobie czego nie mam ja?! Jestem od niej silniejsza, mądrzejsza, ładniejsza! A wciąż z nią przegrywam! O Sasuke! O MOJEGO Sasuke! - Myślała Haruno, brodząc łyżką w zupie. Nie miała ochoty wracać do pokoju i słuchać słowotoku, ani czegokolwiek dotyczącego małżeństwa Sasuke z Hinatą. Dlaczego? Dlaczego ona? Ze wszystkich kobiet w Konoha dlaczego ona, a nie ja?

    Haruno stwierdziła, że nie jest w stanie nic przełknąć i poszła się przewietrzyć. Wieczorne powietrze zawsze pomagało jej myśleć, ale teraz tego miała dość. Im głębiej myślała, tym bardziej informacja sprzed chwili wydawała jej się głupia i nieprawdopodobna. Ta dwójka? Nie. Prędzej uwierzy, że Naruto zostanie Hokage już jutro niż w ich małżeństwo. Pozostaje porozmawiać z Hinatą zaraz po misji i to wyprostować! - Z tą myślą udała się z powrotem do pokoju, gdzie położyła się spać, zauważając, że Naruto i Sasuke już zasnęli.

~~Konoha

     Ino uznała, że dała wystarczająco dużo czasu Hinacie i postanowiła udać się w tym momencie do majątku klanu dziewczyny, aby "wyciągnąć" ją z tych czterech ścian. Strażnik jednak nie miał zamiaru jej wpuszczać, a sama nie zamierzała rezygnować. 

    Jako że była wykwalifikowaną kunoichi, ale i damą postanowiła zrobić to, co każda kobieta uczyniłaby, jak nie ma wyjścia. Jej plan jednak nie miał szans wejść w życie, gdy starsza kobieta stanęła przed strażnikiem.

 - Co tu się dzieje? - Zapytała, tupiąc nogą.

 - Wypraszam tę młodą damę, Hyuuga-sama. - Dla Ino było jasne, że starsza kobieta nie jest jakąś zwykłą członkinią klanu.

 - Chcę się widzieć z Hinatą! - Zakomunikowała, nie chcąc utracić tej szansy, jaką dał jej los.

 - Oh? Nie mówiłeś jej, Yukichi? Hinata nie chcę nikogo widzieć. - Odparowała staruszka.

 - I to jest właśnie problem! Pozwalacie jej się izolować, gdy nas potrzebuje! Nie jest sama! Naprawdę, chcę jej pomóc, proszę pani! - Upierała się blondynka.

    Hirako była ochroną babcią, może nie nadopiekuńczą, jak Neji, ale szanowała decyzję swojej wnuczki. Powinna nakazać więc strażnikowi aby usunął niebieskooką Yamanakę, ale tego nie zrobiła. Widziała i dobrze znała to spojrzenie, to błagalne spojrzenie. Sama kiedyś była młoda i wiedziała, jak ciężko jest znosić to, przez co teraz przechodzi dziewczyna.

 - Proszę... Ja... naprawdę chcę jej pomóc. To moja przyjaciółka. Nie chcę, aby walczyła z tym sama.

    Hirako zamknęła oczy, myśląc.

 - Jesteś z rodu Yamanaka, racja? - Ino pokiwała głową twierdząco. - W porządku. Wejdź. Ale zanim pójdziesz do Hinaty... Musisz wiedzieć pewną rzecz.

 - O-oczywiście! Dziękuje! - Ino minęła strażnika, idąc obok staruszki. - Jaka to rzecz, proszę pani?

 - To, przez co przechodzi teraz Hinata... jest bardzo ciężkie. Źle przeżyła śmierć matki, a teraz ma nad sobą jarzmo przeszłości, jak i natłok obowiązków. Zapewne wiesz o jej przyszłym małżeństwie z Uchihą, więc na pewno wiesz, przez co przechodzi. Nie jest łatwo być narzeczoną zdrajcy. - Hirako mówiła dalej, ale Ino wydawała się głucha.

    Hina i Sasuke...? Ja... Wiedziałam! - Uśmiechnęła się w myślach. Ale... Dlaczego nic nie mówiła? Chociaż... Ino naszły wspomnienia. Dlaczego wcześniej nie zwróciła uwagi na palce serdeczne jej przyjaciółki i dawnego obiektu westchnień? Zamrugała. Nosili pierścionki zaręczynowe. Obiecali sobie siebie. Jak długo to trwało?

    Hirako przeprowadziła Ino przez ogrody. Zapach kwitnących drzew, kwiatów sprawił, że Ino zaniemówiła. Niektóre z roślin nie powinny kwitnąć, bo to nie był ich sezon.

 - Moja wnuczka kocha ten ogród. Znajdziesz ją na środku stawu o tam! - Hirako wskazała drewnianą altankę.

    Oczom Ino ukazała się budowla, pomalowana na biało i owinięta przez bluszcz, jak i cierniste krzewy róż. Szukała wzrokiem mostku, aby przedostać się na miejsce, ale go nie znalazła. Zebrała chakrę w stopach i zamierzała postawić buta na tafli, ale dziwna siła ją powstrzymała. Nie ważne ile napierała nie była w stanie tego zrobić. Zacisnęła mocno zęby i dłonie w pięści, nie poddając się i ruszyła. Szła, mierząc mocne i twarde kroki, jakby przedzierała się przez zamieć, wydawało jej się, że niewidzialne dłonie łapią ją za kostki, nadgarstki i starają się ją zatrzymać, ale nie usłuchała ich.

    Jak dotarła na mini wysepkę musiała złapać oddech i objąć się ramionami, czując dziwny przenikliwy chłód. Weszła po schodkach, rozglądając się za przyjaciółką i zobaczyła ją, jak pije herbatę i żywo rozmawia z czymś... niewidzialnym.

 - I-ino-chan... - Zamrugała, patrząc na przyjaciółkę.

 - Przyszłam z tobą porozmawiać, Hinata. - Usiadła przed nią. - Właściwie, abyś mnie wysłuchała.

    Hinata popatrzyła na zimny napój w naczyniu i nalała z dzbanka herbaty dla przyjaciółki, dając jej pozwolenie na zajęcie miejsca. Przeczuwała, że to nie będzie miła rozmowa...

 - Dlaczego nam to robisz? - Zamrugała. - Myślałam, że nam ufasz, że mi ufasz. Wiem... Wiem, że jesteś zaręczona z Sasuke i chcę ci pogratulować, ale i... martwię się o ciebie. Powiedz mi prawdę. Nie rozpowiem tego po Konoha, jak mogą niektórzy myśleć, ale chcę wiedzieć... Dlaczego się izolujesz? Ja... Wiem, że masz wyjątkową moc, widzisz duchy. Dzięki tobie zobaczyłam kuzynkę, ale chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje? Odkąd wróciłam z Nekogakure nie wyściubiasz nosa zza murów. Martwimy się, ja się martwię. Mówiłaś strażnikom, aby nie wpuszczali nikogo, nawet Kiby czy Shino. Powiedz... Co się stało w Nekogakure?

     Hinata długo milczała, aż w końcu przemówiła.

 - Kilka dni temu zostałam porwana przez kultystów cieni, którzy wynajęli Itachi'ego Uchihę, aby mnie pojmał. Chcięli otworzyć bramę Cieni, aby te mogły się przedostać i zniszczyć nasz świat. Kultyści obserwują mnie odkąd mam moc Kiyoshi'ego. Czekają... Z tego, co udało się ustalić chcą zniszczyć świat. Zniszczyć Kiyoshiego, Chie i Azurę, aby cienie mogły władać naszym światem. - Wzięła oddech. - Muszę dlatego być ostrożna, aby wam nic nie groziło z mojej winy.

 - Hinata... - Ino popatrzyła w oczy przyjaciółki i milczała, aż zebrała myśli i zaczęła. - Jesteśmy ninja, kunoichi, shinobi. Musimy być gotowi na zagrożenie. A jeśli ktoś chcę cię skrzywdzić czy innych naszych przyjaciół... Będzie mógł się spodziewać skopania tyłka przeze mnie! I nie chcę widzieć, że się izolujesz i pijesz sobie herbatki z duchami. - Uśmiechnęła się na moment.

 - A-ano... Właściwie to... 

 - No?

 - Siedzisz na kolanach jednego z duchów.

 - Aaaa!!! - Pisnęła Ino zeskakując.

       Hinata uśmiechnęła się lekko, patrząc na twarz przyjaciółki i zwróciła spojrzenie na dawnego rozmówcę, skiwając mu głową z szacunkiem. Uchiha Fugaku pokręcił głową na swoją synową i jej głośną przyjaciółkę.

 - Bardzo przepraszamy, Uchiha-sama. To był kiepski żart. - Zaczęła Hinata, gdy Ino zesztywniała.

 - W porządku, Hinato. Do zobaczenia na kolejnej partyjce shogi za dwa dni. Może w tym czasie znajdę sposób, aby cię pokonać. - Yamanaka nie słyszała słów, jakie wypowiedział mężczyzna, ale poważna mina jej przyjaciółki dała jej znak, że jest to coś poważnego.

 - Więc do następnego razu. - Odparła, kłaniając się.

    Blondynka zastanawiała się, o czym dyskutowali i czy nie przerwała czegoś bardzo ważnego, ale również się skłoniła. Po tym wyruszyły z powrotem, a Ino znowu czuła dziwny opór. Popatrzyła na Hinatę idącą spokojnym spacerem.

 - Hinata... Nie czujesz nic? Jakby coś cię hamowało?

 - Ah... Nie... - Hyuga uklęknęła na tafli i dotknęła jej rozświetloną dłonią. I wtedy Ino zobaczyła to, co ona. Dusze małych zwierzątek, jak zające, lisy czy wiewiórki biegające wokół dziedziczki. - To są duchy tych, co zginęli. Służą bardziej jako... przewodnicy dusz, ale zostają tutaj do czasu reinkarnacji. Chronią nasze domostwa przed złymi duchami.

 - Cieniami?

 - Tak. Musiały uznać, że jesteś zagrożeniem dla partyjki shogi dla mnie i pana Uchihy. - Roześmiała się Hyuga cicho.

 - Jesteś okropna! Myślałam, że rozmawiacie o świecie!

 - Iie. Dzisiaj jest kolejna rocznica śmierci mojej matki, a pan Fugaku wraz z panią Mikoto najczęściej spędzają ją ze mną, abym... wiesz... nie była sama.

 - Ale od nas, żywych, się izolujesz. - Stwierdziła fakt niebieskooka.

 - To prawda. Robię to... Bo czasem jest mi łatwiej porozmawiać o mamie z kimś, kto ją znał. Oczywiście... jest mi wstyd, ale nie chcę was prosić o pomoc. Nie tylko ze względu na kultystów, ale... Boję się, że nazwiecie mnie słabą.

 - Tyś głupia! - Ino podbiegła do przyjaciółki i rzuciła jej się na szyję, ale w tym procesie obydwie straciły kontrole chakry i cóż... Skończyły w wodzie.

    Służba Hyuugów wyciągnęła je z wody i osuszyły się w salonie przed kominkiem. Ino otrzymała kimono na czas, aż jej ubranie się wysuszy, a teraz obydwie siedziały przed płomieniem i oddawały się błogiemu ciepłu, popijając gorące mleko z czekoladą - nowy eksperyment babci Hinaty. Dziewczęta rozmawiały o tym, co dręczy dziedziczkę i jak temu zapobiec, jak sprawić, aby czuła się bardziej komfortowo i jak powiedzieć prawdę całej wiosce na temat Trzech Bóstw, których wpływy zaczynały być coraz bardziej widoczne.



   

18 października 2021

Hej, cześć... Dzień dobry lub dobry wieczór?

Kolejny raz długo mnie nie było, hm? Tak, wiem.
Początkowo było to zwyczajne lenistwo, nawał pracy, ale po pewnej nagłej stracie... cóż powiedzmy, że straciłam chęci do pisania całkowicie. Teraz jest o wiele lepiej i chyba wrócę do pisania, ale nie jestem w stanie powiedzieć kiedy posty będą się pojawiać ^^"

Mam nadzieję, że jeszcze mi się uda coś wykrzesać stąd haha!

Rozdział 37: Gdyby wygrana była gorzka

  Cóż można rzec o walce, która się rozgrywała? Krew, krzyk, ból, rany, strach o życie, wzajemna ochrona. To wystarczy? Czy przeżyją? 
 - Sasuke! Góra! Itachi, z lewej! - Hinata uniknęła ostrza kultysty w samą porę wydając ostrzeżenia od duchów dla swoich kompanów.
  Mają w końcu kogoś kto nie boi się korzystać z danych jej umiejętności. Uchihowie słuchali jej, bronili się i atakowali. Obserwując ich, czuła się lepiej, wiedząc, że ma po swojej stronie mistrzów walki. Dzięki duchom mogła ich ostrzegać, więc ich trio szybko poradziło sobie z napastnikami. 
   Wiedziała jednak, że to nie potrwa długo. Musi pozostać czujna.
 - Uważaj, hime. - Ostrzeżenie przyszło za późno, gdy została pchnięta na drzewo. Nie mogła nawet spojrzeć w stronę ducha.
 - Hinata! - Krzyknęli jednocześnie bracia.
   Ostrze leciało wprost na nią, odchyliła głowę w bok, unikając. Opadła na kolana, czując pod palcami świeżą trawę, wyszeptała kilka znanych jej słów, pobierając z niej wspaniałą energię, regenerując najmniejszą z odniesionych ran. Stanęła na równe nogi, białe symbole na dłoniach zapłonęły, uaktywniła swój limit krwi. Stanęła w pozycji gotowej do ataku. Koniec gry, maska spada i nie ważne po której stronie staniesz, módl się o swoje życie.
  Młodszy z braci uśmiechnął się lekko, widząc zacięcie na jej twarzy. Oto ona - anioł, który go ocalił przed wilkami. Starszy zamknął oczy to jest jego szwagierka, przyszła matriarcha klanu Uchiha i przyszła matka jego bratanków.
 - Głupi bracie, masz dobry gust.
 - Nie zbliżaj się do niej. - Warknął obronnie.
 - Oh braciszku...
 - Oh tak! Rozmawiajcie sobie, a ja się zajmę walką! Faceci, liczyć na was! - Warknęła na nich ciemnowłosa, broniąc się przed kultystami.
 - Chyba pani nas wzywa, głupi braciszku.
 - Phi. 
  Mimo niesnasków ruszyli na pomoc kunoichi. W oczach obojgu trwał sharingan. Czas walczyć i się nie cofać, dać z siebie wszystko i liczyć, że przeciwnik okaże więcej słabości niż siły. 
  Walka trwała długo, bardzo długo. Dobiegła końca nawet nie byli pewni kiedy. Została ich czwórka na spopielonym polu bitwy. Hinata ledwie trzymająca się na nogach, Sasuke podtrzymujący ją, Itachi stojący niewzruszenie mimo oczywistego zmęczenia.
 Młodszy Uchiha opuścił jej bok, na początku upewnił się, czy dziewczyna może stać sama i stanął przed swoim starszym bratem. Dopiero teraz Hyuga zdała sobie sprawę z panującej atmosfery, powoli emocje związane z walką się wyciszały i adrenalina opadła, a odniesione rany zaczęły dawać o sobie znać. Popatrzyła na dwójkę braci, trzymając swój lewy bok. 
 - Nie mam na ciebie teraz czasu. - Syknął młodszy z braci i podszedł do Hyugi, uklęknął przed nią i sprawdzał odniesione przez nią rany. 
 - Dorosłeś, głuptasku. - Itachi przechylił głowę w bok.
 - A ty zgłupiałeś. Odejdź stąd albo cię zabije.
 - S-sasuke... - Zająkała się Hinata.
 - Ty też nic nie mów. Wiesz, ile kłopotów narobiłaś? 
 - Wiem... Ale to twój brat mi pomógł.
  Młodszy odwrócił wzrok w stronę brata. Itachi uśmiechnął się połowicznie i wzruszył ramionami.
 - Ostrzegł mnie i można powiedzieć, że przerzucił się na moją stronę przed tymi osobnikami. - Ucięła na chwilę, łapiąc oddech. - Wy... Wy naprawdę dobrze współpracujecie, Sasuke. Wasza walka była niesamowita i... 
 - I co z tego? - Warknął chłodno Uchiha.
  Hinata opuściła głowę w dół, przycisnęła dłoń do piersi, próbując się uspokoić.
 - I wasza matka nie chciałaby, abyście się kłócili. - Zawiał mocniejszy wiatr, jakby wyciszając wszystko.


  Patrzyła na Sasuke chwilę, ale zaraz odwróciła wzrok, zdając sobie sprawę, że nie powinna o tym mówić. 
  Bracia w milczeniu patrzyli na nią, a po chwili Itachi wykonał pierwszy krok. Stanął przed bratem.
 - Zabiłem ich, bo zagrażali naszej wiosce i tobie. Nie chciałem patrzeć na twoją śmierć bracie, więc wybrałem ich. 
 - Nie jesteś jakimś, kurwa, Bogiem. Itachi! Zabiłeś matkę... ojca. Wszystkich... i... I mówisz, że nie miałeś wyjścia?
 - Tak. Nie proszę cię o wybaczenie, ani o nic szczególnego. Twoja narzeczona jednak może mieć później problemy i potrzebujecie silnych sojuszników. To nie będzie jeden atak.
 - Ale ich pokonaliśmy. - Zaprzeczyła Hinata.
 - Myślisz, że to byli jedyni? Wplątałaś się w walkę potężnych istot, Hinato.
 - Nie mów do niej. - Syknął Sasuke, łapiąc ramię Itachi'ego. - Nie masz prawa, aby m-...
 - Wciąż głupi. - Odetchnął ciężko, przerywając mu. - Sasuke. Jesteś już dość silny, ale nie pokonasz wszystkich. Nie sam. Hinata jest potężną kroczącą, ale jak widzisz zależy im na jakiejś bramie. Przekazali mi informacje, ale to nie znaczy, że wiem o wszystkim. Bracie... Nie stoczysz wojny ze światem dla Hinaty, nie sam.
 - Więc mam zapomnieć? Bo nie miałeś wyjścia, tak? Kto ci to rozkazał. - Zażądał odpowiedzi wstając.
  Uchiha zamilknął, a Hinata znała już odpowiedź. Dziewczyna opuściła głowę i wstała, a gdy miała odejść Sasuke chwycił ją za rękę
 - Gdybym nie wybił naszego klanu... Jak myślisz, do czego by doszło? Uchiha mieli siłę, ale i poparcie. Chcieli zniszczenia. Konoha nie mogła na to pozwolić.
 - Więc... Zginęli przez Konohę. - Zacisnął mocno szczęki. - Wszyscy...
  Hyuga patrzyła na czarnowłosego i delikatnie ścisnęła jego rękę. Wydawał się być w swoim świecie, mrocznym i zimnym, ale gdy ciepła dłoń jego narzeczonej spoczywała w jego odetchnął.
 - Ci ludzie są niebezpieczni, ale wierzę, że sobie poradzicie. Z oczywistych powodów nie wrócę do wioski. Co do Akatsuki, cóż... Nie mogę wrócić z niczym. 
 - Możesz się udać do Nekogakure. Przekaże wszystko Azurze, Chie i Kiyoshiemu. Będę pracowała nad...
 - Ty to powinnaś akurat odpocząć, księżniczko. - Odparł starszy z braci z miękkim wyrazem twarzy. - Ale chętnie skorzystam z propozycji.
 - To... Muszę ci jakoś przekazać wiadomość.
 - Z tym sobie poradzimy. Jeszcze jakiś czas będę się przy tobie... - Urwał, patrząc na młodszego brata, po czym się szelmowsko uśmiechnął. - Kręcił.
  Hinata mogła przysiąc, że się czerwieni, a Sasuke przemyślał jeszcze raz zabicie swojego brata gołymi rękoma.
  Zbeształa się w myślach niemal od razu. Nie może sobie pozwolić na chwilę słabości, mimo, że czuła już brak sił. 
  Popatrzyła na kultystę, a dwaj bracia od razu poszli za jej przykładem. Był związany, ranny, ale żywy. Mężczyzna, jak spekulowała po budowie ciała. Podeszła do niego bliżej. kultysta, który miał nieszczęście przeżyć.
 - Co z nim chcecie zrobić? - Zapytała Hinata.
 - Wydobyć informację i zabić. - Stwierdził Sasuke bez emocji.
 - Co? Ale...
 - Jesteś normalna? Chciał cię zabić. - Westchnął, widząc jej spojrzenie.
 - T-tak, ale to nadal człowiek. Kiyoshi mówił, że każde życie jest cenne.
 - Kiyoshi by teraz go zajeb-... 
 - Nie przeklinaj!
 - Szkoda, że tak się nie martwiłaś o życie tamtych jak o niego. 
 - Oni mnie atakowali.
 - ON TEŻ.
  Itachi roześmiał się, widząc ich 'kłótnie kochanków', choć powoli docierał do niego absurd sytuacji. Byli ranni, zmęczeni, a potrafili się kłócić.
 - Więc co? Weźmiesz go do domu i twój tata go zaakceptuje myślisz?
 - No ciebie zaakceptował.
 - Bo twoja babcia nie dała mu wyboru.
 Popatrzył na kultystę. Wydawał się stosunkowo młody, miał bandaże wokół nadgarstków i kostek, pomarańczowe szaty oraz żywe złote oczy z długimi czarnymi rzęsami, włosy miał zebrane w warkocz koloru ciemnego brązowego. Kultysta milczał, orientując się w sytuacji.
 Hyuga podeszła do niego i popatrzyła głęboko w oczy. Srebro patrzyło w złoto, obserwowało z powagą, aby po chwili uśmiech zagościł na wargach.
 - Hej. Jestem Hinata Hyu-...
 - Wiem kim jesteś. Widząca wśród cieni. Dziedziczka Byakugan. Krocząca światłem. Córka księżyca. Duchowa Wieszczka. Pięść Kiyoshiego. Narzeczona zdrajcy. - Mówił płaskim, pozbawionym emocji tonem. Wszelkie tytuły jakie wypowiedział kształtowały istotę Hyugii, ale sama nie czuła się na siłach, aby ich się zrzec.
  Posmutniała, myśląc o wszelkich zaszczytach, z których powinna być dumna, ale były dla niej niczym kajdany, łańcuch. Wzięła oddech.
 - Znasz mnie, ale ja ciebie nie. Zdradź mi swoje imię.
 - Ich nie pytałaś. Zabiłaś ich, jak tamci zdrajcy wioski. 
 - Nie pytam o imię, dlatego że chce wiedzieć kogo według ciebie chcę zabić. Pytam o imię, bo chce je poznać.
 - To nie ma sensu. - Pokręcił głową. Powoli docierał do brak sensu. - Dlaczego?
 - Pytasz dlaczego coś nie ma sensu? Hm. Po prostu takie jest życie. Ciężko poznać jego sens. A chce znać twoje imię, aby cię wyleczyć. Lubię mówić do ludzi po imieniu.
 Mężczyzna zamknął oczy, przypominając sobie lata bólu, okrutne treningi i biel przed treningiem. Była tak biała jak jej oczy, patrzył w nie, czując ból.
 Ciemnowłosa delikatnie dotknęła policzka kultysty, który się wzdrygnął. Młodszy Uchiha zrobił krok, ale został zatrzymany przez starszego brata.
 Nie wiedzieli, co czyni dziewczyna o miękkim sercu, ale wiedzieli, że nie ma zamiaru krzywdzić jednego z jej oprawców.
 - Seno. - Wyszeptał jedynie.
 - Miło mi cię poznać, Seno. Powiedz mi... Dlaczego nas atakujecie?
 - Rodzina Trzech Bóstw nigdy nie powinna się odrodzić... Działacie wbrew naturze! Żadno z Bóstw nie powinno...!
 -Więc zabijacie i polujecie na moją rodzinę, bo nas nienawidzicie ze względu na narodziny? To dość głupi powód. Rozumiem wasz strach, ale on nie powinien wpływać na waszą ocenę. Możesz sobie nie zdawać sobie sprawy, ale aktualnie nie zdajecie sobie sprawy z obecności Cieni.
 - Cienie są nieodłącznym stworzeniem! To przez Trzy Bóstwa stały się złe!
 - Nie. Zawsze były złe. - Klęknęła przed mnichem, mierząc jego rany wzrokiem. - Cienie to kreatury, pożerające niewinne dusze. Chcecie je uwolnić, dlaczego?
 - To oczyści nasz świat z kłamstwa, wojen i grzechu! - Warknął, patrząc na nią ze złością. Hinata zwróciła uwagę, że jest naprawdę chudy, niemal wątły. Nie był też specjalnie wyższy od niej, być może niższy nawet od jej niskiej przyjaciółki? - Te istoty przyniosą nam oczyszczenie! Oczyszczenie potrzebne ludzkości!
 - Jeśli je uwolnimy... Wszyscy zginą. Pragniesz śmierci? Zabij się, ale nie możesz decydować za wszystkich. Zabieram cię do wioski Nekogakure.
 - Żartujesz sobie. - Syknął Sasuke, podchodząc do dziewczyny.
 - Ani przez moment. Sprawa ta jest ważniejsza od spraw z Konoha. Chie i Azura... Muszą o tym wiedzieć. - Patrzyła w czarne oczy młodszego z braci. - Wrócę. Obiecuje, Sasuke-san.
  Zmarszczył brwi. Czuł złość, może nawet większą z powodu ciągle uciekającej Hinaty? Czarnowłosy był nie raz jak krnąbrne dziecko, ale w jednym miał rację. Dziedziczka wzięła na siebie zbyt dużo.
 - Dodatkowo... Powinnam zaprowadzić twojego brata do Nekogakure.
 - Idę z tobą. - Warknął niemal młodszy z braci.
  Hinata przechyliła głowę w bok i jedyne co powiedziała to krótkie, ale mające ogromne znaczenie.
 - Nie. - Chwyciła mnicha w pasie, postawiła, stając z nim i kierując się znanymi jej ścieżkami. Nie odwróciła się nawet na moment.
  Sasuke patrzył za narzeczoną zamrożony w szoku. Jego brat minął go, a młodszy chwycił go za ramię.
 - Co jej zrobiłeś? - Wyszeptał na granicy wybuchu.
 - Oh. - Uśmiech wygiął usta starszego. - Dałem jej to, czego potrzebowała, braciszku. To, czego ty nie potrafisz jej dać. - I po tych słowach odszedł za dziedziczką.
  Młodszy z braci patrzył na plecy oddalającego się brata chwilę, wzrokiem wrócił do Hinaty, która była już ledwie zarysem. Zamknął oczy. Czuł, że ją zawiódł, ale... Czym?
  Nie zamierzał stać, jak kołek, ale czy powinien ruszyć za nią, gdy ona tego nie chce? Czy powinien to robić? Czy na siłę ma sprowadzić ją do wioski? Z drugiej strony mieli układ, ale nie chciał robić jej tego.

~~

  Dla Hyuugi oczywistym zagrożeniem byli mnisi. Musi wykonać gorszą część roboty, a nie chce wciągać w to nikogo z jej wioski, nie jej przyjaciół, nie rodziny.
 - Długo nie możesz walczyć sama. - Odezwał się grobowy ton po jej prawej.
 - Tej walki nikt za mnie nie stoczy. - Odetchnęła, poprawiając mężczyznę na ramieniu, już jej trochę ciążył.
 - Twoje umiejętności są niesamowite, ale... Dlaczego odrzucasz mojego braciszka? Nie podoba ci się?
  Młoda dziewczyna nie sądziła, że zapyta akurat o to.
 - Wygląd nie ma znaczenia, Itachi-san.
 - Tak mówią brzydcy ludzie, a ty do nich nie należysz. 
  Hyuga stanęła, obróciła głowę w jego stronę.
 - Wygląd jest kwestią perspektywy. Naprawdę chcesz o tym dyskutować? - Zmarszczyła zdenerwowana brwi.
 - Oh. A dlaczego mam nie rozmawiać z przyszłą matriarchą. Poza tym jestem ciekawy waszego spotkania. Nasze rodziny były blisko, ale pierwotnie ja miałem być twym mężem, o ile dobrze pamiętam.
  Ciemnowłosa roześmiała się krótko.
 - Brzmisz, jakbyś był zazdrosny.
 - Być może jestem, księżniczko?
 - Nie, nie jesteś. Zwyczajnie robisz sobie ze mnie żarty, jednocześnie próbując ukryć oczywiste zmartwienie o swojego brata.
 - A ty unikasz tematu.
 - Nie, to nie do końca tak. Jestem zmęczona, możemy porozmawiać w Nekogakure, gdy rada zajmie się mnichem.
 - Myślisz, że mój brat dzielnie wróci do Konohy na własną rękę? Zapewne zaraz nas dogoni.
 - Wiem, że tak, ale... Liczę, że nie. - Jej oczy posmutniały, pokręciła głową. - Mógłbyś być dżentelmenem i wziąć Seno przez chwilę chociaż!
 - To ty się uparłaś, aby iść przodem. Poza tym jeszcze chwilę temu byłaś chętna na dyskusje i targanie go przez pół świata. Gdzie leży w ogóle ta wioska?
 - Zbyt daleko, aby dotrzeć tam pieszo.
 - I chcesz iść pieszo? - Uniósł brew, patrząc na jej stan.
 - Nie. Za chwilę przybędzie nasza... podwózka. - Uśmiechnęła się wesoło.
  Seno przez ich drogę był przytomny, ale udawał, że jest inaczej. Był ciekawy kim jest ta... podwózka.
 - Moja droga uczennico... Nie śpieszyłaś się.
 - Eh. Wiem, Kiyoshi-sensei, ale ty także się spóźniłeś. Zabierz naszą trójkę do Nekogakure... - Wyszeptała.
  Starszy z Uchihów patrzył na niemal mglistą postać białowłosego zapomnianego Bóstwa. Niestety, nie przyjrzał się zbyt długo, gdyż fala światła zalała polankę i... zniknęli.
  Młodszy patrzył na wybuch światła... i zniknięcie. Zacisnął dłonie w pięści. Dla niego wygrana była gorzka.