21 stycznia 2023

Rozdział 40: Nie jest już jedną z nas

         Niebo przybrało wesołą barwę pomarańczy, gdy słońce dawało swe ostatnie promyki na dachy wysokich budowli. Nocny chłód przybierał na sile, przynajmniej tak wydawało się najstarszemu Uchiha, gdy popijał na ganku herbatę w towarzystwie Nyarien.

 - Coś cię niepokoi? - Zadał jej pytanie, gdy usłyszał zmęczone westchnienie, uciekające z jej bladych ust.

 - Zbyt wiele, Itachi-kun. 

    Dla ciemnowłosego to była nowość, nie spodziewał się, że kobieta będzie tak swobodna wokół niego. Jednak sama ich relacja była dziwna. Wspominając pierwsze spotkanie z kobietą, zastanawiał się, kim jest tak naprawdę Aiwa? Nie wyglądała na szczęśliwą wśród Zapomnianych, ale gdy mijali ludzi w wiosce podczas zakupów z każdym wymieniła chociaż dwa zdania. Roztaczała aurę radości, chociaż zauważył, że coś ukrywa.

 - Chcesz o tym opowiedzieć? - Zadał to pytanie, popijając gorzką herbatę i krzywiąc się nieznacznie.

 - Cukier. - Podsunęła mu białe naczynie, sięgnął po nie dłonią, ale zbyt nagły ruch sprawił, że zaczął kaszleć. - ... Twój brat wie, że umierasz?

    Popatrzył na nią zaskoczonym wzrokiem, nie spodziewając się tej diagnozy. Oczywiście, wiedział o chorobie, ale jego celem życiowym było utrzymanie się przy życiu tak długo, aby jego młodszy brat mógł je zakończyć. Co mu teraz pozostało?

 - Nie... - Odparł ze spokojem. - Nie umieram, Nyarien-san. To zwykły kaszel.

 - Pffft! - Roześmiała się dźwięcznie, nachyliła do długowłosego. - Itachi-kun. Możesz oszukiwać siebie, ale... nie kogoś, kto przeprowadza ludzi na drugą stronę. 

    Uchiha zamrugał, po czym odetchnął. No tak... Przecież jest jedną z nich. - Przemknęło mu przez myśl.

 - To nie ma znaczenia... Niebawem rozpocznie się wojna, wedle słów waszych kotów, to jest Bogów. - Usłyszał jej śmiech. - Nie ma zresztą lekarstwa na śmierć, czyż nie? 

 - Hm... Prawda. Jednakże... jest lekarstwo na chorobę. Pozwól mi ciebie leczyć. Niegdyś nie było choroby, której nie wyleczyłby medyk z klanu Nyarien, a łącząc to z wiedzą Chie... Naprawdę mogę ci pomóc.

 - I co dalej? Jaki moje życie by miało sens? - Zadał to pytanie trochę bardziej sucho niż zamierzał.

 - To nie życie ma mieć sens, baka, to ty musisz nadać mu sensu. - Wstała, podeszła do niego, stając przed nim widział uważnie jej rysy twarzy skażone bliznami, chwyciła go za rękę i szarpnęła. - Rusz się. Idziemy do szpitala, gdzie poważnie się tobą zajmę.

    Uchiha nie mógł się kłócić, gdy widział zacięcie na jej twarzy. Podejrzewał, że nikt nie może się kłócić z kobietami z tych trzech klanów, myśląc jednocześnie o swojej drogiej szwagierce.

~~Konoha, noc, plac treningowy Hyuga

    Hanabi miała ochotę rozwalić manekina treningowego na małe strzępki. Ze złości. Irytacji. Wściekłości, ale i czegoś w rodzaju dumy. Słyszała od plotkujących służek, że jej starsza siostra weszła do głównej sali wraz z Uchihą i zażądała wyjaśnień dotyczących jej małżeństwa. 

    Rozmowy trwały długo. Na oko młodszej zbyt długo.

    Hanabi nie była gotowa, nie czuła się gotowa na trening na głowę klanu. Myślała, że teraz, gdy Hinata jest tak silna ona będzie jedynie służyć radą, a nie być osobą decyzyjną. Uderzyła manekina, klęcząc i czuła, jak kolana młodej dziewczyny drżą. 

 - N-nie jestem... nie jestem gotowa, mamo... - Uklęknęła na trawie pod manekinem, biorąc nerwowy oddech. - Dlaczego...? Ze wszystkich ludzi... Nie chcę... być więźniem, jak Neji... ale nie chcę też być następcą... Ja... nie jestem gotowa. - Szeptała do siebie, gdy popatrzyła swoimi perłowymi oczami w stronę głównej sali. 

    Młoda Hyuga jednak nie dostrzegła zarysów chakry swej rodziny, bo coś jej przeszkadzało. Przetarła piekące oczy, a gdy poczuła wilgoć uświadomiła sobie, jak bardzo musi być przerażona.

 - Przecież... ja nigdy nie płaczę... - Wyszeptała w pustą przestrzeń przyszła dziedziczka.

    We wnętrzu, w wielkiej wspaniałej sali wrzało. Wujowie, starszyzna, dalsze kuzynostwo - kłótnia. Hyuga Hirako, Hyuga-Kiyoshi Hinata i Uchiha Sasuke założyli swego rodzaju sojusz, choć to ta trójka rozpoczęła potężną sprzeczkę klanową. To, co było nudną konferencją dotyczącą przedyskutowania handlu zewnętrznego z kolejnym klientem stało się swego rodzaju polem bitwy. 

 - Powtarzam! To małżeństwo jest żartem, a Hiashi-sama, zezwalając na nie zbrukał naszą krew! - Krzyknął jeden ze starszyzny.

 - Uchiha byli jednym z najbardziej cenionych klanów, panie radny. - Odezwał się ze spokojem Uchiha, popijając herbatę, choć początkowo się wahał, czy służka jej nie zatruła.

 - HA! Byli. Właśnie, Uchiha. Byli. Teraz jesteście cieniem swej dawnej potęgi. A nasza dziedziczka ma przed sobą świetlaną przyszłość! Pod jej wodzą klan Hyuga osiągnie wielkość! - krzyczał radny, uderzając pięścią w stół.

 - Dlaczego więc nie zareagowaliście wcześniej, ha? Widzieliście dekret, pozwoliliście na zaręczyny. - Argumentowała babcia Hinaty.

 - Hinata-hime-sama, jeśli mogę... - Zaczęła któraś ciotka. - Zrozumiemy tą... chwilę słabości, ale twoje zaręczyny z Uchihą Sasuke, zdrajcą i mordercą... Musisz przyznać, że to jakby anioł poszedł z demonem do piekła.

    Na usta Hinaty pękł uśmiech, pokręciła głową z czymś w rodzaju kpiącego śmiechu. Ohh mamo... Jakie to cudowne. Zero cieni, po prostu dyskusja! Jakaż to ulga! - Przebiegło przez umysł dziewczyny o granatowych włosach.

 - Bzdury. - Hiashi zabrał głos. - Każdy z nas zdawał sobie sprawę z powagi słów, gdy Kiyoshi połączył ich węzłem.

 - To twoja wina, Hiashi! Gdybyś tylko nie sprowadził tu tej demonicy z klanu trzech Bóstw! Mówiliśmy ci, że to okropna decyzja! A ty... - Radnemu Hyuga nie było dane skończyć, gdy zachłysnął się na widok spojrzenia głowy klanu, zamilkł.

    Wszyscy wiedzieli, że temat żony głowy klanu jest dla niego tematem NIE DO ROZMOWY. A jednak radny nacisnął czerwony przycisk, mimo ostrzeżeń.

 - Ehem! Zarządzam przerwę. - Odezwał się najstarszy z obecnych, ojciec Hiashi'ego. - Strony, proszę o zachowanie spokoju i... ochłonięcie.

    Cały klan kontra Uchiha, starsza babcia, dziedziczka i głowa klanu? To wydaje się początkiem nowej wojny. Dwie strony medalu wyszły innymi drzwiami. Czwórka osób do ogrodu, aby wysłuchać najstarszej i ojca dziewczyny, a także ustalić argumenty przeciw reszcie, w czasie gdy reszta rady Hyuga poszła w stronę salonu. Normalnie głowa klanu podczas sprzeczek winna być bezstronna, jednakże ze względu na fakt wywołania ducha i samego losu dziecka Hiashi wybrał w tym momencie bycie ojcem ponad głowę klanu, co z kolei sprawiło, że jego ojciec dawna głowa klanu powątpiewał w jego decyzje i przejął stronę rozwiązania konfliktu wychodząc na przeciw nie tylko synowi, ale i swojej żonie. Jeśli nie rozwiążą tego... Cóż. Trzeba będzie zgłosić sprawę Hokage, która rozpatrzy to w nie wiadomo jakim czasie. 

    Hinata oparła się o ścianę, wzdychając. Sasuke dał dłonie na ramię dziewczyny i skinął jej głową z ledwie widocznym uśmiechem.

    Hiashi stanął przed córką, patrząc na nią surowo, ale po chwili, miękki uśmiech wygiął mu usta.

 - Wiesz, kiedy ostatni raz w głównej sali tak wrzało? - Hirako usiadła na ganku, obserwując ogród. - Kiedy twój ojciec w wieku 20lat oświadczył, że się żeni z twoją matką.

 - Mamo. - Zaczął ostrzegawczo głowa klanu.

 - No co? Taka prawda. Chociaż wtedy inaczej się rozwiązała ta sprawa. - Odetchnęła cicho emerytka. - I wtedy byłeś tylko ty, no i twój brat.

 - Wujek stanął po stronie taty? - Zapytała Hinata, przetwarzając nowe informacje.

    Jej ojciec był zawsze surowym człowiekiem, ale nie sądziła, że stanie po stronie jej i Sasuke w tej kwestii. Jedna cicha myśl powiedziała jej, że to dlatego, że wciąż chce się jej pozbyć z klanu, ale zaraz ją zbyła.

 - Zgadza się. Moi synowie cierpieli na bycie romantykami. - Uśmiechnęła się staruszka, ale bez cienia radości. - Hikari była niezwykłą kobietą. Przybyła do Konoha jako zwykła zielarka, zaskarbiła sobie sympatię moich synów, choć pogłoski o jej przynależności do Trzech Bóstw w tamtym czasie nie przysporzyły jej wielu przyjaciół. No... może poza panią Yamanaka. 

    Sasuke milczał, przysłuchując się. Dla niego były to mało istotne historyjki starszej pani, ale rozumiał zainteresowanie swojej narzeczonej.

 - Hikari... - Hiashi popatrzył na kwiaty w ogrodzie, wspominając swoją ukochaną żonę. - Jest naprawdę niesamowitą kobietą.

 - To prawda. Żałuję, że nie może tu być, aby nas wesprzeć. - Dodała emerytka.

 - Czy jej słowa wpłynęłyby na decyzję? - Zapytał Uchiha.

 - Oh zdecydowanie! Była damą, ale i posiadała to, czego większość tych zadufanych w sobie dupków, upór.

 - Mamo, mówisz o swoim rodzeństwie.

 - I mam pełne prawo tak mówić przez więzy krwi. - Roześmiała się kobieta. - Tak, jak wtedy wygracie to. Jesteście młodzi, to wy jesteście przyszłością, nie jakieś stare ramole, którzy już się nie rozmnażają, bo im nie stanie!

 - B-babciu! - Zarumieniła się Hyuga.

 - Mamo! - Zagrzmiał głos głowy klanu.

 - Oh no cichaj. Kiedyś będą musieli porozmawiać o dzieciach i ich... tworzeniu. - Hirako roześmiała się cicho. - Ale... Co z naszym klanem, Hinato? Co z Hyuga, jeśli odejdziesz z Uchiha-san...?

 - Hyuga-sama. Wybacz, że się wtrącę... Jednakże mam pomysł, kto mógłby nim zostać. - Hyugowie popatrzyli z niepewnością na Uchihę.

 - Sasuke. Wiem, że usiłujesz wyjść z tego obronną ręką, ale to bardziej zawiłe. Hanabi nie jest jeszcze gotowa, chociaż gdyby zacząć jej trening wcześniej... - Zaczął Hiashi, przykładając dłoń do podbródka.

 - Nie miałem na myśli mojej szwagierki. Jest zbyt młoda i ma zbyt gorący temperament. Myślałem o kimś innym. Kimś starszym.

 - Oh? Nie jestem przekonany, czy Hiro będzie gotowy... - Wtrąciła Hirako, mówiąc o jednym z kuzynów Hyugi, jednakże wtedy zorientowała się, że Sasuke może nawet nie wiedzieć o kim mówi.

 - Masz na myśli...? - Zaczęła Hinata, patrząc na narzeczonego.

 - Hn.

 -  Hinato, Sasuke kogo macie na myśli? Główna gałąź jest...

 - Hinata-sama, Uchiha-san, Kiyoshi poinformował mnie, że chcieliście mnie widzieć. - Neji z białym kotem na ramieniu wszedł do ogrodu. - Powiedz mi, co się dzieje? Wszyscy są spięci i...

 - Nii-san. - Przerwała mu. - Chcę... przekazać ci bycie dziedzicem klanu Hyuga.

    Wszyscy obecni patrzyli z szokiem na granatowowłosą dziewczynę, która poszła za słowami swojego przyszłego męża. Hiashi złapał się za głowę, gdy Hirako zaczęła kaszleć z powodu szoku. Hinata podbiegła do babci i zaczęła ją sprawdzać, spotykając się ciosem z laski w głowę.

 - I to będzie interesująca zmiana. - Odezwał się Kiyoshi z rąk oniemiałego kuzyna dziewczyny.

    Minęła już druga godzina negocjacji. Starszyzna Hyuga zepchnęła temat odejścia dziedziczki na rzecz ustanowienia dziedzicem Neji'ego z bocznej gałęzi. Tu natomiast nastąpił podział między sojuszem przeciwnym związkowi Uchiha-Hyuga, którzy zmienili swój obóz, przyznając, że Neji jest odpowiednim kandydatem, jednakże tradycjonaliści z głównej gałęzi nie chcieli o tym nawet słyszeć. 

    Po czwartej godzinie negocjacji wszyscy byli zmęczeni. Neji siedzący przy Hirako czuł stres związany z nagłą informacją. Mruczący, śpiący kot-Bóg na jego kolanach wydawał się kompletnie nie zainteresowany tym, co się dzieje, gdy rzeczywistość była zgoła inna. On sam wydawał się przerażony dziełem, które stworzył - Hinatą, która w ciągu jednego wieczoru wywróciła cały klan do góry nogami.

    Wreszcie jednak zabrzmiał werdykt.

 - Hyuga Neji. W dniu jutrzejszym rozpocznie się twój trening na przyszłą głowę klanu, gdy przestanę być czynną głową klanu, to ty zajmiesz me miejsce. Moja córka, Hyuga Kiyoshi Hinata zostanie przeze mnie wykreślona z klanu Hyuga po zawarciu małżeństwa z Uchiha Sasuke. Jednocześnie. Zostaje zawiązany sojusz między klanem Uchiha-Hyuga-Kiyoshi. - Przemówił Hiashi Hyuga, podsuwając papiery swemu bratankowi, zięciowi i córce, utwierdzające jego słowa.

    Podczas negocjacji udało się dojść do porozumienia, pomimo, że wciąż niektórzy nie byli zadowoleni.

 - Dodatkowo. Neji Hyuga. Z racji twojego treningu zostajesz przeniesiony do głównego domu. - Dodał ojciec granatowowłosej.

    Dla Neji'ego była to niepowtarzalna szansa, z której z chęcią skorzystał. Podpisał papiery, podobnie, jak Uchiha i Hinata. Kiyoshi z kolei, nałożył na dokumenty niezwykłą mgiełkę, przez którą nie mogły zostać zniszczone i osobiście, w swej ludzkiej skórze postanowił je dostarczyć do Wieży Hokage.

    Trójka opuściła pomieszczenie, gdy ponownie zawitał temat handlu. Neji patrzył na swoją kuzynkę, oczekując wyjaśnienia.

 - Teraz... Możesz zmienić nasz klan. - Uśmiechnęła się dziewczyna, obejmując kuzyna. - Zrób z niego lepsze miejsce dla całej rodziny. 

 - Zrobię... Dziękuje, Hinata-sama. - Objął dawną dziedziczkę, krzyżując spojrzenie z Sasuke. - Uchiha. Dbaj o nią.

 - Oczywiście, Hyuga. - Skinęli sobie głową.

~~Poranek

    Neji od rana trenował pod okiem swego wuja, przygotowując się do zostania w przyszłości głową klanu, gdy Hanabi usiadła obok swojej starszej siostry i w spokoju napiły się herbaty.

 - Dziękuje, oneechan... - Uśmiechnęła się młodsza, unosząc filiżankę.

 - To ogromne brzemienie, a z naszej trójki... Sasuke-kun wiedział, jak to rozegrać.

 - Sasuke... KUUUUN? - Zaczęła zaczepnie brunetka.

 - Hanabi-chan! - Syknęła starsza z rumieńcem.

 - No już, już się nie bocz. To... Cieszę się, że nie jest takim dupkiem.

 - Ja też. - Roześmiały się, gdy Hinata nalała sobie herbaty.

 - Nie boisz się, że was otrują? - Zaczęła perłowooka, patrząc na starszą siostrę.

 - Jeśli to zrobią będą się liczyć z karą od Hokage, Zapomnianego Boga, trzech Klanów... Zbyt wielki cios. Nie opłacałoby się.

 - A co z Uchihą? Jest sam. I... właśnie. Nie martwisz się o niego?

 - Sasuke... Jest silny, Hanabi-nee. I bez obaw. Zawsze mam ducha, który na niego patrzy. - Uśmiechnęła się dawna dziedziczka, unosząc filiżankę.

    Odetchnęła z ulgą, zażywając słonecznych promieni. Myślała, że wszystko zaczyna się układać. Powoli zaczęła budować swoją przyszłość w piękniejszych odcieniach cegiełek. Pomyślała z rumieńcem o wspólnej przyszłości z Sasuke, gdy nagle... Pstryk! Iskierka zgasła, gdy tylko zobaczyła mężczyznę odzianego w czerń z opaską Liścia i listem w dłoniach.

    Wzrok Hiashiego przywołał jej wspomnienia z dnia śmierci jej kochanej matki - rozpacz, niedowierzanie.

 - Yasu Hyuga... umiera.

    Filiżanka rozbiła się echem o drewniane podłogi ganku.


Sincerely me, haha!

Cóż. Nie wiem, jak to wygląda, kto tu zagląda, a kto zapomniał. Przyznam, że ja zapomniałam o istnieniu tego bloga, ale ze względu na epizod depresyjny, ciągłe zmiany pracy, wyprowadzkę... No dużo się w życiu działo. Chciałabym pisać częściej, ale nie wiem, czy wystarczy mi na to siły psychicznej, nie wiem, jak często będą pojawiać się rozdziały i raczej będą krótkie, jak ten. Dopóki rzecz jasna, mój stan psychiczny nie poprawi się.

Przepraszam i pozdrawiam~