25 czerwca 2013

Rozdział 25: Nie mów mi "żegnaj". Ostatnia część.

Rozdział 25: Nie mów mi "żegnaj". Ostatnia część.


   Rozpacz, ból i smutek - zawsze się łączyły. Teraz też tak było. Hinata wiedziała, że idą na pewną śmierć. Rozpaczliwy krzyk o pomoc. Zerknęła na Sasuke, mimo tego, że miał koszulkę, wiedziała, że pod nią jest rana, która wciąż i wciąż krawawi. Ta rana mieściła się w jego sercu, z jej winy, mogą udawać szczęśliwych, ale nie rozpacz zawsze będzie rozkwiatać w ich sercach. Grają zakochanych, nie ufają sobie. Hinata spojrzała na Uzumakiego, udawała, że się w nim zakochała, aby zirytować ojca. Zobaczyła na jego twarzy maskę spokoju, ale wiedziała co się za nią kryje - rozpacz. Pragnął być przy Sakurze. Widziała to w jego postawie i oczach.
- Daleko jeszcze? - z rozmyślań wyrwał ją głos Temari.
Ciemnowłosa przystanęła i rozejrzała się.
- Nie, zaraz będziemy... jeszcze dziesięć kilometrów. - wypowiedziała te słowa ostrożnie.
- Hm.... Omówmy plan. - powiedział Nara, tym samym przywołując czwórkę, odchrząknął i zaczął - Hinata, jak wygląda ten....
- Twierdza Yokusaku? Jest to jakby zamek z wieloma korytarzami i wierzami obronnymi. Wokół niego jest fosa z krwi i szczątek ludzi oraz stalowy mur. - odpowiedziała Hyuga, rysując na piasku kunai'em tą twierdze.
- Świetnie. - mruknął sarkastycznie pod nosem Nara.
- Nie martw się... znam tajne przejście, ale musimy wyminąć strażników i wskoczyć do fosy - wypowiedziała ostatnie słowa z obrzydzeniem.
- ble.... nie ma innego sposobu? - zapytała No Saboku.
- Nie, chyba, że chcesz skończyć w grobie. - wyszeptała Hyuga na tyle głośno by ją usłyszeli.
- Dobrze, gdzie się znajdziemy Hinata? Gdy już wyjdziemy z fosy. - dopytał Shikamaru.
- Będziemy w mauzoleum... - odparła Hyuga, patrząc w oczy Nary.
- Czyli tam gdzie są zwłoki martwych? - zapytał Uzumaki chłodnym tonem głosu.
- Tak, ale nie do końca martwych.... oni żyją. - wypowiedziała te słowa grobowym szeptem Hyuga.
Wszyscy prócz Hinaty przełknęli ślinę. Martwi, którzy chodzą.
- Ponadto żaden metal nie przetnie ich ciała.... ich się nie da zabić bronią. Trzeba używać jutsu. Są odporne też na kekkei genkai. - wyszeptała Hinata.
- Jak to? - zapytał skołowany Uchiha.
- Kto je stworzył? - zapytała Temari.
- Normalnie, Sasuke.... są odporne na kekkei genkai...... pomogłam w ich tworzeniu.... - wyszeptała ze wstydem Hinata.
- Czemu?! PO CO?! - pytał ze złością Uzumaki.
- Mieliśmy pomagać ludziom... ale nie jako ożywieńcy.... kiedyś oni byli ludźmi, moimi przyjaciółmi..... Nie mają własnej woli. Są jedynie martwymi demonami w rękach diabła... jednak ON zapomina, że ci ludzie.... byli moimi przyjaciółmi.
- Jak zostali stworzeni? - padło pytanie z ust dotąd milczącego Sasuke.
- Słyszeliście o Liceum "Czarnej Róży"? - zapytała Hinata patrząc w jasne niebo.
Ptaki śpiewały przerażające melodie, wiatr wiał i porywał suche liście do tańca.
- Chodziłaś tam, prawda? - zapytał Shikamaru.
- Yhm... byłam tam uczennicą. Jednak nie skończyłam tam edukacji, była to noc.... - zamknęła oczy, aby skupić się na wspomnieniu odtwarzanym w jej umyśle.
    Na zewnątrz padał deszcz. Rytmiczne stukanie kropel deszczu doprowadzało mnie do szału.  Nie spałam, więc postanowiłam iść na spacer liceum. W nocy świat był inny, piękniejszy. Świerszcze grały wtedy wspaniałe melodie, sowa pochukiwała w oddali, a księżyc, u którego boku były gwiazdy zdawał się świecić jaśniej. Odetchnęłam nocnym, zimnym powietrzem szłam boso obok drzwi piwnic, usłyszałam szepty z piwnic. Bez namysłu weszłam tam i ukryłam się za ścianą, ludzie nie zobaczyli, a ja ujrzałam tam ich moich przyjaciół.... stali odwróceni do mnie tyłem. Zdołałam usłyszeć ich nerwowe rozmowy:
- Gdy skończymy, cały świat będzie nasz...
- Tak, ci lykanie pożałują, że wypluto ich na ten świat.
- Będziemy najpotężniejszymi istotami na całym świecie.
Otworzyłam szeroko oczy, nie mogę im na to pozwolić. Wykonałam kilkanaście pieczęci i  poczułam piekący ból na policzku. Moje naznaczenie powróciło. Jeszcze dwie pieczęci i w mojej dłoni pojawił się kunai z kartą wybuchu. Rzuciłam go w aparature laboratoryjną i uciekłam, ale odwróciłam się i zdołałam zobaczyć ich przerażenie, jak widzieli, że ich plan zniknął. Wybiegłam z piwnicy, zabrałam broń i opuściłam liceum na zawsze.
- Wow... gdybyś im pozwoliła, każdy kto ma związek z lykanami byłby martwy? - padło pytanie z ust Naruto.
Skinęła jedynie głową.
- Nie obwiniaj się za to.... sama nam opowiedziałaś, że ich zamknięto w mauzoleum. A z tamtąd nikt nie wyjdzie..... - wypowiedział te słowa ostrożnie Shikamaru.
- To jak my wyjdziemy? - zapytała Temari.
- Łatwo.... mam spinkę we włosach i kumpla w twierdzy. - wypowiedziała te słowa z uśmiechem Hyuga.
- Kto to? - zapytał Uchiha z nutką złości pływającą w głosie.
- Znasz go od urodzenia. - odszeptała Hinata.
- Itachi? - zapytała cała trójka w szoku.
Hinata w odpowiedzi skinęła głową. Po omówieniu planu i gdy zrobiło się ciemno, wyruszyli. Hinata jako pierwsza wskoczyła do krwistej sadzawki, a za nią pozostali.
Płynęli powoli, gdyż czaszki i ciała jakby ich łapali, w którymś momencie Temari wyciągnęła swój duży wahlarz i przywołała mini tornado, które odsunęło ciała tak, że mogli płynąć swobodniej.
"- Sasuke... myśle, że dalej musicie płynąć beze mnie.-" głos Hinaty zawitał w głowie Uchihy.
"- Co?-" zapytali wszyscy, sprawiając lekki ból w głowie Hinaty.
"- Itachi otworzy wam wrota w mauzoleum i wyprowadzi was stamtąd... Zaprowadzi was do więzienia, gdzie przetrzymują Sakurę... Ja w tym czasie zajmę się lykanami. Żegnajcie.-" i zanim zdążyli zareagować, Hinata wykonała kilkanaście pieczęci i potężny prąd wody uderzył w nich.
Sasuke nie mógł w to uwierzyć, ostatnie co zdołał ujrzeć to twarz Hinaty, na której policzku pojawiła się znajoma mu łodyga kwiatu, jednak kwiat był koloru bieli. Wykonała te same pieczęci co na statku, kiedy byli w drodze do wioski księżyca. Otworzyła usta, krew od razu się tam wlała i wypowiedziała te same słowa, które były zduszone przez wodną krew. Rozdzielili się.... ponownie.
   Niepełna drużyna z Konohy, była już na powierzchni w mauzoleum. Sasuke uderzał pięściami w brudną podłogę. Twarz była zasłonięta przez włosy, więc nikt nie widział tej wściekłości i smutku wymalowanej w tej właśnie chwili. Temari położyła dłoń na ramieniu Uchihy i wyszeptała:
- Wiem co czujesz, ale mamy mis...- urwała, Uchiha podniósł wściekły wzrok na No Saboku, strzepał jej ręke ze swojego ramienia.
Shikamaru już miał coś powiedzieć, ale powstrzymał go Uzumaki.
- Gdzie mamy teraz iść? - zapytał.
- Przed siebie.... Itachi nas znajdzie. - wypowiedział te słowa wściekle Sasuke.
- Co mu się stało? - padło pytanie z ust Naruto.
- On myśli, że stracił Hinatę...- wyjaśniła cichutko Temari.
Bez kolejnych rozmów poszli za Uchihą.

~~ Mur twierdzy Yokusaku. Punkt widzenia Anizakiego.

   Widziałem ją jak wyskoczyła z fosy. Nie wiedziałem co tutaj robi. Aż do teraz. Stoje przed nią, na jej policzku rozkwitł ten znak, ale biały. Wyzwoliła się spod wpływu Złotego Wilka i innych ludzi. Walczyła jak nigdy, coś mi nie pasowało... Kogoś chroniła. Nie pozwalała nikomu podchodzić do fosy. Tam są jej przyjaciele. Teraz mógłbym wskoczyć i ich zabić, ale... nie mogę.
   Stałem tak, aż w końcu wykończyła ostatniego walczącego wilkołaka. Jako alfa miałem za zadanie chronić swe stado, więc rozkazałem mojej watasze się wycofać... To nie jest moja wojna, to wojna Yokusaku. A z Hinatą nie chce zadzierać. Nie moge narazić na niebezpieczeństwo mojej żony, mojej córki i mojego syna.
Pamiętałem jak poznałem Hiantę. Była taka młoda, taka słaba, taka niewinna.
   Miałem wtedy dwadzieścia może dziewietnaście lat. Byłem człowiekiem. Trenowałem, usłyszałem jak ktoś płacze. Poszedłem tam. Mała dziewczynka płakała przytulając człowieka o ciemnych włosach i jasnych oczach, które wygasały z każdą sekundą. Był od niej starszy i ranny. Pojawiłem się obok niej. Była w krwi, sukienka poobdzierana, a gdzie nie gdzie była osmalona. Na jej policzku był czerwony znak klanu Hoshi No Namida i znaku Liceum "czarnej róży". Mężczyzna leżał martwy, a ona nad nim, łkała:
- Wujku... nie.... wujku. - szeptała cały czas.
Jednak było za późno, mężczyzna odszedł. Dotknąłem ramienia dziewczynki, a ona się odwróciła, zapytała jąkając się.
- K-kim... jes-jesteśś?
- Jestem Anizaki Lurus. Trener wilków. A ty mała?
- Hi-hinat-a-a Hyu-g... Hoshi No Namida.- Wiedziałem, że nie powie swojego prawdziwego nazwiska.
Spojrzałem na jej zapłakaną twarz, kropelki spływały po jej rumianych policzkach. Była śliczną dziewczynką, miała nie więcej niż sześć lat.
- Dlaczeg tu jesteś? - zapytałem.
- Moja mama kazała mi wracać do taty, wujek Likandei miał mnie odprowadzić, ale jakiś wieeelki pies go zaatakował. i.... nie wiem co mu jest. 
Wielki pies... LYKAN jak sądze. Mała nie wie w co jest zamieszana. Westchnąłem. Wyciągnęłem do niej dłoń i powiedziałem:
- Chodź, to nie jest bezpieczne miejsce.
Skinęła tylko głową i poszliśmy w kierunku mojego domu. Spędziła tam trzy dni, w drugim dniu... zostałem zaatakowany przez Lykana. Omal nie zginąłem. Ocaliła mnie Hinata Hikari Hyuga.
- Życie za życie.... WYCOFUJEMY SIĘ!!!! - wrzasnąłem do stada i odeszliśmy.

~~ Punkt widzenia Złotego Wilka.

Widziałem jak stado należące do Anizakiego wycofuje się z walki. Tchórz. Sam zabije ludzi z Konohy. Spojrzałem na różową dziewczynę obok mnie, łzy spływały po jej policzkach. Po chwili krzyknęła głośno, tak aby Hinata usłyszała:
- Uciekaj!!! To pułapka... ON CHCE CIĘ ZABIĆ!!! - wrzeszczała, za to uderzyłem ją w twarz.
~~ Punkt widzenia Hinaty.
"- Shikamaru, jesteś mądry... wymyśl coś, aby wyprowadzić Sasuke i Naruto z twierdzy." posłałam tą myśl do umysłu Nary.
"- Niby jak? Nie znam tych tuneli." usłyszałam odpowiedź.
"- Gdy skręcisz dwa razy w lewo, a potem pójdziesz prosto uderz w ściane i wyjdziesz do lasu.... użyj jutsu iluzji... aby ich zmylić... musisz ich jakoś obezwładnić... ja... zabije Yokusaku... przyśle ci później Sakure.... wiem gdzie jest... żegnaj.... powiedz Sasuke, że.... przepraszam." tak to było pożegnanie, nieprzeżyje, ale moge dać tą szanse Sakurze niech będzie szczęśliwa.
Wykonałam kilkanaście pieczęci, wokół mnie wyczułam wiele duchów, kazałam im utworzyć barierę nad całą twierdzą, aby nikt się nie wtrącał. Zaczęło się... rozpętałam piekło na ziemii.
- Żegnaj.... - wyszeptałam w przestrzeń...

~~ Mauzoleum, a raczej poza nim. Perspektywa Shikamaru.

   Jak mam do stu diabłów wyprowadzić stąd Uchihę, Uzumakiego i Temari? Oni są upartsi od osłów! Szliśmy tak jak powiedziała Hinata. Sasuke i Naruto szli z przodu, ale to Temari uparła się, aby ona prowadziła, zgodziłem się. Gdy miałem pewność, że mnie nie zauważą  przyjrzałem się ścianie, po mojej prawej, tak to ta. Wykonałem kilka pieczęci i użyłem jutsu iluzji. W pustej ścianie były teraz drzwi.
- Ej... może to te? - skierowałem dłoń na drzwi.
   Od razu zwróciłem uwagę Naruto, który kopnięciem zniszczył ścianę/drzwi. Wyszliśmy, ale wcześniej przywołałem kilka klonów, które zmieniły się w bandytów.
Po nie całej minucie, Naruto, Temari i Sasuke byli przywiązani do drzewa. Wyczułem potężną chakrę... inną niż wszystkie. Chciałem dotknąć budynku, ale on poraził mnie lekko prądem. Hinata chce sama stoczyć tą walkę? Oszalała? Narwana idiotka. Nieważne. Uderzyłem blond-młotka w twarz, aby się uspokoił. Wyjaśniłem im całą sytuacje i wypuściłem. Sasuke wyglądał na wściekłego, ale nic nie mówił. Po kilku sekundach obok Temari zmaterializowała się Sakura. Sasuke powiedział, ale nie do któregoś z nas.
- Dziękuje... jak radzi sobie Hinata?............. Dobrze. Idźcie jej pomóc.
   Dziwak, mówi sam do siebie, chyba, że on.... ale że Hinata i on się pocałowali? Kiedy? O rany, musze się wziąść za siebie.

~~ Perspektywa Hinaty

   Znacie to uczucie, gdy upadacie? Tak, z całą pewnością... Ja też wiele razy upadłam. Jednak zawsze ktoś podawał mi dłoń, ale teraz jej nie przyjme. Nie dlatego, że jestem na to zbyt dumna po prostu nie chce ryzykować ich życia, za bardzo mi na nich zależy. Zamknęłam na chwilę oczy, chciałam zapamiętać ich wszystkich.
Ruchem dłoni rozkazałam, aby trzy duchy zabrały Sakurę do Naruto, wiedziałam, że Haruno jest ranna. Zamknęłam oczy.
"- Jest tam u was Sakura?-" skierowałam tą myśl do Temari.
"- Tak, jest tutaj... zabierzemy ją do najbliższego szpitala.... Powodzenia, Hinata skop mu ten seksowny tyłeczek! -" Jęknęłam na odpowiedź Temari.
- Teraz możemy walczyć, Yokusaku! - wrzasnęłam na całe gardło.
- Jak sobie życzysz, Hikari. - użył TEGO imienia. Starałam się nie wściec, ale mi to nie wyszło.

~~ Obserwator.

Wściekłość i nienawiść zagościły na nowo w jej sercu, paliły żywym ogniem całe jej ciało. Rzuciła się do ataku niczym lwica chroniąca swoich młodych. Zjawy, które przywołała walczyły z lykanami. Yokusaku był dobrym przeciwnikiem, walka trwała już dobre osiem godzin. Hinata była już zmęczona, ale nadal wściekła. Za to co zrobił Sasuke, za to co zrobił jej przyjaciołom i za to jak skrzywdził ją. Jej przeciwnik natomiast nie okazywał swojego zmęczenia. Hinata padła na kolana wycieńczona. Yokusaku zmusił ją, aby na niego spojrzała i wyszeptał:
- Coś nie tak? - to pytanie ją bardziej rozzłościło, ale nie miała już siły na walkę.
- Dlaczego to robisz? - zapytała Hinata.
- Bo chce być z tobą. - odparł miękko Yokusaku.
- Ale zrozum... ja cię nie kocham.... Kocham kogoś innego... nie ciebie. - powiedziała patrząc w jego niegdyś jasne złote oczy.
- Nauczysz się kochać . - wyszeptał nadal łagodnie, a zaraz potem wyszeptał - Pokochasz mnie jak kiedyś.
- Nie, nie mogę cię kochać. - szepnęła w odpowiedzi, zamknęła oczy.
- Możesz... - wypowiedział cichym i ciepłym tonem głosu, sam zaczął zbliżać swoje usta do jej ust.
Wyciągnęła kunai i wyszeptała, nakładając kartę wybuchu na rękojeść:
- Pocałuj mnie......- urwała i wbiła mu w gardło broń po czym dodała - Po swojej śmierci.
   Mężczyzna padł na ziemię, wilkołaki rzuciły się na Hinatę. A ona odzyskawszy troche sił, odparowywała ich ataki i broniła się.
BUM!!! 
   Jeden dźwięk zachuczał w jej uszach. Płomienie ogarnęły jej blade ciało.
- To koniec...- wyszeptała, a ogień wpełzł do jej gardła jak rozpalony pręt.
Płomienie ognia otuliły całą twierdze, aż w końcu pozostał sam popiół. Popiół, w którym leżało martwe ciało Hinaty, duchy okrążyły je, wznosąc barierę. Zjawy zdołały w ostatnim momencie uchronić ją od ognia, dzięki czemu jej ciało nie było spalone na popiół.
Po kilku dniach znaleziono ciała lykanów, Yokusaku i Hinaty.
- Hinata! - ten głos należał do Uchihy Sasuke.
Przytulił jej martwe ciało do siebie i gorzko łkał. Siedział tak pośród popiołów i martwych ciał.
- Sasuke... - wyszeptała Sakura i chcąc mu jakoś pomóc podeszła do niego.
Uzumaki zatrzymał ją łapiąc za ramie.
- Daj mu trochę czasu. - powiedział Naruto tak cicho, aby tylko różowowłosa zdołała usłyszeć.
   Sakura odwróciła się do Naruto przodem i zaczęła płakać, Uzumaki objął ją, aby choć na moment ją uspokoić.

Rozdział24: Nie mów mi "żegnaj". CZĘŚĆ 2 - 3.

Rozdział 24: Nie mów mi "żegnaj". Część 2-3.

   Śmierć jest nieuchronną częścią życia. Każdy to wie, każdy wie, że przed nią nie ma ucieczki. Jednak są takie istoty, które żyją wiecznie są to LYKANIE. Lykan to w połowie człowiek, a w połowie wilk. Te istoty żyją dlatego, że zabijają ludzi. Te bestie karmią się ciałami pokonanych i mogą przybrać ich wygląd, ponadto dzięki życiodajnej krwi zabitych żyją zupełnie nowym życiem. Jednak tam gdzie rodzi się zło, tam też jest dobro. W niektórych szkołach uczono walki z tymi bestiami, szkoły te nosiły nazwę "Czarna Róża" na całym świecie tych szkół było zaledwie dziesięć. Cholernie mało, biorąc pod uwagę fakt, że lykanów są setki. Jednak jeden lykan jest wart dziesięciu najsłabszych uczniów tych też szkół. Uczniowie szkoły nieśli za sobą radość - gdy ocalali ludzkie zagrożone przez lykanów życia, ale nieśli też za sobą i śmierć, bo jednak te bestie były w małej części ludźmi. Ci uczniowie byli poukrywani przed światem zewnętrznym, zwykli obywatele nie mieli pojęcia kim są ci ludzie. Grali w tym życiu jak aktorzy na scenie, według scenariusza napisanego przez ich samych.
   Sakura otworzyła oczy i zamrugała kilkakrotnie. Zaczęła się szarpać i wyrywać, co było na nic, bo była przykłuta łańcuchami do ściany. Nadgarstki i kostki były oplecione metalowymi, przyległymi, ciężkimi bransoletami. Łańcuch był bardzo gruby, ledwo się poruszała. Stróżki słonych łez popłynęły po bladych policzkach, a zaraz potym skapnęły na brudną od piasku i krwi podłogę. Wrzeszczała i groziła, aby ją wypuścić. Jednak nikt nie przychodził. Po wielu godzinach krzyków, jej głos odmówił jej posłuszeństwa. Zamknęła mocno oczy i zacisnęła usta, aby pozbyć się suchoty z gardła.
- No nareszcie przestałaś wrzeszczeć. Moim ludziom niedługo by odpadły uszy. - Usłyszała zimny ton głosu.
Już chciała odpowiedzieć na słowa złotowłosego przestępcy, gdy on uderzył ją w twarz, tak mocno, że omal nie straciła przytomności.
- Mam dość.... gdzie ci twoi przyjaciele? Jak widać nie zależy im na tobie. - mówił pełnym jadu głosem, a zaraz po tym wyszedł.
Haruno poczuła w ustach metaliczny posmak krwi, wypluła ją i zadrżała pod wpływem nagłego bólu. Piekło ją całe ciało, jakby płonęła w żywym ogniu, zaraz po nagłej gorączce, zadrżała z zimna, a po tym poczuła się senna. Jednak wiedziała, że gdy teraz uśnie jej życie dobiegnie końca, bo może się już nigdy nie obudzić.

~~~ W Konoha, brama wioski.

   Dziewczyna o ciemnych włosach pokazywała dokumenty, które dostała od Hokage dla strażników. Shikamaru tłumaczył w tym czasie plan dla spóźnionych, czyli Temari, Sasuke i Naruto. Tego ostatniego zatrzymali na chwilę rodzice Sakury, prosząc, aby sprowadził ich córkę całą, zdrową i bezpieczną do Konohy.
Nara zerknął na Hyugę, która właśnie do nich podchodziła.
- Możemy iść? - zapytał poważnym, aczkolwiek znudzonym tonem głosu.
- Tak. Oczywiście. Hokage dała nam miesiąc na znalezienie Sakury. Jeśli nam się nie uda to... - wypowiedziała te słowa wyraźnie i spokojnie Hyuga, ale zaczęła się wahać przy zakończeniu zdania.
-... Możemy już nie wracać do Konohy. - wyszeptał Uchiha.
- Dlaczego? - zapytała cała trójka niewtajemniczonych.
- Dlatego, że Konohy już nie będzie. - odparła Hinata opuszczając głowę w dół, jakby popełniała najgorszy z możliwych grzechów.
Gdy już chcieli zapytać "dlaczego?" Uchiha spojrzał na nich z rządzą mordu, a więc wyruszyli. Hinata przez całą droge milczała, jedynie gdy została zapytana "co się dzieje?" odwracała głowę i mówiła "nic". Takie proste słowo, którego używają ludzie chcący coś ukryć, Hinata także pragnie coś ukryć jest to jej smutek, wie, że walka z Yokusaku to samobójstwo. Pamiętała jak półroku temu Sasuke stanął z nim do walki....
Devon stał się władcą kraju Księżyca, Hikari Hyuga postanowiła pomóc synowi i stała się jego doradczynią. Kraj ten wschodził jak kwiat paproci, szybko i pięknie. Hinata szła ulicami wioski razem z Rouse. Postanowiła dać wolny wieczór dla swoich przyjaciół, Ino i Sai'a.
- Idzemy na helbatke? - zapytała Rouse, wyrywając Hyugę z zamyślenia.
- Raczej myślałam o pikniku, ale twój pomysł jest też dobr....... - urawała, słysząc warknięcie. - Rose, idź do domu. Biegnij.
Dziewczynka szybko pokiwała główką i zerwała się do biegu, tak szybkiego na jaki pozwalały jej krótkie nóżki.
- Ghrrrhehhr... - kolejne warknięcie wydobyło się z ust chłopaka o złotych oczach i włosach.
- Słysze cię, idioto. Nie warcz. - wysyczała jak kot te słowa Hyuga.
Warknął coś jeszcze i skoczył do Hinaty, aby zabić ją mieczem, jej własną bronią. Hinata przyjęła postawe obronną, wiedziała, że nie pokona jej. Usłyszała wrzask Rouse, więc obróciła się. Yokusaku trzymał ostrze przy gardle małej dziewczynki. Nawet nie zauważyła kiedy zdążył zaatakować biedną Rouse.
- Narazisz ją na takie niebezpieczeństwo? - zapytał z powagą wilkołak.
Hyuga upadła na kolana i patrzyła na niego tępym wzrokiem. Najgorszą rzeczą nie jest śmierć, ale niemoc. Chwila gdy dama śmierci patrzy ci w oczy i uśmiecha się radośnie, i gdy wie, że nic nie zrobisz jest najbardziej bolesną chwilą z całego twojego życia. Hinata właśnie miała taki moment, czuła jak jej serce zaciska się z bólu, jak oddech milczy, jak piekące znamie na policzku powraca. Znajoma dla niej łodyga kwiatu znów rozwinęła się na policzku, jakby czekała na chwilę jej słabości. Łza zabarwiona krwią spłynęła po znaku, a Hinata przestała słuchać rozsądku. Wstała z ziemi, Yokusaku wypuścił Rouse, która pobiegła w kierunku zamku władcy wioski Księżyca, gdzie miała nadzieje, że znajdzie wujka Sasuke.
- W końcu razem... - wyszeptał w jej strone Yokusaku.
- Nareszcie. - szepnęła nieprzytomnie Hinata.
W jej głowie jedna część, ta dobra krzyczała, aby przestała, ale zła część była silniejsza. Złotooki podszedł do niej i delikatnie pocałował w usta. Zła część Hinaty, ta która miała teraz władze nie sprzeciwiała się temu.
- HINATA!!! - usłyszeli rozwścieczony głos Uchihy.
- Czego chcesz?! Przeszkadzasz! - Yokusaku odsunął się od Hinaty, co było jego błędem.
Sasuke zaatakował go bez ostrzeżenia. Uchiha był wściekły jak nigdy, uderzał mocno złotookiego. Hinata stała sparaliżowana ze strachu. Poczuła ucisk na nadgarstku, naznaczenie zmieniło barwę na ze złotej na ciemno-niebieską. Zerknęła na człowieka trzymajęcego jej nadgarstek, to jej mistrzyni Miko. Zamrugała kilkakrotnie.
- Sasuke!! - krzyknęła przerażona, gdy Yokusaku uderzył Uchihę kilkakrotnie w kark i brzuch.
Zasłoniła usta dłonią, aby powstrzymać krzyki. Przeźroczyste łzy płynęły wartkimi strumyczkami po jej bladych z przerażenia policzkach. Zawiał mocniejszy wiatr, gdy Yokusaku uderzał Uchihę, który nie miał szans na odparowanie ciosów lub atak. Uderzenie zaciśniętej pięści biło jak serce Hinaty, mocno i szybko, odbijało się echem w jej umyśle. Yokusaku wyciągnął miecz i wbił go w podbrzusze Uchihy, a ten wrzasnął z bólu, krew płynęła szybko i mocno. Każda kropla krwii przybliżała Sasuke do śmierci. Uchiha zatańczył taniec z śmiercią i dostał kosza. Przegrał życie.
Hinata zamknęła oczy, wyciągnęła kunai i przyłożyła sobie go do gardła. Nie mogła pozwolić, aby śmierć zabrała jej JEGO.
- Yokusaku!!! Uderz Sasuke jeszcze raz, a rozleje się tutaj więcej krwi! - wrzasnęła do złotookiego Hinata, po czym już miała sobie podciąć gardło.
Szczęście w nieszczęściu, Yokusaku nadal kochał Hinatę i nie chciał jej śmierci. Przestał sprawiać ból czarnowłosemu i zniknął w kłębach czarnego dymu.
Hinata wyrzuciła kunai z ręki i pobiegła do Sasuke. Wyciągnęła z jego półmartwego ciała swoją broń,  przytuliła się do niego i szeptała ciągle "przepraszam", jakby to jedno słowo miało zmienić to co zrobiła.
- Nie przejmuj się.... - usłyszała jego słabnący szept.
Życiodajne czerwone krople wypływały  z jego ran coraz szybciej i szybciej. Z każdą kroplą krwi był słabszy, a śmierć szeroko się uśmiechała. Hinata spojrzała najpierw w gasnące oczy Uchihy, a zaraz potem na oddźwiernego. Był to cień demona, który nawiedza dzieci w snach. Cień był cieniem po prostu, był trójwymiarowym cieniem demona z dwoma rogami, ogonem i wydłużonymi rękami.
Łzy spływały po jej policzkach. Oddżwierny sięgnął do duszy Uchihy, miejsce to było jego sercem.
- Nie zabieraj go... - szepnęła Hyuga do cienia.
- Perche*? - zapytał w innym języku, języku demonów.
- Bo jest dla mnie kimś ważnym..... chyba... go kocham. - wyszeptała odpowiedź Hinata  trzymając martwe ciało czarnowłosego.
- Pozwole mu żyć, ale musisz dać mi coś w zamian. - wypowiedział oschle.
- Cokolwiek to będzie, zrobie to. - wyszeptała po raz drugi  z nutką nadziei w głosie.
- Chce.... mieć... wasze... pierworodne dziecko. - powiedział demon, a widząc sprzeciw na jej twarzy dodał. - Chyba, że chcesz aby zginął.
Hinata zamknęła oczy, aby zahamować choć troche łzy, zastanowiła się chwilkę i szepnęła gorzko.
- Dobrze...
   Wina, której nie mogła odkupić spłynęła na nią, jak grom z jasnego nieba. Powrócił wstyd, którego miała nadzieje się wyzbyć. Pragnęła teraz jednego... odkupienia. Nocami płakała przez swoją słabość do Uchihy. Błagała cienia, aby zmienił zasady, ale ten jedynie ją zbywał. Powiedział jej, że po ocaleniu jakiejś kobiety, zajdzie w ciąże i po dziewięciu miesiącach urodzi zdrowego chłopca. Chłopiec miał mieć oczy ojca, kolor włosów i karnacje odziedziczoną po matce, miał też być uparty i cierpliwy. Demon mówił jej to wszystko, aby bardziej cierpiała. Cień demona cieszył się z jej cierpienia i nienawiści do niego.
Udało mu się. Płakała nocami cichutko, tak aby nikt się nie obudził. Ona ta która ma przeprowadzać duchy i chronić je zawarła pakt z cieniem, najgorszym z wrogów klanu Hoshi No Namida. Pojawiał się w nocną pełnie, aby przypomnieć jej o umowie. Na zakończenie zawsze szeptał:
- Nie mów mi "żegnaj".
Jego przerażający ton głosu sprawiał, że Hinata drżała. Jedynie blady ze strachu księżyc patrzył na to smutno. Luna chciała coś zrobić... ale stała się księżycem, a u jej boku stał Sol, był teraz przedstawiony jako poświata księżyca, już nie chciał opuszczać swej ukochanej. Luna tej nocy płakała i tworzyła nowe konstelacje gwiezdne.

24 czerwca 2013

Rozdział 23: Nie mów mi "żegnaj". CZĘŚĆ 1 - 3.

Rozdział 23: Nie mów mi "żegnaj". CZĘŚĆ 1 - 3.
     Trzy dni później, wieść o porwaniu Haruno szybko się rozniosła, Naruto został wezwany do Hokage w ważnej sprawie, jak zwykle wpadł do pomieszczenia spóźniony i bez pukania, oprócz niego w pomieszczeniu były jeszcze cztery osoby w szarych płaszczach z kapturem.
- Uzumaki!! SPÓŹNIŁEŚ SIĘ!! - ryknęła Tsunade.
- Taaa, sorry, babciu Tsunade. - odpowiedział Uzumaki smutnym tonem głosu.
- U-zu-ma-ki Na-ru-to. - ktoś powiedział głośno jego imię, ten głos należał do kobiety.
- Naruto? Czy to ty? - zapytała druga kobieta.
- Zwykle byłeś bardziej wesoły, Uzumaki-san. - usłyszał głos należący do zakapturzonego mężczyzny, który na rękach trzymał małą ciemnowłosą dziewczynkę.
- Zmieniłeś się, idioto. - usłyszał znajomy, zimny ton głosu.
- Sasuke?! Hinata, Ino i Sai?! Mieliście być na misji, jeszcze przez rok! - krzyczał zaskoczony blondyn o jasnych oczach, które teraz ogarniał smutek.
- Sasuke szybko się uczy, Naruto-kun... Kolejny rok szkolenia nie był mu potrzebny... Przynajmniej w wiosce Księżyca. - powiedziała Hyuga ściągajac kaptur z głowy, tym samym pozwoliła by ciemne włosy swobdnie opadły na ramiona.
- A w czym się szybko uczę, hime? - zapytał Uchiha, patrząc na nią z blyskiem w oku.
- Sam się domyśl i nie nazywaj mnie "HIME"! - warknęła pod nosem Hyuga.
- Możecie się zamknąć? Rose śpi. - powiedziała groźnie Yamanaka, jednocześnie ściągając kaptur.
- Ma-cie cór-córkę!?!! - wrzasnął głośno Uzumaki co było jego błędem, bo mała czarnowłosa się obudziła.
- Zamorduje cię. - powiedział Sai, oddając dziecko Ino.
- No to masz teraz... - zaczął młody Uchiha, ale przerwała mu Hokage i Hinata.
- ZAMKNĄĆ SIĘ!!!! - ryknęły tak głośno, że część papierów z biurka Tsunade pospadało.
Przełknęli gulkę w gardle i uciszyli się natychmiast.
- Tsunade-sama słyszeliśmy o porwaniu Sakury i pomożemy w jej odbiciu... - rozpoczęła ciemnowłosa.
- Wiecie kto ją porwał? - zapytali równo Hokage i Uzumaki.
- Pewien złoty wilkołak, któremu życie nie jest miłe. - odparła krótko Ino, która zmieniła się po chwilowym opuszczeniu Konohy.
Ino stała się silniejsza, inteligentniejsza i jej zdolności jako medyczki zwiększyły się. Sai i Sasuke również urośli w siłę, natomiast Hinata potrenowała troche z Sasuke i w starciu z nim przegrałaby, gdyby nie ostatnia lekcja Miko mianowicie nauka pod tytułem "Gdy jest źle, oszukuj." Podstawiła Uchise przysłowiowego haka.
- O kim mówicie? - zapytała Tsunade.
- O moim byłym chłopaku Yokusaku Aishiteru, znanym jako Złoty Wilk. - wyjaśniła Hyuga jej głos nie wyrażał nic.
Uchiha syknął coś niezrozumiale pod nosem, a Rouse zaczęła:
- Oji-kun nie przeklinaj! - dziweczynka przez ten rok nauczyła się poprawnie mówić.
- Ja nie...! - zaczął Uchiha, ale zamilkł pod wplywem karcącego spojrzenia, które posyłała mu Hinata.
Ino westchnęła i szturchnęła Sai'a w bok, aby interweniował, bo ci dwoje się pozabijają.
- Ej, ej, ej! Spokój... bez rozlewów krwi przy dziecku. - wymyślił patrząc na dziewczynkę przytuloną do Ino.
- To wyjdziemy na dwór. - wysyczała przez zaciśnięte zęby Hyuga.
- Jeśli tego chcesz, hime to z miłą chęcią, ale jednak wole TO zrobić... - Uchiha właśnie dodał oliwy do ognia.
- Uchiha!!! HYUGA!! - ryknął rozwścieczony Sai - Mam was po wyżej uszu! Na misji się pozabijacie!!
Sasuke parsknął śmiechem, a Hinata odwróciła głowę w strone okna.
- Arigatou, Sai... Jak pewnie każdy z was wie, że macie odnaleźć i sprowadzić Harunę Sakurę z powrotem do wioski. Ino, Sai i...
- Rouse, prze pani. - przedstawiła się dziewczynka.
- i Rouse wasza trójka ma wolne. Na tą misje wyznaczam wam do pomocy... Temari No Saboku i Shikamaru Narę, Uzumaki Naruto ty także idziesz. A teraz wyjść... - powiedziała przeglądając papiery.
- Moment, Tsunade-sama. Kto dowodzi? - zapytał Uchiha patrząc na starszą kobiete.
- Nara Shikamaru. - odparła krótko Hokage.
Wyszli. Ino, Sai i Rouse poszli w kierunku kwiaciarni rodziny Yamanaka. Uzumaki pobiegł szukać Nary i No Saboku. Uchiha poszedł do swojego domu, a Hyuga do swojego.
Po nie całej minucie. Stanęła na środku korytarza w domu Hyuga i krzyknęła:
- Już jestem! - jej krzyk był głośny na tyle, że do pomieszczenia zbiegł się cały klan Hyuga, prócz jej ojca.
- Witamy w domu.
- Cieszymy się z twojego powrotu.
Mówili ludzie z klanu, ale nie ci na których zdaniu zależało jej najbardziej.
- Jak się masz, Hinata-sama? - zapytał Neji podchodząc do Hinaty i delikatnie przytulił na powitanie.
- Dobrze, a ty? Jak tam sprawy z...?- zapytała granatowowłosa z nieśmiałym uśmiechem.
Po chwili rozległ się
- Oneechan!! - ostatni głos rozpoznała bez trudu, Hanabi.
Młodsza Hyuga rzuciła się starszej na szyje i razem opadły na kolana, i rozpłakały się, taka rozłąka dla nich była za ciężka. Płakały ze szczęścia. Łzy szybko tworzyły swoje ścieżki na ich policzkach.
Te łzy były świadectwem prawdziwej więzi między Hinatą, a Hanabi. Neji objął je spokojnie, młodsza z sióstr uśmiechnęła się szeroko z przybycia Hinaty.
- Tęskniłam za wami... - wyszeptała Hinata między łzami.
Ktoś odchrząknął.
- Nie mam już prawa przywitać się ze swoją córką? - padło pytanie ze strony schodów.
Klan Hyuga zrobił przejście. Hinata wstała i podeszła do ojca.
- Witaj, otou-san. - powiedziała sztywnym, suchym tonem głosu.
- Hinata... tak jak ty mnie jeszcze nikt nie wystraszył... najpierw misja zabicia jakiegoś przestępcy, zakończona porażką... później zostałaś porwana przez Uchihę i narażona na kolejne niebezpieczeństwo... jeszcze później ta cała afera z pocałunkiem... a teraz dowiaduje się, że... moim zięńciem zostanie UCHIHA!... Co ja mam z tobą zrobić? - wszystkie słowa, które wypowiadał brzmiały surowo i bez emocji.
- Przykro mi, że cię zawiodłam, otou-san. - wyszeptała Hinata patrząc mu w oczy.
- Daj mi dokończyć.... Nie wiem co na to prawo klanu Hoshi No Namida, ale on powinien poprosić o zgodę, o zawarcie małżeństwa. Inaczej nie zezwolę na ten związek. - wypowiedział z cieniem uśmiechu.
- Otou-san, rozumiem twoje zdanie, ale muszę przygotować się na misje odnalezienia Sakury-chan... Porwał ją ON. - wypowiedziała to tak by usłyszał to tylko ojciec.
- Dobrze... To idź się przygotuj. A co do reszty z was... Rozejść się! - rozkazał mężczyzna patrząc na klan chłodno i obojętnie.
"Świetna gra, otousan. Dostrzegam rodzinne podobieństwo." - pomyślała Hyuga, wchodząc na góre po schodach.
-... i chciałam go wtedy.... a on powiedział, że mnie lub.... to takie słodkie. Prawda? - Hinata nie za bardzo wiedziała o co chodzi młodszej siostrze.
- Yhm... jak miód z czekoladą. - odparła Hinata.
Weszły do jej pokoju. Hinata omiotła przelotnym spojrzeniem jego wnętrze. Czysto i elegancko - tak jak zostawiła ten pokój. Jej wzrok błądził po ścianach, jakby były najbardziej interesującą rzeczą w całym pokoju.
- To ja już pójde, onee-chan. - te słowa padły z ust Hanabi
- Nie musisz jeśli nie chcesz.
- Mam jutro ważny test i musze się uczyć. Pa! - kasztanowo-włosa wyszła z jej pokoju.
     Hinata zamknęła drzwi do pokoju na klucz i podeszła do ściany na lewo od drzwi. Ściągnęła szary płaszcz i rzuciła go na łóżko. Wykonała skomplikowane znaki dłońmi w powietrzu, zamknęła oczy i przyłożyła swoje blade dłonie do ściany.
     Usłyszała jak beton uderza o podłogę, uśmiechnęła się delikatnie i nie otwierając oczu wyciągnęła coś z dziury, którą wcześniej sama utworzyła. To co wyciągnęła było małym pudełeczkiem, a właściwie szkatułką z biżuterią.
- Nadal to robisz. - usłyszała czyjś głos.
- Wiem... ale nie zmienisz mnie. Sasuke. - odparła Hyuga.
- Nawet nie będe chciał... - wyszeptał czarnowłosy i westchnął ciężko.
- Co? Myślisz, że się zakocham w kimś kto chciał mojej śmierci? - zapytała Hinata, odwracając się i widząc jego wyraz twarzy.
- Ja też chciałem twojej śmierci...- powiedział z goryczą Uchiha.
Hinata milczała nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Wzrok był pogrążony w smutnych tęczówkach Uchihy, tonęła w tych mrocznych oczach. Dostrzegała w nich teraz gorzką prawde. Uchiha wiedział, że ona nadal może pokochać Yokusaku - tego diabła z jej przeszłości. Ona też to wiedziała, nie było nocy, w której by nie płakała z tego powodu. Nie wiedziała czy czuje coś do Yokusaku, czy do Sasuke.
- Sasuke... nie mogę ci zapewnić o moich uczuciach, ale mogę zapewnić, że misja ta będzie wykonana z sukcesem. - jej słowa zraniły go bardziej niż nóż wbity w serce.
Jednak nie pokazał tego, przez wiele lat nauczył się ukrywać emocje. Teraz też tak robił - to zabolało lekko Hinatę. Chciała być z nim szczera i oczekiwała tego samego od czarnookiego.