20 kwietnia 2013

Rozdział18: Szczęśliwy? Dzień Ślubu!

~~Następny dzień
Ludzie wolnym krokiem szli do bramy, aby przejść przez nią i ujrzeć swą nową Królową. Aktualnie Hinata była na lekkim podwyższeniu i patrzyła smutno w lustro, później spojrzała na stoliczek z dzbanem wypełnionym wodą, zaraz potem znów na siebie.
Stała prosto, pierś do przodu, głowa wysoko. Wzrok błądził w lustrze jakby ciemnowłosa nie poznawała samej siebie.
Miała na sobie długą białą suknie z ostrym wcięciem zaczynającym się od połowy ud, suknia odsłaniała jej plecy w okolicy bioder, była zawiązywana na karku, a dekolt układał się w jakby kółko. Biały prześwitujący welon był na jej ciemnych włosach pospinanych gdzie nie gdzie spinkami w kształcie białych róż. Na stopach były bialutkie sandały na wysokim obcasie.
Dziewczyna wyganiała głos matki ze swego umysłu, nie chciała jej słyszeć, jej tłumaczeń.
Dwie służące poprawiały niedoskonałości sukni, jedna starsza kobieta milczała skupiając się na swojej pracy, a druga młodsza bez wytchnienia opowiadała o tym jaki to nowy król Diabeł jest wspaniały, jaki przystojny itd., wychwalała go i opowiadała jakim jest dobry.
Hyuga przez ten czas milczała, chociaż w głowie huczała jedna myśl mianowicie "POMOCY!". Tamta zaraz przypomniała jej rozmowę z Longiem.
- Jak to? Mój brat to D-devon?- upewniała się Hyuga.
- Tak. Gdy twoja matka, Hikari urodziła dwóch synów, odeszła spowrotem do Konohy. Nie spodziewała się, że zakocha się w Hyudze Hiashi'm. A że ona i król diabeł nie byli małżeństwem...- Long przerwał na moment i delikatnie położył głowę na ramieniu Hinaty.
- Będzie dobrze, Hinata-chan.- zapewnił duch z jeziora.
Hinata tylko kiwnęła głową i zaczęła płakać.
Jej wzrok pobłądził na medaliku, dokładnie na zawieszce.
- Wyglądasz pięknie... będziesz wspaniałą królową.- ten głos nie należał do Devona, tylko do jego ojca.
- Gdzie Devon?- zapytała ze spokojem Hyuga, zerkając na byłego króla.
- Szykuje się do waszego ślubu.- odpowiedział podchodząc bliżej do Hinaty.
Skinieniem dłoni nakazał odejście dwóm służącym.
- Dlaczego sobie nie odpuścisz? Po co to wszystko? I tak zginiesz.- mówiła Hyuga już na niego patrząc.
- Nie, mylisz się. Mój syn Devon... jest silny i uległy. Zrobi wszystko co mu powiem.- powiedział uśmiechając się starzec.
- Czyżby? A wiesz, że jest moim bratem?WIESZ!?!!- ostatnie słowa wykrzyczała wściekle zaciskając dłonie w pięści i mocno oczy, aby też powstrzymać łzy.
- Tak, wiem.- odpowiedział spokojnie Diabeł.
Podszedł jeszcze bliżej do niej, stała do niego plecami. Diabeł dał swoje ręce na jej chudych ramionach, Hinata zesztywniała na jego dotyk.
Nie tyle co z przerażenia, ale tyle co ze wstrętu. Obruciła się gwałtownie, co było jej błędem, demon pocałował ją i zaczął popychać w stronę łóżka.
Hinata leżała na łóżku plecami, wzięła to co miała pod ręką(wazon) i rozwaliła mu na głowie. Zaraz gdy stracił przytomność, zepchnęła go z siebie i wyszła przez okno, bo drzwi jak się okzało zostały zamknięte. Szła po dachu, chwiała się jeszcze przez chwilę i zwolniła tępo chodu.
Zobaczyła coś, przed nią pojawił się Devon.
- J-ja...- chciała się wytłumaczyć Hyuga jednocześnie bawiła się palcami.
- Wiem, musisz uciekać!- powiedział do niej z troską.
- Ale co z tobą? jesteś moim bratem. Nie mogę cię tak zostawić!
- Spokojnie, postaram się powstrzymać ojca. Tak długo jak będe...- ciemnowłosy nie dokończył.
Ogromnej wielkości smok rozwalił wierze gdzie była Hyuga kilka minut właściwie sekund temu, którą wtedy służące przygotowywały do ślubu ze swoim, jak sie okazało bratem.
-...mógł. Uciekaj!- krzyknął do niej i dłonią chciał ją jakby odepchnąć.
Zaczął się oddalać w kierunku bestii.
-Nie mogę! Nie chce cię z nim zostawić!- krzyczała Hyuga, łapiąc jego ramie.
- Poradzę sobie...... neechan.- długo się wahał zanim powiedział do niej "siostro".
- Nieee!!!- wrzasnęła Hinata.
Smok zaatakował zaraz po słowie neechan. Devon odepchnął Hyugę na bezpieczną odległość, a sam przyjął atak przeznaczony dla Hinaty.
~~Oczami Lyry...
Każdy szedł, ubrany w piękne stroje. Gotowi by powitać nową królową. Zerkam na Sasuke idącego obok mnie, porcelanowa maska znów jasno świeci na jego twarzy, maska odmalowująca spokój i opanowanie. Wiem, że targa nim wściekłość i rozpacz, czuje to. Ja nie umiem ukrywać emocji... zawsze po mnie widzą czy jestem smutna, czy zawiedziona, czy zdenerwowana... Czytają mnie jak otwartą księge.
A Uchiha? Nie rozumiem go. Jest jak skrzynia zamknięta na klucz i jakby ktoś gdzieś go zgubił. Czasem wściekły, czasem wręcz przeciwnie.
- Co się tak gapisz?- usłyszałam jego głos, wzdrygnęłam się.
- Przepraszam... J-ja po prostu chce wiedzieć... czy martwisz się o Hinatę?- zapytałam jak idiotka!
- Co to za pytanie? Oczywiście, że się o nią martwię w końcu jesteśmy.... przyjaciółmi.- nie wiem czemu, ale ostatnie jego słowo było wypowiedziane z jakimś takim bólem.
Chciałam go jeszcze o coś zapytać, ale głośny huk przerwał mi zanim zdążyłam otworzyć usta.
Ludzie zaczęli uciekać. Zamknęłam oczy, szybko wykonałam kilka znaków dłońmi i byliśmy już na mojej kochanej bestyjce... Himerze.
Bestia rozłożyła nietoperze skrzydła i wbiła się w powietrze.
-Co do...?!- usłyszałam niedokończone pytanie z ust Sai'a.
-To Night, mój opiekun.- odpowiedziałam szybko, później im wyjaśnie kim są opiekunowie.
- Szybciej!- krzyknęłam do Night'a.
- Mgm.- usłyszałam odpowiedź mojego słodkiego lwo-nietoperza.
Wykonał to polecenie od razu. Po kilku chwilach już byliśmy na miejscu. Rozwalony zamek, niektórych ludzi przykryły gruzy, westchnęłam.
- Wybaczcie, ale muszę im pomóc. Sai, ty musisz znaleźć laboratorium. Tam znajdziesz człowieka odpowiadającego za cierpienie Ino. Poderżnij mu gardło i napełnij ten flakonik jego krwią. Ino będzie musiała ją wypić. Sasuke, tam gdzie głośniejszy wybuch, tam znajdziesz Hinatę.- wyjaśniłam pośpiesznie i zeskoczyłam z bestii, nakazując im tym samym by poszli w moje ślady.
Rozdzieliliśmy się, przywołałam kilku ludzi z liceum Czarnej Róży i zaczęliśmy pomagać zakopanym ludziom.
~~koniec z punktu widzenia Lyry.
Sasuke biegł korytarzami, on i Sai rozdzielili się przy ostatnim zakręcie. Nagle usłyszał bolesny wrzask od razu wiedział do kogo należy krzyk. Zaczął biec szybciej.
Zauważył ich ogromna bestia trzymająca w ręce ciemnowłosego młodego mężczyznę. Wyciągnął miecz wybranka. Zaatakował, delikatnie przeciął bestię w policzek.
- Ledwo go drasnąłem...- syknął pod nosem.
Szkarłatna krew zaczęła lecieć z delikatnej rysy. Demon puścił ledwo oddychającego ciemnowłosego mężczyznę i złapał się za policzek.
- TY! MAŁA!!! PCHŁO!!!- krzyczał wściekle.
"Nie uwierze, że on jest tak słaby.... Ten miecz..."- pomyślał patrząc na lśniące w nikłym świetle księżyca ostrze.
"-Sasuke! Posłuchaj, musisz pokonać Diabła, przed wschodem słońca!-" usłyszał szept Hinaty w swojej głowie.
Rozejrzał się by sprawdzić czy jej nigdzie nie ma, nic.
"-Idiota! Ona jest ranna! Kazałem jej się ukryć!-" usłyszał kolejny głos tym razem męski.
Warknął jak wściekły pies. Nie wiedział kim jest ten mężczyzna, ale miał ochotę go trzasnąć w łeb za nazwanie go idiotą.
Zamyślił się na moment, który wykorzystał Diabeł i uderzył go łuskowatą łapą. Sasuke odleciał kilka metrów dalej od miejsca walki, zatrzymał się dopiero na korze jakiegoś drzewa.
Wypluł trochę krwi, która uzbierała się w jego jamie ustnej i powrócił do walki, ale teraz nie był sam pomagał mu Devon.
~~U Hinaty.
"Nie wierze, że kazał mi iść tutaj! Jak on może?! Jestem kunoichi! Kobieta-wojownik, nic mu to nie mówi?!"- krzyczały wściekle myśli Hinaty, chociaż jedna jej część ta słabiutka wiedziała, że Devon ma racje.
- Sol? Gdzie jesteś?- usłyszała jakiś cichy głos z całą pewnością należał do kobiety.
- K-kim jesteś?- wyrwało się Hinacie z ust.
- Jestem Luna - odparła zjawa z uśmiechem
- L-luna?- powtórzyła z wahaniem jasnooka.
- Wiesz może gdzie jest Sol? I skąd mnie znasz?- trzecie pytanie zjawy zawisło w powietrzu.
- Z legendy. O nieistniejących kochankach.- wyjaśniła Hyuga, oczy miała rozszerzone do granic możliwości.
- Legenda? Hahaahah... Ale legendy są wtedy kiedy ktoś z nas jest....
-...martwy. Luno ty.... nie żyjesz od dwóch tysięcy lat. Tyle lat minęło odkąd pierwszy król diabeł wybrał twoją siostrę na żonę.
Smutek zakwitł na twarzy Hinaty
- Ale czuje się dobrze.- szepnęła siadając na kamieniu.
Hinata podeszła do zjawy i przysiadła obok niej.
- Coś cię tu trzyma. Co chciałaś robić? W przeszłości?- mówiła Hyuga, dzięki temu, że ma doświadczenie w rozmowach z duchami wiedziała co może ich rozzłościć, a co nie.
- Chcę spotkać Sola!- przyszła jej szczęśliwa odpowiedź.
- Sol? On yyy... Walczy z Królem Diabłem!
"Sasuke mnie zabije!" - pomyślała jednocześnie mówiąc te słowa.
-Co!!?! On zginie! Musze mu pomóc! Daj mi broń!- krzyczała wstając gwałtownie Luna.
Hinata wyciągnęła nóż, który "pożyczyła" od swojego brata, nawet nie zauważył kiedy go zabrała.
- Arigatou!- powiedziała radośnie Luna, a gdy sięgnęła po ostrze jej dłoń przeszła na wylot.
- Jesteś martwa, nie możesz używać rzeczy... żywych.- wyjaśniła spokojnie Hyuga.
- A mogę pożyczyć coś żywego?
- No cóż, jeśli mówisz o opętaniu kogoś, to muszę cię zawieść. Jestem łączniczką, czyli kimś kto rozmawia z duchami mnie nie możesz opętać. A jeśli chodzi o innych ludzi, to prędzej cię zabije niż pozwole abyś kogoś "pożyczyła", rozumiesz?
   Duch skinął z przerażeniem głową, sam ton głosu Hinaty mógł zabić ze strachu, nawet kogoś kto już był martwy.
- Więc co robimy?- zapytała ze smutkiem.
- Devon, mój brat, kazał mi pokazać ci medalion i ty masz mi powiedzieć co mam robić.
  Jak mówiła zdjęła piękny medalion z klęczącą boginkom. Luna zasyczała jak wąż i jej głos był równie jadowity co tego obrzydliwego gada.
- Zniszcz go, za pomocą miecza Sola!
Hyuga kiwnęła głową i zapytała.
- Nie martw się... odnajdę Sola i go ci przyprowadzę. Przysięgam. Ale jak mam go zniszczyć, skoro wybranek walczy nim z królem Diabłem!?
- W-walczy tym mieczem?! Oszalał!? Ten miecz go zabija!
W oczach Hinaty stanęły łzy, zerwała się do biegu. Miała kilka poważnych ran, te wiedźmy, to przez nie je miała, chciały ją powstrzymać, aby tutaj nie dotarła.
- Zaczekaj! Nie mogę cię zostawić!- krzyczała Luna
- Co?!Nie mam czasu! Zostań tutaj!
Zawiązała sobie opaskę na szyi, po czym zaczęła biec szybciej. Obok Hinaty lewitowała Luna.
Gdy już dobiegły, Król Diabeł stał i ciężko dyszał, natomiast Sasuke miał kilkanaście poważnych ran, ledwo stał na nogach. Devon leżał nieprzytomny na ziemi, która była zaplamiona krwią.
 Król Diabeł utworzył olbrzymią kule pulsującej energii i posłał ją w stronę czarnowłosego, który już tylko czekał na śmierć. Hinata pojawiła się przed nim i to ją trafił atak. Nim straciła przytomność szepnęła
- Sasuke, zniszcz medalion.
 Podała mu go, chłopak odrzucił medalion, wbił miecz w ziemie i przytulił lekko Hinatę.

Z wściekłością spojrzał na Diabła, położył Hinatę na trawie tak delikatnie jakby zaraz miała się skruszyć.
- Nie daruje ci tego!- syknął i rzucił się na Diabła.
Miecz wybranego błyszczał, zwiastując koniec walki. Zaćmienie się rozpoczęło. Król Diabeł zaczął słabnąć, Uchiha wykorzystał to na swoją korzyść. Ostatnie sekundy walki i zaćmienia.
 Sasuke patrzył na niego z zimną nienawiścią, jego usta były wygięte w drwiącym uśmiechu. Król Diabeł patrzył na niego z przerażeniem, jeszcze nigdy nie widział takiego spojrzenia prócz...
- Ty! Ty jesteś tym wojownikiem! Ty jesteś Sol!- wrzeszczał Diabeł.
- Nie, nie jestem nim... Ale i tak cię zabije, za to co zrobiłeś Hinacie.- wzrok Sasuke był zimniejszy od lodu.
 Złagodniał jedynie na moment, gdy wypowiedział imię dziedziczki z klanu Hyuga. Chidori zabłyszczało na jego ręce....
~~Dwa tygodnie później, szpital.
Hinata nadal leżała nieprzytomna w białym szpitalnym łóżku. Sasuke siedział w oknie, spał głowę miał spuszczoną w dół. Do pomieszczenia ktoś wszedł, Uchiha nawet nie zareagował. Był zbyt zmęczony.
 Osobnik podszedł do Hinaty, wyciągnął strzykawkę z dziwną substancją w środku i wbił ją w dłoń Hyugi. Wyglądał jak lekarz, ale nim nie był.
- An-aniki?- zapytała Hinata otwierając zmęczone oczy na jasne niebieskie oczy brata.
On jedynie się uśmiechnął i skinął głową.
- Śpij, siostrzyczko.
A zaraz po tym wyszedł. Hinata nie budziła się od czasu walki, cokolwiek było w strzykawce, ocaliło jej młode życie.


Taki krótki! A co tam! Specjalnie dla was!
Licze na szczerość w komentarzach!
Buźka, Blood.


15 kwietnia 2013

Rzdział17: Strażnik, miecz i medalion.

Po raz pierwszy na tej stronie wioski, słońce odważyło się świecić. Właśnie jego promienie obudziły Devona, który.... zaczął krzyczeć.
Jako, że jego pokój był w pobliżu pokoju Hinaty ta momentalnie się tam znalazła.
-Co się dzieje!?!!- ryknęła stojąc w drzwiach.
-C-co to...?- zapytał wskazując na światło wpadające do jego pokoju przez okno.
Hinata otworzyła buzie z niedowierzeniem, zaczęła się śmiać. Upadając na podłogę i zwijając się ze śmiechu, trzymała się za brzuch i kropelki łez radości spływały leniwie po jej bladych policzkach.
-Co cię śmieszy?! Przestań!- krzyczał na nią groźnie Devon.
Hyuga spojrzała na niego z powagą, która szybko znikła, bo znów wybuchnęła śmiechem.
-Nap-naprawdę?!...(śmiech)... ni-nie wiesz?- zapytała wciąż się śmiejąc dziewczyna.
-Naprawdę nie wiem.- odpowiedział ze smutkiem i powagą dwudziestolatek.
Gdy w końcu się uspokoiła podeszła do niego i zapytała
-Nigdy, ale to nigdy nie widziałeś słońca?- jej głos opływał ciepłem, ale i brakiem zrozumienia.
-Nie wiedziałem, że takie coś istnieje...- odpowiedział głosem pozbawionym emocji, a zaraz potem dodał -... Co to jest "słońce"?- u obu rąk dwoma palcami wykonał właśnie taki znak.
Hyuga spojrzała na promienie wpadające do pokoju przez okno
-Słońce jest ciepłe i jasne. Sprawia, że ciemność ucieka. Oświetla drogę w dzień... i jest piękne, ale odradzam ci na nie patrzeć.- odpowiedziała i ostrzegła wciąż nieodrywając wzroku od okna, jakby coś miało przez nie wskoczyć, ale żeby te "coś" było dobre i ją wyciągnęło z tego więzienia.
-A co się stanie jeśli będę na nie patrzył?- zadał pytanie na które tylko czekała Hyuga.
-Heh... jedynie będą boleć cię przez jakiś czas oczy.- wyjaśniła i po chwili to ona zadała pytanie -...dlaczego nie widziałeś słońca?- odwróciła ku niemu głowę, aby lepiej go usłyszeć.
-Odkąd zostałem wraz z bratem oddzielony od matki kryliśmy się w mroku. Ojciec nie zezwalał na spotkania z matką, więc nigdy jej nie widziałem ani nie spotkałem.- jego głos był jedynie szeptem.
-Przykro mi, ja mogłam żyć z rodzicami, aż do czasu uprowadzenia matki powtórnie...- gwałtownie urwała Hyuga.
-Powtórnie?- zaciekawił się jasnooki.
-Otousan mówił, że mama kiedyś została porwana. Mój tata sam po nią wyruszył było to chyba dwa lata przed moimi narodzinami, później po urodzeniu mojej młodszej siostry, ale wtedy nie mógł nikt opóścić wioski, więc moja siostra nie znała jej zbyt długo.- nie wiedziała dlaczego tak się przed nim otwiera, po prostu czuła, że może. Jakby wiedziała, że może być z nim szczera.
-Mój ojciec nigdy nie zrobiłby czegoś co nie leży w jego interesie. Prawdę mówiąc ja nie chce być twoim mężem, widziałem jak ten chłopak na ciebie patrzy. Z taką.... troską?- ostatnie słowo było pytaniem nie stwierdzeniem, a gdy Hyuga kiwnęła głową kontynuował -... To nie ja pragnę być tym Królem Diabłem tylko to jest marzenie mojego brata i ojca. Gdybym mógł wybierać...- szepnął ostatnie zdanie łamiącym się głosem.
Hyuga delikatnie go przytuliła po czym szepnęła
-Przecież możesz. Zawsze jest jakiś wybór. Zawsze, zawsze...- ostatnie słowa szeptała jak modlitwę.
Spojrzał na nią i powiedział
-Znam pewne miejsce... chodziłem tam w tajemnicy przed ojcem. Chcesz je zobaczyć?- zapytał Devon.
~~
Przeszli już podziemnym tunelem. Sasuke siedział przy oknie, broda spoczywała na kolanie, wściekłość malowała się na jego twarzy.
Usłyszał pukanie do drzwi
-Czego?- warknął przez zaciśnięte zęby czarnowłosy.
"Czy nie mogą mnie zostawić samego!?!"- krzyczał w myślach, sam nawet się nie odwrócił aby zobaczyć z kim ma przyjemność.
-Mógłbyś być milszy?- usłyszał głos byłego Hinaty.
-Dla ciebie? Nigdy. Zraniłeś Hinatę.- odpowiedział z zimną goryczą Uchiha.
-Wiesz dlaczego? Ja wiedziałem o możliwości widzenia duchów. Hinata nie chciała abym je widział.- powiedział ze złością, a zaraz potem usiadł na łóżku oddalonym o kilka kroków od okna.
-Co to ma wspólnego ze mną?- zapytał Uchiha odwracając głowę w jego kierunku.
-Wciąż pamiętam jaka była wściekła gdy poruszałem ten temat.- jego wzrok poszedł w kierunku kąta pokoju zaczął sobie przypominać jedną z tych rozmów.
-Koteczku? Dlaczego nie chcesz abym widział duchy?- zapytał któregoś dnia Yokusaku.
Dziewczyna nazwana przez niego koteczkiem westchnęła podłużnie, ponieważ rozmawiał z nią o tym już nie raz.
-Znasz odpowiedź, Yoku-kun. Nie chce ci niszczyć życia.- nie mówiła mu całej prawdy czuł to.
-Nie chcesz mi niszczyć życia? Tylko tyle? Hinata Hikari Hyuga! Mów prawde!- to zawsze działało jej na nerwy te imię "Hikari"- imię należące do jej matki.
Hinata wstała z drewnianej ławki, która była na licealnym dziedzińcu i uderzyła swojego chłopaka w policzek.On złapał się za niego i spojrzał na nią z rozszerzonymi złotymi oczami.
-Nie waż się wypwiadać tego imienia przy mnie, bo kostnica ci nie pomoże!!!!!- ryknęła tak głośno, że dyrektor przyszedł sprawdzić o co chodzi. 
A po pytaniu co się dzieje...
-Nic się nie dzieje, Hinata ma ZNPM*.- za tą odpowiedź Hinata omal go nie zabiła.
Na szczęście dyrektor złapał ją w pasie zanim doszło do morderstwa.
-Nadal nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną?- powtórzył wcześniejsze pytanie Uchiha.
-Hinata nie chciała abym cierpiał, więc skoro jej tak bardzo na tobie zależy to czemu chce abyś ty cierpiał?- zapytał z drwiącym uśmiechem grającym na ustach.
-A może po prostu ci nie ufała i nie chciała abyś został jej mężem?- syknął ze złością Uchiha z tym samym kpiącym uśmiechem co Yokusaku.
Na to złote oczy chłopaka zalśniły przez chwilę żądzą krwi, ale się powstrzymał i bez słowa wyszedł.
Uchiha znów spojrzał w dal, na horyzont.
"Nie pozwolę abyś cierpiała Hinata. Już nigdy."- złożył w myślach obietnice czarnowłosy.
~~
-To jest to miejsce?- zapytała Hinata patrząc na piękne jezioro kryjące się w lesie.
-Tak, tutaj mieszka Long. Long to duch natury, pomaga zbłąkanym duszą jak ty i kobiety z twojego klanu. Ta moc którą się posługują jest właśnie od niego.... chciałbym aby był pokój. Właśnie to chce zrobić. Odpokutować winy jakie uczynił mój brat, ojciec i reszta z nich. Chce uwolnić twój klan spod niewoli przekleństwa.- na zakończenie zdania zerknął na granatowowłosą dziewczynę obok niego.
-Twój ojciec i brat żyją?- zapytała sucho.
-Ojciec tak, brat nie. Zabito go podczas buntu.- wyjaśnił smutno Devon.
-Przykro mi. Przepraszam, że zapytałam.- wypowiedziała te słowa ze skruchą Hinata.
Starszy chłopak sięgnął po płaski kamień i cisnął nim w kierunki jeziora.
-Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina... zostań tutaj jeśli chcesz.- powiedział Devon łagodnym tonem głosu.
Zaraz po ósmym odbiciu kamienia od tafli jeziora odszedł. Hinata zauważyła coś w zielonej trawie, błyszczało. Sięgnęła po owe "coś" i łapiąc za sznureczek uniosła na poziom swoich oczu.
Był to medalion z zawieszką w kształcie jakiejść kobiety, klękała, a głowe miała zwróconą w jej stronę. Cała zawieszka była ze srebrna trochę jak poświata księżyca w pełnie.
Hinata zawiesiła go sobie na szyi, podeszła do brzegu jeziora i uklękła przed nim. Spojrzała na tafle wody
-Świetnie trzeba było wziąć kąpiel, przebrać się lub po prostu się uczesać.- westchnęła na koniec widząc swoje odbicie.
Rozejrzała się po bokach, a nie widząc nikogo. Rozebrała się i weszła do wody. Woda była ciepła i działała niezwykle kojąco.
-Jak miło...- szepnęła z zachwytem Hyuga.
-Hinata?- zapytał Devon.
-N-nie! Nie podchodź! Jestem... naga.- powiedziała z zawstydzeniem Hyuga.
-Wiem, wiem. Coś czułem, że nie będziesz mogła się oprzeć pokusie wejścia do wody. Przyniosłem ci ubranie i ręcznik. Zawieszę je na gałęzi najbliższego drzewa.- mówił zasłaniając ręką oczy, aby nie naruszyć prywatności ciemnowłosej dziewczynie.
-D-dziękuje.- powiedziała trzymając ręce na górnej partii ciała, aby ukryć jej intymne części ciała.
Skinął głową nawet na nią nie patrząc i odszedł.
Po jakimś czasie, gdy miała pewność, że Devon odszedł.
Zaczęła kołysać się w wodzie i śpiewać...
-Spadające łzy lecą z nieba,
to deszcz, anioły płaczą nad ludzką głupotą.
Nie poddam się twym pięknym słowom, będę walczyć do ostatniego tchu.
Nie poddam się twym pięknym oczom, będę marzyć do ostatniego oddechu.
Nie poddam się twemu pięknemu szeptu, będę żyć do ostatniej kropli krwi.
Anioły nie będą nade mną płakać, bo nie będę księżniczką czekającą na przybycie księcia.
Anioły zobaczą, że nie jestem słaba.
Anioły będą zazdrościć mi odwagi.
Odwagę wezmę z miłości.
Bo kocham cię.... i kocham walkę o lepsze jutro.- zaśpiewała piosenkę, którą słyszała zawsze w nocy.
Jej głos był melodyjny i niezwykle piękny.
   Po kilku godzinach wyszła z wody i zaczęła się osuszać, a gdy to zrobiła ubrała się w fioltowe kimono z czarnym obi. Zaraz potem usiadła przy brzegu i położyła dłonie na kolanach.
-Masz piękny głos...- usłyszała głos był taki piękny, melodyjny i niemal utonęła w jego brzmnieniu.
Odwróciła głowę, delikatnie i zobaczyła jakby konia, ale ten miał jakiś dziwny długi ogon, który prowadził do jeziorka.
-C-czy ty to Long?- zadała to pytanie, mimo, że znała odpowiedź.
-Tak, to ja... Wyglądasz trochę jak Luna...- szepnął koń.
-Nie prawda. Ja... (przełknięcie)... znasz tą historię?- wahała się zanim zapytała, a gdy kiwnął głową zebrała w sobie odwagę i zapytała powtórnie -... Mógłbyś mi opowiedzieć?- oczy wpatrywały się w najmniejszy ruch Long'a, on położył się w pobliżu brzegu i zaczął opowiadać, od samego początku...
Luna miała szesnaście lat gdy poznała Sola. Była spadkobierczynią klanu Hoshi No Namida, naturalnie powiązanymi z duchami. Jednak jej ambitny ojciec chciał większej potęgi niż ta co mieli ją dotychczas. Wraz z radą klanu wybrał się do Diabła. Obiecał Diabłowi rękę jego córki, Anali, ale ta, gdy tylko się o tym dowiedziała,  gdy stanęła przed nimi obok swej młodszej siostry Luny, wyciągnęła srebrne ostrze i poderżnęła sobie nim gardło. Przeklinając medalion, w którym uwięziła swoją duszę tak samo jak i swojej matki, i kilku innych kobiet z jej klanu. Pozostała tylko Luna. Luna płakała nad martwym ciałem starszej siostry, które było bez duszy. Właśnie jej delikatność ją zgubiła, Luna została obiecana już wojownikowi Solowi, ale Diabeł zażyczył sobie jej rękę. Luna spotkała się z ukochanym w nocy, a gdy mu o wszystkim opowiedziała jej ukochany wpadł we wściekłość. Luna martwiąc się o los kochanego uwięziła go w mieczu Wybranego, a samą siebie wysłała na pewną śmierć u Diabła. Wyszła za niego, bo nie chciała aby cierpiał jej wojownik. Po urodzeniu syna Diabłowi, o pełni księżyca i w dniu zaćmienia. Wypowiedziała klątwę na Diabłach, będzie trwała tak długo aż któryś nie zginie lub gdy ktoś nie preszkodzi w ślubie.
A gdy skończył Hyuga zapytała
-Gdzie jest miecz? A Medalion w którym jest Anala i z pozostałymi z klanu Hoshi No Namida?- pytała wpatrując się w piękne oczy Long'a
-Miecz jest w jeziorze, medalion z duszami ma być na twojej szyi w dniu twojego ślubu.- wyjaśnił duch wpatrując się w jej oczy.
-Mógłbyś zanieść miecz do kogoś poza ten region wsi?- zapytała patrząc błagalnie w jego oczy.
Kiwnął głową potakująco.
-Problem w tym, że ja nie mogę go wyciągnąć.- przyznał się Long ze wstydem.
Hyuga ściągnęła z siebie kimono i pozostałe części garderoby, i wskoczyła do wody.
Zaczęła płynąć w mroczne dno tej wody, tam gdzie światło bało się walczyć z mrokiem. Była przy dnie, pod palcami czuła okropny mół i jak wodorosty oplatają jej nadgarstki, chcąc aby została tam na zawsze, wśród milczących czaszek na dnie jeziora, w którym utonął miecz i pozostali próbujący go wyłowić.
Wodorosty parzyły jej delikatną skórę na rękach. Mgła na jej bladych oczach zaczęła być silniejsza, uniemożliwiając w ten sposób widoczność.
Zamrugała kilkakrotnie i zobaczyła w tych ciemnozielonych chaszczach rękojeść miecza. Sięgnęła dłonią po nią i czuła gwałtowny ból w dłoni, jakby sam dotyk miecza sprawiał, że śmierć patrzy jej w oczy.
"-Patrzymy w oczy śmierci, najważniejsze abyś nie zamrugała, bo wtedy...-" usłyszała w swojej głowie zatroskany głos matki.
"-Będzie po mnie, wiem mamo.-" odpowiedziała w myślach bladooka.
Ścisnęła mocniej szarawą rękojeść i zaczęła płynąć ku górze. Płynęła w delikatne światło księżyca, jakby to sama Luna oświetlała jej drogę na ląd.
Już na lądzie wyciągnęła pierwszą prawą rękę, w której trzymała miecz Wybrańca.
-Za-za-zanieś tg-go do Sas-uke U-chi-se.- wydyszała Hinata, a później odetchnęła z ulgą.
A gdy Long zniknął, usiadła na brzegu i ciężko dysząc położyła się na delikatnym piasku. Płuca paliły ją jakby miała w nich ogień. Dyszała i kaszlała. Brała kilka mocnych wdechów i wydychała powietrze, aby choć trochę uspokoić swój nierówny oddech, co nie przynosiło żadnych efektów. W końcu wzięła głęboki, powolny wdech i równie powolno wypuściła powietrze z płuc.
~~
Sasuke leżał w łóżku, nie spał. Nie mógł za bardzo bał się o Hinatę.
-Sa-su-ke U-chi-se?- zapytał Long naśladując i wydłużając słowa jak poprzednio Hinata.
Czarnooki zerknął na fioletowawo-różowego zwierza i skinął niepewnie.
Long podał mu miecz, ostrzejszy od diamentu lub innych metali, o szarawej rękojeści, był nieco większy od pozostałych katan miał gdzieś kolo 200 cm.
-To miecz Wybranka, prezent od Hinaty.- wyjaśnił Long.
Sasuke wziął miecz zanim Long to powiedział.
-Wiesz gdzie jest...?- nawet nie zdążył skończyć, bo Long już zniknął.
"Długi, ale lekki. Wygląda na ostry.... Skąd Hinata wytrzasnęła taki metal?"-zastanawiał się Uchiha oceniając ostrze.

-Hinata...- szepnął jeszcze wpatrując się w błyszczące ostrze.
~~
Long pojawił się kilka minut później. Hinata wyciągnęła nogi z wody i szybko się doprowadziła do wcześniejszego stanu.
Usiadła przy brzegu, a Long w pobliżu niej położył się.
-Ma go?- zapytała z przejęciem Hyuga, patrząc na niego ze strachem.
-Oczywiście... mogłabyś mi pośpiewać? Żadko mam gości o tak pięknym głosie.- powiedział ze smutkiem łuskowaty koń.
-Oczywiście. Może coś o księżycu i słońcu?- zapytała patrzą na niego z uśmiechem.
Położył się bliżej Hinaty i zaczął słuchać jej pięknego głosu.
-Światło księżyca błyszczy mi w mroku.
Oświetli mi drogę, bym nigdy nie zbłądziła w ciemności.
Świeć moja Luno, świeć najjaśniej. Niech twój ukochany cię nie zaćmi.
Oświetl mi drogę do lasu wiecznego gdzie spotkam mego kochanego księcia ze snów.
Tam pocałuje go, przytule i powiem o tobie.
Tam pocałuje go, przytule i powiem o tobie.
Więc moje światełko nie zgaśnij, świeć mi w oczy i na drogę.
Chce widzieć jasną przyszłość nie oplecioną w mroku.
Bo kocham cię mój Księżycu i kocham cię moje słońce, i kocham cię mój wyśniony książe.- tą piosenkę śpiewała wolno i czasami przeciągała "a", "u", "o" albo "j".
-Już jutro... masz wyjść za mąż?- zapytał Long.
-Tak....- odpowiedziała ze zmęczeniem.
-Czy ten twój narzeczony to ten Sa-su-ke U-chi-se?- poprzedłużał litery w jego imieniu i nazwisku.
-Nie.... mam wyjść za Devona....- odszepnęła ponuro.
-Dlaczego? To twój starszy brat!- krzyknął ostatnie słowo strażnik jeziora.
-CO!?!- ryknęła na całe gardło Hyuga....


Ciąg dalszy nastąpi.
ZNPM* - no cóż ja mówię na to "Miesiączkowe Nerwy", każda dziewczyna przed okresem na takie coś, że będzie chodzić jak wściekła osa.
Te piosenki, które śpiewała Hinata wymyśliłam wspólnie z kuzynką i Alexandrem (Alex).
Cóż, planowałam go krótszego. Obrazki też miałam wrzucić, ale internet nie domaga. Być może 18.04.13 będzie lepiej chodził, więc wtedy najwcześniej możecie się spodziewać notki.

Ten rozdział jest dedykowany wszystkim czytelnikom.

Tak wygląda miecz Hinaty. Tylko, że są one dwa, identyczne...